E-book
14.7
drukowana A5
37.8
Wyszeptane czułości

Bezpłatny fragment - Wyszeptane czułości

Objętość:
128 str.
ISBN:
978-83-8324-614-7
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 37.8

Wena

Czasem wena budzi mnie nocą

Spać nie daje ...ciągle coś opowiada

Bezszelestnie się porusza

Niczym kot po zakamarkach mych myśli się skrada


Lubię patrzeć wtedy na księżyc

Na niebo usłane gwiazdami

Przenoszę się gdzieś bardzo daleko

z kłębiącymi się w głowie myślami


Próbuję je zapamiętać..

Nie będę w nocy wstawać …

Aby przelać swe myśli na papier i potem je w wiersz układać


Siła myśli jest jednak silniejsza

tak że senność i znużenie całkowicie znika…

Cóż robić kiedy wena spać nie daje?

Trzeba zacząć pisać!


Księżyc przyświeca…

gwiazdy się złocą…

Na kartkę przelewam

przedziwny słowotok…


Słowa magicznie przez pokój się niosą…

Wirują tuż nad głową

Ciemnością otulona leżę i piszę…

Kiedy Ty smacznie śpisz sobie obok


Brodzę w fantazji jak w strumieniu…

Słów jak bystrej wody dotykam

Zaczarowana… oczarowana ich treścią

Mrok nagle się gdzieś rozpływa


Ty nadal śpisz…

W ciszy powstają pierwsze wersy

Piszę o Tobie i o mnie…

Z pewnością przeczytasz je pierwszy


Kończę pisać…

Głowę na poduszce układam …

Uśmiecham się do siebie choć odczuwam zmęczenie…

Biorę głęboki oddech …

Czasem budzi mnie wena w nocy..

Dlaczego …?

Tego nie wiem…

Śniąc

Zapytała jeszcze śniąc

Gdzie uciekłeś od niej stąd?

Gdzie ma szukać Twego ciepła?

Za nim poszłaby do piekła


Gdzie ma szukać Twego ciała?

Przy nim ciągle być by chciała

Gdzie są jego miękkie dłonie?

Które w niej rozpalą ogień...


Ust szukała nadaremno

Bo jej przeszkadzała ciemność

Prawie w rozpacz wielką wpadła

Aż na łóżku swym usiadła


Oczy wtedy otworzyła

Miły widok zobaczyła

Leżał tuż przy niej …

Spokojnie oddychał…

— wstajesz już? ciepłym głosem spytał


Mocno w niego się wtuliła

Kładąc na nim swoje dłonie

Znowu jest szczęśliwa

Serce jej z miłości płonie


Czy potrzebne to pytanie?

— Nie… nie wstaję! — Nie teraz kochanie!

Bez Ciebie

Tyle mam w głowie niewypowiedzianych słów

W sercu czuję żal

Wokół jakiś chłód


Zbyt mało było szans

By więcej z siebie dać

Dzisiaj nie ma już nas…

Już jest po …

Wkradło się jakieś zło


Nic tu po mnie…

Nic po tym że chciałabym Ciebie mieć

Nie wystarczę ja…

Zawsze dwoje musi chcieć


Może ktoś chciał Ciebie bardziej i dlatego mną dziś gardzisz

Pusto jest bez Ciebie tu

Duszę w sobie tyle słów


Widać nie po drodze nam było

Jeszcze się nie zaczęło…

A już się skończyło…

Nie dla nas wspólny świat

Za ciasno jest dla dwojga nas


Poczekam jeszcze trochę

Wyleję trochę łez…

Wrócę cicho z powrotem

Zaszyję się gdzieś…


Tęsknotę schowam do kieszeni

Spróbuje o niej zapomnieć

Wcisnę Ciebie między książki

Do moich smutnych wspomnień


Już jest po…

Aniołowi szepnę to

On z pewnością mnie wysłucha

Będzie na me rany dmuchał


Po to przecież są anioły

aby w sercu ból ukoić

Opatrzeć rany...przytulić gdy jesteś chory i sponiewierany

Nowe małe życie

Każdy nowy dzień

to jak nowe małe życie

To oczy szeroko otwarte o świcie


To radość gdy się uśmiechasz

Patrząc na mnie o poranku

Niosąc mi ciepłą herbatę w ulubionej filiżance


To jak nowe serc bicie

Dłoni ruch wspaniały

Lustrzane odbicie

Ciągle wykonywany tak samo


To pierwsze słowa po przebudzeniu

— tak dobrze dzisiaj spałam!

