drukowana A5
29.09
Sen nocy letniej

Bezpłatny fragment - Sen nocy letniej


Objętość:
130 str.
Blok tekstowy:
papier offsetowy 90 g/m2
Format:
145 × 205 mm
Okładka:
miękka
Rodzaj oprawy:
blok klejony
ISBN:
978-83-288-0986-4

OSOBY:

Tezeusz, książę ateński

Egeusz, ojciec Hermii

Lizander, zakochany w Hermii

Demetriusz, zakochany w Hermii

Filostrat, mistrz ceremonii na dworze Tezeusza

Pigwa, cieśla

Cichy, stolarz

Denko, tkacz

Fujarka, miechownik

Ryjak, kotlarz

Głodzik, krawiec

Hippolita, królowa Amazonek, narzeczona Tezeusza

Hermia, córka Egeusza, zakochana w Lizandrze

Helena, zakochana w Demetriuszu

Oberon, król wróżek

Tytania, królowa wróżek

Puk albo Robin-Poczciwiec, chochlik

Groszkowy kwiat, Pajęczynka, Ćma, Gorczyczka, chochliki

Piram, Tyzbe, Mur, Światło księżyca, Lew, osoby komedii, przedstawionej przez czeladników ateńskich

Inne Wróżki z orszaku Króla i Królowej

Służba TezeuszaHippolity.

Scena w Atenach i w sąsiednim lesie.

AKT PIERWSZY

SCENA I

Ateny. Sala w pałacu Tezeusza.

Wchodzą: Tezeusz, Hippolita, Filostrat i Orszak.

TEZEUSZ

Godzina ślubów naszych, Hippolito,

Szybko się zbliża; cztery dni szczęśliwe

Nowy sprowadzą księżyc, ale dla mnie

Jak stary miesiąc powoli cienieje!

Odwleka moje szczęście jak macocha,

Lub jak młodzieńca dochód marnująca

Na dożywociu wdowa długie lata.

HIPPOLITA

Prędko dni cztery znikną w cieniach nocy,

I cztery noce prędko czas przedrzemią,

A potem księżyc, jak nowy łuk srebrny,

Na niebios sklepie zwieszony, przyświeci

Uroczystościom naszych ślubnych godów.

TEZEUSZ

Idź, Filostracie, wśród ateńskiej młodzi

Skocznego ducha radości zbudź ze snu,

Na pogrzeb wygoń czarną melancholię,

Nie świąt to naszych blada towarzyszka.

Wychodzi Filostrat.

Mym dziewosłębem był miecz, Hippolito,

Krzywdząc cię, twoją otrzymałem miłość,

Lecz ślubom naszym będą towarzyszyć

Pompa, zabawy, tańce i tryumfy.

Wchodzą: Egeusz, Hermia, LizanderDemetriusz.

EGEUSZ

Niech błogo żyje książę nasz, Tezeusz!

TEZEUSZ

Dziękuję. Jakie przynosisz mi wieści?

EGEUSZ

Z żalem przychodzę, aby skargę zanieść

Przeciw mojemu dziecku, mojej Hermii.

Dostojny panie, oto jest Demetriusz,

Któremu rękę córki mej przyrzekłem;

Oto Lizander, człowiek, co czarami

Potrafił córki mej uwikłać serce.

Ty, ty, Lizandrze, słałeś jej wierszyki,

Tyś z nią miłości zadatki wymieniał,

Pod jej śpiewałeś oknem przy księżycu

Fałszywym głosem miłość twą fałszywą;

Tyś ją odurzył włosów twych plecionką,

Pierścieniem, cackiem, fraszkami, dewizą,

Bawidełkami, bukietem, łakocią,

Bo to posłańcy potężnego wpływu

Na dusze młode i bez doświadczenia.

Chytrością córki mej wykradłeś serce,

Należne ojcu dziecka posłuszeństwo

W upór zmieniłeś. Więc, dostojny książę,

Jeśli nie zechce, w twojej obecności,

Za swego męża przyjąć Demetriusza,

To ja, powagą starych praw ateńskich,

Córką mą, jak mą własnością, rozrządzę:

Lub żoną jego będzie, albo umrze,

Jak to wyraźna zastrzega ustawa.

TEZEUSZ

Co odpowiadasz na to, piękna Hermio?

