drukowana A5
33.17
Kiejstut

Bezpłatny fragment - Kiejstut


Objętość:
159 str.
Blok tekstowy:
papier offsetowy 90 g/m2
Format:
145 × 205 mm
Okładka:
miękka
Rodzaj oprawy:
blok klejony
ISBN:
978-83-288-0045-8

Qui per virtutem peritat non interit.

Plautus

Osoby

Kiejstut

Biruta, jego żona

Witold, syn

Jagiełło

Maria, jego siostra

Wojdyłło, mąż Marii, zausznik Jagiełły

Prora Bilgen, dowódca straży zamkowej Jagiełły.

Butrym, przyjaciel Kiejstuta

Aldona

Kuno, Krzyżak

Konrad, Krzyżak

Halban, Krzyżak

Wajdelota

Giermek

Rycerze, Wajdeloci, Zbrojni dworzanie, Najemnicy

AKT PIERWSZY

Teatr przedstawia salę w zamku wileńskim. Główne drzwi wchodowe w głębi, z prawej i lewej strony drzwi wiodące do dalszych sal zamkowych.Za podniesieniem zasłony po lewej stronie sceny ku przodowi siedzi Jagiełło na podwyższonym krześle tronowym. Obok niego z jednej strony stoi Maria, z drugiej Wojdyłło.

SCENA I

Jagiełło, Wojdyłło, Maria.

WOJDYŁŁO

Kres, wielki kniaziu, położyć należy

Tej bezczynności, co nie daje sławy!

Gdyś do krzyżowych wysłał mnie rycerzy,

Miałeś niechybnie Kiejstuta dzierżawy

Napaść i związek kazałeś mi ścisły

Zawrzeć z Zakonem, Zakon już gotowy;

Ale Jagiełło zmienia swe zamysły

I nie dopełnia zawartej umowy.

JAGIEŁŁO

podnosząc się z tronu

Ostro się stawiasz!

WOJDYŁŁO

      Bom ci wiernym sługą.

I twoją wielkość stawiam nad swe życie.

JAGIEŁŁO

zstępując z tronu i podchodząc na środek sceny

Jeślim się ważył w moich myślach długo,

To w moim sercu tkwi przyczyna skrycie;

Bo gdy do czynu chcę wyciągnąć ręce,

Jakieś wspomnienia łamią mnie dziecięce

I twarz szlachetna książęcego stryja

Wzrokiem mnie mierzy i wzgardą zabija.zamyśla sięMamże na niego iść, z Niemcami w zmowie,

Na niego, co mi ojcowską koronę

Z błogosławieństwem osadził na głowie?po małej pauzieA jednak ze snu budzą mnie natchnione

Głosy, co czynów żądają ode mnie...

WOJDYŁŁO

Nie czas rozważać: pośpiech dziś niezbędny!

Krzyżacy zbrojno czekają przy Niemnie.

JAGIEŁŁO

Co Witold powie?

MARIA

      Jesteś zbyt oględny.

Straszą cię, bracie, Witolda pazury?

JAGIEŁŁO

On był mi bratem.

MARIA

      Ale wrogiem będzie,

A wrogów zamiar trza uprzedzać z góry.

JAGIEŁŁO

Wojować zdradą?

MARIA

      Więc, jako narzędzie

Kiejstuta woli, siedź tutaj z pokorą.

Póki ci tronu twego nie odbiorą.

WOJDYŁŁO

Nie jesteś, panie, bezpiecznym. Zamiary

Wydać się mogą, gdy się sprawa zwlecze;

A nie przebaczy wówczas Kiejstut stary,

Nawet i Zakon gotów swoje miecze

Na ciebie zwrócić, gdy nie wyjdziesz z siłą

Poprzeć go wedle umowy...

JAGIEŁŁO

      Wojdyłło!

Wiesz, żeś przekroczył moich zleceń miarę

W układach z mistrzem.

WOJDYŁŁO

      Zatem wymierz karę,

Gdym źle zrozumiał myśl spowitą w słowa;

Sam Kiejstutowi wyznaj wszystko szczerze

Wydaj winnego: niechaj moja głowa

Okupi łaskę stryja i przymierze!

Ten jeden środek został ci — o, panie —

Gdy zmieniasz zamysł...

JAGIEŁŁO

      Chęć, co wzrosła we mnie,

Jak przeznaczenie, nie ulega zmianie.

Zawsze na przekór memu sercu idę...

Bo mną kieruje jakaś tajna władza,

W przyszłości świetną wskazując koronę,

I Litwę — jak się z wrogów wyswobadza,

I losy ludów w ręku mym złożone.

MARIA

Więc cóż się wahasz?

JAGIEŁŁO

      Dziwna pragnień sprzeczność

Chciałbym, by jaka żelazna konieczność

Tchnęła mnie naprzód...

MARIA

z ironią

      Byś mógł sam bez winy

Omijać ciernie, a zbierać wawrzyny.zapalając sięGdybym nie była niewiastą lecz mężem,

Każdy mój zamiar, choćby najczarniejszy,

W czyn bym natychmiast zmieniła orężem.

Ja bym nie dbała, czy się wina zmniejszy

Przez pozór zręcznie rzucon w oczy świadkom

Ale bym czoło stawiła wypadkom:

A ty, mój bracie...

wchodzi Prora Bilgen przez drzwi w głębi.

PRORA BILGEN

      Krzyżaccy posłowie,

Kuno i Konrad, przybywają tutaj,

Chcąc posłuchania.

WOJDYŁŁO

po cichu do Marii

      Stawili się w słowie.

JAGIEŁŁO

do Bilgena

Wprowadź ich zaraz.

Bilgen odchodzi. Jagiełło siada na tronie.

MARIA

po cichu do Wojdyłły

Radość swoją utaj.

Bo ci zanadto przez oczy wygląda.

Kuno i Konrad wchodzą przez drzwi w głębi.

SCENA II

Jagiełło, Wojdyłło, Maria, Kuno, Konrad.

KUNO

do Jagiełły się zwracając

Mistrz nasz potężny śle wam pozdrowienia.

JAGIEŁŁO

Wdzięcznym mu za nie.

KUNO

      Mistrz nasz wiedzieć żąda,

Gdzie się podziały wasze przyrzeczenia,

Któreś mu składał przez Wojdyłły usta,

Sam z własnej woli prosząc o przymierze.

JAGIEŁŁO

Mistrz zbyt ciekawy.

KUNO

      Nie ciekawość pusta,

Ale zwątpienie o twej dobrej wierze,

Skłania go wysłać nas, książę, na zwiady:

Czy się spodziewać pomocy i zdrady?

JAGIEŁŁO

z uniesieniem powstając

Wamże to mówić o zdradzie przystaje?

Wam, co się chlebem tuczycie obłudy,

Co, w sieć podstępów obce garnąc kraje,

Fałszem i zdradą ujarzmiacie ludy?

Coście na ziemi naszych ojców wzrośli

Jako na dębie pasożyt sromotny

I odbieracie soki latorośli,

I jadem rdzeń mu niszczycie żywotny!

KONRAD

Książę, rzecz próżna wojować językiem

I wszystkie winy zwalać na karb wrogów!

Nikt jeszcze szkody nie naprawił krzykiem,

Jeśli zaniedbał bronić swoich progów.

Szaleństwo tylko bezsilnie się miota:

Zwycięża rozum, wytrwałość i cnota.

JAGIEŁŁO

do Marii

Drwi z nas ten Krzyżak!

MARIA

uspokajająco

      Bracie!

JAGIEŁŁO

      Bądź spokojna:

Ulżyłem sercu, teraz słuchać mogę.

KUNO

Więc, mości książę, między nami wojna!

Zrzuciłeś maskę; my ruszamy w drogę.

Ale ci Zakon sowicie odpłaci.

Za przeniewierstwo i zniewagę braci.

WOJDYŁŁO

błagalnie do Jagiełły

Panie!

MARIA

tak samo

      Co robisz?

JAGIEŁŁO

      Niechaj się wygada

Nasz sprzymierzeniec.

KUNO

uroczyście

      W imieniu Zakonu,

Co nad pogaństwem znakiem krzyża włada,

Tę rękawicę rzucam ci do tronuzdejmuje rycerską rękawicę i rzucaJako zapowiedź, że jesteś wyjęty

Spod praw pokoju wraz z dzierżawy swemi,

Że ci przyniesiem w zamian bój zacięty

A spustoszenie i pożogę ziemi.

JAGIEŁŁO

Grozisz napaścią?

KUNO

      Ty ją sam na siebie

Ściągnąłeś, łamiąc układy wzajemne.

JAGIEŁŁO

A więc ja teraz wszystkie bóstwa w niebie

I wszystkie piekieł potęgi podziemne

Wzywam na świadki: jako mnie zmuszacie

Do rzeczy strasznej. Ulegam przemocy,

By ujść zniszczenia.

MARIA

      Słusznie czynisz, bracie.

JAGIEŁŁO

do stojącego we drzwiach Prory Bilgena

Wyprawę zaraz otrąbić tej nocy!

Niechaj we Wilnie zbiorą się rycerze,

Bo na Kiejstuta bezzwłocznie uderzę.Bilgen odchodzizwracając się do KrzyżakówCzy zgoda teraz? Jestem wam uległy.

KUNO

Jeżeli mamy ufać twej szczerości,

To zgoda, książę. cicho do Konrada A, to lis przebiegły!

KONRAD

tak samo do Kunona

Pragnął przymusu.

JAGIEŁŁO

      Teraz jako gości

Chcę was na moim podejmować dworze;

Cofnijmy wzajem słowa nazbyt żwawe,

A ja wam zamek i serce otworzę.zwracając się do WojdyłłyChodźmy, Wojdyłło, gotować wyprawę.

Wychodzi przez drzwi w głębi, za nim Wojdyłłoi Maria.

SCENA III

Kuno i Konrad.

KUNO

patrząc za odchodzącymi

Chytry to Litwin, chętkę ma zdradziecką,

Ale nie dorósł głową Zakonowi;

Zastawia sieci, bawi się jak dziecko,

Aż w własne sidła sam się w końcu złowi,

Rad by zagarnąć stryjowskie dziedziny

Z naszą pomocą, a potem u ludzi

Na nasze barki zwalić ciężar winy,

Mały okrawek oddając nam Żmudzi;

Lecz Zakon lepiej cele swe rozumie,

Niżby miał służyć młodzieniaszka dumie.

KONRAD

O, Zakon mądry! Skoro na łup czyha,

Umie napędzić w matnię dzikie zwierzę:

Gdy jedną ręką Jagiełłę popycha

Przeciw stryjowi, to drugą ostrzeże

Zaraz Kiejstuta, chcąc ich tak na zawsze

Zwaśnić i w walki wprowadzić najkrwawsze,

By potem z gruzów bratobójczej bitwy

Bez trudu zgarnąć wszystkie ziemie Litwy.

KUNO

Jasno pojmujesz, chociaż jesteś młody,

Jakimi drogi łatwiej biec do celu;

Wiesz, jako zwalczać pogańskie narody

Bez jawnych gwałtów i bez ofiar wielu;

Dlatego właśnie ciebie tu wysłali,

Byś Litwą zręcznie pokierował dalej.

KONRAD

Gra dosyć łatwa — chodzi tylko o to,

By żadnej stronie nie dać wziąć przewagi,

I gdy jednego złe losy przygniotą,

W jego obronie miecz wydobyć nagi,

I kłuć wciąż pychę Jagiełły młodzieńczą;

I jątrzyć tajne Kiejstuta boleści,

I czekać — póki sił swych nie wycieńczą.

Wchodzą Wojdyłło i Maria.

SCENA IV

Kuno, Konrad, Wojdyłło, Maria.

WOJDYŁŁO

Rycerze! dobre przynoszę wam wieści:

Jagiełło teraz jako lew się ciska

I z rozkazami śle po kraju gońce;

Więc rozpalimy wojenne ogniska,

Zanim trzy razy obróci się słońce.

KUNO

Pośpiech konieczny.

MARIA

      Choć raz ujrzeć muszę

Tę butę, starca, co pomiata nami,

Pod naszą nogą.

KUNO

      Książęcą ma duszę

Książęca siostra.

MARIA

      Wstyd mi czoło plami,

Żeśmy znosili wzgardę przez czas długi.

KUNO

Najsłodszy tryumf — ten który się wiąże

Z długim pragnieniem...

Wchodzi przez drzwi w głębi Prora Bilgen.

PRORA BILGEN

      Na wasze usługi,

Szlachetni goście, śle mnie wielki książę,

Aby wam wskazać gościnne komnaty:

Raczcie pójść za mną.

Kuno i Konrad wychodzą za Bilgenetn przez drzwi ta prawo.

SCENA V

Wojdyłło i Maria.

MARIA

rzucając się na szyję Wojdylle, z radością

      Wojdyłło! nareszcie

Poślemy krwawe Kiejstutowi swaty

I wyprawimy gody w jego mieście!

Nie chciał on do nas przybyć na wesele,

Mówiąc, że nasze małżeństwo bezcześci

Ich ród książęcy — i przed światem śmiele

Znieważał ciebie i mój wstyd niewieści:

Niechże więc teraz z własną szkodą zazna,

Żem poślubiła rycerza — nie błazna.

WOJDYŁŁO

Gdybym sam tylko zniewag był przedmiotem,

Ja, prosty człowiek, zapomniałbym o tem;

Lecz tyś mnie swoją miłością podniosła:

Więc gdy na dwoje spada cios potwarczy,

Za ciebie w piersiach duma mi urosła —

I mścić się będę, póki sił mi starczy,

Bo jestem twoim.

MARIA

      Wojdyłło! ja nie wiem,

Ja sama nie wiem, czyś ty rzucił czary

Na moje serce? że pali zarzewiem

Takiej szalonej miłości bez miary...

Bo mówią wszyscy, żeś ty niski rodem. —

A ty mi świecisz jako gwiazda przodem

Nad ziemią jaśniej od wszystkich mocarzy;

Mówią, żeś brzydki — a tyś mi piękniejszy

Od jutrzni, która na niebie się żarzy;

Mówią, że jesteś z ludzi najchytrzejszy

I jadowity złością jakby żmija —

A moje serce chętniej z ust twych spija

Ten jad palący niż słodycze wszelkie.

WOJDYŁŁO

Kochasz mnie, Mario?

MARIA

      Kocham wszystko w tobie

Czy złe, czy dobre, czy niskie, czy wielkie!

I to, co szpetne, jeszcze pięknym robię,

I Kocham wszystko co ci tylko drogiem,

A nienawidzę to, co ty jedynie.

Kto cię obraża, ten jest moim wrogiem,

A kto się targnie na ciebie — ten zginie!

Ja bym ci wszystko poświęciła inne:

Ludzkie uczucia i związki rodzinne,

I kraj, i prawo, i wolność, i brata,

I całą jasność słonecznego świata!

WOJDYŁŁO

Nie mów tak głośno, mój ty skarbie drogi:

Zgubić nas możesz...

MARIA

      Nie znam wcale trwogi

I jedną tylko wielką żądzą płonę:

Żeby ci zwalić cały świat pod nogi

I z gruzów jego zdobyć ci koronę,

Pod znakiem bogów, czy pod znakiem krzyża —

Wszystko mi jedno! Chwila już się zbliża.

WOJDYŁŁO

Stój! stój porywcza! Niechaj nie wie ucho

O myśli, która w sercu się ukaże...

Niech usta milczą...

We drzwiach z lewej strony ukazuje się Jagiełło.

SCENA VI

Wojdyłło, Maria, Jagiełło.

JAGIEŁŁO

      Teraz w zamku głucho...

Po ziemiach moich rozesłałem straże.

Potrzeba czekać jakiś czas cierpliwie...

Oczekiwanie męczy zaś i nuży;

Bo gdy się myślą stanowczą ożywię,

To chciałbym z całą gwałtownością burzy

Spełnić mój zamiar.

WOJDYŁŁO

      Często pomysł dzieli

Od wykonania cała przepaść zwłoki:

A trzeba tłumić pragnienia, jeżeli

Chcemy dojść wreszcie. — Każdy cel wysoki

Z trudem przychodzi osiągnąć.

Przez drzwi w głębi wpada z pośpiechem Prora Bilgen.

SCENA VII

Prora Bilgen, Maria, Jagiełło, Wojdyłło.

PRORA BILGEN

do Jagiełły

      O, panie!

Obmyśl ratunek, bo sprawa jest pilną.

MARIA

Co mówisz, Prora?

PRORA BILGEN

      Jak grom niespodzianie

Kiejstut z zbrojnymi zajął całe Wilno.

MARIA

Ty kłamiesz chyba?

PRORA BILGEN

      Na bogi! nie kłamię.

Nie miał oporu kto mu stawić w mieście;

Więc zdąża prosto ku zamkowej bramie.

JAGIEŁŁO

Co począć teraz?

MARIA

do Jagiełły i Wojdyłły

      Czymże wy jesteście?

Szkolnymi żaki? bezrozumną dziatwą?

Żeście mu dali tak się podejść łatwo.

Gdzie wasza czujność? gdzie wasza rozwaga?

Tak długo działać wzdragałeś się, bracie,

I pora przeszła! Kiejstut się nie wzdraga;

Zwietrzył coś pewnie, więc uderza na cię:

Broń mu się teraz!

JAGIEŁŁO

      Bronić się — daremnie;

Zbrojnych wysłałem z rozkazami w pole

I zamek pusty...

MARIA

      Zatem tak nikczemnie

Mamy się zdawać na Kiejstuta wolę

I żebrać łaski od niego...

WOJDYŁŁO

      Ja sądzę,

Żeby gwałt przyjąć uśmiechem przyjaźni,

Na oścież zamku otworzyć wrzeciądze,

A zaniechawszy oporu, co drażni,

Powitać stryja i jego drużynę,

Jakby tu do nas przybyli w gościnę.

JAGIEŁŁO

do Prory Bilgena

Spełń, co powiedział: każ odemknąć bramy,

Ze czcią powitaj i w zamek ich wprowadź.Prora odchodzi przez drzwi w głębi.do MariiTy zaś się rozchmurz: wszakże gości mamy!

MARIA

Jeżeli umiesz, możesz się radować,

Ale mnie hańba dolega zbyt silnie,

Bym mogła z wami płaszczyć się przed stryjem,

Pod jego stopy gnąc się tutaj, w Wilnie.

JAGIEŁŁO

Hamuj się, siostro!

MARIA

      Wstydem się okryjem,

A on nas zdepcze jak robactwo w gniewie,

Każe mi męża uwięzić...

