Od kogo w ogóle kupujesz tę książkę, czyli parę słów o mnie
Cześć! Na wstępie chciałabym przede wszystkim podziękować Ci za zakup tego e-booka, a tym samym za zaufanie mojej wiedzy i doświadczeniom. Nazywam się Justyna Zybert i już od liceum marzyłam o wyjeździe za ocean, byłam zafascynowana Nowym Jorkiem i całkiem poważnie myślałam o spędzeniu tam roku jako AuPair. Ten plan spalił na panewce, ale miałam to szczęście, że koniec końców mimo studiów dziennych, pracy na cały etat i wyjazdu na Erasmusa udało mi się zwiedzić dużo więcej zakamarków tego kraju, niż pierwotnie mogłam sobie wymarzyć. Dzięki Work&Travel zobaczyłam nie tylko wymarzony Nowy Jork, ale i Florydę, Luizjanę, całą Kalifornię wzdłuż i wszerz oraz wiele miejsc od Chicago, przez Yellowstone aż po San Diego — co niejednokrotnie opatrzone było wpadkami, problemami i zaskakującymi zwrotami akcji. W Stanach spędziłam łącznie około dziewięciu miesięcy, próbując „wycisnąć” z każdego dnia i każdego miejsca możliwie jak najwięcej. Czy popełniałam błędy? Owszem! Czy kosztowały mnie one dużo czasu, nerwów i pieniędzy? Jak najbardziej! Między innymi dlatego powstała ta publikacja — żeby uchronić przed nimi kolejne pokolenia uczestników Work&Travel.
Kiedy przypomnę sobie siebie samą z roku 2016, szukającą po omacku jakichkolwiek wskazówek i informacji o programie Work&Travel na forach internetowych, na grupach facebookowych i blogach, wiem jedno: bardzo doceniłabym wtedy istnienie takiego kompendium wiedzy. Dlatego wychodzę naprzeciw wszystkim tym, którzy od lat pielęgnują w sobie swój American Dream i podaję na tacy gotowy przepis: jak wyciągnąć z wyjazdu wszystko, co najlepsze, jednocześnie nie tracąc czasu i energii na pewne niejasne i stresujące kwestie. Oddaję w Twoje ręce (a dokładniej na Twój komputer lub czytnik) kompletną publikację opartą zarówno na własnym doświadczeniu, przeżyciach moich znajomych i przyjaciół, jak i wypowiedziach ekspertów zajmujących się programami Work&Travel od lat. Nie przedłużając: zaczynajmy!
Najpierw obowiązki, później przyjemności, czyli moduł organizacyjny
Witam Cię w pierwszym module e-booka, poświęconym w pełni kwestiom organizacyjnym. Jeśli tu jesteś, to najprawdopodobniej swój pierwszy wyjazd na Work&Travel USA masz jeszcze przed sobą. Ilość związanych z nim formalności wydaje się przytłaczająca? Nic dziwnego! Dlatego postaram się rozłożyć na czynniki pierwsze wszystkie zagadnienia, tak, aby każdy etap: od wyboru agencji po boarding na samolot do USA czy rozliczenie podatku w IRS i US był dla Ciebie możliwie jasny i klarowny. W tej części poza własnymi doświadczeniami i spostrzeżeniami będę też wspierać się wypowiedziami moich przyjaciół oraz ekspertów. Zanim przejdziemy do poszczególnych rozdziałów mam dla Ciebie jeszcze jedną istotną informację: niektóre dane z tego modułu mogą się zdezaktualizować, na przykład ze względu na pandemię, zmianę cenników w poszczególnych instytucjach lub zmianę prawa podatkowego. Czy to znaczy, że wtedy e-book stanie się bezużyteczny? Nic bardziej mylnego! Kupując tę publikację, zapewniasz sobie dostęp do darmowych aktualizacji. Jak będą wyglądały? Kiedy tylko kwestie prawne lub finansowe ulegną zmianie, na mojej wirtualnej półce w księgarni Ridero.eu pojawi się darmowy plik zawierający informację o tym, w którym rozdziale i w jakim zakresie zaszły zmiany. Dzięki temu rozwiązaniu Ty będziesz mieć zawsze aktualną, merytoryczną wiedzę, a osoby postronne pobierając darmowy plik bez posiadania e-booka i tak nic z niego nie wyniosą. O aktualizacjach będę informować na swoim fanpage’u na Facebooku — Work&Travel od A do Z.
Podejmij decyzję i… leć?
