E-book
29.4
drukowana A5
60.41
Wierzyłam…

Bezpłatny fragment - Wierzyłam…

Wiedza dla ambitnych i tych, którzy czują inaczej...


Objętość:
206 str.
ISBN:
978-83-8189-375-6
E-book
za 29.4
drukowana A5
za 60.41

Notka autora

Książka napisana jest pismem automatycznym. Jest przekazem od istot nie z tego świata. Zawiera doświadczenia, przeżycia i doznania z prawej i lewej półkuli mózgu, miłości i rozumu.

Czas jest pojęciem względnym, czas nie istnieje. Każdy postrzega go inaczej w zależności od percepcji i miejsca emocjonalnego oraz mentalnego w jakim się znajduje.

Miłość podobnie jak strach- istnieje, lecz istnieć nie musi, zależy jaki mamy do niej stosunek i gotowość otwarcia bądź zamknięcia serca.

Nasza wirtualna rzeczywistość jakiej doświadczamy w sennej podróży dostarcza nam wiele emocji i tylko od nas samych zależy, po której stronie skali jesteśmy.

Miłość jest wartością najwyższą podobnie jak umysł i logiczne abstrakcyjne rozumowanie. Jednak najważniejsze jest znaleźć się we właściwym miejscu i właściwym czasie. Znalezienie klucza do świata równoległego jest prawdziwym wyzwaniem. Pokonanie swojego cienia jest samotną drogą na szklaną górę. W świecie Mazgajów z bólu i cierpienia rodzi się najpiękniejszy filigran…

Wszystkie drogi prowadzą do tego samego Boga, jedną z dróg jest Tarot…

W podziękowaniu wszystkim kosmitom, którzy byli kulą u nogi.

Dziękuję

Część I

Zaczęło się to zapewne w momencie narodzin Tiferet, lecz ocknęła się w wieku 42 lat, gdy poznała Mateusza.

Stało się to zupełnie przypadkowo, gdy pilnie potrzebowała pomocy stomatologicznej.

Długo szukała wśród znanych jej wcześniej dentystów, niestety trafiała tylko na kartki informujące, że gabinety są nieczynne. Jej dentysta też wyjechał, więc rozpaczliwie szukała kogoś, kto pomoże jej wyjść z opresji.

Koleżanka podpowiedziała, że pewna protetyk na pewno poradzi sobie z jej problemem. Pojechała więc do niej. Była to kobieta rok starsza od Tiferet, bardzo sympatyczna. Znały kogoś z czasów liceum, lecz siebie nie pamiętały. Kobieta wskazała adres stomatologa w miejscowości oddalonej o 100 km. Powiedziała słowa: „On pani pomoże”. Patrzyła jej głęboko w oczy, zajrzała jakby w głąb samej duszy Tiferet. Na twarzy pani Oli pojawił się dość zagadkowy uśmiech. Wtedy Tiferet od razu zrozumiała, że to jest on — mężczyzna którego szukała całe życie…

Zawsze była bardzo kochliwą kobietą. Była zamężna, lecz nigdy męża nie kochała, tak jej się wówczas wydawało… Wyszła za mąż bez miłości, po rozczarowaniu miłosnym i próbie samobójczej szybko poznała męża i szybko, bo po pół roku znajomości wzięli cichy ślub w gronie głównie jego rodziny.

Lekarz uratował ją, gdy zażyła dużą dawkę tabletek. Ocknęła się w karetce pogotowia. Była tak jakby jedną nogą na tamtym świecie. Wokoło było czarno, a ona sama, jej ciało i dusza zawisły gdzieś w czarnej przestrzeni. Z przerażeniem wypowiadała słowa: „Mamo, mamusiu ja chcę żyć…”. Czuła fizyczną obecność matki w karetce obok niej, lecz nie czuła jej bliskości, nigdy nie czuła, żeby ona ją kochała. Być może to Tiferet nie kochała matki…

W szpitalu po płukaniu żołądka wróciła do życia. Pielęgniarka nakrzyczała na nią, że akurat w Sylwestra zachciało się jej umierać, truć. Do Tiferet nie docierały te słowa, cieszyła się, że przed połknięciem tabletek zażyła kąpiel i miała czyste schludne ubranie. Pomyślała — O Boże, jak dobrze, że oni widzą mnie czystą i wykąpaną… Jej życie niewiele wówczas dla niej znaczyło. Wychowała się bowiem w rodzinie, gdzie ojciec pił i bił ją prawie każdego dnia. Dużo można by mówić o tym jak wyglądało jej życie w dzieciństwie…

Gdy dostała numer telefonu do doktora Mateusza od razu do niego zadzwoniła, lecz nie odbierał. Po trzech dniach prób dodzwonienia się do doktora, za namową Pani Oli, postanowiła napisać do niego wiadomość SMS- ową. Brzmiała ona tak: „Witam serdecznie Panie Doktorze. Zwracam się do Pana z prośbą o pomoc. Z góry dziękuję. Pozdrawiam serdecznie. Tiferet”.

Po kilku godzinach doktor oddzwonił do niej. Usłyszała jego miękki i uwodzicielski głos. Wówczas znów poczuła, że to na pewno jest On — ten jeden jedyny, którego szukała całe życie… Podczas rozmowy dowiedziała się, że pan doktor wyjeżdża na urlop, lecz wyznaczył jej termin wizyty tuż po powrocie. Zapamiętała słowa: „Proszę o mnie myśleć, ja też będę o pani myślał…”. Zawiesił dwuznacznie głos w słuchawce, po czym pożegnał się ciepło.

Zaczęły się ferie, a Tiferet od razu poczuła się gorzej, dostała wysokiej gorączki i przeleżała ten tydzień w łóżku, mając przebłyski myśli: „On jeździ na nartach, a ja konam w gorączce”.

W dniu wizyty dowiedziała się, że pan doktor przyjmie ją dopiero następnego dnia, czyli 5 lutego. Długo szukała informacji o doktorze w Internecie, lecz niewiele znalazła. Leżała w gorączce, ale chęć poznania doktora była tak ogromna, że pomimo wewnętrznego złego samopoczucia postanowiła pojechać na wizytę.

Droga do miejscowości, w której bywała bardzo często od kilkudziesięciu lat nagle wydała się na tyle trudna i nieznajoma, że nie umiała trafić do znanego jej miasta. Po drodze zatrzymywała się wiele razy i pytała o drogę.

Trafiła do kobiety sprzedającej kwiaty przed cmentarzem, pomimo że wcale nie było to po drodze do celu. W to samo miejsce jak się potem okazało musiała trafić jeszcze raz aby odnaleźć srebrną bransoletkę, którą zgubiła podczas rozmowy z kobietą. Już wówczas zaczęła do niej docierać myśl, że ta znajomość zaprowadzi ją… na cmentarz.

Zatrzymywała się jeszcze wiele razy, walczyła sama ze sobą by w ogóle poczuć w jakim jest miejscu. A przecież wcześniej tę drogę pokonywała co najmniej raz w tygodniu…

Jednak wciąż jakaś wewnętrzna siła pchała ją do przodu…

Nie od razu trafiła do gabinetu, długo krążyła wokół sąsiednich budynków. W końcu udało się jej znaleźć w środku.

W drzwiach minęła starszą od siebie pacjentkę, ubraną tak samo jak ona w zwykłą nijaką czarną skromną sukienkę. Poczuła się nawet nieswojo. Pomyślała, że wygląda tak samo beznadziejnie jak ta kobieta… Pomyślała, że w takim ubraniu nie spodoba się doktorowi.

Gdy otworzyła drzwi gabinetu zobaczyła młodego przystojnego uroczego mężczyznę, który uśmiechnął się do niej i do siebie, lekko nawet nerwowym śmiechem. Widać było, że takiej Tiferet oczekiwał… Widać, że bardzo ucieszył się na jej widok. W gabinecie była także starsza kobieta, która zdaniem Tiferet wyglądała na sprzątaczkę. Doktor poprosił Tiferet na fotel, a gdy usiadła zapytał o miejsce zamieszkania, numer telefonu… Założył kartę… Odpowiadała śmiało na jego pytania, czasami nawet ze zbytnią pewnością siebie i lekką arogancją w głosie z powodu zdziwienia, że pyta o jej numer telefonu skoro już go przecież zna… Nazwa ulicy wydała się doktorowi zbyt prosta, nijaka, prozaiczna. Zapytał z ironią i lekkim rozczarowaniem w głosie: Kwiatowa 42. I co dalej…?

Stanął przy Tiferet blisko, zadała Jemu pytania tak osobiste jakby znali się od dawna. Zapytała o jego datę urodzenia. Wyszeptał jej prawie do ucha, że wszystko zaraz powie, gdy jego asystentka, czyli kobieta którą uznała za sprzątaczkę wyjdzie z gabinetu. Był lekko zmieszany, lecz wydawał się być otwarty i szczery. Powiedział, że ma żonę i dziecko. Podobne informacje usłyszał od Tiferet. Zadawał jej mnóstwo pytań, lecz po zrobieniu znieczulenia nie miała możliwości otworzyć ust. Miała wrażenie, że coś z nią zaczęło się dziać, zaczęła się mocno ślinić. On wycierał jej twarz rękoma, a Tiferet miała wrażenie, że zemdlała, chyba naprawdę straciła na moment przytomność… Czas tak jakby stanął w miejscu, wydłużył się dla niej znacznie. Miała wrażenie, że spędziła tam kilka godzin. Była oszołomiona, wyszła z gabinetu i zapomniała zapłacić. Wróciła więc, a pan Mateusz siedział już przy biurku i trzymał w ręku telefon. Poczuła ogromne oburzenie, że nie jest jej wierny… Poczuła jakieś niesamowite emocje rozżalenia do niego, pomimo że znali się od paru chwil, nie licząc oczywiście znajomości mentalnej od tygodnia ferii…

Znalazła zgubioną bransoletkę i wróciła do domu. Czekała na jego wiadomość dotyczącą wizyty, ponieważ przy wyjściu usłyszała: „Dam znać”. Te słowa znów zabrzmiały bardzo dwuznacznie..

Zadzwoniła sama, ustalili termin następnej wizyty. Znów były niesamowite emocje, dużo pytań o ich życia, rodziny, przemyślenia.

Zapytała czy wierzy w reinkarnację. Odpowiedział, że bierze to pod uwagę…

Obydwoje byli w ogromnych emocjach, lecz doktor wyraźnie panował nad sytuacją.

