drukowana A5
28.52
Bajki i przypowieści

Bezpłatny fragment - Bajki i przypowieści


Objętość:
126 str.
Blok tekstowy:
papier offsetowy 90 g/m2
Format:
145 × 205 mm
Okładka:
miękka
Rodzaj oprawy:
blok klejony
ISBN:
978-83-288-0404-3

Do dzieci

O wy, co wszystkie porzuciwszy względy,

Za cackiem bieżyć gotowi w zapędy,

Za cackiem, które zbyt wysoko leci,

Bajki wam niosę, posłuchajcie, dzieci.


Wy, których tylko niestatek żywiołem,

Co się o fraszki uganiacie wspołem,

O fraszki, których zysk maże i szpeci,

Bajki wam niosę, posłuchajcie, dzieci.


Wy, którzy marne przybrawszy postaci,

Baśniami łudzić umiecie współbraci,

Baśniami, które umysł płochy kleci,

Bajki wam niosę, posłuchajcie, dzieci.

Suspicione si quis errabit sua.

Et rapiet ad se, quod erit commune omnium

Stulte nudabit animi conscientiam.

Phaedr, Ad Eutich., lib. III

Wstęp do bajek

Był młody, który życie wstrzemięźliwie pędził;

Był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził;

Był bogacz, który zbiorów potrzebnym udzielał;

Był autor, co się z cudzej sławy rozweselał;

Był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał;

Żołnierz, co się nie chwalił; łotr, co nie rozbijał;

Był minister rzetelny, o sobie nie myślał;

Był na koniec poeta, co nigdy nie zmyślał.

— A cóż to jest za bajka? Wszystko to być może!

— Prawda, jednakże ja to między bajki włożę.

Abuzei i Tair

«Winszuj, ojcze — rzekł Tair — w dobrym jestem stanie.

Jutrom szwagier sułtana i na polowanie

Z nim wyjeżdżam». Rzekł ojciec: «Wszystko to odmienne.

Łaska pańska, gust kobiet, pogody jesienne».

Jakoż zgadł, piękny projekt wcale się nie nadał:

Sułtan siostrę odmówił, cały dzień deszcz padał.

Atłas i kitaj

Atłas w sklepie z kitaju żartował do woli;

Kupił atłas pan sędzic, kitaj pan podstoli.

A że trzeba pieniędzy dać było kupcowi,

Kłaniał się bardzo nisko atłas kitajowi.

Gdy przyszło dług zapłacić, a dłużnik się wzbraniał,

Co rok się potem kitaj atłasowi kłaniał.

Baran dany na ofiarę

Widząc, że wieńce kładą, że mu rogi złocą,

Pysznił się tłusty baran, sam nie wiedział o co.

Aż gdy postrzegł oprawcę, a ten powróz bierze,

Aby go poniewolnie ciągnął ku ofierze,

Poznał swój błąd; rad nierad wypełnił los srogi.

Nie pomogły mu wieńce i złocone rogi.

Bogacz i żebrak

Żebrak panu tłustemu gdy się przypatrował,

Płakał; tegoż wieczora tłusty zachorował:

Pękł z sadła. Dziedzic po nim gdy jałmużny sypie.

Śmiał się żebrak nazajutrz i upił na stypie.

Bryła lodu i kryształ

Bryła lodu spłodzona z kałuży bagnistéj

Gniewała się na kryształ, że był przeźroczysty.

Modli się więc do słońca. Słońce zajaśniało,

Szklni się bryła, ale jej coraz ubywało;

I tak, chcąc los polepszyć niewczesnym kłopotem,

Stajała, wsiąkła w bagno i stała się błotem.

Brytan w obroży

Niech się nikt z powierzchownej ozdoby nie sroży.

Brytan z srebrno-złocistej pysznił się obroży.

Zazdrościli koledzy w wieczór; patrzą rano,

Aż brytana za srebrną obroż uwiązano.

«Pyszńże się teraz, bracie!» — do brytana rzekli;

Gryzł łańcuch nadaremnie, a oni uciekli.

