Władca
Część pierwsza
Wstęp
Dawno, dawno temu, w czasach, które giną w mrokach przeszłości, istniał niezwykły Władca, potężny i niepokonany. Władca ten, od niepamiętnych lat, prowadził wojny, które zdawały się nie mieć ani początku, ani końca. Nikt już nie pamiętał, jak się to wszystko zaczęło. Słowo „pokój” stało się obce, zapomniane, jakby nigdy nie istniało w językach ludzi. Wojska ścierały się bez wytchnienia — rok po roku, miesiąc po miesiącu, dzień za dniem. Na równinach, w górach i lasach, dźwięk uderzających o siebie mieczy nigdy nie milkł. A pośród tego chaosu i nieustannej walki on — Władca, którego imię wzbudzało strach w sercach wrogów — zwyciężał. Nieustannie zdobywał nowe ziemie, niszczył swoich przeciwników i zapisywał swe imię w krwawej historii świata. Jednak czy taka władza jest błogosławieństwem, czy klątwą? Czy los, który zmusza do nieustannej walki, pozostawia miejsce na coś więcej? Oto historia, która odkryje prawdę o Władcy niezwykłym, jego przeznaczeniu i świecie, w którym przyszło mu żyć.
Samotny pogromca
Tysiące jeźdźców mknęło przez równinę, a ziemia zdawała się drżeć pod ciężarem galopujących koni. Władca i generał Katano jechali na czele swoich wojsk, ich sylwetki wyraźnie odcinały się na tle zachodzącego słońca. Powietrze było ciężkie od nadchodzącej bitwy, a ciszę przerywały jedynie odgłosy kopyt i brzęk uzbrojenia. Władca spojrzał na Katano, jego oczy błyszczały czerwonym, niemal nieludzkim blaskiem.
— Ja zajmę wzgórze północne — powiedział lodowatym, głębokim głosem. — Ty, Katano, południowe. Tu się rozdzielamy. Katano uśmiechnął się lekko, pewny siebie jak zawsze. — Się wie, mistrzu — odpowiedział z uznaniem, unosząc dłoń w geście pozdrowienia. — Zrobię, co trzeba.
Władca skinął głową i pociągnął wodze swojego czarnego konia. Jego sylwetka zniknęła w oddali, gdy ruszył jak burza w kierunku północnego wzgórza, zostawiając za sobą tylko wzbijający się w powietrze pył. Jechał samotnie, jego koń zdawał się mknąć szybciej niż wiatr. Gdy dotarł na wzgórze, władca zeskoczył z konia z nieludzką lekkością. Jeden zgrabny ruch i jego stopy znalazły się na gałęzi pobliskiego drzewa. Stojąc na niej, skanował wzrokiem wrogie wojska. Jego ciemna aura zdawała się otaczać go jak cień, przyciągając uwagę, choć nikt z wrogów nie miał odwagi spojrzeć na niego zbyt długo. — Tchórze — mruknął do siebie z nutą pogardy, zanim zeskoczył na ziemię. Szurnięcie ciężkich wojskowych butów o twardą glebę zdawało się nosić echem w powietrzu. Każdy jego krok brzmiał jak uderzenie młota, zwiastując nadejście czegoś nieuniknionego. Ubrany w czarne wojskowe ciuchy, przypominał samego posłańca śmierci. Widząc jego sylwetkę, wrogie wojska zaczęły się cofać, trzęsąc się ze strachu. Żołnierze wymieniali przestraszone spojrzenia, a ich dowódca, król Henryk, zmarszczył brwi, próbując zrozumieć, kto to jest.
— Kto to? — zapytał, wskazując na ciemną postać.
Jeden z jego doradców odpowiedział drżącym głosem:
— To… to władca.
Henryk zmrużył oczy, jego twarz pobladła. Wiedział, że władca nie jest zwykłym wojownikiem — jego reputacja wyprzedzała go wszędzie. A teraz stał na polu bitwy, sam przeciwko całej armii.
Władcy przenikliwe oczy omiatały teren, rejestrując każdy ruch. Żołnierze króla Henryka, ustawieni w nieporadnym szyku, wyglądali na przerażonych, jakby przeczuwali nadciągającą klęskę. — Głupcy. — mruknął do siebie. Wyciągnął miecz z pochwy, a ostrze błysnęło w promieniach zachodzącego słońca. Rzucił go w powietrze, klinga zatoczyła łuk, jakby czas zwolnił, a on złapał ją z niezwykłą lekkością. W tym momencie ruszył. Był szybki, niemal niewidzialny dla ludzkiego oka. Żołnierze padali jeden za drugim, ich krzyki urywały się, zanim zdążyli zrozumieć, co się dzieje. Każde cięcie jego miecza było śmiertelne, każdy ruch precyzyjny. Izune był jak burza, której nic nie mogło zatrzymać. Nie potrzebował armii. Nie potrzebował wsparcia. Sam był wystarczającą siłą, by pokonać całe wojsko króla Henryka. Gdy ostatni z żołnierzy padł u jego stóp, Izune wbił miecz w ziemię z lekkim, niemal nonszalanckim gestem. Przez chwilę stał nieruchomo, w ciszy, która nastała po rzezi. Nie czekając długo, ruszył w kierunku króla Henryka. Nikt go nie powstrzymał, bo nie było już nikogo, kto mógłby stawić mu opór. Wkrótce znalazł się za plecami króla. Henryk, który jeszcze chwilę wcześniej stał dumnie, teraz drżał, jego ręce lekko się trzęsły, a oddech był przyspieszony.
— Boisz się? — spytał Izune cicho, ale w jego głosie brzmiała mroczna siła. — Trzęsiesz się ze strachu przede mną? Masz rację.
Henryk powoli odwrócił się, a Izune pozwolił mu spojrzeć w swoje oczy. W jego spojrzeniu kryła się moc — potężna i przerażająca. Król chciał coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle. W tej samej chwili Izune użył swojej mocy. Król Henryk osunął się na ziemię, martwy, jak stary, bezbronny starzec. — Kolejny pokonany słabeusz. — Zaśmiał się Izune, a jego głos niósł się po pustym polu bitwy.
Nie oglądając się za siebie, ruszył na południe, gdzie jego uczeń, generał Katano, prowadził swoje wojska w walce. Izune był gotowy, by znów stanąć w ogniu bitwy.
Izune
Jestem Izune Okami i mieszkam tu od wielu tysiącleci. Mój mistrz nauczył mnie wszystkiego, co musiałem wiedzieć, aby stać się groźnym. W miarę jak moje szkolenie z nim postępowało, moja moc rosła bez przeszkód. W tym królestwie nie ma nikogo, kto mógłby mnie pokonać. Wyglądam, jakbym miał 25 lat, ponieważ co 500 lat wypijam eliksir młodości. Jako potężny i bezlitosny władca nie okazuje ani litości, ani współczucia. Mam młodszego brata Masona, którego wyszkoliłem na potężnego wojownika. Pojęcie miłości jest mi obce, nigdy jej nie doświadczyłem ani nie interesowałem się kobietami. Moje interakcje z innymi są nieistniejące, nigdy nie dzieliłem łóżka ani nie dotykałem nikogo intymnie. Te głupie szmaty mogą się do mnie przymilać, ale ich brak godności sprawia, że bez wahania je wszystkie eliminuje. To królestwo, które stworzyłem, należy wyłącznie do mnie, każdy, kto odważy się wejść bez zaproszenia, spotka się z fatalnym końcem, jeśli nie otrzyma pozwolenia. Wśród moich dwóch, uczniów jest Katano Marietta generał równie bezwzględny, jak ja i jego starszy brat Damo Marietta, potężny wojownik który założył własne królestwo. Ja Izune kocham tylko siebie.
Kary
Otwórzcie bramę! Władca wraca!
Katano: Baczność! Czołem żołnierze!
Żołnierze: Czołem panie generale!
Katano: Aleks wyrównaj!
Nie gadaj!
Kevin nie śpimy!
Izune: Idąc do sali tronowej, wszyscy oddawali mi pokłoń, po czym stanąłem na środku, podrzucając kamyczkami, patrzyłem na ludzi żołnierzy i złoczyńców, mam bardzo donośny głos rozchodzi się aż pod pola, łąki, lasy.
Strażnik: Panie ten zabił rodzinę.
Izune: Co żeś uczynił!?
Złoczyńca: Zabiłem, bo lubię cha, cha.
Izune: Zła odpowiedź! Więc przepadnij! Chacha, cha.
Używając swej mocy oczów zabijam złoczyńcę, znikaj!
Następny!
Straż: Panie ten…
Złoczyńca: Nie mów za mnie ty cuchnąca świnio!
Izune: Wraz z generałem zaczęliśmy się głośno śmiać.
Chacha, cha. — A więc spierdalaj stąd!
Złoczyńca: wstałem i zacząłem biegnąć podskakując i krzycząc — Dzięki, zły wielki władco chacha, cha wolność!
Strażnik: Panie, ale on jest mordercą.
Izune: Podszedłem do strażnika, stanąłem na wprost, patrząc mu w oczy. — Podważasz moje słowo!?
Strażnik: Nie, nie.
Izune: Nie!? A co myślisz kurwa, że robisz!? Co hm m!?
Strażnik: Ja tylko.
Izune: Nadal to robisz! Pochyliłem się nad nim, wyciągnąłem miecz — uups i mu wbiłem, cóż, odwróciłem się, podszedłem bliżej schodów i stanąłem na środku, stojąc pokazałem palcem na strażnika, który stał obok złoczyńcy.
Izune: Ty! Podejdź tu i kontynuuj!
Strażnik: Ten panie władco zabił dwóch chłopców.
Izune: Co żeś uczynił!?
Złoczyńca: Nic.
Izune: więc przepadnij! Ha, haha używając swej mocy oczu, zabiłem złoczyńcę, następny!
Strażnik: Ten panie.