WOJTYŁŁO

do Marii

      On nie wie

Pewnie o wszystkim. Książę mnie nie zdradzi:

Bądź więc spokojną...

Słychać głos rogu za sceną.

JAGIEŁŁO

      Bądźmy gościom radzi.

Słychać już brzmiący głos Kiejstuta rogu:

Trzeba z uśmiechem witać go na progu.

Podchodzi ku drzwiom w głębi, a przez nie wchodzi na scenę Kiejstut, za nim Butrym, Wajdelota i część zbrojnego orszaku.

SCENA VIII

Wojdyłło, Maria, Jagiełło, Kiejstut, Butrym,Wajdelota, Rycerze.

Cóż, mój synowcze? Spadłem niespodzianie

Jakoby piorun przy pogodnym niebie,

Chciałeś mi złożyć w Trokach powitanie

Z Niemcami społem — jam uprzedził ciebie;

Bo jako ojciec tej ziemi, dłoń czujną

Podnieść musiałem na zdradę podwójną:

Rodu i kraju.

JAGIEŁŁO

      Stryju!...

KIEJSTUT

      Ust daremnie

Kłamliwym słowem nie plam... Wiem zbyt wiele

I serce stare zatrzęsło się we mnie

Z bólu i zgrozy. Ty na wrogów czele!

Ty, co mi byłeś jako własne dziecko,

Ty z Krzyżakami chciałeś mnie zdradziecko

Podejść i smutnym podzielić się łupem

Na zgliszczach Żmudzi, nad stryjowskim trupem

Gdybyś sam godził na moje dzierżawy

I chciał mnie wyzuć i z tronu, i z sławy,

Gdybyś był nasłał najemne siepacze

Splamić krwią starca wiekowe siwizny —

Byłbym przebaczył, ale nie przebaczę

Zmowy z wrogami, a zdrady ojczyzny!

WOJDYŁŁO

Książę, zbyt często mylą nas pozory,

Gdy namiętności prawdę nam zakryją:

Niech więc wasz umysł, do posądzeń skory,

Zechce rozważyć...

KIEJSTUT

porywczo

      Milcz, ty zdradna żmijo,

Przez którą został dom książęcy splamion,

I tron, i łoże, i cześć rodu święta!

Tyż to śmiesz jeszcze skakać mi do ramion?

Kryj się z podłością, którą pierś twą wzdęta,

I pchaj Jagiełłę, aż do zbrodni ciemnej,

Ale się nie waż szczekać, psie nikczemny!

MARIA

przystępując do Kiejstuta

Stryju, ty męża nie hańb mi przed światem,

Bo jak drapieżny ptak do oczu stanę!

Masz nas w swym ręku: możesz być nam katem,

Lecz nie znieważaj!

KIEJSTUT

      Twe serce pijane

Szaleństwem zmysłów, żądzą szpetną, niską.

Wstyd swój zawlekło na brudne śmiecisko

I czystą miłość stargało rodzinną,

Aby pragnienia ugasić nieskromne:

Znoś więc dziś hańbę, której jesteś winną.

MARIA

z pogróżką

Stryju, te słowa kiedyś ci przypomnę.

KIEJSTUT

Dość próżnych sporów, zwracając się do Butryma

      Butrymie, weź straże!

wskazując na Wojdyłłę, Jagiełłę i Marię,Odprowadź więźniów: niech ich strzegą pilnie.

Pewnie niedługo Witold się ukaże

I wszyscy moi zbiorą się we Wilnie:

Więc gdy książęca przybędzie rodzina,

Będziem cię sądzić, Jagiełło... ciszej jak syna.

Butrym wychodzi ze zbrojnym orszakiem, zabierają Wojdyłłę, Jagiełłę i Marię, oddalając się przez drzwi w głębi.

SCENA IX

Kiejstut i Wajdelota.

KIEJSTUT

Smutny los starca, co już czas swój przeżył

I pokolenia, które go wydały,

Gdy, tracąc z oczu to, co czcił, w co wierzył,

Wśród nowych ludzi stoi skamieniały

I nie poznaje, jaka myśl im świeci,

I nie rozumie nawet własnych dzieci!

Mój Wajdeloto, mnie się ściska serce

Patrzeć, jak dawny obyczaj i wiara,

Prawość i cnota dziś są w poniewierce;

Jak się rozpada nasza Litwa stara

I jak się nowe pokolenia kształcą.

Co wszystkie prawa bóstw i ludzi gwałcą.

Lepiej mi było pójść w nadziemskie bory,

Z duchami przodków na rycerskie łowy,

A pozostawić świat ten, sercem chory,

Nowym przywódcom i nauce nowej;

Lecz, z wolą bogów, muszę trwać do końca

Jako ostatni przeszłości obrońca.

WAJDELOTA

Za to cię oni nagrodzą tą chwałą,

Która udziałem ludzi rzadko bywa:

Imię twe w Litwie będzie wiecznie brzmiało,

Wplecione w czynów szlachetnych ogniwa —

Bo ty nie zginiesz tak jak zwykły człowiek,

Choćbyś ofiarą padł smutnego losu,

Ale otrząśniesz sen śmiertelny z powiek

I w niebo wzlecisz z żałobnego stosu;

Na rączym koniu, w złocistej odzieży,

Z bawolim rogiem będziesz mknął przez knieje

I nawoływał do boju rycerzy.

Budząc w zwątpionych męstwo i nadzieję...

I tak przez wieki — aż pod twoją wodzą

W krwi i cierpieniu duchy się odrodzą.

Przez wejście z prawej strony wchodzi Butrym z kilku zbrojnymi, prowadząc za sobą Kunona i Konrada.

SCENA X

Kiejstut, Wajdelota, Butrym, Kuno, Konradi Zbrojni.

BUTRYM

wchodząc

Panie, w zamkowych zastałem komnatach

Tych oto Niemców, dwa krzyżackie gady.

Pewnie tu w Wilnie zostali na czatach,

Prowadząc tajne z Jagiełłą układy:

Więc gdy ich teraz dostałeś do ręki,

Możesz z nich prawdę wydobyć przez męki.

KIEJSTUT

Stój! stój Butrymie! Kiejstut się nie splami

Podobnym czynem niegodnym rycerza;

W otwartym polu ściera się z wrogami,

Lecz na bezbronnych nigdy nie uderza.

Nic chcę nic wiedzieć, co tutaj robili:

Dość mi, że zaszli pod litewską strzechę...zwracając się do Kunona i KonradaRycerze! wolni jesteście tej chwili;

Gdy jednak chcecie zrobić mi uciechę,

To u mnie teraz zostańcie w gościnie.

KUNO

Książę, szlachetność twoja w świecie słynie,

I jesteś kwiatem rycerskiego koła,

Choć chrzest pogaństwa nie obmył ci z czoła.

Więc, by dać dowód, jak cię Zakon ceni,

Chętnie gościnność przyjmą zaproszeni

Kuno i Konrad.

KIEJSTUT

do Butryma

      Chodźmy, druhu stary,

Zarządzić ucztę dla dostojnych mężów;

Możemy jeszcze potrącić w puchary,

Zanim w żelazo potrącim orężów.

Wychodzi przez główne wejście w głębi, za nim wychodzą Butrym, Wajdelota i zbrojni, na ichmiejsce po małej chwili wsuwa się Halban i stoiprzy drzwiach niewidziany.

SCENA XI

Kuno, Konrad i Halban.

KUNO

Za wcześnie Kiejstut otrzymał przestrogę;

Nam nie na rękę jest Wilna zajęcie,

Halban pobłądził.

HALBAN

występując na środek

Zgodzić się nie mogę

Na wyrok...

KUNO

Halban!

HALBAN

      Wypełniłem święcie,

Co mi kazano; a że Kiejstut prędki,

Nie moja wina. Zdam z wszystkiego sprawę...

Lecz poszukajmy miejsca do gawędki,

Bo mury czasem bywają ciekawe.

KUNO

Masz słuszność, chodźmy.

Kuno, Konrad i Halban wychodzą przez drzwi na prawo, na ich miejsce powraca przez drzwi w głębi Kiejstut, prowadząc Birutę, za nim wchodzą Aldona i Witold.

SCENA XII

Kiejstut, Biruta, Aldona, Witold, przy końcu Butrym.

KIEJSTUT

we drzwiach

      W sam czas przybywacie

Po ukończonym turnieju na gody.

Chcę się rozchmurzyć w wileńskiej komnacie,

Przypomnieć czasy, kiedym to był młody

I do Biruty, wówczas pełnej krasy,

Wdzięczył się, świeżą zabrawszy znajomość.

Siwa gołąbko, pamiętasz te czasy

Zaprawne miodem?...

BIRUTA

      E, wstydź się jegomość

Wspominać o tym przy dzieciach.

KIEJSTUT

      Cóż szkodzi?

Wszakże to prawdą, że byliśmy młodzi

I że ta młodość swój odblask różowy

Na pochylone rzucała nam głowy!

Wszak żeśmy byli miłością słoneczni,

Pełni tej barwy, co jest w świeżych kwiatach...

I dziś się jeszcze człowiek rozserdeczni,

Gdy wspomni sobie o minionych latach.zwracając się do BirutyWszak dobrze z sobą było nam, pieszczotko?

BIRUTA

Trzpiotasz się, stary!

KIEJSTUT

      Dobrze gdy my, starzy,

Możem odgrzebać jaką chwilę słodką:

Taki dzień drugi nieprędko się zdarzy,zwraca się do WitoldaLecz ty, Witoldzie, masz coś chmurną postać.

WITOLD

Ojcze... Jagiełło...

KIEJSTUT

      Nie ma nic strasznego,

Że musi chwilę pod kluczem pozostać,

Ale ty więcej troszczysz się o niego,

Niżeli o mnie...

WITOLD

      On dziś pokrzywdzony.

KIEJSTUT

Skrzywdzony? proszę!... Więc, gdy on zdradziecko

Gotów nas nawet Niemcom wydać w szpony,

To nie ma krzywdy; lecz gdy krnąbrne dziecko

Ja z obowiązku po ojcowsku skarcę —

Własny syn na mnie... — O, biedni my starce!

WITOLD

Ojcze, jam nie chciał dotknąć cię; lecz uważ:

Czy za daleko gniewu nie posuwasz,

Jeśli na własnym chcesz go więzić dworze?

Jagiełło dużo zawinił — rzecz pewna;

Lecz upokorzeń nikt znosić nie może

Z pogodnym sercem, jakby kawał drewna,

Obraza więcej niż skrzywdzenie działa

I budzi mściwość — czuję to po sobie:

Gdyby mnie taka przygoda spotkała,

To bym sam potem nie wiedział, co robię.

KIEJSTUT

W was młodych dziwną teraz butę widno:

Nadzory starych kłują was i ranią,

I z rąk ojcowskich karę przyjąć wstydno;

Ale wam nie wstyd zasługiwać na nią.

łagodniejZresztą, Witoldzie, chociaż jestem krewki,

Nie jestem przecie ni zły, ni uparty.

Chciałem, by poznał, że to nie przelewki

Ze mną, lecz całe więzienie — to żarty!...

Chcesz, bym go puścił zaraz?

WITOLD

      Jak za bratem

Wstawiam się za nim.

KIEJSTUT

zwracając się do Biruty

      Cóż ty stara matko?

Pewno z Witoldem trzymasz?

BIRUTA

      Jestem za tem,

By go uwolnić.

KIEJSTUT

      Tak wam idzie gładko!

zwracając się do Aldony — żartobliwieChyba Aldona poprze to, co robię,

I dalszą nawet surowość zaleci...

ALDONA

W tym razie, ojcze, i ja przeciw tobie.

KIEJSTUT

z żartobliwym oburzeniem

Więc wszyscy na mnie — i żona, i dzieci!

Może i Marię puścić mam z uwięzi?

Nawet Wojdyłłę?

ALDONA

składając ręce

Zrób to, ojcze złoty.

KIEJSTUT

poważnie

Wojdyłło winien wisieć na gałęzi;

Lecz co mam robić z wami? Mnie kłopoty,

A wam szafunek łask przypada w dziale.

Wchodzi Butrym przez drzwi w głębi.

ALDONA

do Kiejstuta

Tyś najłaskawszy, choć nie przyznasz wcale.

KIEJSTUT

spostrzegając Butryma

Jesteś, Butrymie? — a więc więźniów sprowadź

I zaproś także tu krzyżackich gości:

Będziemy wszyscy wesoło ucztować

W imię braterskiej zgody i miłości.Butrym odchodzi na prawo. — Kiejstut, zwracając się do Witolda, poważnie.Witoldzie! jednak muszę mieć rękojmię:

Jagiełło teraz wszedł na drogę mylną;

Sądzę, że każdy łatwo krok mój pojmie,

Jeśli zatrzymam dla pewności Wilno.

Z prawej strony wchodzą Kuno, Konrad, Halban.

SCENA XIII

Kiejstut, Biruta, Witold, Aldona, Kuno, Konrad, Halban.

ALDONA

spostrzegając Konrada

To on!

KIEJSTUT

      Co mówisz?

ALDONA

      Nic.

KIEJSTUT

      Takeś pobladła.

HALBAN

cicho do Konrada

Pilnuj się teraz!

KIEJSTUT

ukazując Krzyżakom na swoich

      To moja rodzina,

Zacni rycerze.

Krzyżacy oddają pozdrowienie.

ALDONA

na stronie

      Ach, na kształt widziadła!

Taki zmieniony.

KIEJSTUT

wskazując na Witolda

      Jednego mam syna,

Co mi pozostał, a litośne bogi

W mojego domu wprowadziły progiwskazując na AldonęCórkę, co lepsza dla mnie niż rodzona,

Lecz nieszczęśliwa.

WITOLD

      Bo to zdrajcy żona!

ALDONA

Ojcze!

KIEJSTUT

surowo

      Witoldzie, twój język ostry!

Nie powinieneś ranić swojej siostry.zwraca się do AldonyTy się zaś, dziecko, uspokój.

Przez drzwi w głębi wchodzą Butrym, Jagiełło, Maria, Wojdyłło i kilku rycerzy.

SCENA XIV

Ci sami. Butrym, Jagiełło, Maria, Wojdyłło, rycerze.

W ciągu całej tej sceny Aldona ściga oczami Konrada.

KIEJSTUT

do Jagiełły z powagą.

      Jagiełło!

Postępki twoje dotknęły mnie żywo

I gniew mnie uniósł... to już przeminęło.

Mam dłoń porywczą, jednakże nie mściwą;

Dużoś zawinił, lecz błądzisz jak młody.

Więc pierwszy rękę podaję do zgody.

Wyciąga rękę do Jagiełły, którą tenże bierze i całujeKiejstuta w ramię.

JAGIEŁŁO

Stryju....

KIEJSTUT

do Jagiełły

      Uściskaj Witolda; ten chłopiec

Za ciebie umiał nawet ojcu dopiec.

JAGIEŁŁO

ściskając się z Witoldem

Drogi mój bracie!

KIEJSTUT

      O całej tej sprawie

Zapomnę, wszystkim przebaczając winy,

Lecz jeden tylko warunek postawię...

JAGIEŁŁO

Zgoda na wszystko.

KIEJSTUT

      Tej całej krainy

Ja jestem stróżem i na mnie spoczywa

Obrona granic: więc, gdy dziś ogniwa

Dawniejszej spójni obce wpływy kruszą,

To moje ręce więcej skupić muszą

Sił do obrony. W zakład zgody wiecznej

Zostaw mi Wilno.

JAGIEŁŁO

z niezadowoleniem

      Wilno?

KIEJSTUT

      Tę ofiarę

Ponieś dla starca, by się czuł bezpieczny.Jagiełło szepcze z Wojdyłłą.Cóż, czy się zgadzasz?

JAGIEŁŁO

po chwili wahania

      Wymierzyłeś karę:

ponieść ją muszę.

KIEJSTUT

      A więc do świątyni

Chodźmy! tam niechaj Jagiełło ludowi

— Wiadomym swoje zrzeczenie uczyni;

Cóż, dobrze?

JAGIEŁŁO

      Spełnię, co stryj postanowi.

KIEJSTUT

Proszę was z sobą.

Kiejstut idzie ku drzwiom w głębi; za nim powoli wychodzą inni. Konrad chce wyjść za innymi, lecz Aldona zbliża się do niego i zatrzymuje go.Tymczasem wszyscy wychodzą prócz Konrada iAldony.

SCENA XV

Aldona i Konrad.

ALDONA

      Rycerzu! stój chwilę.

KONRAD

Co chcesz ode mnie?

ALDONA

      Nie patrz tak surowo,

Bo pod tym wzrokiem ja się próżno silę

Wydobyć z ust mych zalęknione słowo.

KONRAD

Więc puść mnie!

ALDONA

      Puścić! nie, na wszystkie bogi,

Raczej ci padnę kamieniem pod nogi

I piersią własną postawię zaporę,

Byś zdeptał, idąc, serce moje chore.

Puścić cię teraz! gdy po ciemnej nocy,

Po tylu latach spędzonych w żałobie,

Po wszystkich bólach mej doli sierocej,

Znowu jak niegdyś widzę cię przy sobie...

KONRAD

Ciemne to słowa. Twój umysł, jak mniemam,

Dotknięty jakąś boleścią tajemną:

Biedna! Dla ciebie ja pociechy nie mam.

ALDONA

O! nie mów tego!... nie kryj się przede mną!

Jam cię poznała, choć tak jesteś innym,

Że nikt cię w kraju nie pozna rodzinnym,

Że nawet, patrząc się, ojcowie starzy

Niczego w twojej nie dopatrzą twarzy.

Lecz choć tak jesteś dla wszystkich zmieniony

Przeczuło ciebie serce twojej żony.

KONRAD

Jaki szał dziwny? Senne przywidzenia

Za rzeczywistość bierzesz.

ALDONA

      Czyś z kamienia?

Że nie chcesz serca pokazać na chwilę,

Dla mnie, com męczarń przecierpiała tyle!

Ja ci nie wyjdę z najmniejszym wyrzutem,

Ja cię nie wydam nawet przed Kiejstutem

I na wieczysty ja się zgodzę przedział,

Byleś mi słowem miłości powiedział,

Że jesteś moim...

KONRAD

      Mylisz się niebogo:

Ja tu na Litwie nie znałem nikogo,

Pierwszy raz jestem...

ALDONA

      Ach, nie bądź tak twardy,

Gdy się zraniona do twych piersi tulę!