Chart i kotka

Chart widząc kotkę, że mysz jadła na śniadanie,

Wymawiał jej tak podły gust i polowanie.

Rzekła kotka, wymówką wcale nie zmieszana:

«Wolę ja mysz dla siebie niż sarnę dla pana» .

Chleb i szabla

Chleb przy szabli gdy leżał, oręż mu powiedział:

«Szanowałbyś mnie bardziej, gdybyś o tym wiedział,

Jak ja na to pracuję i w wieczór, i rano,

Żeby twoich bezpiecznie darów używano».

«Wiem ja — chleb odpowiedział — jakim służysz kształtem:

Jeśli mnie często bronisz, częściej bierzesz gwałtem».

Człowiek i suknia

Brał się pewien do pręta chcąc wytrzepać suknię;

Ta, widząc się w złym razie, żwawie go ofuknie:

«A, takaż to jest pamięć na usługi — rzecze —

Bijesz tę, co cię zdobi, niewdzięczny człowiecze!»

Rzekł człowiek: «Ja nie biję, lecz otrząsam z prochu.

Zakurzyłaś się wczoraj, dziś trzepię po trochu,

Wybacz, z przykrych sposobów, kto musi, korzysta;

Gdybyś nie była bita, nie byłabyś czysta».

Człowiek i wilk

Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.

«Znaj z odzieży — rzekł człowiek — co jestem, co mogę».

Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury:

«Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry».

Człowiek i zdrowie

W jedną drogą szli razem i człowiek, i zdrowie.

Na początku biegł człowiek; towarzysz mu powie:

«Nie spiesz się, bo ustaniesz». Biegł jeszcze tym bardziej.

Widząc zdrowie, że jego towarzystwem gardzi,

Szło za nim, ale z wolna. Przyszli na pół drogi:

Aż człowiek, że z początku nadwerężył nogi,

Zelżył kroku na środku. Za jego rozkazem

Przybliżyło się zdrowie i odtąd szli razem.

Coraz człowiek ustawał, mając w pogotowiu

Zbliżył się: «Iść nie mogę, prowadź mnie» — rzekł zdrowiu.

«Było mnie zrazu słuchać» — natenczas mu rzekło;

Chciał człowiek odpowiedzieć… lecz zdrowie uciekło.

Człowiek i zwierściadła

W zwierściadło, co powiększa, wspojźrzał człowiek mały:

Ucieszył się niezmiernie, że tak okazały.

Mniemał już być olbrzymem; gdy się więc nasrożył,

Ktoś zwierściadło, co zmniejsza, przed niego położył.

Stłukł obydwie i odtąd zwierściadłom nie wierzył.

Poznał prawdę na koniec, gdy się piędzią zmierzył

Daremna praca

Nie chcąc się Jędrzej uczyć, zmazał abecadło;

Widząc się szpetnym, potłukł w kawałki zwierściadło;

Słysząc się złym, chciał stłumić wieść przemysły swymi:

Nie mógł się zrobić głuchym, a drugich niemymi.

Dąb i dynia

Kiedy czas przyzwoity do dojźrzenia nastał,

Pytała dynia dęba, jak też długo wzrastał?

«Sto lat». «Jam w sto dni zeszła taką, jak mnie widzisz» —

Rzekła dynia. Dąb na to: «Próżno ze mnie szydzisz;

Pięknaś, prawda, na pozór, na pozór też słyniesz:

Jakeś prędko urosła, tak też prędko zginiesz».

Dąb i małe drzewka

Od wieków trwał na puszczy dąb jeden wyniosły;

W cieniu jego gałęzi małe drzewka rosły.

A że w swojej postaci był nader wspaniały,

Że go doróść nie mogły, wszystkie się gniewały.

Przyszedł czas i na dęba pełnić srogie losy;

Słysząc, że mu fatalne zadawano ciosy,

Cieszyły się niewdzięczne. Wtem upadł dąb stary,

Połamał małe drzewka swoimi konary.

Derwisz i uczeń

Pewien derwisz uczony rano i w południe

Co dzień pił świętą wodę z Mahometa studnie.