Izune: Nie słuchając strażnika zabijam złoczyńcę.
Strażnik: Ten nie był winny śmierci, on ukradł tylko chleb.
Izune: twierdzisz że się pomyliłem!? Śmiejąc się pod szedłem do niego stanąłem z nim twarzą w twarz.
Strażnik: Nie panie.
Izune: Ach tak, chwyciłem mocno go za szyję i uderzyłem nim o podłogę. — A więc, co kurwa! Złapałem go za włosy i mocno uderzyłem o podłogę.
Strażnik: Panie proszę!
Izune: Co ja kurwa mówiłem że co!?
Strażnik: Że złodziej wprowadzamy na koniec.
Izune: A ty co myślisz, że co zrobiłeś!?
Strażnik: Pomyliłem się.
Izune: Czego się nauczyliście!?
Strażnik: Przepraszam.
Izune: Za późno, wstając otrzepałem się i używając swej mocy ręką rzucam w niego pręty. Stojąc czuje zapach krwi, kocham to kocham ten cudowny zapach. Po czym stanąłem na środku głośno zacząłem się śmiać, chacha cha. — Następny!
Straż: Panie zostało trzech złoczyńców.
Izune: Świetnie! Dawaj ich tu, ustawić się ścierwa jeden obok drugiego. Złoczyńcy stanęli tak jak im kazałem.-Nie ruszać się brudasy! Używając mocy oczów, zabijam wszystkich trzech, ale było mi ciągle mało. Czy to już wszyscy!?
Strażnik: Tak panie.
Izune: Nie pierdol, tylko stawaj tutaj raz i dwa, widziałem, jak się trzęsie: co żeś uczynił!?
Strażnik: Nic panie władco.
Izune: Błędna odpowiedź! A więc! Wyciągnąłem miecz i obciąłem mu głowę, po czym usiadłem na swym tronie, jedną ręką podrzucałem kamyczkami, patrzyłem zimnym wzrokiem na żołnierzy.
Katano: Marcel!!
Marcel: Tak jest.
Katano: Zbierz kilku wojowników i zabijcie rodziny tych biedaków, nie okazujcie litości, a ich chaty podpalcie.
Marcel: Tak jest, panie generale.
Katano: Rozproszyć się!
Izune: Wypieprzać do domów, jest już pierwsza w nocy.
Pierwsze spotkanie
Izune: Obudziłem się rano jak zwykle i poszedłem do łazienki. Umyłem zęby twarz i wszedłem pod prysznic. Po prysznicu poszedłem do szafy, ubrałem się, założyłem zegarek pierścionek i kolczyki, uczesałem włosy i wyszedłem. Moje serce biło szybciej, z jakiegoś powodu pierwszy raz bije tak mocno, ale to zignorowałem. Kiedy szedłem wszyscy pracownicy kłaniali mi się z szacunkiem, a ja od niechcenia rzucałem kamieniami jedną ręką. Nagle coś uderzyło mnie od środka i zawartość wiadra które ktoś trzymał, rozprysła się na mnie. Kurwa! Jak ty do cholery chodzisz, ty żebraku!?
Marika: Jestem dziewczyną!
Izune: Nosisz tę rzecz, skąd kurwa mam wiedzieć? Mocno złapałem ją za nadgarstki. Patrz do cholery! Co ty mi zrobiłaś? Teraz jestem cały brudny!
Marika: Przepraszam, nie widziałam cię. Zaczęłam wycierać z niego brud swoją peleryną, czując mrowienie.
Izune: Poczułem mrowienie gdy ten brudas wycierał z moich ubrań popiół. Jak myślisz, że co kurwa robisz!? Zdajesz sobie sprawę kim kurwa jestem!?
Marika: Nie mam pojęcia, proszę pana, ja jestem tu nowa.
Izune: Jestem władcą szmato, władcą! Gdzie kurwa pracujesz i kto cię zatrudnił? Wynoś się przybłędo z mojego królestwa. Pchnąłem ją na ziemię, nagle rozległ się głos.
Kin: Ooo Izune! Już się poznaliście?
Izune: Kin!? Co tu robisz mistrzu?
Kin: Przyprowadziłem ci kucharkę, Lola potrzebuję odpoczynku. Z przyda się do pomocy.
Izune: Nie chcę jej tu kurwa! Zobacz co mi zrobiła, przez tego motłochu jestem cały brudny!
Kin: Izune, jesteś mi winny przysługę.
Izune: Na co się gapisz, wypierdalaj stąd!
Marika: To mogę zostać?
Kin: Tak idź do kuchni.
Marika: Dziękuje.
Izune: Dlaczego sprowadziłeś do mnie żebraczkę?
Kin: Tylko na jakiś czas, ooo teraz idę do wnuka, chacha cha.
Izune: Byłem wkurwiony, już jej nienawidziłem, udałem się z powrotem do mojej komnaty i wziąłem prysznic, musiałem wyszorować moje ciało i się przebrać, zdecydowałem że będę gnębił tę sukę, tak by sama uciekła, to idealny plan.
Marika
Nazywam się Marika, mam 16 lat, jestem nieśmiertelna i mam siostrę o imieniu Marina. Jako sierota nie znam swoich rodziców ani ich losu. W wieku 12 lat moja siostra i ja uciekłyśmy z sierocińca i podróżowałyśmy od wioski do wioski. Ostatecznie odnalazła nas babcia Lola, która nas przyjęła i pomogła mi znaleźć pracę w królestwie. Przez ostatni rok pracowałam jako pomoc kuchenna z jej wsparciem. Jednak sytuacja, pogorszyła się od trzech miesięcy, kiedy skrzyżowałam ścieżki z władcą, jego nieustępliwe okrucieństwo wobec mnie jest nieustępliwe od tamtej pory. Oczywiste jest, że mnie nienawidzi — a ja czuję to samo mocno w stosunku do niego.
Kawa
Izune: Wstając rano udałem się do łazienki, wziąłem kąpiel umyłem zęby, nałożyłem na twarz krem, ułożyłem włosy i udałem się do swojej garderoby, ubrałem się, nałożyłem na palec swój pierścień i nałożyłem kolczyk, ubrałem czarną pelerynę z napisem z tyłu na plecach władca, po czym wyszedłem z komnaty, idąc wszyscy nisko oddawali mi pokłoń, będąc w sali tronowej (stanąłem na środku) podrzucając kamyczkami, patrzyłem zimnym wzrokiem na ludzi wojowników, żołnierzy i złoczyńców.
Izune: Co żeście uczynili, że leżycie u mych stóp! Wy cuchnące ścierwa!
Złoczyńca: Jestem niewinny!
Izune: Czyżby, a zatem co myślisz, że tu kurwa robisz?
Złoczyńca: Nie wiem.
Izune: Nie wiesz? Podszedłem do złoczyńcy i do strażnika.
No więc zagrajmy!
Strażnik: Co mam zrobić panie?
Izune: Zła odpowiedź! Wyciągnąłem miecz i dałem złoczyńcy. — Wiesz, co masz z nim zrobić? Zapytałem złoczyńcę.
Strażnik: Panie, ale ja nic nie zrobiłem.
Izune: cha, pokaż mi jaki jesteś skurwysynem! I go zabij a w zamian dam ci wolność, patrzyłem jak złoczyńca zabija strażnika, cóż
Złoczyńca: Załatwiony!
Izune: Jak myślisz? Co teraz zrobię?
Złoczyńca: Nie mam pojęcia
Izune: Chacha, cha błędna odpowiedź, więc znikaj, używając swej mocy oczów zabijam złoczyńcę. — Następni ilu ich tam zostało!?
Straż: Pięciu.
Izune: Dawaj ich tu brzydki ryju! Złoczyńcy ustawili się, a ja używając mocy oczów zabijam wszystkich pięciu, po czym usiadłem luźno na swym tronie. — Służba! Posprzątaj tu raz i dwa! Do sali wbiegła stara sprzątaczka cała się trzęsła.
Katano: Fuj jebie, czujesz to?
Izune: Kurwa! Ty stara szmato! Pora kłaść się spać, używając swej mocy oczów, zabijam sprzątaczkę. — Idziemy do sali konferencyjnej.
Katano: Wezmę druki.
Izune: Służba kawa do drugiej sali! I ma tu kurwa lśnić, gdy dotarliśmy usiadłem na środku a nogi położyłem na stole.
W tym samym czasie
Lola: Mariko zaniesiesz władcy kawę i innym?
Marika: Tak babciu Lolo. Weszłam do sali konferencyjnej z tacą, na której stało pięć filiżanek parującej kawy. W pomieszczeniu rozbrzmiewały śmiechy i rozmowy mężczyzn, a atmosfera była luźna. Starałam się zachować spokój rozdając napoje po kolei skupiona na tym, by wszystko poszło gładko. Nagle, przez całą salę przetoczył się potężny krzyk.
Izune: Do środka weszła ta jebana sierota, pracuję u mnie jakiś czas, zatrudniłem ją tylko dlatego że Kin mnie o to prosił, widząc co robi się wkurzyłem — e eee! Kurwa! Ja jestem władcą! Komu do chuja podajesz kawę? Ty głupia brudasko, nie nauczyłaś się jeszcze, że pierwszą osobą, której masz podawać, jestem ja ty szujo!
Marika: Przepraszam, nie zauważyłam pana.
Izune: Chuj mnie to obchodzi! Ty szmato mała!
Marika: O co tyle krzyku?
Izune: Że co! Co kurwa mówiłaś, ty jebany psie, myślisz że jak zakryjesz ten świński brzydki ryj to nie widać tego, że jesteś śmierdzącym brudasem!?
Marika: Podeszłam i podałam mu kawę. — Pańska kawa (gdybyś wiedział, jak ja cię nie znoszę, pewnie sam jest brzydki i stary).
Izune: Spierdalaj stąd!! Raz i dwa.
