Wstęp
Dzieje domu Lancasterów rozpoczynają się tym dramatem i stanowią jeden wielki poemat, razem z historią Henryka IV i V.
Dramat ten (Historie) napisanym był, jak się zdaje, wkrótce po Królu Janie, zapewne około r. 1596, a drukowany po raz pierwszy w 1597 pod tytułem: Tragedia o królu Ryszardzie drugim, tak jak ją publicznie przedstawiali lorda kanclerza słudzy.
W pierwszym wydaniu nie podano imienia autora, dopiero w drugim stoi na tytule: Shakespeare. Za życia królowej Elżbiety niektóre sceny — złożenie z tronu, posiedzenie parlamentu — były opuszczone w druku i nie pozwolono ich przedstawiać w teatrze. Dopiero za panowania Jakuba I weszły do dramatu i jeszcze za życia Szekspira w r. 1615, pomieszczono je, uzupełniając nowe wydanie.
Wypadki tego panowania i tragiczna historia Ryszarda II dostarczyły treści innym pisarzom dramatycznym oprócz Szekspira. Jeden z tych dramatów jest nam znany z tego, że historycznie odegrał pewną rolę. W chwili, gdy spisek Essexa miał wybuchnąć, przyjaciele jego, dla podburzenia i przygotowania umysłów ludu, dramat krwawy i roznamiętniający o złożeniu z tronu i śmierci Ryszarda kazali grać po teatrach i domach. Była to sztuka przestarzała, która nie bardzo pociągała widzów, a ze wzmianki o niej jawnym jest, iż różną od dramatu Szekspira być musiała, bo ten raczej litość dla Ryszarda niż namiętność obudza. O drugim dramacie obejmującym całe panowanie tego króla grywanym w teatrze Szekspira Globe wspomina stary dziennik doktora Formana, ale z tego, co mówi o nim, nie zdaje się to też i nie może być Ryszard Szekspira. Z tych wzmianek przekonywamy się tylko, jak te dawne, krwawe dzieje przeszłości silnie zajmowały umysły, gdy je ciągle dramatyzowano i przedstawiano w coraz nowej szacie.
W Ryszardzie II, z nader mało znaczącymi zmianami, idzie poeta za kroniką Holinsheda. Historia tak mu tu dobrze służyła do rozwinięcia dramatu, że jej ani przerabiać, ani ściskać w ciaśniejsze ramy, ani zmieniać nie potrzebował. Dostarczyła ona obfitego wątku, wśród którego tylko niektóre chwile i charaktery podnieść potrzeba było. Dramat obejmuje krótki czas, od 1398 do 1400.
Po Edwardzie III, który wsławił się rycerskimi czyny i podbiciem części Francji, w r. 1377 nastąpił jedenastoletni Ryszard, syn mężnego bohatera, zwanego Czarnym Księciem (The Black Prince), zmarłego na rok przed królem. Ryszard przynosił z sobą na tron sławę, którą wziął po ojcu, ale nie jego przymioty. Był to młodzieniec dziwnie pięknej urody, miły, ale płochy i lekkomyślny, lubiący przepych i rozrywki w gronie młodzieży równie rozpuszczonej i chciwej życia. Jeden ze stryjów Ryszarda, książę Lancaster, najstarszy z synów żyjących Edwarda III, sprawiał rządy w czasie małoletności i miał w opiece synowca. Mąż to był dzielny, pełen ambicji i rozumny — taki prawie w historii, jakim go Szekspir maluje w dramacie.
Dwaj stryjowie Lancaster i Gloucester zawczasu obudzili nieufność w Ryszardzie, który się spod ich opieki wyzwolił. Trzeci stryj, książę Yorku, słabszego charakteru, powolniejszy, był mu milszym, ale też nie miał nań żadnego wpływu.
Ulubieńcy i pochlebcy otaczający młodego króla rządzili nim, jak chcieli. Ryszard cały był im oddany, rozrzutny, obsypywał ich dobrodziejstwy i trwonił skarb na wystawność, zbytki i płoche zabawy.
Rycerski duch ojca odzywał się w nim wprawdzie niekiedy, ale naówczas tylko, gdy — jak buntem groźnym Wat Tylera — został rozbudzony gwałtownie. Życie wesołe, swawole faworytów, marnotrawstwo poczęły w końcu w kraju obudzać szemranie i powszechną niechęć do króla. Malkontenci z orężem w ręku zaczęli się dopominać, pod wodzą księcia Gloucester, młodego Bolingbroke'a, Mowbraya (późniejszego księcia Norfolk), o karę na faworytów rozpuszczonych, o wysadzenie komisji, która by skarb państwa kontrolowała... Zburzonemu gminowi i szlachcie musiał nareszcie ulec Ryszard, ale poprzysiągł im zemstę w duszy. Chcąc tym pewniej dosięgnąć Gloucestera, który przewodził powstaniu, przejednał się król z innymi, starając ich przychylność pozyskać. Wkrótce potem czując się silniejszym, rozkazał uwięzić Gloucestera i jego przyjaciół; zabito go z rozkazu Ryszarda, a parlament zmuszony został odwołać swoje wyroki. Pomocnicy dali głowę na rusztowaniach, poszli na wygnanie lub wtrąceni do więzienia.
