Dedykacja
Dla Mamy w podziękowaniu za trud włożony w moje wychowanie. Dla dwóch cudów, które zostawiły w moich wspomnieniach najpiękniejsze chwile — dziadkowi i Pawłowi. Za każdym razem kiedy o Was pomyślę w moim sercu rozkwitać będą najpiękniejsze kwiaty tego Świata…
Słowa dedykuję wszystkim tym, którzy chcą, a nie potrafią odkryć w sobie najlepszego Przyjaciela… Pamiętaj, na Tobie wszystko się zaczyna i kończy. Jesteś nieskończonością. Pokochaj siebie — bo jesteś wiosną i cudem.
„Jeżeli chcesz, by cię objęto, otwórz ramiona”.
Recenzja
Łukasz Sitko to młody, dobrze zapowiadający się poeta, który nie spoczął na laurach po publikacji pierwszego tomiku. Przeciwnie, zrobił krok naprzód, „idzie jak burza” dostarczając czytelnikowi nowych wrażeń, przeżyć i emocji w postaci niniejszego zbioru wierszy. Może już niebawem zapisze się w kanonie klasyki polskiej poezji, czego życzę mu z całego serca.
W twórczości Autora dominuje zauważalna dojrzałość, autentyzm, prostota słowa, cała gama uczuć, krótko mówiąc na kartach „Wiosna i inne cuda” dzieją się prawdziwe cuda. A to wszystko za sprawą chłopaka, którego serce zawładnęła poezja. Jak sam o sobie pisze w wierszu „Jestem wiosną, jestem cudem” :
Jestem wiosną, jestem cudem,
przebudziłem się
w swym cieniu,
ubrany we wczorajszy szept
i zapomniałem spojrzeć na życie.
Nie wiedziałem, że deszcz
rozmywa na twarzy emocje
i poszukiwałem słońca
nie widząc go w sobie.
Uciekałem swoimi ścieżkami,
gubiłem czas zaplątany w krwiobiegu,
zapominałem pielęgnować
swój ogród w duszy.
I gdy spoglądam na zegary,
wiem, że zmieniają się pory roku,
dostrzegam kolory na mych tęczówkach
i wiem, że jestem wiosną, jestem cudem.
Te kilka słów wystarczy, aby czytelnik zrozumiał, że każdy człowiek, bez wyjątku jest cudem.
Podobnie Autor pisze o rzeczach codziennych, wydawałoby się mało znaczących, którym nadaje pietyzmu, sensu. Ubiera w słowa to, czego rozum nie jest w stanie tak do końca racjonalnie pojąć, albowiem jak źrenice mogą dryfować po oceanie niewypartych emocji?! Otóż mogą, a Łukasz Sitko doskonale ten niecodzienny obraz maluje wersami: „(…) szum morza / kołysze okruchy nieba / pozostałości po przeszłości / opadają na dno (…)”. Kilka prostych słów, a jakże wymownych.
Jest jeszcze „coś” w poezji Łukasza, co nie pozwala przejść obojętnie obok jego tomiku. To „coś” to nic innego jak wrażliwość na innych, na rzeczy, przyrodę — na świat jaki nas otacza. To cenna zaleta, jakże pomijana w szarej, zabieganej rzeczywistości. Poeta umie zatrzymać się, zastanowić, przeanalizować, zadawać pytania „dlaczego”, a tym samym wskazywać kierunek, w którym czytelnik winien szukać odpowiedzi. Niemniej nie narzuca niczego, daje wolność i swobodę wyboru… jak w wierszu Echo: „(…) epidemia pragnień / chwile między ustami / w wolności / czuję się szczęśliwy (…)”.
Nie pozostaje mi nic innego, jak ponownie zatopić się w poezji Autora niniejszego tomiku, albowiem „Wiosna i inne cuda” to strawa dla duszy i otwartego umysłu. To proste słowa, bez ubarwień, górnolotnych stwierdzeń, to po prostu wiosenny cud istnienia, narodzin poety na miarę XXI wieku.
Kasia Dominik
Recenzja
Nie znam człowieka, który nie cieszyłby się z nadejścia wiosny. Czym ona zasłużyła sobie na taką popularność? Nadzieją, którą daje, kolorami i zapachami, odnową, światłem…? Przede wszystkim wiosna pozwala zapomnieć o tym, co smutne, co bolało, co było ponure. Jeszcze na moment zmusza do retrospekcji, żeby w końcu wybuchnąć kafeterią szczęścia i nowego życia.
Taką wiosnę zwiastuje tom poetyckich miniatur Łukasza Sitko — Wiosna i inne cuda. Autor snuje refleksje nad tym, co minęło, co przeżył, co doświadczył i z tej poezji wypływa jedno — jego bohater liryczny to człowiek doświadczony przez los. Z bagażem przeżyć, którymi mógłby obdzielić wielu ludzi i jeszcze by zostało. Na szczęście bohater ten przeszłość zamyka na kłódkę [Origami].
Autor o blaskach i cieniach życia pisze bez zadęcia, wyszukanych metafor, bez przepychu środków językowych. To dlatego każda użyta przenośnia ma tak wielką moc i oddaje bogactwo treści: czas swoje piętno / zaznacza / w uśmierconych / szansach [Origami] i znów / chowam serce w kieszeń / przyklejone do landrynek / tak pachnie absurd [Playlista].
Autor rezygnuje z pustosłowia, obszernych opisów lirycznych, rozbudowanych strof. Bodaj tylko jeden wiersz w całym tomie — Origami — wyróżnia się od pozostałych budową, wszystkie mają cztery strofy. Ale dla Origami ta budowa nie jest przypadkowa, nadaje mu niepowtarzalny charakter i podkreśla to, co w wierszu jest najważniejsze — podkreśla deklarację podmiotu lirycznego.