Marika: Wcale nie chciałam tam być, głupi buc.
Izune: Co? Co kurwa? Wstałem i chciałem wpierdolić ofermie ale spierdoliła, wróciłem z powrotem i usiadłem luźne na swym fotelu.
Katano: Właśnie jej siostrzyczka zajebała mi laptop.
Izune: Mówisz?
Katano: hm tak.
Izune: Jesteś narwany.
Katano: Niech tylko się zjawi, a pokażę jej gdzie jest jej miejsce.
Izune: Idealnie.
Katano: tak.
Obydwoje zaczęliśmy się głośno śmiać.
Izune: I na wypłatę dostanie zero. Sierota pracuje tutaj rok czasu, na początku nie wiedziałem że takie coś u mnie pracuję i gdy teraz pomyślę to, nigdy nie odbierała koperty. Babcia Lola zawsze odbierała za nią, od momentu gdy na mnie wpadła nie dostała pieniędzy, tylko w kopercie 0 za ten miesiąc nic nie dostanie.
Katano: Ha, ha tak może być dwie brudaski w pelerynach.
Obaj się głośno śmieliśmy.
W tym samym czasie
Marika: Udało mi się uciec co za gbur stary łajdak, gdy weszłam do kuchni, Loli nie było, ale na krześle siedziała Marina. — Jesteś głodna?
Marina: Jestem.
Marika: Jak się czujesz?
Marina: Najchętniej to bym znalazła sobie faceta.
Marika: Wiem że jest ci niełatwo, jesteś młoda i ja to rozumiem.
Marina: Ty jesteś nimfą, to jest ci łatwiej, a ja spójrz jestem bezrobotna.
Marika: Wezmę ostatnią wypłatę i ci pomogę.
Marina: Dam sobie radę.
Marika: Zawsze będę ci pomagała.
Marina: Okradnę kogoś.
Marika: Nie zrobisz tego.
Marina: Dowiem się, kto jest najbogatszy.
Marika: Wiesz ale nie jesteśmy złodziejkami, ja to bym temu staremu władcowi napisała liścik, że go nienawidzę.
Marina: Marika aż tak nienawidzisz władcy?
Marika: No tak, ostatnio chciał mi ściągnąć kaptur siłą.
Marina: Co za gbur co ty na to, żebym też znalazła sobie pracę?
Marika: Nie dasz rady, jesteś młoda.
Marina: I co z tego, ty masz 16 lat i pracujesz.
Marika: Dobrze idź i spróbuj.
Marina: Chcesz odebrać mi wolność, zapomniałaś mam 15 lat i jak mam teraz żyć?
Marika: Pomogę ci.
Marina: Bzdura idę pochodzić i pooddychać świeżym powietrzem.
Marika: Uważaj na siebie, patrzyłam na Marine jak wychodzi przez balkonowe drzwi, gdy się odwróciłam zobaczyłam buty i poczułam zapach to był on władca.
Izune: Kloc uchu z kim rozmawiałaś?
Marika: Z siostrą.
Izune: Skarżyłaś się na mnie?
Marika: Nigdy.
Izune: Przygotuj mi kawę i przynieś do mojej komnaty, udałem się do swojej komnaty, kawa to był tylko pretekst chciałem jej dokuczać. Usiadłem sobie luźno na sofie nagle rozległo się pukanie.
Puk, puk.
Izune: Wejdź, długo kazałaś mi na siebie czekać sierotko zawsze tak robisz.
Marika: Wcale nie gdzie mam położyć pańską kawę?
Izune: Podejdź czy ty coś widzisz przez ten kaptur?
Marika: Tak.
Izune: Widzisz mnie brudasko? Gdy tylko położyła szklankę, wstałem i podszedłem. — Więc wiesz jak wyglądam?
Marika: Nie wiem.
Izune: Jestem władcą, powinnaś wiedzieć czyż nie, zbliżyłem się tak że przeleciałem swoimi palcami po jej dłoniach.
Marika: Co pan robi panie władco.
Izune: Cha, cha słyszę głośne bicie twojego serca, dlaczego tak bije klocuszku co H m?
Marika: Nie wiem.
Izune: Nie wiesz, szeptałem jej do ucha: dlaczego nie wiesz sierotko co? Boisz się mnie? To ze strachu bije ci serce?
Marika: Nie
Izune: Brudasek pokaż mi twarz.
Marika: Nie pokażę, proszę mnie przepuścić, chcę wyjść.
Izune: Niegrzeczna dziewczynka, wiesz jak cię nienawidzę i nie zapłacę ci ani złotówki.
Marika: To jest nie w porządku.
Izune: To jest, brudasy nie zasługują na wypłaty prawda?
Marika: Potrzebuję pieniędzy, by pomóc siostrze.
Izune: Cóż nie mój problem złapałem ją za kaptur i zacząłem się z nią droczyć, no pokaż mi się oparłem ją o ścianę, odpychała moje dłonie, czułem mrowienie, podniecało mnie to.
Marika: Proszę mnie puścić, szarpałam się z władcą, gdy wziął mnie w talii i przewrócił nas na łóżko.
Izune: Kotuchu podrywasz mnie? Moje dłonie powędrowały pod jej pelerynę, zacząłem dotykać jej ciała, jest szczuplutka, czułem pożądanie gdy chciałem ją pocałować ktoś wszedł, sierotka się wystraszyła i szybko uciekła — kurwa ty szujo to pojebana sprzątaczka. Wstałem i wziąłem ją za łachy, będąc w sali tronowej wyrzuciłem szmatę na środek — co żeś uczyniła prostaczko!?
Hela: Nic Panie.
Izune: Błędna odpowiedź, weszłaś gdzie?
Hela: Do komnaty.
Izune: Po pierwsze gdy jestem w komnacie nie wolno wam wchodzić, po drugie przeszkodziłaś mi, po trzecie to koniec rzucam na nią pręty i zabijam, po chwili usiadłem na swoim tronie. — Sprzątacze posprzątać tu raz i dwa! Katano twoja sierota jest tutaj gdzieś i pewnie tu przyjdzie coś zjeść.
Katano: Świetnie jak nie dzisiaj to, jutro.
Izune: No raczej, moje myśli biegną do kotucha jej dłonie to jak leżała na mnie i trzymała sobie kaptur, a drugą ręką próbowała mnie odepchnąć, kurwa założyłem kaptur i myślałem o sierocie.
Katano: Wypierdalać do domu raz i dwa!
Złapane
Następnego dnia:
Katano: Żołnierze baczność!
Wyrównać!
Mate bliżej do prawej.
Kevin ty świnio, pewnego dnia ktoś cię zajebie. Kopnąłem go i usiadłem na tronie, do sali wszedł Izune.
Izune: Wszedłem do sali wszyscy mi się po kłaniali, stanąłem na środku. — Co żeś uczynił?!
Złoczyńca: Cha, cha to, co lubię.
Izune: Cha, cha też lubię, przepadnij brudasie, zabijam go swoją mocą oczami, następny!
Izune: Co żeś zrobił?!
Złoczyńca: Zabiłem.
Izune: Lubisz zabijać!?
Złoczyńca: Tak, tak lubię.
Izune: Błędna odpowiedź! Zabijam go mieczem, następny.
Straż: Ten panie zabił dziesięciu chłopa.
Izune: Zła odpowiedź! Zabijam strażnika i złoczyńcę.
Kurwa następny!
Strażnik: Panie zostało dwóch.
Izune: A więc zagrajmy, zostało was trzech zobaczyłem jak strażnik się boi, dam wam pięć minut by opuścić salę tronową. Który dotrze pierwszy ten wygrywa a więc czas start. Patrzyłem jak trzech głupców biegnie co tchu, bawiło mnie to zacząłem się śmiać chacha cha ale, nie kurwa ja wygrywam. Rzucam na nich pręty wszyscy umierają, po czym usiadłem na swoim tronie. — Sprzątacze posprzątać tutaj raz i dwa.
Katano: Idę do kuchni słyszę tę sukę, to musi być kloc ucha siostra. Ta która zajebała mi laptop.
Izune: Świetnie dwie na raz. Udaliśmy się do kuchni, przy stole siedziały dwa bezpańskie psy.
Katano: Cha, cha, ale tu śmierdzi.
Izune: Fuj cuchnie, ktoś tu dupy nie mył cha, cha.
Katano: Obrzydlistwo wstrętne bezpańskie psy.
Izune: Wiesz dlaczego rodzice je porzucili?
Katano: Z chęcią posłucham.
Izune: Bo były tak brzydkie, że musieli je zostawić cha, cha.
Katano: To dlatego noszą peleryny cha, cha co szmaty mamusia z tatusiem was nie kochali cha, cha.
Izune: Ty kurwa, ta szmata jest na bosaka.
Katano: Cha, cha fuj ohyda brzydzę się, ta szuja też nie ma butów, ale teraz to pewnie marzy o kupnie domu, domyślam się biedaczko, podszedłem nachylając się, szeptałem: marzysz teraz o luksusie i pewnie myślisz, że ci się to udało, ale mam dla ciebie bardzo złą wiadomość.
Izune: Usiadłem obok brudasa, rozłożyłem nogi wygodnie, wiedziałem że sierota zacznie bronić siostrzyczki gdy zobaczy co Katano jej zrobi, był wkurwiony, zaczęliśmy się śmiać głośno i je obrażać.
Katano: Chwyciłem sierotę za pelerynę, jak myślisz suko co kurwa zrobiłaś!?
Marina: A ł a aa
Katano: Błędna odpowiedź szmato!
Izune: Rób to co najlepsze, chacha cha widziałem jak ten brudas się wkurza, jej siostrzyczka będzie teraz torturowana na jej oczach, co było zabawne. Sierota wstała, ale ją odepchnąłem z powrotem na krzesło.
Izune: Co kurwa szujo myślisz, że robisz? Nie martw się, ciebie też zapierdolę.
