E-book
7.88
drukowana A5
29.09
drukowana A5
Kolorowa
54.18
WIOSNOMIŁOŚCI

Bezpłatny fragment - WIOSNOMIŁOŚCI

czyli nie dość o miłości

Objętość:
108 str.
ISBN:
978-83-8414-681-1
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 29.09
drukowana A5
Kolorowa
za 54.18

PRZEDMOWA

Właściwie … niech mówią wiersze.


A teraz — podziękowania.


Podziękowania dla Naszych Mam, Tatów, Dzieci, Rodzeństw, Najbliższych, Przyjaciół, Czytelników, Wszystkich Dobrych Ludzi… i Ciebie — hej! skoro to czytasz, to jesteś już na tej liście ;)

Specjalne podziękowania dla Eli Ochman — która pieczołowicie zbiera do własnej prywatnej cyfrowej biblioteki naszą (i nie tylko) twórczość.

Nadto, podziękowania dla Artura ARTOLINO Czaplickiego, za wzbogacenie naszego tomiku — pięknymi ilustracjami. Właściwie, to byłoby miło każdy nasz tekst Artura obrazem oprawić — ale z uwagi na grubość, zbiór taki przestałby być tomikiem, a stał się — tomem, albo li wręcz — tomiszczem. Zapraszamy jednak gorąco, by poszukać Artolinowych wystaw, które się przecież zdarzają w zaokrąglonej rzeczywistości.

Do zobaczenia Tobie!

Agnieszka i Marcin

WSZYSTKO

Czy trzeba mówić o miłości?

A może jednym choćby gestem

posłanie w sercu jej wymościć

i rzec doń: cieszę się, że jesteś…

Odstawić na bok wielkie słowa,

choć może zdać się to niełatwe

i z małych rzeczy dom zbudować,

taki z bezchmurnym nieba skrawkiem…

Nie trzeba wcale mówić głośno,

wystarczy czynem przyodziewać;

róże wszak także w ciszy rosną

i w ciszy się zielenią drzewa…

Na dobry dzień swój uśmiech posłać,

a kiedy dzień już końca bliski,

sprawić, by na noc chciała zostać

i dać jej odczuć, że jest wszystkim…

AJ

MASCULINUM

mógłbym trzymać teraz

w ramionach pustkę

w kształcie zwiewnym

nagiej pieśni

kobiecego ciała

przesuwać palcami

w napiętym jak męskość

powietrzu — tak dusznym

aż pod nimi

by ona — poistniała

może to ty byś właśnie

przyszła zapachem

wibracją nozdrzy rozdrganych

pradawnym dziedzictwem

zwierzęcych pożądań

bym w ciebie mógł

zapaść wypełnieniem

różanych pałaców ekstazy komnat

białymi strugami rozkosznej

chwili zapomnienia

zanim bym zasnął w twego

oddechu zamyśleniu

och, ty wieczna a teraz — stworzona

w moim pragnieniu

kobieto

MP


Artur Czaplicki „Wszystko”

DESZCZOWY DZIEŃ

Znów ulicami płynie deszcz

Stukają krople o parapet

I nawet jeśli bardzo chcesz

Promieni słońca dziś nie złapiesz

Leniwym rytmem sunie czas

W fotelu kot swe oczy mruży

Otwarty notes, kilka fraz

I gotów jesteś do podróży

Bo ja dokładnie tak jak ty

Codzienność swoją gubię w wierszach

I radość mnie ogarnia gdy

Jednym nam rytmem biją serca

Niech tam za oknem hula wiatr

Niech drzew korony gnie ku ziemi

Tak pięknie kiedy ty i ja

Poezją życie malujemy

Za oknem znowu pada deszcz

Łez płyną całe wodospady

Ty mnie pod rękę tylko weź

Niechaj jej czar nas poprowadzi

W krainę w której zwiewność słów

Melodię piękną przyodziewa

Żebyś doń sercem przylgnąć mógł

Nim wiosna zazieleni drzewa

AJ

JA, ŚNIEG

Spadłem — dla ciebie — na chwilę.

W każdym swym płatku jedyny

Niepowtarzalnych kryształów

dotykiem dłoń pieszczę — zimnym.

Ja wszak stworzyłem lodowce

co ziemi przykryły bezkresy

byś mogła jesień — zapomnieć

byś mogła wiosną się — cieszyć.