Podczas zabiegu zdejmował rękawiczki i gołą dłonią dotykał je twarzy, lecz bez podtekstów erotycznych. Kładł rękę na jej głowie, a Tiferet miała odczucia, że robi to mało delikatnie jakoś tak twardo i nieudolnie… Pomimo tego była zadowolona, ponieważ nikt nigdy wcześniej w ogóle nie poświęcił jej tyle uwagi i dotyku co On. Powiedziała, że wiele razy w życiu była zraniona i nie chce cierpieć po raz kolejny…

Pan Mateusz odpowiedział, że długo to potrwa… Nie wiedziała wówczas co to długo oznaczało… Wtedy ucieszyły ją słowa doktora i dały jej po raz kolejny jakąś nadzieję na miłość.

Podczas zabiegów doktor podawał Tiferet znieczulenia, po których ona prawie traciła przytomność, miała żal do niego, że aplikuje jej zbyt dużą dawkę. Zapytała innego dentysty czy to normalne, że po podaniu znieczulenia ona nie wie co się z nią dzieje, traci orientację przestrzenną i poczucie rzeczywistości. Oczywiście nie wiedział, uznał że to nie jest możliwe. Tiferet podejrzewała nawet, że doktor Mateusz razem z zastrzykiem podaje jej jakiś narkotyk, coś co działa na jej mózg, jak johimbina.

Podczas kolejnych wizyt, podczas zakładania korony na zębach, były między nimi niesamowite emocje jak nie z tego świata, nie mówili dużo, padały jakieś dwuznaczne wyrazy i gesty… Była jednak niesamowita energia. Prawie pewność, że stworzą związek.

Dzwoniła do niego dość często, nie mógł rozmawiać, była jednak między nimi bardzo krótka wymiana słów.

Od samego początku poczuła ogromne energetyczne uderzenie w serce i natłok myśli. Nie mogła opanować swoich działań ani przestać o nim myśleć. Słyszała w głowie pytania, które zadawał jej mentalnie na odległość, a Tiferet pisała odpowiedzi w bardzo długich wiadomościach. Były to bardzo długie monologi na temat jej życia, trudności w dzieciństwie, itd. Obnażała się przed poniekąd nieznajomym mężczyzną. Opisała co je, jak żyje, opisała wszystkie swoje relacje z mężczyznami… Czuła wewnętrzny ból, a łzy same ciekły jej po policzkach.

Wysłała do niego wiadomość, która podobnie jak wszystkie pozostałe nagle pojawiła się w jej głowie: „A kiedy nocą przypięto ci skrzydła…”, itd.

Skądś przychodziły jej do głowy te słowa, myśli że jest aniołem, lata z aniołami, kimś z innego czasu i innego wymiaru. Na kolejnej wizycie zapytał: „A skąd pani o tym wie…?”. Zabrakło mu jednak odwagi by wypowiedzieć więcej niż jedno retoryczne pytanie.

W nocy płakała przez sen i śniła o nim. W snach widziała jego życie, poniekąd nieudane dzieciństwo w za dużych butach… Widziała jego rodziców i słyszała słowa jego matki: „Musimy wyjechać, ponieważ Mateusz się zakochał, przeżywa rozczarowanie miłosne i musi dojść do siebie”. Przypomniała sobie, że znała go wcześniej. Jak przez mgłę widziała ich spotkanie. Spotkała go ponad dwadzieścia lat temu, nie widziała go wówczas, lecz teraz poczuła tę samą energię co wówczas. We śnie mówiła Mateuszowi, że nie mogą być razem, że nie chce zgrzeszyć po raz kolejny, ponieważ jej limit grzechów już się wyczerpał. Mówiła, że ma umowę z aniołami i gdy zgrzeszy jeszcze raz oni przestaną jej pomagać…

W pewnym śnie zobaczyła nad sobą grupę kilku lekarzy ubranych w zielone fartuchy i jego pośród nich. Wiedziała, że w tym śnie operują jej głowę. Wizja ogromnych lamp z biało –żółtym światłem mocno ją przerażała. Płakała i broniła się przez sen. Wyraźnie czuła, że kości jej czaszki przesuwają się i czuła dziwną energię przy sobie. Zobaczyła siebie odwiedzającą Mateusza w innej rzeczywistości, w świecie w którym był ojcem pięciorga małych dzieci i jego żonę spodziewającą się kolejnego dziecka. Widziała zupełnie inny budynek, niż ten w którym go odwiedzała w realu. Ona sama czekała na poczekalni, aż przyjmie ją na wizycie. Do jego gabinetu wiodło wiele drzwi, a Tiferet krążyła między nimi. W tej sennej rzeczywistości obiecał jej, że odejdzie od żony, a ona tłumaczyła, że przecież musi zostać z rodziną.

W realu Tiferet także czuła, że coś zmienia się w budowie jej czaszki. Opowiadała o tym mamie, lecz ona ignorowała i drwiła z jej odczuć.

Rozmawiała z Mateuszem we śnie i na jawie pisząc miliony SMS-ów jak do kogoś znajomego… Sama nie rozumiała co ona właściwie robi i nie mogła nad tym zapanować… On oczywiście nie odpisywał…

Po kolejnej wizycie, po wyjściu z gabinetu długo nie mogła się ocknąć. Zapomniała drogę do domu, krążyła po tym znanym przecież jej mieście około godziny… Wreszcie ocknęła się i zobaczyła znajomy napis dużego marketu, w którym bywała z mężem. Wtedy poczuła ulgę i wiedziała, że trafi do domu. Droga jednak wiodła bardzo śliską szosą, jechała jak w amoku 30 km/ godz. jakby jakimś białym tunelem, była przecież zima…

Gdy wróciła do domu napiła się wina by zagłuszyć te wszystkie bóle, znieczulenia i emocje, po czym wymiotowała całą noc.

Na następnej wizycie Mateusz powiedział, że to będzie trudna noc dla niego, a Tiferet odparła, że dla niej pewnie taka jak ostatnio — nad sedesem.. Poczuł się rozczarowany jej słowami, lecz mimo tego próbował ją pocałować. Zbliżył usta do jej ust, lecz rozmyślił się w pół drogi i odwrócił twarz zostawiając ją rozczarowaną, lecz z nadzieją…

Podczas kolejnej wizyty z ogromnym rozżaleniem zapytał, dlaczego już nie jest taka otwarta jak na początku? Dlaczego nic nie mówi i milczy? Nie mogła jednak mówić, ponieważ kazał jej otworzyć usta podczas zabiegu… Mogła co najwyżej pomruczeć. Zadawał pytania, a ona nie mogła na nie odpowiedzieć… Wymachiwała w dziwaczny sposób rękoma, palcami, dawała jemu znaki, sygnały zdając sobie sprawę ze swojej śmieszności, lecz nie mogła zupełnie zapanować nad swoim fizycznym ciałem. Po takich wizytach nie mogła dojść do siebie, zdając sobie sprawę ze swojej postawy i obrazu jaki zostawiała w jego głowie.

Myśleli o sobie obydwoje i przyciągali się myślami, kilka razy spotkali się mijając autami na jezdni, lecz obydwoje mieli założone czarne okulary nie mogąc zobaczyć swojego spojrzenia.

Tiferet pomyślała, że wstydzą się obydwoje tego, co się dzieje w ich sercach.

Na jednej z wizyt Mateusz próbował rozweselić Tiferet i powiedział, że u niego też może mieć założone okulary. Szybko wyszedł z gabinetu i przyniósł czarne oKULAry, które założył jej na oczy. Powiedział: „Teraz może pani pojechać w góry”. Z czasem dowiedziała się, że były to okulary jego żony. Poczuła się bardzo rozczarowana…

Na wizycie powiedziała, że On ma piękny samochód, chciała sprawić Mateuszowi przyjemność. On odrzekł z lekkim rumieńcem, mam z nim kłopoty, psuje się… Pani auto też jest ładne. Tiferet była zmieszana, ponieważ jej mały samochodzik nijak wyglądał przy jego Mercedesie.

Tęskniła za nim bardzo mocno. Zdarzyło się, że odpowiedział na jej pytanie SMS- owe: „Co u pana słychać?” słowami: „Ok. Tylko wiosna nie chce przyjść…”. Była oszołomiona, lecz uderzenie jego słów sprawiło, że odpisała głupio, sloganowo i bez zastanowienia: „Podobno, im dłużej się czeka, tym lepiej smakuje…”. Była zła na siebie, że tymi słowami straciła szansę na dalszy dialog. Wiedziała, że nie są to jej słowa, lecz nie wiedziała jeszcze o tym, że ktoś podsuwał jej te myśli i ma władzę nad jej umysłem i sercem.

Obydwoje mieli jakiś żal do siebie, były ogromne emocje i natarczywość myśli, a nic nie działo się w realu, nic nie szło do przodu. On podczas wizyt starał się, kładł przedramię na jej piersi, robił to nieudolnie trochę oszukując, że podpiera się na niej podczas zabiegu. Tiferet wówczas nieruchomiała z przerażenia. Gdy okazywała zainteresowanie jego fizycznym ciałem i dotykała jego ręki On nieruchomiał i czuł zakłopotanie. Zachwycała się jego delikatną skórą, a On tłumaczył się nerwowo, że ma taką pracę, że chroni ręce w rękawiczkach. Odniosła wrażenie, że czuje się winny, z powodu wyglądu dłoni, ponieważ Tiferet opowiadała jemu o swojej ciężkiej fizycznej pracy w ogrodzie. Mateusz wówczas pokazywał swoje oburzenie i ironię. Wyraźnie dał odczuć, że nie jest to jego świat, brzydzi się i dystansuje od takiego brudnego świata.

Tiferet nie reagowała… Mateusz mówił o tym, że ma łódkę i podobnie jak Tiferet lubi jeździć rowerem. Zaproponowała aby spotkali się miejscowości znajdującej się między ich miastami. On dokończył: „w pół drogi…”. Spuścili oczy w poczuciu zawstydzenia i zażenowania.

Po wyjściu napisała wiadomość, że podczas następnej wizyty powinien jej mocno i głęboko spojrzeć w oczy.. W nich zobaczy ich miłość i prawdę… Tak zrobił –spojrzał jej głęboko w oczy, a Tiferet zobaczyła w jego spojrzeniu oczy zmarłego ojca i szyderczy diabelski nieco ironiczny uśmiech… Tak zapamiętała ojca z czasów dzieciństwa i swojej młodości.