Wszystko to działo się przed rozpoczęciem dramatu, który jest dalszym ciągiem walki Ryszarda przeciwko upominającym się o prawa swoje i państwa. Po stronie króla stoją książę Yorku, Bolingbroke i Rutland. Król nagradzając wiernych swych pomocników, nadaje im książęce tytuły, którymi dwór swój i otoczenie chce uświetnić. Uśmierzony bunt, ale namiętności nim wzburzone, wrą jeszcze. Mściwy charakter Ryszarda, jego okrucieństwo, samowola niepohamowana, niepokoją księcia Norfolka, który zaczyna się lękać o samego siebie. On także należał do buntowników; ten sam los, który spotkał innych, może być i jego udziałem. Bolingbroke jest w podobnym położeniu. Jadąc raz z nim sam na sam do Londynu, Norfolk w drodze wynurza mu obawy swoje, namawiając go do wspólnej przeciwko Ryszardowi obrony. Tak zawiązek dramatu opowiada kronika. Bolingbroke, wysłuchawszy Norfolka, z powodu tej rozmowy oskarża go o zdradę.
To oskarżenie otwiera akcję i od razu jesteśmy rzuceni we wrzącą walkę. Norfolk zapiera się zdrady knowanej, Bolingbroke stoi przy swoim. Świadków postawić nie mogą — król naznacza, jako Sąd Boży, osobistą walkę, obyczajem wieku. W tej chwili, gdy się ona ma rozpocząć, Ryszard po rozmyśle, nie dopuszcza jej i obu zapaśników skazuje na wygnanie z kraju. Bolingbroke ma się oddalić na lat dziesięć, Norfolk, oskarżony o przywłaszczenie sobie powierzonych mu pieniędzy, na całe życie. Obaj żegnają Anglię. Norfolk udaje się do Jerozolimy i powracając z Ziemi Świętej, umiera w Wenecji w roku 1399, z żalu i tęsknoty za krajem.
Wygnanie Bolingbroke'a, który był niewinnym, nastąpiło wskutek nieufności i obawy. Król rad się go był pozbyć — groźne dlań były przymioty, jakimi się odznaczał, rozum, odwaga, ambicja i pozyskanie wziętości u ludzi. W chwili gdy Bolingbroke kraj opuszcza, wszyscy mu dają dowody współczucia, żegnają go i przeprowadzają mieszczanie Londynu; żal po nim powszechny w kraju.
W roku 1399 umiera stary Lancaster ojciec wygnańca. Król, pomimo przyrzeczenia swojego, iż synowi dziedzictwa nie odbierze, zagarnia spadek po nim, łamiąc dane słowo.
W tym czasie właśnie Roger Mortimer, namiestnik królewski w Irlandii, w walce ze zbuntowanymi Irlandczykami ginie. Król sam chce się pomścić jego śmierci i postanawia wyprawę przeciw buntownikom. Zaślepiony nie widzi, iż w całej Anglii i w Londynie, gdzie na swoim miejscu zostawił stryja, księcia Yorku, umysły są przeciwko niemu zburzone i powstanie, którego zarody tlały od dawna, bliskim jest wybuchu.
Bolingbroke uwiadomiony o tym, korzysta z usposobienia kraju i oddalenia się króla, gromadzi szlachtę zniechęconą, zyskuje licznych zwolenników i wylądowuje na ich czele. Lud wita go jako zbawcę, zamki i miasta otwierają mu bramy, wojska królewskie powracające z Irlandii opuszczają Ryszarda, niewielu krewnych i mała garstka przyjaciół przy nim zostaje.
Ryszard widząc się bezsilnym, zmuszony jest do układów z Bolingbroke'em, który obchodzi się z nim z pozornym poszanowaniem, ale narzuca swą pomoc do rządzenia państwem i zabiera go w niewolę. Parlament zebrany ogłasza króla wyzutym z tronu. Ryszard abdykuje i Lancaster zostaje obwołany królem.
Wstępuje na tron Henryk IV — lecz dawni przyjaciele i zwolennicy złożonego z tronu króla pracują potajemnie nad przywróceniem mu władzy — gwałtowne sceny wybuchają w parlamencie, przyszłość Henryka staje się groźną — dopóki Ryszard żyje. Możni spiskują przeciw nowemu królowi i zmawiają się zabić go w czasie turnieju, lecz sprzysiężenie zostaje odkryte. Tymczasem Ryszard umiera, a śmierć jego obudza podejrzenia. Pogrzeb odbywa się z honorami królewskiemu dostojeństwu należnymi, a sam Henryk jest obrzędowi przytomny. Pomimo to ciąży na nim posądzenie, iż więzień z jego rozkazu został zabity.
Przebieg tych wypadków obrazowo, żywo, dramatycznie jest opisany w kronice Holinsheda, skąd autor zaczerpnął treść całą, bardzo mało czyniąc w niej zmiany.
Pomimo to Ryszard II jest jednym z historycznych dramatów Szekspira zbudowanych najkunsztowniej, z największą wstrzemięźliwością i obrachowaniem prowadzonym, odznaczającym się najdobitniejszą charakterystyką, obfitym w sceny pełne powagi i siły. Ażeby go należycie ocenić, potrzeba jednak nie odrywać go od tej wielkiej całości, jaką z następnymi dwoma stanowi. Tu zaledwie narysowane i w cieniu pozostawione charaktery, rozwijają się w nich i uzupełniają.
Charakter i postać głównego bohatera dramatu, króla Ryszarda, który gdzie indziej Szekspir sam maluje daleko wyraziściej (Henryk IV, cz. I, akt 3, scena 2), tu zdaje się być jakby umyślnie pozostawiony w półcieniu, ażeby mógł zajęcie obudzać do końca. Historia przedstawia go nam w istocie daleko lekkomyślniejszym, mściwszym, okrutniejszym razem — gdy w dramacie jest słabym tylko. Ale ta słabość, tak umiejętnie zebranymi rysy odmalowana w ostatnim akcie szczególniej, bezsilnymi narzekaniami, nieskończonymi jęki, płaczem prawie niewieścim nad sobą, zrzucaniem winy na ludzi — ta słabość, która stanowi tu jedną stronę charakteru, zamyka w sobie cały.
