...W dali było widać ciemną wstęgę boru, przed borem łąkę, a wśród łanówzboża stała chata, pokryta słomianą strzechą i mchami. Brzozy zwieszały nadnią zielone warkocze, na świerku w gnieździe stał bocian, a w sadzie wiśniowym czerniały ule.
Przez otwarte wrota na dziedziniec wszedł wędrowiec i rzekł do niewiastystojącej u progu:
— Pokój tej cichej chacie, tym drzewom, zbożom i okolicy całej, i tobie,matko!
Ona, powitawszy go gościnnie, rzekła: