drukowana A5
19.09
Na Wzgórzu Śmierci

Bezpłatny fragment - Na Wzgórzu Śmierci


Objętość:
59 str.
Blok tekstowy:
papier offsetowy 90 g/m2
Format:
145 × 205 mm
Okładka:
miękka
Rodzaj oprawy:
blok klejony
ISBN:
978-83-288-0338-1

Wzgórze Śmierci. Noc księżycowa, później świt i dzień i znowu noc.

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Świat cały drzemie —

Świat cały śpi...

Olbrzymie cienie kładą się na ziemię,

Nad którą księżyc świeci nieruchomy,

Jakby umarły...

Niebios ogromy

Ciężko się sparły

Na sennych, mrocznych pochyłościach globu.

O jakże smutno mi!

O jak mi tęskno, samotno i smutno!

Lucyferze! Lucyferze!

Drogi kochanku mój!

Z tobą wieczyste zawarłam przymierze —

Czy mnie opuszczasz?Na to sine płótno

Mojego lica rozlej barwy świeże —

Tchów ciepłych zdrój!

Luby wybrańcze mój,

Czemu nie spieszysz do swojej wybranej,

Do swojej duszy?...

Cicho... to nie ty! O kamienne łany

Uderza echo ludzkich stóp...

Kto śmie przychodzić na ten życia grób?

Kto ze śmiertelnych waży się w tej głuszy

Szeleścić włosem, rozwianym u czoła,

Trupiego wzgórza nieskłóconą ciszę

Zakłócać swoim oddechem?

Fałdami płaszcza rozbudzać dokoła

Zamęt w powietrzu, jakiego nie słyszę

Nigdy w tym miejscu?.. Ja się boję ludzi,

Bo ile razy kto z poddanych śmierci

Zajdzie mi drogę, przeklina wnet chwilę,

W której spełniony był grzech pierworodny

W Raju straconym...

SZYMON Z KYRENY

      Jesteśmy na wzgórzu —

Tu krzyż ten stanie.

ALETHEJ

      Me wnętrze się łudzi,

Że chociaż gotów już haniebny wyrok,

Krwią Niewinnego ludzkość się nie splami.

SZYMON Z KYRENY

Ty, przyjacielu, jeśli jeszcze wierzysz,

Wątpiąc o wszystkim, wierzysz, że nad wszystkim

Jest przeznaczenie, któremu podlegał

Nawet twój Jowisz... Dla mnie, żydowina,

Inne pisano prawo, ale to ci mówię,

Że życie Jego upadło już z włoska.

Rano spoglądać będą nasze oczy,

Jeśli przed świtem nie zgasną z boleści,

Jak na to wzgórze motłoch Go przywiedzie —

I ten obdarty i ten co w szkarłatach:

Tak stać się musi... Przyczyna tej śmierci

Nie w dni dzisiejszych strasznym leży łonie...

Wyrokowano o niej przy pogrzebie

Ludzkiego szczęścia, przed wiekami, w Raju,

Gdy za poszeptem węża--kusiciela

Niewinna nagość, z drzewa świadomości

Zerwawszy owoc, zmieniła się w ciało,

Piękne, nęcące marmurami kształtów,

Świeżością barwy i wonią, co zmysły

Nasze tumani, ale w którym mieszka

Grzech...

GŁOS DUSZY WYGNANEJ Z RAJU

      Lucyferze!

ALETHEJ

      Słyszysz? coś tu woła.

SZYMON Z KYRENY

Nie! to złudzenie... Do rana daleko...

Śpi jeszcze wokół cały świat, śpi jeszcze...

W sam czas się zbudzi, aby — spełnić zbrodnię.

Zresztą, zbyt od nas odległy ten motłoch,

Ażeby jego warczenie dotarło

Do tej wyżyny...

ALETHEJ

Przysiągłbym, drogi, że o moje ucho

Jak gdyby dziwny jakiś szept uderzył,

Który me kości przebiegł dreszczem... Nieraz

Wstrząsa tak nami szelest zeschłych liści,

Opadających w jesieni...

SZYMON Z KYRENY

      To złuda.

Ogród oliwny daleko za nami...

Naokół cisza, jak przed wielką burzą;

Wiatr o konary nie trąca...

Bywa, gad jakiś w trawie się poruszy,

Lub ptak się spłoszy w krzewinie i wówczas

Człek zamyślony gotów się przerazić...

Lecz na tym wzgórzu martwe tylko głazy,

Ni źdźbła zieleni; nawet mech najmniejszy

Skał tych nie upstrzył; żmija nie ma żeru,

A z trupich czaszek, które tu spotykasz,

Uszło już dawno robactwo, wyssawszy

Wszystkie z nich soki.

ALETHEJ

      Może...

SZYMON Z KYRENY

      Czybyś wątpił

O tym, co widzisz własnymi oczyma?

Tak! tak! szczególni z was ludzie!... Wątpieniem

Wypędziliście już bogów z Olimpu,

A na ich miejscu stawiacie — wątpienie.

ALETHEJ

Nie!... Do tej chwili czuję oddech głosu...

Jest tu ktoś trzeci między mną a tobą...

Znów...

GŁOS DUSZY WYGNANEJ Z RAJU

      Lucyferze! dlaczego śród ludzi

Zostawiasz duszę, gdzie jej tak samotno

I tak jej smutno...?!

SZYMON Z KYRENY

      Prawdziwie... W powietrzu,

Cichym, miesięczną dyszącym zadumą,

Niby jęk zadrgał... Widać, niezupełnie

Gwar ucichł w mieście... Widać, wrzask motłochu

Na sowich skrzydłach dolatuje nawet

Do szczytów Śmierci... U bram Jeruzalem

Porozkładały się tłumy, przybyłe

Na święto Paschy... Pewnie wielbłądnicy

Strzegą swych zwierząt, by się nie rozbiegły...

A może miasto już przed świtem wstaje,

By się nie spóźnić w drogę na to wzgórze.

Tak... tak! ciekawość chodzi po zaułkach

I niecierpliwość, dwie siostry rodzone,

Dla których noc ta w tysiąc lat się zmienia —

Tak się nie mogą doczekać poranku:

Ofiar grzechu, ciężki na Golgotę

Krzyż dźwigająca, to dla nich igrzysko

Nad igrzyskami...

ALETHEJ

      Nędzny świat! Zaiste!

Dla filozofa, co by go chciał zbawić,

A, mając oko jaśniejsze od innych,

Spoglądać musi, jak się coraz bardziej

Wszystko rozpada pod grzybem podłości,

Najlepiej ciemię przyozdobić w róże,

Wychylić miarę cypryjskiego wina,

Objąć rękami obnażone uda

Ciepłej Laidy i potem w rozkosznym

Zapamiętaniu rozciąć sobie żyły.

SZYMON Z KYRENY

Mądrość rozpaczy... Oto jakim jesteś —

Jakimi wszyscy jesteśmy, co w sercu

Mamy uczciwość, a nie mamy woli,

By tę uczciwość ubrać w stal i śmiało

Na bój wyruszyć... Ale ja ci mówię,

Że czas nadchodzi wielkich zmian. Nie będzie

Muzyką linii krągła KallipygosPrzygłuszać mocy w szlachetnym człowieku,

Że zamiast walić żelaznym taranem

W przybytek grzechu, którego jest świadom

I który chciałby uprzątnąć ze świata,

Rzuca się w jego objęcia, pijany,

I czołem bijąc swej własnej słabości,

Ginie, choć prawo miał zostać zwycięzcą.

Wiesz, Aletheju: Któryś z waszych mędrców

Uczył, że wszystko jest z ognia... Nie umiem

Tego--ć wyłożyć, ale jedno widzę:

Że z ognistego krzaka znów przemawia

Bóg do nas, ludzi, i że od płomieni

Głosu bożego cały świat się pali,

Ażeby miejsca ustąpić lepszemu...