Wiedział poeta, że człowiek tak bezsilny, mając władzę w ręku, dopuścić się musi wszystkiego, co wyrzucają Ryszardowi, że będzie na przemiany okrutnym, rozpasanym, z bojaźni mściwym, z bezsilności niewolnikiem własnych namiętności i wyzyskujących je ludzi. Takim się maluje ów jęczący król na końcu, dopóki go ostatnia wzgarda do rozpaczy i szału nie przyprowadziła. Wszystko to głębokiej znajomości natury ludzkiej dowodzi.
Całe światło przyświeca mężowi czynu, Bolingbrokowi. Otoczenie króla, na które spada część winy jego, pomocnicy swawoli i doradcy — stoją na drugim planie, tych autor nie potrzebował energiczniej charakteryzować. Jest to tłum kłaniający się blaskom, których część nań spada.
Cechą całego dramatu jest nadzwyczajne umiarkowanie, panowanie poety nad sobą, wstrzemięźliwość dojrzała w malowaniu charakterów, nadająca dramatowi dziwną powagę, majestat i cechę prawdy dziejowej. W życiu nigdy się nie obnaża człowiek cały; czuł to poeta, że zło się zawsze osłonić usiłuje, przebrać i unika cynicznego objawienia. Samo znaczenie wypadków najlepiej tu charakteryzuje osoby działające.
Prawdziwie historycznej powagi i blasku są sceny rycerskie, posiedzenie parlamentu, szczególniej abdykacja. Ryszarda los obudza politowanie, lecz zarazem niemęska rzewność jakaś, z którą przyjmuje swój los, usprawiedliwia jego upadek. Czujemy konieczność jego. Dramat cały rozwija się powolnie jako nieubłagany skutek i następstwo zarodów, które w nim leżały. Nie rozbudza on namiętnego zajęcia, ale nie daje mu ostygnąć do końca.
W dramacie tym poeta okazuje się razem dziejopisem w całym znaczeniu tego wyrazu; nie bierze on strony ani skaranego własnymi winy króla, ani śmiałego przywłaszczyciela — ukazuje nam szereg wypadków koniecznych, stojąc wyżej nad powszednie ziemskie sprawy. Jako poeta korzysta tylko z każdego szczegółu, ażeby w postaciach wyprowadzonych na scenę odtworzył żywych ludzi. Równie troskliwie maluje uczucia wygnańców opuszczających ziemię rodzinną, jak boleści zwyciężonego króla, któremu wydarto koronę. Nieubłagane losy porywają, gniotą i kruszą w pochodzie ludzi, padają ofiary — ponad tym wszystkim rozwija się historia Anglii wiodąca ją ku opatrznościowemu jej przeznaczeniu.
Zgodność dramatu z opowiadaniem Holinsheda aż do najdrobniejszych szczegółów — jest, jak sądzimy, najlepszym dowodem genialności poety. Bierze on treść nietkniętą, dość by na niej położył swe piętno, by w nią tchnął ducha, aby stworzył arcydzieło. Nie potrzebuje dla kunsztu poświęcać prawdy, umiejąc je pogodzić z sobą.
Jak dramat stary o Ryszardzie w roku 1601 przygotowywał do wybuchu spisek Essexa, tak Szekspirowski w roku 1744, gdy kupiectwo i mieszczanie domagali się wypowiedzenia wojny Hiszpanii, a Walpole się temu opierał — posługiwał także za narzędzie polityce. Lud niechętny ministrowi przyklaskiwał wrzawliwie wszystkim scenom, które się dały do położenia króla zastosować.
Ryszard II
OSOBY:
Król Ryszard II
Edmund Langley — książę York, stryj króla
Jan Gaunt (z Gandawy) — książę Lancaster, stryj króla
Henryk Bolingbroke (Bolinbrok) — książę Hereford, syn Jana z Gandawy, później król Henryk IV
Książę Aumerle (Omerl) — syn księcia York
Mowbray (Mowbroy) — książę Norfolk
Książę Surrey
Hrabia Salisbury (Solsbury)
Hrabia Berkeley (Berkley)
Bushy (Buszy) — powiernik króla Ryszarda
Bagot — powiernik króla Ryszarda
Green (Gryn) — powiernik króla Ryszarda
Hrabia Northumberland
Henryk Percy (Persy) — jego syn
Lord Ross
Lord Willoughby (Willoby)
Lord Fitzwater
Biskup Carlisle (Karlajlski)
Opat Westminsterski
Lord Marszałek i inni lordowie
Sir Pierce Exton (Pirs)
Sir Stefan Scroop (Skrup)
Kapitan Oddziału Walijskiego
Królowa — żona Ryszarda
Księżna Gloucester (Gloster)
Księżna York
Dama dworska królowej
Panowie
Heroldzi
Oficerowie
Żołnierze
Dwaj Ogrodnicy
Stróż więzienia
Posłańcy
Koniuszy
reszta Służby
Scena częścią w Anglii, częścią w Księstwie Walii.
AKT PIERWSZY
SCENA I
Londyn. Sala w pałacu.
Wchodzą: król Ryszard z Orszakiem, Jan z Gandawy i inni panowie.