Tylko tyle i aż tyle. Zdaję sobie sprawę, że być może czytając tego e-booka nie wiesz, czy na pewno zdecydujesz się na wyjazd. Pytania kłębiące się w głowie mogą być różne… Czy to opłaca się finansowo? Czy znajomi nie wycofają się w ostatniej chwili? Czy warto lecieć samemu? Czy dasz sobie radę na drugim końcu świata? Czy Twój angielski jest wystarczająco dobry? Czy praca będzie ciężka? Czy zarobisz na tyle dużo pieniędzy, żeby nie tylko się utrzymać, ale i zwiedzić Stany? Co z pracą i karierą, którą masz już w Polsce? To pewnie tylko niektóre z wątpliwości…
Moja książka na pewno nie odpowie Ci na pytanie, czy to odpowiedni moment w życiu, żeby pojechać. To w końcu Twoje życie, tutaj nie ma uniwersalnego przepisu. Myślę jednak, że jeśli się wahasz — na pewno uda mi się nieco zmniejszyć Twoje wewnętrzne rozdarcie.
Najczęstszy problem, który staje studentom na drodze do wyjazdu? Towarzystwo lub jego brak. Wiele osób rezygnuje z wyjazdu tylko dlatego, że nie ma w swoim otoczeniu żadnych chętnych kompanów. Czy to powinno powstrzymać Cię przed spełnieniem swojego marzenia? Nie sądzę! Głównym celem takiej wymiany kulturowej jest przecież zawieranie nowych znajomości. Jeśli jednak nie czujesz się komfortowo, lecąc zupełnie samemu, jeszcze przed wylotem poszukaj kogoś spoza grona Twoich znajomych, kto również wyjeżdża na Work&Travel z Polski. Swoich przyszłych współpracowników (a może i lokatorów?) spotkasz na pewno na targach pracodawców Work&Travel organizowanych co roku na wiosnę. Z nowo poznanymi osobami możesz nawiązać kontakt na Facebooku, dzięki czemu będziesz mógł/mogła się do nich odezwać w trakcie przygotowań do wyjazdu czy nawet już będąc w USA. Pamiętaj jednak, że na miejscu poznasz też masę studentów z całego świata i zapewniam Cię, że wszyscy przyjechali tam w dokładnie takim samym celu — żeby otworzyć się na nowe możliwości, ludzi, kulturę i doświadczenia. Polecenie zupełnie samemu za ocean na cztery miesiące być może wydaje się nieco abstrakcyjne i wymagające nie tylko odwagi, ale i wyjścia ze swojej strefy komfortu, jednak w efekcie będzie niewątpliwie niesamowitą przygodą i lekcją życia.
Jeśli jednak jedziesz w tandemie bądź większej grupie, a Twoim zmartwieniem jest to czy będziecie mogli razem pracować i mieszkać, spieszę z zapewnieniem, że nie powinno to stanowić żadnego problemu! Dla wielu pracodawców będzie bowiem na rękę zatrudnienie za jednym zamachem pary lub całej grupy osób. Pamiętaj tylko, żeby zwrócić na to uwagę przy wyborze oferty. Jeśli jest Was więcej koniecznie uprzedź zarówno przedstawiciela polskiej agencji, który sprawuje pieczę nad Waszymi aplikacjami, jak i osoby z działów rekrutacji i zakwaterowania w wybranym obiekcie. Im wcześniej, tym lepiej. Nie chcesz przecież, żeby w połowie rekrutacji okazało się, że nie możecie jechać wszyscy razem w jedno miejsce. Jest tutaj jeszcze jeden aspekt: w niektórych domach lub akademikach pracowniczych, nazywanych powszechnie employee housing, funkcjonuje często podział na żeńskie i męskie pokoje/apartamenty. Najprościej ujmując: jeśli chcesz mieszkać razem z inną osobą ze swojej grupy, ale jesteście różnych płci — koniecznie upewnij się, że taka opcja będzie dostępna. Najlepiej byłoby uzyskać tę informację jeszcze zanim zdecydujecie się na konkretną ofertę pracy, żeby później uniknąć ewentualnych komplikacji czy niespodzianek. Warto jednak być elastycznym i podzielić się na żeńską i męską grupę, wtedy prawdopodobnie zostaniecie połączeni z osobami innej narodowości, lub z Polakami z innych miast. Z tego mogą się wywiązać naprawdę piękne i trwałe przyjaźnie.
Jeśli jedną z Twoich wątpliwości jest znajomość języka angielskiego, studia, praca lub szeroko pojęte finanse — te kwestie będą dokładnie poruszone i rozwinięte w dedykowanych temu rozdziałach. Moim zdaniem jedyną faktyczną przeszkodą może być cena. Bez owijania w bawełnę — program jest drogi, szczególnie jak na studencką kieszeń. Naczelne pytanie, które słyszę chyba najczęściej dotyczy tego, czy program się zwraca. Zdecydowanie tak, zazwyczaj z nawiązką. Ale i tak niemożliwa do przekalkulowania na pieniądze jest wartość dodana w postaci przeżyć, wspomnień, nawiązanych przyjaźni oraz podróży. Osobiście uważam, że wyjazd na Work&Travel USA do tego stopnia poszerza horyzonty i otwiera umysł na nowe doświadczenia, że nieważne, czy finansowo wyjdziesz na duży plus, na zero, czy też nawet na duży minus — zawsze będzie warto. Ale spokojnie, nad wydatkami i zarobkami również pochylimy się w tym module.
