Magiczne kocie święta
A kto wie, czy za rogiem nie stoją Anioł z Bogiem? Nie obserwują zdarzeń i nie spełniają marzeń
24.12.2016
Święta Bożego Narodzenia były już tuż tuż, tego dnia była wigilia 24 grudnia. W Polsce równie dobrze wigilia jest samym Bożym Narodzeniem, uroczysta kolacja i rozdawanie prezentów. W niewielkim Polskim mieście przechadzała się po chodniku wzdłuż obskurnych bloków pewna nastoletnia dziewczyna, w sportowej kurtce zimowej o jaskrawym czerwonym kolorze, na głowie miała beżową czapkę zakrywającą jej włosy i prawie nachodzącą na jej szare oczy załzawione przez wiatr i mróz panujący wokół niej. Jej twarz była zakryta przez gruby szalik, ręce trzymała w kieszeniach kurtki, szła przed siebie z wbitym w chodnik oczami ostrożnie idąc po zaśnieżonym chodniku, choć w sumie to śnieg już był tak zbity że było to istne lodowisko. Koło niej chodzili różni ludzie stukając ją ramieniem na co ta irytowała się coraz bardziej. Nie wyszła z domu na taki mróz o dwunastej w południe z powodów które są częstymi początkami tego typu opowiadań...dziewczyna wcale nie miała w domu źle ale jej mama chciała koniecznie by dziewczyna kupiła kwasek cytrynowy… do barszczu białego. Po jaką cholerę w wigilię komuś barszcz biały?!Dziewczyna znalazła swój cel podróży, osiedlowy market do którego weszła nie zwracając uwagi na nic chcąc jak najszybciej wejść do ciepłego sklepu i poprawiła wiszącą na jej ramieniu torbę o paskudnym zgniłym zielonym kolorze. Zamykając drzwi przywitała się z kasjerką przy ladzie tuż koło drzwi skinieniem głowy i weszła głębiej poluźniając swój szalik by odsłonić twarz rumianą z mrozu. Z kieszeni wyciągnęła zlodowaciałe dłonie i przechadzała się wśród regałów, szukając potrzebnej rzeczy gdy to znalazła ze znudzeniem wręcz złapała szybko produkt i poszła do kasy.Musiała chwilę się naczekać z powodu dość sporej kolejki do kasy a czynna była na jej nieszczęście tylko jedna. Humor dziewczyny był dość markotny jak na tak radosny dzień a to wszystko było winą faktu że musiała wyjść z domu. No cóż każdy by się wkurzył gdyby musiał wyjść na taki mróz z domu.
W tym samym czasie pod sklep przyszedł mężczyzna ubrany na czarno, miał zasłoniętą twarz przez kominiarkę. Zbliżało się zamknięcie sklepu więc ludzi już praktycznie pod sklepem nie było.Trzymał pudło w rękach które postawił koło drzwi sklepu. Nagle pudło się zatrzęsło a z jego środka wydobyło się agresywne miauknięcie na co mężczyzna zatrzymał się zaskoczony i nagle zdenerwowany kopnął pudło tak że pudło uderzyło o ścianę przy której stało i wydobyło się z niego kolejne miauknięcie cichsze i można by było się domyślić ze to co było w środku było przerażone.
— Siedź tam cicho pchlarzu.-warknął mężczyzna i zarechotał zadowolony że przestraszył stworzenie wchodząc do sklepu. Jednak stworzenie z pudła nie poddawało się i mimo brutalnego traktowania miauczało ile sił zwracając tym samym uwagę markotnej dziewczyny która wyszła po chwili ze sklepu trzymając w rękach kwasek cytrynowy. Zaskoczona rozejrzała się wokół gdy usłyszała miauczenie chowając do torby kupiony produkt. Mimo że na to nie wyglądała, kochała wszystkie zwierzęta i nienawidziła ludzi znęcających się nad zwierzętami. Gdy jej wzrok spoczął na pudle od razu przy nim kucnęła i podniosła wieko. Stworzenie które tak błagalnie miauczało to był kot, nie byle jaki kot, kot o pięknym popielatym futerku i równie pięknych zielonych oczkach. Dziewczynie aż zaświeciły się oczy na widok kota który próbował wydostać się z pudła jednak było ono za duże by mógł wyskoczyć, był to jeszcze mały kociak. Jednak jej uwagę zwrócił niewielki okrągły kolczyk na uchu zwierzaka.