Pan Mateusz nadal mówił o sobie. O tym co je, czyli żeberka i golonkę, bo tego nauczył się jeść w Niemczech. Tiferet spróbowała przyrządzić takie danie by jeść to samo co On, lecz niestety nie było to jej menu, nie poczuła żeby mogła to jeść…

Pewnego wieczoru Mateusz zadzwonił około godz. 20.00, powiedział że jest po pracy i dlatego dzwoni, teraz może porozmawiać. Nadal jednak nic nie wynikało z ich rozmowy…

W Tiferet pojawiła się jakaś lekka agresja i zbytnia pewność siebie, a jednocześnie strach… Bardzo się jego bała…

Podczas kolejnej rozmowy telefonicznej powiedział: „On pojedzie do Krakowa…”. Zawiesił głos, dał jej do zrozumienia, że ma tam kogoś i zakończy z tą kobietę znajomość. Nie miała odwagi potwierdzić, że tego oczekuje…

Pewnego razu odebrał telefon, a Tiferet z dużą nieśmiałością zapytała: „Co u pana słychać?”. Nabrał wówczas odwagi i powiedział z pewnością w głosie: „Musimy porozmawiać”. Ona zmieszała się bardzo, uciekła mentalnie i zaprzeczyła zdecydowanie: „Nie, absolutnie nie”, pomimo, że pragnęła tej rozmowy z nim i spotkania jak niczego na świecie, to wstyd i zażenowanie kazały jej zaprzeczyć. Nie miała odwagi, by uwierzyć, że taki mężczyzna jak Mateusz mógłby zechcieć z nią rozmawiać…

Rozmawiali więc ze sobą w myślach. Podczas wizyt On w myślach pytał, a Tiferet odpowiadała na głos i odwrotnie… Byli bardzo przestraszeni tym czego doświadczali.

Po dwóch miesiącach takich niezwykłych emocji, 13 marca dał jej odczuć, że to jest ich ostania wizyta. Chciał ją jednak zatrzymać jak najdłużej przy sobie, taki głos usłyszała w głowie jeszcze zanim do niego pojechała. Długo patrzył w jej zęby, ironicznie komentował braki w uzębieniu, upokarzając ją tak jak zazwyczaj. Podczas wcześniejszych wizyt zakładał maskę ochronną na twarz, miała żal do niego, że brzydzi się jej… Z jej ust rzeczywiście wydobywał się jakiś niesamowity odór… Przychodziły jej do głowy myśli, że podczas wizyt u innych dentystów nie doświadczała niczego podobnego. Mateusz upokorzył ją bardzo mocno, a mimo tego cały czas pisała do niego to, co do każdego mężczyzny w życiu jaki stawał na jej drodze: „Przychodzę do pana po radę i oczekuję pomocy. To jest przeznaczenie. Jesteśmy tacy sami. Będziemy razem bardzo szczęśliwi…” I tak jak zazwyczaj, od pana Mateusza także nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Milczenie uznawała zawsze za przyzwolenie aby pisać nadal… Milczenie oznacza zgodę…

W nocy nadal słyszała jego myśli, czuła jego ataki energetyczne, czyli jakąś dziwną energię, która wchodziła w jej ciało… Nie miała siły aby się przed tą energią bronić. Płakała przez sen…

Po kolejnej wizycie, gdy dał jej odczuć, że nie chce dalszego kontaktu, widziała jego przerażenie tym ich mentalnym połączeniem. Wróciła do domu i miała myśli, że da radę jakoś się trzymać emocjonalnie… Przecież takich emocji i uczuć doświadczyła w życiu wiele…

Niestety, gdy nadchodził wieczór i leżała w łóżku, łzy same zaczęły płynąć jej po policzkach. Była załamana, lecz nagle poczuła w głowie przebłysk aby posłuchać ulubionego You Tube. Samoistnie włączyła się piosenka z filmu:”Uprowadzenie Agaty- oczy. Dedykacja dla Beatki” i słowa: Nie płacz Beatko,.. Zaczęła płakać jeszcze bardziej, lecz w pewnym momencie zobaczyła na poduszce białe piórko. To było niesamowite, ocknęła się i natychmiast przestała płakać. Pomyślała, że to znak od Anioła Stróża, by nie raniła serca łzami.

Od tego momentu jej serce zaczęło zakochiwać się coraz bardziej… Pojawiały się w myślach monologi i dialogi prowadzone z Mateuszem, pojawiło się milion SMS- sów, lecz tylko z jej strony, ponieważ on nigdy na żaden nie odpowiedział… Odważyła się marzyć o nim jak o swoim mężczyźnie. Wysłała MMS z życzeniami urodzinowymi ze zdjęciem czerwonych ust oczywiście obrazek zaczerpnięty z Internetu. Niestety nie odpowiedział na te życzenia. Wcześniej wysyłała wiele obrazków, np. klasyczny obrazek z napisem:” Jesteś tak blisko, a jednak daleko.. Wtedy odpisał- „Jakie to śliczne!”

W międzyczasie notorycznie sprawdzała jego profil i aktywność na Facebooku i złościła się tym, że wśród jego znajomych były same kobiety, z którymi flirtował uwodzicielko.

Pewnego razu zamieścił piosenkę o zamkniętych drzwiach i kolejną o Bogu.. dość tragicznie brzmiącą. W ogóle jej nie zrozumiała, poczuła, że drwi z niej i szydzi, że zamknął przed nią drzwi, a ona nie ma prawa wejść do niego, do jego gabinetu…

Tymczasem Tiferet kochała go coraz bardziej. Cały czas słyszała w głowie głos, że to jest przeznaczenie, że tylko razem mogą być szczęśliwi…

Odważyła się znów pojechać do niego na wizytę po upływie prawie roku. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, była ożywiona i udzielił się jej świąteczny klimat. Napisała SMSa: „Dzień dobry, Panie Doktorze czy zgodziłby się Pan przyjąć mnie na wizytę?” Zgodził się, wyznaczył termin jak zazwyczaj za trzy tygodnie. Jak zazwyczaj, ponieważ zawsze mówił odezwę się po niedzieli, to ustalimy termin kolejnej wizyty i oczywiście nigdy tego nie zrobił… Zawsze milczał i nie odbierał telefonu, gdy ona próbowała się dodzwonić, nie odpisywał na SMSy. A gdy godził się, bywało, że Tiferet w poczuciu rozżalenia i braku odwagi kilka razy przekładała wizytę. Tym razem udało się im spotkać. Zawiozła kupioną dla niego choinkę, taka zwyczajną, prostą zrobioną z siana i ozdobioną pomarańczami. Ucieszył się, lecz nie mógł znaleźć dla niej miejsca. Postawiła ją na blacie regału, a Mateusz przestawił ją po swojemu na biurko…

Po każdej wizycie była jak w letargu, niezwykle szczęśliwa i znów naładowana pozytywnie, by pisać do niego monologi w bardzo długich SMS-ach i długich e-mailach. Sam dał jej już dużo wcześniej adres swojego maila mówiąc, że długie wiadomości z pewnością łatwiej będzie jej pisać w mailu. Na żadne wiadomości jednak nie odpowiadał, zablokował swój profil na Facebooku. Zrobił to po tym, gdy napisała dość śmiałe i aroganckie słowa na temat jego żony. Z zazdrości o nią napisała, że jego żona jest płytka, a on sam otacza się flirtującymi z nim kobietkami… Uznał, wówczas, że Tiferet jest dobrym psychologiem.

I tak minęły trzy lata… Jeździła raz w roku na wizyty, tzn. w okolicach Świąt Bożego Narodzenia.

Jednak każdego dnia wysyłała Jemu wiele wiadomości SMS-owych, tzn. zmiennych emocjonalnie wiadomości na temat jej przemyśleń co do życia, ogólnych refleksji i coraz odważniejszych słów o miłości. Bywało, że zaprzeczała sama sobie. Raz pisała, że jest pewna swojej miłości, że kocha go i zaczeka, żeby otworzył na nią serce, że da jemu tyle czasu ile potrzebuje, a zaraz potem pisała- „Ok. jak nie to nie… Znam swoją wartość i nie będę Ciebie o nic prosiła, nie potrzebuję Twojej miłości”… Długo nie wytrwała w takich postanowieniach, bo zaraz następnego dnia pisała jak bardzo go przeprasza i prosi o wybaczenie. I znów wyznawała miłość. On oczywiście nigdy nie odpisał na żadną wiadomość…

Na wizytach zazwyczaj wygłaszał jednozdaniową odpowiedź na temat jej wcześniejszych monologów. Tym razem powiedział: „Długo na to wszystko pracowałem…”. Podkreślił, że świat materialny jest ważny dla niego i nie zrezygnuje z tego czego dorobił się w życiu. Tiferet przekonywała go, że też ma dom i też długo na niego pracowała. Wysłała wiele zdjęć z wyglądem domu i ogrodu. Mateusz odpisał: „Ładna chatka”…

Tłumaczyła go w jakiś sposób… Zawsze znajdowała dla niego wytłumaczenie. W jej wiadomościach pojawiały się słowa, że będą razem, gdy tylko wykona jakieś ważne dla niej zadanie, dotyczące jej spraw osobistych. Pisała, że ma na głowie pracę, dom, dzieci i w myślach wyznaczała sobie jakieś odległe terminy spotkania, tzn. myślała, np. że gdy zadba o dom, uporządkuje ogród, wróci z wycieczki, opali się, schudnie i zadba o swoją atrakcyjność, kupi nową sukienkę i buty, samochód i nowe meble wówczas będzie mogła pokazać się Mateuszowi. Czuła w sobie jakąś blokadę. Uważała, że musi na nim zrobić wrażenie aby ją zechciał. Rzeczami materialnymi chciała Jemu dorównać i zachęcić do relacji i związku. Myślała o nim bardzo poważnie. Tiferet widziała w Mateuszu mężczyznę swojego życia, z którym chce stworzyć rodzinę.

Pewnego dnia zobaczyła przed swoim domem małe BMW, w którym siedziało kilku mężczyzn. Była pewna, że widziała tam także Mateusza…

Pan doktor bardzo inspirował Tiferet, motywował ją do podnoszenia jakości swojego życia i podejmowania wielu działań, aby jemu zaimponować. Tiferet jako nauczycielka była aktywna i miała poczucie, że znajduje się we właściwym miejscu, na właściwym stanowisku. Organizowała dla uczniów wyjazdy, wycieczki zagraniczne. W jej głowie pojawiła się myśl aby poprosić Mateusza o symboliczne wsparcie, wówczas będzie mogła pochwalić się jemu swoją zawodową aktywnością. W wiadomości SMS-owej poprosiła go o symboliczne 50 zł., lecz oczywiście nie zareagował. Mimo wszystko Tiferet wysłała doktorowi podziękowanie

e-mailem, takie samo jak wielu innym sponsorom:


Ciągle jeszcze istnieją wśród nas anioły, nie mają wprawdzie żadnych skrzydeł,

lecz ich serce jest bezpiecznym portem dla wszystkich, którzy są w potrzebie.