Rozważ; twój ojciec bogiem ci być winien.

On ukształtował piękność twą, dla niego

Jesteś figurą z wosku ulepioną,

Którą ma prawo zachować lub zniszczyć.

Demetriusz godnym szacunku jest panem.

HERMIA

Jak i Lizander.

TEZEUSZ

     Prawda, lecz w tym razie,

Gdy nie ma ojca twego zezwolenia,

Musi pierwszemu godnością ustąpić.

HERMIA

Bodaj mój ojciec moim patrzał okiem!

TEZEUSZ

Tyś winna raczej sądem jego patrzeć.

HERMIA

Przebacz mi, książę; nie wiem, jaka siła

Daje mi śmiałość, nie wiem, co ma skromność

Może ucierpieć, jeśli w takim kole

Ważę się sama myśli moich bronić,

Lecz niech mi wolno będzie się zapytać,

Jaka mi kara zagraża najcięższa,

Jeśli odepchnę rękę Demetriusza?

TEZEUSZ

Lub śmierć cię czeka, lub musisz na zawsze

Zrzec się słodkiego ludzi towarzystwa.

Więc, piękna Hermio, zajrzej w głąb twej duszy,

Poradź się twojej młodości, krwi twojej,

Czy zdołasz, ojca odrzucając wybór,

Dni resztę nosić osłony zakonnic,

W cieniach klasztoru na zawsze się zamknąć,

Żyć całe życie jak niepłodna siostra,

Do niepłodnego śląc hymny księżyca.

Trzykroć szczęśliwa, co — krwi swojej pani —

Może tak odbyć pielgrzymkę dziewiczą,

Ziemsko jednakże szczęśliwsza jest róża

Uszczkniona ręką, niż ta, co na cierni

Więdnie dziewiczej, i rośnie, i żyje,

W błogosławionej kona samotności.

HERMIA

I ja tak, książę, wolę żyć, umierać,

Niż praw mojego odstąpić dziewictwa

Panu, którego obrzydłe mi jarzmo,

Którego rządów dusza nie chce przyjąć.

TEZEUSZ

Namyśl się jeszcze, a z nowym księżycem,

W dniu błogim, który z moją narzeczoną

Przyłoży pieczęć wiecznych moich ślubów,

W tym dniu, lub umrzeć bądź przygotowaną

Za krnąbrny opór ojca twego woli,

Lub Demetriusza pojąć w posłuszeństwie,

Lub na Diany poprzysiąc ołtarzu

Życie surowe, na zawsze samotne.

DEMETRIUSZ

Zmień myśli, Hermio, a i ty, Lizandrze,

Przy moich prawach uznaj twoich błahość.

LIZANDER

Masz ojca miłość, pojmij go za żonę,

Mnie, Demetriuszu, zostaw miłość Hermii.

EGEUSZ

Prawda, Lizandrze, on ma moją miłość,

I miłość moja da mu, co jest moje;

Moją jest córka, moje do niej prawa

Na Demetriusza w całości przenoszę.

LIZANDER

Mój ród tak dobry, jak jego jest, książę,

Równy majątek, miłość moja większa,

Pod każdym względem jednaka fortuna,

Jeśli nie wyższa od Demetriuszowej,

A co prześciga te wszystkie próżności:

Ja miłość pięknej pozyskałem Hermii.

Czemużbym moich miał się praw wyrzekać?

Demetriusz, w oczy ten mu robię zarzut,

Córce Nedara, Helenie, dworując,

Duszę jej zyskał, i dziś, biedna dziewka,

Szalenie kocha aż do bałwochwalstwa

Tego zmiennika bez czci i bez wiary.

TEZEUSZ

Wyznaję, że mnie doszły o tym wieści,

Że chciałem mówić o tym z Demetriuszem,

I tylko nawał spraw wielkich rzecz całą

Z myśli mi wybił. Lecz chodź, Demetriuszu,

Chodź, Egeuszu, mówić pragnę z wami,

Mam dla was obu prywatne zlecenia.

Ty, piękna Hermio, uzbrój się w cierpliwość,

Przed wolą ojca ugnij twe kaprysy,

Albo cię czeka, wedle praw ateńskich,

Które złagodzić nie w mojej jest mocy,

Śmierć albo życie samotne w klasztorze.