— Nie chcę jeszcze wstawać

— Jeszcze bym poleżała…


Kiedy zabłyśnie pierwszy promień słońca

i będzie już ono wysoko na niebie

— O co mnie wtedy zapytasz …

ciągle przecież leżymy obok siebie?


— Nie wiesz!?

Może więc pomilczymy

Spoglądając w swoje oczy

Delikatnym ruchem poprawisz mi włosy


Ust mych dotkniesz palcem swojej dłoni

Jakbyś mnie chciał nakarmić lub wodą napoić


Potem pomału przesuniesz ją po mej skroni

Mój policzek jak do poduszki

jeszcze na chwilę przytuli się do niej


Małe życie...nowy dzień

Niech ciała swą bliskością oddychają…

Cieszą się bicia serc zgodnym graniem…

Jeszcze na chwilę zatopię się w Tobie

Odsuwając na bok poranne wstawanie


Przedłużmy o parę minut milczenie

Nim wstaniemy aby nowy dzień przywitać


Nieco chwiejny pierwszy krok…

Przecieramy zaspane oczy

Cały czas się uśmiechamy

Swoje małe, nowe życie ciągle razem zaczynamy

Tak pięknie mówisz

Tak pięknie mnie rozczulasz od rana

Tyle pięknych słów tylko dla mnie powiedzianych


Tylko Ty tak cudnie mówisz o tym co właśnie czujesz

Delikatne przy tym moje przymknięte powieki całujesz


Uśmiecham się…

Uśmiech na mej twarzy wywołujesz

Otwieram oczy…

Cudnie się czuję…


Gesty tak wiele znaczą…

Dzień dobry kochanie…

Dziękuję Ci za to poranne wstawanie

Zima za oknem

Zima za oknem

Przytul mnie…

Od śniegu moknę

Ubrana w biel…


Okryj mnie kocem…

Ogrzej me dłonie…

Niech mróz nas nigdy nie dogoni


Słyszysz za oknem wiatr głośno szumi

Grudniową nutą zagrał dzień

Mróz tym dźwiękiem szyby oszronił

Mego serca dotknąć chce


W kominku ogień już płonie

Strzelają iskry i suche drwa

Rozpal we mnie  płomień

Miłosne ciepło mi daj


Otul mnie sobą jak ciepłą pierzyną

Taką z gęsich piór …

Spraw niech chłodne dni już miną

Wygoń z mego serca chłód


Przez kałużę zimna przeskoczymy na drugą stronę

Zostawmy za sobą ten chłodny czas

Wysypiemy płatki śniegu z duszy zasmuconej

Będzie cieplej wokół nas


Ciepłą czapkę i szalik ubiorę

Otulę nimi swoją twarz

Poczekamy tak razem kochany… na wiosenny czas

W labiryncie marzeń

W  labiryncie marzeń

W jego zakamarkach

Ciągle wplatają się nowe kolory

Jak w pięknych wiankach

Przystrajając moje myśli każdego  poranka


Jest we mnie ciągle tyle uczuć

Jest ciągle tyle marzeń niespełnionych

Tak jak kwiatów w zaczętym wianku

Ciągle nieskończonym


Dotknięci ciepłym promieniem uczuć

Wyjdźmy im na przeciw

Wyruszmy w ich stronę

Idąc pośród pięknych dróg letnich


Ubiorę zwiewną sukienkę… tą sukienkę w maki czerwone

Nie oglądajmy się za siebie

Wiatr nas otuli swym szeptem

Włosy moje rozwieje …

Nikogo prócz Ciebie tu nie chcę


Niesforne płatki krążą nad głowami

Mieszając się z motylami

Słońce rozświetla naszą drogę

Gdy skończę rozpoczęty wianek

Ty poprowadzisz mnie słoneczną  jasną drogą

