Wystarczy tylko chwila
Prolog
Wystarczyła tylko chwila od tego nieszczęśliwego wypadku… kocham cię mamo za to że byłaś i będziesz.
Emilia
ROZDZIAŁ 1
Kilka lat wcześniej
Gdy wróciłam ze szkoły, odrazu podbiegłam do mamy by spytać jak się czuję. Odrazu nalałam też jej ciepłej herbaty i usiadłam przy niej.
— Jak się czujesz? — spytałam.
— No nawet, nawet, ale jutro mam kolejną wizytę w szpitalu. Biorę chemię. — odpowiedziała.
— Aha dobrze, to nie pójdę na dodatkowe lekcje, pojadę z tobą. — wypowiedziałam z troską.
— Dziękuję, ale nie musisz. — powiedziała.
— Muszę, muszę. — oznajmiłam. — Chce być przy tobie.
Gdy w końcu matka ustąpiła, to ugotowałam obiad, znaczy się to wsumie tylko podgrzałam wczorajsze spaghetti. Podeszłam do mamy i podałam obiad mówiąc.
— Smacznego.
— Dziękuje, ty też sobie zjedź. — odpowiedziała. — żebyś nie była głodna bo zaraz masz akrobatykę.
— Dobrze, zjem. — oznajmiłam.
Poinformowałam mamę, że nie zakluczam drzwi.
Kiedy dotarłam na przystanek to usiadłam na ławce i akurat zadzwoniła do mnie przyjaciółka z akrobatyki.
— Hej kiedy będziesz? — spytała Wera.
— Dopiero przyszłam na przystanek. — oznajmiłam. — będę za pół godziny. — rzekłam.
— Spoczko, narka. — powiedziała żegnając się
W czasie gdy jechałam busem przeglądałam sobie portale społecznościowe. Instagram, tik tok. Niby to pochłaniacze czasu, ale jakoś im nie wierzę.
Kiedy wysiadłam z busa to skierowałam się do sklepu po picie. Wchodząc zauważyłam dziwną osobę, bardzo podejrzaną. Była cała na czarno ubrana i miała maskę na pół twarzy i trzymała coś w rekawie. Dałam sobie spokój i wyszłam z tego sklepu.
— Jeju, co dziś ludzie mają w tych głowach. — mówiłam cichym głosem.
Gdy dotarłam na akrobatykę przywitałam się z paniami i poszłam do szatni. Ubrałam stroj artystyczny, związałam włosy w kitkę i skierowałam się na salę gimnastyczną. Wychowawczynie już rozkładały szarfy oraz koła akrobatyczne, gdy znienacka od tyłu przytuliła mnie Weronika.
— No cześć, w końcu jesteś. — krzyknęła zadowolona.
— No jestem, a teraz ty mnie tu nie zagaduj i chodź się rozgrzewać.
Zakładając, że Wera to niezła gaduła to ciągłe obiecywanie, że już nie będzie rozmawiać okazuje się błędne. No ale cóż, trzeba się z tym pogodzić. Nie uwierzę jej, że to się zmieni. Akurat w tym przypadku nie sądzę. Nie że jej nie lubię czy coś, no ale po prostu już tak jest. Przechodząc do rozgrzewki to już mieliśmy kończyć lecz pani nas poinformowała o ważnej sprawie.
— Dziewczyny, szykują się zawody więc proszę się starać. — wypowiedziała. — Wybiorę 5 najlepszych dziewcząt, które pojadą na zawody do Los Angeles. — wypowiedziała.
W trakcie treningu pani zawołała mnie samą do biura. Wyglądała na bardzo zmartwioną, bałam się trochę co chce mi przekazać.
— Emi, bo jest taka sprawa.. two-twoja mama jest w szpi-szpitalu straciła przytomność. — z jękiem wypowiedziała.
— Coo, ale jak to..- łzy zaczęły mi napływać do oczu.
— Choć, ubieraj się i jedziemy do niej dziewczęta zostaną z paniami.
Gdy wyszła to odrazu skuliłam się na krześle wiedząc że mama jest chora i nie chce jej stracić, ponieważ nie mam kogo kto by się mną zajął. Nie mam jeszcze 18 lat. Sama w tamtym momencie nie wiedziałam co się dzieje. Pani mnie zawołała i wsiadłam z mega szybkim tempem do samochodu.
— Proszę by nic jej nie było, proszę by nic jej nie było. — powtarzałam cichym głosem.
Już gdy byliśmy przy szpitalu wybiegliśmy z auta i szliśmy pod salę mamy. Zapytaliśmy czy możemy wejść. Lekarze potaknęli głową i z zadyszką weszliśmy do pokoju.
— Co jej jest? — spytałam.
— Pani Magdalena Warren straciła przytomność. — odparł. — W tym momencie badamy jej tętno, serce raz bije ze zbyt przyspieszonym tempem lub rzadko bije, Magdalena mówi też że ma trudności z oddychaniem. Narazie nie mówimy co to ale wykrywamy niewydolność serca. — powiedział lekarz.
Usiadłam koło mamy i zaczęłam ją głaskać. Było mi jej tak żal, gdyż tyle przeżyła a teraz musi tak cierpieć. Modliłam się w myślach tak bardzo, by mama szybko wyzdrowiała.
ROZDZIAŁ 2
Szpital