— Kto tak ciebie okrutnie potraktował? -spytała szeptem dziewczyna biorąc zwierzaka na ręce i ruszyła tą samą droga którą przyszła do sklepu. Wiedziała że kot jej nie odpowie i wydawał się być zadowolony że ktoś go wyciągnął okazując to poprzez mruczenie i wtulanie się w ramiona dziewczyny. Po drodze szarooka zobaczyła sklep zoologiczny, weszła tam ze zwierzakiem i poprosiła o parę rzeczy dla kota. Postanowiła zająć się nim. Gdy kupiła parę tanich rzeczy najpotrzebniejszych na tamtą chwilę ruszyła do domu marudząc pod nosem do kota że wydała na niego pieniądze które zarobiła… całą pensje.-Dobrze że w domu mam jeszcze odłożone pieniądze.-powiedziała szeptem patrząc w niebo i nagle coś jej spadło na nos, a dokładniej płatek śniegu.-No super! -jęknęła i ruszyła szybciej do bloku gdzie mieszkała z rodzicami. Jak najszybciej mimo utrudnień związanych z trzymaniem kota na rękach i zakupów wyciągnęła klucze do domu. Udało jej się otworzyć drzwi do klatki schodowej i wtargać się na drugie piętro… Gdy otworzyła drzwi uderzył w nią zapach gołąbków które pewnie mama przygotowała na obiad.
— O! Iza masz kwasek cytrynowy? -spytała szczęśliwa, od razu wbiegając do przedpokoju, niska, pulchna kobieta o ciemno brązowych, farbowanych włosach i szarych oczach jak u nastolatki. Gdy zobaczyła kotka na rękach swojej córki od razu uśmiech znikł z jej twarzy.-Córeczko co to jest? -spytała pokazując na kotka którego Iza odłożyła na podłogę. Maluch był zagubiony w nowej sytuacji jednak oburzył się na słowa matki dziewczyny sycząc i jeżąc się gdy kobieta kucnęła.
— To kotek, już dla niego wszystko kupiłam i zdążył przywyknąć chyba do imienia Futrzak.-powiedziała patrząc na zwierzaka który łapką próbował złapać palec jej mamy.
— Co się dzieje? -spytała kolejna osoba, to był mężczyzna, wysoki i szczupły o zielonych oczach i ciemnych blond włosach.-Już wyrzućcie tego kota.-zażądał a zwierzak jakby rozumiał co się dzieje skulił się i zamiauczał smutno.
— Tato, ja już kupiłam dla niego wszystko i przecież są święta.-powiedziała Iza biorąc kota w ręce i podeszłą do swojego ojca. Kot spojrzał na mężczyznę błagalnie. Na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie jakby nie wiedział jak postąpić jednak po chwili gdy zobaczył błagalny wzrok córki westchnął zrezygnowany.
— Dobra, zostaje.-mruknął zrezygnowany.
— To jakiś cud! -pisnęła mama Izy i przytuliła córkę do siebie.Dziewczyna też była szczęśliwa.
Przygotowana do wigilii trwały dalej a Iza postanowiła nowego lokatora umyć.
— Dobra to ciebie upierzemy.-mruknęła a zwierzak słysząc te słowa chciał zwiać z łazienki do której go przyniosła.-Hej! Spokojnie futrzak, po prostu cie umyje, trochę wody ci nie zaszkodzi.-powiedziała przytrzymując wyrywające się zwierze a kot przestał się wyrywać gdy usłyszał jej słowa. Dziewczyna podczas mycia chciała zdjąć z ucha kolczyk ale kot podrapał ją lekko w rękę na co ta zrezygnowała ze swoich poczynań stwierdzając że pewnie bardzo toboli futrzaka. Po umyciu kota Iza wzięła go na ręce zawijając go w ręcznik.
— I co było tak strasznie? -spytała a kot zamiauczał w odpowiedzi. W pokoju Iza zrobiła dla kotka przy kaloryferze miejsce do spania. W kuchni dała kotu picie i jedzenie. Zdziwiona zauważyła że kot jedzenia nawet nie tknął ale bardzo pchał się do ryby i pierogów.Dziewczyna zrezygnowana próbami nakarmienia kota jedzeniem dla kotów postanowiła ukroić mu kawałek pieroga i dała pod nos zwierzakowi a ten od razu zjadł to prosząc o więcej i tak kotek zjadł całego pieroga z kapustą i grzybami a dziewczyna patrzyła na to zjawisko jakby zobaczyła ufo.