Wyciągają ręce i proponują swoją przyjaźń…


OFFICIUM OFFICIO PROVOCARUR

/Życzliwość wywołuje życzliwość/


PODZIĘKOWANIE

Dla

Sz. P. Mateusza

Dyrektor

Rada Pedagogiczna

oraz uczniowie pragną wyrazić gorące i serdeczne wyrazy wdzięczności za pomoc i wsparcie finansowe.Dzięki ofiarności ludzi dobrej woli możliwa jest realizacja naszych zamierzeń i celów. Nasi wychowankowie cieszą się z ofiarowanych darów, które pozwolą na spełnianie marzeń. Głęboko wierzymy, że okazana siła serca będzie nas wspierać w dalszej pracy. Wyrażając swą wdzięczność za dobrą wolę życzymy wielu sukcesów i powodzenia w realizacji życiowych zamierzeń.


Oczywiście na te słowa jej Mateusz także nie zareagował. Poczuła jednak ulgę, że mógł zobaczyć jej zawodowe działania. Zajęła się więc pracą zawodową i swoim życiem.

Potem było już coraz gorzej, ponieważ jej mąż zaczął pracować dodatkowo, a ona po zajęciach w szkole zajmowała się pracą męża w ich sklepie. Wracała do domu późnym wieczorem sześć dni w tygodniu. Jej życie kręciło się wokół pracy: szkoła, sklep, dom, dzieci które w międzyczasie skończyły maturę i wyjechały na studia, a także jej dodatkowe studia podyplomowe zabierały jej dużo czasu. Jednak myśli i wiadomości wysyłane do Mateusza każdego dnia, dawały jej ogromną, niewyczerpaną siłę by żyć.

Mateusz zmienił auto, jej sytuacja materialna także poprawiła się diametralnie. Wcześniej 25 lat żyła ze skromnej pensji nauczycielki, ponieważ sklep raczej nie był dochodowy. Mąż był pracowity i we własnym zakresie wykonywał wszystkie remonty w domu. Cieszyła się wówczas każdą nową rzeczą w domu. W domu, który remontowali praktycznie przez 25 lat od momentu wprowadzenia się i nigdy tym nowym inwestycjom nie było końca… Tiferet zmieniała płytki, panele, przestawiała ściany działowe, zmieniała kolory i mimo wszystko nawet cieszyła się swoim materialnym życiem. Cieszyła się ogrodem, w którym spędzała większość swojego wolnego czasu, 25 lat swojego życia spędziła ciężko w nim pracując, lecz warto było… To jedyna rzecz, która cieszyła jej serce.

Cały czas miała w głowie, w myślach swojego Mateusza. Pisała do niego miliony wiadomości. Bywało, że gdy czasami zaczynała mieć jakieś przebłyski, że coś z nią nie jest ok. skoro pisze od kilku lat do obcego poniekąd mężczyzny, a On nie odpisuje, wówczas zdarzało się, że odpisał jakieś krótkie słowo: „Ok. Pozdrawiam” — oczywiście w odpowiedzi na jej długie monologi. Te słowa znów motywowały ją do dalszego pisania, dodawały jej odwagi.

Podczas jednej z pierwszych wizyt Mateusz powiedział: „To jak to jest. Wpuszczamy do siebie energie, czy nie?” Zapytał, lecz nie oczekiwał odpowiedzi, a sam zajął się zębem, oczkując od Tiferet szeroko otwartych ust… Długo potem zastanawiała się co ma myśleć o tych energiach, o których mówił Mateusz i pogubiła się w tym, czy powinna myśleć o nim czy też nie. Nie chciała, żeby przez nią cierpiał, nie chciała jemu zrobić przykrość o czym wielokrotnie jemu pisała…

Po pół roku od momentu poznania się pojechała do niego z bukietem kwiatów w dniu Jego imienin. Czuła taką potrzebę, ponieważ wcześniej pisała do niego długie monologi na temat tego, że w życiu trzeba umieć się dzielić, pamiętać o sobie. O tym, że gdy odnajdą się dwie połówki pomarańczy, wówczas jedna powinna drugiej pomagać i wspierać się wzajemnie. Stanęła więc przed Mateuszem z jakąś niezręcznością i zażenowaniem w głosie wybełkotała kilka nieporadnych życzeń. On zajrzał w bukiet czerwonych róż szukając w kwiatach bileciku. Podziękował z uśmiechem i zaniósł kwiaty do gabinetu swojej żony, ponieważ w swoim miał wizytę, kontrolę z Urzędu Skarbowego. Pożegnał Tiferet pośpiesznie, a ona czuła się jak wariatka, zakłopotana i zostawiona w pół słowa.

Podczas powrotu do domu słyszała w radio słowa piosenki Sylwii Grzeszczak, pt.: „Księżniczka” o księciu i bukiecie czerwonych róż…

W jej sklepie także pojawiła się w tym samym czasie kontrola z Urzędu i jakaś grzywna do zapłaty, zapewne u Mateusza także, lecz Tiferet nie uzyskała od niego na to pytanie odpowiedzi… Czuła się winna, że przez jej mentalne połączenie z Mateuszem ściągnęła na niego lub/i na męża Urząd. Sama pogubiła się w tym kto, komu szkodzi lub/ i pomaga…

Dodatkowa praca męża pozwalała rodzinie Tiferet na wyjazdy. Stać ich teraz było na wypad w góry i nad morze. Oczywiście były to wyjazdy tylko w czasie świąt, ponieważ we wszystkie dni ciężko pracowali na remonty w domu, studia dzieci, wyjazdy, a także samochody. Wcześniej mieli jeden i to kupiony na raty…

Mateusz także zmieniał samochody, a Tiferet miała odczucie, że bardzo dobrze się Jemu zaczęło powodzić. Gdy bywała w gabinecie widziała zmiany i to ogromne. Jego gabinet nabrał pięknego charakteru, pojawiły się meble z połyskiem. Pierwsze z nich były fioletowe, ale podobnie jak różowy fotel nieco ją rozzłościły. Poczuła złość i irytację, ponieważ lubiła pastelowe odcienie. Różowy zawsze kojarzył się jej z infantylnością. Podczas każdej wizyty Mateusz zakładał Tiferet ogromny kwiecisty różowy śliniak. Jej wymarzony mężczyzna wydawał się jej wówczas bardzo infantylny w tej roli, lecz kochała go mimo wszystko. Po wizytach oczywiście jak zawsze pisała do niego o jej wrażeniach, o tym że kolor mebli w jego gabinecie jest beznadziejny i powinien zmienić fronty mebli na inne, np. szare.

Była więc w totalnym szoku, gdy uświadomiła sobie, że posłuchał jej słów… Podczas kolejnych wizyt Tiferet zobaczyła nowe meble, zgodnie z jej sugestiami fronty mebli były szare…

Tiferet kilka razy odważyła się na wykonanie telefonu do jego żony. A było to wtedy, gdy usłyszała od pewnej kobiety, że Mateusz wyprowadził się z domu, odszedł od żony i stara się o rozwód. Wówczas opowiedziała jej o tym, że zakładał jej okulary, mówił o tym że szyja wyciągnie się jemu jak żyrafie…, o wyjazdach zagranicznych i jego siostrze. Usłyszała w odpowiedzi, że ona wie jak mąż zachowuje się wobec kobiet. Dowiedziała się także, że w życiu Mateusza była pewna kobieta, która chciała aranżować wystrój jego gabinetu… Tiferet znów poczuła się ważna w jego życiu, lecz rozczarowana, że opowiedział żonie o ich kontakcie i rozmowach.

Jej wiadomości do Mateusza były coraz bardziej śmiałe, odważne i beznadziejnie zmienne emocjonalnie…

Tiferet czuła ogromne połączenie z ziemią i naturą. Uwielbiała wyjazdy rowerem do lasu i pracę w ogrodzie. Interesowała się zielarstwem, zbierała zioła, suszyła i robiła z nich bukiety. Od czasu poznania Mateusza zaczęła stosować ogromną ilość ziół mając nadzieję, że pozbędzie się przykrego zapachu z ust. Pisała do Mateusza o tym, że stan jej zdrowia się poprawia, zioła dodają jej sił i energii, a także korzystnie wpływają na stan zapachu z ust. Zbierała pokrzywę, skrzyp, rumianek, miętę, krwawnik, babkę lancetowatą, liście brzozy, szyszki chmielu, wrotycz, mimozę, kwiaty nasturcji, bluszczyk kurdybanek, szczawik, bylicę, dziurawiec, a nawet liście bluszczu i owoce cisu, które uchodzą za trujące, lecz działają przeciw pasożytniczo. Dla tej miłości Tiferet gotowa była ryzykować swoje życie. Chciała tylko wyzdrowieć i pachnieć tak pięknie jak on by tego oczekiwał… i oczywiście ją chciał…

Zdeterminowana samotnością i brakiem kontaktu z jego strony napisała śmiałą wiadomość, że czeka na niego w teatrze w sobotę o 16.00. wcześniej może przyjechać do niego, do gabinetu. Niestety nigdzie go nie było…

Spróbowała ponownie zaprosić go na wspólne zakupy w salonie sklepowym w jego miejscowości. Zobaczyła tylko auto podobne do jego auta, lecz On sam nie pojawił się…

Przypadkowo spotkała go kilka razy jadącego samochodem. Udawał, że jej nie zna, nie patrzył, a wręcz uciekał przed nią jakąś boczną uliczką.

W ciągu trzech lat od momentu poznania się i marzeń o Mateuszu Tiferet wielokrotnie bywała w jego gabinecie, lecz emocje były tak ogromne, że nie miała odwagi spojrzeć na niego. Czuła tylko jego emocjonalną obecność i wyjątkowe połączenie.

Podczas codziennych i co nocnych rozmyślań o Mateuszu przychodziły do niej przeróżne energie, z którymi bardzo długo walczyła…

W ciągu dnia czuła w myślach jego obecność, tak jakby stał obok niej i prowadził z nią wewnętrzny dialog. W nocy walczyła z energiami, które wnikały w jej ciało, a ona płakała przez sen. Czuła w jakiś sposób doenergetyzowanie, lecz nie wiedziała skąd przychodzi ta energia i czym naprawdę jest. Walczyła z nią, ze swoimi myślami i miała nadzieję, że energia sama odejdzie. Z czasem Tiferet przyzwyczaiła się do jej obecności i zaczęła ulegać jej sugestiom. Tiferet zajmowała się magią, więc świat rytuałów, który otwierał się przed nią, przychodził sam nie wiedząc skąd…

Tiferet zrobiła więc połączenie mentalne z Mateuszem mając nadzieję, że ich miłość szybciej się zamanifestuje, że przeżyją razem miłość swojego życia. Połączyła się więc z nim w hipnotycznym transie w czasie rytuału wymawiając słowa: „Twoje oczy widzą tylko moje oczy, twoje usta całują tylko moje usta, twoje ręce dotykają tylko moich rąk, twoje serce kocha tylko moje serce”. Otoczyła ich razem fioletem owijając energetycznie w kokon.