Czyliż ty dla mnie nie masz nic... prócz wzgardy?

Wszak żeś mnie kochał dawniej... kochał czule...

A ja cię dotąd wielbię jakby bożka,

Choć moja dola tak smutna i gorzka.po chwiliMożeś zapomniał ty o życiu swojem?

Może ci jakim zadanym napojem

Zatruli pamięć przeszłości?... To pewnie!

Lecz pozwól!... ja ci to wszystko przypomnę

A wspomnieniami zmiękczę i rozrzewnię,po małej pauzie z rozmarzeniemCzy przypominasz jezioro ogromne?

Nad nim sterczący stromej skały odłam,

Gdzie cię w noc cichą, miesięczną zawiodłam?

Ty, stojąc na tle błękitnego nieba,

Mówiłeś wtedy o Litwie i wrogach,

O tych ofiarach, które ponieść trzeba,

O bohaterów niezwyczajnych drogach;

Mówiłeś dalej o wieczystej sławie

I o rozpaczy — jakby o dwóch siostrach!

A ja, choć ze czcią słuchałam ciekawie,

Na serce padał mimowolny postrach:

A więc ci usta zamykałam drżąca

Pocałunkami jak wieczność długiemi!...

Senne pieszczoty... srebrny blask miesiąca...

Dziwne marzenia... szczęście nie z tej ziemi...

Sława i miłość, i trwoga, i żałość —

Wszystko to w jedną zmięszało się całość,

Której moc żadna w sercu mi nie zatrze —

I wszystko widzę, gdy na ciebie patrzę!

A ty — pamiętasz?

KONRAD

      Nad tobą boleję;

Bo wnoszę z mowy wpół błędnej a smutnej,

Że cię mąż rzucił... zwykłe to koleje!

ALDONA

Nie chcesz nic sobie przypomnieć, okrutny!

Chcesz we mnie wmówić, że z wielkiej boleści

Straciłam zmysły, tak jak sądzą drudzy;

Bo wiesz? gdyś zniknął, rozeszły się wieści,

Żeś przyjął wiarę i obyczaj cudzy,

Żeś został zdrajcą ojczyzny i domu,

Jam jedna wierzyć nie chciała nikomu,

Pewna, że w sobie wielkie myśli kryjesz.

Potem mówiono, że ty już nie żyjesz!

Jam również wierzyć nie chciała i skrycie

Czekałam zawsze na twoje przybycie.

Więc za to ludzie mówią do tej pory,

Że ja mam umysł zbłąkany i chory.

Mniejsza o ludzi! lecz ty jeden w świecie

Nie powinieneś mówić to kobiecie,

Co w tobie wiarę niezłomną pokłada,

I nawet cierpieć jest dla ciebie rada.

Miej litość nad nią i jako wędrowiec

Chociaż w przelocie tych słów parę powiedz:

«Ja ciebie kocham, Aldono!»

Pada przed Konradem na kolana.

KONRAD

w najwyższym wzruszeniu

Aldono!

we drzwiach ukazuje się Halban

ALDONA

zrywając się z ziemi i rzucając się w objęcia Konrada

Mężu!

SCENA XVI i OSTATNIA

Aldona, Konrad, Halban, później Kiejstut, Witold-, Biruta, Butrym, Jagiełło, Maria, Wojdyłło, Wajdelota, Aldona, Bilgen i orszak rycerzy.

HALBAN

podbiegając do Konrada

Co robisz? wszyscy we drzwiach stoją.

KONRAD

spostrzegając wchodzących i odpychając Aldonę

Precz stąd ode mnie! weźcie tę szaloną!

Aldona cofa się z przerażeniem i rozpaczą.

KIEJSTUT

do Konrada

Rycerzu córką nie pomiataj moją!

Cóż ona winna, że, świat widząc błędnie,

Wciąż cień zmarłego i widzi, i słyszy?

Trzeba mieć litość nad kwiatem, co więdnie.do AldonyChodź, córko moja, ojciec cię uciszy!

Aldona rzuca się w jego objęcia.

Zasłona spada. Koniec aktu pierwszego.

AKT DRUGI

Scena przedstawia salę w zamku trockim, skromnie i z prostotą urządzoną; zdobią ją głównie trofea myśliwskie i porozwieszana broń. Drzwi w głębi wchodowe. Na prawo i na lewo drzwi boczne. Za podniesieniem zasłony Biruta i Aldona siedzą na dębowych stołkach. Biruta z wrzecionem wręku

SCENA I

Biruta, Aldona.

BIRUTA

Jak tylko nie ma dłuższy czas Kiejstuta,

To już się nie dasz niczym rozweselać;

Nic cię nie bawi: ani piosnki nuta,

Ani powieści, które gwarzy czeladź;

Nikt nie jest w stanie utulić pieszczocha:

A przecież ciebie i Biruta kocha,grozi AldonieTy, niewdzięcznico!

ALDONA

całując Birutę w rękę

      Wobec dobrej matki

Nieraz przewinię; lecz mnie niepokoją

Tych walk i wypraw nieznane wypadki;

Chciałabym za nim wybiec duszą swoją.

BIRUTA

Ha! trudno; widzisz, takie losy nasze:

I ja, bywało dawniej, wciąż się straszę

I wypłakuję oczy precz za mężem,

Widząc go ciągle na Niemcach z orężem,

A nigdy w domu. Od chwili godowej

Ciągłe zamieszki i walki, i łowy.

Trzeba nareszcie przywyknąć kobiecie,

Że mąż nie dla niej. Daremnie wyrzekać,

Gdy niebezpieczeństw szuka wciąż po świecie;

Trzeba kryć troskę, modlić się i czekać.

Kiejstut ukazuje się we drzwiach wchodowych.

SCENA II

Kiejstut, Biruta, Aldona, w końcu Konrad.

KIEJSTUT

wchodząc

Witajcie!

ALDONA

rzuca się ku Kiejstutowi

Ojciec!...

Kiejstut wita uściskami Aldonę i Birutę.

BIRUTA

      Późno, mój staruszku,

Powracasz do nas. Już cię nie puścimy,

Lecz przykujemy w kącie na łańcuszku;

Musisz doczekać przynajmniej do zimy.

Aż na niedźwiedzia pójdziesz.

KIEJSTUT

      Chętnie dłużej

Zostałbym z wami. Człowiek już się nuży

W tych ciągłych sporach. Wiecznie bunt za buntem!

Trzeba się z całą ucierać rodziną:

Tutaj z Jagiełłą, a tam z Narymuntem,

Albo z Skirgiełłą... i tak dni me płyną...

A zdradny Niemiec siedzi nam na karku

I zawsze korzyść odnosi z poswarku.

BIRUTA

Długoś się bawił. Aldona już w smutku

Myślała, żeś tam poległ w Nowogródku.

KIEJSTUT

Twardą mam skórę; wyszedłem bez sińca

I jeszcze dla was przywiozłem gościńca.

Teraz, jak sądzę, czas jakiś w spokoju

Przeżyję z wami — krnąbrnych poskromiwszy,

Nie będzie prędko pobudki do boju.

Może swą starość przepędzę szczęśliwszy,

Wolny od troski w domowej zagrodzie.

Przy mej Birucie, Aldonie i miodzie.

W drzwiach wchodowych ukazuje się Konrad, Aldona, spostrzegłszy go, stara się opanować wzruszenie.

KONRAD

wchodząc

Książę! goniłem za tobą: więc wchodzę

Bez zapytania.

Ogląda się znacząco na Birutę i Aldonę, dając znać, że chciałby sam na sam mówić.

KIEJSTUT

do Biruty i Aldony

Odejdźcie!

Biruta i Aldona odchodzą przez boczne drzwi na lewo.

SCENA III

Kiejstut i Konrad.

KIEJSTUT

mierząc wzrokiem Konrada

      Czem takiem

Służyć wam mogę?

KONRAD

      Zawierz mej przestrodze,

Z którą za tobą chciałem lecieć ptakiem,

Lecz cię zbyt późno spotykam.

KIEJSTUT

pogardliwie

      Przestrogę

Ty mi przynosisz?

KONRAD

      Pilnuj Wilna ściśle.

KIEJSTUT

jak wyżej

Skąd ta troskliwość?

KONRAD

      Więcej rzec nie mogę;

Lecz pomyśl, co masz uczynić.

KIEJSTUT

zimno

      Pomyślę.

Konrad skłania się i wychodzi przez drzwi w głębi. Kiejstut patrzy za nim przenikliwym wzrokiem i pozostaje przez chwilę pogrążony w zadumaniu. Po małej chwili wpada z gorączkowympośpiechem Butrym w uszkodzonej zbroi.

SCENA IV

Kiejstut i Butrym.

BUTRYM

w wielkim wzburzeniu

Książę!

KIEJSTUT

      Butrymie! coś mi złego wróży

Twój niespodziany powrót i twarz twoja,

Na której widno ślad wewnętrznej burzy.

BUTRYM

rozpaczliwie

Panie! źle świadczy ta pęknięta zbroja,

Przez którą można wstyd rycerza czytać.

Panie, ty lepiej nie zechciej mnie pytać,

Ale od razu zdejm głowę bułatem

I hańbę moją zasłoń krwią przed światem!

Boś ty mi Wilna powierzył obronę,

A ja mam mówić, że Wilno — stracone!

Klęka przed Kiejstutem, ukrywając twarz w dłonie. Kiejstut zostaje chwilę, pod bolesnym wrażeniem.

KIEJSTUT

podnosząc Butryma, łagodnie

Wstań, stary druhu! wypłacz się swobodnie

Na moich piersiach; płacz ulży żalowi,

Namiętna rozpacz niech we łzach ochłonie;

Kiejstut jej nigdy wyrzutem nie wznowi,

Bo wie, że winy nie ma w wiernym słudze,

Choć Wilno w ręce dostało się cudze.

BUTRYM

Panie! wolałbym, iżbyś w gniewnej woli

Obszedł się ze mną jak z stworzeniem podłem;

Bo twoja dobroć — ta mnie więcej boli,

Kiedy nieszczęściem ufność twą zawiodłem;

I chociaż na mnie żadna z win nie cięży,

To czuję w piersiach jakby kłębek węży,

Widząc, jak wielką dziś ponosi stratę

Twe serce dumne, choć w litość bogate.

KIEJSTUT

Cios to straszliwy, prawda, co rozprasza

Ufność, że będę dla tej ziemi tarczą;

Lecz, chociaż gwiazda przyćmiła się nasza,

Będę się bronił, póki siły starczą.

Com stracił zdradą, to odbiorę siłą,

Boś pewnie zdradzie uległ?

BUTRYM

      Tak! Wojdyłło

Mieszczan wileńskich chytrymi radami

Skłonił do spisku — i ci w porze nocnej

Wrzeciądze miasta otworzyli sami

Hufcom Jagiełły. W walce bezowocnej

Szczupła garść naszych nie mogła dać rady

Wobec tak strasznej przemocy i zdrady;

Więc trzeba było ustąpić im pola,

Przez tłumy mieczem otwierając drogę.

Wilno stracone!

KIEJSTUT

      Taka bogów wola!

Dobrze, żeś jeszcze ocalił załogę,

Spełniwszy zacnie powinność...

BUTRYM

      O, panie!

Więcej nic zrobić nie byliśmy w stanie;

Lecz choć na naszą wszystko poszło szkodę,

Ja, zwyciężony, jeszcze jeńców wiodę,

A między nimi, dostał się nam w ręce

Zdrajca Wojdyłło — pojmany wśród bitwy

I czeka w więzach na sądy książęce;

Wymierz nań karę!

KIEJSTUT

porywczo

      Więc ten zły duch Litwy,

Który knuł ciągle zamysły zbrodnicze,

Został i teraz na zdradzieckim czynie

Schwytany przez was?

BUTRYM

      Przed twoje oblicze

Przywiodę zdrajcę.

KIEJSTUT

      Trudno! — niechaj ginie!

I wraz z nim niechaj na zawsze przepada

Sprzedajna chciwość i kłamstwo, i zdrada!

Wprowadź go tutaj.

Butrym wychodzi drzwiami w głębi.

SCENA V

Kiejstut sam.

KIEJSTUT

      Trudno! trzeba kary

Gdy z przebaczenia wstaje zbrodnia nowa

I truje serca ludu... Kiejstut stary

Myślał, że wolną od krwi dłoń zachowa,

A teraz musi...

Butrym przez drzwi wchodowe wprowadza Wojdyłłę pod strażą, dając znak zbrojnym, żeby za drzwiami czekali.

SCENA VI

Kiejstut, Butrym, Wojdyłło.

BUTRYM

wskazując na Wojdyłłę

      Oto jest ten zbrodzień.

KIEJSTUT

do Wojdyłły

Wojdyłło, takeś łaski mojej użył?

Myślisz, że mogę przebaczać ci co dzień?

WOJDYŁŁO

ponuro

Ja nic nie myślę.

KIEJSTUT

      Wiesz, żeś znów zasłużył

Na śmierć, od której nic cię nie ocali.

Masz co na swoją obronę?

WOJDYŁŁO

      Obrona

Próżną jest rzeczą; gdyście mnie skazali

Bez sądu, z góry.

KIEJSTUT

      Miara dopełniona.

Twych przestępstw wzbrania mieć litość dla ciebie.

WOJDYŁŁO

hardo

Ja też żyć nie chcę na łaskawym chlebie

Ja żądam sądu — lecz mnie sądzić może

Tylko Jagiełło sam na swoim dworze.

BUTRYM

z gniewem

Bezczelny! wiemy, że ten, co korzysta

Z twych niecnych sprawek, karać ich nie będzie.

WOJDYŁŁO

Gdy on nie skarze, sprawa moja czysta,

Bo on mym panem, co zawsze i wszędzie

Ma do mnie prawo. Jam był wiernym sługą,

Co dbał o dobro jego. Z łaski stryja

Stracił stolicę; jam nie czekał długo

I gród stracony znów odzyskał.

BUTRYM

      Żmija!

WOJDYŁŁO

Co dla Jagiełły zyskiem, to wam stratą:

Więc na mnie zemstę chcecie wywrzeć za to.

KIEJSTUT

z powagą

Mylisz się: mściwość sercem mym nie władnie

I osobistą przebaczam obrazę;

Lecz muszę karać, jeżeli kto zdradnie

Po naszej Litwie roznosi zarazę.unosząc się stopniowoJeśli kto knuje bratobójcze spiski,

Waśni rodzinę i Niemców sprowadza,

Z zewnętrznych sporów ciągnąc sobie zyski.

I kraj do zguby przywodzi, i zdradza!z uniesieniemMnie nie o siebie, lecz o Litwę idzie,

O dobro ludu, o ojczystą cnotę:

Więc nie dam takiej krzewić się ohydzie,

I myśl zbrodniczą w jej zarodku zgniotę!

Umrzesz, nie za to, żeś wciąż na mnie godził

Lecz, żeś był mistrzem w sztuce intryg ciemnej,

Żeś psuł Jagiełłę, fałszem lud uwodził,

Żeś był sprzedajny i zły, i nikczemny!

WOJDYŁŁO

Książę, ty, zrodzon na ojcowskim tronie,

Odziedziczyłeś imię przodków świetne;

Żywot ci tkały miękkie szczęścia dłonie,

I wszystko piękne, dobre i szlachetne

Wciąż otaczało ciebie od powicia:

Cóż więc dziwnego, że wyrosłeś dumnie,

Nie znając nawet brudnych mętów życia,Ni tego jadu, który widzisz u mnie?

Lecz ja, com dzieckiem zaznał dolę twardą.

Tak niski rodem i tak szpetny ciałem —

Com walczył z nędzą i ludzką pogardą,

A nic dobrego w życiu nie poznałem —

Jam musiał pełzać tą jedyną drogą,

Na której wola wytrwała i zręczność

Pomimo przeszkód wznieść człowieka mogą...

A jeśli dziś mi wyrzucasz niewdzięczność

I o rozliczne oskarżasz mnie winy,

To w sobie także poszukaj przyczyny.

BUTRYM

Coś rzekł, zuchwały? czyś utracił zmysły?

KIEJSTUT

hamując Butryma

Pozwól, niech powie, co myśli, swobodnie —

Choć nie rozumiem...

WOJDYŁŁO

podchwytując i kończąc myśl

      Jaki związek ścisły

Łączy twą wielkość i me, jak zwiesz, zbrodnie?

To ci niełatwo zrozumieć — o, książę —

Boś nie pomyślał, że tu różnych ludzi,

I złych, i dobrych, jeden łańcuch wiąże

I że myśl każda w drugich myśli budzi,

Ty byłeś pełen potęgi i chwały,

Wielki z swych czynów, zacności i rodu:

Co ci szkodziło, że ja, nędzny, mały,

Chciałem się na wierzch wydobyć ze spodu?

Co ci szkodziło, żem za szczęściem swojem

Gonił i wszystko zdobywał przebojem?...

Mogłeś mnie kupić jednym słowem wtedy,

Gdybyś współczucie miał dla ludzkiej biedy;

Lecz tyś miał dla mnie tylko wzgardę krwawą.z większym uniesieniemTy szczęściu memu stawałeś na drodze,

Tyś mnie okrywał wstydem i niesławą

I serce moje wciąż deptałeś srodze:

A więc się nie dziw, że w związku tajemnym

Duch mój się stawał przez ciebie nikczemnym.wybuchając nienawiściąJam znienawidzić musiał razem z tobą

Wszystko, co było szlachetnem i wzniosłem,

Wszystko, co serca blaskiem i ozdobą —

I nienawiścią jako gad wyrosłem...

A w każdej myśli, w każdym moim czynie

Mścić się na tobie pragnąłem jedynie,

I dziś ta moich rąk podstępna praca

Przeciwko tobie wyrzutem się zwraca!

Kiejstut się zamyśla. Wajdelota wchodzi głównym wejściem.

SCENA VII

Kiejstut, Butrym, Wojdyłło, Wajdelota.

WAJDELOTA

Książę, przybywam bronić cię tym razem

Przed twą dobrocią, bo zbrodnię należy

Sprawiedliwości poskromić żelazem,

Gdy jej bezkarność daje pokarm świeży.

KIEJSTUT

Sam tak sądziłem...

WAJDELOTA

      Lecz serce, nie skore

Do surowości, wypełnić się zżymaPowinność władcy: przyszedłem więc w porę.

KIEJSTUT

w zamyśleniu

Spojrzałem teraz nowymi oczyma

W otchłanie serca ludzkiego. Ten nędzarz

Wśród fałszów prawdę odsłonił mi nową.