Stanąłem dzisiaj, zmieszawszy się z tłumem,

Na szarych stopniach, wiodących do kaźni

Synedrjonu... Przed bramą ciemnicy

Usadowili na błazeńskim krześle

Jednego z nędznych i marnych, o którym

Nigdy by ludzki nie przypuścił rozum,

Że stać się może groźnym królów tronom,

Że może ręką, słabą, bladą ręką,

Tjary strącać z głów arcykapłanów,

Że na puch zetrze metal cielców złotych

I tak na cztery rozwieje go wiatry

Swym tchem, iż wszystek ślad od razu zginie

Kształtu i treści tych bożyszcz.. Posłuchaj:

Pluli Mu w oczy, żelazną prawicą

Żołdak Mu ciężkie wymierzał policzki,

A na ciemiona stalowymi pręty

Tak z cierni zwity wtłaczali djadem,

Że Mu po twarzy krew strugami ciekła,

Na pierś spadając wklęsłą i na chwiejne,

Żałość budzące kolana i stopy.

Okryty błotem, krwią i plwocinami,

Siedział ten biedny syn cieśli, pokorny,

Prawie bezkształtny dla oka, jak kupa

Gliny, na której zaledwie zostały

Roztarte znaki rzeźbiarskiego palca.

A jednak czułem — może z przywidzenia

Udręczonego niepewnością mózgu,

Co będzie z światem i co będzie z nami,

Jeśli to wszystko, co z śmiechem szyderczym —

Czelnie istocie człowieczeństwa przeczy,

Bezmiernym pływać będzie lewiatanem

Po niezmierzonym oceanie życia

Na hańbę niebios i ziemi: być może —,

Lecz obojętnym jest to mnie i tobie,

Skąd i dlaczego? — dosyć ci, że czułem,

Iż w tym Człowieku jest nie łotr, lecz zbawca

Iż On tym krzakiem ognistym, iż płomień,

Który Zeń idzie, towarzysząc głosom

Bożej wszechmocy, wypełnia ogromy

I przez stulecia sięga swym językiem...

Czułem, że prawdą były Jego słowa

O rozwalonej świątyni i przezeń

Pobudowanej na nowo... Posłuchaj:

Czułem, że motłoch, który Mu urągałNie dziś, to jutro, nie jutro, to kiedyś

Upadnie przed Nim, tak, jak ja o mało

Że nie upadłem w obliczu siepaczy

Kaifaszowych przed uroczną mocą,

Co spod przymkniętej biła mu powieki.

Czułem, iż On to usunie ten przedział

Co w dłoń Kaina wcisnął miecz na Abla,

Że On do Raju otworzy znów drogę

Wypędzonemu Adamowi... Czułem,

Że przepowiednią On jest i pragnieniem,

Nieugaszonym żarem i tęsknotą

I snem i jawą ludzkiego dążenia,

Co nieustannie, z wiedzą i bezwiednie,

Zwraca swe oczy ku skrytym, zawartym,

Przez Cherubina żarliwie strzeżonym

Utraconego polanom Ogrodu...

Umrze, bo — musi!.. Śmierć zwycięzcą śmierci.

Nad Adamową wzniesie się mogiłą

Krzyż, znamię hańby, co się w chwałę zmienia,

Krzyż, znamię śmierci, co się zmienia w życie...

W tym miejscu grób jest pierwszego człowieka,

Grób, który odtąd przestaje być grobem...

ALETHEJ

Bracie Szymonie! podaj dłoń! spójrz w oczy

Swemu druhowi i powiedz: tyś moim,

Jak ja ci powiem, żem jest twój... Miodowy

Słów twoich posmak. Nie ma tej harmonii

Ani w przegięciach boskiego Apolla,

Gdy z łukiem czyha napiętym, ni w białych,

W twardym, a jednak przemiękkym marmurze

Wykutych kształtach naszej Kallipygi.

Zmarły już bóstwa na naszym Olimpie,

Brzegi Peneju już się dziś nie roją

Zróżowionymi postaciami najad,

W lasach Diana nie wyprawia harców,

Zostały tylko rzeźbione kamienie,

Które do Rzymu uwozi zwycięski

Złodziej i zbójca... Tak! Prawda! Wątpieniem

Postrącaliśmy swoich dawnych bogów,

By na ich miejsce postawić — wątpienie.

Ono dziś berłem potrząsa nad światem,

A takie jego dzisiaj królowanie,

Że świat ten z karbów już wyszedł: nie wiedzieć,

Jak i którędy i dokąd? Ślepota

Cel zasłoniła przed oczami ludzi,

Chromość im weszła w kolana i stopy,

Że kroku naprzód ustąpić nie mogą.

Nawet błagalnych rąk już nie podniosą,

Bo ich ramiona dotknęła bezwładność...

A zresztą — po co i do kogo? W górze,

Jak i na dole głucha śmierć... Śmierć, mówisz,

Zwycięzcą śmierci? Nie rozumiem tego,

Bo mnie się zdaje, że tylko słoneczne

I pełne życie może iść ze skutkiem

W zapasy z śmiercią... Nie rozumiem także,

Choć i mnie gnało na szczyt tego wzgórza,

Skądże tak prosty, skąd tak zwykły człowiek

Miałby posiadać boską moc przemiany.

Prześladowanie oraz skon męczeński

Czar wywierają na dusze szlachetnych...

Chociaż przyznaję, że im bliższą chwila,

W której, jak łotra, przypną go do krzyża,

Tym coraz większy i mnie lęk ogarnia,

Jakbym miał skonać z nim razem... A może

I to jest złuda... Wątpienie tak moje

Przeżarło kości, że chyba już nigdzie

Nie znajdę kuli, o którą bym wsparty

Mógł przejść przez życie bez szwanku...

      Dziś wątpię,

Czy me współczucie i mój lęk są prawdą.

Dla człeka złem jest największym wątpienie.

SZYMON Z KYRENY

Wątpienie zniknie z ziemi...

GŁOS DUSZY WYGNANEJ Z RAJU

      Lucyferze!

ALETHEJ

Dziwnie... w tej chwili znów mnie strach ogarnął.

SZYMON Z KYRENY

Trąciłeś nogą jakąś czaszkę.

ALETHEJ

      Czaszkę?

Nigdym się nie bał kawała skorupy,

Zlepionej z gliny. Rażą mnie jedynie

Brzydota pustych jam ocznych i szczerby

W pożółkłej szczęce; wstrętem mnie napełnia

Zapach zgnilizny, która szwy rozsadza

Słabej pokrywy człowieczego mózgu...

W tym coś innego: doznaję uczucia,

Jakby w tej chwili przejmował mą duszę

Głęboki przestrach ginącego świata...

Powiedz mi, bracie: Co nas tu przywiodło?

SZYMON Z KYRENY

Nie wiem... W istocie, sam się teraz dziwię,

Po cośmy przyszli na ten szczyt... w tej porze...

Pełni byliśmy rozmowy o śmierci

Tego Człowieka i zanim się spostrzegł

Rozum, już nogi wyprzedziły szybkość

Zastanowienia... Jest prawda w twych słowach:

Prześladowanie oraz skon męczeński

Czar wywierają na dusze... Golgota

Niezrozumiałą ma potęgę... Krzyża

Nie ustawili jeszcze dla jednego,

A na jej wzgórzu już siada bezwiednie

I nieświadoma swej tragicznej siły

Smętna tęsknica innych dusz... Golgota

Jest, widzisz, grobem pierwszego człowieka

I będzie grobem ostatniego...

ALETHEJ

      Strasznym

Dla nas wątpienie... Ale nie straszniejszą--ż

Ta jedna pewność, jeśli — jest pewnością?..

Według twej wiary było na początku

Jedynie życie, lecz śmierci nie było.

Przyszła dopiero wówczas, kiedy w tamtym

Powstała żądza poznania, co dobre,

A zaś co złe jest... Miecz to sprawiedliwy,

Który swym ostrzem płomiennym wypędził

Z Raju to życie! —

GŁOS DUSZY WYGNANEJ Z RAJU

      Gdzieżeś, Lucyferze?

Cierpię! Gdzie jesteś? Jęków mych nie słyszysz?

Bezwładna jestem —

ALETHEJ

      Można przekląć chwilę

Tej świadomości! Przez nią dziś umiera

Niegodną śmiercią ów Człowiek. A słuchaj:

Gdyby to jeszcze można kosztem śmierci

Posiąść tę wielką, upragnioną pewność,

Że to, co dla nas dobrem się wydaje,

Jest nim naprawdę, a nie złem... Ohydnym

Stał się los świata przez ów grzech, spełniony

W Raju —

GŁOS DUSZY WYGNANEJ Z RAJU

      Gdzież jesteś, jasny Lucyferze?

Nieprzemożoną masz władzę nade mną —

Nad twoją duszą,

Nad twoją biedną i wygnaną duszą!