KRÓL RYSZARD
Janie z Gandawy, dojrzałych lat książę,
Czy wierny słowu i danej przysiędze
Przywiodłeś syna, dzielnego Henryka,
Aby powtórzył groźne oskarżenie
Przeciw książęciu Norfolk, Mowbray'owi,
Którego dotąd wysłuchać nie mogłem
Dla spraw nawału?
JAN Z GANDAWY
Przywiodłem, mój królu.
KRÓL RYSZARD
Czyś się przekonał, że to oskarżenie
Nie jest owocem dawnych jego uraz,
Lecz jest wiernego poddanego krokiem,
Przynoszącego jawny dowód zdrady?
JAN Z GANDAWY
Ile go mogłem w sprawie tej przeniknąć,
Niebezpieczeństwo grożące ci, panie,
Nie osobista zemsta go natchnęła.
KRÓL RYSZARD
Więc niech się obaj twarz w twarz tu spotkają,
Niechaj się spólnie groźnym zmierzą okiem:
Wysłucham wolnej skargi i obrony.
Wychodzi kilku dworzan.
Obaj są dumni, a w gniewu zapale
Głusi jak morze a jak ogień szybcy.
Wracają dworzanie z Bolingbroke'em i Norfolkiem.
BOLINGBROKE
Mojemu panu, drogiemu królowi,
Niech niebo ześle długie lata szczęścia!
NORFOLK
Niech zawsze jutro od dziś będzie lepsze,
Aż niebo, szczęściu ziemi tej zazdrosne,
Do twej korony wieczny doda tytuł!
KRÓL RYSZARD
Dzięki! Lecz jeden z was schlebia mi tylko;
Dowodem sprawa, co was tu przywiodła,
Wzajemne zdrady stanu oskarżenie.
Co masz zarzucić, kuzynie Hereford,
Książęciu Norfolk, Tomaszowi Mowbray?
BOLINGBROKE
Naprzód (niech niebo słowa me zapisze)
Zagrzany ogniem poddańczej wierności,
O drogi żywot pana mego dbały,
Wolny od wszelkiej grzesznej nienawiści,
Jak oskarżyciel stawiam się tu, królu.
Teraz do ciebie zwracam się, Mowbray'u,
Słuchaj mnie bacznie, bo za to, co powiem,
Tu na tej ziemi, ciałem moim stanę,
W niebie odpowiem duszą nieśmiertelną:
Mowbray'u, jesteś zdrajcą wiarołomnym.
Ród twój za dobry na podobne czyny,
A zbyt zły czyn twój, abyś mógł żyć dłużej.
Im jaśniej kryształ firmamentu świeci,
Tym brzydsza chmura, która po nim leci.
By większej wagi memu dodać słowu,
Nazwisko zdrajcy w twarz ci pluję znowu,
A pozwól, królu, nim z tej wyjdę sali,
Co język wyrzekł, ostrzem dowieść stali.
NORFOLK
Za brak zapału nie bierz mych słów chłodnych;
Nie oręż bowiem niewieścich rozterek,
Nie krzyk piskliwy dwóch ostrych języków,
Potrafi spór nasz stanowczo rozstrzygnąć;
Ten ogień musi krew zgasić gorąca.
Lecz niecierpliwość ma nie dosyć chłodna,
By słowa takie odeprzeć milczeniem.
Poszanowanie zabrania mi, królu,
Dodać ostrogi, puścić słowom cugle,
Które inaczej, zdrady oskarżenie
W gardło mu jego z lichwą by wróciły.
Niechaj odrzuci krwi swojej dostojność,
Króla mojego niech nie będzie krewnym,
A w twarz mu plunę, wyzwę go do boju,
Nazwę go tchórzem i podłym potwarcą,
Jakie chce boju warunki podpiszę,
Byle go spotkać, chętnie pójdę pieszo
Choćby do zmarzłych alpejskich wierzchołków,
Choćby do krain pustych i nieznanych,
W których angielska noga nie postała.
Dziś, w mej wierności obronie, przysięgam
Na duszy mojej zbawienie: on skłamał.
BOLINGBROKE
Rzucam ci, drżący tchórzu, rękawicę
I krwi się mojej królewskiej wyrzekam,
Pod którą teraz, nie poszanowanie,
Ale się trwoga chce twoja utulić.
Jeśli ci jeszcze dość sił zostawiło
Grzeszne sumienie, podnieś rękawicę,
A ja ci w szrankach, rycerskim zwyczajem
Pierś przeciw piersi, orężem dowiodę
Słów moich prawdy, a twych oszczerstw kłamstwa.
NORFOLK
Przyjmuję wyzew. Na miecz ten przysięgam,
Który rycerstwo na me złożył ramię,
Żem ci jest gotów w szrankach odpowiedzieć
Bożego sądu krwawym pojedynkiem.
A w boju trupem ciało niech zostawię,
Jeślim jest zdrajcą i w złej walczę sprawie.
KRÓL RYSZARD
Co Mowbray'owi kuzyn nasz zarzuca?
Wielka to musi zbrodnia być, co zdoła
Grzesznej w nim myśli dać nam podejrzenie.
BOLINGBROKE
Słów moich prawdy mym życiem dowiodę.
Mowbray ten osiem tysięcy dukatów
Na jurgielt twoich, królu, wojsk odebrał,
Ale w występnych zatrzymał je celach
Jak podły zdrajca, fałszywy nikczemnik.
Teraz dodaję, a szablą dowiodę,
Tu lub na ziemi chociażby najdalszej,
Którą angielskie widzieć mogło oko,
Że wszystkie zdrady, przez te lat ośmnaścieW twoich dzielnicach występnie knowane,
Swe źródło miały w fałszywym Mowbray'u.