Z czasem po takim połączeniu odczuwała złote energetyczne iskry wyczuwane oczywiście tylko mentalnie. Z biegiem czasu zaczęła udoskonalać swój rytuał, słowami które słyszała w myślach. Wyobraziła sobie, że tworzy całość, jednię w połączeniu z Mateuszem, a ich energia fizyczna, mentalna eteryczna i duchowa przenika się na wzajem. Obydwoje byli aniołami latającymi w górę do Słońca i nasycali się jego światłem.

Po takim połączeniu i co nocnym powtarzaniu rytuału w jej ciele i myślach zapanował spokój. Wyraźnie odczuła ulgę i wewnętrzną siłę by skupiać się na swoim życiu i sobie.

W życiu zawodowym Tiferet zaczęły się zmiany, zaczęła mieć kłopoty tzn. otrzymała propozycję pracy na mniej ciekawym, zdaniem Tiferet stanowisku. Wiedziała, że sobie poradzi, cieszyła się, że ma pracę…

Po pewnym czasie Tiferet zaczęła mieć przebłyski racjonalnego myślenia… Przychodziły myśli, że przecież mieszkają obok siebie, tzn. dzieli ich zaledwie 100 kilometrów, a w ogóle nie mogą się spotkać częściej niż raz na pół roku/ rok. Tiferet pisała do niego codziennie przez kilka lat, a spotkania- wizyty były raz na pół roku/ rok. Zaczęła sobie uświadamiać, że nie jest to ani logiczne, ani normalne. Zebrała więc w sobie siły i pojechała do niego bez zapowiedzi. Wzięła ze sobą zasuszone zioła: szyszki chmielu, listki bluszczyka kurdybanka, mimozę, miętę i lubczyk oraz inną mieszankę ziół, którą chciała się podzielić z Mateuszem. Stanęła w drzwiach gabinetu, a On spojrzał na nią jak na osobę, którą widzi obok siebie każdego dnia. Jej obecność ani go nie zaskoczyła, ani nie poruszyła. Wziął zapakowane zioła wysłuchał jak ma je stosować i powiedział: „Chmiel zapewne dlatego, żebym przestał pić piwo…?”

Wcześniej Jego żona powiedziała, że Mateusz po alkoholu mógłby zrobić Tiferet krzywdę. Żona była otwarta i ciepła w rozmowie. Zdaniem Tiferet spotykała się z innym mężczyzną, jeszcze zanim Mateusz wyprowadził się z domu. Dowiedziała się o tym od pewnej kobiety, ta wiadomość dodała Tiferet odwagi, żeby częściej pojawiać się u niego bez zapowiedzi. Przytaknęła więc twierdząco- tak, aby pan nie pił piwa. Była z siebie dumna, nieco bardziej pewna niż zazwyczaj, lecz czuła podświadomie ogromną blokadę między nią,

a Mateuszem… Obiecał, że teraz zacznie się odzywać i pisać… Tiferet pamiętała, że podczas którejś z pierwszych wizyt próbowała pocałować Mateusza w policzek uważając, że on nie ma odwagi tego zrobić, lecz odsunął się, wyprostował, zesztywniał z przerażenia… Poczuła się bardzo nieswojo.

Tym razem, więc tylko uśmiechnęła się i bez podania ręki wyszła z gabinetu, naiwnie oczekując, że Mateusz odezwie się tak jak obiecał…

Czekała długo, bo aż pół roku zanim znów odważyła się do niego pojechać. W tym czasie oczywiście pisała do niego długie relacje ze swojego życia i zapewnienia o tym, że spotkają się… On milczał…

Raz na około pól roku widywała go zupełnie niespodziewanie i przypadkowo. Tym razem spotkała go w galerii. Znieruchomiała na jego widok, nie mogła uwierzyć, że to jest on. Wydał się jej dużo niższy i bardziej otyły. Spojrzała na swoje buty, które nie były jej zdaniem ładne i zrezygnowała z podejścia do niego. Uznała, że nie zechce z nią rozmawiać. Jej buty były po przejściach… Mimo wszystko napisała do niego z ogromnymi emocjami i żalem, że to on do niej nie podszedł i udawał, że jej nie zna. Napisała, że wygląda dużo starzej i po prostu inaczej niż przedtem. Zmienił się jego wygląd. Na wizycie powiedział: „Lata lecą, zestarzałem się…”. Tiferet uznała to za fakt i prawdę. Nie patrzyła na niego przecież prawie nigdy, nie miała odwagi, czuła jego obecność tylko sercem…

Pewnego razu pojechała więc z nadzieją, że spotka Mateusza i niespodziewanie zobaczyła przed gabinetem ogromną, piękną, białą, wysoką, metalową donicę, w której posadzone były białe rumianki. Donicę zdobiła biała ażurowa serweta. Poczuła, że lekkość i dostatek oraz radość panuje w jego życiu, więc jej emocjami szarpnęła ogromna zazdrość. Pomyślała, że skoro ona tak dużo czasu poświęca na pracę, aby zaimponować Mateuszowi pieniędzmi, a on w tym czasie spędza miło czas z żoną, buduje swoje szczęście i cieszy się życiem, to po prostu KONIEC.

Tiferet była ogromnie zdruzgotana, poczuła ogromną złość i postanowiła zamknąć serce na Mateusza i na miłość. Pomyślała-dość… Żyję od teraz dla siebie…

W Internecie na You Yube zobaczyła filmik i słowa pewnej kobiety, która opowiedziała, że życie ją zraniło, rozczarowało i pewnego razu powiedziała do Boga: „Weź sobie moje życie” i rzuciła mentalnie do nieba swoim butem. Tiferet miała w sobie duszę eksperymentatorki, wszystko to, co przeczytała lub usłyszała w Internecie sprawdzała na sobie, uczyła się przez doświadczenie, ponieważ nie lubiła czytać książek. Zdecydowanie bardziej lubiła zaobserwować co dane słowa zmienią w jej życiu. W swej złości i poczuciu rozczarowania niespełnioną miłością rzuciła więc, butem do Boga i powtórzyła za kobietą- „Boże, weź sobie takie moje nijakie życie…”.

Nie miała w ogóle wiedzy co robi, zamykając się na miłość… Zamknęła serce, lecz mentalnie nadal czuła obecność Mateusza.

Całe swoje życie i uwagę skupiła na pracy, pomagając mężowi w sklepie, a raczej zastępując go, by On mógł pracować tam, gdzie miał możliwość zarobienia większych pieniędzy.

Tiferet nie chciała zamknąć sklepu, ponieważ uznawała go za rodzaj zabezpieczenia na przyszłość dla męża. Spędzała wiele godzin w niekomfortowych warunkach, wśród ludzi na wsi. Nie przeszkadzało jej to nigdy, przez 20lat taką pracę wykonywał jej mąż i nie widziała w tym nic złego. Sama jednak miała delikatny organizm, często chorowała na anemię i szybko łapała przeróżne infekcje, więc pobyt w zapachu krowiego obornika mocno jej dokuczał. Trzymała ją przy życiu myśl o Mateuszu i modlitwa do Boga.

W myślach powtarzała słowa jak mantrę: „Wiara, nadzieja, miłość. Musi być dobrze, musi być dobrze, musi być dobrze…”. Z czasem zamknęła serce na Mateusza jeszcze bardziej, mocno trzymała się samej siebie i nie wpuszczała do swojego mentalnego ciała emocji, myśli innych ludzi i myśli o Mateuszu. Jej serce stało się twarde, zimne. A myśli płynęły tylko w górę, do Boga, aby wytrwać, aby mąż mógł mieć pracę.

Wspierała dzieci i czasami pozwoliła sobie na krótką rozmowę z Alkiem, mężczyzną, który był jej przyjacielem przez wiele lat. Ten sam, przez którego w latach młodości chciała popełnić samobójstwo. Był między nimi kontakt, szarpanina emocjonalna i brak otwartości na siebie, lecz podtrzymywała ten kontakt, aby nie być zupełnie sama… Podczas rozmów ranił jej wrażliwą artystyczną duszę agresywnymi słowami, lecz ignorowała je, ciesząc się, że słyszy męski głos. Jej mąż absolutnie nic do niej nie mówił, jego słowa brzmiały: „nie wiem”, jak chcesz to kup”, „obojętnie”. Nigdy w życiu nie zamienili ze sobą więcej niż tych kilka słów… Była sama i samotna. Wydawało jej się wówczas, że tak wygląda życie. Matka przekonywała ją, że inni mają gorzej. Cieszyła się więc Tiferet swoim ogrodem i tym, że mąż po raz pierwszy w życiu od 25 lat przyniósł jej do domu wypłatę, pieniądze które mogła dotknąć i realnie zobaczyć…

Mimo tego była smutna, chłodna, logiczna i mocno uporządkowana wewnętrznie. Nie reagowała na żadne męskie spojrzenia… Zamknęła się na ludzi.

Pewnego dnia, gdy pracowała w sklepie pojawił się nieznajomy mężczyzna, był ubrany w fajną nowoczesną marynarkę, koszulę i super nowoczesne eleganckie buty, w jej ulubionym rudym kolorze, stąpał w nich twardo i zdecydowanie po ziemi. Był męski i zdecydowany, niezwykle kulturalny i uprzejmy. Tiferet nie reagowała nawet na niego, chociaż przez myśl przeleciała iskierka nadziei, że może Mateusz podesłał swojego kolegę, aby ją odnalazł. Kupił pomidory i tanie wino. Zaskoczył ją tym bardzo i trochę rozczarował.. Po jego wyjściu długo nie mogła dojść do siebie, wciąż czuła jego zapach z dwóch flakoników. Pomyślała, przecież ja też zazwyczaj używam dwóch rodzajów perfum czy dwóch dezodorantów jednocześnie. Mężczyzna był zmęczony, zapach jego ciała był lekko zmieszany z perfumami i potem, lecz teraz wzbudził w Tiferet jakieś poruszenie. Była prawie pewna, że to musi być ktoś kogo zna Mateusz. Czuła ogromną więź z tym mężczyzną. Wyjrzała za nim, odjechał jakimś starym samochodem, lecz to nie miało dla niej żadnego znaczenia…

Nigdy więcej go nie zobaczyła…

Natomiast inny mężczyzna — który przedstawił się jako Andrzej, zadzwonił do Tiferet i odważnie powiedział: „Dzwonię do pani aby się z panią umówić”. Tiferet nie uzyskała informacji kim on jest, skąd ma jej prywatny numer i odwagę by tak bezczelnie proponować jej jakieś spotkania… Była przekonana, że to są działania Mateusza. Była na niego oburzona… i rozczarowana jego zachowaniem.

