Coś śmiesznego jest w człowieku
„Kobieta łatwiej przyzna, że nie ma racji, gdy ją ma. Sara Leon napisała, że miłość to jest takie coś, czego nie ma. Dlaczego siedzisz długo w nocy przy tej świecy? — spytał żonę mąż, budząc się w noc wigilijną. Widzisz, w świecy odkryłam to, czego brakuje naszej miłości: czuwania, by nie zgasła; ogrzewania rąk i serc przy jednym płomieniu; długiego patrzenia sobie w oczy rozjaśnione tym płomykiem i modlitwy do źródła miłości.
Ja tam wolę elektryczność, bo jest jaśniejsza i wygodniejsza — burknął mąż.
Ale martwa — szepnęła żona.
Po chwili namysłu w znajomy jej sposób dodał — wiesz, że najpiękniejsza jesteś wtedy, gdy tak kochasz, że zapominasz o tym, by się podobać… Udało się — pomyślała szczęśliwa kobieta.”
Fragment autorstwa Tadeusza Rycińskiego.
Dar płciowości został nam dany po to, żeby wyprowadzać nas z naszej samotności. Kobieta nie jest, ani lepsza ani gorsza od mężczyzny — te dwie płcie są po prostu inne. To tak, jakby szczęście mnożyć razy dwa.
Każda kobieta posiadająca odrobinę wrażliwości potrafi czytać z oczu ukochanego mężczyzny. Kiedy zaczynają pojawiać się problemy to właśnie ona w delikatny sposób powinna wykazać inicjatywę, aby łagodzić konflikty, a przy okazji nauczyć tego także i jego. To zazwyczaj oni bowiem ukrywają się pod pancerzem jak skorupiaki, które wchodząc w skład planktonu stają się pokarmem dla rybek. Sekret tkwi w przemienianiu złych emocji, a zacząć należy od radzenia sobie z nimi.
Liczą się drobne gesty, wydawałoby się zwykłe, szybko zapominane chwile życzliwego komplementu stające się balsamem dla duszy i pozostawiające ślad w sercu. Najważniejsze jest poczucie, że jest się kochanym. Nawet, jeśli przejawy tej miłości bywają czasem absurdalne. Sara Leon napisała, że „miłość to jest takie coś, czego nie ma. I że jest wtedy, kiedy nie zaśniesz, zanim jej nie dotkniesz. Miłość to jest słuchanie pod drzwiami, czy to od jej butów tak skrzypią schody. Wtedy, kiedy stoicie pod drzewem, a ty marzysz, żeby się przewróciło, bo będziesz mógł ją osłonić”.
Istnieje coś takiego, jak oczyszczanie dusz. Kiedy po ciężkim dniu on nie wytrzymuje i chce wyrzucić z siebie złe emocje nagromadzone w ciągu dnia, Ty powinnaś być oparciem i odwrotnie, kiedy to Tobie ktoś podstawi nogę, potem klepnie w plecy i spyta jak leci, wspierajcie się i łagodźcie sytuację, a nie ją podburzajcie.
Metodą najczęściej praktykowaną przez mnichów była tak zwana metoda antyrretyczna. Dotyczyła reagowania na negatywne autosugestie i polegała na tym, że za każdym razem, kiedy przyjdzie komuś na myśl jakieś negatywne zdanie, należy przeciwstawiać mu zaraz jakieś zdanie pozytywne. Należy sobie ułatwiać życie, bo samo w sobie jest już wystarczająco skomplikowane. Problemy zaczynają się, gdy ludzie rozmawiają ze sobą, ale już dawno przestali się słuchać.
Prawdziwym pięknem jest to, co czyni człowieka lepszym. Ktoś powiedział, że „są ludzie, którzy potrafią posługiwać się uśmiechem i blaskiem oczu jak językiem najbieglejszym w słowa”. A ich wdzięk jest promieniowaniem wewnętrznej harmonii. Aby jednak osiągnąć taki rezultat trzeba ciągle się doskonalić. Bo z miłością jest jak z Bogiem, można jej doświadczać na wiele sposobów.
Anselm Grün twierdzi, że nasz duch ma taką strukturę, że wszystko przybiera w nas formy językowe. Nie niszczmy go i dbajmy o niego, aby w przypływie złych emocji nie tracił swej wartości. Pada również stwierdzenie o wewnętrznej, cichej radości, którą ma w sobie każdy człowiek. Należy ją pielęgnować i nie pozwalać, aby zewnętrzne okoliczności tak łatwo nam ją odbierały. „Nie muszę tej radości stwarzać. Nie muszę także na zewnątrz jawić się jako ktoś zabawny. Jest to w dużo większym stopniu milcząca radość, która trwa, nawet wówczas, gdy dotyka nas cierpienie” — pisze w jednym ze swoich dzieł.