WAJDELOTA

Pomnij, że jeśli winnego oszczędzasz,

To miecz zawieszasz nad niewinnych głową,

A litość bywa właśnie bezlitosną,

Gdy z niej dla kraju zgubne skutki rosną.

KIEJSTUT

To nie jest litość, która mnie wprowadza

W taką zadumę... Myślę: gdzie się wszczyna,

A gdzie się kończy tajemnicza władza,

Którą ma naród karać swego syna?

I gdzie granica prawa, co oddziela

Wyrok sędziego od ciosu mściciela?po chwili, wyrywając się z zamyślenia, z energiąLecz nie czas myśleć nad rzeczy istotą:

Butrymie, zabierz więźnia! Wajdeloto,

Zwołaj kapłanów i radę starszyzny!

Niech go osądzą wedle praw przykładnie

W imieniu moim i całej ojczyzny;

A jaki wyrok na niego zapadnie,

Butrym bezzwłocznie wykonać go każe.

BUTRYM

Będzie spełnionym.

WAJDELOTA

      Sąd natychmiast zbiorę

odchodzi

WOJDYŁŁO

do Kiejstuta

Książę, śmierć moja...

BUTRYM

do zbrojnych

      Hola! prędzej, straże,

Oddalcie więźnia.

Zbrojni wyprowadzają wraz z Butrymem Wojdyłłę.

SCENA VIII

Kiejstut sam.

KIEJSTUT

w myślach, powoli

      Tak, na serca chore

Ludzie żadnego nie znaleźli lęku,

Więc leczą śmiercią... choć poznać niezdolni

Co było właśnie chorobą w człowieku.

Stoi przez chwilę pogrążony w myślach.

Drzwiami z lewej strony wpada Maria, a za niąAldona.

SCENA IX

Kiejstut, Maria, Aldona.

MARIA

Stryju!

KIEJSTUT

      Ty tutaj!

MARIA

porywczo

      Niech mi stryj uwolni

Mojego męża! niech chwili nie zwleka!

Bo taka wściekłość wzrasta w moim łonie,

Że mogę wzrokiem zabijać z daleka!zatrzymuje się, a widząc, że Kiejstut nie odpowiada i nie zwraca na nią uwagi, z większą zawziętością głos podnosiStryju, ty milczysz... milczysz, gdy ja bronię

Swojego męża...

KIEJSTUT

surowo

      Nazbyt śmiało do mnie

Przychodzisz z groźbą.

MARIA

      Czyż w podobnej chwili

Mogę z spokojem mówić, i przytomnie?

Każ, by natychmiast Wojdyłłę puścili,

Bo krzyczeć będę tak, że aż usłyszą

Gromy, co w chmurach nad twą głową wiszą!

Ja nie ustąpię bez niego — ja, żona —

Wydrę go gwałtem z rąk waszych...

KIEJSTUT

z gniewem

      Szalona!

ALDONA

Ojcze Kiejstucie, na słowa, co ranią,

Nie zważaj!... rozpacz przez jej usta krzyczy;

Bądź litościwy!

KIEJSTUT

z wymówką

      Ty się wstawiasz za nią?

ALDONA

Ojcze, w tym życiu, tak pełnym goryczy,

Nadziei szczęścia już się wyrzec muszę;

Więc tylko odblask lepszej innych doli

Jaśniejszym światłem pada na mą duszę,

Dając zapomnieć mi o tym, co boli...

Ja, której wszystko odebrały losy,

Mogę żyć tylko innych serc nadzieją;

Cudzym boleściom wtórzą moje głosy,

Cudzym weselem myśli mi jaśnieją;

Więc gdybym mogła otrzeć łzę, co spływa,

Lub zrozpaczonym prośbom czynić zadość,

To spod żałoby, która mnie pokrywa,

Jeszcze jedyna wykwitłaby radość —

A to jest radość ostatnia, co w darze

Dla smutnych zawsze zostawiają nieba.

KIEJSTUT

Nie wtedy, córko, gdy inaczej każe

Powinność, którą wypełnić potrzeba.

Wojdyłło za swe czyny odpowiada

Przed sądem ludu, a mnie się nie godzi

Mięszać do jego wyroków.

MARIA

z rozpaczą

      O, biada!

po chwili gwałtownieLecz co mnie lud ten? co mnie sąd obchodzi?

Co mnie obchodzi teraz ziemia cała?

Jam go jednego na ziemi kochała

I nie dbam o to, co powiedzą inni.

Był dobrym dla mnie — czegóż trzeba więcej?

Niech dadzą wyrok, co go uniewinni,

Bo ja już prosić nie umiem goręcej...

Stryju, czy słyszysz?

KIEJSTUT

Myślisz, że tak można

Swe zaślepienie narzucać krajowi?

Myślisz, że cała sieć zdrady bezbożna,

Co o nieszczęściach narodu stanowi,

Niczym jest wobec miłosnej rozpaczy?

MARIA

Stryju, nie umiem przemawiać inaczej.

KIEJSTUT

Myślisz, że dość jest namiętności głosu,

Aby powstrzymać wszystkie ludzkie prawa

I winowajcę uchronić od ciosu,

Co nad nim zawisł?...

MARIA

      Mowa twoja krwawa!

Jeśli winnego na ofiarę szukasz —

Ja jestem winną! zatem weź mnie, ukarz,

Lecz puść Wojdyłłę! — Ja byłam powodem

Wszystkich win jego, jam siała niepokój:

A więc mnie oskarż jawnie przed narodem,

Odbierz mi życie albo w więzy okuj,

Lecz ocal jego!

KIEJSTUT

      Serc skryte głębiny

Dla sądów ludzkich są już niedostępne:

Musimy karać, nie myśli, lecz czyny,

Ty, jeśliś żądze natchnęła występne,

Jeśli w twej pysze, uporze i złości

Wszystkich zdrad czarnych stałaś się podnietą —

To własne serce skarze cię, kobieto,

Zgubą Wojdyłły....

MARIA

złamana, mięknąc stopniowo

      Litości! litości!

Ma pycha, widzisz, teraz przełamana,

Jestem pokorną i miękką jak dziecko...

Stryju, przed tobą padam na kolana!klęka przed KiejstutemPrawda — złą byłam, złą, mściwą, zdradziecką;

Lecz ty mnie możesz na zawsze poprawić

I zrobić dobrą, słodką i łagodną,

Jak nikt... Ja ciebie będę błogosławić,

Lecz wróć mi męża! — O, nie patrz tak chłodno!

Ty mi nie wierzysz może? a ja biedna

Nie znajdę słowa, co mi ciebie zjedna.w najwyższej rozpaczy, błagalnieStryju, wróć męża!

KIEJSTUT

      Jak trudno uczucie

Z sprawiedliwości wyrokiem pogodzić!

Miałżebym ulec?

ALDONA

błagalnie

      Ojcze mój, Kiejstucie,

Ty miłosierdziem możesz ich odrodzić

I wlać w nich tchnienie, które ich upiększy;

Więc się nie wahaj! Wszak to tryumf większy

Stworzyć człowieka — niżeli go zabić

Przebacz im, przebacz.

KIEJSTUT

      I ty, dziecko moje,

Chcesz serce starca do reszty osłabić?

Ha! to porzucę koronę i zbroję,

A kądziel wezmę do swej drżącej ręki —

Bom na rycerza i władcę za miękki.idzie ku drzwiom wchodowym i uchyla je, wołającJest tam kto?

Wchodzi giermek.

GIERMEK

      Słucham.

KIEJSTUT

      Odszukaj Butryma

I każ ode mnie: niechaj nad Wojdyłłą

Przerwie sąd wszelki i wyrok powstrzyma;

Niech tu z nim przyjdzie.

Giermek wychodzi.

MARIA

      Serce me odżyło.

ALDONA

Dzięki ci, ojcze!

MARIA

      Dasz mu wolność, stryju?

KIEJSTUT

Dam — a sam pójdę o żebraczym kiju!

Bo mi wstyd ludziom w oczy spojrzeć będzie,

Którzy mnie mieli za pana i sędzię.Giermek powraca.Cóż to, powracasz?

GIERMEK

      Napotkałem w drodze

Butryma, a on...

Wchodzi Butrym. Kiejstut daje znak giermkowi, by odszedł. Giermek wychodzi.

SCENA X

Kiejstut, Maria, Aldona, Butrym.

BUTRYM

      Książę, ja przychodzę...

MARIA

przerywając

      Gdzie jest Wojdyłło?

BUTRYM

na ucho Kiejstutowi

      Ostatnie rozkazy

Przyszły za późno; wyrok już spełniony.

MARIA

z przerażeniem

Czemuż wy wszyscy stoicie jak głazy?

Czyliż litości nie macie dla żony?zwracając się do ButrymaCzemu mąż z tobą nie wrócił? Milczycie?

BUTRYM

do Marii

Mąż twój, o, księżno, już zakończył życie.

MARIA

w najwyższej pasji

Ha! nędzne zdrajcy, ha, obmierzłe żmije!

Jam to od razu wam z oczu odgadła:

Takie to łaski wasza dobroć kryje!wskazując na KiejstutaTemu starcowi jam do nóg upadła,

Jakby żebraczka prosząca jałmużny,

Korząc się przed nim: a on, na kształt węża,

Rzucił mi w oczy łaski pozór próżny,

Oddawszy pierwej katom w ręce męża.

ALDONA

biorąc Marię za rękę

Mario, posłuchaj!

MARIA

odpychając Aldonę całą siłą

Precz ode mnie z dala!

Precz z twą słodyczą, cichą a obłudną!

Wszystkim wam ręce krew ofiary kala,

I mnie już więcej oszukiwać trudno. —

Ja już nie jestem, czym byłam niedawno,

Nie jestem biedną, złamaną kobietą,

Lecz jestem mordem, jestem złością jawną,

Jestem zarazą — straszydłem — kometą! —I nic ludzkiego nie mam teraz w sobie,

Odkąd jak wdowa stanęłam w żałobie.

I tylko rzeczy śnić będę okropne,

Jak upiór ciągle zwracając na cmentarz,

Dopóki zemsty zupełnej nie dopnę

grozi Nad wami, zdrajcy!biegnie szybko ku drzwiom wchodowym, zatrzymuje się przez chwilę i, grożąc podniesionym głosem, zwraca się do KiejstutaStryju, popamiętasz!

Wypada gwałtownie ze sceny.

SCENA XI I OSTATNIA

Kiejstut, Aldona, Butrym.

KIEJSTUT

po chwili do Butryma

Butrymie, zwołaj rycerstwo bezzwłocznie

Potrzeba Wilno odebrać stracone,

Zanim Jagiełło sam działać rozpocznie,

Trzeba zwyciężyć — lub złożyć koronę.

Zasłona spada. Koniec aktu drugiego.

AKT TRZECI

Teatr przedstawia okolicę między Wilnem a Trokami, będącą placem boju. Z prawej strony skrawek puszczy, w głębi rozległe błonia. Z lewej strony, w oddaleniu, na wzgórzu widać obóz krzyżacki. Za podniesieniem zasłony Konrad z Halbanem stoją po lewej stronie w kierunku widzialnych namiotów.

SCENA I

Konrad i Halban.

KONRAD

Dokoła walka zacięta się toczy;

Litwin z Żmudzinem biorą się za bary;

Wszędzie krew bratnia dłoń braterską broczy...

Tutaj Jagiełło, tam mój ojciec stary —

A ja i całe zdradzieckie krzyżactwo

Patrzymy z góry jak drapieżne ptactwo,

Co wietrzy trupa.

HALBAN

      Przestań raz, Konradzie,

Płynąć swą myślą na przelotnej fali,

Która już znika w grzmiącym wodospadzie

Wypadków.

KONRAD

z ironią

      I cóż?

HALBAN

      Sięgnij wzrokiem dalej!

Wznieś się nad poziom chwili, co jest niczem

Wobec przyszłości, w której ty u celu

Staniesz zwycięski, z pogodnem obliczem,

Pomściwszy Litwę na nieprzyjacielu.

Po stromych szczytach kogo wiodą drogi,

Powinien patrzeć w górę — nie pod nogi!

KONRAD

Patrzałem w górę i szedłem wciąż śmiało;

Lecz człowiek nigdy wyzuć się nie zdoła

Z tej sieci, w którą życie go wplątało.

Ani też skrzydeł nie znajdzie anioła,

By się wzbić w przyszłość i nie widzieć dłużej

Nad swoim domem szalejącej burzy.

Pomnę, gdy pierwszy raz po wielu latach

Z krzyżactwem zbrojno swą ziemię napadłem,

Gdym rzeź i pożar ujrzał w chatach,

Sam strasznym stając dla Litwy widziadłem

Zdawało mi się, że ta ziemia cała,

Pod kopytami mego konia drżąca,

Krwią zrumieniona, klątwami ciskała;

Zdawało mi się, że z jęków tysiącaGłos się podnosi nad pobojowiskiem,

Co mnie w twarz zdrajcy uderza nazwiskiem,

O, straszna chwila!

HALBAN

      Każda chwila taka

Jak zasiew krwawy zbliża cię do plonu,

Co zbierzesz w płaszczu mistrzowskim Krzyżaka,

Gdy będziesz panem wszechwładnym zakonu

I cios śmiertelny na pewno mu zadasz,

Ratując Litwę, którą teraz dławi

Chytrość niemiecka.

KONRAD

      Wciąż mi zapowiadasz

Tę przyszłość, co mnie oczyści i zbawi;

Lecz dotąd czuję tylko przekleństw brzemię.

Ja, syn niewdzięczny, małżonek nieczuły,

Odstępca własną nachodzący ziemię —

Chciałem struć zakon; ale mnie wprzód struły

Te jadowite moich myśli gady —

I jestem pierwszą ofiarą swej zdrady.

HALBAN

Przeciw chytrości i kłamstwu, i zdradzie

Nie można walczyć — tylko równą bronią.

Gdyś raz swą duszę poświęcił, Konradzie,

podobnym czynom, to już nie dbaj o nią!

Znajdziesz ją potem w piersiach innych ludzi,

W piersiach narodu, co się ze snu zbudzi:

Tylko idź naprzód!

KONRAD

      Ja też stąpam twardo,

Depcząc po drodze, co spotkam, ponury;

I tych, co cierpią — dobijam pogardą,

I tych, co kocham — biorę na tortury,

I serce żony bez litości łamię!

Milczę i zdradzam, zabijam i kłamię!

Czego chcesz więcej?

HALBAN

      Ciszej! ktoś nadchodzi.

Z lewej strony wchodzi Kuno.

SCENA II

Konrad, Halban, Kuno.

KUNO

Kiejstut pobity.

HALBAN

      Jak to? wszak zwycięstwo

Miał prawie w ręku...

KUNO

      Zwykle głupcom szkodzi

Ich, szlachetnością zwane, niedołęstwo,

Kiejstut rozbitych żywcem puścił z matni,

Pragnąc oszczędzić rozlewu krwi bratniej;

Ci zaś z nowymi posiłki wrócili

I wzięli górę. — Dobrze tak ciemiędze,

Co mieczem dobrej nie wyzyskał chwili!...z szyderstwemPrzez wzgląd na ludu cierpienia i nędzę.

KONRAD

Więc poniósł klęskę zupełną?

KUNO

      Do szczętu.

Znaczna część szyków pierzchnęła z nieładem.

Próżno do końca walczył wśród zamętu,

Jak lew się ciskał przed strwożonym stadem:

Nic nie pomogło; z sił swoich ostatkiem.

Cofa się ku nam.

HALBAN

      Ha! to jest wypadkiem,

Który na teraz plan zakonu zmienia.

KUNO

Nie zmienia w gruncie, bo zawsze w ten sposób

Dąży do wszystkich ziem tych ujarzmienia;

Tylko się role odmienią dwóch osób:

Teraz Kiejstuta weźmiemy w obronę.

KONRAD

Czy się nam odda?

KUNO

      Dziś chwile najlepsze,

Gdy świeżo czuje klęski poniesione.

Dość mu powiedzieć, że zakon podeprze

Swoim rycerstwem jego dalsze kroki,

Jeżeli nam się powierzy bez zwłoki,

Konrad niech całe pośrednictwo przejmie.

Łatwo mu przyjdzie wyświecić starcowi,

Że zginął, jeśli z Jagiełłą w rozejmie

Chce szukać wyjścia.

KONRAD

      Może walkę wznowi...

KUNO

Sam do nowego niezdolny zapasu.

KONRAD

A w naszym ręku?

KUNO

      Będzie mógł do czasu

Igrać z synowcem, a synowiec — z stryjem.

Dopóki wszystkich ziem tych nie podbijem.

HALBAN

Nie tak to łatwo, jak się może zdawać...

Trudno lud cały wytępić...

KUNO

      Tej dziczy

Nie możem prawa do bytu przyznawać.

Któż się z plemieniem barbarzyńskim liczy?

Wszakże mu niesiem w darze światło nowe,

Porządek, władzę, obyczaj i mowę;

Niechże więc kornie nam, swym panom, służy,

Co mamy rozum, pieniądze i siłę,

Inaczej zakon cały kraj ten zburzy

I jedną na nim usypie mogiłę,

Lecz dziś Kiejstuta trzeba złowić w sieci;

Konrad niech śpieszy na jego spotkanie

I w oczy złotem obietnic zaświeci,

Byle go ująć.kładąc rękę na ramieniu HalbanaChodź ze mną Halbanie.

Odchodzi z Halbanem na lewo.

SCENA III

Konrad sam.

KONRAD

oglądając się za Kunonem

Ten Niemiec umie do żywego dojeść.

Słuchając, często przychodzi mi chętka

Temu psu w gardło wzbić miecz po rękojeść!

Chęć słuszna, dobra — lecz jeszcze za prędka.

Z prawej strony spoza grupy drzew wybiega Aldona.

SCENA IV

Konrad i Aldona.

ALDONA

wbiegając

Rycerzu!

KONRAD

na stronie

      Cóż to? znów z przeszłości łona

Głos ten serdeczny wraca? — Tak, to ona!

ALDONA

Nie odchodź! Już się nie sprzeciwię tobie;

Nie będę badać: kto jesteś? kim byłeś?

Nie wzbudzę wspomnień, co spoczęły w grobie

Nie powiem więcej, że ty przedtem żyłeś

W innej postaci; a więc prośby mojej

Słuchaj jak obcy, co na drodze stoi

Wobec nieszczęścia. O, panie! ty wspomóżTych, którzy giną.