Lecz nie dość na tym, a skarg moich prawdy
Na jego grzesznym żywocie dowiodę,
On się na życie księcia Gloucester sprzysiągł,
On wrogów jego uwiódł łatwowierność,
I podle duszę jego on niewinną
Z potokiem jego krwi czystej wytoczył.
Krew ta dziś woła, jak niegdyś krew Abla,
I z niemych pieczar podziemnych mnie wzywa,
Bym sprawiedliwość i karę wymierzył.
Klnę się też na mych przodków chwałę jasną,
Że lub go pomszczę, lub duszę dam własną.
KRÓL RYSZARD
Do jakich szczytów sięga jego zapał!
Tomaszu Norfolk, co na to odpowiesz?
NORFOLK
Odwróć oblicze, królu mój i panie,
Twym uszom rozkaż głuchotę na chwilę,
Aż powiem temu własnej krwi potwarcy,
Jak Bóg i ludzie poczciwi się brzydzą
Podobnym kłamcą.
KRÓL RYSZARD
Wiesz o tym, Mowbray'u,
Że są bezstronne oczy me i uszy.
Chociażby moim bratem, choćby nawet
Mego królestwa prawym był dziedzicem,
(Gdy tylko synem mojego jest stryja),
Na berła mego przysięgam powagę,
Najbliższe świętej krwi powinowactwo
Nie dałoby mu wyższości nad tobą,
Ani na jego pociągnęło stronę
Niezłomną stałość mojej prawej duszy.
On mym poddanym tak jak ty, Mowbray'u;
Masz prawo mówić wolno i bez trwogi.
NORFOLK
Więc, Bolingbroke'u, z głębin twego serca
Kłamiesz, przez gardło twe fałszywe kłamiesz!
Trzy części sumy, którą miałem w ręku,
Zaciągom w Calais wiernie wypłaciłem,
Czwartą zatrzymać król mnie upoważnił
Na umorzenie należnej mi sumy,
Za wszystkie koszta podjęte we Francji,Gdym szedł królowej jego towarzyszyć.
Połknij to kłamstwo. — Nie ja też Gloucestera
Zabiłem, chociaż w sprawie tej, wyznaję,
Nie dopełniłem mojej powinności.
Lordzie Lancaster, wroga mego ojcze,
Raz przeciw tobie knowałem zasadzkę;
Za grzech ten ciężkom w duszy mojej cierpiał,
Lecz go wyznałem przy świętej spowiedzi
Nim raz ostatni komunikowałem,
Pokorniem błagał o twe przebaczanie,
I mam nadzieję, że je otrzymałem.
Oto me grzechy; wszystkie inne skargi
Są zawziętości nikczemnika płodem,
Bisurmanina, wyrodnego zdrajcy.
W mych słów obronie walczyć jestem gotów,
I z mojej strony rzucam rękawicę
Pod tego zdrajcy zuchwałego nogi,
Aby prawości mojej dowód spisać
Czerwoną strugą jego krwi najlepszej.
Łaknąc tej chwili, błagam cię, racz panie
Oznaczyć szranki, nakazać spotkanie.
KRÓL RYSZARD
Wściekli rycerze, słuchajcie mej rady,
Bez krwi rozlewu zakończmy te zwady;
Chociaż nie lekarz, ten wam przepis daję:
Gniew zbyt głęboki, zbyt głęboko kraje.
Przebaczcie sobie, bo zdaniem doktora
Na krwi puszczenie niedobra to pora.
Stryju mój, zgaśmy ogień, co tak bucha:
Mnie książę Norfolk, ciebie syn usłucha.
JAN Z GANDAWY
Szukać pokoju, mych lat radzi brzemię:
Zakład Mowbray'a rzuć, synu, o ziemię.
KRÓL RYSZARD
Zwróć zakład, książę.
JAN Z GANDAWY
Usłuchaj od razu
Ojcowskiej rady i króla rozkazu.
KRÓL RYSZARD
Zwróć go, Norfolku, taka moja wola.
NORFOLK
Głowę mą składam u stóp mego króla.
Umrzeć za ciebie powinność mi każe,
Ale mój honor nad żywot mój ważę,
On na mym grobie bez skazy zostanie,
Zhańbić go nie dam tobie nawet, panie.
Gdy miecz potwarzy duszę mi przeszywa,
Dobre me imię niesławą okrywa,
Jedyny balsam na śmiertelną bliznę
Krew tego serca, co daje truciznę.
KRÓL RYSZARD
Oddaj mu zakład jego, nie bądź głuchy:
Lwy mogą stłumić lamparta wybuchy.
NORFOLK
Ale zamazać jego plam nie mogą.
Zdejm ze mnie hańbę, wróć mi sławę drogą,
A w dłoń twą chętnie zakład jego złożę.
Najdroższym skarbem, co ziemia dać może,
Czysta jest sława; z sławą utraconą
Człowiek jest garścią błota ozłoconą.
Jako w żelaznej skrzyni klejnot drogi
Tak w prawej piersi jest dusza bez trwogi.
Tak się me życie z mym honorem sprzęga,
Że cios na honor i życia dosięga.
Za honor walczyć chętnie w szranki biegnę,
Żyłem honorem i za honor legnę.
KRÓL RYSZARD
do Bolingbroke'a:
Rzuć jego zakład, daj przykład, gdzie trzeba.
BOLINGBROKE
Od grzechu tego niech mnie strzegą nieba!