Ona bez twego skinienia,

Bez światła ócz twych, bez dźwięku twych szeptów

Staje się niemą, ślepą, nieruchomą...

A jeśli mówi, to na to, by jęczeć,

A jeżli widzi, to na to, by błądzić,

Jeśli się ruszy, to na to, by padać...

Ognistym mieczem znów mnie anioł smaga,

A mnie się zdaje, że to z twojej ręki

Te krwawe razy... Ach! gdzie jesteś?

GŁOS Z DALA

      Idę!...

ALETHEJ

Chodźmy... na tchórza zmienia mnie ta góra...

A ten twój rabi — posiada on pewność,

Że dobrem jest to, za co tak haniebną

Ma zginąć śmiercią?

SZYMON Z KYRENY

      Posiada.

ALETHEJ

      Odpowiedz:

A ty masz pewność?

SZYMON Z KYRENY

      Mam —

LUCYFER

      Jestem!

SZYMON Z KYRENY

      To znaczy —

Tak mi się zdaje... Jeszcze przed chwileczką

Byłbym był przysiągł... a teraz... ja nie wiem...

Chodźmy... ty wątpisz... i twoje wątpienie

Wzrok mi przesłania na wieczystą prawdę...

A może... widzisz... człek jest zawsze tchórzem...

Najodważniejszy jest tchórzem... Golgota —

Ukrzyżowanie, które ma się spełnić...

O tak... Golgota jest niezrozumiałą...

Ciągnie... i widzisz, człek wie, że to dobre,

Za co chce umrzeć, a gdy jest na szczycie,

To, by nie umrzeć, powiada: nie warto —

Bo nie wiadomo, azali jest dobre...

Lecz człek wie... drogi przyjacielu... idźmy...

Podaj mi ramię, widzisz, silny byłem,

A jestem słaby...

ALETHEJ

      Chcesz się na wątpieniu

Oprzeć, mój druhu?...

SZYMON Z KYRENY

      Nie! człek wie, mój druhu,

Że to jest dobre... A może on nie wie?...

ALETHEJ

Dla człeka złem jest największym wątpienie:

Najodważniejszych na tchórzów przemienia,

A tak znienacka przychodzi i z chwilą.

Gdy go się najmniej spodziewasz... W powietrzu

Pełno jest tego wątpienia... Nieznane

I niewidzialne przywołują moce

Ono wątpienie ku tobie — a głosem,

Który, choć ludzkie nie słyszy go ucho,

Napełnia lękiem twe wnętrze... Najstraszniej,

Gdy masz świadomość tej niszczącej siły,

A nie masz władzy, by ją zgnieść, boś zwątpił

O możliwości tej władzy...

LUCYFER

      Tak! idźcie!

Idźcie naprzeciw: brzask już niedaleki,

Brzask, który dla was gorszy jest od nocy.

Wasi ojcowie, wasze matki, siostry

I wasi bracia wstają już z legowisk,

Ażeby w porę stanąć do szeregu,

Co na to miejsce Go przywiedzie... Patrzaj:

Mieli odwagę wejść na wzgórze śmierci,

Lecz schodzą z niego bez odwagi... Duszo!

Jeden z nich moim, drugi nim się staje

I będzie moim, tak jak ty, o duszo,

Na wieki wieków jesteś moją...

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Luby,

Najdroższy, słodki, wierny Lucyferze,

Wierną masz we mnie kochankę! Przez ciebie

Czuję dopiero, że jestem!... Przy tobie

Czuję, że światło dane jest mym oczom

I że ruchomość dana jest mym stopom,

Że moc jest dana mojemu głosowi,

By się rozdzielał na dźwięki wyrazów

I aby dźwięki te łączył w harmonię

Wielkiego hymnu: Kocham cię na wieki!

LUCYFER

Duszo!

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Tysiącem lat niewysłowienie

Strasznych męczarni zdała mi się chwila —

Ta jedna chwila, kiedy me wołania

Bez echa brzmiały w miesięcznym okręgu,

Budząc li przestrach u ludzi... Tysiącem

Długich, tak długich lat, że snać wiecznością

Był mi rok każdy, wydała się chwila,

Ta jedna chwila, gdzie zbrakło ramienia,

Abym się mogła na nim oprzeć, biedna

I nieświadoma, na jaką ścieżynę

Skierować kroki i — nie paść... Tysiącem

Długich, tak długich lat, że lat tych długość

Tysiąc--by razy opasała wszechświat,

Łącząc księżyce wszystkie, wszystkie słońca,

Wszystkich tych globów lśniące miriady,

Wydała mi się ta chwila, ta jedna

Jedyna chwila, gdy mi ust zabrakło,

Do których teraz przyciskam swe wargi...

Piję z nich napój rozkoszy, jedyny,

Żywotność prawdy mający w swych kroplach,

Wonny, przesłodki ten napój!... Tysiącem

Długich, tak długich lat, że w porównanie

Mogłaby z nimi pójść jedynie krótkość

Nieprzeliczonych tysiącleci szczęścia,

Które w objęciach twoich, o mój luby,

Najdroższy, słodki, wierny Lucyferze,

Znikomą tylko wydaje się chwilą...

Niedobry, płochy kochanku! dlaczego

Tak opuściłeś swą duszę?... Tak! całuj!

Pieść! pieść! Nad dreszcz ten nie ma nic słodszego!

W nim zapomnienie — w tym dreszczu najsłodszym —,

Że przez nas poszedł lęk pomiędzy ludzi,

Ach! złorzeczących twej duszy!... Pieść! Całuj

I nie opuszczaj duszy, wiecznie twojej!

Pieść!... pieść!... tak!... całuj!... Niech po moich biodrach

Spływa twa ręka!... Niech na mojej piersi

Spoczywa róża twoich ust, od ogni

Nienasyconej miłości czerwona,

Niewyczerpanej słodyczy wilgotną

Rosą zroszona, rozchylona róża...

Luby, najdroższy, słodki Lucyferze!

Nie było ciebie i lęk przyszedł na mnie,

Tak, lęk — śmiertelnych... Dlaczego--ś, niedobry,

Płochy kochanku, zostawił na pastwę

Lęku twą duszę? lęku, który zdał się

Trwać tysiąclecia?

LUCYFER

      Byłem z Nim... W ciemnicy,

W którą wtrącono tysiąclecia...

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Z kimże?

LUCYFER

Z Tym, co ma zginąć na tym wzgórzu... Myśli,

Że świat wybawi od lęku... Demonem

Zbrodni mnie nazwał, siebie synem bożym...

Mówił, że moją wydrze mi kochankę,

Mą lubą, drogą, moją wierną duszę —

Przez śmierć ją wydrze...

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Nigdy! nigdy! nigdy!

LUCYFER

Duszo, czy wierzysz we mnie?

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Wierzę.

LUCYFER

      Słuchaj:

Do boju ze mną stanął znowu Tamten —

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Który mnie kazał aniołowi swemu

Wypędzić z Raju —

LUCYFER

      A mnie zamknął wrota

Swojego nieba, gdy, świadom swej siły,

Nie chciałem sługą być u Jego tronu,

A tylko równy panować przy równym...

I cóż? czy zniszczył swojego rywala

Nie! nie! zdarł z niego tylko suknię białą

Swoich pokornych aniołów; w jej miejscu

Krwawi się na mnie ciemnopurpurowy

Płaszcz, godło władzy królewskiej. Z płomiennym

Berłem pochodni w męskiej, twardej dłoni

Przebiegam odtąd cały krąg i w serca

Ludzi wybranych wlewam światłość swoją,

Iżby nie byli stadem wobec Niego

I nie wierzyli w Jego moc, co mocy

Nie miała tyle, by zgnieść przeciwnika,

By mu odebrać nieśmiertelność... „Jestem!”

Mówię do ludzi wybranych: „Patrzajcie,

Jakim jest świat ten, który Jego wszechmoc,

Sławiona przez was, stworzyła!” A jeśli

Powie z nich który: „Dobrym, doskonałym

W formie i treści był ten świat, gdy wyszedł

Z rąk Jego twórczych, a tylko przez grzech twój

Stał się nikczemnym, kruchym i bezkształtnym”,

Wnet mu odkrzyknę: „Czemu Ten wszechmocny,

Ten wszechrozumny, wszechwiedny, wszechdobry

Do tego grzechu dopuścił?” Tym jednym

Zmiatam pytaniem budowę ich wiary.