Do spełnienia naszych marzeń

Zwariowany świat

Zwariowany świat

Zwariowane życie

Choć ma tyle barw i niebo w błękicie


Błąkam się czasami

Lecę gdzieś jak ptak

Pod nieba chmurami

Przecierając nowy szlak


Nie pierwszy raz… wiem

Stawiam swe stopy

Nie tam gdzie chcę

Zmęczona ciągłą gonitwą

Oddech czasem tracę

Wtedy do Ciebie się przytulam i cicho sobie płaczę


Dobrze że mam Twoje ramię

Ty mnie zawsze nim przygarniesz

Nigdy mi Ciebie nie jest za dużo

Chronisz mnie przede mną samą i przed nadchodzącą burzą


Jesteś moim niebem i powietrzem

Dobrze więc że przy mnie jesteś

Mogę fruwać nieustannie

Wiem że zawsze czekasz na mnie


Nie straszne mi brzegi samotności

Żyjemy w uczuć naszych bliskości

Mamy swój mały skrawek nieba

Więcej mi nie trzeba

Dobrze nam się razem żyje

Tylko przy Twoim sercu moje tak spokojnie bije

Słowa prawdy

Prawda jest jak ciepła noc

co ma w sobie wielką moc

Pragnę prawdy z Twoich ust

Chcę ją słyszeć…

Chcę ją czuć…


Tak długo Twe usta milczały

Nakarm mnie prawdy słowami

Przerwij milczenie...proszę

Sącz je małymi kroplami po trosze


Zdejmij ze mnie naszyjnik z łez kłamstw

Patrząc mi prosto w oczy

Swą miłość w słowach mi daj

Podczas upojnej nocy


Niech ta chwila się snuje niczym nić przędzy długa

Chcę smakować delikatnie wszystkie Twoje słowa


Prawda króluje …

Uczucia maluje …

Pędzlem i farbą czerwoną

Wszystkie one w ustach płoną


Nie wstydź się prawdy

Bo żaden to wstyd

Umieć mówić o miłości i z miłością w sercu żyć

Nauczyłam się Ciebie

Nauczyłam się Ciebie kochać

uczuciem tak gorącym

Jak letnie słońce co w samo południe swym blaskiem rani oczy


Całym moim sercem i duszą

Uczuciem nigdy niegasnącym

Będącym dla mego ciała pokusą

Tak trudną by oprzeć się jej mocy


Nauczyłam się pieszczot, dotyku czułego

Twojej bliskości …

Oddechu szybszego...


Nauczyłam się mowy Twego ciała

Zmysły palcami swej dłoni rozpalać …

Kosztować wszystkiego po trosze

Delektować rozkoszą…


Nauczyłam się Ciebie obdarzać morzem pocałunków

Namiętnych i słodkich

Jak smak niebiańskiego trunku


Oddałam Ci serce we władanie

Mając nadzieję na rajskie miłowanie

Otulona ciepłymi myślami

Z ufnością oddaję się Tobie… kochanie


Oddaję swój umysł i ciało

Nauczyłam się Ciebie kochać

Teraz ciągle mi Ciebie za mało

Ubrana we mgłę

W ciemnej alkowie już mrok się snuje

Światło świec po ścianach się błąka

Księżyc schodzi coraz niżej

Przez okno do środka zagląda


Wzrok swój na łoże kieruje

Z ciekawością spogląda..

Na wielkim łożu

W miękkiej jak puch pościeli

Leży niewiasta młoda...cała w bieli


Rozpuściła swoje włosy …

Dłońmi je poprawiła..

Lekko jej błyszczą oczy …

Płomień świecy się w nich odbija


A księżyc sam siebie pyta i za głowę się chwyta

— Czy ona tam leży naga i sama?

