E-book
9.45
drukowana A5
21.38
Wszystko biorę pod uwagę

Bezpłatny fragment - Wszystko biorę pod uwagę


5
Objętość:
54 str.
ISBN:
978-83-8273-939-8
E-book
za 9.45
drukowana A5
za 21.38

Powstanie

Ostatni zryw narodu o wolność i przetrwanie. Od kuli śmierć lub z głodu — ostatnie namaszczenie. Kilka lat okupacji i nagle cząstka wiary. Jak wyjście z hibernacji, gdy tkwiło się za karę. Dokoła gruzowisko, rannych całe piwnice. W podwórkach cmentarzysko, cień dymu spowił ulice. Świst kul wszędzie rozbrzmiewa, huk bomb nie daje ciszy. Narodu krew przelewa, czy o tym świat usłyszy? Nierówna z wrogiem walka od początku do końca. Śmierć powiela jak kalka syna, matkę lub ojca. Nadzieja była dobra lecz to nie wystarczyło. Historia się powtarza, znów naród nasz nie oszczędziło!

Żarty

Cóż taki człowiek warty co wiecznie ma nos na kwintę. Nie cieszą go nawet żarty, udaje wciąż,, Bogusia Lindę””. Mina jak gradowa chmura, na odczepnego coś burknie. Normalnie zerowa kultura, dla niego wszyscy to durnie. Stwarza pozory chama co zjadł już wszystkie rozumy. Osoba ta wiecznie sama, grać może w reklamach trumny. Że też ziemia chce nosić takich nadętych bufonów. Czas do psychiatry się zgłosić, on ci jedynie chce pomóc. A wystarczyło przed lustrem dziennie raz się uśmiechnąć. Powiedzieć coś sobie miłego, nawet zwyczajnie beknąć. Życie takie ponure, uśmiech więc na wagę złota. Przełam codzienną rutynę, na smutki życia szkoda.

Miłość

Dopiero się zaczynała a już się ma ku końcowi. Miłość co nie przetrwała, czemu tak jest ktoś się głowi. Najpierw zarwane noce bo szkoda czasu na sen. Kocioł dwóch ciał pod kocem, ukradkiem łapiąc tlen. Spoceni niczym kociaki co przyszły dopiero na świat. Sex daje się we znaki gdy już zbyt długo trwa. Potem długie rozmowy o tym co miało miejsce. Przykryci do połowy czują że chcą tego więcej. Nawet z jedzeniem nie spieszno bo przecież czym innym żyją. Ci co się nie kochają, od podjadania tyją. Jednak po najdłuższej nocy zawsze nastaje dzień. Trzeba się zrywać do pracy, miłość zostaje gdzieś hen. A obowiązków przybywa, samą miłością nie żyjesz. Sił ci witalnych ubywa, więdniesz- już z tym się nie kryjesz. Miłość uprawiać można gdy jest się wolnym człowiekiem. Z czasem się staje ostrożna a to przychodzi z wiekiem.

Plotki

Cóż warte nasze życie bez porcji dziennych plotek. Idzie to nam znakomicie, siejemy ją nie myśląc co potem. Gdy prawdę powielasz, pół biedy, gorzej gdy wyssane z palca. Szkodzisz tym komuś, co wtedy? nic, liczą się tylko jajca. Wiedz o tym że takiej ploty już cofnąć raczej nie idzie. Ludziska wierzą w głupoty, nikt tu nie myśli o wstydzie. Znajdą sobie ofiarę i pieski na niej wieszają. Zagubił ktoś bluźnierstw miarę, już bez pamięci nadają. Najgorzej że to nas kręci, szukamy w tym sensu życia. Czyjąś osobą zajęci łykamy chłam bez popicia. Plotka jest jak świat stara, nic się w tej kwestii nie zmieni. Zawsze się znajdzie ofiara co ją życzliwy doceni.

Gender

Gender nam daje prawo wyboru, jaka płeć bardziej nam pasuje. Dobrać sukienkę do koloru lub szminką wąsy zatuszuje. Nastała wolność w orientacji więc gdy brakuje kogoś do pary, pomóż koledze w transformacji i masz kobietę- lecz bez szpary. Po co masz czekać na bal przebierańców, możesz codziennie być kim chcesz. Szpilki założyć do nocnych tańców, w biustonosz napchać skarpetek też. Kobieta zetnie się na jeża, nie zgoli nóżek kilka dni. Ważne by oddech był nieświeży i już jest facet- uwierzcie mi! Może i dobre to rozwiązanie, przynajmniej nudno tak nie będzie. Pan siądzie pani na kolanie udając,, supergirl” zawzięcie. A jak już nam się gender znudzi, możemy wrócić do swej postaci. Znowu udawać normalnych ludzi, jak nas stworzono; siostry i braci.

