Pierwszym błędem przyjaciół Hioba było uznanie, że słowa Hioba: „Czemu Bóg mnie tak doświadcza?” — są pytaniem i że pomogą Hiobowi znajdując odpowiedź wyjaśniającą, dlaczego w istocie Bóg to czyni.
Harold Kushner
Początek niewiary
Jak często ci którzy myślą że nie wierzą
Wierzą
I jakże intensywnie
W głębinach swoich umysłów
Powtarzają
„Nienawidzę Cię Boże nienawidzę nienawidzę za to i za to i za to”
I jak wielu z tych którzy myślą że wierzą
Od lat nie odezwało się do Mnie
Porozmawiaj ze Mną
Nie odwracaj się
Wykrzycz Mi wątpliwości
Wykrzycz Mi je w twarz
Wykrzycz Mi twój ból
Wykrzycz Mi twój gniew
Uderz Mnie
Ale nie odwracaj się
Nie odwracaj się do swoich analiz
I nie rozkładaj Mnie na kawałki
Dopóki mówisz „Nie rozumiem Cię”
Dopóki mówisz „Nienawidzę Cię”
Jeszcze jesteś ze Mną
Kiedy przestajesz ze Mną rozmawiać
Kiedy mówisz o Mnie: „On”
Zamiast: „Ty”
To jest początek niewiary
Erotyk
Skąd się bierze co zakrywa ta fałszywa cisza?
Czy grzeszący żądzą wycięli Cię z serc swoich
A ci którzy nadal wierzą nie mają już ciała?
A jeżeli walczą i tłamszą namiętność (jedną albo drugą)
Dlaczego nigdy nie słyszę jak mówią o tym na głos?
Pragnienie wysusza mnie męczy zabija
Co mam robić gdy czekanie zaczyna mnie boleć
Co robić gdy oddycham szybciej coraz szybciej
Jak mam uspokoić szalejące serce
Jak mam powstrzymać krew napływającą
Przyszłość spędzana z nim jest odleglejsza niż gwiazdy
Może spotkanie go kiedyś jest tylko moją mrzonką
I moje serce nie zostanie opieczętowane
A jeśli go spotkam czy będę wtedy czymś więcej niż cieniem
Spustoszonym przez wojnę strawionym przez ogień
Przeżartym poczuciem winy i zmiażdżonym wstydem?
Czuję ciężar co spoczywa na moich ramionach
I nie mogę nabrać swobodnie powietrza
Bo częstość własnych oddechów napawa mnie lękiem
Nie mogę swobodnie mówić pisać ani myśleć
Bo widzę naszą nagość oczami wyobraźni
Czuję jego skórę i prześcieradło pode mną
Słyszę jego czułości szeptane do ucha
Jak mogę się nauczyć jak prawdziwie kochać
Trzymając swoje serce w żelaznym uścisku?
Jak mogę na ulicy rozpoznać go w tłumie
Gdy zamazuję w sobie jego barwny obraz?
I nie pamiętam już jak się będzie uśmiechał
Jak będzie pachniał ani co mi powie
Mimo wstydu nie odwracam mych myśli od Ciebie
Gdy nad ranem dręczy mnie niebieski półmrok
Otwieram Ci wszystkie moje tęsknoty i lęki
Rozbijam o podłogę naczynie z rozpaczą
Lecz i to nie pomaga mi wygrywać ze sobą
Modlę się w łóżku modlę pod prysznicem
Modlę się rozbierając i sięgając ręką
A jednak nie przestaję czuć tego pragnienia
Czuję całą sobą spływającą wodę
Czuję wewnątrz mnie zaciśnięty węzeł
Boję się dotykać żeby nie rozwiązać
Narasta napięcie nabrzmiewa pokusa
Czy tego chcesz dla mnie duszenia się i wicia?
To ma być zapowiedź czegoś cudownego?
Odczuwam fizycznie Twoje okrucieństwo
Twoją nieznającą kompromisów zazdrość
Jestem tylko człowiekiem więc pozwól mi zasnąć
Pozwól mi zamknąć oczy spokojnie bez lęku
Nie martwiąc się że zobaczę coś czego nie powinnam
Pozwól mi odetchnąć
Modlitwa
Boże jestem wściekła na Ciebie
Że nie dajesz mi Tobą manipulować
Że drzesz się jak niemowlę w moim sumieniu
Że każesz mi połknąć Twój kręgosłup
Boże zostaw mnie w spokoju jak w piekle
Chciałabym Ciebie ale po mojemu
Tymczasem nie chcesz głaskać mojej wyobraźni
Ani być ciepłą pierzynką dla mojego egoizmu
Nie tak łatwo Cię przesunąć na sąsiednie pole