Andrzej jeszcze kilka razy zadzwonił, lecz ustalili, że nie jest im po drodze, zwłaszcza po tym gdy pewnego razu zadzwonił pod wpływem alkoholu i pokazał swoją natarczywość. Nie pomogły jego przeprosiny. Tiferet skasowała ten numer, zrezygnowała z kontaktu… Była pewna, że za tym wszystkim stoi Mateusz i tylko dlatego w ogóle przez jakiś czas prowadziła dialog z Andrzejem.

Nie reagowała na żadne zaczepne słowa i komplementy ze strony mężczyzn. Tiferet zmieniła się bardzo i bardzo zmienił się jej świat. Dawniej wiele by dała aby doświadczać prawdziwej miłości. Teraz nie zgadzała się na propozycję spotkań. Pewien mężczyzna usilnie namawiał Tiferet na spotkanie, a gdy odmawiała z uśmiechem i stanowczością w głosie, On zaproponował, że przywiezie do jej ogrodu ogromny kamień z napisem LOVE… Widywali się, rozmawiali, momentami nawet żartowali, lecz nie było im po drodze. Jej serce stało się zimne.

Teraz gdy była pewna, że mąż zajmie się nowym zajęciem odważyła się zamknąć sklep. Od dawna zaczęła czuć ogromne obrzydzenie do ludzi, z którymi musiała obcować w sklepie na wsi. Brzydził ją ten kontakt i brzydziła się sama siebie. Zamknęła serce na ludzi. Odczuła więc ogromną ulgę i miała dużą nadzieję, że jej życie wreszcie będzie normalne, takie jak innych …lżejsze i spokojniejsze, pachnące czerwonymi różami...Jednak bardzo się pomyliła, nie wiedziała co ją czeka… Długo potem nie mogła wybaczyć sobie tej decyzji…

Bardzo chciała zaimponować Mateuszowi i z ogromnym entuzjazmem urządzała swój dom, zmieniała meble, samochody, kupowała kwiaty i oczywiście buty…

Na wystawach sklepowych widziała białe aranżacje, więc postanowiła cały swój dom wewnątrz i na zewnątrz przemalować na biało… Kupiła białe meble z połyskiem, ściany ozdobiła kamieniem pomalowanym na biało, na parapetach pojawiły się ogromne szklane ozdoby, głównie szklane kule, w których znajdowały się ogromne białe kamienie. Sosnowe podłogi z pomocą męża, także przemalowała na biało, podobnie jak ogrodzenie wokół domu…

Rabaty w ogrodzie otoczyła ogromnymi głazami, kamieniami, które widać było z kosmosu- tak potem usłyszała od Macieja, zauroczonego w niej dawniej mężczyzny, z którym nadal pracowała.

Już wówczas zaczęła mieć przebłyski, że w jej życiu dzieje się coś dziwnego. Jednak pomimo, że mąż wraz z podłogą „niechcący” pomalował także sofy dzieci, ona nadal zachwycała się białym kolorem… Wydawał się jej bardzo elegancki…

W tym kolorze zazwyczaj widziała swoją matkę, dotychczas Tiferet uwielbiała kolor czarny… Teraz ta biel w jej domu zdominowała czarne dodatki…

Wspominała wzajemne rozmowy z Mateuszem i to czego one ją nauczyły.

Podczas jednej z pierwszych wizyt opowiedziała o tym, że interesuje się kartami Tarota, że wróży sama dla siebie. On dał jej do zrozumienia, że „takiego talentu nie można zmarnować”. Każde jego słowo brała do serca. Przychodziły jej do głowy różne myśli, tzn. że on jej nie chce, ponieważ nie ma tak dużych pieniędzy jak on. Zaczęła więc myśleć, w jaki sposób mogłaby jemu zaimponować, żeby ją zechciał i odwzajemniał uczucia.

Emocjonalna i mentalna bliskość Mateusza, pomimo braku fizycznego kontaktu sprawiały, że nabrała dużej pewności siebie. W Internecie znalazła pracę dla wróżki na portalu internetowym u jednej z bardzo znanych wróżek w Polsce. Pani Marcelina przyjęła ją na portal, lecz najpierw poprosiła o darmową wróżbę dla niej. Chciała sprawdzić jej umiejętności. Tiferet zdała ten egzamin dobrze i zaczęła pracę, lecz po kilku miesiącach okazało się, że portal pani Marceliny upadł. Była więc zmuszona ogłosić upadłość. Jednak nadal od czasu do czasu miały ze sobą kontakt. Tiferet myślała ciepło o Pani Marcelinie, a nawet współczuła jej, że ona nie ma pomysłu na swój biznes… Pewnego dnia wysłała jej wróżbę, z której wynikało, że pojawi się nieznajoma kobieta, która jej pomoże, podsunie ciekawy pomysł na biznes.

I tak rzeczywiście się stało. Niebawem zaczęła pracę, lecz w zupełnie innej branży.

A Tiferet zaczęła współpracę z kilkoma większymi portalami ezoterycznymi w Polsce. Była z siebie dumna, że nagle jej życie się odmieniło. Wkładała dużo mentalnego wysiłku aby mieć klientów, aby jej wróżby się sprawdzały i były wsparciem dla innych. Poświęcała dużo czasu, wysiłku i energii, lecz dzięki temu każdego dnia przybywało osób, które chciały z nią rozmawiać. Tiferet nagle zarabiała takie pieniądze jakich nie widziała przez całe życie. Nijak się one miały do pensji nauczycielki.

Pod koniec czerwca pojechała na wycieczkę do Kołobrzegu, podczas której zaplanowany był kilkugodzinny pobyt w Albeck. Częściowo podczas wycieczki ich grupie miał towarzyszyć przewodnik. Gdy tylko wsiadł do autokaru zobaczyła w nim energię Mateusza. Był nawet podobny do Niego, o czym natychmiast poinformowała swojego Mateusza długim i szczegółowym monologiem, relacją z podróży.

Dwa dni przyglądali się sobie z zaciekawieniem, kręcili się przy sobie i prowadzili rozmowy na tematy dotyczące spraw mistycznych, o Księżycu i kosmosie. On wiedział czym ją zachęcić do siebie. Tiferet zawsze mocno poruszały tematy nie z tego świata.

Był upał w pewnym momencie zaproponował, żeby tylko we dwoje poszli na plażę. Zgodziła się, ponieważ nigdy w życiu żaden mężczyzna nie zaproponował jej spotkania we dwoje. Była zdziwiona i zadowolona. Usiedli więc na piasku, on położył rękę na jej piersi. Odpowiedziała, że w jej wieku i po tym co przeżyła nie ma możliwości aby jej fizyczne ciało w ogóle zareagowało. Powiedziała to z pewnością siebie i drwiną w głosie. Przyznał jej rację, że w tym wieku jej ciało już nie reaguje. Zapytała więc z wyrzutem w głosie, dlaczego w ogóle wszystkie dziewczyny przyprowadza na plażę… One potem mają złamane serca, a wróżki takie jak ona muszą na portalach ratować i leczyć ich złamane serca. Uroczy pan przewodnik odpowiedział, że fajnie jest poczuć nowe ciało i nowy zapach… a potem iść na dansing. Powiedział, że nigdy dwa razy nie spotyka się z tą samą dziewczyną i nigdy nie umawia się z kobietami, które nie są szczęśliwe w małżeństwie. On chce tylko przyjemności. Był uwodzicielski, bardzo subtelny, delikatny i uroczy. Usiadł z tyłu za jej plecami. Odsunęła się więc nerwowo i zdecydowanie. Powiedział: mam na imię Przemek, a Tiferet dopiero teraz poczuła, że jest to energia diabła. Wrócili do grupy, wówczas usłyszała słowa, które wypowiedziała kobieta: „Pałac zamieni się w chatkę, czar złotej rybki prysł”. Tiferet uznała te słowa za żart.

Wrócili do Kołobrzegu, a ona sama błąkała się po plaży jak w jakimś hipnotycznym transie, nie mogła się uwolnić od energii Przemka. Podczas powrotu w autokarze słyszała od ludzi glosy, które były jej wcześniejszymi słowami, uznała je za swoje grzechy, lecz nie od razu. Wówczas pomyślała, że koleżanki drwią z niej i traktują ją w prześmiewczy sposób. Słowa były na temat tego, że nie lubi się dzielić, np. kupionymi słodyczami, co nie było do końca prawdą, lecz w tamtym czasie, gdy myślała tylko o Mateuszu nie była w ogóle otwarta na nikogo… Tym bardziej, że w jej odczuciu mocno ją zranili i rozczarowali ludzie z jej bliskiego otoczenia.

W sposób prześmiewczy drwiono z jej futer i skłonności do przebywania w samotności.

Po powrocie z wycieczki nadal nie mogła odłączyć się od energii Przemka, znów zaczęła pisać tak jak zazwyczaj opowieści ze swojego życia i znów zaczęła prosić aby dał jej spokój. Ustalili, że nie są tacy sami. On przekonywał Tiferet, że przeciwieństwa się przyciągają, a ona jeszcze na plaży upierała się przy tym, że są tacy sami, że podobieństwa się przyciągają

i zapewne miała rację, bo w każdej mistrzowskiej 11 są dwie natury…

Natarczywość i nacisk energii Przemka przepracowała w ogródku, w dzikim szale rwąc swoje ubranie podczas przycinania krzewów i sadzenia kwiatów- które jednak szybko uschły, pomimo, że Tiferet miała dobrą rękę do roślin. Tym razem jednak na jej balkonie i parapetach zaczęły dominować iglaki, które według ludowych podań utożsamiane były ze śmiercią.

Tiferet udało się wreszcie uwolnić od demonicznej energii Przemka, on przestał istnieć, zgubiła tę energię w morzu życia.