Bóg

Kim jest, nasuwa się pytanie? wiekowym starcem z siwą brodą. Przed którym klęczysz na kolanie i doń się modlisz z wielką trwogą. A może ojcem, co wybacza wszystkie występki dzieciom swoim. Co prawda granice wyznacza, lecz kto się Boga teraz boi? Jedni nie wierzą w jego istnienie, twierdzą że wszystko zawdzięczając sobie samemu; takie twierdzenie boli, aż ręce opadają. Klapki na oczach, upór osła to dzisiaj obraz jest człowieka. A wiara w Stwórcę mchem obrosła i wypłowiała po tylu wiekach. Gdy wszystko idzie jak po maśle, Bóg nam zwyczajnie nie potrzebny. Dopiero gdy blask w oku zgaśnie i jeszcze chwilę jesteś ciepły. Ostatnia szansa żeby w palce zapleść różaniec umarłemu. By wygrał z diabłem w nierównej walce idąc do nieba nie wiedzieć czemu. Sam się nie modlił, lecz za niego intencje szły od dobrych ludzi. Znalazł się w niebie; a dlatego, że w innych współczucie obudził.

Związek

Tylko ja twe imię znam, wiem że jesteś w moim sercu. Czy z rozłąką radę dam? Reszta nie ma dla mnie sensu. Wisiałbym na telefonie, jeśli trzeba cały czas. Marząc, by trzymać twe dłonie i choć raz całusa skraść. Odległość w tym nie pomaga, lecz czym dziś są kilometry? Na,, stopie”” ręką pomacham, wezmę w drogę ze dwa swetry. Aby wreszcie mieć na żywo, to co śniłem do tej pory. Serce pęka jak ogniwo, do miłości jestem skory. Warto było tyle czekać by uczucie w nas dojrzało. Już z miłością nie chcę zwlekać, marzy mi się twoje ciało. Tylko od ciebie zależy czy sen w jawę się przemieni. Jak zerwany kwiatek świeży więdnę, z braku korzeni.

Niemoc

Świat jest taki ogromny a ja w nim jak ziarnko piasku. Słaby i bezbronny jak dzikie zwierzę w potrzasku. Swym wzrokiem nie ogarnę tego, co kryje ziemia. Moje istnienie zbyt marne, bym mógł coś w ogóle oceniać. Przez chwilę mojego życia nawet śladu nie czynię. Może gdybym był prorokiem lecz Boga z to nie winię. Powstałem z ziemskiego pyłu i tak też będzie na końcu. Kupka mego popiołu wygrzewać się będzie w słońcu. Aż wsiąknie, użyźni glebę, chociaż na tyle się przydam. Nie będę zadzierał z Niebem, nijak ze Stwórcą nie wygram. Wolę w cichości, miernocie zachwalać imię jego. Niż w dumie i głupocie mniemać się za coś wielkiego.

Zazdrość

Miłość i zazdrość, zgrany duet, jedna bez drugiej sobie nie radzi. Zazdrość ma jednak większy tupet bo swe trzy grosze zawsze wsadzi. Miłość się rodzi, pięknie rozkwita ale zazdrości coś nie pasuje. Wszystkich znajomych się wypyta, czy czasem na boku nie knuje. Uczucie sięga już zenitu, lecz mimo szczęścia błysła lampka. Więc zazdrość chce oszczędzić wstydu, zaczyna śledzić więc z nienacka. Gdy wierność w pełni, wtedy spokój, lecz biada mu gdy są dowody. Zazdrość rozwali związek w popiół i zasieje ziarno niezgody. Przygasła miłość ale za to triumfuje zazdrość- jej koleżanka. Tu nie pomoże bukiet kwiatów, jej zdaniem klamka już zapadła. Gdy chcesz szczęśliwa być w miłości, wywal więc zazdrość na zbity pysk. Nie potrzebujesz jej znajomości, dbaj o swój związek- to czysty zysk.