Lecz idźmy, droga moja Hippolito;

Wy dwaj pośpieszcie za mną bez spóźnienia;

W sprawie zaślubin naszych pragnę użyć

Waszej pomocy, naradzić się z wami

W rzeczach was obu blisko dotyczących.

EGEUSZ

Idziemy, książę, z chętnym posłuszeństwem.

Wychodzą: Tezeusz, Hippolita, Egeusz, Demetriusz i Orszak.

LIZANDER

Czemu, o droga, lice twe tak blade?

Czemu ich róże tak prędko zwiędniały?

HERMIA

Może im deszczu brakło; jak go łatwo

Wylać by mogła burza moich oczu!

LIZANDER

Niestety! według tego, com mógł czytać

Lub słyszeć kiedy, nigdy jeszcze strumień

Wiernej miłości nie płynął spokojnie;

Ale czasami, albo krwi różnica —

HERMIA

Biada, niższego niewolnicą zostać!

LIZANDER

Źle zaszczepiona czasem w lat niezgodzie —

HERMIA

Zgroza, gdy starość łączy się z młodością!

LIZANDER

Czasem sklejona wyborem rodziców…

HERMIA

Piekło, wybierać miłość cudzem okiem!

LIZANDER

Lub jeśli była w wyborze sympatia,

Choroba, wojna, śmierć nań uderzyły,

I tak chwilowe jak dźwięk było szczęście,

Jak cień przelotne, krótkie jak marzenie,

Lub jak wśród czarnej nocy błyskawica,

Co nagle olśni niebiosa i ziemię,

A ledwo „spojrzyj!” człowiek zdoła krzyknąć,

Znowu ciemności pochłonie ją paszcza.

Tak szybko mija wszystko, co jest piękne.

HERMIA

Jeśli przeznaczeń wolą kochankowie

Skazani znosić zawody i krzyże,

Niech nas nauczy los nasz cierpliwości,

Bo to krzyż zwykły należny kochankom,

Jak sny, marzenia, westchnienia, łzy, żądze,

Zwyczajny biednej namiętności orszak.

LIZANDER

Dobra to rada, więc słuchaj mnie, Hermio!

Mam ciotkę wdowę, która nie ma dzieci,

A jest rozległych panią majętności,

Dom jej o siedem mil od Aten leży;

Kocha mnie, jakby matką moją była,

Tam cię zaślubić mogę, droga Hermio;

Pod jej nas dachem srogość praw ateńskich

Dosiąc nie zdoła. Jeśli mnie więc kochasz,

Jutrzejszej nocy opuść dom ojcowski,

A w głębi lasu, o milę od miasta,

Tam, gdzie cię niegdyś spotkałem z Heleną,

Pierwszego maja obchodzącą święto,

Czekam na ciebie.

HERMIA

      Dobry mój Lizandrze,

Na łuk Kupida silny ci przysięgam,

Na złote ostrze jego strzał potężnych,

Na wozu Pafii gołębi cug rączy,

Na święty węzeł, co dwie dusze łączy,

Na ogień, w którym spłonęła Dydona,

Przez trojańskiego zdrajcę opuszczona,

Na śluby mężczyzn złamane tak mnogo,

Że wszystkie nasze zrównać im nie mogą,

W ateńskim gaju, w wskazanej gęstwinie,

Przyjdę do ciebie, zanim północ minie.

LIZANDER

Dotrzymaj słowa. Patrz, oto Helena. Wchodzi Helena.

HERMIA

Piękna Heleno, gdzie śpieszysz? Szczęść Boże!

HELENA

Piękną mnie zowiesz? Odwołaj nazwanie.

Ty jesteś piękną, gwiazdą biegunową

Dla Demetriusza oczu, ust twych słowo

Milsze dla niego od skowronka treli

Śród niw zielonych, gdy głogi kwiat bieli.

Ach, gdyby piękność jak choroba była,

Jakbym się chętnie twoją zaraziła!

Głos twój me usta, wzrok skradłyby oczy,

Język języka twego wdzięk uroczy.

Gdybym świat miała, byle jego zostać,

Świat chętnie oddam, by twoją mieć postać.

Naucz mnie, Hermio, sztuki, której siłą

Serce by jego dla mnie tylko biło.

HERMIA

Ja się nań marszczę, on kocha bez miary.