Marika: Puść moją siostrę! Nie widzisz, że jest młoda!
Izune: Morda!
Katano: Jest złodziejką, rozpierdolę cię, tak wiem, chciałabyś być tak bogata, ale nigdy to się nie stanie, a teraz brudaskę pchnąłem ją mocno na szafki. — Obudziłaś we mnie demona, ty brudasie.
Marina: Spierdalaj! Oszołomienie! Ja nic nie zrobiłam, nawet cię nie znam demonie!
Katano: No jasne, spierdoliłaś z sali tronowej z moim laptopem ty szujo! Jak ty kurwa wyglądasz, nosisz pelerynę żeby zakryć ryj!
Marina: Tak robię mam 15 lat, chcę odszkodowanie! Zobacz, co mi zrobiłeś! Jestem delikatna szujo!
Katano: O ty kurwo! Ty delikatna? Ta mała mi się wyrywała, musiałem ją mocno trzymać, żeby mi nie uciekła, trzymając, ją czułem mrowienie.
Marina: Co robisz?
Katano: Nie wyrywaj się! Nic ci suko nie zrobię, pójdziesz ze mną.
Marika: Puść ją!!
Izune: Baw się dobrze! Chciała iść do siostry, ale nic z tego nie pozwoliłem jej.
Katano: Tak zrobię, ciągnąłem za sobą sierotę aż do mojej willi.
Izune: Gdy chciałem coś powiedzieć brudasowi do kuchni wszedł młody chłopak, kim on był? Byłem ciekaw co się wydarzy, więc nadal siedziałem, gdyby brudasa coś z nim łączyło, wtedy mógłbym ich zabić, moje prawo jest surowe a ja z chęcią bym się zabawił.
Piter: Część Mariko, przyniosłem ci czekoladki.
Marika: Siedziałam przy stole i bałam się o Marine przeklęty władca i ten drugi, ona taka drobna cholera uderzyłam ręką mocno pięścią o stół, usłyszałam śmiech tego władcy, gdy do kuchni wszedł Piter handlarz, może on by mi pomógł pomyślałam.
Marika: Część zrobić ci kawę? Myślałam że władca go zobaczy i stwierdzi że nie będzie z brudasami siedzieć, tymczasem on usiadł tak że widziałam jego nogi na stole i ani ruszył, zablokował mi nogami drogę.
Piter: Podałem Marice czekoladki, ta dziewczyna mi się podoba, będę chciał wziąć ją za żonę, wiem jaka jest piękna widziałem ją raz na targowisku i od tego czasu przychodzę do niej, chcę by została moja choć ma duży dystans, ale to nic.
Marika: Dziękuję za czekoladki, co cię sprowadza?
Piter: Chciałem cię zobaczyć i porozmawiać.
Marika: Mów śmiało.
Izune: Co to kurwa jest, słuchałem ich rozmowy, byłem tylko ciekaw, już wiedziałem że przypierdolę tej szmacie, pozwoliłem im rozwinąć ich rozmowę zacząłem podrzucać kamyczkami do góry.
Piter: Czy masz kogoś jakiegoś chłopaka?
Marika: Nie ja nawet nie znam tego uczucia.
Piter: Ale chciałabyś się ze mną spotykać na randki?
Marika: Gdzie?
Piter: No wiesz kolacja może, do klubu potańczyć.
Marika: (Denerwuje mnie ten Piter, mam go dość ciągle truje mi głowę, wiem że mu się podobam, ale ja nie czuję tego, Lola kazała mi i Marinie czekać na swoją wielką miłość a ja w nią wierze) przykro mi ja czekam na swojego wybranka.
Piter: Mariko daj mi szansę.
Izune: Żenada ten cały Piter, ale ta szmata nie jest lepsza mogła tylko udawać nietykalnej przy mnie, dlatego postanowiłem w końcu się zabawić. — Brudasek! Jak myślisz, że co tu robisz ze swoim kochankiem?
Marika: To nie jest żaden mój kochanek.
Izune: Nie pierdol szmato! Uderzyłem pięścią o stół, wstałem chwyciłem tego chuja i uderzałem go pięścią w twarz. — Jak myślisz, że co kurwa zrobiłeś!? Co?
Piter: Nic
Izune: Cha, cha błędna odpowiedź! Chwyciłem go za bluzę i wyjebałem go z kuchni. — Spierdalaj stąd! I nigdy tu nie przychodź! A jeśli się tu zjawisz to cię zabije! Widziałem jak ucieka, po czym zwróciłem się do sieroty chwyciłem ją za pelerynę. — Do przodu suko! Wiem że chciała uciec, ale ją złapałem, przez moje ciało przeszły dreszcze. Będąc w sali tronowej pchnąłem ją na ziemię. -W tej chwili wydałaś na siebie wyrok!
Marika: Kiedy ja nic nie zrobiłam.
Izune: Twierdzisz że się mylę!?
Marika: Tak robię.
Izune: Błąd! Podszedłem — co mam z tobą brudasko uczynić!? Jak myślisz, jaką karę ci dać!?
Marika: Ale za co!?
Izune: Cha, cha za to że żyjesz! Za to że istniejesz, czy mam wymawiać dalej! Chodziłem w jedną i drugą stronę podrzucając kamyczkami zerkałem na bezpańskiego psa.
Kevin! Jak myślisz, jaką karę jej wymierzyć!?
Kevin: Ja, to bym panie władco przywiązał brudasów i byłaby moją niewolnicą.
Izune: Mówisz?
Kevin: No, pewnie, to w końcu bezdomny brudas. Do tego się nadaje.
Izune: Jesteś kurwa pojebany. Któregoś dnia znajdzie się osoba która cię zapierdoli, póki co ciesz się że żyjesz skurwysynie. — Więc, kto mi powie! Co mam zrobić z brudasem!? Może ty. Wskazałem palcem.
Straż: Nie wiem, panie.
Izune: Nie wiesz? Wyciągnąłem miecz i go zabiłem. Brudas zaczął się trząść widocznie krew ją przeraża, stanąłem za nią chwyciłem za pelerynę, — nienawidzę cię bezpański psie! Rzuciłem ją na ziemię ale było mi mało, podszedłem chwyciłem za jej kaptur i ją uderzyłem w twarz, to dopiero początek. Zauważyłem krew udawała bycie silnym, ale ja ją zamierzałem złamać. — Jak ja cię kurwa nienawidzę ty brudny brzydki bezpański psie, wiesz jak długo czekałem na tę chwilę by cię wyjebać z mojego królestwa cha, cha chwyciłem ją za szyję tak by nie mogła oddychać i rzuciłem ją na ziemię. Cha, cha. Zagrajmy! Masz dziesięć sekund na opuszczenie mojego królestwa, jeśli nie zdążysz uciec to cię zabije, a więc podrzuciłem kamyczkiem czas start! Wybuchnąłem śmiechem, sierotka nie miała szans na ucieczkę, to był jej koniec 10 9 8 7.
Marika: Biegłam co tchu, ale z tą raną było trudno. Potrzebowałam się uleczyć, jestem nieśmiertelna ale ten cios jego uderzenia mogłyby mnie zabić, nie wiem kim on jest, ale jest prawdziwym potworem 6 5 4. Usłyszałam jego krzyki, wtedy wykorzystałam resztę sił i używając swej mocy teleportowałam się, co prawda nie potrafię tak do końca używać tej techniki, ale udało mi się, znalazłam się w lesie i usłyszałam krzyk Kurwa! To był on.
Izune: Kurwa! Ta szmata spierdoliła, uderzałem ręką o ścianę, byłem wtedy wściekły, ktoś teraz za to odpowie, wyciągnąłem miecz i ruszyłem na ludzi i żołnierzy zabiłem 548 osób, cóż pragnąłem tego potrzebowałem czyjejś śmierci.
— Macie Znaleźć brudasa! Hugo weź kilku ludzi i ruszaj natychmiast! Ta suka nie może żyć! Chcę jej śmierci!
Hugo: Tak jest.
Izune: Usiadłem sobie luźno na swym tronie, ostrym wzrokiem patrzyłem na ludzi i żołnierzy, po czym wskazałem palcem na pięciu żołnierzy. — Wy! Daję wam dziesięć minut na posprzątanie tego bałaganu raz i dwa! Kurwa ruszać się motłochy. Użyłem swojej techniki i zabiłem kolejnych żołnierzy. Nudzi mi się, więc ubrałem kaptur i ruszyłem, było ciemno szukałem brudasa, użyłem swojej mocy oczów i skanowałem powoli teren i szukałem sieroty, nie mogła uciec jej rana była otwarta, po czym znalazłem krew i udałem się za śladem, zacząłem się głośno śmiać.
Marika: Uciekłam, czując wokół siebie potężną aurę. To był on. Słyszałam kroki zbliżające się w moim kierunku.
Izune: Daje ci chwilę. Jeśli wyjdziesz teraz to daruję ci życie. Jeśli nie zmarnuję cię bez wahania. Zrozumiałaś? Wybieraj! Może jesteś tutaj… Shuriken przeszył skałę. Skoczyłem na wzniesienie i rzuciłem kolejnego. Zszedłem ze skał i ruszyłem ku lasowi. Widziałem biegnący cień to była ona. Przyspieszyłem chwytając się drzewa i wykonując salto. Grasz ze mną, ale to ty staniesz do mojej gry. Zatrzymałem się przy liściastym drzewie. Wyciągnąłem miecz i przeciąłem liście. Czułem że ma jakąś moc, jakby las był jej obrońcą. Przyszło mi do głowy że to nimfa, nieśmiertelna istota.
Marika: Przestraszyłam się gdy znów usłyszałam dźwięk przeszywającej skałę. Biegłam dalej w głąb lasu, wchodząc w gęste zarośla. Słyszałam jego śmiech.