Płytka ufność

Kiedy na ciebie patrzę, powstrzymać się nie mogę. Czy coś dla ciebie znaczę? przeżywam wewnętrzną trwogę. Niby jest wszystko dobrze, konflikty gaszę w zarodku. Lecz czy innym się oprzesz? skąd wiem co czujesz w środku. Jesteś zbyt okazała, bym mógł tak spać spokojnie. A gdybyś się zawahała jak snajper na wojnie? Wierzyć tobie, to jedno a być pewnym to drugie. Już policzki mi bledną, z czoła pot płynie strugiem. Dawno tak się nie bałem, w końcu walczę o szczęście. W życiu rzadko je miałem, sam też bywałem częściej. Muszę spokój zachować, więcej ufać niż zwykle. Nie ma co panikować, wątpliwości są przykre. Czas pokaże czy racja była po mojej stronie. Miłość, to nie dynastia co wciąż trwa na swym tronie.

Narcyz

Zapatrzony w siebie już od wielu lat. O innych nic nie wie, ważny jego świat. Wiecznie przy swym lustrze, odbicie ogląda. A pająki pieszo chodzą już po kątach. Jak zaczarowany wielbi swoje Ego. Głównie z tego znany, najpiękniejsze jego! Do życia mu raczej nikt nie jest potrzebny. Nie będzie inaczej, tutaj trud daremny. Zamiast wielbić innych, zakochał się w sobie. Świat jest bardzo dziwny, czyżby tkwił w chorobie Jak można tak popaść w samouwielbienie. Na szczyt pychy zajść, nie mówiąc o cenie. Anielska uroda czasu nie przechytrzy. Przed lustrem dni szkoda, niech choć mózg przewietrzy.

Student

Przyszedł młodzieniec zarobić na czesne, bodaj to jego pierwsza praca. Odczuł na skórze skutki bolesne i doznał moralnego kaca. Kierownik wziął go pod swe skrzydła, pokazał jemu co i jak. A młodzieńcowi minka zżedła i zaklął w duchu; niech to szlag! Nie ma sponsora biedaczyna, więc w pocie czoła zbiera złotówki. Na szczęście jesień się zaczyna, więc już niedługo zdziera zelówki. Tutaj koledzy, robotnicy tłumaczą; po co tobie studia? Z dyplomem skończysz na ulicy, zostań tu z nami, nie graj w durnia. Młodemu marzy się kariera, że niby będzie uczył dzieci. Lecz demografia sięga już zera i na,, Kuroniu”” belfer siedzi. Jak nie masz pleców to magister może jedynie na zmywaku. Na dobre rozstań się z tornistrem, przejrzyj na oczy mój biedaku! Wiem że ambicje wezmą górę, zrobisz co zechcesz, lecz pamiętaj! Tanio nie sprzedaj swoją skórę, życiowych wyzwań się nie lękaj.

Wybory

Znów zamęt i wielka gonitwa, co krok plakaty ponawieszane. Do władzy brnie znana nam sitwa, za każdym razem z innym planem. Na siłę ludzi przekonują, że właśnie oni są coś warci. A potem się kompromitują, kłamiąc nam w oczy już na starcie. Zamiast się zająć uczciwą pracą, brną w bagno władzy aż po uszy. Na naszej krzywdzie się bogacą, tyłek ze stołka nikt nie ruszy. Liczą, że takie Eldorado będzie im kwitło całe życie. Ciężko im rozstać się z posadą, gdy pewne miejsce przy korycie. A potem wieczne panoszenie, no i afera jedna za drugą. Ważne, by napchać swe kieszenie i zostać na kadencję drugą. Kraj nasz w ogóle ich nie obchodzi, bo w razie czego wyemigrują. Szkoda, że na start ludzie młodzi żadnych perspektyw tutaj nie czują.

Kierownik Oko

Miałem już kilku w swoim życiu, ten wszystkich jednak bije na głowę. Chodzi, marudzi choć nie po spożyciu i specyficzną posiada mowę. Wszędzie kamery nad głowami, więc śmiało mógłby siedzieć w biurze. Lecz nie usiedzi, łazi za nami, ma taki defekt w swej naturze. Gdy pijesz kawę na stojąco, to nawet to ci pożałuje. Masz przecież robić na bieżąco, inaczej wzrokiem cię spałuje! Podkręca normę każdego dnia, masz dniówkę, lecz robisz w akordzie. Jest upierdliwy jak w futrze pchła, że z nerwów nie dał mu nikt po mordzie? Po mnie to spływa jak po kaczce, są jednak tacy co się stresują. Biegają jak w największej sra Czasami nawet mu współczuję że taką rolę musi grać. Nikt przecież go nie toleruje a spektakl dalej musi trwać. Pieniądze za to minimalne, lecz wymagania nie z tej ziemi. Ciągła rotacja, to normalne, czy coś na lepsze się tu zmieni?