Popatrz — w blasku słonecznym

rozwiewam swój biały kruszec

by zostać w twoim wspomnieniu

odejdę — aby powrócić…

MP

ŚNIEG

Niby jesteś, a powoli mgłą zachodzisz

Świat w szarościach prześwituje już pod bielą

To zaledwie parę dni, lecz nic nie szkodzi

Może jeszcze mroźne noce cię ośmielą

Ty jak bajka jesteś mi, gdy oczy mrużę

Kiedy w słońcu się rumienisz z niewinności

Byleś tylko zechciał zostać tu na dłużej

Bylem mogła choć do wiosny Cię ugościć

Bo gdy jesteś, świat jaśnieje o poranku

Twemu pięknu dziewiczemu czoła chyląc

Ale jeśli tylko chcieć Cię w dłoni zamknąć

Nie pozwalasz się oswoić żadną siłą

AJ

ZNAK

a kiedy już całkiem oślepnę

świat z życiem wypali mi oczy

i będę bezsilnie krążył

wygasłym dookoła

wzrokiem

a kiedy już całkiem ogłuchnę

świat z życiem zmiażdżą mi uszy

i będę bez sensu krążył

po ziemi na płacz

ludzi głuchej

a kiedy już całkiem zamilknę

świat z życiem wyrwą mi język

odbiorą mi wszystkie myśli

i słowa płynące

ze mnie

weź wtedy mnie mocno za rękę

na słońca ciepło zaprowadź

bym wiosną mógł się nacieszyć

nim czas przyjdzie by

w ciszy skonać

a kiedy już słońce zajdzie

nad ślepym głuchym niemową

weź wtedy mnie mocno za rękę

i ściśnij na znak:

„jestem z tobą”.

MP

MOŻE

Może wspólną przyszłość napiszemy

i nim los, kołysząc naszą łajbą

zechce stracić nas za uczuć przemyt

uciekniemy tam gdzie nas nie znajdą

Może w ciszy między oddechami

co zrodzona z zadziwienia wierszem

szepnie ktoś: za mało siebie mamy

by ostatnią grzebać w imię pierwszej

Może zapomniany szlak wyśnimy

drżeniem pióra nad kartami kronik

a gdy wzejdzie dzień, pomiędzy rymy

wyruszymy by marzenia gonić

Może naderwaną czasu strunę

da się jeszcze spoić serc oddaniem

i przez miłość życia sens zrozumieć

póki nie za późno na kochanie

AJ

ODRANNIE

od ranka moi przyjaciele

od poetyckich gwiazd uniesień

nadziei ducha przywołują

jak echo woła gdzieś po lesie

i niosą pięknych wierszy płaszcze

jak obietnice rychłej wiosny

jakby pytali mnie z oddali

czy ja do szczęścia już dorosłem

a ja — stawiając zamki szczęścia

już nieraz palce połamałem

i stoją po dziś dzień ruiny

tego — co z wiarą budowałem

kreśliłem słowem stany lepsze

na lotnych piaskach, bagien zdradach

i zawsze mnie to zadziwiało

gdy taki konstrukt się rozpadał

dziś wolę wolno i ostrożnie

układać cegłę po cegiełce

co z tego wyjdzie w sumie — nie wiem

lecz sam ten proces to jest szczęście

a może kiedyś na szczęść progu

gdy słońce zejdzie do wieczora

usiądę z tobą w ciepłym zmierzchu

nim noc nam spadnie na ramiona

MP

Artur Czaplicki „Odrannie”

BEZSZELESTNIE

Miłość przychodzi bezszelestnie

jak kot skradając się gdzieś w trawie

nieśmiałą myślą czasem przemknie

by wreszcie bliżej się pojawić

U stóp twych staje nieporadnie

łasi się do zmęczonych dłoni

spojrzeniem płochym w oko wpadnie

i już nie daje się przegonić

Czasami tłucze się po dworcach

by się przytulić choć na chwilę

wtedy w uśmiechu lśni jak słońce

wdzięczna że w sercu czyimś żyje

Czasami bywa i rozmową

pośród rozłąki dni grymaśnych

i chociaż nie ma jej tuż obok

chce być przy tobie kiedy zaśniesz

Miłość przychodzi bez ostrzeżeń

jak kot cichutko przyczajona

lecz jeśli tylko jej zawierzysz

będzie cię trzymać w swych ramionach

AJ

RZUĆMY

Rzućmy wszystko za siebie

pobiegnijmy na łąkę nad rzekę

tam gdzie białe przestrzenie

po kolana po pas

Zróbmy na nich aniołki

albo lepiej — te serca radosne

i wyślijmy je dla tych

którym radości brak

Tutaj wrony jak nuty

w tej zadymki mroźnej sztambuchu

czarne kropki na bieli

wiolinowy klucz — kot

Tutaj zdania pisane

odciskami na śniegu zwiewnymi

jak słowami co znikną

kiedy noc zgubi krok

Rzućmy wszystko za siebie

jutro zniknie nam bieli kraina

z każdym dniem coraz wyżej

słońca wznosi się blask

Przecież te płatki lśniące

w krople deszczu się wkrótce zamienią

zieleń w kwiaty ubrana

zdarzy się jeszcze raz …


MP

Artur Czaplicki „Rzućmy”