KONRAD

      Mam pomóc? i komuż?

ALDONA

Kiejstuta ratuj! Wynajdź środek jaki,

Gdy się tak wszystko na niego sprzysięga —

I los, i ludzie. Wszakże wy, Krzyżaki,

Macie dłoń silną, co daleko sięga,

Macie na wszystko środki i sposoby:

A więc ratujcie!

KONRAD

      Często od choroby

Gorsze lekarstwo.

ALDONA

      Słowami rozsądku

Nie mów ty do mnie, bo nic nie pojmuję.

Podobna będąc małemu dzieciątku,

Które nie umie myśleć — tylko czuje.

Ty nie wiesz chyba, żem jest na kształt lutni,

Na której struny rwała losu ręka:

Więc coraz słabiej skarży się i smutniej.

Dzisiaj ostatnia struna we mnie pęka;

I gdy ta pęknie, umilknie narzędzie,

Bo już i głosu, i lutni nie będzie.

KONRAD

A owa struna ostatnia, jedyna?

ALDONA

To jeszcze miłość, choć w różnej postaci,

Którą na ojca przeniosłam ze syna.

Kto z oczu słońce miłości utraci,

To do bladego zwraca się księżyca,

Co, chociaż żarem nie zrumieni lica,

Jednak litośnie w srebrne stroi wianki

Skroń opuszczonej żony i kochanki.

Ale ty nie wiesz, że ja opuszczona,

Straciwszy męża i sen szczęścia krótki,

Znalazłam ojca, który mnie do łona

Swego przytulił. Nie wiesz, że dwa smutki

Złączone dziwną stworzyły zażyłość —

Co jest dla duchów zaświatowa miłość —

I że w tym starcu sercem moim żyję,

I tą jasnością, która z niego bije.

KONRAD

z zajęciem

Więc ty go bardzo kochasz?

ALDONA

      Pytasz o to?

Ha! tyś go nie znał, a gdy znał — zapomniał

O tym rycerzu z gołębią prostotą;

I nie wiesz, jak on w nieszczęściu zogromniał,

I jakie skarby w sercu swoim mieści —

W sercu, co wszystkie ukryte boleści

Na perły zmienia na kształt cennej muszli...z rozpacząI on ma nie ujść zguby!

KONRAD

      Ach! zazdrośnie

Los czyha, nie chcąc, by rozbicia uszli

Ci, których ducha wysokość przerośnie

Zwyczajny poziom. Im kto dąży wyżej,

Więcej z nieszczęściem pozna się i zbliży,

I kres odnajdzie wszystkich dumnych dążeń,

Gdy na pierś ziemi usypią na sążeń.

ALDONA

rozpaczliwie, z wyrzutem

Nie chcesz nic zrobić dla mnie? nic dla niego?

KONRAD

w zapomnieniu, z żywością

Wszystko, co w mocy mojej.

ALDONA

      Dzięki, dzięki!

KONRAD

chłodno i z goryczą

Ty mi nie dziękuj; wszakże nic dobrego

Nie może dla was z naszej spłynąć ręki:

Bez skrytych celów nigdy nic nie czynim.

Lecz gdzie jest Kiejstut?

ALDONA

      Byłam ciągle przy nim.

Dopóki w bitwy przegranej zamęcie

Dopóki w bitwy przegranej zamęcie

Nie znikł mi z oczu, a ja, pełna grozy,

Na wpół szalone czyniąc przedsięwzięcie,

Wprost na krzyżackie chciałam biec obozy —

Wzywać ratunku.Słychać za sceną daleki głos rogu. Aldona z radością do Konrada.

      Czy słyszysz?

KONRAD

      Tak, słyszę.

ALDONA

To odgłos rogu, który przerwał ciszę.słychać wyraźniejsze brzmienieZnów się powtarza i dźwięczy donośniej:

To on się zbliża! Bogowie litośni,

Wy nas wspierajcie!

Aldona pośpiesza na prawą stronę sceny ku głębi, skąd wychodzi Kiejstut, za nim Butrym i orszak rycerzy.

SCENA V

Konrad, Aldona, Kiejstut, Butrym,rycerze.

W ciągu tej sceny i następnych rycerze rozmaicie się grupują, częścią zajmują miejsce na scenie za drzewami, częścią usuwają się za kulisy. Butrym wydaje rozporządzenia i rozmawia z nimi po cichu.

ALDONA

rzucając się w objęcia Kiejstuta

      Ojcze!

KIEJSTUT

ponuro

      Dziecko moje!

O innym teraz pomyśl opiekunie,

Bom ja — jak trzcina złamana we dwoje.

Kto się chce oprzeć na niej — w przepaść runie.

Wróg nas otoczył... ujść nie możem zguby;

Trzeba z honorem zginąć.

ALDONA

      Ojcze luby!

O, nie mów tego.

KIEJSTUT

      Dziś wyboru nie ma.

Konrad, który się dotąd na uboczu trzymał, przystępuje do Kiejstuta.

KONRAD

Jest wybór, książę. Zakon miecz ci poda,

Za któryś winien rękami obiema

Uchwycić teraz. Gdy z nami ugoda

Przyjdzie do skutku, smutną ostateczność

Zmienisz w zwycięstwo.

KIEJSTUT

      Zakon zbyt usłużny

Lecz biedny starzec... ja za jego grzeczność

Nie mam czym płacić — a nie chcę jałmużny.

KONRAD

Nie żartuj książę! po temu nie pora...

Wypadki naglą...

KIEJSTUT

      Ja też nie żartuję,

Do wesołości myśl moja nie skora.

Lecz jak mi śmiecie, wy, zdradzieccy zbóje,

Przynosić sojusz na urągowisko

I pokazywać swe życzliwe chęci?

Jeszcze tak duchem nie upadłem nisko,

Abym się z wami miał łączyć, przeklęci!

Ja wam nie oddam Litwy na pożarcie!

Wolę jak rycerz paść trupem w pogromie,

Niż od was zgubne zakupywać wsparcie,

Wyście sprawili mą klęskę kryjomie,

Stanąwszy zbrojno tuż przy moim boku,

Swoją postawą zmuszając mnie w walce

Rozdwajać siły, by was mieć na oku.

I wy mi pomoc chcecie nieść, padalce,

Gdym już pobity?!

ALDONA

na stronie

      O, ja nieszczęśliwa!

do KiejstutaAch! nie odrzucaj całkiem ich odsieczy:

Wszakże na tobie los kraju spoczywa.

KIEJSTUT

surowo

Dziecko! do takich nie mieszaj się rzeczy.

Im kto zacniejsze dźwiga obowiązki,

Mniej mu się godzi dla swego ratunku

Aż do kałuży zatoczyć się grząskiej.

ALDONA

z boleścią

Więc nie ma rady!

KONRAD

      Nie bądź dumnym zbytnie;

Póki czas jeszcze, bierz pomoc, co dajem.

Tu was Jagiełło co do nogi wytnie:

Namyśl się!

KIEJSTUT

      Myśleć nie jest mym zwyczajem

Gdy mi powinność wskaże drogę jedną.

KONRAD

Szkoda krwi tylu walecznych; daremnie

Na rzeź ich wydasz.

KIEJSTUT

      Przed śmiercią nie zbledną

Ci, co dotrwali, wezmą przykład ze mnie.przystępując do orszaku rycerzyRycerze! kto z was chce ocalić życie,

Niechaj się dłużej z mym losem nie wiąże,

Niech mnie opuści co prędzej! — Milczycie?

Nikt z was do domu nie chce wracać?

BUTRYM

      Książę!

Podłych nie znajdziesz.

KIEJSTUT

dalej do rycerzy

      Tu jesteście bliscy

Niechybnej śmierci. Cóż, czy zginąć chcecie?

GŁOSY Z ORSZAKU RYCERZY

I.

Zginiemy z tobą.

II.

      Zginiemy wszyscy.

III.

      Wszyscy.

KIEJSTUT

do Konrada

Ostatnią naszą odpowiedź na świecie

Słyszałeś, Niemcze! nie masz tu co bawić —

Wracaj do swoich!

Konrad, skłoniwszy się w milczeniu, odchodzi na lewo.

SCENA VI

Kiejstut, Aldona, Butrym, rycerze.

KIEJSTUT

do Butryma

      Gdzie Witold?

BUTRYM

      On — panie —

Miał tylne straże wzmocnić i rozstawić.

KIEJSTUT

Butrymie! Witold z nami nie zostanie:

On nas powinien przeżyć... Na nim cały

Ród się mój kończy. On, jeszcze tak młody,

Ma dalszą przyszłość i zasług, i chwały.

BUTRYM

Tak, książę, chłopiec musi wyjść bez szkody;

Trzeba go wysłać.

KIEJSTUT

      Każę, niech przez puszczę

Do Trok Aldonę bezpiecznie odstawi.

ALDONA

Ja ciebie nigdy nie opuszczę!

KIEJSTUT

Musisz mnie słuchać.

ALDONA

      Mnie się serce krwawi

Na myśl rozdziału.

KIEJSTUT

      Taka moja wola:

Więc ani słowa!

BUTRYM

patrząc za scenę

      Właśnie wraca z pola

Sam Witold.

SCENA VII

Kiejstut, Aldona, Butrym, Witold, rycerze.

WITOLD

wchodząc

      Ojcze, ważne zaszły zmiany:

Jagiełło przybył do nas. Dobrowolnie

Chce się pojednać z nami.

KIEJSTUT

      Ha, lis szczwany!

Raz się nam łasi, to znów zębem kolnie.

WITOLD

On ofiaruje zgodę i przymierze.

KIEJSTUT

Ty jeszcze wierzysz w jego szczerość?...

WITOLD

      Wierzę.

Wszakże nas teraz ma swej mocy prawie;

Mógłby do szczętu zniszczyć; a tymczasem

On sam przychodzi w pokornej postawie

Prosić o zgodę.

KIEJSTUT

      Pewnie ma za pasem

Ukryty podstęp — gdy korny i miły.

WITOLD

Po cóż mu podstęp? gdy ma dosyć siły,

Aby się z nami rozprawić inaczej.

KIEJSTUT

Może się lęka, choć nas ujął w kleszcze,

Byśmy w wysiłkach męstwa i rozpaczy

Ze szpon się jego nie wydarli jeszcze.

WITOLD

Skądże myśl taka?... wszak on równo z nami

Musi rodzinne opłakiwać kłótnie;

Smuci go myśleć, że się niszczym sami

W oczach Krzyżaków, co się patrzą butnie;

Wolałby na nich obrócić oręże:

A więc ci, ojcze, sojusz zaprzysięże,

By ich tłuc z nami. Sam to mówił do mnie.

KIEJSTUT

I ty przecz wierzysz jego mowie gładkiej?

O, stokroć lepiej w boju nam niezłomnie

Wytrwać i zdać się na los i wypadki,

Niźli na jego czułość...

WITOLD

      On nie zdoła

Haniebnie zdradzić...

KIEJSTUT

      Chcesz więc zgody, synu?

Dobrze — bo żal mi rycerskiego koła;

Nie chcę krwi tyle dla listka wawrzynu.

WITOLD

Chodźmy do niego; on w pobliżu czeka,

Niepewny, jakie znalazłby przyjęcie.

KIEJSTUT

Więc idźmy.

ALDONA

      Nie chodź! widziałam z daleka

Straszliwe widmo na drogi zakręcie,

Co nam groziło.

KIEJSTUT

      Zbierz przytomność swoją;

Tobie się wiecznie jakieś widma roją.

Odchodzi z Witoldem na prawo.

Aldona stoi chwilę nieporuszona, potem wybiega za odchodzącymi. Z głębi z prawej strony wychodzi Wajdelota z orszakiem innych wajdelotów.

SCENA VIII

Wajdelota, Butrym, Rycerze, Wajdeloci.

WAJDELOTA

do wajdelotów, wracając się poza scenę

Tam, pod tym dębem rozdartym przez gromy,

Stos mi ułóżcie na wzgórzu wysoki.

Niech z niego świat ten pozdrowię znikomy.

Nim w złotym ogniu ulecę w obłoki;

Niech pożegnalnie zaszumią mi drzewa,

Niech puszcza z wami chór żałobny śpiewa!Część wajdelotów odchodzi spełnić polecenia. Występując naprzód i spostrzegając Butryma.Cóż, mój Butrymie? dzień nasz już przeminął;

Nie mamy za czym oglądać się dłużej:

Łamie się cnota, którą lud nasz słynął,

Dłoń świętokradców dawny ołtarz burzy...

Trzeba, padając na świątyni progu,

Gromowładnemu oddać zemstę Bogu!

BUTRYM

O, lepiej było nie dożyć tej doli!

Lecz kiedy Kiejstut żyje — mnie żyć trzeba,

I czuwać nad nim, póki los pozwoli.

WAJDELOTA

Pełń swą powinność. — Mnie kazały nieba,

By wziąć na siebie tego ludu grzechy

I rzucić w płomień.

BUTRYM

      A dla nas, twych braci,

Czy ty już żadnej nie znajdziesz pociechy?

Czy nie dasz wróżby, co trud życia spłaci

Nową nadzieją?

WAJDELOTA

      Nadzieja w odwiecznej

Sprawiedliwości, co, rządząc światami,

Dla cnoty tryumf zgotuje konieczny.

Widzę ja dzienną jasność poza mgłami,

Widzę ja przyszłość pogodną i szczęsną,

I widzę życie inne i bogatsze...

Lecz wpierw się nasze mogiły zaklęsną

I burza po nas wszelkie ślady zatrze.

Z prawej strony wchodzi Kiejstut, a za nim Witold, Jagiełło, Aldona.

SCENA IX

Kiejstut, Witold, Jagiełło, Aldona, Butrym, Wajdelota, rycerze.

KIEJSTUT

do Witolda, wskazując na rycerzy

Witoldzie! później tym ludziom odpłacisz

Za wierność, której dali mi dowody.do rycerzyRycerze! do swych powracajcie zacisz,

Unosząc wdzięczność moją. — Dłoń do zgody

Dałem Jagielle. Bój się już nie wznowi.

Ja wam dziękuję... żegnam... bądźcie zdrowi.ściska się za ręce z niektórymi z rycerzyJa sam do Wilna z Jagiełłą pojadę,

Niewielki orszak biorąc towarzyszy,

Butrym na czele...

Butrym całuje rękę Kiejstuta.

ALDONA

      A ja?

KIEJSTUT

      Dam ci radę:

Do Trok powracaj: tam ci będzie ciszej.

ALDONA

Nie chcesz mnie?

KIEJSTUT

      Nie chcę.

JAGIEŁŁO

      Możem się zabierać.

ALDONA

wieszając się na szyi Kiejstuta

Zabierz mnie z sobą! nie każ mi umierać!

Kiejstut usuwa lekko Aldonę, po czym zabiera się ku wyjściu, a Wajdelota zachodzi mu drogę.

WAJDELOTA

Żegnaj mi, książę, żegnaj na czas długi,

Bo już się na tej nie zobaczym ziemi.

Chyba w tych puszczach, gdzie Perkun swe sługi

Przyzywa wieńczyć ogniami złotymi

I bólów życia spędza sen niemiły,

Sącząc im napój młodości i siły.

Żegnaj mi, książę, wybierasz się w drogę,

Co łamie serce wodza i człowieka;

Ja sam na gruzach pozostać nie mogę...

Nadziei przeżyć nie chcę... stos mnie czeka!

KIEJSTUT

Co chcesz uczynić?

WAJDELOTA

      Odwiecznym zwyczajem

Bywało u nas — kiedy los się sroży,

Gdy ciężkie chmury zawisną nad krajem,

Że jaki rycerz, jaki sługa boży,

Starszy z kapłanów albo wajdelotów,

Aby odwrócić słuszną niebios karę,

Własne swe życie składał na ofiarę;

Dziś na mnie przyszła kolej: stos już gotów.

KIEJSTUT

Starcze! dlaczego żegnasz mnie tą wieścią,

Odchodzącego z wstydem i boleścią?

Dlaczego za mną chcesz na wszystkie strony

Twego pogrzebu płomień słać czerwony?

Czyżeś tak zwątpił po przegranej bitwie

O przyszłych losach, o mnie i o Litwie,

Że memu sercu, co ciężkie jak ołów,

Chciałbyś dorzucić ciężar swych popiołów?

WAJDELOTA

O, nie! — ja wierzę, że nie zginie marnie

Szlachetny posiew na ojczystej glebie,

Że wszystkie nasze walki i męczarnie

Będą tej ziemi policzone w niebie:

Więc krew swą jeszcze dorzucam do szali,

Którą trzymają duchowie ogniści;

Niech ona wrogów zaleje i spali!

I świat błyskawic oddechem oczyści!Żegnaj mi, książę.

JAGIEŁŁO

do Kiejstuta

      Śpieszmy, czas uchodzi.

ALDONA

Ojcze!

KIEJSTUT

      Birutę idź pocieszyć, córo!

Kiejstut odchodzi z Jagiełłą i Witoldem, za nim Butrym i kilku pozostałych rycerzy, udając się na prawo przodem sceny.

SCENA X I OSTATNIA

Wajdelota, Aldona, Wajdeloci.

WAJDELOTA

do wajdelotów

Hej! weźcie ogień, towarzysze młodzi,

I mnie płomienia nakryjcie purpurą.

Odchodzi z wajdelotami wgłąb na prawo.

ALDONA

Tam w Wilnie Maria...z rozpaczą

      Ach, czemuż nie runie

Lepiej świat cały!

WAJDELOTA

za sceną

      O, wielki Perkunie!

Zasłona spada. Koniec aktu trzeciego.

AKT CZWARTY

Scena przedstawia salę w zamku wileńskim, tę samą, co w pierwszym akcie. Za podniesieniem zasłony Maria stoi na środku sceny. Prora Bilgen ukazuje się w drzwiach głównych w głębi.

SCENA I

Maria i Prora Bilgen.

PRORA BILGEN

wchodząc

Księżna mnie przyzwać kazałaś?

MARIA

niecierpliwie

      Bilgenie!

Powiedz mi prawdę, co wiesz z placu boju?

PRORA BILGEN

Nic jeszcze nie wiem.

MARIA

      Przeklęte milczenie,

Co mnie w gorączce trzyma niepokoju!

Niepewność straszną jest dla serca męką.

Gdy się za szczęścia ugania jutrzenką;

Lecz stokroć ciężej czekać, czy się ziści

Marzenie zemsty albo nienawiści.zwracając się do Bilgena, gwałtownieMoże co taisz umyślnie przede mną?