Postrzegł to uczeń, a chcąc większym być doktorem,

Czerpał z tej studni rano, w południe, wieczorem.

Cóż się stało? Gdy mniemał, że już mędrcem został —

I nic się nie nauczył, i puchliny dostał.

Dewotka

Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła

Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.

Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,

Mówiąc właśnie te słowa: «…i odpuść nam winy,

Jako my odpuszczamy», biła bez litości.

Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!

Diament i kryształ

Darmo tym być, do czego kto się nie urodził.

Kryształ brylantowanywielu oczy zwodził;

Gdy się więc nad rubiny i szmaragi drożył,

Ktoś prawdziwy dyjament z nim obok położył.

Zgasł kryształ; a co niegdyś jaśniał u obrączki,

Ledwo go potem złotnik chciał zażyć do sprzączki.

Dobroczynność

Chwaliła owca wilka, że był dobroczynny;

Lis to słysząc spytał ją: «W czymże tak uczynny?»

«I bardzo — rzecze owca — niewiele on pragnie.

Moderat! Mógł mnie zajeść, zjadł mi tylko jagnię».

Doktor

Doktor widząc, iż mu się lekarstwo udało,

Chciał go często powtarzać; cóż się z chorym stało?

Za drugim, trzecim razem bardzo go osłabił,

Za czwartym jeszcze bardziej, a za piątym zabił.

Doktor i zdrowie

Rzecz ciekawą, lecz trudną do wierzenia powiem:

Jednego razu doktor potkał się ze zdrowiem;

On do miasta, a zdrowie z miasta wychodziło.

Przeląkł się, gdy go postrzegł, lecz że blisko było,

Spytał go: «Dlaczegóż to tak spieszno uchodzisz?

Gdzie idziesz?» Zdrowie rzekło: «Tam, gdzie ty nie chodzisz».

Drzewo

Wielbił drzewo grzejąc się człowiek przy kominie.

Rzekło drzewo: «Cóż po tym! — grzeje, ale ginie».

Dwa psy

«Dlaczego ty śpisz w izbie, ja marznę na mrozie?» —

Mówił mopsu tłustemu kurta na powrozie.

«Dlaczego? Ja ci zaraz ten sekret wyjawię —

Odpowiedział mops kurcie — ty służysz, ja bawię».

Dwa żółwie

Nie żałując sił własnych i ciężkiej fatygi,

Dwa żółwie pod zakładem poszli na wyścigi.

Nim połowę do mety drogi ubieżeli,

Spektatorowie poszli, sędziowie zasnęli.

Więc rzekła im jaskółka: «Lepiej się pogodzić;

Pierwej niżeli biegać, nauczcie się chodzić».

Dziecię i ojciec

Bił ojciec rózgą dziecię, że się nie uczyło;

Gdy odszedł, dziecię rózgę ze złości spaliło.

Wkrótce znowu Jaś krnąbrny na plagi zarobił,

Ojciec rózgi nie znalazł; — i kijem go obił.

Dzwon

Częstokroć samochwalcy przykrości doznają.

Mówił dzwon: «Gdy ja wołam, wszyscy mnie słuchają»,

«Prawda — rzekł mu ktoś z boku — ale przydaj i to:

Nigdy byś nie zadzwonił, gdyby cię nie bito».

Filozof

Zaufany filozof w zdaniach przedsięwziętych

Nie wierzył w Pana Boga, śmiał się z wszystkich świętych.

Przyszła słabość, aż mędrzec, co firmament mierzył,

Nie tylko w Pana Boga — i w upiry wierzył.

Filozof i orator

Filozof dysputował o prym z oratorem.

Gdy się długo męczyli mniej potrzebnym wsporem,

Nadszedł chłop. «Niech nas sądzi!» — rzekli razem oba.

«Co ci się — rzekł filozof — bardziej upodoba?

Czy ten, który rzecz nową stwarza i wymyśla,

Czy ten, co wymyśloną kształci i określa?»

«My się na tym — chłop rzecze — prostacy, nie znamy,

Wolałbym jednak obraz aniżeli ramy».

Fiałek i trawa

W cieniu drzew rozłożystych na pięknej murawie

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.