HELENA

Gdyby mój uśmiech marszczeń twych miał czary!

HERMIA

Ja mu złorzeczę, on mi błogosławi.

HELENA

Niech cud podobny miłość moja sprawi!

HERMIA

Im silniej gardzę, tym kocha mnie więcej.

HELENA

Silniej mną gardzi, im kocham goręcej.

HERMIA

Szaleństwa jego nie we mnie przyczyna.

HELENA

W twych wdziękach; czemuż nie moja to wina!

HERMIA

Wkrótce, Heleno, przestaniesz się smucić,

Śpieszę z Lizandrem Ateny porzucić.

Nim oko moje Lizandra ujrzało,

To miasto pięknym rajem mi się zdało;

Jakże potężna miłości jest siła,

Gdy dziś na piekło niebo me zmieniła!

LIZANDER

Wyznam ci całą naszą tajemnicę:

Jutro, gdy Febe ujrzy srebrne lice

W zwierciadle wody, siejąc perły rosy

Na trawę smugów i na złote kłosy,

Opuścim miasto skryci nocy cieniem,

Która kochanków zawsze jest zbawieniem.

HERMIA

Gdzie z tobą nieraz dzień marzyłam cały,

Na łożu, które pierwiosnki usłały,

Myśli z pełnego wylewając łona,

Z moim Lizandrem będę połączona.

A stamtąd społem pobiegniem weseli

Szukać wśród obcych nowych przyjacieli.

Bywaj mi zdrowa, towarzyszko droga,

Módl się za nami, jak ja proszę Boga,

By ogień, którym płonie twoja dusza,

Zapalił serce twego Demetriusza!

Do Lizandra. Dotrzymaj słowa; dziś zrzec się nam trzeba

Oczom kochanków najmilszego chleba wychodzi.

LIZANDER

Dotrzymam. — Żegnaj! Niech Bóg w swej dobroci

Twego kochanka serce ci powróci wychodzi.

HELENA

Jak dziwna ludzkich przeznaczeń różnica!

Mówią, że moje, jak jej, piękne lica;

Lecz cóż mi z tego, gdy on, skamieniały

Nie widzi tego, co świat widzi cały!

On błądzi, Hermii ubóstwiając oko,

Ja, cnoty jego ceniąc zbyt wysoko.

Ach, jakże często najlichszemu ciału

Miłość pożycza blasków ideału!

Bo miłość widzi duszą, nie oczyma,

Dlatego ślepy Kupido ócz nie ma;

Nie rozum jego kieruje wyborem,

Pędzony żądzą ślepym leci piórem.

Miłość jest dzieckiem, w swoim też wyborze,

Jak dziecko, nieraz omylić się może;

Jak wśród igraszki dziecię słowo łamie,

Tak dziecię, miłość przysięgając, kłamie.

Nim oczu Hermii zaraził się jadem,

Demetriusz przysiąg sypał na mnie gradem,

Lecz w ogniu Hermii jednego spojrzenia

Wszystek grad przysiąg na deszcz się przemienia.

Teraz mu Hermii zamiary odsłonię,

Do gaju za nią puści się w pogonie,

Jeśli łaskawie spojrzy na mnie za to,

Bogatą dla mnie będzie to zapłatą,

I choć tym moje boleści osłodzę,

Że towarzyszką będę mu w tej drodze wychodzi.

SCENA II

Tamże. Izba w chatce.

Wchodzą: Cichy, Denko, Fujarka, Ryjak, PigwaGłodzik.

PIGWA

Czy zebrała się już cała nasza trupa?

DENKO

Byłoby najlepiej wołać kolejno człowieka po człowieku, jak stoją na papierze.

PIGWA

Oto imienna lista ludzi, których uznały całe Ateny za najzdolniejszych do przedstawienia naszej sztuki przed księciem i księżniczką w nocy dnia ich zaślubin.

DENKO

Naprzód, dobry Pigwo, powiedz, jaki jest przedmiot sztuki; a potem odczytaj nazwiska aktorów i przystąp do rzeczy.

PIGWA

A więc nasza sztuka nosi tytuł: Najsmutniejsza komedia i najokrutniejsza śmierć Pirama i Tyzby.

DENKO

Doskonały to kunsztyk, możecie mi wierzyć, i bardzo krotofilny. Teraz, dobry Piotrze Pigwo, wołaj twoich aktorów z papieru. Mości panowie, do rzędu!