Kilka razy jeszcze zadzwoniła do niego w czasie, gdy znajdował się na morzu. Miała wówczas wrażenie, że on znajduje się na polowaniu.. Zbierał energię ludzi, polował na energię ludzi i zasilał się nią… Mocno zaciskał dłonie i nie dawał nikomu dostępu do swojego ciała.

W jej domu pojawił się nagle kurier z przesyłką i w jego energii wyraźnie czuć było energię demoniczną. Powiedział: „Pięknie się pani dla mnie ubrała”, a miała na sobie tylko króciutką sportową, zwyczajną RÓŻową sukienkę. Podszedł do suszarki z praniem i podniósł ją mówiąc: „Ja pani pomogę w pracy, a resztę już sama pani pozbiera”. W jego słowach wyczuła demona, lecz nie reagowała… Portal i rozmowy z klientami pochłonęły ją zupełnie…

Przez 25 lat zawsze dbała o ogród i wszystko w nim robiła sama, teraz mąż nagle zaczął jej pomagać w przycinaniu iglaków, a ona zbierała igły do worka. Miała wyświetlony obraz w głowie, że Pan Bóg wygnał ludzi z Raju i skazał ich na ciężką pracę. Była upalna niedziela, święto, a ona wraz z mężem w jakiejś zniekształconej projekcji i percepcji w swojej głowie słyszała słowa, że są wygnańcami z Raju i ciężko pracują za grzech pierworodny.

Nagle pojawiła się matka Tiferet, przy niej nabrała odwagi by opowiedzieć jak mąż mocno ją rani swoją postawą. Mówiła o tym, że dłużej z nim nie wytrzyma, ponieważ on każdego dnia przy śniadaniu mówi, że jest diabłem. Tymi słowami straszy ją i zaniża jej energetykę. Nigdy wcześniej taki nie był. Tiferet zapytała męża czy wierzy w Boga, a on odparł, że wierzy w płot i w drzewo. Zaczęła więc mocno płakać, kilka godzin prosiła go, żeby przyznał się i wyznał wiarę w Boga. Mąż był nieugięty, mówił że nie wierzy, jest diabłem… To był dla niej szok, nie mogła opanować płaczu i wewnętrznego bólu… W końcu dała z tym spokój. Odwróciła się od niego i zajęła się swoimi sprawami.

Podczas tej słownej przepychanki igła ze świerku wbiła się w linię serca na jej dłoni. I znów glosy w głowie podpowiedziały, że to jest tak jak w bajce o księżniczce, którą zła czarownica ukłuła wrzecionem i księżniczka zasnęła na 100lat czekając na swojego księcia.

Póki co wróżka miała nadzieję, że igła sama wyjdzie jak to zawsze bywało, ponieważ nie przejmowała się takimi drobiazgami.


Jesień była bardzo pogodna tego roku, w głowie słyszała słowa, że rozwija się duchowo, otwierają się jej czakry i wchodzi do 5 wymiaru, do 5 D, a tam ma wpływ na pogodę i tam już zawsze będzie świeciło słońce. Podsuwano jej myśli, że jest tak bardzo rozwinięta duchowo jak Jezus i za chwilę będzie mogła stąpać po morzu. W jej ciele pojawiła się tak ogromna nagromadzona energia, że podczas mycia plastikowej podkładki w lodówce wgniatała ją kilka centymetrów wzdłuż i wszerz.. W Internecie pokazywano jej filmiki, na których omawiano takie właśnie wyobrażenie 5 D, czyli magię, moc wypływającą ze świadomych i nieświadomych myśli. Tiferet zajmowała się magią, więc te doświadczenia jeszcze jej nie dziwiły…

W dziwnym transie w jakim była usłyszała głos wewnętrzny, który zapytał: „Co wybiera?”. Tiferet odrzekła, że ma dzieci i chce zostać tutaj, na Ziemi. Miała wrażenie, że jakaś energia próbuje ją zabrać gdzieś w inny wymiar w zaświaty. Zdecydowanie pomyślała o dzieciach i o tym, że musi o nie zadbać. Kochała mocno swoje dzieci. Były z nią zawsze, obok niej.. Pozwalała im żyć swobodnie, cieszyć się wolnością emocjonalną, lecz dbała o ich bezpieczeństwo i życiowy komfort. Mentalnie podjęła decyzję, że zostaje na Ziemi.

W jej oku pojawiło się zaczerwienienie, poszła więc do lekarza do okulisty, a ten zalecił zwolnienie lekarskie i odpoczynek. Pielęgniarka, którą spotkała na korytarzu mocno była zdziwiona, uznając że to zwykłe pęknięte naczynko i wystarczy zażyć witaminy…

Morze Czerwone w oku Tiferet zalane było krwią… Jej twarz była trupioblada i zmęczona, a zmysły mocno uśpione…

Przez całe życie zawodowe, czyli około 25 lat pracy nigdy nie była na żadnym zwolnieniu lekarskim, była niezwykle sumienna i obowiązkowa, a teraz siła uderzenia panów karmy zmusiła ją do wzięcia zwolnienia na tydzień. Pojechała ze swoją mamą nad morze na jeden dzień. Nie były nigdy bliskie, a teraz okazywały sobie prawie …miłość.

Plaża wyglądała jak w raju, woda miała kolor szmaragdowy, jak w bajkach. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a piasek był wyprasowany. Sosny, które rosły nad przepiękną piaszczystą plażą przypominały palmy. Miała wrażenie, że jest na wycieczce w ciepłych krajach. Widziała takie obrazy w Internecie, w ciepłych krajach nie była nigdy. Patrząc w słońce zobaczyła, że wychodzą z niego wszystkie kolory tęczy, a cały świat jaki widzi jest złożony z tych właśnie płomyków kolorowych świateł. Słońce przypominało wielobarwną czuprynę Pana Kleksa mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy.

Leżała kilka godzin bez ruchu na jakimś pniu, a w Bałtyku pod koniec października kąpały się małe dzieci. W drodze powrotnej jej mama powiedziała, że teraz ubrania mają być szyte z pajęczyny, a samochody mają mieć skrzydła i każdy kierowca sam będzie decydował czy chce jechać czy lecieć. Mają być także samochody, w których siedzenia będą nie obok, lecz rzędem jak w autobusie za kierowcą. Zwróciła też uwagę na wiatraki, które kręciły się jak szalone, podczas gdy nie było w ogóle wiatru ani nie drgały liście na drzewach. Mama mówiła, że one są zasilane jakąś nieziemską energią. Tiferet pomyślała wówczas, że z mamą jest nie w porządku, że ma jakieś zaburzenia psychiczne.. Zignorowała wszystkie jej słowa… Pomimo tego sprawdziła w Internecie i rzeczywiście były tam jakieś latające samochody…

Pracowała po kilkanaście godzin dziennie wróżąc na portalu. W pewnym momencie uświadomiła sobie, że ludzie z którymi rozmawia są cały czas tymi samymi osobami jakich spotykała w swoim dotychczasowym życiu. To były te same energie, to były jej „grzechy” z którymi kazano rozmawiać i odpracowywać karmę…

Pierwsze przebudzenie było totalnym szokiem, bała się, że rozmawia z duchami, lecz przecież doskonale znała energie tych ludzi z realnego świata i ciągnęło ją do rozmów z nimi, ponieważ kochała tych ludzi… lubiła z nimi rozmawiać. Jeszcze wówczas nie zdawała sobie sprawy, że w realu nie umiała im dać siebie takiej jakiej oczekiwali.

Jednak to, co przeżywała w tym czasie we własnym domu, który wcześniej był jej RAJ em, teraz było nie do wytrzymania. Teraz dom stał się JARem. Wszystko odwróciło się o 180 stopni. Mąż zachowywał się zupełnie odwrotnie niż wcześniej, tzn. teraz zaczął okazywać swoją agresję. Znała go jako spokojnego, pracowitego człowieka, a teraz siedział w bezruchu, niczego nie potrafił zrobić i mówił przy tym- „To jesteś ty sama… Jestem twoim lustrem”. Miała wrażenie, że chce ją doprowadzić do choroby psychicznej. Płakała i nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.

Przypomniała sobie, że zrobiła rytuał w którym otoczyła się lustrem. Wszelkie próby zerwania tego rytuału niestety nie pomogły, energia sprawcza płynęła dalej…

Zdystansowała się jednak do zachowań męża i znów skupiła na pracy na portalu. Spędzała kilkanaście godzin dziennie na rozmowach głównie pisanych z klientami… Cieszyła się tą pracą, była na niej skupiona i od niej uzależniona. Prawie w ogóle nie spała, tzn. pracowała każdego dnia do godz. 24.00 w nocy. Wylewała fizyczny i emocjonalny pot. Mocno przeżywała rozmowy z klientami i wpadła w rodzaj transu, z którego ocknęła się po około pół roku pracy. Nie od razu oczywiście, ponieważ najpierw usłyszała w głowie: „Ona zaraz się obudzi…”. Nie rozumiała zupełnie co te słowa znaczyły…

Zaczęła się budzić, a raczej być budzona od końca lata i wraz z początkiem jesieni 2018r. Doznała bólu i cierpienia na złotym szlaku, a potem doznania zaczęły schodzić na Ziemię. Tiferet miała spowolnione ruchy fizycznego ciała, lecz jeszcze nie docierało to do jej świadomości. Jeszcze uważała, że normalnie żyje.

Potem było coraz ciekawiej, ale też i coraz gorzej, strasznie i niebezpiecznie.

Którejś nocy dokładnie o północy poczuła jakiś dziwny impuls w głowie, tak jakby przeskoczyły tryby w jej głowie i od tego momentu zaczęła się zmieniać jej percepcja.

Tiferet miała wrażenie, że znalazła się w jakiejś innej krainie, którą mogła porównać do bajki o Kopciuszku, w której o godz.24.00 czar pryska, a Kopciuszek nie zdążył wrócić z balu, wrota czasu się zamknęły i Kopciuszek został uwięziony po tamtej stronie bajki. Tiferet nagle uświadomiła sobie, że znalazła się po drugiej stronie lustra jak Alicja w krainie Czarów.

Weszła do Narnii, krainy magii, w której już nic nie było takie jak dawniej.

Wiedziała już, że ludzie, z którymi każdego dnia rozmawiała na portalach, a zwłaszcza jednym z nich, są tymi samymi ludźmi jakich spotykała wcześniej w swoim życiu. Czuła ich energie i pomimo, że zmieniała się płeć, tzn. w tym życiu znała ich jako mężczyzn, to podczas codziennych rozmów pojawiali się np. jako kobiety. Nie było to jednak regułą.