SENNOŚĆ

nie chcę z marzenia się wybudzać

skoro umyka z dnia przybyciem

strącając z nieba gwiezdne cuda

co w dziennym świetle tracą życie

nie chcę podnosić powiek drżących

ciężarem naszych istnień dali

gdy sen o tobie niczym słońce

które tęsknotą duszę pali

trącona dłonią struna dźwięczy

przyjemnym sercu falowaniem

ale czy spośród nut tysięcy

pokochasz tę co pozostanie

nie chcę otwierać oczu jeśli

miłość jedynie chwiejnym słowem

zaklętym w tej najmilszej pieśni

którą się pragnie mieć przy sobie


AJ

APEL DO WIOSNY

Nie rysuj mi miłości

Błądzącej po chmurach

Kolorami tęczy malującej nieba

Ja mam przecież swoją

Po ziemi drepczącą

Chropawą jak kora milczącego drzewa

I nie graj mi miłości

Niebiańskiej sonaty

Co ziemię roztrzaska olśnień piorunami

Ja mam przecież swoją

Jak ten strumyk cichy

Który szuka wiosny nieśmiałymi palcami

I nie rzeźb mi miłości

W kształcie figur z lodu

Nie mów: piękne serce z niego wyrzezane

Ja mam przecież swoją

Ogrzewa mnie zmierzchem

Kiedy zmrok jak kocur niesie zasypianie

Opowiedz mi lepiej wiosno

O takiej miłości

Z którą mogę w przyszłość

Iść wolno za rękę

Opowiedz mi lepiej wiosno

O takiej miłości

Z którą w dzień zwyczajny

Zanucę piosenkę…

MP

OPOWIEŚĆ

Opowiedz o niej jak o wietrze

co się układa w ludzkiej twarzy

i szepcze doń: dla ciebie jestem

w tym wszystkim na co się odważysz

Opowiedz o niej jak o wodzie

która chlupocze wśród kamieni

by w rwącą rzekę się przerodzić

i życie biegiem swym odmienić

Opowiedz o niej jak o ogniu

co płonie póki starcza polan

jak wielki żar być musi pod nią

abyś usłyszał gdy cię woła

Opowiedz o niej jak o ziemi

która obrasta urodzajem

kiedy podnoszą wzrok zdumieni

że bierze mniej niż sama daje

Opowiedz o niej jak o linie

co kusi pętlą zamotaną

i czeka czy się jej wywiniesz

czy znajdą kiedyś martwe ciało

Opowiedz albo milcz celowo

gdy się ciekawski człek rozzłości

pragnąc usłyszeć choćby słowo

o tej nieznanej mu miłości

AJ

VALENTYNOWEEN

ja na ten wieczór najmilsza

jestem już prawie gotowy

włożyłem wysoki cylinder

i smoking zupełnie nowy

i bladłem specjalnie od wczoraj

by odcień twarzy uzyskać

wręcz jaśniejący w ciemności

na ulic czarnych urwiskach

ty włożysz suknię pod kolor

krwiście bogatej czerwieni

zepniesz swe włosy wysoko

i usta wykreślisz ku czerni

ja kwiat dam ci biały, najbielszy

jak z kości polerowanej

a potem pójdziemy przez miasta

zaułki w mroku zamarłe

kto spotka nas — cofnie się z lękiem

w oczach rozwartych szeroko

a my — w źrenicach odbici

ty w lewym, ja w prawym oku

w mroźnej godzinie przedświtu

na porzuconym cmentarzu

zagramy upiorny nokturn…

wszak martwi się nie obrażą

och, pewnie znów przyjaciele

nie będą nam szczędzić krytyki:

„wy święta pomieszaliście! To

nie Halloween! To Walentynki!”

a my — tak trochę stropieni

w blasku upiornym księżyca

na metalowych wierszykach

będziemy się cicho ślizgać

MP

PORZĄDKI

Jutro porządek w życiu zrobię

spakuję w worki gratów masę

pomyślę o mnie i o tobie

o tym straconym przez nas czasie

Jutro ułożę wszystkie sprawy

które wraz z biegiem lat narosły

żebyśmy, kiedy się pojawisz

iść mogli na spotkanie wiosny

Jutro swe włosy zwiążę w kucyk

by twarzą w twarz przez światem stanąć

i spoglądając nań, zanucić

melodię sercu zapomnianą

Jutro ogarnę cały bajzel

plan tylko sklecić by się zdało

miłości wreszcie w oczy zajrzeć

by z nią za rękę odejść w starość

Jutro uprzątnę to śmietnisko

pościeram kurze, zmienię pościel

ustalę jasny cel na przyszłość

i kochać będę coraz mocniej

AJ

KU LUDZIOM

Na niebie jakieś gwiazdy lśnią

— ale tak jakby ich nie było

przychodzi wiosna znowu już

lecz gdzieś zapadła się w noc — miłość.