PIGWA

A niech każdy odpowiada na zawołanie. Mikołaj Denko, tkacz.

DENKO

Jestem. Powiedz, jaką mam rolę, a potem tnij swoje dalej!

PIGWA

Ty, Mikołaju Denko, stoisz tu zapisany na Pirama.

DENKO

A cóż to za jeden ten Piram? Kochanek, czy tyran?

PIGWA

Kochanek, który się walecznie z miłości zabija.

DENKO

To trzeba będzie trochę łez, żeby dobrze rzecz przedstawić. Jeśli to moją ma być sprawą, niech słuchacze dobrze pilnują swoich oczu, bo wywołam burze, będę aż strach desperował. Idźmy więc dalej. Jednakże mój największy pociąg jest na tyrana; mógłbym przedziwnie odegrać Herklesa, albo jaką inną rolę, gdzie trzeba z kota drzeć pasy i wszystko tłuc na kawałki.

   Szalone skały,

   Gdy się trzaskały,

   Rycząc, łamały

   Bramy więzienia,

   A Feba rumaki

   Przez niebios szlaki

   Plączą w majaki

   Głupie przeznaczenia.

To mi rzecz szczytna! Czytaj nam teraz resztę aktorów. To ton Herklesa, ton tyrana; kochanek płaczliwszym mówi tonem.

PIGWA

Franciszek Fujarka, naprawiacz miechów.

FUJARKA

Jestem, Pietrze Pigwo.

PIGWA

Musisz się podjąć roli Tyzby.

FUJARKA

A cóż to za jeden ten Tyzby? Czy jaki błędny rycerz?

PIGWA

Nie, jest to pani, którą Piram ma kochać.

FUJARKA

Na uczciwość, nie daj mi roli kobiety; już broda sypać mi się zaczyna.

PIGWA

Mniejsza o to, będziesz grał twoją rolę w masce, a będzie ci wolno mówić, jak zechcesz, cieniuśko.

DENKO

Jeśli będę mógł twarz zasłonić, to dajcie mi także rolę Tyzby, będę mówił strasznie cienko: Tysne, Tysne — Ach Piramie, mój kochaneczku drogi, twoja droga Tyzby, twoje serduszko!

PIGWA

Nie, nie, musisz być Piramem, a ty, Fujarko, Tyzbą.

DENKO

Niechże i tak będzie. Co dalej?

PIGWA

Robin Głodzik, krawiec.

GŁODZIK

Jestem, Piotrze Pigwo.

PIGWA

Ty będziesz matką Tyzby. Tomasz Ryjek, mularz.

RYJEK

Jestem, Piotrze Pigwo.

PIGWA

Ty będziesz ojcem Pirama, a ja ojcem Tyzby. Ty, Cichy, stolarzu, będziesz grał rolę lwa. Otóż, jak myślę, wszystko rozdzielone.

CICHY

Czy masz rolę lwa na piśmie? Jeśli masz, to daj mi ją, bo tępo idą mi rzeczy do głowy.

PIGWA

Musisz ją grać ex tempore; wszystko się tam kończy na ryczeniu.

DENKO

To dajcie mi także rolę lwa; będę tak ryczał, że się rozradują ludzkie serca, będę tak ryczał, że sam książę zawoła: niech jeszcze ryknie, niech jeszcze ryknie!

PIGWA

Gdybyś ryczał zbyt strasznie, zlękłaby się księżniczka i jej damy, a nużby zaczęły wrzeszczeć, byłoby to więcej, jak trzeba, żeby nas wszystkich na szubienicę poprowadzić.

WSZYSCY

Dyndalibyśmy wszyscy, każdy syn swojej matki.

DENKO

Prawda, przyjaciele, że gdyby damy potraciły głowy ze strachu, nie zostałoby im więcej rozumu, jak trzeba, żeby nas poprowadzić na szubienicę, ale ja tak głos nastroję, że będę wam ryczał słodziusieńko jak ssący gołąbek, będę tak ryczał, że byś powiedział, że to słowik.

PIGWA

Nie możesz grać żadnej innej roli jak Pirama, bo Piram to pan gładkiego oblicza, na jakiego radzi patrzeć ludzie w dzień letniej pogody, pan najmilszy, prawdziwie szlacheckie dziecię, musisz więc koniecznie grać rolę Pirama.

