E-book
7.35
drukowana A5
14.39
Wspomnienie o M

Bezpłatny fragment - Wspomnienie o M


Objętość:
15 str.
ISBN:
978-83-8126-679-6
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 14.39

Książkę dedykuję polonistce z mojej szkoły, pani Wandzie Redys, dzięki której odważyłam się na opublikowanie tego tekstu. Bardzo Pani dziękuję.





Miałam kiedyś przyjaciela.

Oczywiście każdy z nas jakiegoś ma, ale ja miałam to szczęście, że już w pierwszej klasie liceum znalazłam tego prawdziwego.

Żałuję tylko, że nie byłam w stanie zatrzymać go przy sobie dłużej.

Mark pochodził z Bułgarii, ale bardzo dobrze mówił po angielsku, chociaż z początku jego akcent utrudniał zrozumienie niektórych wypowiadanych przez niego słów. Przeprowadził się do Kanady z ojcem, który dostał awans i musiał się przenieść do Vancouver, chociaż tydzień wcześniej Mark zmieniał szkołę w Sliwen (o ile dobrze pamiętam, w poprzedniej szkole był prześladowany).

Nie od razu zaczęłam się z nim przyjaźnić. Z początku przerażał mnie swoim wiecznie obojętnym spojrzeniem ciemnobrązowych oczu, patrzących spod ciemnych brwi z delikatnym łukiem oraz obojętnym wyrazem twarzy.

Ale najwidoczniej tylko na mnie tak działał, bo większość dziewcząt z mojej klasy zaczęła do niego cicho wzdychać.

I w sumie nic dziwnego, bo Mark był naprawdę przystojny. Ponad to świetnie wyglądał w szkolnym mundurku- granatowych spodniach, białej koszuli i niebiesko- żółtym krawacie z herbem szkoły.

Najlepiej wyglądał na wf’ie, gdy chłopcy grali w piłkę nożną, koszykówkę, albo w siatkówkę. Zwracał na siebie największą uwagę dziewcząt, gdy biegał za piłką i sprawnie przejmował ją od przeciwników, by zdobyć kolejne punkty dla swojej drużyny. Przypominał aktora z filmu dla nastolatek, gdy przeczesywał palcami swoje niemal czarne, zawsze schludnie ułożone włosy, i przesuwał językiem po suchych wargach. Dziewczyny piszczały, gdy w upalne dni zdejmował na boisku koszulkę- pozostali chłopacy też to robili, jednak to tors Marka przyciągał największą uwagę.

Ale Mark nie zwracał na to uwagi.

Myślałam, że może któraś dziewczyna ze starszej klasy wpadła mu w oko i dla niej się starał, ale potem zauważyłam, że nie patrzył na nikogo w „ten” sposób. Można powiedzieć, że miał wszystko „w poważaniu”.

Szybko nadrobił zaległości (przeniósł się w połowie semestru) i jeszcze wszystkich nas przegonił z materiałem. Na pracach pisemnych zawsze oddawał kartkę pierwszy i miał maksymalną liczbę punktów. Zaczynałam zazdrościć mu tego, że jest Bułgarczykiem, bo na początku pomyślałam, że wysoki intelekt jest ich narodową cechą. Potem okazało się, że Mark jest po prostu geniuszem.

Na wf’ie biegał najszybciej, skakał najwyżej i najdalej, zdobywał najwięcej punktów w grach drużynowych. Był po prostu najlepszy. Później dowiedziałam się, że od dziecka uczył się kickboxinga od wujka i bardzo często grał w różne gry z kuzynami, którzy porozjeżdżali się po świecie. Mark grał potem tylko z wujkiem, a często nawet sam, jak opowiadał. Lubił to.

Zawsze nosił na nadgarstkach frotki. Na wf’ie, lekcjach, popołudniami… Wydaje mi się, że zdejmował je tylko wtedy, gdy szedł pod prysznic. Gdy o nie pytałam, wzruszał ramionami. Raz powiedział, że ma coś z nadgarstkami… Nie pamiętam dokładnie, jak to tłumaczył.


Wracaliśmy do domu tym samym autobusem.

Wysiadaliśmy na tym samym przystanku, kawałek drogi szliśmy jeszcze razem i dopiero na skrzyżowaniu Mark szedł w prawo, ja szłam w lewo (nie sądziłam wtedy, że mieszkał tak blisko).

Na początku nie odzywaliśmy się do siebie nawet słowem, ale z czasem zaczęło padać „Cześć”, albo „Do jutra”. Może to niewiele, ale mi zrobiło się miło, kiedy pomyślałam, że byłam jedną z pierwszych osób (jeśli nie pierwszą), do której Mark mógł otworzyć usta.

Nasza prawdziwa przyjaźń zaczęła się pewnego listopadowego popołudnia, kiedy wracaliśmy ze szkoły. W autobusie nie było wolnych miejsc siedzących i musiałam stać pomiędzy jakimś przedsiębiorcą w średnim wieku, a ubranym na czarno nastolatkiem z ciemnym makijażem i dużymi słuchawkami na uszach. Słyszałam ostre brzmienie gitary elektrycznej i przysłowiowe „darcie ryja” wokalisty i pomyślałam wtedy, jak mogły go nie boleć uszy.

Wtedy poczułam dłoń na udzie.


Autobus trząsł lekko, przez co niektórzy stojący pasażerowie tracili równowagę lub potykali się o własne nogi. Charlie stała pomiędzy przedsiębiorcą w średnim wieku, trzymającym neseser pod pachą, a młodszym od niej chłopakiem (przynajmniej wyglądał tak, sądząc po wzroście i twarzy), ubranego na czarno z mocnym, czarnym makijażem, na uszach którego osadzone były duże, czarne słuchawki z czaszkami. Słysząc głośne brzmienie gitary elektrycznej i wrzaski wokalisty, przez myśl Charlie przeszło pytanie, jak mogły tego chłopaka nie boleć uszy. Złapała poręcz inaczej, by ramieniem chociaż trochę zasłonić ucho i odciąć się od zbyt ciężkich dla niej dźwięków i w tej samej chwili poczuła czyjąś dużą, szorstką dłoń na swoim udzie.

Charlie zadrżała na całym ciele, spinając na raz wszystkie mięśnie. Od razu poczuła, jak robi jej się gorąco, gdy dłoń zaczęła powoli jeździć w górę i w dół po jej nodze, zahaczając przegubem o jej granatową spódniczkę. Przy uchu poczuła ciepły oddech, a na jej plecy naparł delikatnie okrągły brzuch.

— Śliczna jesteś, dziecinko.

Charlie skuliła się odrobinę, próbując zdjąć męską dłoń ze swojej nogi, jednak mężczyzna był za silny i jeszcze zaczął zaciskać swoje palce tuż pod pośladkiem dziewczyny.

— P-proszę przestań… — jęknęła jasnowłosa licealistka, oddychając szybciej ze strachu.- Za-zacznę krzyczeć.

— Możesz krzyczeć, ile tylko chcesz, słoneczko. I tak nikt ci nie pomoże, więc lepiej stój spokojnie i pozwól wujaszkowi się tobą zaopiekować. Zobaczysz, będzie ci przyjemnie.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 14.39