czas liczony od zmierzchu
***
nie mam innego domu
niż wnętrze mojej dłoni
wchodzi się tam przez drzwi
między palcem wskazującym
a kciukiem
tam gdzie inni mają palec serdeczny
jest maleńkie okno
stół z okruszynkami chleba
postawiłem tuż przy linii życia
a na ścianie porysowanej linią przeznaczenia
powiesiłem klucz
dla ciebie
***
bo dlaczego nie deszczem
tylko smutkiem przychodzisz do mnie
pukasz w oczy jak w okno
otwierasz myśli
jak drzwi
***
pytasz odpowiadam
bo znam pytanie
zanim ono pada
chcesz śpiewać gram
zanim usta otworzysz
melodię znam
zanim stopę postawisz
wiem gdzie
zanim zaśniesz
znam sen
ale
ale nie znam cię
***
jestem specjalistą od rozpraszania myśli
mrużenia powiek
splatania włosów
ciepłego oddechu na szyi tam gdzie działa
wiesz
wysłuchuję co mówisz domyślam się milczenia
czego pragniesz daję co dajesz odbieram
drzwi otwieram zamykam
pamiętam
zapominam
i tylko czasami
zastanawiam się
za mało to za dużo może
wtedy dotykasz
szumisz muszlą dłoni odganiasz zwątpienie
i wiem
kocham po prostu
dlatego wszystko jasne choć mrocznie czasem
zgmatwane
kiedy się o tym
myśli za dużo
***
nocy nie ma
przedwczoraj była może wczoraj
wieki temu
i smutku nie ma
bez wieści zaginął
i nie żal
nie tęsknię nie czekam
na jawie się spełnia spełnienie
dopiero nareszcie
czy w porę
nie wiem
***
ty śpij
a ja pilnował będę
powietrza wokół ciebie
w którym nazwane