SŁUŻEBNICA
Pani, tam chusta leży. Cienka, lnianachusta leży na ławie skrwawiona. Co mam z niąpocząć, alboli uczynić?
HIEROZOLIMITANA
Idź do fontanny, do ogrodumego, do wody żywej, która śpiewa dniem i śpiewanocą, do wody, która poi róże moje, która mży srebrem na hiacynty i narcyzy moje, a wypierz chustę.Albowiem jest krew Sprawiedliwego, który umęczonzostał.
SŁUŻEBNICA
Byłam, pani, u fontanny, u ogrodutwego. Aliści, ledwo zamaczałam chustę, uczynił siępłacz wody tak głośny i narzekający, iż zagłuszyłsynogarlice, które wzdychają na skraju dachu twego.I pospadały gwiazdy narcyzów twoich i pogasły,a róże stały się blade i mdlejące, jak te, które kładąna piersi umarłym. A kiedym prała chustę, okryłasię ziemia hyzopem i piołunem gorzkim, a pszczołytwoje, które na nie padły, skurczyły się i posnęły.A chociaż prałam mocno, plamy trwają. Oto są.
HIEROZOLIMITANA
Gałąź jerychońska! Zwinięta,ostra gałąź jerychońska! Nie jestże to korona Ukrzyżowanego? Krwawa korona ludów i narodów?
...W głowę świata, w bolesną głowę świata wbitesą kolce jej. Każdy kolec wysysa krew żywą. Każdykolec szarpie myśl żywą. Każdy kolec chce ją zdusić,zabić. Oto się zamieniają w katowskie ćwieki i w katowskie miecze... Obręcz, żelazna obręcz tłoczy głowęświata.
...O, płaczcie, róże moje i hiacynty moje. Płaczi ty, wodo żywa, która śpiewasz dniem i śpiewasznocą! Albowiem zarosła jest ziemia cierniem i zdziczała, który zaostrzył kolce swe ku przebiciu wszelkiego serca. A który wyszedł o poranku młodzieństwa swego, aby kwiaty rwał, omylony jest w nadziei swojej, a niesie wiąz hyzopu. A który mniemałradować się życiem, napojon jest gorzkością śmierci.
O, płaczcie, narodowie i ludowie świata! Albowiemkrwawa obręcz jest koroną waszą.
...Idź, służebnico moja, oddal ode mnie widzenietej krwi i tej męki. Do strumienia idź, gdzie wodabystra i szumiąca, do potoku, który zową Hebron,i tam wypierz chustę.
SŁUŻEBNICA
Byłam, pani, u strumienia, u potoku,który zwą Hebron. Wierzby nabrzeżne czynią tamgwar żałosny, a między gałęźmi sykomorów słyszanyjest głos wiatru, który łka. I prałam chustę w wodzie bystrej i w wodzie szumiącej. W wodzie, którapo kamieniach leci, a nie ustaje. Lecz, im mocniejprałam, tym więcej z chusty krwi ciekło. Iż zapieniłsię krwią żywą cały nurt potoka. Co obaczywszy,wyżęłam spieszno chustę i wracałam pilno. Lecz plamprzybyło jeszcze. Oto są.
HIEROZOLIMITANA
Łoże potoku widzę. Potoku czasów widzę łoże krwawe... A nie kamienie w nim leżą, ale głowy omdlałe w trudzie, uśpione w mrokach, skamieniałe w męce.
Tysiąc ich i tysiąc tysięcy, a nie masz, kto by zliczył liczbę ich.
Oto lecą po nich wody krwawe, a nie ustają. Jakpo rzeczy martwej, lecą po nich, jak po rzeczy,która siebie nie wie.
O wy, byty, wdeptane aż na dno żywota! O ty martwe, ty martwe podścielisko świata!
Patrz! Patrz! Przypadł wiatr burzliwy i zachłostałwody. Patrz! Oto krew, która spłynęła po głazach,dała im kolory życia!
Oto puściły się od kamiennych czerepów włosy,krwią zlepione i powstały na nich...
Oto się otwarły usta pełne krzyku... Usta, którezalewa nurt krwawy. Oto się dźwignęły kamiennepowieki nad zbudzoną do światła źrenicą... I ruszyłysię głowy i poczęły tłuc sobą o dno krzemieniny.Patrz! Oto wyszły z mułu ręce czarne, groźne i poczęły rwać włosy na czerepach głów i podniosły sięprzeciw prądowi krwawego strumienia i zacisnęłysię w kamienne pięście...
...Jak strasznie miota cię całe dno potoku! Jakikrzyk gwałtu i rozpaczy! Jak wzbiera, jak wzbieranurt krwawy!
...Weź, weź co prędzej tę okropną chustę, służebnico moja, a idź do wody wielkiej i głębokiej, doJordanu-rzeki idź, abyś ją prała. Do rzeki, którabieży, a nie wraca do początku swego. I która odchodzi od źródła i od brzegów swoich, aby ich nieoglądać więcej.
SŁUŻEBNICA
Pani, byłam u Jordanu-rzeki, u wodybystrej i głębokiej bardzo. Niewiasty tam nad brzegiem siedzą. Z nakrytymi głowami siedzą niewiastymnogie w chustach czarnych i w chustach zetlałych,jako te, w których grzebani są umarli.
I siedzą tak i płaczą, puszczają łzy swoje za nurtami wody, która bieży a nie wraca do początkuswego. Lecz, kiedym zanurzyła w niej chustę, jęksię uczynił w powietrzu głuchem, iż ziemia poczęłajęczeć od nieba aż po okraje swoje. I przelękłamsię i wracałam pilno, lecz krew na chuście wyraźliwsza jeszcze, niźli z naczęcia była. Oto jest.