Nagle w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi tak przenikliwy i irytujący że kot pisnął ze strachu wskakując w ramiona nastolatki. Która mając go na rękach poszła do drzwi, zajrzała do wizjera i szczęśliwa otworzyła drzwi, starszej kobiecie ubranej w szary płaszcz i fioletowy beret.
— Och! Dlaczego wy tak wysoko mieszkacie, ledwo się wdrapałam.-jęknęła kobieta wchodząc.
— Cześć babciu.-powiedziała Iza i ucałowała w policzek swoją babcie.
— Cześć mamo! -przywitała się gospodyni i też uściskała starszą kobietę. Kot na rękach Izy miauknął upominając się o uwagę.
— Co to jest? -spytała zaskoczona babcia dziewczyny.
— To mój kot. Zgarnęłam go spod sklepu.-powiedziała dziewczyna tuląc do siebie kota i wtykając w futro nos. Starsza kobieta nakłaniała Izę by pozbyła się zwierzaka bo to tylko kłopot i smród w mieszkaniu ale ta nic sobie z tego nie robiła tylko wzięła od babci prezent i postawiła go pod choinką obok innych prezentów. Pozostało jeszcze trochę czasu do kolacji więc dziewczyna razem z nowym przyjacielem usiadała na kanapie i oglądała telewizję głaszcząc kota po grzbiecie. Gdy nadszedł czas kolacji dziewczyna zaniosła kota do pokoju kładąc go do jego puchatego legowiska i zaczęła pomagać mamie w noszeniu potraw na stół. Po znoszeniu wszystkiego cała rodzina zasiadła do stołu, po zmówionej modlitwie usiedli przy stole. Dziewczyna postanowiła zostawić dla kota kawałek ryby i jednego pieroga by mu dać jedzenie po kolacji.Gdy zaczęli nakładać sobie na talerze jedzenie nagle usłyszeli dziwne odgłosy z pokoju. Wszyscy spojrzeli po sobie zdziwieni i przerażeni. Iza od razu zerwała się z fotela na którym siedziała i poszła do pokoju. To co zobaczyła zaskoczyło ją bardziej niż dziwne odgłosy.
— J-ja nie-nie chce n-na ul-ulice.-jąkał się chłopak gdzieś w jej wieku, stojący przed nią i tarmosił coś w rekach czego dziewczyna na początku nie zauważyła. Był dość wysoki więc pomyślała że jest w jej wieku. Miał popielate włosy jak kot którego zabrała spod sklepu, był ubrany w szarą koszulkę, i dziurawe na kolanach szare spodnie. Miał takie same jak kot zielone oczy ale coś było w nim dziwnego, miał jednak coś z kota, kocie uszy i ogon który okazało się tarmosił w rekach ze zdenerwowania. Gdy szok po zobaczeniu chłopaka minął dziewczyna podeszła do niego niepewnie, jakby zlękniona i ostrożnie wyciągnęła rękę do chłopca, ten też był przerażony, cały się trząsł jednak stał i obserwował jak Iza delikatnie kładzie dłoń na jego włosach i patrząc mu w oczy nagle przytuliła go do siebie co on odwzajemnił.
— Nikt cie nie wyrzuci na ulice.-wyszeptała całując chłopca w policzek, musiała się wspiąć na placach by móc to zrobić. Chłopak zakłopotany spuścił głowę by dziewczyna nie zobaczyła jego ognistych rumieńców.-Choć na kolacje.-powiedziała uśmiechając się przyjaźnie do chłopca łapiąc go za dłoń i pociągnęła go za sobą.
Weszli do salonu gdzie cała rodzina nastolatki już jadła.
— Hej! -powiedziała niepewnie a wszyscy siedzący przy stole spojrzeli na parę nastolatków. Wszyscy patrzyli na chłopaka jak na ducha. Nikt nic nie mówił, dziewczyna nic nie mówiąc pociągnęła zawstydzonego chłopka do stołu i posadziła przy stole na miejscu przeznaczonym dla niespodziewanego gościa… w sumie to on był nie spodziewanym gościem. Nikt się do nikogo nie odzywał aż dziewczyna nałożyła chłopakowi pierogów i usiadła przy stole sama biorąc jedzenie na swój talerz. W tedy jej mama się przełamała i zaczęła rozmawiać z chłopakiem, jąkał się ale bardzo się cieszył że kobieta nie zwraca na to uwagi. Iza też się cieszyła.
To były magiczne kocie święta!
Walentynki w Eldarya
Dla niej walentynki to samotność
14.02.2017