Wiele można wyczytać z wierszy i między wierszami Łukasza, ale godne podkreślenia jest to, że Autor próbuje odpowiedzieć na ważne pytania i z mniejszym bądź większym skutkiem udaje mu się to, a przede wszystkim uświadamia, że człowiek jest cudem, tak jak cudem jest wiosna…: i gdy spoglądam na zegary / wiem że zmieniają się pory roku / dostrzegam kolory na mych tęczówkach / i wiem że jestem wiosną, jestem cudem [Jestem wiosną, jestem cudem].
A wiersz Będę to swoista obietnica Autora, obietnica, którą każdy Czytelnik powinien złożyć przed samym sobą…: i czasem między zdarzeniami / ułamkiem kosmosu / piękną chwilą w innych / będę… [Będę].
Dziękuję za możliwość przeczytania Twojej poezji i życzę wiosny przez całe życie
— Robert Chamczyk —
Warszawa, 7 lipca 2019 r.
Jesteś…
jesteś w każdej końcówce oddechu
jesteś we wschodzie i zachodzie słońca
jesteś w gwieździe co spaść nie chce
jesteś światłem mimo, że w mroku
szeptem między palcami
dotykiem w zastygłych sercach
płomieniem świecy na wietrze
pąkiem róży kwitnącym zimą
kawałkiem nieba w naszych źrenicach
Aniołem podnoszącym skrzydła
podmuchem wiatru na policzkach
i tęczą za naszym domem
zatrzymanym czasem na fotografii
najpiękniejszą podróżą w naszych wspomnieniach
miłością wyższą od Mount Everest
jak miód łatającą szwy duszy
***
Puzzle
wspomnienia
ocierają o pękające szwy
niebo
potrafi upaść każdego dnia
załamują się
wskazówki odmierzające chwile
Ty i ja
gubimy się szukając siebie
słowa
kaleczą nawet pustkę
echo wypełnia
to co niewypowiedziane
jutro
nie dba o nikogo
i wciąż za mało wszystkiego
by układać puzzle z traum
***
Przystanki
nie dostrzegasz cudów
przed nosem i za uszami
w nocy i o poranku
jest tętno
uśpione niebo
bezsenność kołysze myśli
odrywają się soplami lodu
rysując po duszy
haftuje na bliznach
znamionach i ranach
na dłoniach i stopach
wzór na szczęście
upajam się amnezją
ból zawieszam za mgłą
zostało mi kilka przystanków
dlatego nie żyję na próbę
***
Słoneczniki
zostawiam połowę uśmiechu
niczym pocałunek tęczy
bez smutku
i skazy
to co było
zostawiam za sobą
smutek
w deszczu się rozpływa
bezsenne niebo
budzi się do życia
w słońcu
rodzę się na nowo
zachwycam się
tym co poza zasięgiem
motylem przelatującym
obok słonecznika
***
Niewzruszenia
nie rozpadam się
nie jestem krą lodową
nie łamię się
na ułamki i liczby dziesiętne
jestem energią
między impulsami serca
budzącym się dniem
na końcu drogi mlecznej
jestem kumulacją
upadków codzienności
spowiedzią
sam na sam z niebem
za mną
zostawione trzęsienia
w kurzu zostawione
niewzruszenia
***
Origami
przez smutne palce
spoglądam do wewnątrz
tworzę origami
czas swoje piętno
zaznacza
w uśmierconych
szansach
kolejna wiosna
między minutami
chwila ulotności
tęsknota za niemożliwym
nie płynę pod prąd
odsiewam niepotrzebność
przeszłość zamykam na kłódkę
***
Wszystko
płatki róży
na alabastrowych policzkach
otulają skazy duszy
zatapiają się we mgle
w oceanie tego co za nami
gdy mówię wczoraj
zabijam przeszłość
i znikają gwiazdy te kłamiące
niewidzialne stają się miejsca
komórki szare
pory roku
strzępki zaufania
byłaś mym wszystkim
każdym jutrem
dla którego budziłem się
teraz patrzę w niebo
***
Od nowa
czekam
na wzruszenie ramionami
bawełniane słowa
są katalizatorem na ból
obudzone nadzieje o poranku
na zapukanie do serca
w pominięciu koszmarów
przywołując spokój
rozświetlenie oczu
znalezienie drogi
co będzie przebudzeniem ze światłem
uwikłaną moimi zaprzeczeniami
twój cień
uwięziony między akapitami
między tęsknotami
zaczynam wszystko od nowa
***
Noc
noc zapukała do serca
rozsypały się okruchy snu
niespokojne myśli zerwane z łańcuchów
tańczą tango między neuronami
ból szepcze do ucha
w zagraconej głowie życie waży tonę
połowa jest do remontu
id, ego, superego
koszmary rysują po duszy
omamy haftują blizny
biała podłoga i sufit
łzy, poty, trzęsienia wewnętrzne
rozmyła się podłoga
świt otwiera powieki
wszystko nadal białe
z wielkiej chmury uciekają motyle
***
Krzyżówka
bywam śladem
małym punktem w galaktyce
hasłem w krzyżówce
do rozwiązania
bywam płomieniem
połowy oddechem
i połowy wdechem
kompilacją wspomnień
bywam wiosną
w której nawlekam kwiaty
pachnące niebem
na wargach z wczoraj
bywam zmysłami
nasycającymi twardówki
zaklinają nawet szepty
w dotykach nieprzypadkowych
***