Kobieta łatwiej przyzna, że nie ma racji, gdy ją ma. Przychodzi taki moment, kiedy trzeba po prostu zwolnić, a wręcz nawet robić to celowo. Smakować każdą chwilę i cieszyć się nią! Żyjmy tak i dążmy do tego, aby miłość była wciąż marzeniem nie urzeczywistnieniem. „Przykro mi, ale taki już jestem. Taki byłem i taki zawsze będę” — oto wygodna wymówka dla tych, którzy nie chcą dorosnąć.
Ideał miłości pełnej i doskonałej powinien przejawiać się w zapominaniu o sobie. Chcę być i czuć się dla drugiej osoby tak ważny i cenny, żeby nie opuszczała mnie świadomość, że muszę na siebie uważać w każdej sytuacji, żeby jej nie skrzywdzić. Każdy zna swoje wady i zalety. Ciągłe doskonalenie siebie — tak powinna wyglądać wizytówka z prawdziwego zdarzenia. Bowiem jesteśmy bohaterami dopóki nie nastanie czas rozstania. Wtedy jest płacz i zgrzytanie zębów, ale często dla takich dezerterów jest już za późno. Dlatego bawmy się w muzealnych kustoszy i starajmy się dbać o piękne emocje pretendujące do miana muzyki. Bowiem miłość powinna być jak muzyka — (Ludwig van Beethoven) rozpalać płomień w sercu mężczyzny i napełniać łzami oczy kobiety. Przypomnijmy:
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość — te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.
[cyt.1 List do Koryntian]
Miłość to niekończąca się rozmowa. Czasopisma literacko-naukowe pozwalają fikać i wywijać koziołki
Tweet
2021-05-01 20:49:22
Słowa kwintesencja osobowości
Język, który jest niesamowitym narzędziem powołuje do istnienia. Obrazy i te lubię najbardziej, formy nieożywione, ale także jest to dzieło, które pomaga człowiekowi okiełznać i poznać samego siebie.
To jak wypowiadamy się, o czym myślimy jakim językiem posługujemy się świadczy o naszej inteligencji. Pozwala również na uzewnętrznianie uczuć i przeżyć. Jeżeli doskwiera człowiekowi problem to najlepszym rozwiązaniem jest werbalizacja myśli.
Taki „potok słów” i mówienie o wszystkim co przeżywamy, zarówno o radości jak i o troskach powoduje, że możemy czuć się bezpieczni. Ludzie nabierają do nas zaufania i stają się tak samo otwarci na nowe przeżycia i doznania duchowe jak my.
„Brak nam często siły ducha więc uskarżamy się na słabość ciała.”
Ja odkryłam swój sposób na nieśmiertelność. „Często pożyteczniej i bezpieczniej dla człowieka jest nie mieć zbyt wiele zadowolenia w tym życiu, zwłaszcza w sprawach ciała. Lecz jeśli nie mamy radości duchowych albo rzadko je odczuwamy, nasza to wina, bo nie staramy się o żal serdeczny i niezupełnie zrywamy z tym co próżne i zewnętrzne.
Tylko ten bez szkody się raduje, kto ma w sobie pewność czystego sumienia”- pisze w książce „Wieczór się zbliża i dzień już się chyli” Kard. Robert Sarah.
Rozmowa i uśmiech to najkrótsza droga do serca drugiego człowieka. Za oba tymi zjawiskami musi podążać jednak SZCZEROŚĆ. Tylko w taki sposób człowiek nabiera pewności siebie. Uczy się dbania o siebie i innych.
Ten bez szkody może rozkazywać, kto nauczył się być posłuszny.
„Niektórzy ludzie posiadają mądrość, która nazywa się wesołością”. Autor przysłowia pozostaje nieznany.
I nigdy przenigdy nie wolno żadnemu człowiekowi na tym globie zapominać o uśmiechu, który jest mową duszy. Niweluje strach przed wypowiadaniem słów, zmniejsza napięcie nerwowe i odpręża psychicznie. Dotlenia umysł, gdy bose stopy przemierzają piaszczysty szlak w lesie pachnący wiosną.
Słuchanie też jest sztuką. Najlepiej jest rozmawiać gestami i mimiką. Jak tańczące na wietrze arlekiny. Sama obecność to już ponadczasowy czar i jednocześnie dar wyzbycia się wszystkiego co nas ogranicza. Zatrzymanie się i czytanie z oczu drugiej osoby. To patrzenie i nasłuchiwanie rytmu bicia jej serca, jak powoli zdejmuje ze swoich ramion balast, a myśli zaczynają odpływać gdzieś w przestwór oceanu.