HIEROZOLIMITANA
Biada mi, która widzę, a któraoglądam. Iż przeraźliwy Jordan jest, a rzeka śmiertelna. I rozmnożone jest wylanie krwi świata. Któraobciążyła sobą chustę, jako płachtę zaofiarowanąi całopalną.
Biada ci, Jordan-rzeko, iż wody twoje nie wstępują na góry-pagóry świata, a nie krzyczą w uszyludów i narodów!
Oto niewiasty-matki siedzą nad brzegami twymi,każda w czarnej chuście sieroctwa swego i żałościswojej.
Siedzą matki i płaczą nad brzegami twymi. Synaczków płaczą miłych i najmilszych swoich.
Którzy na drzewach krzyżowych zawiśli, a nahakach szubienic za wiatrem się kołyszą.
Którzy po ciemniach pobici są i zakratowani. Którym gwałt zatkał usta ich, aby nie słyszał świat,kiedy męczeni byli, a jako pomarli.
Płodu wnętrzności swoich matki płaczą i kochaniaswego, narzekające na dzień poczęcia młodziankówswoich i na dzień zrodzenia.
Którzy, zbudzeni nagłym razem, w ciemnościachi w przedświtowym chłodzie pod słupy szli każdyna stracenie swoje.
Pisklęta bezpióre z gniazd się zburzonych porwały,a teraz zduszone są za gardła swoje czerwoną rękąkata.
Biada ci i raz ci jeszcze biada, o Jordan-rzeko,która idziesz, a odchodzisz za wianiem wiatru, zawianiem, niosącym matce ostatni dech syna.
Oto słychać na pustyni herodyuszowe i strusowegłosy, które płaczą. Oto kosmaczowie leśni zawylipo uchronach swoich, każdy ku bólowi swemu. Albowiem przebita jest pierś ziemi i wycieka z niejkrew życia, święta krew młodości.
Śpiesz, służebnico moja, a idź do morza. Do morza najsłońszego idź i które jest gorzkie, jako mękaświata. A nie masz miary, ani powroza z ołowiem nazapaść głębokości jego. Tam idź, a wypierz chustę,a powracaj się rychło, iż dusza moja omdlewa odwidzeń tych we mnie.
SŁUŻEBNICA
Byłam u morza, pani. U morza wielkiego i gorzkiego bardzo. Huk srogi tam jest, jakobywłaśnie kipiał wrzątek świata. A jako kopijnikii orężne na basztową bronę z trzaskiem lecą, kiedymiasto biorą, tak wał tam na wał leci i o brzegitrzaska.
O nocy wyszłam, pani, a o zorzy zaszłam. O raniejzorzy, kiedy przecyka świat. I przecknął. Lecz zorzabyła, jako pożar ognia, jakoby płonęła i susza i wodaw jednem płomienisku. A ciemności kłębiła sobą,i szły, jako dymy, które się po otchłaniach gorejących kłębią. Tak prałam chustę pod pożarem ognia,który nie był dniem i nie był nocą, pod hukiem wód,które tak szły, jakoby stopy tętniące rzek mnogichi nieprzeliczonych. I uczyniła się nade mną trwoga,i zwinęłam chustę, a idąc, szłam spieszno odtamtądaż tutaj. Którą przynoszę krwawszą jeszcze, aniżeliwzięłam. Oto jest.
HIEROZOLIMITANA
Ha!... Oblicze Ukrzyżowanego!Oblicze ludów i narodów ziemi! Korona krwawamęki i ucisku!... Włosy zlepione śmiertelnym potemuznojenia!... Oczy mdlejące w upragnieniu światła.Usta bez głosu, których krzyk jest niemy.
O niezgładzona, wieczna krzywdo ziemi! O rodzieczłowieczy, który żywiesz męką! Sprawiedliwośćzabita!
Jakożem więc chciała zatrzeć te ślady alboli zataić? W jakiejże wodzie mniemałam zmyć, zatracićtę krew, której wylanie trwa, a nie będzie skróconym do końca dni starych?
Rozciągnij, rozciągnij tę chustę! Woń morza krwiz niej bije, gorzka i surowa. Szum morza łez w jejszeleście. Szum i huk morza potężny, rosnący, groźny,jakoby wołanie tysięcy. Słyszysz tętent rzesz mnogich, burzliwe stąpanie i głosy? Słyszysz nawałnośćich krzyku?
...Idziemy... Idziemy... Idziemy...
Szum wichru i huk morza nakryły wołaniem swoim. Szum wichru i huk morza nakryły słowem,które lata po okręgu ziemi...
Daj mi, daj mi tę chustę! Na piersiach nosić jąbędę i na sercu żywym, iżbym czuła.
Na doliny ją poniosę i na pola czarne, iżby czuły.
I na gór szczyty ją dam i pod słońce wschodowe,iżby ją dzień widział a oglądał.
Na grzmot ją wiosenny dam i na dżdże bujne,rzęsiste, po których rodzi ziemia.
I dam ją na burzę nawalną. Błyskawice ducha latały po niej będą, iżby świeciła w mrokach.
I będą w nią biły gromy i wstrząśnie się i odnowiświat.
I uderzy w nią wicher, który lata z wschodu i zachodu i uczyni z niej rzecz żywą i krzyczącą.
I wezmą ją ludy i narody ziemi na drzewce swojeznakiem i sztandarem swoim i poniosą przed sobąw zorzę, która dnieje.
I znikną w niej o poranku świata krwi śladyi wybieleje pod słońcem przyszłości...
SŁUŻEBNICA
Rzekłaś.