Przedmowa
Jest wrześniowe popołudnie. Dosyć upalny dzień, wróciłam z pracy i zabrałam się za przygotowanie tomiku Wandy. Dla mnie powinna być Panią Wandą, jednak mimo blisko czterdziestoletniej różnicy wieku, czuję z nią niesamowicie duchową bliskość, więc myślę, że czytając to nie obrazi się za nazywanie jej po imieniu. Poznałyśmy się w ludzkiej rzeczywistości. Ja potrzebowałam czegoś, co Wanda mogła mi dać i tak zobowiązałyśmy się umową na kilka lat. Powinnyśmy pozostać na neutralnych, zawodowych stosunkach. Jednak w Wandzie jest coś takiego, co zmusza do rozmowy i chęci wypicia wspólnej kawy. Jakaś historia, tajemnica, to zawsze odbija się w oczach. Pewnego dnia Wanda złapała mnie za rękę, a może i za serce i powiedziała, że kiedyś też była taka jak ja, pełna wigoru, zapału, marzeń i mam tego nie zmarnować. To był akurat dzień dla mnie bardzo przełomowy. Pewnie znacie takie dni, że jedno słowo lub gest jest w stanie odmienić Twoje życie. Pociągnęłam ją trochę za język i tak ukazała się moim oczom nie starsza Pani, która pracuje, bawi wnuki i mieszka w Bochni, a młoda kobieta, która ma pasje, niespełnione marzenia, ciekawe spostrzeżenia i bije z niej niesamowita mądrość. I tak narodził się pomysł wydania tego tomiku.
Wanda jest dla mnie inspiracją, ale i przestrogą aby wykorzystywać swoje szanse i chwile aż do końca. Nie ma przypadków i nasze drogi połączyły się, żeby wzajemnie siebie doświadczyć. Sam tytuł „Przemijanie” mógłby wydawać się zbyt smutny i melancholijny, jednak niesie w sobie nadzieję na odpowiednie refleksje. Jest takim przystankiem, na którym może odpocząć zabiegany, współczesny człowiek. Życie bowiem bywa przewrotne. Wanda swym tomikiem chce podsumować swoje życie i niejako pisze tym list do siebie, tej z młodości. Za pewne rzeczy obwinia los, za inne jest przepełniona wdzięcznością. Ja zaś ostatnio napisałam list do siebie samej starej, mam nadzieję, że jak go przeczytam za kilkadziesiąt lat poczuję tylko ulgę spełnionego życia.
Praktycznie prawie żaden wiersz Wandy nie ma tytułu, oprócz tego dla wnuczki. Myślę, że te wiersze nie potrzebują mieścić się w ciasnej ramie nazwy. Są niby proste w swojej wymowie, traktują o przeszłości, życiu codziennym i sprawach każdemu z nas znanych z własnej rzeczywistości. A jednak są nieoczywiste, czuć w nich ponadczasowość i emocje autorki. Nie chcę przedłużać, ale zafascynował mnie w szczególny sposób utwór o tej treści:
Nie patrz już w przeszłość, nie warto, nie wróci
Może tylko zniszczyć to, co teraz jest w nas
Jak coś planować gdy patrzysz wstecz
Gdy ciągnie w tył dawnych wspomnień czar
Trzeba w pamiętniku kartkę przewrócić
Pisać na nowo, by mieć do czego później powrócić.
Otóż sama piszę od roku dziennik. I miałam podobnie jak Wanda dość trudne życie. I tak ciężko było mi zapomnieć o przeszłości i ona tak się za mną ciągnęła jak cień. Nie pozwalała o sobie zapomnieć. I właśnie rok temu postanowiłam przed nią nie uciekać, otworzyłam jej drzwi do domu, zrobiłam herbatę i pozwoliłam wygadać się jej do końca. To był rok przemian i oczyszczenia. I kiedy dzisiaj przeczytałam powyższy wiersz, to podziękowałam i pożegnałam definitywnie przeszłość. Jestem tu i teraz.
Kochana Wando, ta przedmowa jest takim małym prezentem ode mnie. Wiem, że się jej nie spodziewałaś i chciałam Ci życzyć spełnienia jeszcze wielu swoich marzeń, pogodnego przemijania. A Wam drodzy czytelnicy dobrej lektury i aby słowo pisane przemówiło do Was w pełnej swej mocy!
Karolina Strzelczyk
Pamiętam dzień, w którym ujrzałeś świat. Pierwsze uśmiechy
i pierwsze słowa
Pamiętam mały, niezdarny kwiat, któryś dla mnie namalował
Pierwsze spacery, samotne marsze
Będę Cię synku kochała zawsze.
Uśmiechnij się synku, ty mnie rozumiesz
I kochasz, choć mówić nie umiesz
Obejmij łapkami ciepłymi od snu
Zapomnę o swych kłopotach stu
Duży urośniesz i pójdziesz w świat
Zostanę sama, jak ścięty kwiat
Będę wspominać jak kiedyś było
Ciasno i gwarno a jednak miło
Zagadki dla Marcinka
Cały tydzień rozmawiają
Plotkują, obmawiają
W parku brudzą ławki
Zgadnij synku — to są kawki.
Długie uszka, krótki ogonek
Zjadł kapusty cały zagonek
Chrupie teraz dziki pączek
Kto to synku — to zajączek.
W dzień nie widzi, tylko śpi
W nocy goni wielkie ćmy
Właśnie wraca z Pogwizdowa
Kto to taki - to jest sowa.
Gotuje grysik, pierze pieluszki
Bawi się także z swoim maluszkiem
I bardzo kocha swego synusia
Pamiętaj zawsze — to mamusia.
Równy krok, mocny krok- wojsko maszeruje
Karabiny błyszczą w słońcu- chłopak mnie całuje
Tak to zwykle bywa, kiedy się przebywa
Z dala od swego mieszkania- mam czas do kochania