Kiejstut zwyciężył? Niech się raz już dowiem.

Najgorsze wieści wolę niż tę ciemną

niepewność, która cięży mi ołowiem,

Sprzeczne przed oczy stawiając widziadła

Klęsk lub tryumfu. Co? czylim odgadła?

Wszystko stracone?

PRORA BILGEN

      Ależ nie, o, księżno.

MARIA

Nic nie ukrywaj, wyznaj, będę mężną;

Chcę tylko prawdy.

PRORA BILGEN

      Prawdę powiedziałem.

Nic nie ukrywam. Dotąd żadnej wieści

Nie ma z obozu.

MARIA

      Czyś ty w życiu całem

Na nic nie czekał w trwodze i boleści,

Że w chwili, gdy się nasze losy ważą,

Mówisz tak do mnie z obojętną twarzą,

I tak cię skutki nie obchodzą wojny,

Że nic nie wiedząc, jesteś wciąż spokojny?

PRORA BILGEN

Brak wiadomości zwykle dobrym znakiem,

Gdy wieść złowroga przylatuje ptakiem.

MARIA

z gniewem

Nędzna pociecha! schowaj ją dla siebie:

Nie lubię mądrych zdań, które w potrzebie

Nigdy się ludziom nie przydadzą za nic.rozkazującoRozesłać konnych posłańców do granic!

Niechaj języka zachwycą po drodze

I z odpowiedzią pośpieszą.

PRORA BILGEN

      Odchodzę

Wydać rozkazy.

MARIA

      Śpiesz i pośpiech zaleć!

Prora Bilgen odchodzi przez drzwi w głębi.

SCENA II

Maria sama

MARIA

O, brat Jagiełło zbyt mnie lekko zbywa!

Nie dba, że ja tu gotowa oszaleć,

W tej niepewności żyjąc niecierpliwa.

Konrad wchodzi drzwiami głównymi.

SCENA III

Maria i Konrad.

KONRAD

Przebacz, o, księżno, że wchodzę tak śmiało

Lecz chciałem ważne oznajmić ci sprawy.

MARIA

z żywością

Mów! mów! rycerzu! Moją duszą całą

Na twoich ustach zawisłam.

KONRAD

      Bój krwawy

Już rozstrzygnięty; Kiejstut wskutek klęski

Oddał się w ręce Jagiełły.

MARIA

      Twe słowa —

Czy dobrze słyszę? Jagiełło zwycięski!

Kiejstut schwytany! Ach, radość gotowa

Pierś mi rozsadzić.zwracając się znowu do Konrada

      Czy to wieść niemylna?

KONRAD

Sam byłem świadkiem, więc za pewność ręczę.

Wszak wprost z obozu pędziłem do Wilna,

By cię uprzedzić.

MARIA

      Czymże ci odwdzięczę

Za tę przysługę i za dobre wieści,

Które balsamem są na serca rany,

Na wszystkie moje smutki i boleści!z wybuchem dzikiej radościHa, w naszym ręku Kiejstut pokonany!

Mogę więc zrzucić moje szaty wdowie,

Pierwszym uśmiechem twarz okrasić bladą,

Oparłszy nogę na zabójcy głowie,

Co mi niebiosa same do stóp kładą.

Ciesz się, Wojdyłło, w grobowej otchłani:

Będziesz pomszczony.

KONRAD

      Miłościwa pani,

Jeżeliś zemsty żywiła pragnienia,

To już im teraz zadosyć się stało;

Śmierć mniej bolesną od upokorzenia,

Bo więcej cierpi dusza niźli ciało.

Dość widzieć, jak ten starzec, niegdyś dumny,

Teraz się nagle złamał niby dziecię,

Jak wstyd go przygniótł gorzej niźli trumny

Zabite wieko.

MARIA

      Cierpi, cierpi przecie!

Niech więc poczuje, co to boleść znaczy!

KONRAD

Smutny to widok, gdy wódz osiwiały

Stanie bezsilny w milczącej rozpaczy

Na gruzach dawnej wielkości i chwały?

Gdy już na zawsze żegna się z nadzieją

Schodząc, gdzie żadne gwiazdy nie jaśnieją,

I tak, przeżywszy siebie i swe czyny,

Sam jest pomnikiem swych nieszczęść lub winy.

Ta zmiana losu, ta smutków obfitość

Musi i serca, które gniewem płoną,

Natchnąć litością...

MARIA

      Nie znam, co to litość.

KONRAD

Zawziętość znika, gdy zemsta spełnioną,

Gdy brzemię nieszczęść wroga już obarcza

I w prochu kładzie...

MARIA

      Mnie to nie wystarcza!

Mnie trzeba kajdan, tortury, więzienia,

A potem — śmierci!

KONRAD

      Pragniesz nazbyt wiele,

Nie zdając sobie sprawy z położenia,

Kiejstut, choć oddał swój oręż Jagielle

I przelał główne prawa swej korony

Na twego brata, to brat z swojej strony

Zaprzysiągł jemu w najświętszym układzie

Należne względy — cześć i miłość syna,

Obronę przeciw napaści lub zdradzie.

MARIA

szyderczo

Jakąż ma wartość próżna gadanina?

KONRAD

Ma wartość, księżno, świętego przymierza,

Którego łamać nie wolno nikomu,

Kto nie chce plamić honoru rycerza.

Jagiełło, wiodąc Kiejstuta do domu,

Z skromnym orszakiem, nie więźniów, lecz gości,

Będzie rozliczne miał dlań obowiązki

Danych przyrzeczeń i praw gościnności —

I wzgląd konieczny na rodzinne związki:

Trzeba więc chłodno rozważyć przeszkody,

Mściwym zapędom nałożyć hamulec...

MARIA

z szyderstwem

Zabójcy męża, podać dłoń do zgody?

KONRAD

Czasem wypada konieczności ulec.

MARIA

Ja znam konieczność jedną tylko, której

Ulegać muszę — bo ta w krwi mej płynie —

By tego starca wydać na tortury

I na śmierć pewną: a więc Kiejstut zginie!

KONRAD

Trudno do skutku przywieść takie dzieło,

Na które brat twój zgodzić się nie może.

MARIA

Sądzisz, że będzie wahał się Jagiełło,

Gdy jak sędziemu krzywdy swe przełożę

Mnie sprawiedliwość wymierzyć?

KONRAD

      Czyn taki

Nadto by głośnym uczynił na świecie.

To wiarołomstwo księcia.

MARIA

      Wy, Krzyżaki,

Sami najświętsze przysięgi łamiecie;

Tylko dla drugich macie sąd surowy.

Zresztą, ja także nie myślę z początku

Żądać koniecznie mego stryja głowy:

Potrafię głosem rządzić się rozsądku

I poprzestawać na mniejszym wymiarze;

Dość, gdy Jagiełło na moje żądanie

Kiejstuta w oczach mych uwięzić każe

I ciemne lochy da mu na mieszkanie.

KONRAD

A jeśli życzeń twoich nie wysłucha?

MARIA

Nie mogąc jawnie, będę działać skrycie...

Żywot człowieka — to rzecz taka krucha!

Cóż łatwiejszego, jak wziąć komu życie?

Na to wystarczy jad zadany w winie;

Gdy ten omyli — są najemni zbóje...

I nóż się znajdzie! Dość o krwawym czynie

myśleć: sama myśl mu śmierć zgotuje.

KONRAD

Więc zginąć musi?

MARIA

      Sądź, że już nie żyje.

Tak jestem teraz na wszystko gotowa,Że nawet swoich zamiarów nie kryję,

Ani w kłamliwe nie ubieram słowa.

Wchodzi Halban przez drzwi w głębi.

SCENA IV

Konrad, Maria i Halban.

HALBAN

Orszak nadciąga, wkrótce w zamku stanie.

MARIA

Trzeba stryjowi usunąć się z drogi:

Niech go mój widok nie straszy.

Wychodzi przez drzwi na lewo.

SCENA V

Konrad i Halban.

KONRAD

      Halbanie,

Kiedym porzucił swe rodzinne progi,

Miłość i szczęście, ojczyznę i wiarę,

Ohydną zdrajcy przybierając postać —

Byle, pełzając ukradkiem jak żmija,

Do serca hydry krzyżackiej się dostać

I cios w przyszłości zadać, co zabija —

przygotowany byłem, że me czyny

Przyjdzie opłacać straszną serca męką;

Nie przewidziałem jednak tej godziny,

Że tak stać będę z skrępowaną ręką,

Kiedy w pierś ojca godzą zbójców dłonie,

Że nie dobędę z pochwy swego miecza,

Ani go piersią swoją nie zasłonię;

Więc się dziś wstrząsa natura człowieka,

Na to się wzdryga zgwałcona przyroda!

Nie chcę iść naprzód w tym dziele zdradzieckiem

Za taką cenę...

HALBAN

z wzgardliwą litością

      Szkoda ciebie, szkoda!

Miałeś być mężem — jesteś tylko dzieckiem,

Co się w myśl wielką bawiło przez chwilę,

Ale, spostrzegłszy nagle, że się zrani,

Rzuca ją...

KONRAD

      Nie szydź! wycierpiałem tyle

I tyle szczęścia poświęciłem dla niej,

Żem na szyderstwo twoje nie zasłużył,

Gdy z drogi widmo straszliwe mnie spycha.

HALBAN

Widzę, że duch twój zachwiał się i znużył.

Byłaż to tylko żądza sławy licha,

Co do nadludzkich ofiar cię popchnęła?

Jeśli tak było, zrzecz się twego dzieła,

Kochaj, myśl, działaj jak ludzie zwyczajni,

Bo nic wielkiego nie zrobisz na świecie;

Lecz, jeśliś żywił w twego ducha tajni

Prawdziwą miłość dla sprawy ojczystej,

Jeśliś chciał zrzucić jarzmo, co nas gniecie,

I Litwie tryumf zgotować wieczysty...

To idź, jak dotąd, milczący na wyłom

Przeciw piekielnym czy niebieskim siłom,

Przez łzy, przez ogień i przez krwi strumienie!

Zapomnij, że masz serce lub sumienie!

Wij się z boleści!... umieraj z rozpaczy!...

Lecz to, coś zaczął — dokonaj!

KONRAD

rozpaczliwie

      Inaczej

Te słowa niegdyś brzmiały mi przed laty,

Kiedym je stroił w własnych marzeń kwiaty.

Dziś nawet cel ten — wielki, wzniosły, święty,

Któremu duszę zaprzedałem młodą,

Tak mi się zdaje mgłami przesłonięty,

Że już pociechą nie jest, ni nagrodą.

Dziś mi na oczach głowa ojca siwa,

Która ode mnie ratunku przyzywa.

On mnie tak kochał! jam mu rozdarł serce —

A teraz, wszystkie gdy nań spadły gromy,

Mam obojętnie czekać, aż morderce

Cios mu nareszcie zadadzą kryjomy?

HALBAN

Skąd taka pewność?

KONRAD

      Ta dzika wilczyca,

Co się zaledwie krwią ofiar nasyca,

Jawnie się chełpi z zamierzonej zbrodni

I jeśli brat jej nie wesprze w zamyśle

I do więzienia Kiejstuta nie wyśle,

Sama go zgładzi: to słyszałem od niej.

Tak więc jedyny sposób ocalenia,

Biednego starca wtrącić do więzienia.

HALBAN

Tu nie rozpaczać, lecz działać wypada.

Trudno się ustrzec, gdzie czatuje zdrada;

Ale więzienne otworzyć mu bramy

Łatwo nam przyjdzie. Wszelką pomoc mamy

Bo interesem także jest zakonu

Współzawodnika Jagielle do tronu

Trzymać w zapasie...

KONRAD

      Straszliwe to środki,

Za które chwytać muszę dłonią drżącą,

Jakby za przędzę, pajęczyny wiotkiej.

Ponad przepaścią na łup czyhającą.

Odchodzi z Halbanem przez drzwi na prawo. Po chwili przez drzwi środkowe wchodzi Jagiełło, a z nim Kiejstut i Witold. Przez otwarte drzwiwidać Butryma i kilku rycerzy z orszaku Kiejstuta,którzy jednakże nie wchodzą na scenę.

SCENA VI

Jagiełło, Kiejstut i Witold.

JAGIEŁŁO

wprowadzając Kiejstuta

Szlachetny stryju, wszedłeś znów w te progi

Jako zwycięzca, co w niewolę bierze

Zdobyte serca. Cały lud pod nogi

Rzucał ci kwiaty i witał tak szczerze,

Z taką radością i z takim zapałem...z lekkim odcieniem niezadowoleniaŻe nawet o mnie zapomniał w tej chwili.

KIEJSTUT

Ty mi współczucia, którego doznałem,

Nie żałuj! — jeśli lud ten głowę chyli,

To nie przede mną, co znaczę tak mało,

Nie przed sztandarem, niegdyś może świetnym,

Lecz przed nieszczęściem, które zamieszkało

We mnie. Więc nie wiń tych, którzy w szlachetnym

Popędzie uczcić umieją niedolę,

Widząc majestat cierpienia na czole.

JAGIEŁŁO

Któż by ich winił, gdy właśnie mej chęci

Czynili zadość, niosąc hołd powinny?

Wszak tacy goście muszą być przyjęci

U mnie najszczerzej?

WITOLD

z goryczą

      Jesteś zbyt gościnny!

Jednak wolałbym nie zaznać twej łaski.

KIEJSTUT

Witoldzie, przestań! Po co dziś, zgryźliwe

Rzucając słowa, odnawiać niesnaski

I krzywdzić chęci Jagiełły życzliwe?

Pókiśmy stali naprzeciw z orężem,

Mogliśmy jeszcze sprzeczne mieć zamysły,

Lecz gdyśmy rzekli: zgodę zaprzysiężem,

To niech serc związek utrwali się ścisły,

Niech naszej zgody żaden cień nie zaćmi.zwracając się do Jagiełły i WitoldaByliście dawniej, bądźcie znowu braćmi!

JAGIEŁŁO

Z mej strony chęci ku temu najlepsze.

WITOLD

Łatwo się wtedy bawić w wielkoduszność,

Kiedy los dumne zachcenia podeprze;

Lecz kto za sobą miał męstwo i słuszność,

A tylko szczęście w końcu go zawiodło,

Temu niełatwo zgiąć się pod to godło

Braterstwa, co mu zwycięzca nałoży —

Bo w nim przegląda coś na kształt obroży.

KIEJSTUT

Synu, przez ciebie mówi próżna pycha,

Która dość nieszczęść przysparza tej ziemi.

Na waśni nasze wróg przebiegły czyha,

Umie korzystać i tuczyć się niemi.

My dziś winniśmy dać przykład ze siebie,

Że nam o Litwę chodzi, nie o władzę,

I wszystkie siły połączyć w potrzebie,

Aby się oprzeć najeźdźców przewadze;

Bo ten ojczyźnie usłuży najlepiej,

Który przykładem karność w niej zaszczepi,

Póki sam stałem pierwszy na wyłomie,

Litewski sztandar podnosząc widomie,

To wymagałem od wszystkich najściślej,

By się poddali mej wodzy i myśli:

Więc kiedy teraz wam ustąpić z pola,

A bogi władzę w jego ręce kładą,

Niechaj we wszystkim rządzi jego wola,

Gdyż każdy opór jest ojczyzny zdradą.

JAGIEŁŁO

z uszanowaniem

Stryju, ty zawsze będziesz Litwy głową

Przy mnie i ze mną.

KIEJSTUT

z rezygnacją

      Praca ma skończona

Trzeba zejść z drogi przed epoką nową,

Kiedy świat dawny w moich oczach kona;

Trzeba wam miejsca ustąpić, o, młodzi!

Co macie świeże chorągwie i bronie.

Rycerska przeszłość do grobu już schodzi

I Znicz rodzinny coraz słabiej płonie,

A w serce puszczy litewskiej — bez trwogi

I tak dość długo, dziedzic ojców wiary

I narodowej myśli spadkobierca,

Chciałem utrzymać nasz porządek stary,

Nie szczędząc trudów, krwi mej, ani serca;

Lecz nie umiałem wśród ciągłych zapasów

Skutecznie walczyć z duchem nowych czasów —

I przed Krzyżakiem po dawnym zwyczaju

Umiałem tylko mieczem bronić kraju.

Trzeba więc miejsca ustąpić wam, dzieci.

Co macie świeże oręże i hasła...

Niech wasza gwiazda na niebie zaświeci,

Gdy moja teraz w ciemnościach zagasła.

WITOLD

Te nie zaświecą: wraz z twoją ściemniały

Gwiazdy tej ziemi; wraz z tobą ubywa

Duch opiekuńczy, co ją wiódł do chwały!

I pozostanie teraz, nieszczęśliwa,

Łupem dla wrogów...

KIEJSTUT

surowo

      Synu! ty się nie waż

Wątpić tak przy mnie o przyszłości naszej,

Bo tylko ojca starego rozgniewasz.

Dlaczego przyszłość ojczyzny cię straszy?

Wszak los narodów nie jest przywiązany

Do usiłowań pojedynczych ludzi:

Wyższa moc wszystkim kieruje bez zmiany,

I ta w potrzebie bohaterów zbudzi.

Trudno nam sądzić, gdy padamy sami,

O tym, co tryumf lub zgubę stanowi;

Myślim, że wszystko przepada wraz z nami

I złorzeczymy smutnemu losowi:

A często właśnie to, co mienim klęską,

Patrząc na naszych nadziei zwalisko,

Utrwala dolę ojczyzny zwycięską —

I grób nasz będzie przyszłości kołyską.

Przez drzwi wgłębi w chodzi Aldona, zbliżając się z nieśmiałością do Kiejstuta.

SCENA VII

Kiejstut, Jagiełło, Witold, Aldona.

ALDONA

Ty się nie gniewaj, mój ojcze Kiejstucie,

Że nieposłuszne dziecko tu przybiegło;

Dotąd ci zawsze bywałam uległą,

Lecz dzisiaj trwogi — silniejsze uczucie:

Dziwny niepokój gnał mnie w twoje ślady

Pomimo danych poleceń i rady.

KIEJSTUT

Szalone dziecko! zawsze w sercu tobie

Jakieś postrachy lub senne widziadła;

Zawsze cię trwoży jakiś duch w żałobie

I ściga mara przeszłości wybladła;

Zawsze twój umysł, znękany i chory,

Wszystko w cudowną fantazję, zamienia

I własne światu narzuca kolory,

Za rzeczywistość biorąc przywidzenia.