Jeżeli miałabym to wszystko ująć w jednym zdaniu, powiedziałabym, że dzięki Work&Travel nauczyłam się wiele o świecie, o życiu na własny rachunek za granicą, o innych kulturach czy o podróżach, ale najwięcej dowiedziałam się po prostu o sobie. Brzmi dosyć patetycznie? Być może. Ale zapewniam, że takie przeżycie naprawdę odmieni Twoje spojrzenie na wiele spraw.
Kto może lecieć na Work&Travel, czyli czy wymagany jest status studenta
Powszechnie wiadomo, że Work&Travel jest programem studenckim, jednak bardzo często spotykam się z wątpliwościami dotyczącymi tego, kto tak naprawdę może z niego skorzystać. Co z osobami na urlopach dziekańskich, studentami po obronie pracy dyplomowej, co z tymi studiującymi zaocznie lub wieczorowo? Kto w praktyce może, a kto nie może jechać?
W programie NIE MOGĄ wziąć udziału:
• osoby przebywające na urlopie dziekańskim,
• osoby będące na studiach podyplomowych,
• osoby kończące edukację w marcu (tego samego roku, którego planują wyjechać), które nie podejmą dalszej nauki (nie będą one posiadały statusu studenta, niezbędnego do tego, aby ubiegać się o wizę J-1).
W programie MOGĄ wziąć udział:
• osoby w wieku od 18 do 26 lub 31 lat (kwestię wieku reguluje organizator, tj. Twój amerykański sponsor, ale w zdecydowanej większości przypadków oraz dostępnych ofert obowiązuje górna granica 26 lat),
•osoby studiujące w formie dziennej, zaocznej lub wieczorowej, w trybie stacjonarnym lub niestacjonarnym, na studiach pierwszego lub drugiego stopnia, uczęszczające na zajęcia na uczelniach prywatnych,
• Polacy studiujący za granicą, ale poza USA (na przykład studenci programu Erasmus lub studiujący za granicą na stałe),
• studenci szkół pomaturalnych/policealnych uczący się w trybie dziennym, których nauka w danej szkole trwa minimum 2 lata,
• studenci ostatniego roku studiów, którzy w momencie ubiegania się o uczestnictwo w programie posiadają jeszcze status studenta, nawet jeśli ukończą studia w trakcie trwania programu (ważne jednak, że obrona pracy magisterskiej/licencjackiej powinna odbyć się po rozmowie wizowej lub nawet po powrocie z programu, dlatego należy pamiętać, aby poinformować o planowanej obronie dyplomowej biuro — pozwoli to dopasować jej termin do terminów rozmów wizowych).
Rozmowy wizowe odbywają się w ambasadzie od końca marca do czerwca. Podczas spotkania z konsulem musisz posiadać indeks lub wykaz ocen z zaliczonym semestrem zimowym oraz legitymację studencką podbitą na aktualny semestr zimowy i letni, czyli ważną do października danego roku kalendarzowego. Jest jednak sposób, dzięki któremu możesz „obejść” tę kwestię w przypadku, kiedy nie studiujesz, ale mimo tego dalej bardzo chcesz jechać na Work&Travel.
• W roku poprzedzającym Twój wyjazd możesz zapisać się na studia dzienne z rocznym rozliczeniem — w takim trybie studiowania dziekanat teoretycznie powinien być zobowiązany wystawić Ci zaświadczenie o statusie studenta w semestrze letnim, nawet jeśli nie uczęszczałeś/aś na zajęcia ani na zaliczenia w semestrze zimowym. Zaznaczam, że to rozwiązanie funkcjonuje tylko teoretycznie — spotkałam się zarówno z przypadkami, gdzie nie było to możliwe, dziekanat nie chciał wydać takiego zaświadczenia i skreślał z listy studentów, jak i z takimi, w których bez problemu się udawało — zainteresowane osoby rekrutowały się na takie studia i mimo nieuczęszczania na zajęcia i niepodchodzenia do egzaminów dostawały od uczelni potrzebne dokumenty i podstemplowaną legitymację. Jeżeli nie masz żadnych ocen z pierwszego semestru na spotkanie z konsulem zabierz ze sobą listę przedmiotów wydrukowaną z USOS i podpisaną przez dziekanat. Jeśli konsul zapyta się, dlaczego nie masz żadnych ocen, wyjaśnisz, że wynika to z trybu studiów. Dlatego, jeśli bierzesz pod uwagę to rozwiązanie, zorientuj się, czy dana uczelnia da Ci taką możliwość na wybranym kierunku. Ze wszystkich opcji „obejścia” obowiązkowego statusu studenta ta jest zdecydowanie najmniej pewna.
• Analogicznym rozwiązaniem jest zrobienie dokładnie tego samego, ale na uczelni prywatnej. Tutaj w zdecydowanej większości przypadków dostaniesz legitymację na oba semestry, ale… będzie trzeba za to słono zapłacić. Koszty rekrutacji oraz czesnego mogą zwiększyć Twoje koszty wyjazdu nawet o kilka tysięcy. Znam jednak przypadki osób, którym zależało na programie tak bardzo, że skorzystały z tego rozwiązania.