DENKO

Więc dobrze, podejmuję się tej roli. Z jaką brodą byłoby najwłaściwiej wystąpić?

PIGWA

Z jaką ci się podoba.

DENKO

Albo wezmę brodę koloru słomianego, albo ciemno-pomarańczową, albo jasno-purpurową, albo brodę koloru francuskiej czaszki — zupełnie żółtą.

PIGWA

Niejedna francuska czaszka wcale nie ma włosów, grałbyś więc rolę z wytartym czołem. Ale, mości panowie, oto wasze role. Błagam was teraz, i proszę, i wymagam, żebyście się ich nauczyli do jutrzejszej nocy. Zejdziemy się w pałacowym gaju, o milę od miasta, przy świetle księżyca; tam zrobimy próbę. Gdybyśmy się zebrali w mieście, tropiłyby nas tłumy ciekawych i przed czasem zwąchano by nasze zamysły. Bez najmniejszej zwłoki zróbmy spis rzeczy potrzebnych do przedstawienia naszej komedii. Tylko proszę, nie zróbcie mi zawodu.

DENKO

Przyjdziemy. Próba będzie się tam mogła odbyć rozwięźlej i waleczniej. Nie żałujcie trudu, nauczcie się doskonale. Bądźcie zdrowi!

PIGWA

Miejsce zbioru: dąb książęcy.

DENKO

Dość na tym. Dotrzymajcie słowa, a baczność!

Wychodzą.

AKT DRUGI

SCENA I

Las w bliskości Aten.

Wchodzą: z jednej strony Wróżka, z drugiej Puk.

PUK

Co tam nowego, duchu? Gdzie tak śpieszysz?

Wróżka

  Przez doliny i przez góry,

  Przez zwierzyńce i ogrody,

  Przez potoki i przez bory,

  Płomień ognia, fale wody,

  Wszędzie mnie skrzydła me niosą,

  Szybsze od Cyntii promieni,

  Gdzie mi każe wróżek ksieni,

  Ślad kół swoich skrapiać rosą.

  Pierwiosnki to są jej służki,

  Patrz na złote szat ich plamy,

  To rubiny, to dar wróżki,

  W których wonne śpią balsamy.

Teraz na łąkach zbierać perły rosy śpieszę,

W uchu każdej pierwiosnki perełkę zawieszę.

Żegnaj, figlarny duchu, powinność mnie wzywa,

Królowa, z dworem wróżek, za chwilę przybywa.

PUK

Król sprawia święto pod tą dziś dąbrową;

Miej baczność, by się nie spotkał z królową,

Oberon bowiem cały gniewem pała,

Że pani nasza na pazia wybrała

Królowi Indii ukradzione dziecię.

Nic piękniejszego nie było na świecie.

Król chciał go gwałtem na swym widzieć dworze,

Pragnął z nim razem harcować po borze,

Ale Tytania, w dziecku zakochana,

Stroi je w kwiaty, a nie słucha pana.

Odtąd też, czy to spotkają się w gaju,

Czy to na smugach, przy jasnym ruczaju,

Spór taki toczą, że raz dwór ich cały

W żołędzi kubki schował się struchlały.

WRÓŻKA

Jeśli o tobie mój sąd mnie nie myli,

To jesteś duchem pełnym krotofili,

Ludzie cię zowią Robinem Dobrotą;

Ty wiejskie dziewki straszysz twoją psotą,

Ty żarna psujesz, ciebie tylko wini,

Gdy próżno bije masło, gospodyni.

Warzone piwo wietrzeje twą sprawą,

Zbłąkany pielgrzym twoją jest zabawą.

Szczęśliwy, kto ci imię daje Puka,

Bo temu służysz, tego szczęście szuka.

Alboż się mylę? Czy to prawda? Powiedz.

PUK

Prawda; ja nocy wesoły wędrowiec,

Z moich się figlów nieraz król śmiać raczy,

Kiedy udanym rżeniem pięknej klaczy

Zwabiam ogiery bobem wytuczone;

Czasami pływam, jak jabłko pieczone,

Na piwie kmoszki, a gdy pić zamierza,

Mniemane jabłko w usta ją uderza,

Wszystko się piwo na pierś zwiędłą leje;

Mądra babunia, smutne prawiąc dzieje,

Myśli, żem trójnóg, ale kiedy siada,

Ślizga się trójnóg, jak długa upada,

Wszyscy się śmiejąc, za boki trzymają,

Z radości krzyczą, kaszlą i kichają.