Izune: Cha, cha, nimfo! Przede mną nigdy nie uciekniesz, gdziekolwiek pójdziesz tam cię znajdę! Dam ci wybór! Ostatnią szansę! Mogę być dla ciebie łaskawy, jeśli wyjdziesz teraz dobrowolnie, nic ci nie zrobię, ale jeśli w ciągu pięciu sekund nie wyjdziesz, dam ci nauczkę! Więc decyzja należy do ciebie życie czy śmierć!? Co wybierzesz nimfo! Zacząłem powolnym krokiem iść w stronę drzewa do którego się schowała, głupi brudas. Odliczam! 5 4 wtedy pojawił się on.
Kin: I co jej zrobisz? Czyż nie wysłałem do ciebie najlepszej kucharki?
Izune: Nienawidzę jej i pragnę jej śmierci.
Kin: Zostaw ją, uwierz mi szczeniaku że to ci na dobre wyjdzie, a ja nigdy się nie mylę.
Izune: Dlaczego miałbym ją oszczędzić, co hm?
Kin: Dowiesz się w swoim czasie, a teraz chodź ze mną.
Izune: Nimfo! Któregoś dnia znajdę cię! A wtedy pożałujesz! Masz cholerne szczęście! Głupia suka.
Kin: Chodź, na pewno się jeszcze nieraz spotkacie, cha, cha.
Izune: Poszedłem z moim mistrzem do mojego zamku. W jadalni siedział Katano, dołączyliśmy i zaczęliśmy pić.
Marika: Ulga, jakie ja mam cholerne szczęście, usiadłam na ziemi i uleczyłam wszystkie moje rany. Po chwili wstałam i ruszyłam. Po 20 minutach zobaczyłam jaskinię więc weszłam do środka, był tam strumyk połączony z wodospadem, idealne miejsce. Pozbierałam drzewo i rozpaliłam ogień. Zaczęłam obmyślać plan jak Marine wypuścić od Generała.
Złodziejka
Trzy miesiące później
Izune: Idąc do sali tronowej wszyscy mi się nisko po kłaniali. Po czym stanąłem na środku podrzucając kamyczkami.
Izune: Po co żeście tu przyszli!?
Kupiec: Panie potrzebuję plonów.
Izune: Spierdalaj! Nikt, nic nie dostanie! Żadnej jałmużny wypieprzać stąd raz i dwa!
Chłop: Panie potrzebuję chleb dla dzieci.
Izune: Czyż nie wyraziłem się jasno! Twoje bękarty! Twoja sprawa! A teraz, macie 10 sekund! Aby opuścić salę, podszedłem do tronu i usiadłem na nim luźno: Czas, start odliczam, 9 8 7 6 5 4 3 siedząc na luzie zacząłem się śmiać, patrzyłem na mój lód, który zaczął biegnąć, zrobił się chaos to było zabawne, używając mocy oczów zabijam kilku chłopów. — Cóż, czyż nie jestem łaskawy!?
Katano: Jesteś jak zawsze! Oboje zaczęliśmy się głośno śmiać.
Izune: Hugo! Marcel! Zdajcie raport!
Marcel: Prócz złoczyńców złapanych nikogo tu innego nie było.
Izune: Świetnie.
Hugo: Ale, Marika sierotka zaczęła okradać królestwo.
Katano: Marcel! A co z tą małą?
Marcel: Cóż uciekła i nie wiemy, gdzie przebywa.
Katano: Jak mam to kurwa rozumieć co?
Marcel: Wybacz panie mała, była przebiegła.
Katano: Miałeś, ją pilnować kurwa.
Izune- Brudas ma czelność przychodzić do mojego królestwa.
Hugo: Nie mamy o niej żadnych informacji.
Marcel: Skrada żywność i ucieka, ale nie wiemy, gdzie przebywa.
Izune: Jak to możliwe, że nie potraficie złapać sierotkę!?
Katano: Bezpańskie psy!
Marcel: Marika ma jakieś moce.
Katano: Sugerujesz, że jest od was silniejsza!?
Marcel: Nie wiem, jak to powiedzieć.
Izune: Mów!
Hugo: Sierota jest przepiękna, żołnierze nie chcą ją zabijać.
Marcel: Ich uroda nie z tego świata każdy mężczyzna marzy o takich kobietach.
Hugo: Nie sądzę, bym mógł ją zabić.
Katano: To czarownice!?
Marcel: Nie, ale są przepiękne.
Katano: Nie noszą peleryn?
Marcel: Noszą, ale widzieliśmy je.
Katano: Widziałeś sierotę bez peleryny?
Marcel: Tak.
Izune: Kurwa nienawidzę jej.
Katano: Gdzie jest Rafael?
Hugo: Poszedł ustalić lokalizację Zenona.
Izune: Połączyłem się z wszystkimi mieszkańcami wojownikami strażnikami, jeśli znajdziecie sierotę przyprowadzić do mnie i posprzątać od brudasów całe królestwo!
W tym samym czasie.
Marika: Przeskoczyłam przez bramę, na moje nieszczęście wpadłam w błoto, ale to mnie nie powstrzyma, przed kradzieżą dlatego też wtopiłam się w tłok i stanęłam przy jednym targowisku, udawałam, że coś oglądam, a moje ręce powędrowały po dwa jabłuszka, które zaraz schowałam do torby, ale, nagle odezwał się głos.
Kupiec: Co robisz złodzieju!
Marika: Cha, cha to, co potrafię najlepiej!
Kupiec: Ty brudasie!
Marika: Ale co!? Ty stary dziadunio! Co ja ci zrobiłam!? H m
Kupiec: To, że żyjesz i twoja skóra brudasie.
Marika: Ty stary japo! I się stało, ze złości zaczęłam, rozwalać targowiska wpadłam w złość i je przewracałam.
Kupiec: Łapcie ją!
Żołnierze: Tam jest!
Żołnierz 2: Jest tylko jedna!
Żołnierz: To nic głupcze łapmy ją.
Żołnierz: Jest kurwa piękna.
Marika: Biegłam i głośno się śmiałam z żołnierzy. Cha, cha nigdy mnie nie złapiecie! Cha, cha biegnąc złapałam z targowiska pieczywo które również schowałam, byłam szybka i sprytna. Żołnierze biegli za mną, ale nadal głupcy byli daleko więc się odwróciłam w ich stronę krzycząc, chacha cha, wy mnie nigdy nie złapiecie! Wy ofermy! Cha, cha Jestem Marika!
W tym samym czasie.
Izune: Siedziałem luźno na swym tronie, podrzucając kamyczkami. Na zewnątrz słyszałem krzyki chaos i śmiech dziewczyny moje serce biło mi mocniej, ale odepchnąłem to. Jestem władcą i nie pozwolę jej wejść do mojego umysłu, miłość jest dla głupców i słabeuszy. — Czeka ich surowa kara!
W sali rozległ się trzask okien. — Kurwa! To moje szyby!? Wstałem, założyłem kaptur i ruszyłem, idąc wszyscy mi się po kłaniali, zobaczyłem ją suka jak zawsze w pelerynie fuj i jest brudna, pieprzona sierota moje oczy skanowały ją z góry na dół, gdy biegła wpadła na mnie, od razu ją chwyciłem za szyję, trzymając ją w powietrzu, ledwie mogła oddychać, moje ciało mrowiło, a serce biło mi szybciej, pierdolić musiałem wyrzucić te uczucia i pokazać jej kto tu rządzi.
— Jak myślisz, co kurwa robisz!? Bezpański psie złapałem ją za jej pelerynę i ciągnąłem do sali tronowej, szmata coś krzyczała, ale ją ignorowałem.
Marika: Ty staruchu! Puszczaj i nie za pelerynę słyszysz, nic nie zrobiłam!
Izune: Będąc w sali tronowej, pchnąłem ją na przód upadła na ziemię prosto na kolana, podszedłem przykucnąłem przy niej i zbliżyłem się nieco szepcząc — znów się spotykamy sieroto ups co za pech, mam zamiar pobawić się małą zabawką, dostaniesz małą nauczkę, ty głupia nimfo, po czym wstałem i stanąłem na środku. — Czy ktoś mi powie, co ten brudas robi kurwa w moim królestwie? Nienawidzę takich jak ty fuj (splunąłem na nią).
Marika: Ten idiota przykucnął przy mnie i zaczął mnie wyzywać. — Jestem czysta białasie! A nie brudna!
Izune: Podszedłem do niej -co suko myślisz, że mówisz!? Kopnąłem ją, jesteś ohyda! Nigdy bym cię nie tknął, wiesz!? Jesteś obrzydliwa i usiadłem na swym tronie, patrząc na sierotę, wskazałem palcami do dwóch żołnierzy ty i ty podejść! Skończę z tobą szybko, nim moja sala zaśmierdnie brudny bezpański pies, nawet nie zamierzam, wdawać się w dyskusję z motłochem, bo wiem, co uczyniłaś, pobijcie ją!
Marika: Dwóch zaczęło mnie bić, ale ja, nałożyłam tarczę, więc mnie to nie bolało, zakryłam rękami twarz, aby myślał, że mnie to boli, udawałam, że płaczę.
Izune: Mocniej kurwa! Żołnierze zaczęli ją bić mocniej, ale nie byłem głupi, oczami widziałem że ma tarczę, — dość! Usłyszałem jej śmiech. Wypierdalaj! Mała dziwko! I więcej nie wracaj sieroto! Nie chcę cię w moim królestwie!
Marika: Podniosłam się i biegłam krzycząc, — ale ci odwale szopę jeszcze tu wrócę! Ty białasie!
Izune: Spierdalaj! Widząc ją jak biegnie, użyłem swojej mocy oczów i ją zepchnąłem ze schodów.
Katano: Dlaczego Izune jej nie zabiłeś!?
Izune: To nimfa jest nieśmiertelna.
Katano: cha, cha tak, czyli tamta druga sierota ode mnie nie jest nimfą?
