drukowana A5
15.84
Odprawa posłów greckich

Bezpłatny fragment - Odprawa posłów greckich


Objętość:
36 str.
Blok tekstowy:
papier offsetowy 90 g/m2
Format:
145 × 205 mm
Okładka:
miękka
Rodzaj oprawy:
zeszytowa
ISBN:
978-83-288-0359-6

Memu miłościwemu panu,

Jego Msci Panu,

Panu Janowi Zamoyskiemu

z Zamościa,

podkanclerzemu koronnemu etc., etc.

Służby swe w łaskę W. M. mego miłościwego Pana zalecam.

Wczora dopiero oddano mi obadwa listy za raz, któreś W. M. do mnie około tej tragedyjej pisał. A iżem przedtym nie wiedział o tych liściech, spodziewałem się, że za tymi czasów odwłokami i mej tragedyjej się odwlec miało albo raczej że tak ze mną zostać miała molom na pokarm albo na trąbki do apteki. Jakom listy W. M. przeczytał, nie było czasu poprawować, bom wszytek musiał insumere na przepisanie. Quicquid id est, a baczę, że błazeństwo, i W. M. sam podobno rzeczesz, posyłam W. M. tym śmielej, chocia nie masz co, żem to jeszcze z przodku W. M. opowiadał, że to nie miało być ad amussim, bo mistrz nie po temu. Rzeczy też drugie nie wedla uszu naszych. Inter caetera trzy są chory, a trzeci jakoby greckim chorom przygania, bo oni już osobny characterem do tego mają; nie wiem, jako to w polskim języku brzmieć będzie. Ale w tym niech będzie arbitrium W. M. albo raczej we wszytkim. Barzo bych to był rad uczynił, żebych był sam praesens W. M. teraz służby swe ofiarował, ale mi złe zdrowie nie da. Nierad bych przedsię omieszkał przenosin W. M., jeśli salus tak będzie chciała. Zatym się łasce W. M. mego miłościwego Pana zalecam. Dat. w Czarnolesie dwudziestego wtórego dnia grudnia roku bożego MDLXXVII.

W. M. mego miłościwego Pana

sługa uprzejmy

Jan Kochanowski

PERSONY

Antenor

Aleksander, którego i Parysem zowią

Helena

Pani Stara

Poseł Parysów

Ulisses

Menelaus

Priamus, król trojański

Kasandra

Rotmistrz

Więzień

Chorus z panien trojańskich

Sprawa w Trojej.

ANTENOR

Com dawno tuszył i w głos opowiedał,

Że obelżenia i krzywdy tak znacznej

Cierpieć nie mieli waleczni Grekowie:

Teraz już posły ich u siebie mamy,

Którzy się tego u nas domagają,

Aby Helena była im wydana,

Którą w tych czasiech przeszłych Aleksander,

Będąc w Grecyjej, gość nieprawie wierny,

Uniósł od męża i przez bystre morze

Do trojańskiego miasta przyprowadził.

Tę jeśli wrócim i mężowi w ręce

Oddamy, możem siedzieć za pokojem,

Lecz jeśli z niczym posłowie odjadą,

Tegoż dnia nowin słuchajmy, że Greczyn

Z morza wysiada i ziemię wojuje.

Czuje o sobie widzę, Aleksander:

Praktyki czyni, towarzystwa zbiera,

Śle upominki, aż i mnie nie minął;

A mnie i dom mój, i co mam z swych przodków,

Nie jest przedajno. A miałbych swą wiarę

Na targ wynosić, uchowa mię tego

Bóg mój. Nie ufa swej sprawiedliwości,

Kto złotu mówić od siebie rzecz każe.

Lecz i to człowiek małego baczenia,

Który na zgubę rzeczypospolitej

Podarki bierze, jakoby sam tylko

W cale miał zostać, kiedy wszytko zginie.

Ale mnie czas do rady, bo dziś król chce posły

Odprawować. Snąć widzę Aleksandra? Ten jest.

Aleksander, Antenor

ALEKSANDER

Jako mi niemal wszyscy obiecali,

Cny Antenorze, proszę, i ty sprawie

Mej bądź przychylnym przeciw posłom greckim.

ANTENOR

A ja z chęcią rad, zacny królewicze,

Cokolwiek będzie sprawiedliwość niosła

I dobre rzeczypospolitej naszej.

ALEKSANDER

Wymówki nie masz, gdy przyjaciel prosi.

ANTENOR

Przyzwalam, kiedy o słuszną rzecz prosi.

