E-book
14.7
drukowana A5
28.18
Wróciłam już

Bezpłatny fragment - Wróciłam już

Objętość:
81 str.
ISBN:
978-83-8245-878-7
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 28.18

**Do Czytelnika

Wybacz mi Czytelniku śmiałość,

że czas Twój zabieram bezcenny.

Bo czy to wiersz?

Czy tylko myśli zanurzone w chaosie,

które tak niecierpliwe,

że same szukają słów?

Wiersz?

Czy mrzonki, że piękno można ogarnąć

i powstrzymać na chwilę?

Marzenia mgliste, proste i tak nierzeczywiste,

że ramy poezji rozpadną się pod ich ciężarem?

Wybacz, wszak jeśli jesteś prawdą-

przed Twoją myślą głowę chylę,

by ją na Twoim złożyć ramieniu.

05/02/2006

Na wieczną pamiątkę

Przez życie się przesnuł jak mały cień,

wspomnień nie liczył, czasu nie mierzył.

Sercem rozjaśniał pochmurny dzień

i sercem w ludzi wierzył.


Pusto, tak pusto wokół!

Gdzie chłód małego cienia?

Choć ciało ogarnięte w mroku-

duszę „ocalę od zapomnienia”.

12/01/2006

Szukając ukojenia

Smutek okrutny myśli moje kala.

Serce rozrywa i woła mnie z dala.

Idę na oślep, kroków nie liczę.

Ustami milczę- duszą w pustkę krzyczę.


Czas przywołuję- on ukoi rany,

Chodź dzisiaj puste- on wypełni ściany.

Z każdego kąta wspomnienie przywoła,

A dobra myśl- smutek zgasić zdoła.


Po wielu latach znów spojrzę za siebie,

znów spojrzę w przeszłość i znów ujrzę Ciebie.

Będziesz stał za mną z tysiącem róż

Boś był mi za życia niczym Anioł Stróż.

13/01/2006

Sam wśród tysięcy…

Szedłeś cichutko życia szlakiem

A śladów Twoich nikt nie szukał.

W gęstwinie lasu sprzyjałeś z ptakiem

I tylko deszcz w okno Twe pukał.


Cichutko z twarzy ocierałeś łzę

By nie usłyszał nikt w świecie.

A gdy Bóg z drogi wezwał Cię

Odszedłeś cichutko- w sekrecie.

I sam przeszedłeś domu Ojca próg,

nikt nie zawołał z oddali.

Dziś szukać będą śladów Twoich stóp.

Tchórze!

Bo nie zawołali.

13/01/2006

Zobaczyć

Słuchać i słyszeć

Patrzeć i widzieć

Za co bezdusznym przywilej ten dany

jeśli słuchając usłyszeć nie umieją

A patrząc ślepną widząc cudze rany?

O ludzka ułomności!

O żywocie ślepca!

Czy darmo słońce ogrzewa ci skronie?

Czy darmo dziecko podaje ci dłonie?

Jeśli'ś litości nie zaznał w tłumie-

patrzeć i widzieć

słuchać i słyszeć

Nie umiesz!

13/01/2006

Przeznaczenie

Zatrzymał się na chwilę

pomyślał i wspomniał.

Spojrzał na znicz,

odszedł, zapomniał.

Tak przemijamy,

tak żegnamy czas,

który ucieka

choć nie ma w nim nas.

15/01/2006

Jak lawa

W mroku milczeniem magma spowita

drży w piersi ludzkiej zamknięta.

Ratunku nie wzywa, o nic nie pyta

własnym swym lękiem przejęta.


Gorączka rośnie i pali ciało,

żadna jej łza nie ostudzi,

dopóki żarem i popiołami,

lawą nie spadnie na ludzi.


W swoim wyborze błąkać się będzie

wśród marnych mas i gawiedzi,

a gdy już popiół rozsypie wszędzie

pierś godną z żarem odwiedzi.


Ludzkie uczucia błądzą po świecie,

a ludzie ich nie zobaczą,

więc jeśli kiedyś popiół znajdziecie

to czyjeś serca- one tak płaczą.

15/01/2006

Była noc

Widziałam wczoraj w nocy spadającą gwiazdę

widziałam

jasny blask księżyca

widziałam

człowieka, szedł ulicą- była noc, pewnie z pracy

widziałam

przejechał samochód powoli, było ślisko

tak, widziałam

bezdomny pies szukał schronienia, jest zima

widziałam

spadł Ikar i mój przyjaciel szedł do nieba

była noc

zasnęłam…

Bajka dla dorosłych

Za siedmioma morzami, za siedmioma górami…

Jakże często w dzieciństwie słyszeliśmy te słowa.