Lecz ustąp, wróżko, widzę Oberona.

WRÓŻKA

A ja mą panią. Drżę już przestraszona.

SCENA II

Z jednej strony wchodzi Oberon ze swoim Orszakiem, z drugiej Tytania ze swoim.

OBERON

Niemiłe zejście przy świetle księżyca,

Dumna Tytanio!

TYTANIA

      Zazdrosny Oberon?

Wróżki, odlećmy, wyrzekłam się bowiem

I towarzystwa, i jego łożnicy.

OBERON

Stój, stój, zuchwała! Czym nie jest twym panem?

TYTANIA

A więc ja twoją powinnam być panią;

Lecz wiem, żeś z wróżek dzielnic się wykradał,

I po dniach całych, w postaci Koryna,

Przy zakochanej śpiewałeś Filidzie

Twoje miłostki, grając na multankach.

Po coś tu przybył z kończyn ziem indyjskich?

Bo twa krzykliwa w bucikach kochanka,

Bo Amazonka, twoja wojowniczka,

Tezeuszowi oddaje dziś rękę,

A tyś ich łożu przyszedł błogosławić.

OBERON

Nie maszli wstydu, Tytanio, wspominać

O Hippolicie, gdy wiesz, że mi dobrze

Twe z Tezeuszem znane są zaloty?

Czyż z Perygenii objęć, którą porwał,

W nocy go cieniach nie uprowadziłaś?

Czyż nie twą sprawą połamał przysięgi

Dane Ariadnie, Egli, Antiopie?

TYTANIA

Wszystko to próżne zazdrości wymysły.

I każdą razą, od początku lata,

Kiedy się z moich wróżek zbiorę kołem

W górach, dolinach, na łąkach, wśród lasów,

Przy kamyczkami brukowanym źródle,

Lub przy strumyku trzciną bramowanym,

Aby przy wiatrów świszczących muzyce

Tańczyć wesoło, ty zawsze kłótniami

Przerywasz tańce nasze i zabawy.

Wiatry też widząc, że na próżno grają,

Mszcząc się, wyssały z mórz mgły zaraźliwe,

Na ląd poniosły, a ich obfitością

W taką urosła dumę lada struga,

Że z swoich brzegów, szumiąc, wystąpiła;

I wół na darmo jarzmo swoje dźwigał,

Rolnik się pocił, młode bowiem zboże

Zgniło, nim brody mogło się doczekać;

Bez owiec hurty na zalanych polach,

Wron stada bydła tuczą się trupami;

Kręgielnie błotem dzisiaj zapełnione,

A powikłane na łąkach chodniki

Nie zostawiły i śladu po sobie;

Śmiertelnych ludzi głód dręczy; już zima,

A ich wieczorów pieśń nie rozwesela,

Przeto i księżyc, ten król morskich toni,

Blady od gniewu, za mgłami i deszczem,

Sieje po ziemi tysiączne choroby;

Pory się roku zmieniły w zamęcie,

Na świeże łono róży mróz upada,

Na siwej głowie i na brodzie zimy,

Jak na szyderstwo, słodkich lata pączków

Wonne paciorki puszczają na chwilę.

Wiosna i lato, płodna jesień, zima,

Swoje zwyczajne odmieniły barwy,

Świat ich zdziwiony nie może rozróżnić.

Całe to mnogie strasznych klęsk potomstwo

Z naszych wyrosło sporów, naszych kłótni,

My ich początkiem, my ich rodzicami.

OBERON

Więc napraw wszystko, w twojej to jest mocy,

Przestań się tylko woli mej opierać,

Oddaj w me ręce skradzione pacholę,

Chcę go na pazia.

TYTANIA

      Przestań o tym myśleć;

Chłopięcia nie dam za wróżek królestwo.

Moją czcicielką jego matka była,

Śród nocy, w wonnym powietrzu indyjskim,

Długie nam chwile na rozmowach biegły.