ALDONA

Gniewasz się?

KIEJSTUT

      Chciałbym, lecz to nie tak łatwo,

Co robić z taką rozpieszczoną dziatwą?

Z taką ptaszyną, co wraca stęskniona

I mnie staremu zlatuje w ramiona?

ściska Aldonę

ALDONA

Widzisz, mój ojcze, mnie bez ciebie trudno

Wyżyć już teraz; gdy nie jesteś ze mną,

Świat mi się zdaje pustynią odludną,

Tak lodowatą i martwą, i ciemną,

I tak nic w sobie drogiego nie mieści,

Że serce moje pęknąć chce z boleści.

KIEJSTUT

z uśmiechem do Jagiełły

Patrz, patrz, Jagiełło, jak mnie w sieci łowi

Owa rusałka swoją mową śpiewną,

Jak się z miłością oświadcza starcowi,

Któremu tylko smutkiem jest pokrewną!

Musisz ją teraz ugościć u siebie,

Nim w świat pójdziemy o żebranym chlebie.

JAGIEŁŁO

Co mówisz, stryju! masz mnie na usługi.

KIEJSTUT

Miecz upuściwszy, już się nic zdam na nic,

Chyba, by ludziom gwarzyć w wieczór długi:

Będę więc Litwę obchodził do granic

I wszędzie pukał od chaty do chaty,

Opowiadając o chytrości obcej.do AldonyTy pójdziesz ze mną.

ALDONA

      Ach, w najdalsze światy!

KIEJSTUT

Może choć młode nauczą się chłopcy

Wyklinać Niemców i strzec się przed niemi.

I lepiej od nas bronić swojej ziemi...zwracając się do JagiełłyTymczasem prowadź, synowcze, starego

Na wypoczynek.

JAGIEŁŁO

      Dam ci własne łoże..

Chodź ze mną, stryju.

Jagiełło prowadzi Kiejstuta ku drzwiom na lewo, lecz te otwierają się nagle i wchodzi na scenę Maria z Prorą Bilgenem, tamując przejście, we drzwiach za nimi stoją inni uzbrojeni dworzanieJagiełły.

SCENA VIII

Maria, Prora Bilgen, Kiejstut, Jagiełło, Witold,Aldona, Zbrojni Dworzanie Jagiełły.

MARIA

wchodząc, do Jagiełły

      Zaczekaj!

JAGIEŁŁO

      Ty czego?

Stryj chce odpocząć.

MARIA

      Stryj poczekać może

Na sen spokojny; jam dłużej czekała.

JAGIEŁŁO

do Marii

Więc mów, co żądasz?

MARIA

      Chcę sama dla stryja

Wygodne usłać łoże...

ALDONA

na ustroniu

      Ach, drżę cała!

JAGIEŁŁO

Co to ma znaczyć?

MARIA

      Sen starcom nie sprzyja,

Jeśli krew jeszcze mają na sumieniu;

Spać im nie daje noc zanadto widna...

Niech Kiejstut w ciemnym wypocznie więzieniu,

Tam go więc poślij!

WITOLD

      Jak ty śmiesz, bezwstydna,

Bryzgać słów pianą?

JAGIEŁŁO

      Szalejesz mi, siostro.

MARIA

Ja nie szaleję. Ty będziesz szalony,

Jeśli raz w życiu nie stawisz się ostro

I z rąk wypuścisz przyszłość swej korony!

JAGIEŁŁO

Mario, zamilknij!

MARIA

      Czyliż tobie, bracie,

Połkniętych zniewag pamięć jest tak strawną,

Że o krzywd naszych nie myślisz zapłacie?

Czy nie pamiętasz, jak nas stryj niedawno —

Tu, w naszym gnieździe — zelżył wobec świata

I więzić kazał, by pozorem łaski

Ośmieszyć później? Gdzie dług, tam zapłata.

Zrób z nim tak samo!

WITOLD

      Ucisz swoje wrzaski!

zwracając się do JagiełłyJagiełło, rozkaż, nich pójdzie ta jędza.

MARIA

Bracie, ty słyszysz! on mnie stąd wypędza,

Z własnego domu — za to, że ich zbrodnie

Na sprawiedliwej pragnę zważyć szali!

Bracie! więc twoich przyjaciół swobodnie

Zabijać można? i ciebie nie spali

Rumieniec wstydu, że nawet ich zgonu

Pomścić się nie chcesz! Więc u twego tronu

Nikt bezpieczeństwa nie znajdzie w potrzebie!

Mnie męża, tobie, mój bracie, wydarto

Wiernego sługę, co zginął dla ciebie:

Gdy go nie pomścisz, służyć ci nie warto!

I wszyscy wierni opuszczą cię słudzy,

Gdy ich na pastwę dajesz złości cudzej.

KIEJSTUT

do Jagiełły z wyrzutem

Takieś, synowcze, zgotował przyjęcie,

Gdym ci zaufał?

JAGIEŁŁO

      To nie z mojej winy;

Nie przewidziałem tego. W jej lamencie

Tkwią jednak słuszne zażaleń przyczyny.

WITOLD

Tak dotrzymujesz przysiąg?

JAGIEŁŁO

      Cóż poradzę?

WITOLD

Weź ją precz z oczu! masz po temu władzę.

JAGIEŁŁO

do Marii

Odejdź, stąd, siostro!

MARIA

      Dopóki ten stary

Jest na wolności, nie ustąpię póty.wskazując na Bilgena i resztę dworzanCałe rycerstwo domaga się kary

Za śmierć Wojdyłły...

JAGIEŁŁO

      Cóż to? bunt uknuty...

MARIA

Nie bunt, lecz słuszne sług twoich żądanie,

Byś sprawiedliwość wymierzył im, panie.

WITOLD

patrząc w oczy Jagielle

Ej, mój Jagiełło, źle ci z oczu patrzy;

Czyżbyś się wahał dotrzymać nam słowa?Butrym uchyla drzwi środkowe i przysłuchuje się, wchodząc po cichu na scenęKtóż był od ciebie w przysięgi bogatszy!

A teraz... milczysz? Czyż się zdrada chowa

W twym pomieszaniu?

JAGIEŁŁO

      Widzisz, sam znienacka

Tak zaskoczony przez tych ludzi skargi,

Muszę wysłuchać...

WITOLD

      Rozumiem: zasadzka,

Abyś mógł łatwiej wejść z sumieniem w targuunosząc się coraz bardziejJam ci jak bratu i sprzyjał, i wierzył,

Jam ręczył ojcu za uczciwość twoją,

Jam go namówił, aby się sprzymierzył:

A ty nóż zdrajcy ukryłeś pod zbroją!

Przeklinam teraz ten mój umysł miękki,

Co lgnął do ciebie. Stokroć lepiej było

Przyjąć nam pomoc choć z Krzyżaków ręki

I na twój umizg odpowiedzieć siłą!

Wszak oni o to prosili się sami...

Lecz ojciec nie chciał wiązać się z Niemcami,

Bo byś w książęcej już nie chodził mitrze!

Butrym powoli przechodzi przez scenę ku drzwiom na prawo i wychodzi przez nie.

MARIA

do Jagiełły z naciskiem

Zważ dobrze, bracie, z czym się Witold zwierza.

Mieli cię zniszczyć, z Krzyżakami w zmowie,

Tylko nie przyszło jeszcze do przymierza...

Że dziś żałują, sam ci Witold powie,

Oblicz się, bracie, co ci grozi potem,

Gdy ich z rąk puścisz?

JAGIEŁŁO

      W oczach mi się mieni

I serce w piersiach bije jakby młotem.

ALDONA

z przerażeniem

On jej usłucha: jesteśmy zgubieni!

JAGIEŁŁO

Co począć — nie wiem...

Drzwiami z prawej strony wchodzą Konrad, Halban i Butrym.

SCENA IX

Kiejstut, Maria, Jagiełło, Witold, Aldona, Konrad, Halban, Butrym, Prora Bilgen i Zbrojni Dworzanie Jagiełły.

JAGIEŁŁO

do Konrada

      Nadchodzisz mi w porę,

Rycerzu. Trudną mam rozstrzygnąć sprawę;

Więc ciebie tutaj na sędziego biorę;

Zrobię, co powiesz.

ALDONA

na stronie

      O, bogi łaskawe!

Wy go zsyłacie, aby nas ocalił.

KONRAD

Cóż więc?

JAGIEŁŁO

      Na stryja nie będę się żalił;

Choć mnie niejedna spotkała zniewaga,

Lecz Maria, której męża kazał stracić,

Gwałtem na niego kary się domaga;

Całe rycerstwo żąda, by odpłacić

Chociaż więzieniem za ten czyn tak srogi:

A jam bezkarność przyrzekł, żalem zdjęty,

Nie wiedząc nawet, jakie z nich są wrogi

Chciwe mej zguby.

WITOLD

      Obłudnik przeklęty!

JAGIEŁŁO

ciągnąc dalej, do Konrada

Ty zatem powiedz, czy swym przyrzeczeniem

Mam się krępować?

ALDONA

do Konrada błagalnie

      Ty znasz prawdę całą,

Więc broń!

JAGIEŁŁO

do Konrada

      Cóż sądzisz?

KONRAD

po walce wewnętrznej

      Ukarać więzieniem.

ALDONA

z najwyższą rozpaczą

Syn przeciw ojcu!

MARIA

do Bilgena i dworzan

      Hej, rycerzu, śmiało!

Zabrać ich wszystkich!

Bilgen i zbrojni postępują naprzód.

WITOLD

      Nie wyjdę stąd żywcem!

Za broń, Butrymie!

Witold i Butrym wydobywają miecze.

KIEJSTUT

nakazująco

Schowajcie swe miecze!

Butrym chowa swój miecz do pochwy.

WITOLD

nie słuchając rozkazu

Będę się bronił....Konrad zachodzi mu z tyłu i oręż wytrąca z jego ręki.

      Podłym niegodziwcem

Jesteś, Krzyżaku!

ALDONA

      Ach, oko człowiecze

Nie oglądało zbrodni tak okropnej!

I to on...

MARIA

do rycerzy

      Brać ich! Kiejstut jest roztropny

I wie, że opór krwią zapłacić można.

ALDONA

zasłaniając Kiejstuta

Ja ciebie, ojcze, swą piersią zastawię —

Ja cię wziąć nie dam!

MARIA

odrywając ją gwałtem

      Precz stąd!

ALDONA

      Ty bezbożna

Zbrojni z Bilgenem otaczają Kiejstuta, Witolda, i Butryma, prowadząc ich ku drzwiom głównym. Aldona wyciąga ręce ku Kiejstutowi.Ojcze mój, ojcze!

KIEJSTUT

odwracając się

      Ja cię błogosławię.

Wychodzą wszyscy prócz Aldony, Konrada i Halbana.

SCENA X

Aldona, Konrad, Halban.

ALDONA

chwiejąc się na nogach

Co za ból! — tu... tu...

chwyta się za serce i pada na ziemię. Konrad i Halban, pochylając się nad nią.

KONRAD

po chwili do Halbana

      Patrz! ona umarła!

Bo uwierzyła w zbrodnię, co tak jawna.

Niewdzięczność syna serce jej rozdarła —

Serce, boleścią trawione od dawna.

Straszno pomyśleć, że już w grobu ciszy

Usprawiedliwień moich nie usłyszy,

Lecz razem z sobą unosi na zawsze

Widzenie z życia całego najkrwawsze,

Przed którym właśnie zamknęła powieki.przyklękając przed AldonąŚnie mej młodości! żegnaj mi na wieki!

Krwawy kochanek, na twe czoło blade

Ostatni teraz pocałunek kładę.

Całuje Aldonę w czoło.

Zasłona spada. Koniec aktu czwartego.

AKT PIĄTY

Scena przedstawia podziemia więzienne zamku w Krewem. Przednia część sceny stanowi obszerne sklepione podziemie, zamknięte z tyłu trzema arkadami, połączonymi żelazną kratą, przez którą widać tylną część sceny, przedstawiającą krużganek więzienny. W środkowej arkadzie krata stanowi bramę łączącą krużganek z frontowym podziemiem. Na lewo ku przodowi sceny wejście niskie do drugiej pieczary. Ze sklepienia na łańcuchu zwiesza się kaganek oświecający mdłym światłem więzienie. Za podniesieniem zasłony na krużganku ukazuje się Prora Bilgen z kluczami, za nim Kuno, Konrad i Halban, Prora Bilgen otwiera bramę kratową w środkowej arkadzie i wprowadza Krzyżaków na przód sceny.

SCENA I

Prora Bilgen, Kuno, Konrad i Halban.

PRORA BILGEN

wprowadzając

Nie mogłem woli opierać się waszej;

Lecz wiedzcie o tym, że łamię powinność,

Tu was prowadząc...

KONRAD

      Niech cię nic nie straszy.

PRORA BILGEN

Zbyt się narażam...

KUNO

      Za twoją uczynność

Masz naszą łaskę, co w każdym wypadku

Wspierać cię będzie.

PRORA BILGEN

      Wam się też oddałem.

KONRAD

dając mu kiesę złota

Tymczasem przyjmij to złoto w zadatku.

PRORA BILGEN

biorąc

Służyć wam będę i duszą, i ciałem.

HALBAN

Lecz gdzie jest Kiejstut?

BILGEN

wskazując na podziemie po lewej stronie

      Ta pieczara służy

Mu za kryjówkę; w niej, na pęku słomy,

Jako dąb stary powalon od burzy,

Całe dnie leży głuchy, nieruchomy;

Mówić do niego — to daremna praca:

Milczy, jak gdyby chciał się mowy zarzec,

I nawet na nas swych oczu nie zwraca —

Strasznie już teraz zdziecinniał ten starzec!

KONRAD

      Prowadź do niego.

PRORA BILGEN

      Nazbyt ciemno, brudno

I odraźliwie w tamtym ciasnym lochu.

Wam tam, rycerze, nawet wchodzić trudno...

Ja co innego: przywykłem po trochu

Do tych widoków, więc pójdę, gdy chcecie.

Przywieść go...

KUNO

      Dobrze.

PRORA BILGEN

      Lecz bądźcie cierpliwi,

Bo jego trzeba namawiać jak dziecię,

A wynieść w ręku, jeśli się sprzeciwi.

Wychodzi przez wejście na lewo.

SCENA II

Kuno, Konrad i Halban.

KUNO

Sądzę, że bardzo nam się nie opłacą

Nasze zabiegi, by teraz z więzienia,

Dobyć Kiejstuta. Taki starzec na co

Przydać się może?

HALBAN

      Zawsze dźwięk imienia

Pozostał po nim; ten, użyty zgrabnie,

Może być silną bronią w naszych ręku.

KUNO

Dźwięk taki coraz przycicha i słabnie,

Gdy słabnie człowiek. Co po pustym dźwięku?

KONRAD

Przyszłość pokaże.

KUNO

      Niełatwo nam będzie

Wyzyskać starca, co i tak już wprzódy

Nie dał się nigdy użyć za narzędzie;

Lecz, gdyście chcieli podjąć takie trudy,

A więc próbujmy...

Prora Bilgen powraca, prowadząc Kiejstuta,który się daje wieść machinalnie i nie zwraca uwagi na nikogo z obecnych.

SCENA III

Kuno, Konrad, Halban, Prora Bilgen, Kiejstut.

PRORA BILGEN

do Kiejstuta

      Chodź, staruszku, śmielej,

Nic ci się złego nie stanie; masz gości,

Co cię chcą widzieć — będzie ci weselej.

KONRAD

na stronie

Okropny widok nieszczęść i starości!

KUNO

patrząc na Kiejstuta

Istna ruina, co pustkami świeci...

Widmo człowieka, które za dotknięciem

Zda się natychmiast w prochy się rozleci...

PRORA BILGEN

do Kiejstuta, pociągając goku Krzyżakom

Zbliż się, staruszku!

KUNO

do Kiejstuta

      Myśmy chcieli z księciem

Pomówić nieco. — Poznajesz nas pewno,

Książę Kiejstucie?

Kiejstut nie daje żadnego znaku życia.

PRORA BILGEN

do Kiejstuta

      No, odpowiedz, stary;

zwracając się do KrzyżakówCóż, nie mówiłem? milczy tak jak drewno.

KUNO

do Kiejstuta

Żywim dla ciebie życzliwe zamiary.

HALBAN

do Kunona

Zazwyczaj więźniom obecny dozorca

Usta krępuje.

KUNO

      Oddal się, Bilgenie —

Wśród zamkowego czekaj nas podworca.

Daj klucze: sami zamkniemy więzienie.

PRORA BILGEN

podając klucze, które od niego bierze Konrad

Oto są, spełniam wszystkie wasze chęci.

Odchodzi przez kratę, potem przez krużganek naprawo.

SCENA IV

Kuno, Konrad, Halban, Kiejstut.

KUNO

do Kiejstuta

Książę, jesteśmy boleścią przejęci,

Widząc cię w takim stanie. Straszną zbrodnię

Na tobie zdradny popełnił synowiec.

Możemy teraz pomówić swobodnie:

Bilgen już odszedł.

HALBAN

Poznałeś nas? powiedz.

Kiejstut pozostaje w jednakowej nieruchomości.

KUNO

Jesteśmy sami przyjaciele twoi,

Chcemy ci pomóc w nieszczęściu...widząc, że Kiejstut żadnego wzruszenia nawet na twarzy nie zdradza, do Halbana

      Ten człowiek

Bez ruchu, głosu, odrętwiały stoi,

I nawet żadnym poruszeniem powiek

Uczuć nie zdradzi.

HALBAN

do Kunona

      Może nie rozumie.

KUNO

Prędzej się zaciął w uporze i dumie.

HALBAN

Trzeba wyraźniej powiedzieć, co chcemy.

KUNO

do Kiejstuta

Książę, ty nie myśl, że wszystko stracone,

I tak przed nami nie stój martwy, niemy;

My ci powrócim wolność i koronę,

Wyrwiem cię z grobu, w którym nie oglądasz

Jasności słońca: damy oręż w ręce

I damy zemstę, jakiej tylko żądasz.po chwili daremnego oczekiwania na odpowiedź lub ruch KiejstutaMilczysz? czy myślisz, że cię próżno nęcę?

Patrz, drzwi otwarte, gdy cię pod swą tarczę

Weźmiemy, wyjdziesz z tych lochów bezkarnie;

Wolność cię czeka. Cóż ty na to, starcze?

Czy chcesz koniecznie zginąć tutaj marnie?