A gdy się znajdą ludzie między nimi,

Którzy w Tamtego wierzą przyrzeczenia,

Że trzeba śmierci najlepszych, by zbawić

Świat ten od śmierci, między czerń ich wiodę

I każę patrzeć, jak mrą ci najlepsi,

I tak powiadam: „Tylu ich umarło,

A spójrzcie tylko na ten tłum, ulepion

Ręką Tamtego!”... I odtąd

W ich ciemnym, smutnym, łzą zalanym wnętrzuRozpoczyna się moje królowanie:

Wielki ogarnia ich niepokój... „Jak to?

Więc nie ma szczęścia?” pytają z rozpaczą;

,,Nie ma zbawienia? Nie ma już spokoju?”

,,Jest” wnet odszepnę... „Jest we mnie, jest w wierze,

Iż tak zostanie do końca, iż wszystko

Do końca zostać tak musi.. Jest szczęście

W tej z owej wiary urodzonej wiedzy,

Że człek ma tylko do wyboru jedno:

Ukochać rozkosz, która wypłynęła

Z tego, co Tamten kazał nazwać grzechem...

A gdy nastąpi przesyt wyczerpania,

Tak im powiadam: „Ze mnie idzie rozkosz,

Która jest wszystkim wszystkiego na świecie!

Tamtego wińcie! On was tak ulepił,

Że nie możecie zażywać do końca

Mojej rozkoszy, co się stała dla was

Wszystkim wszystkiego!”... I złorzeczą.

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Straszny--ś!

LUCYFER

Duszo, w uściskach moich nie ma szczęścia?

DUSZA WYGNANA Z RAJU

O luby, słodki, drogi Lucyferze!

LUCYFER

I Tamten, gniewny, że Mu świat wydarłem,

Wszczął ze mną walkę na nowo; obudził

Jednego z dobrych i rzekł: Synu boży,

Umrzyj, byś zbawił duszę, którą Szatan

Więzi przy sobie.

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Drogi mój kochanku!

LUCYFER

O duszo moja: wierzysz we mnie?

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Wierzę,

LUCYFER

Byłem u niego w kaźni, w ciemnej kaźni,

W którą wtrącono tysiąclecia... „Tamten

W pomrok cię wtrącił!” powiadam.

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Uwierzył?

LUCYFER

Na szczyt olbrzymi wziąłem jego ducha:

,,Spójrz”! tak wyrzeknę — „wszystkie te królestwa

Rzucę--ć pod nogi, wszystkie te bogactwa,

Które są matką i ojcem rozkoszy,

Tylko się ukorz przede mną! ulegnij!

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Uległ?... czy uległ?... Powiedz, Lucyferze,

Czy On mocniejszy od ciebie?...

LUCYFER

      „Na krzyżu

Niech giną łotry! ja cię na królewskim

Posadzę tronie... tam miejsce dla ciebie!

Twej strasznej śmierci czerń ta nie jest godną...

Tamten jest słabszy ode mnie... Twa boleść,

Twoje męczeństwo nie zbawi”...

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Usłuchał?

LUCYFER

Idzie umierać... Patrzaj.. Tłum już mętną

Wylał się falą z bram Jerusalemu...

Świt już nad nami, a On między tłumem

Kroczy wgłąb mroków... Chodź naprzeciw niego,

Zmieszaj się z czernią...

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      A więc On się oparł

Twojej potędze?...

LUCYFER

      W Ogrodzie Oliwnym

Prosił Tamtego, ażeby mu odjął

Kielich goryczy, ale potem, cichy,

Wypił go do dna...

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Kielicha rozkoszy

Z rąk twych nie przyjął? On jeden... On jeden...

I idzie konać cichy i spokojny...

Idzie umierać, aby świat wybawić

Od tego lęku, który powstał z grzechu,

A który czułam przed chwilą... Ty lękiem

Więzisz przy sobie mnie, duszę... W rozkoszy

Z tobą lęk tylko przycicha, nie ginie — — —

TŁUM

Ehej! ehej — —

CHÓR PATRIOTÓW

Miriam w bęben uderzyła,

Izraelski skacz narodzie — — —

DUSZA WYGNANA Z RAJU

On lęk chce wygnać z okręgu... On idzie

Umierać za mnie... On ma wiarę...

LUCYFER

      Duszo! —

CHÓR NIERZĄDNIC

   W Baalchazor stado lwów

   Hej! wywlokło z legowiska

   Jedną lwicę! hej!...

   Ogień w ślepiach im się jarzy,

   Sierść podnosi się na krzyżach

   I falują tłuste boki:

   Śmiech rozpiera dwie boginie

   Afrodis i Astoreth — — —

ŚMIECH Z TŁUMU

Hahahahaha! — —

CHÓR NIERZĄDNIC

   Hej, za łono się chwytają

Rozbawione dwie boginie —

   Afrodis i Astoreth!

   W nagie uda głośno klaszczą,

   Po kolanach biją dłonią,

   Aż im grzbiet się w kabłąk gnie,

   Lub wypręża, niby struna...

   Nie wytrzyma jedna lwica

   Jurnej mocy stada lwów! — —

GŁOS Z TŁUMU

Hahahahaha! Salomon nie stworzył

Piękniejszej pieśni... Hahahahaha! —

CHÓR NIERZĄDNIC

   Oczy bielmem jej zachodzą,

   Na kłach wargi już stężały,

   Żar rozkoszy uszedł precz...

   Śmiech rozpiera dwie boginie

   Afrodis i Astoreth;

   Pijmy! pijmy! pijmy!

   Tańczmy i śpiewajmy!

   Hu! ha!...

JEDNA Z NIERZĄDNIC

Nie jedno stado, ale pięć wytrzymam —

Pięć po dwadzieścia... uciechę mieć będą

Afrodis i Astoreth...

INNA NIERZĄDNICA

Achitofelu! widziałeś piękniejszą?

Takie ramiona?? taką pierś?? — —

      Precz, szmato!

Osłaniająca przed okiem kochanka

Alabastrową boskość tego biodra!

Droższy mi kupi jedwab Achitofel,

Żywszą to ciało odzieje purpurą,

Gdy swą lubieżność do syta nakarmi

Jego widokiem, gdy się oszołomi

Do syta jego zapachem...

GŁOS Z TŁUMU

      Ahola!

Najcudowniejsza z — ulicznic!... Patrzajcie,

Naga stanęła przed nami!...

INNY GŁOS

      Od Rzymian

Nauczyła się bachanckich podrygów...

Evoe Bacche! Evoe!... Ahola,

A gdzież twa siostra Aholiba?

AHOLA

      Zdechła!

Nie wytrzymała stada lwów...Śmieją się

Afrodis i Astoreth!

ACHITOFEL

A ty za ile się pośmiejesz?

AHOLA

      Bratku!

Wylicz trzydzieści srebrników... Za dużo?

Bogów sprzedają dziś za taką cenę –A czym bóg taki wobec mnie?

INNA Z NIERZĄDNIC, CHAMUTAL

      Ej rabi!

Nie miałeś złota, masz błoto!

JEDEN Z ŻYDÓW

      Chamutal!

Córko proroka, mówię--ć, nie pluj w studnię,

Z której ci czerpać przychodzi!...

CHAMUTAL

      Z tej studni?

Nigdy na sobie całej sukni nie miał,

A chciał zjeść chleba, musiał iść na żebry...

Zresztą: spójrz tylko na Niego! gdzież taki

Może być studnią?... I na śmierć się wlecze...

Na zawsze dla nas stracony — choć prawda,

Czysty był zawsze, jak woda Jordanu — — —

AHOLA

Achitofelu!...

GŁOS JEDNEJ Z DALSZYCH GRUP

      Łapać rzezimieszka!

Ręką mi sięgnął do sakwy... Krzyż jeszcze

Czwarty postawić... O tam, zginął w tłumie...

Moje pieniądze!...

STRAGANIARZE

      Galban! nard! z Arabii

Drogie wonności! — — —

ACHITOFEL

      Trzydzieści srebrników?

AHOLA

I krużę wina dla dodania ognia

I krużę wina, aby moc wróciła...

Rozkosz, wiesz o tym, pożera nam jędrność,

Wysusza ciało — trzeba je odświeżać.