• A co jeśli wpadniesz na pomysł rozpoczęcia edukacji od semestru letniego? Wiele uczelni, głównie politechnik, oferuje studia drugiego stopnia, które rozpoczynają się od lutego lub marca. Jednak tutaj też jest mały haczyk! Na jednej ze stron polskich agencji Work&Travel znalazłam informację, że takie rozwiązanie niestety nie przejdzie. Na program NIE kwalifikują się studenci/słuchacze, którzy rozpoczną edukację w lutym/marcu bieżącego roku (nie dotyczy osób, które kontynuują edukację, np. kończą licencjat w lutym i od razu rozpoczynają studia magisterskie).
• Podsumowując: najlepszym i najprostszym rozwiązaniem będzie, jeśli będziesz po prostu studiować. Wszelkie próby “obejścia” tego wymogu będą wiązać się albo ze stresem i dużą dozą niepewności, albo z dużymi kosztami dodatkowymi. Umówmy się jednak — ta publikacja jest w pełni niezależna i do bólu szczera, a powszechnie wiadomo, że bardzo wielu uczestników decyduje się na drogę na skróty. Jak w takiej sytuacji znaleźć sprawdzoną uczelnię lub kierunek w Twoim mieście/okolicy? Na grupie facebookowej Work and Travel USA.info PL w lupce wpisz frazę “rozliczenie roczne” — pojawi się co najmniej kilkanaście postów, w których uczestnicy polecają konkretne kierunki na wybranych uczelniach. Sugeruję skupić się na pewnej znanej, poznańskiej szkole wyższej, która oferuje kierunki ściśle związane z kulturą bałkańską. :)
A gdyby tak samemu znaleźć pracę i zapłacić mniej?
Opcja Self/Independent (różnie nazywana w zależności od biura) polega na samodzielnym znalezieniu oferty pracy, wykorzystując kontakty własne, takie jak rodzina i znajomi w USA lub po prostu szukając przez internet. Pamiętaj, że nie możesz podjąć się bardzo wielu zajęć, pracując na wizie J-1, dlatego jeśli myślisz o takim rozwiązaniu — najpierw zapoznaj się z listą dozwolonych i zakazanych typów pracy. Te dozwolone to przede wszystkim parki rozrywki, hotele, motele, resorty, parki narodowe czy gastronomia. Mimo znalezienia zatrudnienia na własną rękę Twój pracodawca musi spełniać pewne wymogi Departamentu Stanu, a sponsor i agencja muszą go zatwierdzić. W momencie, kiedy ustalisz z pracodawcą warunki zatrudnienia, daty kontraktu, stawkę godzinową oraz kwestię zakwaterowania wszystko musi zostać wpisane w specjalnym formularzu, na podstawie którego Twoja agencja przeprowadzi proces weryfikacji. Formularz dostaniesz oczywiście od agencji, kiedy tylko zapiszesz się na wyjazd SELF. Istotna kwestia? Jeżeli jedziesz po raz pierwszy i szukasz pracy na własną rękę, nie możesz aplikować do pracodawców, którzy widnieją w ofercie Twojego biura, z kolei pracodawcy, którzy są dostępni u konkurencji, najpewniej Cię nie zatrudnią. Dlaczego moim zdaniem opcja SELF na pierwszy pobyt w USA nie jest dobrym pomysłem? Przede wszystkim dlatego, że szukając pracy w internecie, możesz trafić do miejsca, gdzie poza Tobą nie będzie żadnych innych studentów z programu Work&Travel, a co za tym idzie, ominie Cię jedno z najważniejszych doświadczeń, czyli integracja. Ponadto może być Ci bardzo trudno znaleźć pracodawcę — większość z nich będzie zainteresowana tylko osobami jadącymi za pośrednictwem agencji lub osobami, które mają już doświadczenie w pracy sezonowej w USA. Osobiście nie uważam, żeby oszczędność rzędu kilkuset złotych (bo taka jest średnia różnica między opcją Self a Full) była tego warta.
Jeżeli jedziesz po raz drugi i chcesz wrócić do tego samego pracodawcy, jedziesz z dużą grupą znajomych albo po prostu masz już jakieś doświadczenie w kwestii W&T i znasz okolicę, w której chcesz pracować to sprawa ma się nieco inaczej. W większości przypadków po udanym sezonie dostaniesz wiadomość od swojego pracodawcy z pytaniem, czy chcesz wrócić za rok i czy chcesz, żeby przygotował dla Ciebie kontrakt na kolejny sezon. To świetne rozwiązanie, szczególnie finansowo, oczywiście pod warunkiem, że praca, jak i zarobki były naprawdę dobre. Osobiście mam ambiwalentny stosunek do wracania drugi raz w to samo miejsce: z jednej strony pozbawiasz się odkrycia nowej części USA i zupełnie nowej pracy na własne życzenie, z drugiej jednak doskonale wiem, że można zakochać się w pewnych miejscach na zabój i wracać do nich nawet kilkukrotnie. Sama mam w Kolorado pracodawcę, u którego bardzo chciałabym ponownie pracować w przyszłym sezonie, bo atmosfera jest po prostu niepowtarzalna.