Ktoś cicho mu odpowiada…

— Skądże znowu!…ona jest cała w mgłę odziana


Mgła wplata się we włosy

Otula jej smukłą szyję …

Zgrabnie ramiona sobą owija

Talię opina jak gorset z białej koronki utkany

Delikatnie przezroczysty

…tiulem podszywany


Snuje się niżej i niżej

Bioder i ud delikatnie dotyka

Kończy swe sploty między stopami

Pościel moczy wilgoci kroplami..


Leży tak niewiasta …

Kusi tajemnicą …

Pod mgły woalem skrywa blade lico


Przyszedł do niej Luby…

Stanął przy jej oknie …

Trochę się zagubił…

Od mgły cały moknie


Po chwili był przy niej

Wyciągnął swe dłonie…

Wszak nie może niewiasta leżeć tak samotnie


Więc zbliżył się do niej…

Od tego widoku cały w środku płonie

Przegnał mgłę ten płomień

Teraz już młodzieniec w jej ramionach tonie

Wszedłeś po cichu

Tak cicho wszedłeś do mojego życia

Nie słyszałam nawet kiedy

Zakradłeś się jak złodziej

Zajęta musiałam być wtedy


Nie byłeś rycerzem na białym koniu

Lecz jak on umiałeś skraść serce

Biorąc mnie w ramiona

Swoimi dotykając moje ręce


Wyrwałeś z ponurych, szarych dni

Zmieniłeś mego życia miejsce

Ku słońcu chciałeś ze mną iść i dawać mi szczęście


Chyba mnie zaczarowałeś!?

Poszłam z Tobą o nic nie pytając

Tak pięknie się uśmiechałeś w moje oczy spoglądając


Czułam oddech i bicie Twego serca

Więcej już nic nie pamiętam

Byłeś tak blisko …

Mogłeś zrobić wszystko

Pragnęłam Cię z całych sił albo więcej…

Z emocji szalało me serce…


Ruszyliśmy w podróż nieznaną

Z marzeń Twoich utkaną

Za dnia mknęliśmy po niebie…

Nocą biegaliśmy wśród gwiazd

By szczęście wzajemnie sobie dać


Skradnij mi wszystko co jeszcze chcesz skraść

O nic nie pytaj …odpowiedź brzmi… Tak

Spójrz w moje oczy

Spójrz w moje oczy kochany

Błękitne jak jasne niebo

Spójrz powiedz kocham…

Słyszeć mi tego dzisiaj trzeba


Spójrz na me usta namiętne

Delikatnie śliną zwilżone…

Układają się w kształt serca

Całowane chcą być one


Oddech mój coraz szybszy, mocniejszy

Aż piersi do góry unosi

Ciało niemal krzyczy

O Twą miłość prosi


Zaproś mnie jak do tańca

Weź mnie w ramiona

Będę Twą muzą w namiętnym walcu

O mojej miłości Cię przekonam


Zapukam jak przechodzień do zamkniętych drzwi

Poczekam aż otworzysz

Dobry wieczór mówiąc mi


Zaprosisz mnie do środka

Będziemy tylko ja i ty

Może ze wzruszenia popłyną nam łzy


Uwiedziesz mnie jak przybyłą ukradkiem kochankę

Oczarujesz spojrzeniem, rzucisz na leżankę


Zapytasz cicho czy ja tego chcę…

Szeptem odpowiem a raczej dam znak

Usłyszysz bezgłośnie mówione tak


W magii rozkoszy noc ciemna upłynie

Obudzę się przy Tobie

Będziesz wtedy przy mnie


W oczy spojrzymy sobie zmęczeni

Mały całus… i w swych ramionach zaśniemy

Jeden mały uśmiech

Jeden mały uśmiech.

Jedno krótkie spojrzenie …

Tyle może dać radości…

Tyle może zmienić…


Podaruj więc uśmiech mi..

Płynące z oczu otrzyj łzy..

Spójrz w głąb mojej duszy

To co skrywa Cię poruszy...


Bądź przy mnie …

Nie odchodź…

Trzymaj za rękę…

Pomóż stać się silniejszą…

Niczego nie chcę więcej…


Unieś z kolan które bolą…

Tak długo klęczałam

Otul mnie ramieniem bym się już nie bała...