ACHITOFEL

Drogo się ważysz...

AHOLA

      E! Czyż mam być lichsza

Od tego chłystka, który się powiesił,

Wziąwszy trzydzieści srebrników?... Sznur pereł

Dasz mi, by jego opalowa białość

Śćmiła na szyi czerwoność całunków

I ślad twych zębów lubieżnych... Kochany,

Słodki, jedyny, drogi, czarujący,

Przemożny, szczodry, boski ulubieńcze

Boskiej Astarty, z tobą mi umierać —

Nie! żyć noc całą w objęciach...

ACHITOFEL

      Kosztowny,

Bardzo kosztowny to nocleg...

AHOLA

      Co? idziesz?

Może chcesz uwieść swą rodzoną siostrę?

Pełno dziś Tamar i Amnonów... Skąpiec!

Woli swe ziarno, z którego mógł drugi

Wyrosnąć Mojżesz i naród z niewoli

Wywieść egipskiej, rzucić Molochowi...

Wiesz, że Onana pożarł ogień żywy!

STRAGANIARZE

Świeże daktyle! świeże, świeże figi!

AHOLA

Z tobą, Eljaba, będzie tańszy handel.

ELEJABA

Madjanita jestem, ty Żydówka...

Zakon...

AHOLA

      Dziś nie ma zakonu... Moabczyk

Czy Amorejczyk, Filistyn czy kupiec

Z Tyru to jedno... Greczyn czy Rzymianin —

To wszystko jedno... byle dobrze płacił...

Ezechielów już nie ma... Prorocy

Czasów dzisiejszych sami swoje córki

Na targ prowadzą... A więc dziś wieczorem...

ELJABA

Gdzie?

AHOLA

      Pod Syonem na prawo... Trzy kroki

Od głównej bramy, wiodącej do wnętrza

Salomonowej świątyni... Zadatek?

ELJABA

Masz go!...

AHOLA

      Hu! heach! śmieją się boginie —

Afrodis i Astoreth! — — —

JEDEN Z HANDLARZY

Tak Jazyjelu! mówię, żeś oszukał

Mnie, przyjaciela swojego...

DRUGI HANDLARZ

      Oszukał?

Niech ja się trądem obsypię w tej chwili,

Jeślim ja ciebie oszukał... Ty złodziej!

Wart był twój towar — niech mnie Pan Bóg skarze —

Pół worka miedzi...

      Ten rabi powrozem

Wygnał mnie, Ezrę, z przedsionka kościoła,

Kiedym miał zrobić interes... Ty szachraj,

Ty chcesz mi zepsuć interes — na ciebie

Nie ma powroza — — —

PIERWSZY HANDLARZ

      A niech mnie pokręci!

Niech moją babkę, mą żonę, me dzieci

I moje wnuki i wnuki mych wnuków

Wielka choroba nawiedzi...!

Co jest?... mój towar? mój towar jest taki,

Jakiego oczy twoje — niech oślepną,

Niech one słońca nie widzą, niech żołdak

Króla Heroda napluje w twe oczy,

Jak patrz! tam pluje w oczy tego rabi —

Niech twoje oczy zgasną na tym krzyżu,

Który On dźwiga, jeśli twoje oczy

Widziały kiedy taki towar... Słuchaj —

Ty złodziej! — Słuchaj: u mnie jest niedużo

Tego towaru — — —

GŁOS Z TŁUMU

      Uryja! Uryja!

Pocoś tu przyszedł?... Marne widowisko!

Idź! idź! strzeż swego ogrodu! U progu

Wąż tam przykucnął, gotów skusić Ewę!

JEDEN Z ŻYDÓW

Kto ci dał prawo podglądać pod płoty

Mego zwierzyńca?... Pilnuj własnej bramy,

Jeżeli jeszcze zda ci się pilnować —

Wszakże otwarta na oścież... Wiadomo,

Że wchodzi do niej całe Jeruzalem...

DRUGI ŻYD

Ty mnie obraził!... Jutro mi odpowiesz

Tam! przed Piłatem...

TRZECI ŻYD

      I! i! dajcie spokój...

Nie ma już prawa na tej judzkiej ziemi,

Odkąd Piłaty myją sobie ręce...

DRUGI ŻYD

O, prawda, prawda, wielka, święta prawda — — —

Nie pójdziem bronić czci przed trybunały,

A na kułaki szkoda naszych grzbietów —

Dla twego — proga i dla mojej — bramy...

On tylko, widzisz, ma tę wytrzymałość:

Pod kułakami, patrz! znowu upada — — —

A wstań--że, wstańże, judzki królu! wstańże,

Synu Dawidów!... Podnieść go!...

      We troje

Sznury zwijają...

      Smagaj go!... Jest jeszcze

Białość na plecach... Na włos, na pół włosa!

Smagaj, niech krew je zaleje do reszty,

A ja — umywam ręce!... Haha! haha!

CHÓR PATRIOTÓW

   Miriam w bęben uderzyła,

   Izraelski skacz narodzie!

   Faraona zbrojna siła —

   Koń i jezdny — w gorzkiej wodzie:

   Wroga naszych Ojców, Boże!

   Pochłonęło wielkie morze...

   Miriam w bęben niech uderzy,

   Niech do tańca naród stanie!

   Na libańskiej dziś rubieży

   Każesz rosnąć cedrom, Panie:

   Krzyż dla zdrajcy z tego drzewa!

   Tańcz narodzie, Miriam śpiewa

STRAGANIARZE

Przędze sydońskie! Kosztowne obiodrza!

Naramiennice!...

      Handel! handel! handel!

LUCYFER

Przytul się, duszo!...

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      To grzech pierworodny

Takim szaleństwem dotknął ludzi...Zgroza!

Gdzież jest zbawienie?...

LUCYFER

      We mnie... Drżysz?... Odejdźmy...

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Nie! nie! Za grzech ów niech do dna wychylę

Kielich goryczy...

LUCYFER

      Tak, jak On w Oliwnym

Pił go Ogrodzie?!... Odwrócę od ciebie

Ten znak upadku rozumu i woli...

Kto nie chce pić go, nie pije... Czyż warto

Dla takiej tłuszczy... Przytul się, ma duszo!

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Zimnyś!...

LUCYFER

      Me zimno jest ciepłem.

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Nie! kłamiesz!

Od Niego, czuję, idzie ciepło...

LUCYFER

      Duszo!

Czyż zimnem było me ciepło, gdyś w Raju

Mdlała z rozkoszy przy boku kochanka,

Kiedy tą ręką odsłaniał twym oczom

Urodę twojej nagości?... Pamiętasz?

Wdzięczna, że bogów dałem ci świadomość

Piękna i dobra i prawdy, pieściłaś

Oczy twojego anioła!... Pamiętasz?

Wargi rozwarte, płomienne, błyszczące,

Lepkie od płynu miłosnej słodyczy,

Do jego drżącej przykładałaś wargi

I przytulając swe biało--różowe,

A jak pierś globów harmonijne członki

Do jego ciała, które dreszcz przebiegał —

Dreszcz nad dreszczami — szeptałaś poszeptem

Drzew i strumieni: „O piękny! o dobry!

O mój wieczysty! o mój nieskończony!

O mój prawdziwy!... Przez ciebie wiem dzisiaj

To, co jest wiedzą; przez ciebie poznałam

Co jest poznaniem: że piękno w tych liniach

I tych przegięciach, w tej pełni i barwie

Mojego ciała, a dobro i prawda

W najrozkoszniejszym spoczynku przy tobie!”

Pamiętasz?... słońce zachodziło wówczas —

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Dla mnie!... Obmierzły mi uściski twoje!

LUCYFER

Duszo! Tamtego wiń, że tworząc ciebie,

Wlał w twoją krużę zaczątek przesytu...

Że nasza miłość, nasza wielka miłość —

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Przed chwiląś widział, czym się miłość staje

Dzięki grzechowi naszemu: kałużą

Bezecnych targów, w której człek się wala

Jak zwierz...O, pięknem i dobrem On tylko!

On tylko prawdą! On tylko miłością —

Czystą i świętą!... Patrz! śród orgii życia

Idzie ta Prawda, Dobro, Piękno, Miłość

Cicho, pokornie, w wzgardzie, w pośmiewisku —

Dla mnie tak idzie! dla mnie i przeze mnie!

O Lucyferze zdradziecki! O kłamco,

Któryś przez wieki kłamał!...