W obliczu ojca, przed zuchwalstwem zdrajcy
Mam kroku cofnąć z trwogą winowajcy?
Zanim mój język tak honor mój splami,
Przódy własnymi wyrwę go zębami,
Przód z krwią narzędzie plunę niewolnicze
Na tron podłości — Mowbray'a oblicze.
Wychodzi Jan z Gandawy.
KRÓL RYSZARD
Nie zwykłem prosić, ale rozkazywać.
Skoro daremnie chciałem was pogodzić,
Pod karą gardła bądźcie więc gotowi
Na dzień świętego Lamberta w Coventry.
Niech tam krwi waszej przygasi krynica
Ogień, co waszą nienawiść podsyca.
Słowem was godzić na nic się nie przyda,
Niechże zwycięstwa wyrok swój Bóg wyda.
Niech więc marszałek lord bitwę zapowie,
Przyrządzą szranki moi heroldowie.
Wychodzą.
SCENA II
Sala w Pałacu księcia Lancaster.
Wchodzą: Jan z Gandawy i księżna Gloucester.
JAN Z GANDAWY
Co w żyłach moich płynie krwi Gloucestera,
Groźniej od twoich podnieca mnie krzyków
Przeciw rzeźnikom krwawym jego życia,
Ale gdy kara w tego leży ręku,
Który był pierwszym czynu tego sprawcą,
Sąd naszej skargi zostawmy niebiosom,
A Bóg, gdy kary godzina dojrzeje,
Na grzeszną głowę ciśnie piorun zemsty.
KSIĘŻNA
Braterstwo w sercu twym tak słabo gore?
Miłość nie znajdzież ognia w krwi twej starej?
Jednym z Edwarda siedmiu jesteś synów,
Tych siedmiu naczyń jego krwi kosztownej,
Siedmiu gałązek na pniu jednym wzrosłych.
Kilka z nich prawem natury już uschło,
Nóż przeznaczenia już kilka z nich uciął,
Ale mój Tomasz, życie me, mój Gloucester,
Jedno naczynie krwi Edwarda pełne,
Pękło i wszystek drogi płyn zeń wyciekł.
Na pniu królewskim kwitnąca gałązka
Odcięta, liście jej zielone uschły
Zazdrości ręką, morderców toporem.
Krew wasza spólna i w tym samym łonie,
W którym się twoje kształtowały członki,
On życie dostał: choć żyjesz, oddychasz,
W nimeś zabity i w niemałej części
Na śmierć ojcowską dajesz przyzwolenie,
Gdy na śmierć brata patrzysz obojętnie,
Który był żywym ojca wizerunkiem.
To nie cierpliwość, Janie, ale rozpacz.
Znosząc pokornie mord twojego brata,
Wskazujesz drogę do własnego życia,
Uczysz morderców, jak cię mają zarżnąć.
Co u pospólstwa cierpliwością zwiemy,
W szlachetnych piersiach bladym jest tchórzostwem.
Cóż jeszcze dodam? By siebie ocalić,
Jeden masz środek: śmierć Gloucestera pomścić.
JAN Z GANDAWY
Niebios to sprawa, bo nieba namiestnik,
Bo pomazaniec boży czyn nakazał.
Jeśli to grzech jest, niech niebo go pomści;
Ja gniewnej ręki podnieść nie potrafię
Przeciw bożemu pełnomocnikowi.
KSIĘŻNA
Gdzież więc, niestety, skargi me zaniosę?
JAN Z GANDAWY
Do tronu Boga, słabych wdów obrońcy.
KSIĘŻNA
Więc tam je złożę. Bądź zdrów, stary Janie!
Ty do Coventry śpieszysz, by być świadkiem
Boju Hereforda z okrutnym Mowbray'em.
O, bodaj wszystkie męża mego krzywdy
Siadły na włóczni naszego kuzyna
I pierś przeszyły rzeźnika Mowbray'a!
Lub, gdy bez skutku pierwsze będzie starcie,Grzechy Mowbray'a niech tak na nim ciążą,
Że spienionego złamią grzbiet rumaka,
Rzucą go w szrankach pod nogi Hereforda,
Na łup mu dadzą nędznego zbrodniarza.
Bądź zdrów! Twojego brata niegdyś żona,
W smutków i zgryzot towarzystwie skona.
JAN Z GANDAWY
Bądź zdrowa, siostro! Śpieszę do Coventry.
Tak mnie, jak ciebie, niechaj Bóg pocieszy!
KSIĘŻNA
Czekaj: gdzie padnie żal, tam podskakuje,
Nie dla lekkości, lecz przez zbytek wagi.
Żegnam się z tobą nim zaczęłam mówić,
Bo się nie kończy smutek, choć się zdaje
Już wyczerpany. Poleć mnie pamięci
Edmunda Yorka. Tak — otóż i wszystko —
Ale nie, czekaj, nie odjeżdżaj, błagam,
Chociaż to wszystko, nie śpiesz się tak przecie,
Bo może sobie jeszcze co przypomnę.
Proś go — ach! O co? Proś go, by mnie raczył
Samotną w Plashy co prędzej odwiedzić.
Ale cóż biedny starzec tam zobaczy?
Puste pokoje, mury bez obicia,
Chwasty na dworcu, bez służby przedsienia,
Na powitanie tylko me westchnienia.
Więc mnie pamięci tylko jego poleć;
Niech nie przyjeżdża na jęk i szlochania,
Jedyną czeladź mojego mieszkania.
Samotna umrę w samotnej komnacie.
Po raz ostatni żegnam cię, mój bracie.
Wychodzą.
SCENA III
Równina w bliskości Coventry.