Nie chcesz krzywd pomścić, zatrzeć pamięć klęski

I jak bohater stanąć znów zwycięski?po chwili z niecierpliwościąNo, odpowiadaj; bo cię pozostawię

Twemu losowi, gdy stracę cierpliwość!

Milczysz? Więc wolisz kończyć dni w niesławie?

KONRAD

występując spoza Kunona i Halbana i zbliżając się do Kiejstuta

O, nie odpychaj tych, których życzliwość

Tutaj zawiodła. Zawierz im, Kiejstucie!

Kiejstut podnosi głowę, mierząc oczami Konrada, jakby chciał coś przemówić, ale powraca do dawnego odrętwienia.

KUNO

do Halbana

Posąg nareszcie przemówił oczami

I jakieś ludzkie błysło w nich uczucie

Na chwilę.

HALBAN

do Kunona

      Chodźmy! niech zostaną sami,

Bo Konrad nad nim dziwną moc posiada.

KUNO

Niech i tak będzie: zostawmy Konrada.

Kuno odchodzi wraz z Halbanem przez bramę kratową, a potem przez krużganek na prawo.

SCENA V

Konrad i Kiejstut.

KONRAD

obejrzawszy się za odchodzącymi

Oni już poszli. Jestem sam przy tobie —

W straszliwej męce, co pierś moją kruszy.

O tych dniach życia ja śnić będę w grobie,

Jeżeli będzie sen dla mojej duszy,

Ty nie wiesz, jakim ciężarem mnie tłoczy

Twoje milczenie niezbłagane, groźne;

Jaki dreszcz śmierci ślą mi twoje oczy,Tak nieruchome, spokojne a mroźne!

Wolę, ach! wszystko przenieść, niźli widzieć

Takie zastygłe, milczące męczeństwo...

Więc jeśli masz mnie prawo nienawidzieć,

To chcę usłyszeć z ust twych — choć przekleństwo!

Nie stój tak dłużej martwy, nieruchomy,

Lecz powstań gniewny jako wódz olbrzymów,

Rzuć na mnie wszystkie twoich spojrzeń gromy,

Przeklnij, lecz słowo chociaż jedno wymów!po pauzieNic? nic nie powiesz?... to zniosę w końcu;

Lecz daj mi rękę i z tego cmentarza

Uchodź wraz ze mną ku jasnemu słońcu,

Bo śmierć niechybna tutaj ci zagraża.

Uchodź, zaklinam!po małej chwilce

      Ha! ty może znowu

Lękasz się zdrady? pomnąc, żem poradził,

By cię uwięzić... Wierzaj memu słowu!

Ja ci przysięgam, żem ciebie nie zdradził,

Lecz chciałem tylko odwrócić w ten sposób

śmiertelne ciosy z ręki innych osób.

Nie idziesz? Milczysz?... Więc mi serce zamień,

Ażeby także milczało jak kamień.po chwili z uniesieniem i determinacjąO, nie! ja muszę wyrwać cię od zguby!

Precz myśl o jutrze! Precz wszelka rozwaga!

Precz udawanie! Łamię swoje śluby...klękając przed KiejstutemOjcze! syn ciebie na kolanach błaga,

Byś się pozwolił ocalić...

KIEJSTUT

      Syn? jaki?

Był jeden wprawdzie, któregom opłakał

I w duszy po nim zatarł wszystkie znaki;

Bo on — to moje nieszczęście i zakał.

Więc chociaż potem odgadłem od razu,

Jaką twarz nosi krzyżacka gadzina —

Zamknąłem oczy przed śladami płazu.

Poznałem zdrajcę — nie poznałem syna:

Syn mój nie żyje od dawna.

KONRAD

      O, srogo

Mści się wciąż na mnie gwałt sercu zadany!

Na całym świecie nie ma już nikogo,

Co by z litością wejrzał w moje rany

I ogrom ofiar swym współczuciem zmierzył.

Ojcze! więc twoje serce rodziciela

Nic nie przeczuło? Więceś ty uwierzył

Pozorom zdrady, co kryje mściciela?

I głos ci żaden tajemny nie szeptał,

Dlaczegom wszystko poświęcił i zdeptał?

KIEJSTUT

Jam w życiu sobie wytknął prostą drogę;

Kraj swój kochając i czcząc swoje bóstwa,

Żyłem wciąż prawdą: więc się znać nie mogę

Na krętych ścieżkach fałszu i oszustwa,

Jam przywykł sądzić czyny, nie zamiary,

I to rozumiem, na co patrzą oczy;

Znam jedną prawość; więc nie daję wiary

Cnocie, co chytrze śladem zbrodni kroczy.

KONRAD

błagalnie

Ojcze!

KIEJSTUT

tak jakby do siebie

      Ach! dawno straciłem to dziecko,

W którym najwięcej złożyłem nadziei,

Sądząc, że ze mną nawałę niemiecką

Odganiać będzie od litewskiej kniei,

Że mnie podtrzyma w walce z tą poczwarą,

Od rozjuszonych groźniejszą niedźwiedzic,

I nie da ciosom spaść na głowę starą —

On, mojej sławy uczestnik i dziedzic!

z wzruszeniemAlem źle jemu i sobie wywróżył,

Zbyt zatopiony w tej główce dziecięcej;

Bo on sam szczęście i nadzieję zburzył —

On, miłowany przeze mnie najwięcej!z ponurą żałościąJam go na zawsze stracił!

KONRAD

      Tak żałośnie

Słowami nie dźwięcz, jakbyś wzdychał za czem,

Co nie powróci; bo we mnie żal rośnie

Taki bezmierny, że rozsadzi płaczem

Pierś męską.po małej chwili

      Ojcze, więc ty wiary nie dasz,

Że ja Ojczyzny nie miałem na sprzedaż;

Więc ty nie wierzysz, że ja, wierny sławie,

Swe życie w jednym pomieściłem czynie,

Przez który Litwę pomszczę i zbawię?!

Ojcze, twój Butawt ożyje, gdy zginie!

KIEJSTUT

O tym, co będzie — będą sądzić inni...

Może go potem przyszłość uniewinni

I rzuci poklask za szczęśliwy zamach,

I nic nie wspomni o poprzednich plamach;

Lecz ja, którego schyłek dnia tak krótki,

Jam złego ziarna zgubne widział żniwo:

W rodzinie same nieszczęścia i smutki,

Tryumfy wrogów, Litwę nieszczęśliwą —

I w mojej starej głowie się nie mieści,

Że ma kraj zbawić, kto się pozbył cześci,

Trudno, ach, temu, kto raz fałszu zarwie,

Choć w dobrej myśli, duszę swoją splami,

Ożyć na nowo w niewinności barwie

I szlachetnymi zajaśnieć czynami,

Wieczna go klątwa potem w życiu ściga,

Krzyżując wszystkie zamiary najczystsze,

Pcha do występku, przed którym się wzdryga,

I w ścieżki coraz prowadzi ciernistsze:

Więc to, czym gardzi, na zawsze poślubi,

Co chce ocalić, jeszcze prędzej zgubi —

I cała jego rąk skalanych praca

Pomimo woli na złe się obraca.

KONRAD

Mój ojcze! ty mi ostatniej otuchy

Przed kresem drogi nie chciej dziś odbierać!

Na pastwę nocy nie wydaj mnie głuchej,

Nie każ mi zwątpić, zwątpiwszy — umierać,

Bo jak, do celu nie doszedłszy, padnę,

To już mnie bóstwo nie rozgrzeszy żadne.z pokorą, błagalnieOjcze! ty swego użal się dziecięcia,

Które tak cierpi za młodzieńczej pychy

Zbyt śmiały polot. Otwórz mi objęcia:

Niech w nie upadnę pokorny i cichy

Na twoim łonie łez wylewać zdroje...

Przebacz mi winy!

KIEJSTUT

wzruszony, jakby do siebie

      Biedne dziecko moje...

KONRAD

z wykrzyknikiem padając w objęciaKiejstuta

Ojcze!

KIEJSTUT

      O, synu!

KONRAD

      Ach! to jedno słowo

Zdejmuje klątwę ze mnie. Twe uściski

Wracają życia jutrzenkę różową,

Która u mojej świeciła kołyski.

Ty mi przebaczasz?

KIEJSTUT

      Wy, niewdzięczne dzieci,

Nie wiecie nawet, co miłość rodzica,

Która za wami aż w przepaści leci

I własnym swoim bólem się podsyca;

A choć głos gniewnej przybierze rozpaczy,

Wszystko zapomni i wszystko przebaczy.

O, synu! synu!

Przyciska Konrada do swych piersi.

KONRAD

      Błogo się spoczywa

Na twoim łonie. Ach, gdyby tak można

Zasnąć na długo!po chwili, z niepokojem

      Ojcze! czas upływa...

I myśl się budzi stroskana i trwożna...

Śpieszmy się ojcze! — Uchodź stąd, nie zwlekaj

Za mną chodź, za mną!

Postępuje parę kroków ku kracie naprzód i zatrzymuje się, widząc, że Kiejstut nie zdąża za nim.

KIEJSTUT

      Synu, ty nie czekaj

Na próżno na mnie: ja się stąd nie ruszę.

KONRAD

Ojcze, ja ciebie uprowadzić muszę!

Wszak żeś przebaczył?

KIEJSTUT

      Przebaczyłem, dziecię,

Lecz stąd już trudno, bym uciekał z tobą.

Co ja bym teraz robił w waszym świecie,

Starzec złamany wiekiem i żałobą?

Z wolności mojej wróg korzystać będzie:

Nie chcę powodem być domowej wojny,

Nie chcę Krzyżakom służyć za narzędzie —

I wolę tutaj umierać spokojny.

KONRAD

Ja ci przysięgam, że wynajdę środki,

Żeby cię wyrwać krzyżackiej obłudzie;

Ja ci zgotuję wypoczynek słodki,

Którego więcej nie zakłócą ludzie...

Tylko chodź z nami!

KIEJSTUT

      O, nie, mój Butawcie!

Wy mnie mojemu losowi zostawcie.

Tak jest najlepiej, mimo woli bowiem

Mógłbym nieszczęście przynieść naszej ziemi

A u nóg twoich zaciężyć ołowiem —

Ażbyś się musiał zdradzić przed obcymi.

Nie chcę dla kilku nędznych chwil żywota

Kupować wolność po tak wielkiej cenie.

KONRAD

Ojcze!

KIEJSTUT

      Tak każe i rozum, i cnota.

Nie kuś mnie próżno, bo już nie odmienię

Swych postanowień.

KONRAD

      Miej litość nade mną!

KIEJSTUT

Świat dzisiaj dla mnie jest pustynią ciemną;

To, czym wprzód żyłem, ludzie mi wydarli;

Przeszłość nie wróci, nie wstaną umarli:

Jestem już niczym, nie mam wracać po co!

KONRAD

Ojcze! nie pójdziesz?

KIEJSTUT

      Nie.

KONRAD

      A więc przemocą

Stąd cię wyniesiem; przywołam Halbana.

wybiega szybko przez kratę i przez krużganek

KIEJSTUT

patrząc za odchodzącym

Za późno, synu!

Zwraca się i powoli schodzi ze sceny przez wejście na lewo. — Po chwili na krużganku ukazuje się Maria z Bilgenem i wchodzą przez drzwi kratowe na środek sceny.

SCENA VI

Maria i Prora Bilgen.

MARIA

      Krzyżacy w zamczysku...

Rzecz dosyć dziwna.

PRORA BILGEN

      Goszczą już od rana.

MARIA

Pewnie coś knują... Znasz ich po nazwisku?

PRORA BILGEN

Jest Kuno, Konrad i ów Halban stary.

MARIA

Na czas przybyłam. Trzeba ich zamiary

Szybko uprzedzić. Gdzie Kiejstut?

PRORA BILGEN

      W tym lochu.

MARIA

Dobrze: więc teraz moich ludzi sprowadź,

Tylko najciszej — nie robić popłochu.Bilgen odchodzi tą drogą, którą przyszedł. — Maria odwraca się w stronę pieczary Kiejstuta, grożącoStryju! my teraz będziem się rachować.

Kuno pojawia się na krużgankach i wchodzi przez kratę.

SCENA VII

Maria i Kuno.

KUNO

ze zdziwieniem spostrzegając Marię

Księżna?

MARIA

      Cóż? może dziwi cię spotkanie;

Różni się ludzie spotykają w drodze.

KUNO

Lecz w jakim celu?

MARIA

      Chcesz wiedzieć, mój panie,

A więc ci powiem: zabijać przychodzę.

KUNO

Myślisz, że na to zezwolim?

MARIA

      Ha, trudno!

Bez zezwolenia muszę się obchodzić.

KUNO

Czyn taki straszny!

MARIA

      Porzuć tę obłudną

Mowę, a powiedz: co wam może szkodzić

Mój zamysł?

KUNO

      Księżno, my w obronie stajem

Uciemiężonych.

MARIA

drwiąco

      To waszym zwyczajem?

Niech i tak będzie! Jednak, ile sądzę,

Kiejstut wam teraz nie przyda się na nic;

Próżno trwonicie i czas, i pieniądze.

Wy Konradowi ufacie bez granic,

A on was zgrabnie na pasku prowadzi,

Pragnąc ocalić ojca...

KUNO

      Nie rozumiem.

MARIA

Strzeżcie się jego! on was jeszcze zdradzi —

On, syn Kiejstuta!

KUNO

      Konrad?

MARIA

      Już nic umiem

Wyraźniej mówić. — Poznała go żona.

KUNO

zaczynając pojmować

Ha, co za światło?

MARIA

      Miejcie go na oku —

A ja do więźnia pójdę. Zanim skona,

Niech przedsmak śmierci znajdzie w mym widoku.

wchodzi przez wejście na lewo do drugiej pieczary

KUNO

w myślach

Konrad? O, żmija! — Teraz się odsłania

Wiele zagadek.

Konrad ukazuje się na krużganku i wbiega śpiesznie na scenę.

SCENA VIII

Kuno i Konrad

KONRAD

wbiegając

      Szukałem was wszędzie.

KUNO

zimno

Co chciałeś?

KONRAD

      Kiejstut wyjść z nami się wzbrania.

KUNO

z obojętnością

Więc niech zostanie; to najlepiej będzie.

KONRAD

żywo

Trzeba go zabrać gwałtem!

KUNO

jak wyżej

      Gwałtem? na co?

KONRAD

Ale on zginie tutaj!

KUNO

      To tym lepiej.

Śmierć jego drogo Litwini opłacą,

A do Jagiełły krew się ta przyczepi.

KONRAD

unosząc się

Mamyż to ścierpieć?

KUNO

      Dla naszej korzyści.

KONRAD

podrażniony

Zmieniłeś zdanie?

KUNO

      Ustaliłem raczej.

Zgon jego więcej dobrego nam ziści

Niż dłuższe życie.

KONRAD

z gniewem

      Ja sądzę inaczej.

KUNO

z naciskiem

Chyba masz swoje zamiary odrębne?

KONRAD

zdziwiony

Ja?

Maria powraca na scenę wejściem z lewej strony.

SCENA IX

Kuno, Konrad, Maria, później Prora Bilgen i Najemnicy, w końcu Halban.

KONRAD

spostrzegłszy Marię, przerażony

Maria tutaj?

KUNO

szyderczo

      Księżna też w gościnie

U stryja...

KONRAD

      Maria! na jej widok ziębnę,

Jak tu go bronić? Swym mieczem jedynie;

Chociażby zginąć?Na krużganku, ukazują się najemnicy Marii z Bilgenem i po cichu wsuwają się na scenę. Konrad, spostrzegłszy ich, zwraca się do KunonaCzego tu chcą oni?

MARIA

To dobrzy ludzie — idą ze mną razem

Zabić Kiejstuta.

KONRAD

dobywając miecza

      Miecz mój ich rozgoni!

Najemnicy cofają się przerażeni. Kuno wydobywa miecz również.

KUNO

zastępując z dobytym mieczem drogę Konradowi

Stój! ani kroku!

KONRAD

      Ty swoim żelazem

Mnie nie powstrzymasz.

KUNO

      Ja ci rozkazuję

W imieniu mistrza.

Najemnicy korzystają z chwili i za Marią i Bilgenem wchodzą przez wejście na lewo.

KONRAD

do Kunona i najemników

      Puszczajcie mnie, zbóje!

Gdy żyć pragniecie.

Halban wychodzi z krużganku na scenę.

KUNO

zastawiając drogę mieczem

      Ha, maskę zrzuciłeś!

Ty, syn Kiejstuta, zdrajca dwulicowy!

KONRAD

Wiesz o tym. Dobrze: dni swoje przeżyłeś.

Powiesz to drugim, gdy wrócisz bez głowy.

Naciera na Kunona mieczem, a ten się zasłania.

KUNO

broniąc się i spostrzegając Halbana

Ty zginiesz, śmiałku!Do Halbana

      Weź noża, Halbanie,

pchnij go z tyłu!

biją się

HALBAN

      Nóż byłby dla ciebie,

Lecz miecz Konrada wystarczy.

KUNO

z wściekłością

      Halbanie!

Zdrajco!

Bije się z Konradem

KIEJSTUT

      O, ludzie!

KONRAD

      Wszystkie bogi w niebie!

Głos mego ojca.Maria wychodzi na scenę i usuwa się powoli na krużganek, skąd się czas jakiś przypatruje. Konrad naciera z całą gwałtownością na Kunona.

      Giń prędzej!

zadając cios stanowczy

      Precz z drogi!

Kuno pada na ziemię. Konrad z mieczem wbiega szybko do drugiego podziemia na lewo.

KUNO

Piekielna zdrada!

umiera

Maria schodzi całkiem ze sceny. Konrad powraca po chwili, podtrzymując w objęciach nieżywego Kiejstuta.

SCENA X i OSTATNIA

Konrad i Halban.

KONRAD

na kolanach podtrzymując Kiejstuta, z rzewnością

      Zbudź się, ojcze miły!

Zasłałem trupem twoich więzień progi —

Jesteś bezpieczny.po chwili z rozpaczą

      Na próżno! z mogiły

Nikt nie powraca.powstając

      A więc wszystkie węzły

Serca stargane... Teraz myśli moje

Na zawsze w krwawej kałuży zagrzęzły,

Nic mnie nie trzyma... Sam jeden już stoję...z ponurą decyzjąWięc śmiało naprzód! gdzie wytknięta droga

Truć i zabijać, i niweczyć wroga.

HALBAN

Idź i zabijaj!

Zasłona spada. Koniec aktu piątego i ostatniego.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.