Wypłata

Tęskno mi bardzo za tą panią, widzę ją tylko raz w miesiącu. Jej marność me uczucia ranią, czy będzie większa kiedyś w końcu? Jestem jej wierny jak rzadko komu, tęsknię i płaczę na jej widok. Przeliczam zawsze po kryjomu, na kartce piszę na co ją wydam. Jest tajemnicza jak kobieta, do końca nie wiesz, z premią czy bez? W danym miesiącu pójdzie coś nie tak i hektolitry wylewasz łez. Chciałbym kredycik adoptować, lecz nie wiem czy się ona zgodzi. Jak związek ten podreperować? Wszak nie jesteśmy już tacy młodzi. Czy wytrwam z nią do sześćdziesiątki a potem sielska emerytura. Wygrzewać będę w słońcu swe członki i sączył drinka w wysokich górach? Taki scenariusz mi nie grozi, to co odłożę starczy na chleb. Może do tego serek kozi, ewentualnie strzelę se w łeb!

Mecz

Na,,Narodowym” dziś wieczorem nasi zagrają ważny mecz. Wszyscy kibice przed telewizorem spożywać będą chmielową ciecz. Trener Nawałka ma dylemat, czy jego orły dadzą radę. Tu nie wystarczy zwykły schemat, jak przejść Irlandzką barykadę? Chłopcy kontuzji się nabawili, dobrze że chociaż,,lewy” gra. Inaczej byśmy od pierwszej chwili w obronie stali, bo tak trza. Niemcom Irlandia dokopała, więc lekceważyć ich nie można. Determinacja by się przydała, drużyna nasza ma być groźna! Sam Lewandowski nic nie zdziała gdy mu nikt piłki nie dośrodkuje. Nie sztuka walnąć,,świecę” na pałę, bo takie akcje się marnuje. Obrona trochę nam kuleje, po akcji pomoc musi wracać. Biegać, gdy nawet nic się nie dzieje, z byle powodu się nie przewracać! Gdy zdobędziemy wreszcie gola, nie można osiąść nam na laurach. Irlandii nie oddawać pola i dalej cisnąć, taka rola. Grać od początku aż do końca, po meczu sobie odpoczniecie. Z wami kibiców wrzawa gorąca, wierzę że nas nie zawiedziecie!

Pielgrzymka

Chętnie odwiedził bym te kraje, w których to miejsca kultu są. Czy by pomogły, tak mi się zdaje, ubogaciły by duszę mą. Być w miejscach, których coś się działo, może samemu doznać olśnienia. Zaczerpnąć wody aby ciało wreszcie doznało ukojenia. Nie liczę zaraz na cud jakowy, tego nieliczni raczej doznają. Chociaż się ciśnie myśl do głowy że te zjawiska czasem bywają. Można usilnie wznosić modły, w miejscu publicznym wołać Boga. Czy takie szopki by pomogły? Skromność i cichość- właściwa droga. Trzeba głęboko wierzyć w coś a z czasem może to się ziści. Głodnemu psu się marzy kość a małej pszczółce pąki wiśni. Człowiek ma większe wymagania, Bóg jednak wie co nam potrzeba. Nie da ci milion do wygrania gdy obok ciebie ktoś nie ma chleba. Kiedyś pątnicy miesiącami zmierzali wciąż do,, Świętej Ziemi”. Z wszelakimi to intencjami i wiarą co się rzadko ceni.

Sześciolatek

Biedne te dzieci, którym przedszkole już zamienili na szkolne ławki. Muszą wypełniać sejmową wolę, porzucić w kąt swoje zabawki. Naukę rok wcześniej zaczynać, to pogwałcenie ewolucji. Na szybko uczy się but zapinać, maluch o jeszcze słabej konstrukcji. Rano pobudka i do szkoły, tornister wrzyna mu się w plecy. Dźwiga maluszek swe toboły, jeszcze nie było takiej hecy. Jak ma usiedzieć grzecznie w klasie, kiedy mu w głowie jeszcze zabawa. Lecz tam na górze mówią że da się, nie cofną tego zamknięta sprawa. Stres przeżywają dzieci i panie, niektóre sobie z tym nie radzą. Nie można przecież spuścić lanie, zaraz takową do,,mamra” wsadzą! Krótkie dzieciństwo mają dzieci, już od małego; żłobek, przedszkole. Tak im ta młodość szybko zleci, puknął by się ktoś po tym czole!