Izune: Nie, — jest tylko jedna i czuje że coś od pierdoli.
Hugo: Jest dzika.
Marcel: Zbuntowana.
Rafael: Młoda.
Izune: Morda!
Katano: Marcel wiesz coś o brudasie?
Marcel: Nic, a nic tylko tyle że zajebała ostatnio laptop.
Katano: O tym to ja już wiem ha, ha pewnie nawet nie umie go używać, ale chciała go sprzedać. Cha, cha i gdzie jest ta głupia suka, co Marcel?
Marcel: Panie generale nie mam pojęcia gdzie jest sierotka.
Katano: Cóż trzeba, udać się na polowanie, sierotka już mi nie ucieknie. Znajdź ją Marcel i sprowadź ją z powrotem do mnie, powiedz brudasce że jej zapłacę, cha, cha chcę ją z powrotem.
Izune: Hugo chcę mieć listę z dwóch tygodni wszystkich! I nie chcę kurwa słyszeć nic o brudasie!
Hugo: Tak jest.
Katano: Połączyłem się z wszystkimi wojownikami umysłowo. (Do wszystkich, jeśli znajdziecie drugą sierotę bezpańskiego psa, przyprowadzić ją do mnie a obiecuję złoto może dwa wory, do dzieła).
Marina: Jestem wart więcej niż dwa wory!
Katano: Kurwa sierota się połączyła, przyjdź dziś do mnie a zapłacę ci uczciwie, chyba nie chcesz kraść co?
Marina: Pod warunkiem, że mnie nie dotkniesz.
Katano: Masz moje słowo.
Marina: Może przyjdę.
Katano: Ty mała suczko słyszysz mnie kurwa, zablokowała mnie szmata cha, cha.
Izune: Nie tracisz czasu.
Katano: Chcę się zabawić, dokończyć to co zacząłem. I wtedy zobaczyłem wchodzącego do sali tronowej Rafaela.
Izune: Rafaelu co tu robisz!? Dopiero cię nie było.
Rafael: Byłem na misji i już wróciłem.
Katano: Na jakiej znowu misi? co
Rafael: Tak wiem, u nas nie ma czegoś takiego.
Izune: Liczę, że masz dla nas wieści.
Rafael: Tak
Izune: Mów!
Rafael: Cóż śledziłem Zenona i wiem, że coś kombinuje, chodzi o złoto! (W myślach oczywiście tak naprawdę to śledziłem sieroty, są piękne, chcę jedną dla siebie Hugo też, ale zamierzamy walczyć o względy, co do Zenona to też mówiłem prawdę, śledziłem ich gdy władcy i generała nie było) i mam o nich informację.
Izune: Możesz iść! Połączyłem się umysłowo z generałem.
— Bez wątpienia coś kombinują.
Katano: Tak Marcel Hugo działają razem, przepuszczam że chodzi o sieroty.
Izune: Cokolwiek, wiem że tak jest strażnicy są tak ustawieni na warcie, by brudasy mogły swobodnie kontynuować kradzież.
Katano: To podstęp.
Izune: Czeka ich surowa kara.
W tym samym czasie w jaskini.
Marina: Siedziałam i czekałam na moją siostrę, ale zdaje się że szybko nie wróci, przez mój umysł przebił się głos generała i wiem że mnie szuka, z chęcią się zabawie zapłaci za to co mi zrobił. Nie wiem jak wygląda, dlatego udam się do sali tronowej i odczekam na dobry moment.
Zhańbiona
Godzina 22 w nocy
Marika: Minęły trzy tygodnie od tamtego incydentu, ale czas na drugą rundę, pokaże temu staruchowi na co mnie stać, zaczęłam biegnąć przez las, gdy dotarłam do królestwa przeskoczyłam przez bramę, po czym stanęłam, zaczęłam chodzić w jedną i drugą stronę rozmyślając co mogę mu zrobić tak, by cierpiał, muszę się zemścić, gdy tak chodziłam zobaczyłam strażnika który stał, domyślam się że ma wartę, nie tracąc czasu podeszłam i nawiązałam z nim rozmowę.
Marika: Co lubi wasz pan? Zapytałam go, patrząc mu w oczy.
Strażnik: Władca?
Marika: Zwał jak zwał, kimkolwiek jest.
Strażnik: Władca panienko nikogo nienawidzi.
Marika: Kłamca! Na pewno jest coś co kocha.
Strażnik: Cóż panienko naprawdę nie ma rzeczy, której kocha, władca kocha tylko siebie.
Marika: Nie zgadzam się! Pomyśl tylko! Odwróciłam się i zaczęłam iść, wtedy strażnik krzyknął za mną.
Strażnik: Poczekaj!
Marika: Odwróciłam, się mówiąc, nawijaj!
Strażnik: Wiem, że władca po tym mnie zabije, ale powiem ci, jest taka jedna rzecz, którą kocha.
Marika: Mów dobry człowieku.
Strażnik: To konie panienko.
Marika: Więc gdzie znajdę stajnie?
Strażnik: Tam jest.
Marika: Kiedy robię zadymę, ty ucieknij I uratuj swoje życie.
Strażnik: Nie mogę moja pani.
Marika: Możesz i to zrobisz.
Strażnik: Dziękuje.
Marika: Pobiegłam sprintem, czując jak adrenalina pulsuje w moich żyłach. Kiedy dotarłam na miejsce stanęłam wprost przed stajnią. Czułam jej ciepło, niemal słyszałam oddechy zwierząt w środku. Nie wahałam się skupiłam całą swoją moc a ogień który rozpaliłam momentalnie objął budynek, zaczynając trawić drewno. Płomienie wzbijały się w górę sycząc w ciemnościach nocy. Zatrzymując oddech, rzuciłam się do ucieczki znikając w cieniu gdzie nikt nie mógł mnie dostrzec. Ukryłam się, obserwując z oddali chaos rozlał się po obozie jak dzika rzeka. Żołnierze biegali, krzycząc próbując opanować sytuację, ale nie wiedzieli co robić. Ogień przyciągał uwagę panika rosła z każdą sekundą. I wtedy zjawił się on. W ciemności jego sylwetka była jak cień, ubrany w czerń jakby był częścią samej nocy. Zatrzymał się na chwilę oceniając sytuację a potem uniósł ręce. Woda, wezwana jego mocą, w jednej chwili oblała stajnię, gasząc płomienie z precyzją, która wydawała się niemal nienaturalna. Gdy dym zaczął opadać, on wszedł do stajni, jakby ogień nigdy nie istniał i po kolei wyprowadził wszystkie konie, które cudem przetrwały. Władca był wściekły. Jego gniew niemalże rozchodził się falami, a oczy błyszczały dzikim blaskiem w świetle dogasających płomieni. Jego głos pełen furii rozdarł powietrze:
Izune: Zabierz kurwa konie! Na co czekasz!
Anma Ko: Jeden z żołnierzy przerażony gniewem swojego pana natychmiast skłonił głowę, ledwo łapiąc oddech.
Żołnierz: Tak jest! — Wykrztusił, ruszając w stronę zwierząt, jakby od tego zależało jego życie.
Anma Ko: Władca patrzył na żołnierzy z wściekłością, która mogła spalić ich na popiół, gdyby tylko dał upust swoim emocjom. Był to moment, w którym nikt nie śmiałby stanąć mu na drodze.
Marika: Poczułam strach. Jego aura stała się mroczniejsza, jakby ciemność spłynęła na mnie niczym cień, który nie miał końca. Powietrze zgęstniało, każdy mój oddech był coraz płytszy, a serce biło nierównym rytmem, jakby wyczuwając nadchodzące niebezpieczeństwo. Czułam jego żądzę krwi było to pragnienie tak silne, że zdawało się przenikać przez mury, zatrzymując świat w miejscu. Dopiero wtedy jakby z opóźnieniem dotarło do mnie co zrobiłam. Każda sekunda była bolesnym przypomnieniem błędu, którego nie można było cofnąć. Stałam zamrożona, świadoma tego że nie ma już odwrotu. Popełniłam błąd, który mógł kosztować mnie wszystko.
Izune: Ugasiłem pożar wyprowadziłem konie chodziłem, w jedną i drugą stronę krzycząc, jestem bardzo wściekły! Jestem bardzo zły! Co myślisz, że co, zrobiłaś!? Jesteś nimfą prawda!? Czekasz na swojego partnera ale wiesz zhańbię i zniszczę cię już nigdy nie zaznasz miłości! Pragniesz być kochana? Sprawię, że będziesz cierpieć! Przygotuj się nadchodzę. Używając teleportacji stałem już za brudasem moje serce biło mi mocno, moje ciało mnie zdradzało, zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech, pochylając się szepnąłem jej do ucha: Tęskniłaś, założyłem jej worek na głowę. Złapałem ją i pociągnąłem na ziemię mój kutas od dotyku jej był już twardy jak skała, moje serce biło mi szybciej czułem mrowienie zacząłem ściągać buty, spodnie bokserki i podszedłem, nachylając, rozdarłem, z niej sukienkę i pelerynę, była, naga kurwa ustawiłem się i wszedłem, w nią mocno jęczała, z bólu. Czysta dziewica zacząłem ją posuwać, wchodzić i wychodzić, pierdolę! Posuwałem ją mocniej, kurwa! Skończyłem w niej w środku, ale mój członek zrobił się znowu, twardy więc znów w nią wszedłem mocno, o tak kurwa zacząłem ją posuwać mocniej, wziąłem jej nogi na siebie i posuwałem ją mocniej, nasze ciała były splątane, czułem mrowienie i dreszcze, jesteś, taka ciasna szmato pierdolę, kurwa tak suko zaraz dojdę. Zalałem jej cipkę moim nasieniem, się otrząsnąłem, wstałem szybko i się ubrałem, wziąłem bat i przywiązałem, jej ręce: — Grzeczna dziewczynka tak. Połączyłem się umysłowo ze wszystkimi mieszkańcami.- Daję wam kurwa pięć minut, na dotarcie do sali tronowej. Jeśli ktoś się spóźni, tego zabiję. A wiecie, kocham zabijać i pragnę waszej śmierci, nieważne czy to będzie wasze dziecko, żona, czy mąż. Zabiję każdego, kto się spóźni. Macie dwie minuty i ich zablokowałem — sieroto. Czas na twoją karę, będę dla ciebie bezlitosny. Nimfa milczała cóż. Gdy weszliśmy żołnierze i ludzie, nisko mi się po kłaniali. Będąc na środku, pchnąłem sierotę na ziemię, była cała naga we krwi. Stanąłem na środku, jedną ręką podrzucałem kamyczkami, używając swej mocy oczu, zamknąłem drzwi i zerknąłem na brudaskę, wtedy rozległy się krzyki.
