«Może nasze ułomności są darem…»
***
zrozum wypowiedziała
nie jestem z plastiku
pod pościelą z kory
zrywam senne iluzje
borykam się w bólu
gdy tylko pomyślę
że dwa składniki smoothie
nie są takie same
nie łagodzą dolegliwości
na powszechny strach
i całą spuściznę refleksji
o moim powietrzu
***
rozłożone ramiona
naturalnie na opak
przytulone gałęzie
twoich dłoni
kosztowały ceglaste
rumieńce naszych
wspomnień
gościły całusy
mrugnięcia oczu
podobne do tych
z dzieciństwa
***
źródełko szczęścia
pomyliło się nieco
oszronione stopy
poprowadziły mnie
daleko dalej
niż myślałam
policzalne dni
wypełniły rozum
i serce tykające
zbyt szybko
punktowo
***
usiadłam bez zachwiania
woda oddała to
co jaskrawe i różowe
oddaliłam się w przeciągu
marzeń wzruszeń
narysowałam palcem
na szybie mój
ostatnio brzmiący oddech
prosząc o więcej
czułości
***
pochmurne cumulusy
rozwiały zdziwione słońce
parzące promienie
dotknęły kończyn
nadały im złotego kolorytu