Modelka

Młode dziewczyny z pewną urodą marzą o zawodzie modelki. Już się doczekać wybiegu nie mogą i z tym związanych atrakcji wszelkich. Chude, wysokie o długich nogach, z płaskim dekoltem i bladym licem. Pragną iść po kariery schodach, łykać blask fleszy z wielkim zachwytem. Mamusia w córkę zapatrzona, biega z agencji do agencji. Dziewczyna z diet już wykończona, no i olbrzymiej konkurencji. Ładnie się ubrać, przejść na szpilkach, załapać kontrakt i po sprawie. Potem brylować w miesięcznikach i mieć swój wreszcie sen na jawie! A potem Paryż, Londyn, Mediolan, markowe ciuchy i dodatki. Na oczy swe nie ujrzysz czekolad, lecz co najwyżej zdrowe sałatki. Modelka szybko kończy karierę, po kilku latach są następczynie. Sławnych modelek jest niewiele, po innych z czasem słuch zaginie.

Weekend

Magiczne słowo wypowiada każdy z nas zawsze koło piątku. Na twarzach widać radość nie lada, luz od samego już początku. Można się wreszcie odstresować, nie stawać rano skoro świt. Jakiś wypadzik zaplanować, powiększyć w banku swój limit. Nie martwić się tymi sprawami, które nam jeszcze gdzieś zostały. Na te pierdoły przyznacie sami, będziemy mieli tydzień cały. Zaszyć się w dziczy, gdzieś za miastem lub też do rana szaleć w klubie. Nie brać do serca przykrych następstw, przez te dwa dni mieć ciągle w czubie. A kac wiadomo, ludzka rzecz, kto by się teraz nim przejmował. Smutki odgonić wreszcie precz, na starość będę pokutował! Wszystko co piękne, szybko mija, znów poniedziałek na liczniku. Tydzień się ciągnie jak w piachu żmija, lecz weekend minął nam po byku! Współczuję tym, którzy w sobotę do pracy idą, bo tak chcą. Marnują życie przez głupotę a pracoholizm to jest zło!

Miłosne uniesienie

Zwykle niewinnie się zaczyna, kontakt wzrokowy i nic więcej. Przesadnie rozmarzona mina, z wrażenia aż pocą się ręce. Potem niekończące rozmowy no i wzajemne poznawanie. Noc nie przespana do połowy a przez to nagminne ziewanie. Dalszy krok, ciał dwóch obcowanie, wspólne pieszczoty i pocałunki. W łóżku spożywane śniadanie, dla animuszu mocniejsze trunki. Spacer we dwoje alejkami, już nierozłączni jak papużki. Czas razem mieszkać, przyznacie sami, tutaj nie trzeba żadnej wróżki. Teraz już rano i wieczorem masz swoje szczęście w zasięgu ręki. Z wielkim szukałaś je uporem, dlatego losie stokrotne dzięki! Czy szczęście przetrwa próbę czasu? Tak, jeśli razem się postaracie. Idealnie nie będzie od razu, lecz na to całe życie macie.

Szafa

Z ilości ubrań się nie domyka a właścicielka jej wciąż wytyka. Niby jest łachów cała masa, co z tego kiedy wszystko stare. Sznur butów, wszystkie na obcasach, w dodatku każde innych marek Bluzki, bluzeczki i spódnice, całe garsonki i kostiumy. Płaszcze, torebki jeszcze widzę i we flakonach drogie perfumy. Lecz naszej pani nie wypada drugi raz ubrać się w to samo. Sąsiadka zaraz ją obgada że w jednym chodzi całe lato. Może dogada się z koleżanką i z nią wymieni kilka rzeczy. Już będzie niby nowe wdzianko- jak kto zobaczy to nie uwierzy Facet ma dobrze, w jednych gaciach może tak chodzić latami Dla niego to jest żaden obciach, do puki nie świeci dzwonkami! Dlatego kobietom współczuję, drugi raz czegoś nie włożą. Tyle się ubrań potem marnuje, przez jakąś modę, na miłość bożą.