Takiej duchowej odnowy można doświadczać każdego dnia. Najlepiej podziwiając i ucząc się od przyrody jej cichej radości istnienia i bycia.
Zamiłowanie do przeżywania przygód w życiu trzeba mieć wpojone od dziecka. Inaczej Człowieku nie istniejesz… Taką przygodą może być wspólny spacer, podnoszenie się na duchu lub głębokie przeżywanie trudnych chwil, które stają się lekcją na całe życie. Ale należy też pamiętać, że żyje się do przodu i trzepać nogi z piasku.
Im więcej doświadczasz tym więcej przeżywasz i czujesz. A to wszystko poszerza horyzonty myślowe i pozwala wypływać na głębię.
Język i przekazywanie komunikatów bazuje nie tylko na zdobytej wiedzy, ale także gdy stajemy się uczestnikami dialogu zdobywamy nową wiedzę o świecie i życiu.
Żeby jednak dużo czuć, wcale nie trzeba też dużo mówić. Moc milczenia jest ogromna. Przynosi ukojenie i zawsze podsuwa różne rozwiązania.
Uczniowie i studenci w każdej „szkole świata” przygotowując zadania do wykonania w domu powinni rozpoczynać naukę od milczenia i słuchania muzyki relaksacyjnej przygotowanej specjalnie do tego wyzwania. Wtedy czują się bezpiecznie i pewnie, a ogrom nauki wydaje się mniejszy.
Zestawianie ze sobą słów i wypowiadanie całych zdań we współczesnym świecie staje się coraz większą przyjemnością. Każdy lubi czuć się dowartościowany. A możliwość nieograniczonej komunikacji temu sprzyja.
„Dziennikarz w globalnej wiosce” Krzysztofa Mroziewicza to książka, która doskonale pokazuje jak ludzie próbują przełamywać dotychczasowe kanony myślenia. Otwierać się i przełamywać lęk przed wypowiadaniem słów, który towarzyszy nie tylko przedszkolakom.
Każdy człowiek we współczesnym świecie buszuje w swojej głowie poszukując humanistycznego doświadczania świata. Pisarze i ludzie pióra, którzy osiągali sukcesy zostawiali w swoich książkach takie cząstki nieśmiertelnego ducha. Co zrobić, żeby nie utonąć? I właśnie moc milczenia temu bardzo sprzyja.
Mówić językiem wszechświata parafrazując Paulo Coelho o tym marzy chyba każdy pisarz? A w sumie to przecież nic trudnego jeżeli kocha się ludzi i widzi w nich tylko dobro. Bo każdy człowiek chce być dobry. Dlatego nie pozbawiajmy się złudzeń, że jesteśmy stworzeni po to, by kochać i być kochanymi.
Mój nowy prąd myślenia, który powoli udaje mi się wcielać w życie odnosi się właśnie do upatrywania Boga w emocjach. Taki sposób myślenia daje nieskończenie wiele rozwiązań na odnajdowanie nowych dróg w życiu każdego człowieka.
W każdej chwili naszego życia możemy rozkoszować się Bożym pierwiastkiem. Upatrywać go tam, gdzie dotąd przed nami nikt jeszcze tego nie zrobił. Poszerzać dziedziny wiedzy i pobudzać umysł do intensywniejszego smakowania rzeczywistości i światów odrealnionych.
Ale najważniejsza jest przyjemność z tego co robimy. Tylko człowiek naprawdę wolny potrafi uszczęśliwiać ludzi, którzy są wokół niego.
Duchowy ciężar, którego nie lubię pomaga w walce o lepsze jutro. Każdą chwilę naszego życia możemy ofiarować w jakiejś intencji. Sama myśl już sprawia, że czujemy się lepiej. Najlepszym rozwiązaniem jest dziękowanie za wszystko co nas spotyka w życiu. Wtedy usta same garną się do uśmiechu, a dusza staje się lekka i przezroczysta jak wypalany kielich na królewskim dworze.
Wtedy właśnie doświadczamy uczucia, które nazywa się ogniem miłości. Takie palące i rozgrzane do czerwoności serce niesie pokój i nadzieję, że nigdy nie wolno tracić z oczu tego, co kochamy.
To dziwne i chyba w historii literatury i dziennikarstwa tego jeszcze nie było? Żeby doświadczać miłości mieszkańców społeczeństw.
Fantastycznie jeśli ta chwila zostanie utrwalona. W nauce zdalnej podobało mi się właśnie takie zaglądanie do domów innych ludzi. Każdy miał czysty pokój, który czekał na przyjaciół z pracy, ze szkoły. To było bardzo intymne dla mnie doświadczenie, takie wpuszczanie kogoś do swojej jaskini neandertalczyka. Wtedy czułam się tak, jakby ktoś zapraszał mnie do swojego wnętrza.