LUCYFER

      Duszo! duszo!

Nie wierzysz we mnie?

DUSZA WYGNANA Z RAJU

      Nie wierzę!... nie wierzę!

LUCYFER

Na pastwę tłumu cię zostawiam! — — —

GŁOS Z TŁUMU

      Puśćcie! — — —

CHÓR PATRIOTÓW

   Miriam w bęben uderzyła,

   Na Libanie cedrę ścięto,

   Wyciosano krzyż — — —

CHÓR NIERZĄDNIC

      Śmieją się

Afrodis i Astoreth!...

GŁOS Z TŁUMU

Puśćcie!

DRUGI GŁOS

      Zatrzymać tam falę! ścisk taki,

Że się podusim...

TRZECI GŁOS

      Dziecko mi zgnieciecie!...

PIERWSZY GŁOS Z TŁUMU

Puśćcie! — — —

JEDEN Z ŻYDÓW

Niewiasto! gdzie się pchasz?

NIEWIASTA

      Do Niego!...

On to ze ziemi mnie podniósł, przy uczcie

Siedząc z możnymi u Faryzeusza!

On mi na włosy położył Swą rękę,

On mi łzy otarł, On mi rzekł: „Niewiasto!

Odejdź w spokoju! Pan z tobą!” — gdy tamci

Jawnogrzesznicą mnie lżyli... O Święty!

JEDEN Z ŻYDÓW

Któż to jest? Powiedz!

INNY ŻYD

      Niewiasta!... A stój--że!

Stój--że, szalona dziewczyno!Śmierć pewna

Dla Jego uczni i Jego przyjaciół:

Zdrajca cesarza i swego plemienia!

Nie żal ci twojej urody?... Tych pięknych

Nie żal bisiorów? tych pereł, tych drogich,

Widzę, kamieni, którymi swe włosy

Poprzeplatałaś, którymi ta szyja

I te ramiona obsypane?

NIEWIASTA

      Macie!

Bierzcie to wszystko!... On moim bogactwem,

Choć sam tak biedny, że płakać--by nad Nim

Można przez wieki i jeszcze za mało

Łez, by opłakać tę jego niedolę...

Znowu upada... O, wielki mocarzu!

Podniosłeś z ziemi taki ciężar grzechu —

W Faryzeusza domu mnie podniosłeś,

A teraz nie masz już siły, by krzyż ten

Ku swoim katom odwrócić i zmiażdżyć

Ten — ród człowieczy !...

SZYMON Z KYRENY

      Mario! Powstań z ziemi!

NIEWIASTA

To ty, Szymonie?

SZYMON Z KYRENY

      Jeśli--ć życie drogie,

Milcz! wstań!

NIEWIASTA

      Nie kocham już życia! Czym życie?

Niczym jest życie, kiedy Takich wiodą

Na śmierć haniebną... Czyż nie ma człowieka

Co by mu pomógł dźwigać krzyż?

SZYMON Z KYRENY

      Niewiasto!

Ja mu pomogę... Drogi przyjacielu,

Weź ją pod swoją opiekę... Jej trzeba

Żyć, a nie ginąć.. W jej sercu jest wiara,

Którą ma Tamten...

NIEWIASTA

      A ty się nie boisz?

SZYMON Z KYRENY

Żydowin jestem, ale obywatel

Rzymski — — —

ALETHEJ

      Szymonie, a czy On nie wątpi?

SZYMON Z KYRENY

Patrz! wstał z upadku, zwrócił się ku tłumom

I błogosławi.

ON

      O ludu mój! ludu!

SZYMON Z KYRENY

Szedłem za Tobą! Daj mi krzyż Swój dźwigać.

ON

Wytrwasz?

JEDEN Z UCZONYCH ŻYDÓW

      Z Kyreny Szymon, magnat wielki,

Wziął szubienicę na swe barki.

DRUGI Z UCZONYCH ŻYDÓW

      Modą

Dziś u paniczów bratać się z łotrami..

Bisior i jedwab już im się opatrzył,

Z nudów o łachman idą się ocierać.

TRZECI Z UCZONYCH ŻYDÓW

Pragną przyspieszyć koniec świata... Wszystkim

Przecież wiadomo, iż na krótko przedtem,

Zanim Archanioł zabrzmi nad doliną

Jozafatową, nastąpi zrównanie

Wszystkiego z wszystkim: łachmana z bisiorem,

Przędzy konopnej z jedwabiem.

PIERWSZY Z UCZONYCH ŻYDÓW

      Tak... Cóż to?

Tłum się uciszył... Nawet straganiarze

Zmilkli...

INNY Z UCZONYCH ŻYDÓW

Tak... Cóż to?!... Przyszedł już na miejsce...

Pierwszy z uczonych Żydów.

Cicho... To pretor czyta wyrok... Idźmy

Bliżej...

INNY Z UCZONYCH ŻYDÓW

      Już skończył... Teraz Annasz mówi.

ARCYKAPŁAN ANNASZ

Ludu żydowski!

ARCYKAPŁAN KAJFASZ

      U mnie jest pierwszeństwo —

Arcykapłanem jestem i twym świekrem...

ANNASZ

Głos twój jest chwiejny, popękany, głuchy,

Jak odgłos garnka stłuczonego.

GŁOS Z TŁUMU

      Kajfasz!

Niech do nas Kajfasz się ozwie!

KAJFASZ

      Przez ciebie

Pycha przemawia.

SZYMON Z KYRENY

      Kłócą się o zaszczyt

Spełnienia zbrodni... Annasz tu zwycięży:

Młodszy, więc bardziej oddany Rzymianom.

GŁOSY Z TŁUMU

Kajfasz!

INNE GŁOSY

      Nie! Annasz! arcykapłan Annasz!

ANNASZ

Pretor — on jeden niech tutaj rozstrzyga...

Wyrokuj, panie, kto ma dziś pierwszeństwo:

Kajfasz czy Annasz, najwierniejszy sługa

Sług cesarzowych.

PRETOR

      Niech Annasz ogłosi

Wolę cesarza... Ucisz się, motłochu!

Cesarz przemawia...

ANNASZ

      Narodzie wybrany!

Ludu żydowski!.. Rzymski prokurator

Na śmierć wam wydał zdrajcę i bluźniercę,

Ale raz jeszcze przeze mnie obwieszcza,

Że, jeśli taka będzie wasza wola,

Jeśli w tym zbrodniu winy nie znajdziecie,

Albo do serca wkradnie wam się głupia,

Niewczesna litość, znamię ludzi słabych,

Wówczas mu każe zdjąć błazeński wieniec

I tę parodię królewskiego płaszcza

I na swobodę wypuści zaprzańcaI burzyciela świątyni i wroga

Wszelkich porządków, bez których, jak glina

Źle wysuszona, świat ten by się rozpadł —

TŁUM

      Na szubienicę!

ANNASZ

      — A zaś na tym drzewie,

Które od wieków uważane bywa

Za drzewo hańby, za drzewo niestartej

Nigdy sromoty, każe rozpiąć członki

Którego z dzikich mężobójców... Wielką

Prokuratora jest łaska: wraz z wami

Wie Poncki Piłat, iż nad mężobójcę

Większym zbrodniarzem ten oto buntownik,

Jednak rzeknijcie, a cofnie swój wyrok...

GŁOS Z TŁUMU

Niech na tym krzyżu Nazyrejczyk skona!

INNY GŁOS Z TŁUMU

Tak! On jest gorszy, niźli mężobójca!

Jego ukrzyżuj!... On, nędzny syn cieśli,

Królem się mienił żydowskim.

INNE GŁOSY Z TŁUMU

      Nie chcemy

Królów żydowskich, gdy wielki Rzymianin

Władnie nad nami —

KAJFASZ

      Podła czerń...

GŁOS Z TŁUMU

      On bunty

Pragnąłby wszczynać, a nam trza spokoju,

Aby szedł handel...

INNY GŁOS

      Dobrze nam handlować

Ze Rzymianami... Kupcy z nich na wszystko —

INNY GŁOS

Na wasze żony i na wasze córki —

Płacą sowicie...

INNY GŁOS

      Ukrzyżuj!... Syony

Chciał nam rozwalać, a budować nowe!

Chciał równać ludzi, aby wszyscy byli

Jak on — parobek! A zaś od początku

Świata tak było i będzie do końca,

Że jeden służy, a drugi panuje!...