Tam czarownik, smoki, król i królowa

świat fantazji odkrywali przed nami.


Dziś dorośli, poważni i smutni jesteśmy.

Dzisiaj bajek nikt nam nie czyta,

tylko czasem przeszłość za serce chwyta.

Brzmi w uszach dźwięk matczynej pieśni.


W bezgwiezdną noc nad główką dziecięcą

z wielką czułością się pochylała

swym promiennym uśmiechem koszmary odpędzała.

Jak piękną bajkę tę chwilę chronimy pamięcią.


Za siedmioma morzami, za siedmioma górami…

nasze dzieciństwo w kuli zaklęte.

Przez świat dorosłych na wieki zamknięte,

snem do nas wraca i wspomnieniami.

Los

W krótkich spodenkach biegałeś przed laty,

z błotem na rękach i guzem na czole,

z łąk pszczołom miodnym podbierałeś kwiaty,

gdy pracowały co dnia w mozole.


Nietoperzom patykiem sen z oczu kradłeś

niszcząc rytuał hołdu wisielcom.

Ileż to razy z drabiny spadłeś? —

zadając troskę rodziców sercom.


W szkole jak Parys kradłeś cudze lica

nie bacząc na podstęp Odyseusza,

dumnie wirując na życia ulicach,

sam doceniałeś czar swego geniusza.


Los choć łaskawy sprawiedliwość wymierza

jak gmach, gdzie łacińskie widnieje hasło.

Cierpliwie klepsydrą w biegu czas uderza,

by pochodni światło dla okrutnych zgasło.


I tak jesień nastaje i chłodem ogarnia

i któż ci żagiew podpali od nowa?

Twa kręta ścieżka i świata męczarnia

ze wstydu wraz z tobą w mogile się schowa.


Czas pożółkły jak rude liście

chwytaj w otwartą dłoń.

Wszak w Bogu trwa wiekuiście,

kto z pokorą pochyli skroń.

18/01/2006

Boży plan

Niebios rozkazem stworzeni, doskonali

„Niech się stanie”- Bóg rzekł,

własnym wyborem mizerni i mali,

jak w cyrku karzeł- człek.


Rzeczywistość marą zstępuje,

pusty i martwy ma wzrok.

Sumieniem okowy kuje

I śledzi każdy krok.


Błądzić i siebie odnaleźć

jak Stwórcy ziścić plan?

Samotni, mizerni i mali-

pukamy do nieba bram.

25/01/2006

W hołdzie ks. Janowi Twardowskiemu

„Spieszmy się kochać ludzi…”

Słowa Twe przez świat poniosą pokolenia,

nad głową Ci ptak gniazdo uwije,

bo wierzyłeś w miłość i sens cierpienia

i że człowiek dla człowieka żyje.


Twojej prawdy się uczę powoli,

w sercu układam jej wartości

i niech krzywda ludzka mnie boli

i niech Twojej się uczę miłości.


Ty od Boga czerpałeś siłę,

Ty dla Boga i dla ludzi żyłeś.

Bóg Ci w niebie wymościł mieszkanie,

Ludzie hołd Ci składają, księże Janie.

„Wymknąłeś się naszym oczom…”

„Życie swe Bogu pod stopy oddałeś…”

Dokąd nasze życia nadal się toczą,

pragniemy świat kochać, jak Ty kochałeś.

18/01/2006

Wierzba

Wśród chałup z czapką ze strzechy

ramiona opuszcza zmęczone

wokół niej gwar i śmiechy

przymyka oczy szarozielone.


Wszak tylko ona wciąż drży i płacze

i cierpień nie zna końca.

Ach kiedy, kiedy zobaczę

jak wierzba się pręży do słońca?

04/02/2006

Tęcza

Pazury wiatru tęczę rozszarpały

jej barwne skrawki wędrują po świecie,

który szarością osnuty cały

jest jak samotne, bezbronne dziecię.


Sądzić, że świat jest pusty

to wielki, ludzki błąd-

maleńkie duszki tęczy

dotrą w każdy kąt.

04/02/2006

Płyną

Po szmaragdowym niebie leniwie płyną obłoki.

Lśni złote słońce- oświetla im drogę.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 28.18