Pierwszy krok po podjęciu decyzji, że jedziesz do USA, czyli wybór agencji
Pośrednik jest kluczową kwestią — bez niego nie jesteś w stanie wyjechać na jakikolwiek program bazujący na wizie J-1. Co więcej, od trafnego wyboru pośrednika zależy bardzo wiele aspektów Twojego wyjazdu, szczególnie tych finansowych. Agencja jest odpowiedzialna za przepływ informacji, dokumentów oraz wszelkich opłat między Tobą a Twoim amerykańskim sponsorem i pracodawcą, którzy gwarantują legalne zatrudnienie. W razie jakichkolwiek przeszkód czy problemów zarówno przed wyjazdem, jak i na miejscu, to zawsze będzie pierwsza instytucja, do której zgłosisz się po pomoc lub radę. Agencje pośredniczące w wyjazdach Work&Travel USA najczęściej mają swoje oddziały zarówno w Polsce, jak i w USA, dlatego będąc w Polsce kontaktujesz się z polskim oddziałem, a będąc już w USA — zazwyczaj z amerykańskim.
Jakim kryterium kierować się przy wyborze agencji? To dosyć indywidualna kwestia. Jedni chcą odbyć program i jednocześnie ponieść jak najniższe koszty, inni nie zważają zupełnie na finanse, ale zależy im na pracy w wyjątkowych miejscach lub okolicznościach przyrody, a jeszcze inni chcą postawić przede wszystkim na profesjonalną organizację, dobre opinie i renomę agencji. Czy można mieć wszystko w jednym? To kwestia dyskusyjna. Sama „przetestowałam” dwie agencje dostępne na polskim rynku, w tym jedną z nich dwukrotnie, również w czasach pandemii COVID-19. Pytana wielokrotnie jaką firmę polecam — zawsze odpowiadam: to zależy, czego oczekujesz od programu i jakie masz zasoby finansowe. Nie napiszę tutaj, że firma XYZ jest najlepszą i jedyną właściwą. W tym rozdziale pokażę Ci, jak moim zdaniem trzeba rozłożyć proces wyboru agencji, a w kolejnym zrobię przegląd ofert dostępnych w Polsce. Przechodząc jednak do rzeczy: oto jak powinien wyglądać Twój plan działania.
Określ swój budżet
Jeżeli jego górna granica to, załóżmy 10 tysięcy złotych — możesz już na starcie odrzucić niektóre z najbardziej znanych polskich biur. Na program Work&Travel składają się zarówno koszty stałe, niezależne od tego, z jaką agencją postanowisz jechać, jak i zmienne, regulowane dowolnie przez każdą z firm.
Wydatki, na które na pewno musisz się przygotować i które będą takie same, niezależnie od agencji to +/- 2500zł na lot w dwie strony, a nawet do 3500zł, jeśli w grę wchodzi lot na zachodnie wybrzeże, 160$ na opłatę wizową, oraz około 800$-1000$ (w gotówce lub na karcie), które będą Ci potrzebne na start w USA Tych kosztów nie unikniesz bez względu na to, jakie biuro wybierzesz. Całość (zaokrąglając w górę) może wynieść do 7500zł. A przecież nie wspomniałam nawet jeszcze o opłatach programowych, opłatach aplikacyjnych oraz opłatach za obowiązkowe ubezpieczenie, które regulowane są właśnie przez Twojego pośrednika. Co ważne: mimo że koszty mogą wydawać się naprawdę duże, będą one rozłożone w czasie. Pierwsze opłaty aplikacyjne przypadają zazwyczaj na okres od listopada do stycznia, na wiosnę spodziewaj się opłaty wizowej oraz za ubezpieczenie, lot natomiast najlepiej kupić z około dwumiesięcznym wyprzedzeniem. W żadnym wypadku nie będzie tak, że całą tę kwotę będzie trzeba zapłacić w jednej czy w dwóch ratach.