Jednym małym uśmiechem…

Jednym spojrzeniem…

Zmień moje życie na lepsze…

Wszystko co złe niech idzie w zapomnienie…


Chcę oddychać czystym powietrzem

Przecież nie musisz mnie szukać… tu jestem

Odrobina miłości

Chcę tylko trochę miłości…

Chcę serca czułego…

Dotyku ciepłych dłoni…

Uśmiechu miłego …


Słów które pieszczą

Me uszy swą treścią

Uspokoją zakamarki duszy które z bólu jęczą


Chcę widzieć oczy pełne radości

Na widok mej twarzy we śnie

Tej magii i czaru miłości…

Ciągle jeszcze chcę…


W moim sercu nie ma zwątpienia

Niezmiennie idziemy wspólną drogą…

Tylko przy Tobie czuję się wyjątkowo


Pójdę za Tobą wszędzie …

Nawet po śniegu skrzącym…

Bo sprawiasz że pora jest jasna

W Twych oczach odbija się słońce


Nawet śnieg się zmienia

w kwietną majową łąkę

Spełniły się wszystkie sny i skrywane głęboko marzenia

Przy mym boku ciągle Ty…

Dajesz mi miłość i serca swego uderzenia…


Przy Tobie ogrzewam swe ręce …

Szeptów spragnionych słucham …

Mam Ciebie w swoich ramionach …

Szepczesz pięknymi słowy wprost do mego ucha


Już o nic nie proszę …

Niczego nie chcę więcej …

Ty mi wystarczysz

To Ciebie od losu dostałam w prezencie

Chcę

We wszystkim jest jakiś sens

Samo nic się nie dzieje

Nawet to że jesteś tu

Przy Twoim cieple się grzeję


Wszystko jest takie proste kiedy jesteś blisko

Czuję że nie potrzebuję nic

Mam po prostu wszystko


Czuję Twój oddech…

Czuję Twój niezwykły smak…

Uderzenia Twego serca…

Które puka raz po raz…


Ciepło Twoje przy mnie mieszka…

Dajesz mi go tyle…

By nawet dłoń mi nie zmarzła

Bym chłodu nie czuła nawet przez chwilę


Każdego dnia…

Dajesz mi swoją moc jak skrzydła na których mogę wzlatać

Przy Tobie ciągle się śmieję

Nie mam powodu by płakać


Ty nawet gdy deszcz pada za oknem

Malujesz nasz świat ciepłym światłem świec

Wszędzie płoną płomienie

naszej miłości

Grzejemy przy nich serca swe


Najpiękniejsze są wspólne dni

Biegniemy razem z wiatrem i pod wiatr

Nie straszny nam nieznany świat


Zamykam oczy…

Zostawiam wszystko co złe za sobą

Ukryć chcę się w Tobie i podążać wspólną drogą


Wszystko inne nie liczy się

Wciąż czuję i czuć chcę

Twój oddech…

Twój smak…

Bicie serca …raz po raz

Ciągle czuć chcę…

Ciepło Twych ramion kiedy budzę się rano

Deszcz pocałunków

Jak deszcz spadają pocałunki na me nagie ciało

Delikatnie niczym płatki róż mą skórę muskają


Lecą pocałunki niczym śnieg biały

Dokładnie mnie całą pokrywają sobą

Zaspy już prawie z nich powstały

Zasłaniając do mnie drogę


A Ty ciągle nie przestajesz

Bez przerwy całujesz me usta ...całujesz szyję i ramiona

Drżę i mam dreszcze jakby gorączką złożona

Dłoniom też nie szczędzisz tej słodkiej pieszczoty

Całujesz powieki i przymknięte oczy


Posuwasz się ciągle dalej i dalej

Sprawiedliwie po kolei

Bez wymówek i słów zbędnych

Każdy skrawek ciała

Pocałunek dostaje namiętny


Tonę już w tych pocałunkach

Całujesz nieustannie

Czuję jakby grad spadł na mnie nagle