Te gwiazdy to nie kule marzeń

lecz tylko wodór gdzieś daleko

w termosyntezie nie ma magii

a niebo zwykłą jest przestrzenią.

Człowiek tak wiele już dobrze zna:

naturę czasu sny wszechświata

a bajek zbiory w głowie ma

i wciąż tęsknota w nim — powraca.

Samotność nie jest taka zła

jak myślą ci co niesamotni

— w niej jakby ciszej płyną dni

i serce bije jakby wolniej.

Nie taka zła … lecz dobra też

nie bywa wcale ni łaskawa

kiedy za zmierzchem idzie zmierzch

a włosów biel się cicho skrada.

Trzeba dlatego — z domu wyjść

i pójść do ludzi w ciszy kres:

oni samotni przecież bo

na końcu dni — samotność jest…

MP

W OCZEKIWANIU

Powiedz że nie czekam nadaremno

Choćby jeden mały daj mi znak

W ciszy więdnie świat, kolory bledną

Jakby kto skarb cenny z serca skradł

Jednym słowem powiedz, więcej nie chcę

Tylko to wystarczy aby żyć

Przecież dobrze wiem że gdzieś tam jesteś

Skryta za kotarą mlecznej mgły

Czekam wciąż, wyglądam Cię przez okno

Z wiarą że odpowiedź jest tuż tuż

Milczysz a mnie z żalu oczy mokną

Niebo znów ciemnieje od złych wróżb

Czemuś mi odeszła tak bez słowa

Zostawiając w sieni zwiędłe bzy

Inna przyjdzie wnet, by świat malować

A dopiero przecież byłaś Ty…

AJ

LISTKI

Jak tu miło i ładnie

w tych południa krajach

gdzie gwiazdy nocą inne

słońce na północy

gdzie na białej plaży

na lądach nieznanych

w stronę ziem pingwinich

kieruję swe oczy

ja idę tu i tam

— i budzą się motyle

kwiaty wyrastają

gdzie postawię stopy

jestem tak potrzebna

całokształtom świata

z zaplecionym wieńcem

burzy moich włosów

ale wciąż pamiętam

mam Cię w kalendarzu

na zegarze nieba

już godzina bliska

kiedy plecak ciepła

blasków zapakuję

i do ciebie ruszę

na zielonych listkach

MP

SŁOŃCE

Na chwilę słońcem łąki wzeszły

Spod stalowego nieb sklepienia

I śnieg bielutki, puch bezgrzeszny

W zwykłą się wodę poprzemieniał

Magicznym ruchem blady promień

Niezwykłą siłę tchnął w świat cały

I łąki płoną, niebo płonie

W tej codzienności poszarzałej

Jakaż to radość, gdy swym ciepłem

Ktoś w duszę zwiędłą życie wlewa

Osusza łzy na rzęsach skrzepłe

I podaruje skrawek nieba

Ledwie się ptaki pobudziły

Żeby zmarznięte ogrzać skrzydła

Cieniem się łąki znów okryły

Świat znowu ciemne barwy przybrał

I tego słońca tak nam mało

W wyczekiwaniu takich godzin

Gdy będzie serce ciągle grzało

Nim zima zdąży je ochłodzić

AJ

KSIĘŻYC

Krąg ziemi pode mną nieskończony

Pokryty morzem falującym chmur

Dla was sklepienie dla mnie droga

Dla was to góra — dla mnie dół

Po tym przestworzu naprzód biegnę

Ścigając złoty słońca blask

Białym sterując w dal okrętem

I odmierzając własny czas

Ku zmierzchom ziemi żar odbity

Rzucam by w oczach wam pleść czar

Ty wołasz słońce — a ja — księżyc

Przez zodiak wciąż przed siebie gnam

Lecz są na tym niebie nocne ptaki

Które szybują pod gwiazdami

I są na tej ziemi mrocznej dusze

Co się w mym blasku otwierają

I kiedy słońce wiosnę niesie

Ja bladą zimą wieczną drżę

Ale ci co to w noc zbłąkani

Mój błogosławią — srebrny cień

MP

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 29.09
drukowana A5
Kolorowa
za 54.18