Kiedy już przekalkulujesz i zdecydujesz, ile jesteś w stanie wydać na program, zawęź listę biur do tych, na które najzwyczajniej możesz sobie pozwolić finansowo. Jeśli jednak koszty nie stanowią dla Ciebie problemu, możesz kierować się renomą, opiniami o biurze oraz ofertami pracy, jakie są w nim dostępne. Chcąc postawić na wysoki poziom organizacji — tym, którzy nie zwracają uwagi na cenę, zawsze polecam sprawdzone przez siebie samą The Best Way (byłam z nimi w Kings Dominion w 2017 roku). Oferta należy chyba do jednej z droższych na rynku, ale lecąc z nimi do USA, czułam, że podejście do klienta oraz jego zadowolenie z usług TBW stawia zdecydowanie na pierwszym miejscu. W 2019 oraz 2020 roku (oczywiście W&T w 2020 roku nie doszedł do skutku) wybrałam znacznie tańszą agencję CCUSA i niestety widać było ogromną różnicę w poziomie organizacji oraz szacunku do klienta. Swoje negatywne doświadczenia opisuję dokładniej w rozdziale poświęconym temu, jak dane firmy zachowały się względem klientów w trakcie pandemii COVID-19. Zestawiając jednak wyjazdy z roku 2017 z agencją The Best Way oraz z roku 2019 z agencją CCUSA widzę ogromne różnice w procesie organizacyjnym i niewątpliwie ten drugi wymagał ode mnie dużo większego nakładu czasu i energii. Musiałam bardzo wielu rzeczy dopilnować sama, finalnie jednak zaoszczędziłam +/- 3000zł względem TBW.
Sprawdź, jakie oferty pracy ma do wyboru każda agencja na sporządzonej przez Ciebie liście
Warto kierować się ich ilością, ponieważ jeśli z jakiegokolwiek powodu wybrany przez Ciebie pracodawca zrezygnuje z programu lub nie przyjmie Cię do pracy (co praktycznie się nie zdarza, ale w obliczu pandemii i zmian, jakie zaszły w branży turystycznej, trzeba się z tym liczyć) warto mieć kilka opcji do wyboru. Przy każdej ofercie powinien być także podany orientacyjny limit miejsc — to może być bardzo istotna wiadomość dla kogoś, kto chce jechać większą grupą. Z doświadczenia wiem, że dobrze płatne oferty (od 14$/h w górę) znikają zazwyczaj w zawrotnym tempie, dlatego, jeśli jakieś biuro takimi dysponuje, warto zwrócić na nie uwagę. Last, but not least: upewnij się, że biuro opublikowało już wszystkie oferty, jakie będą dostępne na nadchodzący sezon. Zdarza się, że biura udostępniają je stopniowo, dlatego musisz być wyczulona/y na sytuację, w której zapiszesz się do wybranego pracodawcy, żeby tydzień czy dwa tygodnie później dowiedzieć się o nowych, dużo bardziej atrakcyjnych ofertach zaproponowanych przez tę samą agencję. Często bowiem bywa tak, że raz wybranej oferty nie możesz już zmienić. Kwestii stanowisk i kryteriów, jakimi najlepiej się kierować przy ostatecznym wyborze pracodawcy i posady poświęciłam osobny rozdział.
W trakcie szukania agencji pamiętaj o sprawdzeniu opinii innych Workowiczów
Mogą okazać się bezcenne, jednak tak jak wspomniałam w punkcie pierwszym, bywają one skrajnie różne. Aby uniknąć zawrotu głowy od nadmiaru informacji, na początek ogranicz swój wybór do na przykład dwóch czy trzech biur i dopiero wtedy sprawdź, jakie doświadczenia mieli z nimi poprzedni uczestnicy programów. Najlepiej niech będą to komentarze dotyczące poprzedniego sezonu lub sięgające maksymalnie dwa lata wstecz. Opinie można sprawdzić między innymi na fanpage’u danej firmy, jednak nie do końca opierałabym swój osąd tylko na nich, ponieważ bardzo wiele może być niestety sfabrykowanych. W tej kwestii prawdziwą kopalnią wiedzy są grupy na Facebooku takie jak Work and Travel USA. info PL, która zrzesza ponad 11 tysięcy osób. Należy jednak wziąć poprawkę na pewne komentarze, zdarza się bowiem, że osoby, które zawzięcie polecają daną firmę we wszystkich możliwych postach… po prostu tam pracują, a za zwerbowanie każdego kolejnego uczestnika dostają prowizję.
W ostatnim rozdziale tego modułu zebrałam opinie na temat tego, jak każde z biur traktowało swoich klientów podczas pandemii i odwoływania programu na sezon 2020. Znajdziesz tam dosyć duży przekrój odpowiedzi, od bardzo negatywnych po umiarkowanie pozytywne, co pozwoli Ci nakreślić jakikolwiek pogląd na daną firmę. Wiele z tych opinii świetnie pokazuje jak dana agencja radzi sobie w sytuacjach kryzysowych.