ALEKSANDER

Obcemu więcej życzyć niżli swemu

Coś niedaleko zda się od zazdrości.

ANTENOR

Przyjacielowi więcej niżli prawdzie

Chcieć służyć, zda się przeciw przystojności.

ALEKSANDER

Ręka umywa rękę, noga nogi

Wspiera, przyjaciel port przyjacielowi.

ANTENOR

Wielki przyjaciel przystojność: tą sobie

Rozkazać służyć nie jest przyjacielska.

ALEKSANDER

W potrzebie, mówią, doznać przyjaciela.

ANTENOR

I toć potrzeba, gdzie sumnienie płaci.

ALEKSANDER

Piękne sumnienie: stać przy przyjacielu.

ANTENOR

Jeszcze piękniejsze: zostawać przy prawdzie.

ALEKSANDER

Grekom pomagać to u ciebie prawda.

ANTENOR

Grek u mnie każdy, kto ma sprawiedliwą.

ALEKSANDER

Widzę, żebyś mię ty prędko osądził.

ANTENOR

Swoje sumnienie każdego ma sądzić.

ALEKSANDER

Znać, że u ciebie gospodą posłowie.

ANTENOR

Wszystkim ućciwym dom mój otworzony.

ALEKSANDER

A zwłaszcza, kto nie z próżnymi rękoma.

ANTENOR

Trzeba mi bowiem sędziom na podarki,

Bom cudzą żonę wziął, o którą czynią.

ALEKSANDER

Nie wiem o żonę, ale dary bierzesz,

Od Greków zwłaszcza; moje na cię małe.

ANTENOR

I żon, i cudzych darów nierad biorę.

Ty, jako żywiesz, tak, widzę, i mówisz

Niepowściągliwie; nie mam z tobą sprawy.

ALEKSANDER

I mnie żal, żem cię o co kiedy prosił.

Ufam swym bogom, że i krom twej łaski

Najdę, kto rzeczy mych podpierać będzie.

ANTENOR

Taki, jakiś sam.

ALEKSANDER

      Da Bóg, człek poćciwy.

CHORUS

By rozum był przy młodości

Nigdy takiej obfitości

Pereł morze i ziemia złota nie urodzi,

Żeby tego nie mieli tym dostawać młodzi.

   Mniej by na świecie trosk było,

By się to dwoje łączyło;

I oni by rozkoszy trwalszych używali,

Siebie ani powinnych w żal by nie wdawali.

   Teraz, na rozum nie dbając,

A żądzom tylko zgadzając,

Zdrowie i sławę tracą, tracą majętności

I ojczyznę w ostatnie zawodzą trudności.

   O Boże na wielkim niebie!

Drogo to, widzę, u Ciebie

Dać młodość i baczenie za raz; jedno płacić

Drugim trzeba: to dobre, a tego żal stracić.

   Ale oto Helenę widzę: co też teraz

Nieboga myśli wiedząc, że dziś o niej w radzie

Ostateczne namowy, ma li w Troi zostać

Czyli Grecyją znowu i Spartę nawiedzić?

HELENA

Wszytkom ja to widziała jako we zwierciedle,

Że z korzyści swej nie miał długo się weselić

Bezecny Aleksander, ale mu wczas mieli

I dobrą myśl przekazie przeważni Grekowie.

Więc on, jako drapieżny wilk rozbiwszy stado,

Co nadalej uciekał, a oni zaś, jako

Pasterze ze psy, za nim. I ledwe do tego

Nie przyjdzie, że wilk owcę na ostatek musi

Porzucić, a sam gdzie w las sromotnie uciecze.

   Niestety, jakież moje będą przenosiny?

Podobno w tył okrętu łańcuchem za szyję

Uwiązana, pośrzodkiem greckich naw popłynę.

Z jakąż ja twarzą bracią swą miłą przywitam?

Jakoż ja, niewstydliwa, przed oczy twe naprzód,

Mężu mój miły, przyjdę i sprawę o sobie

Dawać będę? A będęż w twarz ci wejźrzeć śmiała?

Bodajżeś ty był nigdy Sparty nie nawiedził,

Nieszczęsny Pryjamida! Bo czego mnie więcej

Nie dostawało? Zacnych książąt córką będąc

Szłam w książęcy dom zacny; dał był Bóg urodę,

Dał potomstwo, dał dobrą nade wszytko sławę.

Tom wszytko prze człowieka złego utraciła.

Ojczyzna gdzieś daleko, przyjaciół nie widzę,

Dziatki, nie wiem, żywe li; jam sama coś mało

Od niewolnice rożna, przymówkom dotkliwym

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.