Czasem, na płowym morza siedząc brzegu,

Płynące nawy ścigałyśmy okiem,

Śmiech nas brał, patrząc na ciężarne żagle,

Wydęte tchnieniem rozpustnych wietrzyków;

A ona, pięknym swym płynącym chodem

(W łonie nosiła wtedy moje chłopię),

Po złotym piasku wybrzeża żeglując,

Naśladowała chyżej nawy podróż,

I niosła, niby z powrotem, drobnostki

Jak drogi towar z dalekiej podróży.

Śmiertelna, zgasła powijając syna;

Dla jej miłości syna tego chowam,

Dla jej miłości dziecka nie opuszczę.

OBERON

Jak długo myślisz w tym pozostać borze?

TYTANIA

Do dnia zaślubin Tezeusza może.

Jeżeli z nami tańczyć chcesz bez swarów,

Świętować z nami przy blasku księżyca,

Zostań; inaczej opuść nasze koło,

A ja twych zabaw pewno nie zakłócę.

OBERON

Daj mi to chłopię, a zostanę z tobą.

TYTANIA

Nie dam za całe twe królestwo wróżek.

Wróżki, odejdźmy, bo zostając dłużej,

Nazbyt się głośnej doczekamy burzy.

Wychodzi Tytania z Orszakiem.

OBERON

Więc idź, lecz zanim lasy te opuścisz,

Potrafię za tę ukarać cię krzywdę.

Zbliż się tu, Puku. Przypominasz sobie,

Kiedym raz siedział na szczycie przylądka

I słuchał pieśni, którą mi syrena

Nuciła, siedząc na delfina grzbiecie,

Pieśń tak czarowną, że ucichło morze,

Z sfer swoich gwiazdy spadały szalenie,

By się dziewicy morskiej przysłuchiwać?

PUK

Pamiętam.

OBERON

   Właśnie w tej widziałem chwili

To, czego oczy twe nie mogły dojrzeć:

Pomiędzy ziemią a między księżycem

Lot Kupidyna, zbrojnego strzałami.

Wziął na cel piękną westalkę zachodu,

I z taką siłą strzałę z łuku cisnął,

Jakby serc miała przeszyć sto tysięcy;

Ale księżyca zimny, czysty promień

Grot Kupidyna ognisty zagasił,

I nie draśnięta królewska kapłanka

Przeszła w spokojnym, dziewiczym marzeniu.

Zważałem pilnie, gdzie strzała upadła:

Na mały kwiatek upadła zachodu,

Przód jak śnieg biały, lecz teraz czerwony

Miłości raną — zowią go bratkami.

Pamiętam, że ci kwiat ten pokazałem;

Leć mi go przynieść. Soku jego siłą

Wyciśniętego na śpiącego oczy,

Mąż lub niewiasta szalenie pokocha

Pierwsze ujrzane żyjące stworzenie.

Kwiat mi ten przynieś, a bądź tu z powrotem,

Nim zdoła milę upłynąć lewiatan.

PUK

W czterdzieści minut okołuję ziemię wychodzi.

OBERON

Gdy w posiadaniu tego będę soku,

Będę czatował na śpiącą Tytanię,

I na jej oczy jedną spuszczę kroplę,

A co zobaczy naprzód rozbudzona,

Lwa, czy niedźwiedzia, wilka czyli byka,

Ruchliwą małpę albo koczkodana,

Pokocha z całą duszy swej potęgą,

I póty czaru z jej nie zdejmę oczu,

(Czego dokonać innym mogę zielem),

Póki mi pazia swojego nie odda.

Lecz kto się zbliża? Jestem niewidzialny,

Słuchajmy, co jest rozmowy ich treścią.

Wchodzi Demetriusz, za nim Helena.

DEMETRIUSZ

Ja cię nie kocham, przestań więc mnie ścigać.

Gdzie jest Lizander? Gdzie piękna jest Hermia?

Ja go chcę zabić, ona mnie zabija.

Mówiłaś, że w tym ukryli się gaju;

Lecz jak pień stoję pośród pni tysiąca,

Nie mogę bowiem mojej znaleźć Hermii.

Oddal się, precz stąd! Nie ścigaj mnie dłużej.

HELENA

Ty mnie przyciągasz, magnesie bez serca,

Lecz nie żelazo przyciągasz — me serce

Jak stal niezmienne. Strać moc przyciągania,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.