Ile kosztuje wyjazd — samo mięso, na które czekasz od początku
Nie powiem Ci czy lepiej wybrać agencję X, czy Y, ale przybliżę, które z nich są najtańsze, które najdroższe oraz jakie usługi składają się na ich ceny. Z uwagi na obecne czasy, kiedy niczego nie możemy już być pewni jest to rozdział, który potencjalnie najszybciej może się zdezaktualizować — w momencie pisania nie są znane jeszcze ceny wyjazdów na sezon 2021, programy J-1 są wstrzymane przez Departament Stanu, a USA zamknięte na cztery spusty dla przyjezdnych z Europy. Bez tego jednak publikacja nie byłaby kompletna, dlatego mam dla Ciebie następujące rozwiązanie: wszystkie dane i ceny, jakie tu znajdziesz, to oferty opublikowane w 2019 roku lub na przełomie 2019 i 2020. Nawiązałam kontakt z przedstawicielami kilku biur i praktycznie w każdym przypadku dostałam odpowiedź, że zmiany, jakie nadejdą w kolejnym sezonie, nie są im jeszcze znane — ani te proceduralne, ani te finansowe. Będę tę kwestię śledzić na bieżąco i kiedy tylko opublikowane zostaną nowe cenniki, na mojej półce w księgarni Ridero znajdzie się darmowa aktualizacja tego rozdziału do pobrania. Dlatego nie przedłużając…
Nie mogę wyliczyć Ci kwoty wyliczonej co do grosza, ale to było w zasadzie oczywiste od początku. Zbyt wiele czynników regulujących cenę wyjazdu jest zależne od uczestnika i jego personalnych wyborów. Przykład? Chociażby wybór miejsca — lecąc na zachodnie wybrzeże, musisz szykować się na dużo większe koszty, niż lecąc na wschód. Postaram się jednak stworzyć przybliżony kosztorys, zawierający wszystkie konieczne opłaty oraz informację, jak te opłaty wyglądają w konkretnych biurach.
Opłata aplikacyjna
Obowiązkowa i praktycznie w każdym biurze, na które się zdecydujesz, bezzwrotna. Dlatego, jeśli z jakiegokolwiek powodu będziesz chciał/a zrezygnować z wyjazdu lub zmienić biuro, ta kwota najpewniej przepadnie. Opłata aplikacyjna często może (ale nie musi) zawierać w sobie już opłatę na poczet kolejnej usługi lub procedury — przykładowo w CCUSA płacąc opłatę aplikacyjną płacisz już za SEVIS (35$), dlatego fakt, że ta kwota jest bezzwrotna, ma tutaj sensowne podłoże. Na ten moment (tj. felerny rok 2020) opłaty wahają się dosyć znacznie, bo na przykład w wyżej wspomnianym CCUSA jest to 200zł z wliczonym już SEVIS (bezzwrotne), a dla kontrastu w The Best Way jest to 1090zł, przy czym TBW nie podaje na swojej stronie internetowej, co składa się na tę kwotę. IECenter oraz BTC (bezzwrotnie) za opłatę aplikacyjną liczą sobie po 1000zł, płatne jednorazowo w dniu zapisu na program, natomiast za rejestrację w GoGlobal zapłacisz 1197zł.
Już na pierwszy rzut oka widać, że w tym zestawieniu CCUSA wypada najkorzystniej, ponieważ nie wiąże Cię z biurem żadną dużą inwestycją — w razie zmiany Twoich planów rezygnacja nie zaboli aż tak bardzo.
Opłata za program
Zazwyczaj podawana w dolarach amerykańskich, najczęściej zawiera w sobie koszty ubezpieczenia na czas pracy (należy pamiętać, że ubezpieczenie na czas podróży zazwyczaj musisz wykupić samodzielnie). Nazewnictwo konkretnych opłat różni się między biurami, ale z grubsza pokrywają to samo.
BTC — tutaj przedział wynosi od 685$ do 1300$. Opłata zawiera ubezpieczenie na czas pracy, nie zawiera jednak SEVIS, więc trzeba będzie doliczyć 35$. Ale uwaga: BTC przy wyżej wymienionych cenach organizuje Twój lot do USA, we wskazane miejsce na konkretną datę (za który musisz osobno zapłacić taką cenę, jaka zostanie narzucona z góry). Można jednak z tej opcji zrezygnować i kupić lot na własną rękę, wtedy jednak cena programu wzrasta z 685$ do 785/900$ oraz analogicznie z 1150$/1300$ do 1300$/1450$. Miej to na uwadze! W moim odczuciu lepiej zapłacić nieco więcej za program i mieć swobodę przy zakupie lotu, ponieważ możesz znaleźć ofertę nawet o 1000—2000zł tańszą niż ta, którą wybierze dla Ciebie biuro.
CCUSA — w tym biurze opłata ta nazywana jest opłatą akceptacyjną i waha się od 1745zł do 2000zł (w zależności od wybranej przez Ciebie opcji). Nie zawiera jednak ubezpieczenia na czas pracy, które jest obowiązkowe, i które musisz kupić również od CCUSA: 16,10zł za dzień w wersji Economy, oraz 18,80zł za dzień w wersji Premium (co w przybliżeniu daje około 1500—2000zł, zależnie od tego, którą wersję wybierzesz i jak długo będziesz pracować). Zatem łącznie musisz przygotować się na koszt około 4000zł.
GoGlobal — cena zależna jest od lokalizacji i rodzaju programu, waha się od 997$ do 1397$. Zawiera ubezpieczenie na czas pracy i promesę DS-2019, nie zawiera SEVIS, więc do każdej z dostępnych opcji trzeba doliczyć dodatkowe 35$.