Handlarz: To brudaska!
Marika: Zamknij japę!
Ktoś: Ta kobieta jest bez ubrania! Ma rozdartą sukienkę i pelerynę, a ten wór!
Głos 2: To dziwka!
Ktoś 3: Co za wstyd!
Izune: Poczułem, złość uderzyłem mocno dłonią o ścianę.
— Cisza kurwa! Rozejrzałem się po sali, faceci się czerwienią na widok nagiej nimfy. Wszyscy pod moim spojrzeniem trzęśli się ze strachu.
— Jedyną osobą! Która może przemawiać, to jestem ja!
Wy cuchnące brudasy! Zostaniecie surowo ukarani! Czyżbyście zapomnieli jakie prawo panuje w mym królestwie! A teraz stanąłem na wprost, oto pokazałem ręką, brzydka sierota! Bezpański pies, wykorzystałem! Odebrałem, jej dziewictwo ta szmata podpaliła moją stajnię dlatego zostanie teraz surowo ukarana! Będzie cierpieć i jęczeć z bólu — kupiec jak myślisz jaką karę jej wymierzyć!?
Kupiec: Została zhańbiona więc wziąć ją za żonę.
Izune: Chacha, to się nigdy nie wydarzy, sierota może sobie tylko pomarzyć o takim mężczyźnie jak ja cha, cha.
Ktoś: Panie, co zrobisz jeśli będzie brzemienna?
Izune: Cóż, Bękart nic nie dostanie! Nigdy nie zaakceptuje brudne dziecko! A zatem będą dwa brudasy żyć w biedzie, nie zamierzam dzielić się z moim złotem! Albo zabiję! Ta przybłęda przynosi pecha!
Handlarz: Nie chce pan władca jedynego spadkobiercę?
Izune: Powiedziałem wcześniej, mały brudas nic nie dostanie, ja wiem że chciałby leżeć na moim tronie i żyć moim bogactwem, ale nigdy to się nie stanie. Będziecie żyć jak żebraki dwa cuchnące brudasy! Muszę wam powiedzieć! Nawet rodzice ją oddali do sierocińca, cha, cha czyż to nie jest zabawne!
Katano: Dotknąłeś brudaskę!? W dodatku żebraczkę, ty żadnej nigdy nie pieprzyłeś więc czemu ją?
Izune: Odwróciłem się w stronę Katano cóż, musiałem ją ukarać i odebrać jej dziewictwo, co już nikt inny nie może zrobić! Żaden jej wybranek już jej nie zechcę cha, cha.
Marika: Bzdura! To ja żadnego nie chcę!
Izune: Odwróciłem się z powrotem do sieroty — milcz! Bezpański psie!
Katano: Fuj ohyda! Jak ci się pieprzyło?
Izune: Nie przypominaj mi, brzydzę się nią mam ochotę się wykąpać! Cha, cha podszedłem do sieroty i ją kopnąłem.
Marika: aa ł a!
Izune: Brzydzę się tobą! Odwróciłem się i usiadłem luźno na swym tronie, jedną ręką podrzucałem kamyczkami.
Marika: Też się tobą brzydzę i gardzę! Jesteś zwykłym potworem, nienawidzę Cię!
Izune: Morda! Szmato! Ty porzucony bez pański psie!
Katano: Pozwolę sobie zabrać głos i zadać ci pytanie, sieroto! Jest was dwie, więc gdzie jest ta druga twoja siostra!?
Marika: Nie twoja broszka!
Izune: Co kurwa!? Co nie jego!
Marika: Broszka! Czego nie kumasz!
Izune: Brudasko! Wiesz, gdy cię waliłem czułem tylko twój smród! A teraz będę cię torturował aż umrzesz cha, cha.
Marika: To się nigdy nie stanie!
Izune: W tej chwili wydałaś na siebie wyrok! 80 batów! I zamknę cię na miesiąc w lochu bez jedzenia, i picia! I uwierz, nie pragnę niczego bardziej niż twojej śmierci! Albo dwa miesiące w lochu! Rafael! Zaczynaj!
Rafael: Podszedłem, wyciągnąłem bat i zacząłem ją lekko bić, jest taka młoda, niewinna jej uroda powala, każdego zacząłem liczyć 1 2 3 4 5 6 7 8 9, gdy doszedłem, do 30 usłyszałem krzyk władcy.
Izune: Stop! Co ty kurwa myślisz, że kurwa robisz!? Wstałem: Rzuć mi bat! Złapałem, go podszedłem do prostaczki i zacząłem, ją mocno nim ją napierdalać byłem, wściekły widziałem, jak Rafael patrzył na nią, jakby była diamentem, ale nic nie ma w tej brudas, jest, ona tylko cuchnącym ścierwem 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 słyszałem, jak płaczę, co sprawiło mi radość, i biłem, ją mocniej 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 płakała, bardziej a mnie to podniecało, i ta jej krew z pleców to było, to co lubiłem, każde moje uderzenie było, mocniejsze tłum liczył, dalej 70 71 72 73 74 75 76 78 79 80 rzuciłem, bat jej krew lała się z niej, i przy ostatnim uderzeniu prysnęła, mi na twarz podnieciło, mnie to bardziej z uśmiechem wytarłem ją z mojej twarzy, i palcami posmakowałem. Całkiem smaczna zacząłem się głośno śmiać cha, cha. Tłum był, przerażony a mnie się to podobało, słyszałem płacz sieroty i w tym momencie chciałem więcej. Płacz głośniej nimfo! Czujesz ból! Cha, cha doskonale! Będę przychodził każdego dnia i będę cię łamał, a wiesz dlaczego?
Marika: Nie
Izune: Bo cię kurwa nienawidzę! Przykucnąłem i szeptałem do jej ucha. Jesteś tylko moją zabawką przygotuj się na najgorsze, twój czas okropna brzydulo wkrótce dobiegnie końca cha, cha wstałem i ją uderzyłem dwa razy w twarz.
Izune: Zabierz sierotę do lochu. Idę się wykąpać!
Katano: Wypierdalać do domu!
Loch
Kilka godzin później
Marika: Siedząc w lochu wyleczyłam wszystkie rany, zajęło mi to dużej bo jego baty były mocne, gdy tak siedziałam ktoś szedł powoli, słyszałam ciche kroki to Marina.
Marina: O to jestem, otworzyłam jej bramę z lochu chodź szybciutko zabrałam klucze od strażnika.
Wbiegliśmy do lasu całą drogę biegłyśmy, aż dotarłyśmy na miejsce odsunęłam głaz i weszłam do środka, jaskinię zamknęłam głazem ściągnęłam koszulę wrzuciłam ją do ognia i wskoczyłam do wodospadu, zaczęłam szorować moje ciało, wlałam na włosy szamponu, podpłynęłam pod wodospad i się pukałam, zamykając oczy moje myśli wracały do tego jak mnie władca zhańbił, pożałuje, patrząc na skały zasnęłam.
Nimfa
Izune: Wstałem o 4 rano, udałem się pod prysznic, w myślach miałem nimfę, to jak ją pieprzyłem kurwa wynocha z mojej głowy. Włączyłem zimną wodę, tak lepiej muszę się skupić, wyszedłem nałożyłem kremu, ubrałem się dałem perfum, ułożyłem włosy, nałożyłem kolczyk pierścienie ubrałem czarną pelerynę z napisem władca i ruszyłem do sali tronowej, idąc każdy mi się po kłaniał. Po czym stanąłem na środku i zacząłem pytać. — Co żeś uczynił!?
Złoczyńca: Zabiłem kilka szmat.
Izune: Więc wypierdalaj stąd! Następny! — A ty co żeś uczynił!?
Złoczyńca: Polowałem na nimfę.
Izune: Mówisz kurwa!
Złoczyńca: cha, cha a tak to, że nimfa uciekła, wczoraj z siostrą widziałem wyskoczyła przez okno i biegła do lasu śledziłem je, ale nie była głupia od razu skumała pokręciła na mnie głową, i wysłała dwóch jej dziwaków, straciłem ją z oczu.
Izune: Czego od niej chciałeś!?
Złoczyńca: Przyprowadzić ją do ciebie mój panie.
Izune: Zaśmiałem się, więc co tu robisz!?
Złoczyńca: Te skurwiele mnie złapali.
Izune: Cóż … złap nimfę, a dam ci dwa worki złota.
Złoczyńca: Tak jest!
Izune: Patrzyłem, na złoczyńcę jak wybiega z sali tronowej, przejrzałem jego chytry plan, chciał sierotę dla swojego synka, dlatego go zabiłem, przy schodach wbiłem w niego pręty, nikt nie może dotknąć tego, co jest moje. — Służba! Posprzątaj szybciej!
Hugo Żołnierze teraz mają tu przyjść ci, którzy pilnowali lochów.
Hugo: Tak jest.
Izune: Jestem bardzo wściekły, zły odwróciłem się do generała.
Katano: Na pewno to sprawka tej małej zamierzam ją ukarać, ale wpierw ją znajdę.