Szranki i tron, heroldzi, służba itd. Wchodzą: Lord Marszałek i Aumerle.
LORD MARSZAŁEK
Milordzie Aumerle, czy Hereford już zbrojny?
AUMERLE
Już niecierpliwy wstąpić pragnie w szranki.
LORD MARSZAŁEK
I książę Norfolk śmiały a gorący
Czeka na odgłos trąby przeciwnika.
AUMERLE
Obaj rycerze zbrojni i gotowi
Czekają tylko na przybycie króla.
Przy odgłosie trąb wchodzi król Ryszard i zasiada na tronie. Jan z Gandawy i kilku lordów zajmują swoje miejsca. Odzywa się trąbka, której odpowiada inna za sceną. Wchodzi Norfolk w zbroi, poprzedzony przez Herolda.
KRÓL RYSZARD
Zapytaj tego rycerza marszałku,
Z jakich powodów przybywa tu zbrojny.
Spytaj o imię, a potem przysięgą
Niech sprawy swojej stwierdzi sprawiedliwość.
LORD MARSZAŁEK
Mów w imię Boga i króla kto jesteś?
Dlaczego w zbroi przybywasz rycerskiej?
Z kim spór twój? Jaki kłótni waszej powód?
Jak prawdę wyznasz pod rycerskim słowem,
Tak Bóg i twoja dzielność niech cię strzegą!
NORFOLK
Me imię Tomasz Mowbray, książę Norfolk;
Przychodzę tutaj przysiędze mej wierny,
(Którą strzeż Boże, by rycerz pogwałcił!)
Aby wierności bronić mej i prawdy,
Przed Bogiem, królem i moim potomstwem,
Przez potwarz księcia Hereford oskarżony.
Przy bożej łasce, tą moją prawicą
W mego honoru obronie dowiodę,
Że on jest mego Boga, mego króla
I moim zdrajcą; jak za prawdę walczę,
Niech mnie tak niebo swym puklerzem słoni.
Siada.
Przy odgłosie trąbki wchodzi Bolingbroke zbrojny, poprzedzony przez Herolda.
KRÓL RYSZARD
Rycerza tego zapytaj, marszałku,
Kto on? Dlaczego w szranki te przybywa
Cały żelazną przyodziany blachą?
I wedle prawa naszego przepisów
Sprawy niech swojej świadczy sprawiedliwość.
LORD MARSZAŁEK
Jakie twe imię? Dlaczego przybywasz
W królewskie szranki, przed króla Ryszarda?
Z kim, w jakim sporze przychodzisz tu walczyć?
Jak prawdę powiesz, niech Bóg tak cię strzeże!
BOLINGBROKE
Jestem Hereford, Lancaster i Derby;
W szranki te wchodzę zbrojny, aby dowieść
Przez moją dzielność, przy bożej pomocy,
Książęciu Norfolk, Tomaszowi Mowbray,
Że niebezpiecznym, nikczemnym jest zdrajcą
Boga na niebie i króla Ryszarda,
I moim, a jak za prawdę chcę walczyć,
Niech mnie tak niebo swym puklerzem słoni!
LORD MARSZAŁEK
Pod karą gardła niech nikt się nie waży
Zuchwałą ręką tych dotknąć się szranków,
Oprócz marszałka i innych urzędów,
Z prawa strzegących porządku w tym boju.
BOLINGBROKE
Lordzie marszałku, pozwól mi królewską
Dłoń ucałować, zgiąć przed nim kolano,
Bom jest z Mowbray'em jako dwaj pielgrzymi
Związani ślubem do dalekiej ziemi;
Niechże nam będzie wolno uroczyste
Dać przyjaciołom naszym pożegnanie.
LORD MARSZAŁEK
Hołd swemu panu oskarżyciel składa,
Chce go pożegnać, dłoń jego całując.
KRÓL RYSZARD
Sam zejdę, by go do serca przycisnąć.
Kuzynie, jaka słuszność twojej sprawy,
Taki los waszej niech będzie rozprawy!
Żegnaj krwi moja! Jeśli dziś wypłynie,
Mogę jej płakać, lecz pomścić nie mogę.
BOLINGBROKE
Niech twej źrenicy łza żalu nie mroczy,
Jeśli krew moją Mowbray dziś wytoczy.
By się z nim mierzyć, ja tak lecę śmiało,
Jak orzeł spada na ptaszynę małą.
Żegnam cię teraz, milordzie marszałku,
I ciebie, drogi kuzynie Aumerle'u.
Choć się ze śmiercią idę mierzyć, przecie
Idę do boju wesoły jak dziecię.
Do Jana z Gandawy:
Jak na angielskiej uczcie zachowałem
Przysmak najdroższy na koniec biesiady.
Ojcze, któremu ziemski byt winienem,
Duch twej młodości odrodzony we mnie
Podwójną siłą w górę mnie podnosi,
Bym dosiągł wieńca ponad moją głową.
Mej zbroi dodaj hartu swą modlitwą,
Błogosławieństwem zaostrz moją lancę,
By wiotki puklerz Mowbray'a przeszyła,
By chwałą syna w młodym pokoleniu
Jana z Gandawy zakwitło znów imię.
JAN Z GANDAWY
Niech Bóg twej dobrej dopomoże sprawie!
Jak błyskawica niech twe będzie ramię,
A ciosy twoje zdwojone podwójnie,
Niechaj się sypią, jak piorun śmiertelne,
Na szyszak zdrajcy twego przeciwnika!
Walcz, żyj zwycięzcą!