Fortuna

Fortuna kołem się toczy, raz jest a raz jej nie ma. Biednemu wiatr zawsze w oczy i wieczny z pieniędzmi dylemat. By ją przy sobie zatrzymać, trzeba wciąż czynić starania. Wspólnika swego wydymać, według własnego uznania. Pierwszy milion gdzieś zwędzić a potem już tylko pomnażać. Zwyczajnie zachachmęcić, tak się w biznesie zdarza. Apetyt wiadomo rośnie zawsze w miarę jedzenia. Dlatego nie patrz zazdrośnie na bliźnich przewinienia. Też możesz być pazernym, na koncie liczyć zera. Diabła dalekim krewnym z rodu Lucyfera. Uczciwa praca jest dobra, gdy chcesz mieć czyste sumienie. Dlatego cały ten obraz zostawiam twojej ocenie. Co zrobisz z całym majątkiem, gdy staniesz przed obliczem Boga Nie jesteś tutaj wyjątkiem, na pewno ogarnie cię trwoga.

Polak

Rzym już dawno był potęgą gdy nasz rodak w lesie siedział. Tarł krzesiwo lewą ręką, o Chrystusie nic nie wiedział. Z czasem księstwa złączył Mieszko, wziął od Czecha chrzest i wiarę. No i się ożenił z Czeszką, lecz sam chciał a nie za karę. Wzięto się za budownictwo, najpierw drewno, po niej cegła. Co jakiś czas najeżdżano kraj nasz i ojczyzna legła. Najpierw Krzyżak potem Szwed i Tatara też nie brakło. Rycerz nasz ma twardy grzbiet, więc kończył wszystko masakrą. Jednak gdy się dobrze wiedzie, szlachta rzadko się jednoczy. Trzeci rozbiór; Polska w biedzie, naród wypłakuje oczy! Znów co jakiś czas powstanie, lecz zaborców trzech niestety. Chłopy idą na zesłanie, ponad sto lat takiej biedy. Pierwsza wojna w końcu dała upragnioną nam ojczyznę. I dwadzieścia lat spokoju by podleczyć kraju blizny. Niemcy mieli inne plany, napadli nas po raz wtóry. Z waleczności Polak znany, zawsze trzyma nos do góry. Skończył Niemiec, zaczął Rusek znów się nami opiekować. Chociaż wojna się skończyła, nie chcieli się eksmitować. Znów pół wieku komunizmu, chociaż kraj dał odbudować. Runął w końcu mur berliński, ludzie zaczęli świętować. Dziś jesteśmy wolnym krajem, szlachty nie ma lecz zaś kłótnie. Długo się wolnością najem? Trzeba nam wodza — absolutnie!

Przeszłość

Nie da się pewnych rzeczy, zwyczajnie zamieść pod dywan. Taki nasz los człowieczy, wszystko w pamięci skrywa. Człowiek to nie jest konto, nie da się go wyzerować. Gdy nie ma błędom końca, trzeba po ludzku traktować. Niepokój, nerwy i żal połapią się za ręce. A winny temu jest szmal i gorycz zamknięta w butelce. Jak zacząć coś od nowa, gdy przeszłość na karku siedzi. Ciężko jest z nią wojować, brak tylu odpowiedzi. Zagmatwane to życie a szczęścia tak niewiele. Marzysz o czymś skrycie? Podążasz za jakimś celem? Ból głowy w końcu minie, nastanie refleksji chwila. Nie drap się po łysinie, działaj, czas szybko mija! Łap z życia każdy okruch, może coś z tego ułożysz. Zawierz nie złu lecz dobru a przyszłość lepszą stworzysz.

Czosnek

Zawsze go omijałem raczej szerokim łukiem. Respekt przed nim miałem bo smrodził z niezłym skutkiem. W towarzystwie nie bardzo innym odpowiadał. Ci, co go zjedli; kadzą, takie im figle płatał. Gentelman czy też dama zawsze w porze grypy, poczyniali wręcz dramat z byle jakiej chrypy. Do farmaceuty w kolejce stali mimo tłoku. Zamiast zjeść chlebek z czosnkiem i mieli by święty spokój. Tyłka nie rozerwie czosnku mała główeczka. Mieszkanie przewietrzone, ot i cała bajeczka! Natura jest najlepsza na zwykłe przeziębienie. Nie zrobisz z siebie wieprza przez kilka ząbków zjedzenie. Nie sztuka się na co dzień chemią faszerować. Natura teraz w modzie, pora ją wypromować.

Wycieraczka

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 9.45
drukowana A5
za 21.38