Izune: Widocznie tak było, nie teraz Katano mówiłem ci, miłość jest dla słabe? No powtórz dla kogo szczeniaku? No dalej dla słabeuszy.
Katano: Cóż nie dla mnie nie powtórzę tego mistrzu.
Izune: Cha, cha zapominasz o moich naukach?
Katano: Nie, ale dziadek ma rację.
Izune: Więc mu podziękuj później. Odwróciłem się, zimnym wzrokiem skanowałem osoby, które przyprowadził Hugo, było ich 40. — Wy wskazałem palcami podejść!
Zacząłem, chodzić w jedną i drugą stronę- jak myślicie, co kurwa wczoraj robiliście!?
Strażnicy: Nic panie.
Izune: Więc co myślicie, że tu robicie!?
Strażnik: Nie wiemy panie.
Izune: Zła odpowiedź! Więc przepadnijcie! Używając, swej mocy oczów zabiłem 20 żołnierzy, wy! Podejść! Raz i dwa! Patrzyłem na żołnierzy: Czy to nie wy mieliście wczoraj wartę w lochu!?
Żołnierze: Tak panie.
Izune: H m jak się ma, moja niewolnica nimfa!?
Żołnierz: Ma się dobrze.
Izune: Ach tak, z moją szybkością złapałem żołnierza za szyję i uderzyłem nim o mur. Jak myślisz, co kurwa mówisz! Nie dając mu głosu, rzuciłem nim o podłogę i przebiłem prętami, po czym stanąłem na wprost pozostałych żołnierzy. Co żeście uczynili!?
Żołnierz: Nic panie.
Izune: Jesteś pewien!?
Żołnierz: Nie.
Izune: Podszedłem do żołnierza, wyciągnąłem miecz i go zabijam, patrząc na resztę żołnierzy.
Żołnierz: Panie my graliśmy w karty, a ta mała spała słowo daję.
Izune: Błędna odpowiedź! Cóż, nie mam dla was cierpliwości ustawić się jeden obok drugiego raz i dwa, używając swej mocy zabijam pozostałych żołnierzy. Pijemy u ciebie.
Katano: Jasne.
Izune: Wypierdalać do domu!
Spisek
Dwa miesiące później
Izune: Śniłem każdego dnia o sierocie, o tym że jest moją żoną i matką moich dzieci, bzdura kurwa splunąłem, nigdy nawet nie wiem jak wygląda a jak będzie bękart, to będzie patrzył jak ja żyję w bogactwie, a on będzie jak biedak, chacha cha, dlaczego ona mi się śni, tego nie wiem, czyżbym miał coś stracić? Wróciliśmy dopiero z obchodów.
Izune: Hugo zebranie teraz! Z generałem ruszyliśmy do sali konferencyjnej. Weszliśmy usiadłem na środku a nogi położyłem na stole. — Nawijaj.
Marcel: to dokumenty z banku Zenon i inni jego gang licząc, ich tysiąc osób znajdują się na twoich ziemiach. Zenon wynieśli cztery skrzynki złota.
Izune: Tak jak myślałem dalej!
Hugo: To zdjęcia magazynu!
Katano: Biorę magazyn!
Rafael: Przebywają na wzgórzu zachodnim dwie godziny drogi.
Izune: Doskonale! Czas się zabawić!!
Katano: świetnie!
Izune: Hugo ty Marcel i Rafael udajcie, się do wioski Zenona spalcie wszystko.
Katano: Niech nikt nie przetrwa.
Hugo: Tak jest.
Izune: Obaj ruszyliśmy, do stajni wziąłem, mojego konia królewskiego Carlosa przypiąłem karoce i ruszyliśmy.
Izune: Carlos stań tu przy skałach, gdy dam ci znać podjedziesz do nas.
Carlos: Dobrze władco.
Biegliśmy, mały kawałek Katano ruszył do magazynu, a ja do ich willi.
W tym samym czasie w ogromnej posiadłości trwała, impreza w środku sali było, około tysiąc wojownicy wszyscy śmieli się i pili.
Zenon: Polej Henryk!
Henryk: Na zdrowie, za nasze złoto.
Staszek: Za złoto!
Izune: Wyciągnąłem bat i wleciałem przez szybę, zrobiłem fikołki i stanąłem na środku, wszyscy rzucili się do ataku, ale wyciągnąłem miecz i ruszyłem na nich, zabijałem w szybkim tępię przeskakując i robiąc przy tym fikołki, czułem ich strach, z łatwością unikałem ich ataków, padali jak muchy jeden za drugim, trwało to tylko minutę, został tylko jeden widziałem przerażenie wypisane na twarzy Zenona, zacząłem wolnym krokiem iść w jego kierunku.
— Jak myślisz, że kurwa zrobiłeś?
Zenon: Kim jesteś!? Nie podchodź!
Izune: Cha, cha zacząłem się śmiać głośno, czułem jego strach.
Zenon: Nie! Nie! nie.
Izune: To na nic! Możesz się cofać ja i tak cię znajdę głupcze! Poślę cię tam, gdzie twoje miejsce!
Zenon: Kim jesteś!?
Izune: Twoim największym wrogiem, podrzuciłem miecz w górę, złapałem i obciąłem mu łeb, zszedłem w dół do piwnicy, wziąłem cztery skrzynie ze złotem i pieniądze, po czym gwizdnąłem i podjechał Carlos z karocą, wsadziłem złoto do środka, stanąłem na wprost willi i w momencie w którym miałem podpalić wille z okna wyszła nimfa, oparłem się o drzewo, do buzi włożyłem kawałek zboża, co ona tu kurwa robi?? Moje serce biło mi mocniej, ale usunąłem te myśli na bok, patrzyłem jak wyciąga rękę do kogoś, wyszła Katana obsesja, bardziej zainteresowało mnie jak obie pchały coś znajomego, kurwa moja skrzynka złota.
Marika: Cha, cha mówiłam że trzymają tu złoto.
Marina: Pomóż mi.
Marika: Głupia, pociągnij się i spływamy stąd!
Izune: Kurwa na pewno nie pozwolę głupiej nimfie zabrać moje złoto, jeszcze czego wzbogaci się z bękartem. Generał powinien tu lada chwila dotrzeć.
w tym samym czasie.
Katano: Włamałem się do magazynu, moje serce biło mi szybciej ale to zignorowałem, od samego przyjazdu czułem coś dziwnego, chciałem tylko to skończyć i poszukać mojej sieroty, kurwa, to coś mi się dzieje to uczucie boli, mogłem trochę inaczej, czułem złość. W środku było z 500 potworów, sam ich widok był obrzydliwy, jednak moim celem jest zabicie główne głowy, więc robiąc fikołki wszedłem z hukiem do pomieszczenia w którym siedziało dziesięciu olbrzymów, miały po cztery pary rogów i twarz ni to zwierzę, ni to człowiek, robiąc fikołki stanąłem na lampie. — Czołem prosiaczki! Wyciągnąłem miecze, robiąc fikołki obciąłem jednemu łeb, przeskoczyłem i zrobiłem to samo z dwoma innymi, po czym stałem na stole. — Wy! Cuchnące świnie siedmiu na jednego!? Prosiaczki patrzyły na siebie, zacząłem się śmiać, używając swej techniki zabijam wszystkie, zeskoczyłem i ruszyłem w dół na chwilę stanąłem, używając mocy ognia podpalam magazyn, przez chwilę patrzyłem jak te obrzydliwe świnki płoną od nich wydobywał się ryk, wyciągnąłem swój bat, przywiązałem do słupa i wyskoczyłem przez okno, będąc na miejscu ruszyłem do Izune.
Izune: Paląc papierosa zobaczyłem mojego ucznia, robiąc fikołki stanął obok, wziął papierosa i zapalił, — martwiłem się o ciebie szczeniaku.
Katano: Niepotrzebnie.
Izune: Jesteś narwany.
Katano: Tak robię, cha, cha zobaczyłem sierotę ciągle o niej myślałem, nie mogłem wyrzucić ją z głowy, w dzień w dzień marzyłem o jej ustach kurwa czułem jak się rumienię, ale krzyknąłem za nią. — Suczko lepiej żebyś dotarła do mojego domu! Masz być przed de mną.
Izune: Cha, cha zauważyłeś.
Katano: Co one tu kurwa robią.
Izune: Odpierdalają. Spojrzeliśmy na biegnące dwa drzewa, jeden z nich zobaczył nas. — Co on kurwa myśli że robi.
Katano: Że ma szansę.
Izune: Spierdalaj! I rzuciłem w niego shurikenem upadł na ziemię.
Katano: Kurwa niedołęga.
Izune: Drugi dalej przed siebie biegnie cha, cha.
Katano: On, nas nie widzi.
Izune: Tak robi.
Katano: To jest.
Izune: Tak piąta skrzynka.
Marika: Moje drzewko wzięło skrzynki i zaczęło biec a drugi wstał szybko i zaczął biegnąc za nim.
Marika: Szybko! Uciekamy!
Izune: Nimfo! Brzydka uciekaj przede mną nie ma ucieczki! Gdziekolwiek się udasz tam zjawie się ja! Brudasko.
Marika: Czułam, że to on: biegnijmy szybko.
Izune: Stanąłem na środku widziałem jak ucieka sierota. Złapię cię ale nie mam czasu, używając mocy moje złoto wróciło do mnie, a dwa śmieszne drzewa nadal biegły.
Katano: Zabawne zabraliśmy skrzynkę i wsadziliśmy do karocy moje serce tak bardzo bolało, patrzyłem na nią cały czas kurwa tak blisko jest, wiem że mnie nienawidzi, kurwa jestem wściekły, ale tak bardzo chce zobaczyć ją.
Izune: Carlos ruszamy! Pojechaliśmy do zamku.
Katano: Kupuje nową willę. Dowiedziałem się że magazyn należał do tego starego skurwiela Igora.