BOLINGBROKE
Mą najlepszą zbroją
Jest święty Jerzy z niewinnością moją.
Siada.
NORFOLK
wstając:
Jaki mi kolwiek los przeznacza niebo,Żyjąc czy ginąc, jak byłem, tak będę
Wiernym poddanym królewskiego tronu.
Nigdy niewolnik z radośniejszym sercem
Kajdan nie zrzucał, a złotej wolności
Nigdy gorętszym nie witał uczuciem,
Z jaką rozkoszą dusza moja wita
To święto boju z moim przeciwnikiem.
Potężny królu i wy, przyjaciele,
Bóg wam daj długie życie i wesele!
Jakbym na ucztę szedł, śpieszę do boju:
Uczciwe serce nie zna niepokoju.
KRÓL RYSZARD
Bądź zdrów, milordzie! Na dnie twego oka
Cnotę i męstwo czytam niewątpliwie.
Daj znak, marszałku, niech się sąd ten zacznie.
Król i lordowie wracają na swoje miejsca.
LORD MARSZAŁEK
Henryku Hereford, Lancaster i Derby,
Weź twoją lancę, niech Bóg broni prawa!
BOLINGBROKE
Jak mur nadzieją silny, mówię: Amen.
MARSZAŁEK
do jednego ze służby:
Ponieś tę lancę Tomaszowi Norfolk.
1. HEROLD
Henryk Hereford, Lancaster i Derby
Staje za Boga, za króla i siebie
Dowieść pod ciężką karą wiarołomstwa
Książęciu Norfolk, Tomaszowi Mowbray,
Że Boga, króla i jego jest zdrajcą.
Do pojedynku wyzywa go teraz.
2. HEROLD
Tu staje Tomasz Mowbray, książę Norfolk,
Dowieść pod ciężką karą wiarołomstwa,
Że książę Hereford, Lancaster i Derby
Jest wiarołomcą przed Bogiem, przed królem
I przed nim samym; w niewinność swą ufny,
Z spokojnym męstwem znaku tylko czeka,
Aby rozpocząć krwawy pojedynek.
LORD MARSZAŁEK
Zagrzmijcie trąby! I naprzód, rycerze!
Odgłos trąb.
Stójcie! Monarcha buławę swą rzucił.
KRÓL RYSZARD
Każ im zdjąć hełmy, wziąć lance do toku,
Na miejsca wrócić. Zbliżcie się, panowie.
Niechaj grzmią trąby, dopóki walczącym
Naszej ostatniej nie ogłosim woli.
Długi odgłos trąb.
Do walczących:
Przystąpcie.
Słuchajcie naszej Rady postanowień.
Skoro tej ziemi nie powinna broczyć
Krew ta kosztowna, którą wykarmiła;
Gdy oczy nasze brzydzą się widokiem
Ran bratnim mieczem zadanych sąsiadom;
Pewni, że duma do chmur wzlatująca
Na orlich skrzydłach niespokojnej myśli
Żądłem zazdrości podnieca was obu
Obudzić pokój, który jak niemowlę
Śpi snem spokojnym w kolebce mej ziemi;
Trwożni, ażeby głos bębnów chrapliwy,
By szorstkie dźwięki trąb przerażających,
Zgrzytania mieczów z cichych naszych dzielnic
Nie wystraszyły słodkiego pokoju,
A nam w krwi bratniej nie kazały broczyć,
Na wywołanie obu wskazujemy.
Kuzynie Hereford, ty, pod karą gardła,
Dopóki dziesięć żniw nas nie zbogaci,
Tej pięknej ziemi nie możesz powitać.
Błądząc samotny po wygnania ścieżkach.
BOLINGBROKE
Bądź wola twoja! Gdzie mnie los powieje,
Świecić mi będzie słońce, co was grzeje;
I was grzejący słońca promień złoty
Mnie też wygnania ozłoci tęsknoty.
KRÓL RYSZARD
Ciebie, Norfolku, cięższy wyrok czeka,
Który z głębokim ogłaszam ci żalem.
Leniwych godzin bieg nieoznaczony
Smutkom wygnania nie położy końca;
Nie wrócisz nigdy; słowa bez nadziei
Pod karą śmierci ogłaszam ci, książę.
NORFOLK
Okrutny wyrok, królu mój i panie,
Niespodziewany z twoich ust wypływa.
Na lepszą płacę nie na los okrutny,
Który na świata rzuca mnie pustynie,
Wierną mą służbą zarobiłem sobie.
W której czterdzieści już lat się ćwiczyłem,
Muszę ojczystej zapomnieć dziś mowy!
Język mój teraz tak nieużyteczny
Jak harfa albo lutnia z strun odarta,
Jak w futerale zamknięty instrument
Lub niećwiczonej powierzony ręce,
Niezdolnej dźwięcznej wywołać zeń pieśni.
W ust mych więzieniu język mój zamknąłeś
Podwójnym murem warg moich i zębów;
Nieumiejętność jałowa, nieczuła,
Gdziekolwiek pójdę, stróżem moim będzie.
Już ja za stary, by się z mamką pieścić,
Już za podeszły, aby uczniem zostać;
Niemą więc śmiercią każesz mi usychać,
Broniąc ojczystym powietrzem oddychać.
KRÓL RYSZARD
Na nic twe skargi nie zdadzą się wcale,
Już wyrok zapadł, za późne już żale.
NORFOLK
Rzucam więc światło ojczystego słońca,
By zapaść w nocy ciemnościach bez końca.
Chce wychodzić.
KRÓL RYSZARD
Czekaj, byś zabrał swoją stąd przysięgę.