Nam dobrze służyć, wam dobrze panować —

Nie chcemy zmiany...

INNY

      A kto nam urzędy

Będzie rozdawał?... Kto nas po ramieniu

Jutro poklepie: „Witaj, wierny Sofar!

Bądź zdrów, Menachem... Otwarte są dla was

Bramy rzymskiego pałacu” — — —

INNY

      Kto powie:

„Przyjdźcie na ucztę!”... Eleazar tylko

Nie jadł z synami... To był czas szalonych! —

ALETHEJ

Słyszysz?... Czy warto umierać?

SZYMON Z KYRENY

      O Boże! —

ARCYKAPŁAN ANNASZ

Rozstrzyga święta wola ludu... Słuszne

I sprawiedliwe zapadły wyroki...

Módlmy się, bracia: „Panie Boże wielki!

Synowie ludzcy wszczęli bunt zuchwały

Przeciw Twej władzy — karz ich wiecznie!

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

Stawamy zawsze przed oczyma Twymi;

Ty patrzysz w głębie naszych serc: jest czystość

I sprawiedliwość w naszym łonie! Boże,

Błogosław wiernym Twoich sług, a wrogów

W moc naszą oddaj, abyśmy spełnili

Na nich Twój wyrok nieswawolny.

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

W Tobie nadzieję mieli nasze ojce:

Tyś łuku swego naciągnął cięciwę

Przeciw zastępom moabskim: Piorunem

Rażeni byli jako stada owiec...

I dziś, o Panie, rozpieraj się z tymi,

Którzy się z nami spierają! Walcz, Panie,

Przeciwko wszystkim, którzy z nami walczą

W Tobie dziś nasza jest nadzieja...

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

Podnoszą rokosz przeciw woli Twojej,

Co ustaliła fundamenty świata!

Z Kościoła Twego chcą rozebrać cegły,

Z kapłanów Twoich chcą pozdzierać suknie!

Królami zwą się, dziedzictwo Dawida

Pragną rozdzielić według chęci swojej!

Wyżyny pragną zrównać z nizinami!

Boże Libanu! Boże, któryś Synaj

Wybrał, by z niego głoszono Twe prawa,

Pokaż swą siłę nad nimi! Niech będą

Jako robactwo pełzające...

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

Wyrwij im język, by nie bluźnił Tobie

I Twoim sługom!...

Połam im zęby w ustach —

Trzonowe zęby lwiąt!

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

Twarz ich napełnij wrzodami!

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

Oczy im wypal swym ogniem!

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

Niech ci bluźnierce będą jako woda,

Co się rozpływa...

Niechaj--że będą jak trawa na dachu,

Co więdnie, zanim urośnie.

Spraw, aby byli jako płód niewieści,

Co, martwy na świat przyszedłszy, nie widzi

Blasków słonecznych!

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

Chrząszczom daj wszystek ich urodzaj!

Pracę na pastwę daj szarańczom!

Gradami pobij ich jęczmień,

Winne ich szczepy i figi!

Wytrać ich bydło!

Niech żebrzą!...

A żebrząc, niechaj odchodzą z pustymi,

Panie, rękami!

CHÓR TŁUMU

      Amen! Amen! Amen!

ANNASZ

Prześladowanie wiernych niech ich ściga,

A gdy przed sądem staną, czci swej broniąc,

Niechaj odchodzą pohańbieni.

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

O, wielki Boże! zgładź ich pierworodztwo!

O, wielki Boże! w drugiem pokoleniu

Niechaj zaginie ich imię.

Niech w krwi ich brocząc, człowiek sprawiedliwy

Wie, że nad nami jest Sędzia!

Na krzyż ich patrząc, niech wie człek pobożny,

Że jest nad wszystkim Pan i Bóg nasz...

CHÓR TŁUMU

      Amen.

ANNASZ

Bądź pochwalony, o Boże Zastępów,

Teraz i zawsze i na wieki wieków — — —

CHÓR TŁUMU

Amen! Amen ! Amen!

SZYMON Z KYRENY

Czas już największy rozwalić świątynię,

W której panuje taki Bóg...

ALETHEJ

      Wątpieniem

Myśmy swych bogów strącili z Olimpu.

SZYMON Z KYRENY

A my go siłą wypędzimy!

ALETHEJ

      Siła

Zawsze tu będzie słabością — — —

ANNASZ

      Na krzyż z Nim!

Zdjąć z Niego suknię i dać ją żołnierzom! — —

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Memu istnieniu czemuż nie ma końca?!

Zanim mnie z Raju wygnano, dlaczego

Ta Moc Najwyższa nie kazała zginąć

I mnie i złemu, które było we mnie

I które stało się nasieniem złego?!

Ta Moc Najwyższa czemu powołała

Mnie, abym była?!... Nic! tak nic!...Ty Boże!

Gdybym posiadła Twą wolę i władzę,

Aby tę wolę zmienić w czyn, niczemu

Dałabym spokój!... Niechby było niczym,

Aby nie było to, co jest... Ty Boże!

Złem była wola i Twój czyn!...

JEDEN Z ŻOŁNIERZY

      Dać tutaj!

Mnie się należy ta suknia!... Najcięższy

Jam mu wytrzasnął policzek!...

DRUGI ŻOŁNIERZ

      Ja trzciną

Waliłem w głowę, że kolce pod skórę

Na cal właziły...

PIERWSZY ŻOŁNIERZ

      Cicho, Katylino!

Podły imiennik, a może twój przodek

Groszem publicznym sakwy swe ładował —

I ty byś pragnął cudzym się zbogacić...

Suknia jest moją... Ja mam Scypionów

W przesławnym rodzie... My zasługi mamy,

Należy nam się nagroda.

SETNIK

      Na kości!...

Oddać tę szmatę na los szczęścia!... Kaju!

Podaj tu kości... Źle, kommilitoni,Że się waśnicie... Wielkie państwo rzymskie —

JEDEN Z ŻOŁNIERZY

Co nam do państwa rzymskiego... Niech płacą

Żołd i nagrody...

SETNIK

      Fabrycjuszowi

Szczęście oddało.

JEDEN Z ŻOŁNIERZY

      Ale my nie damy!

Na drobne strzępy!.. Lepiej nikt, niż jeden!

ŻOŁNIERZ FABRYCJUSZ

Bydlęta! zbóje! rabusie! — — —

JEDEN Z ŻYDÓW

      Sofetja!

A wal tam dobrze w te gwoździe! bo jeszcze

Gotów się urwać!... Puk! puk! jeden wbity!

Wyciągnij bardziej rękę! dłoń się zwija,

Palce się kurczą!... Albo wiesz: przez kłykcie —

Tak!... wal przez kłykcie!., będą kości trzeszczeć!...

Mnie trzeba, widzisz, by kości trzeszczały!...

Puk! puk! jest drugi — — —

INNY ŻYD

      Abija! Itamar!

Menasze! Gierszon! Amram! Azor! Chodźcie!

Chodźcie tu bliżej! Patrzajcie, jak ciurka

Krew po ramieniu!...

PIERWSZY ŻYD

      Puk! puk! jest i trzeci!...

Za bardzo palce wystają u nogi!

Połam je trochę!...

GŁOSY Z TŁUMU

      Do góry! do góry!

Tak jest! do góry!..

INNY GŁOS Z TŁUMU

      Bądź mi pozdrowiony,

Królu żydowski!

JEDEN Z OBSZARPAŃCÓW

Zstąp z tego krzyża!...

Daj--że nam ryby, bośmy bardzo głodni!

Od wczesnych świtów czekaliśmy wszyscy

Na widowisko!...

Zdrajco! Mówiłeś, że przyjdzie królestwo,

Gdzie ludzie z głodu mrzeć nie będą!

A moje dzieci już zgasły!

Równaczu ludzi!

Rozdzielaczu chleba,

Który przenigdy nie był twoim!...

Mówiłeś, kłamco, że będę bogatszy

Nad wszystkich wielkich bogaczy tej ziemi,

Jeżeli pójdę za tobą...

Poszedłem...

I patrz! łachmany na mym chudym ciele!

Oczy wyłażą od pustego brzucha!

A te ramiona jak suche łodygi!

A miałem służbę!...

A jeść mi dawano,

A zaś przez ciebie wygnał mnie Ikamjasz!