Był też czas, że czułam się źle, byłam samotna wśród ludzi i doświadczałam takiej jakby demencji starczej. Czasem jak wymyślę, coś fajnego to potem o tym zapominam i moje życie przestaje się toczyć, a ja zaczynam tańczyć na wietrze z zamkniętymi oczami. Potem budzę się i wiem, że znowu jestem bezpieczna. Czasem ten wiatr jest bardzo silny. Stąd wiem, że trzeba bardzo dbać o płomień, żeby nigdy nie zgasł.
Moja babcia, której powiedzenia zyskały już status nieśmiertelności w wśród społeczeństwa mawiała, że jak w głowie pojawia się „kołowacizna” od nadmiaru wrażeń i różnych bodźców, to wtedy robimy NIC. Tak dokładnie NIC.
Po prostu siadała, wyciągała druty i najpiękniejsze wełenki robiąc mi długi kolorowy szalik, albo inne równie zacne wdzianka.
Miała też sposoby na tzw.: „lajzerów”, ale o tym innym razem.
A na koniec mawiała, że jeszcze sobie POŻYJEMY…
Ludzie nieba
2020-12-15 00:02:43
Wyobrażaliście sobie kiedyś jak będzie wyglądał świat za miliony lat? Na pewno pojawi się tam element nieba i nadprzyrodzonej rzeczywistości. To będzie coś niesamowitego, widzieć przybyszy z innej „galaktyki”, która powraca do dzielenia swojej wspaniałości z mieszkańcami konglomeracyjnych społeczeństw. Taka przyszłość ziści marzenia o świecie bez wojen, ładzie, harmonii. Natura, drzewa i lasy, łąki, ogrody będą zielone i mnóstwo innych barw nada tchnienie nieśmiertelności, zakróluje światło. Wszyscy zapomną o grzechu i będą zaznawać tylko dobra i piękna, magii i uwodzicielskiej, czystej i doskonałej siły tożsamości człowieka. Potęga i niebiańska rozkosz dla dusz i umysłów, serc i oczu zakróluje nad światem. Bóg i emocje sprawią, że nikt nigdy więcej nie będzie czuł się samotny, bo każdy chce być dobry. Zacząć oddychać i wpatrywać się w łaskę zsyłającą wiele dobrodziejstw, rozsądku, hartu ducha, który przezwycięża wszelkie trudności i niepojętej fantazji mamiącej swym czarem każdego naturszczyka wchodzącego do bram nieba. Początki bywają trudne, w środku też łatwo nie jest, ale najważniejsze to nieustannie się podnosić i siłą woli przechodzić kolejne stadia wtajemniczenia. Takiego życia będzie mógł zakosztować każdy kto logicznie pojmuje naturę rzeczy, ludzi i wszechświata. Ludzie nieba to istoty niewyobrażalnie piękne, delikatne i kruche o niebiańskiej aurze mądrości nie z tego świata. Potrafią godzinami zgłębiać książki i poznawać wyimaginowane światy. Aby te marzenia mogły ziścić się musi zaistnieć wśród ludzi pokój, święty pokój. I ja wiem, że to jest możliwe. Bez bólu, krzywd i zranień, nawet najdrobniejszych. W takim świecie będzie chciał przebywać każdy egzystencjalista wywołany do odpowiedzi. Nie będzie strachu, ani lęku, trwogi rzucanej pod nogi i gnuśności, ociężałości powołanej do zaistnienia w materii. Zapach najintensywniejszych kwiatowych woni będzie roznosił się i świadczył o potędze ludzkości spełniającej swoje powołanie. Do rozwijania siły ducha, uczenia się na znakach, dopatrywania i odnajdywania Prawdy. Tego, co w każdym życiu jest najważniejsze. Poznawanie nieposkromnionego rozumu i wiedzy o współistniejących bytach wydawać może się śmieszne, ale każda najdrobniejsza emocja, w której tkwi mądrość czegoś uczy. Skupianie się na niezwykle małych elementach, w prozodii życia to doświadczenie zdobywane na przyszłość. Spojrzenie, gest, mimika, każde słowo wywołuje i powoduje lawinę łez. W takim świecie nie sposób oprzeć się pragnieniu, aby ciągle się doskonalić i zachłannie zbierać te krople płynące, spływające na nas jak manna z nieba. Spacer po takich ogrodach niebiańskiej rozkoszy i triumfu nadświadomości stanie się sensem życia, żeby kształtowanie dotychczasowego istnienia było zgodne z porządkiem i ładem najdoskonalszego serca popadającego w ekstazy, unoszącego nad ziemią ciała i dusze.
Gombrowiczowski ślub i teatr telewizji
2020-04-09 16:52:06