Zaczynają dziać się cuda

Bo całujesz brzuch i uda

Rozszalała się więc burza…


Moje włosy potargane…

Z czoła krople kapią słone

Wzdycham chyba z przerażenia

Ciało niczym ogień płonie


Już wystarczy pocałunków

Woła ciało zasypane

Nie przestawaj szepczą usta

Całuj proszę...całuj dalej

Troska

Cicho dookoła…

W ciszy pogrążony cały dom…

Zasnął pies na swym posłaniu

Gdzieś za piecem usnął kot


Ciemna noc…

Jestem tuż obok Ciebie..

Coś tam czytam ...coś tam piszę…

Po prostu sobie leżę…


Twój spokojny oddech słyszę…

Raz po raz dotykam Twój ciepły policzek


Dotykam Twej dłoni…

Jakbym sprawdzić chciała

Czy jesteś wciąż przy mnie …

Czy nic złego się nie stało...


Coś nagle przez sen mówisz

Ja się śmieję …

Teraz wiem na pewno...nic złego się nie dzieje


Nie śpię…

Wsłuchuję się w szepty nocy

Myślę tyle westchnień...usłyszał ten pokój


Przez chwilę na twarzy jawi się rumieniec

Czy to od gorąca?

Czy to zawstydzenie?


Z boku na bok się przekręcam

Przy mnie błądzi Twoja ręka

Bezwładna i ciężka…

Szuka mnie po omacku …

Chociaż śpisz i oczu nie otwierasz

Coraz bliżej jesteś teraz


Muśnięcie Twych ust nieporadne… jak to we śnie

Pytam śpisz?

— nie odpowiadasz

Na mym ramieniu pocałunek składasz


Coś tam mruczysz mi do ucha

Wzdychasz głośno …

Nawet na chwilę uchylasz oko

Jakbyś szukał potwierdzenia

że tu jestem…

Leżę obok… pokazuję gestem


Tak to już z nami jest…

Tak już mamy …

Na jawie i we śnie wzajemnie się szukamy

Patrząc przed siebie

Zapatrzona w dal przed siebie

Z nieco rozbieganym wzrokiem

Uśmiecham się sama do siebie

Sama siebie na rękach niosę


Rozpieszczam zmysły swoje

W głowie układam marzenia

Dzisiaj wszystko jest dla mnie i moje

Serce się raduje w duszy aż coś śpiewa


Spokój we mnie dzisiaj gości

Coś kwitnie… jakby dojrzewa

Nic mnie nie złości

Słyszę jak ptak śpiewa...choć on wcale nie śpiewa


Czoło się nie marszczy

Nie krzywi w bolesnym grymasie

Dzisiaj lekko się czuję

Nie tak jak zwykle… inaczej


Biorę oddech głęboki …

Czuję że żyję …

Czuję tę moc wielką…

Nieodgadnioną siłę …


Lekka jak piórko mogę ruszyć w tany

Chodź do mnie…

Wyciągam swą rękę …

Do Ciebie kochany …


Weź mnie w objęcia …

Zatańczmy w rytm muzyki, którą tylko ja słyszę

Muzyki pięknej… jak serc naszych bicie


Prowadź mnie do naszych marzeń

Pierwsza krok zrobię…

Na parkiecie stanę…

Niech mocno mnie trzyma twe ramię


Wirujmy …

Nie oglądając się na nic

Nikt nam w tym tańcu nie przeszkodzi…

Nie zatrzyma nas za nic…


Już mieszają się oddechy …

Dotykają ciała…

Policzek do policzka mocno przytulony

Dłoń z dłonią spleciona


Nie wiem czy gwiazd dotykam ale tak się czuję

Pomiędzy nimi jak jena z nich wiruję


Chcę tańczyć tak bez przerwy

Dzisiaj jest mój dzień …

Wyciszone nerwy…

Mogę tańczyć niemal bez przerwy


Jakby dusza sama płynęła bez chorego ciała

Pędzi przed siebie na oślep …

Nieco ogłupiała…


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 37.8