I nikt do służby przyjąć mnie już nie chce!

Mówią, żem człowiek, co się nazyrejskim

Zaraził trądem!...

Uwodzicielu ludu!

Praw gwałcicielu —

Praw, które każą szanować kapłanów,

Naszych od Boga danych nam przyjaciół!...Ty gasicielu światła, w którym możni

Lśnią jako bogi, rozdając jałmużnę

Między nas biednych!

Chudopachołku! — — —

SZYMON Z KYRENY

      Brudny obszarpańcze!

Nędzny lizuniu! Co za faryzeusz,

Co za lewita uczył cię tej głupiej,

Śmiesznej, bluźnierczej litanii?!... Ach! powiedz:

Widziałeś kiedy takie upodlenie,

Mój przyjacielu ?...

ALETHEJ

      To jest nieszczęśliwy,

A może nawet obłąkany... Patrzaj,

Jakie on harce wyprawia swym ciałem!

Zgina te plecy, jak brzoza na wielkiej,

Czerwcowej burzy... Oczy krwią ma zaszłe,

Włos mu w kołtuny zlepił się od nędzy,

A cienka szyja — — —

INNY Z OBSZARPAŃCÓW

      Wysokoś! Doplunę

Czy nie doplunę?... Tfu! tfu! tfu!

SZYMON Z KYRENY

      Nikczemna,

Służalcza duszo!..!

ALETHEJ

      Świat to przeciw światu!...

Nie plam swej ręki dotknięciem... To zgraja,

Za którą umrzeć nie warto!... A gdzież są

Jego uczniowie?

SZYMON Z KYRENY

      Jeden z nich się zaparł.

Inni ze strachu się rozpierzchli... Słuchaj:

Mówisz, że umrzeć nie warto —

ALETHEJ

      Na świecie

Zbrodnia jest wieczną.

SZYMON Z KYRENY

      A żyć czyż jest warto?

ALETHEJ

Nie wiem.

SZYMON Z KYRENY

      On jeden wie... Na krzyżu... Kona

Cicho, jak Człowiek, który wie i wierzy...

Słyszysz?... Przebacza łotrowi... On wierzy...

GŁOS Z KRZYŻA

Boże! mój Boże! czemuś mnie opuścił?!

ALETHEJ

To głos rozpaczy!...

SZYMON Z KYRENY

      Straszny głos!... W mej duszy

Ciemno i straszno!...

NIEWIASTA

      Zgasłeś, Zbawicielu!

Skończyłeś, Panie!

ALETHEJ

Idźmy! idźmy! idźmy! — — —

DUSZA WYGNANA Z RAJU

O niezapomniany!

Twórco cierniowej korony!

O krwi spragniony,

Wyciekającej ze serdecznej rany!

O źródło lęku! o bezwstydnej zbrodni,

Od której hutnie roi się Golgota,

Bezwstydny ojcze, hutny krzewicielu !

Wiem: w twych uścisków lubieżnym weselu

Znów się występek zapłodni,

A jednak pcha mnie tęsknota,

Której się oprzeć nie mogę,

Na twej miłości wstrętną, podłą drogę.

Nie jedną chwilę,

Nie dzień, nie miesiąc, nie rok, nie wiek jeden

Trwa w swojej sile

Ta orgia życia, która boży Eden

Zmieniła w piekieł zarzewie!

Setki lat patrzę, jak na hańby drzewie

Zawisa Piękno, Dobro, Prawda, Miłość !

Setki lat słyszę, jak dudni Golgota

Od wrzasku zgrai i od huku młota

I od bluźnierczej modlitwy

Nad wielkim skonem świętego Rybitwy!

A jednak żądzy opiłość,

A jednak grzeszna pcha mnie wciąż tęsknota,

Której się oprzeć nie mogę,

Na twoich pieszczot wstrętną, podłą drogę.

Na krzyż spoglądam, na ten krzyż, co wieki

W swej strasznej grozie sterczy wciąż nade mną

I w księżycowym blasku cień daleki

Rzuca w tę przestrzeń ciemną,

W przybytek nigdy niezmazanej winy!

Na krzyż spoglądam, na wyrzut godziny,

Kiedy przeklęta, słodka rozkosz z tobą

Okryła Eden żałobą!

Na krzyż spoglądam, na którym Żywota

Spełnia się gorzka męczarnia:

I lęk mnie ogarnia!

I lęków moich pełna jest Golgota!

I, jak błędnica, szukam zapomnienia

W tej ciemnej smudze krzyżowego cienia,

A demoniczna pcha mnie wciąż tęsknota,

Której się oprzeć nic mogę,

Na twych ukojeń wstrętną, podłą drogę.

O Lucyferze!

Z tobą wieczyste zawarłam przymierze,

W ciebie jednego znów wierzę!

Na zawsze dla mnie zamknięte już wrota

Rozkwieconego Ogrodu:

Śmierć synów bożych bram tych nie rozwarła!

I wszystka we mnie nadzieja umarła,

Tylko mną szarpie i miota

Ból, co pozostał dla ludzkiego płodu

Strasznym dziedzictwem mej zbrodni.

Wiem, że występek znowu się zapłodni

Z twoich uścisków, że nowa Golgota

Powstanie z grzesznej miłości,

Co w naszym łonie zagości,

A jednak pcha mnie płomienna tęsknota,

Której się oprzeć nie mogę,

Na twoich objęć rozpaczliwą drogę.

W uszach brzmią ciągle rozpętanej rzeszy

Wrzaski i krzyki...

Cały ten zamęt dziki,

Który w przepaście upodlenia spieszy.

Powrotną falą w me wnętrze się wlewa.

W oczach sromotne wciąż mi stoją krzyże —

I idą na mnie krwią ociekłe drzewa

I swe ramiona

Wciskają gwałtem do mojego łona...

Krzyż jestem żywy i żywa Golgota

W urągających ciżb zmąconym wirze...

Uciec! zapomnąć! w twej Lecie utonąć!

Przy twych całunkach spłonąć!

Nieśmiertelności zadać kłam w rozkoszy,

Której mi żaden syn boży nie spłoszy...

Na ból, na rozpacz, co twą duszą miota,

Na lęk, co wszystkie jej siły rozprzęga,

W tobie się chowa ukojeń potęga:

Szepce mi o tym piekąca tęsknota,

Której się oprzeć nie mogę,

A która pcha mnie na twych uciech drogę.

Wróć do swej duszy, wróć, światło niosący!

Do swojej duszy, drżącej

Od tych uderzeń rozszalałej burzy,

Od tego znoju,

Co jedną dobę przemienił na wieki!

Powróć, zwycięski panie, z swym promieniem,

Który mi jednym świeci przeświadczeniem,

Że już na zawsze los jest rozstrzygnięty,

Że w życia odmęty

Synowie boży nie wniosą spokoju,

Że nie przekształcą kałuży

W czyste, krwią grzechu nieskalane rzeki!

Od zmory,

Co na mnie wszystkie rozpuściła lęki,

Jest wybawniem dla twej duszy chorej

Wielka, jedyna twoich ust pieszczota...

Niechaj aksamit twej młodzieńczej ręki

Po moich biodrach spływa,

Niech dreszcz nad dreszcze me kości przeszywa!...

Tych dreszczów słodkich swej duszy nie żałuj,

Pieść, pieść i całuj!

W oszołomieniu miłości,

Co w naszych łonach zagości,

Zniknie krzyżami wieńczona Golgota...

Ach! jesteś, luby!...

LUCYFER

      Jestem!... W twej żałobie

Jestem przy tobie i w tobie...

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Pieść! pieść i całuj! pieść! rozpraszaj ciemnie

Tym niezgaszonym płomieniem Żywota —

LUCYFER

Duszo zbłąkana! duszo! wierzysz we mnie?

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Wierzę! ach! wierzę!

Tęsknota,

Której się oprzeć nie mogę — — —

O Lucyferze! Lucyferze!

Znajdę--ż wiecznego wybawienia drogę

W twoich uściskach, które mnie tak kuszą,

Że — — —

LUCYFER

      Duszo! duszo!

DUSZA WYGNANA Z RAJU

Ach! pieść i całuj!... Niech w miłości twojej

Utracę bytu świadomość... Ach!... zgoi

Moja się rana, co taką katuszą

Dręczy mnie wieki — — — ?

LUCYFER

      Duszo! duszo! duszo!..

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.