IECenter — po zapłaceniu opłaty aplikacyjnej (1000zł) koszt programu w IECenter waha się od 1285$ do 1415$. Cena ta zawiera ubezpieczenie na czas trwania pracy, SEVIS oraz promesę DS-2019. W droższej opcji masz możliwość zapłacenia w dwóch ratach, ale wtedy nie dostajesz „bonusu” w formie dodatkowego ubezpieczenia na poziomie 7,7% wartości programu oraz amerykańskiej karty SIM.
TBW — cena za program waha się od 670$ do 1170$. Zapłacisz ją w dwóch ratach: 200$ w terminie 30 dni od podpisania umowy i resztę w terminie 3 dni od otrzymania kontraktu, gwarantującego Ci pracę. Ta kwota pokrywa już ubezpieczenie na czas pracy, szkolenie przedwyjazdowe, pomoc w wypełnieniu dokumentów, SEVIS, interview po angielsku oraz promesę DS-2019.
Po krótkiej analizie powyższych cenników można wyciągnąć kilka prostych wniosków:
• Wszystkie opłaty programowe pokryją Twój koszt ubezpieczenia na czas pracy (poza CCUSA, gdzie ubezpieczenie jest płatne w oddzielnej racie i wyliczane na podstawie ilości dni, które spędzisz u pracodawcy).
• Płatność za program zazwyczaj odbywa się w jednej lub dwóch ratach, natomiast opłata aplikacyjna to jednorazowa, bezzwrotna opłata. Pamiętaj, żeby dokładnie sprawdzić daty płatności wspomnianych rat i upewnić się, czy jesteś na nie gotowy/a finansowo — niedotrzymanie terminu płatności może skutkować wyrzuceniem Cię z programu.
• Żadna z opłat za program nie pokrywa kosztów lotu (z wyjątkiem BTC, gdzie finalnie do lotu i tak musisz dopłacić, lub zrezygnować z tej opcji za niewielką dopłatą).
Wiza
Żadne biuro w opłacie aplikacyjnej lub opłacie za program nie zawiera opłaty wizowej. Wiza J-1 kosztuje 160$ i opłacisz ją bezpośrednio na stronie ambasady. Procedurze wizowej poświęciłam osobny rozdział.
Koszty „na start” i kieszonkowe
W koszty wyjazdu należy wliczyć pieniądze, które będą Ci potrzebne na samym początku po przylocie, kiedy nie zaczniesz jeszcze zarabiać. Kwota ta waha się od 800 do nawet 1500$.
Tip ode mnie: miej środki zarówno w gotówce, jak i na koncie. W kwestii płatności kartą od lat niezmiennie polecam Revolut, który towarzyszy mi w każdej podróży. Z kolei pieniądze w gotówce zawsze rozdzielam do kilku różnych miejsc: część zostawiam przy sobie, część wkładam do walizki z bagażem rejestrowanym a część do bagażu podręcznego. Dzięki temu w razie kradzieży jednej z toreb nie zostanę bez środków do życia.
Na co wydasz swoje kieszonkowe?
• Od razu po przylocie możesz potrzebować pieniędzy na Ubera/Lyfta lub autobus. Jeżeli z lotniska zdecydujesz się pojechać do pracodawcy Greyhoundem albo Megabusem — bilet kup jeszcze w Polsce. Z im większym wyprzedzeniem to zrobisz, tym będzie tańszy. Jeśli pracodawca zobowiąże się odebrać Cię z lotniska lub innego umówionego wcześniej miejsca — świetnie! Ale mimo tego miej odliczoną kwotę na alternatywny środek transportu w razie, gdyby się nie zjawił. Dokładnie to stało się w moim przypadku: mimo że miał na mnie czekać shuttle bus od pracodawcy, musiałam zamówić Ubera. Możesz zawczasu sprawdzić, ile taki kurs będzie kosztował, wystarczy wpisać w aplikacji miejsce odbioru oraz docelowe.
• Kaucja za mieszkanie. Płatna jest zazwyczaj od razu przy zameldowaniu. Na długo przed wylotem będziesz znać jej wysokość i formę płatności, jeśli jednak nie dostaniesz tej informacji, dopytaj się o nią zawczasu! Jest obowiązkowa praktycznie wszędzie.
• Czynsz za pierwszy miesiąc, to również kwota, którą będziesz znać z dużym wyprzedzeniem i zapłacisz przy zameldowaniu.
• Zakupy spożywcze na tydzień lub dwa. Każdy z nas odżywia się inaczej, ale pierwsze zakupy będą prawdopodobnie najdroższe, bo musisz kupić wiele produktów bazowych jak kasze/makarony/sosy/ryż/zamrożone mięso itd. Wiadomo, że zupełnie inne kwoty wchodzą w grę, jeśli wybierasz na przykład żywność bio lub produkty wegańskie, a inne, jeżeli płatki z mlekiem i mrożone pizze. Jednak uśredniając: na pierwsze zakupy spożywcze uwzględnij w swoim budżecie około 100—150$.