Potrafiła im prawie idealnie określić co ich czeka w życiu, ponieważ znała życie tych ludzi i relacje z nią w tej rzeczywistości w jakiej żyła, tzn. w tej, gdzie była nauczycielką.

Pracowała nadal po kilkanaście godzin dziennie wróżąc na portalach i wykonując pracę nauczycielki, studiując zaocznie, wspierając dzieci i pokonując doznania nie z tego świata.

Bała się, że rozmawia z duchami, lecz przecież doskonale znała energie tych ludzi z realnego świata i ciągnęło ją do rozmów z nimi, kochała tych ludzi.

Zaczęło do niej jednak docierać przeświadczenie, że zdarzenia nie są naturalne i nie są z tego świata jaki znała dotychczas.

Miała wówczas przekazy mentalne, impulsy aby szukać w realu odpowiedzi na to co się z nią dzieje i czego doświadcza.

Zadzwoniła do znajomej wróżki i poprosiła o kontakt z medium.

Pojechała, więc na umówioną wizytę do pani Celiny, do kobiety, która poczęstowała ją wodą, której Tiferet niestety napiła się, ponieważ była bardzo ufna i mocno otwarta na ludzi. Pani Celina zaczęła robić nad nią niewyobrażalne rytuały, zaczęła rozkładać mentalne czarne skrzydła, pstrykać palcami nad jej głową. Powiedziała, że będzie myślała i otoczy Tiferet swoją opieką, jeżeli do niej jeszcze raz przyjedzie. Mówiła aby zawróciła z drogi którą idzie i aby poszła do kościoła. Siebie przedstawiła jako psychotronika, połączenie Księżyca ze Słońcem. Już na początku wizyty powiedziała, że Tiferet pojawiła się u niej dlatego, że „zawiesiła się” i musi ją „zresetować”. Powiedziała: „Podczas zakupów kosmici wpadają na panią i atakują panią. Pani jest taka popaprana i porąbana…”. Słowa zabrzmiały złowrogo. Niestety Tiferet nie bardzo mogła zrozumieć, ponieważ miała wyłączone postrzeganie i wyłączoną, zmienioną percepcję, tzn. nie miała połączenia z lewą półkulą mózgu. Nie potrafiła w ogóle logicznie pomyśleć, bowiem najmniejsza czynność logiczna kosztowała ją ogromną ilość energii i wysiłku.

Pani Celina z ironią w głosie powiedziała: „O jakim rozwoju duchowym pani mówi, skoro płaszczaki panią atakują. Nocą przesuwają się i wchodzą na panią”. Tiferet nie rozumiała, więc dopytała o jakich płaszczakach ona mówi. Pani Celina wyjaśniła, że ma na myśli podłogi i ściany, czyli świat 2 D. Tiferet ze zdziwieniem popatrzyła na medium, ponieważ w domu rzeczywiście jej wzrok i uwagę przyciągały najmniejsze rysy czy niewielkie zadrapania na ścianach, teraz wydawały się jej olbrzymie i mocno szpecące. Zaleciła aby Tiferet związała karty czarną nitką i zrobiła na nich krzyżyk, a następnie do niej zawiozła. Aby pojechała do klasztoru i tam się poddała egzorcyzmom. Przy wyjściu uśmiechnęła się jak Kapelusznik z „Alicji w krainie Czarów”.

Tiferet przeżyła kolejny szok, ale zdobywszy się na odwagę wreszcie mogła oderwać się od jej energii i do pani Celiny nigdy więcej nie pojechała.

Dużo płakała i zaczęła szukać pomocy u innych wróżek. Jedna z nich, którą znała ze starego życia powiedziała, że musi zmienić myślenie, spojrzała w horoskop astrologiczny i stwierdziła, że Tiferet powinna rozwieść się z mężem, że On ją krzywdzi i rani…

Pani Genowefa –astrolog była jednak zupełnie inną osobą jaką Tiferet pamiętała z dawnego życia, z dawnych ich rozmów.

Tiferet znów miała wrażenie, że rozmawia z postacią ze świata bajki… Podczas wcześniejszych spotkań Pani Genowefa nie była zbyt miła dla Tiferet, nawet czasami zbyt ostra i opryskliwa, a teraz przytulała ją i całowała. Czuła się więc niezręcznie i była zupełnie zdezorientowana.

Pokazała jej obrazy jakie malowała, były to czarne i białe konie. Po powrocie do domu Tiferet sprawdziła w Internecie ich symboliczne znaczenie. Była to zapowiedź śmierci, miała jednak nadzieję, że to tylko symboliczna śmierć, czyli transformacja jej duszy.

Była to zapowiedź pojawienia się jeźdźców Apokalipsy św. Jana i wizja końca świata.

W kartach Tarota jest to Śmierć (na białym koniu) XIII karta Wielkich Arkanów.

Tiferet jeszcze wówczas nie bała się, lecz najbardziej dokuczał jej brak zrozumienia tego, co się dzieje i o co w tych wszystkich zdarzeniach chodzi. W ogóle nie rozumiała tego, co się dzieje w jej życiu i z nią samą.

Szukała pomocy, lecz wszyscy byli jakby zaczarowanymi postaciami z bajki. Rodzina zachowywała się dziwnie, najbliższe osoby zaczęły mówić dziwaczne słowa… Uświadomiła sobie, że jest z tym wszystkim sama.

W pewnym momencie Tiferet uświadomiła sobie, że mąż przez całe życie tylko żerował na niej. O wszystko w jej odczuciu musiała dbać sama i na wszystko pracować sama. Wiele godzin spędzała na pracy w ogrodzie i domu. Wkładała wiele wysiłku i pieniędzy w urządzanie domu. Uświadomiła sobie, że tak naprawdę mąż dążył tylko do tego aby ona wydawała pieniądze, a sam wykonywał prace w domu w taki sposób, aby nie była zadowolona. Położył płytki na podłodze tak niestarannie, że zanim skończył już myślała o położeniu następnych. Nie była to precyzyjna praca. Z czasem uświadomiła sobie, że dążenie do jakiegoś komfortu z nim — jako partnerem, nie ma sensu, ponieważ nie starał się o to, aby Tiferet była szczęśliwa i zadowolona i o to aby ich dom był Rajem.

Poczuła impuls aby z tym skończyć… Powiedziała do męża: „Dość tego. Ty działasz przeciwko mnie., wiem kim jesteś… Nie będziesz więcej mnie niszczył”. On odpowiedział z ironicznym diabelskim uśmiechem: „Teraz już do końca życia będziesz musiała mnie pilnować…”.

Tiferet była zdruzgotana i jeszcze bardziej zaczęła unikać męża.. Zajęła się pracą na portalach i zdobywaniem informacji o tym, co dzieje się w jej mentalnym świecie.

Panowie karmy podsyłali jej obrazki, filmy na You Tube, a ludzie na portalu, czyli ci z jej innego życia dostarczali informacji jak wyglądały zdarzenia z ich perspektywy, czego się bali i jak odbierali sytuacje podczas spalania uczuciowego i wymiany emocjonalnej.

Tiferet znów pojechała do wróżki, tym razem była to Pani Jadzia. Zaskoczyła Tiferet swoim dziwnym rozrzuceniem kart na stole. Dawniej układała je w Krzyż celtycki, a teraz rozsypała karty w bezładzie, tak jak to czasami ona sama robiła. Jej uwagę zwrócił także obraz Mona Lisy, który straszył swoimi rozmiarami. Dawniej w tym miejscu wisiały „Słoneczniki”.

Pani Jadzia przeczytała karty, dała odczuć Tiferet, że powinna pozostać z mężem. Ich relacja się uspokoi, mąż zacznie zachowywać się racjonalnie. Zajmie się remontami i samym sobą. Nie obiecała jednak, że zacznie pokazywać Tiferet swoją miłość, ani zabiegać o nią, ani zarabiać ogromne pieniądze. Była zdruzgotana tą wiadomością. Znów zaczęła szukać w pamięci zdarzeń, które pomogłyby jej znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego jest w takim dziwnym mentalnym miejscu…

Uświadomiła sobie, że musiała zrobić jakiś rytuał, który otworzył jej wejście do innego wymiaru, do innej rzeczywistości. Wróżka potwierdziła, że uchyliło się trzecie oko.

W początkowych etapach pracy na portalu do Tiferet dzwonili ludzie z bardzo dużymi obciążeniami emocjonalnymi. Była to pani Ala, aktorka która bardzo zakochała się w Stanisławie, który był jej kierowcą i robiła rytuały, aby przyciągnąć go do siebie..

Był pan Henryk, który opowiedział, że w innej rzeczywistości, w przeszłości Tiferet była biskupem i nie była uczciwa wobec materii i prawa kościelnego, teraz musi za to zapłacić i odpokutować swoje winy. Był też mężczyzna, który twierdził, że jest satanistą i nie działają na niego żadne egzorcyzmy.

Było też dwóch Pawłów. Jeden z nich opowiadał o tym, że jest ogromnie bogaty, ma ogromną firmę, a czas wolny spędza na wyjazdach do Amazonki, nurkowaniu i lataniu na paralotni.

A będąc w Polsce jeździ konno galopując po łąkach w swojej posiadłości. Opowiadał o tym, że nie ma miłości w jego życiu. Zapytał czy będzie miał sex z kobietą, która była nim zainteresowana, lecz teraz ma już innego partnera. Miał odczucie, że chciała go wykorzystać finansowo.

Drugi Paweł był farmaceutą i pytał czy uda się jemu sprzedać biznes i wyjechać do Tajlandii. Dawał odczuć Tiferet, że jest nią zainteresowany. Zachęcał ją swoim bogactwem i intelektem. Obydwoje odnaleźli w sobie poczucie wyższości i wyjątkowości.

Pojawił się także Emanuel, który mówił o swojej wyjątkowej pracowitości, dorabiał po godzinach jako didżej, tak o sobie mówił, lecz ze zdjęć które przysyłał jasno wynikało, że jest wodzirejem, który grał na akordeonie dla sanitariuszy. Był niezwykle zakochany w swojej Katarzynie, lecz próbował romansować także z Tiferet. Chciał przyjechać do niej i zaimponować jej swoim góralskim życiem. Tiferet walczyła z nim o jego ukochaną, oczywiście nie można za kogoś przeżyć jego miłości. Podobieństwa się przyciągają.

Nic nie poruszyło serca Tiferet i wiedziała, że idzie dalej…

Nadal długo i dużo pracowała, lecz codzienne rozmowy z tymi samymi ludźmi okazywały się dla niej strasznie wyniszczające energetycznie. Zaczęła bać się tego, że rozmawia z energiami ludzi, których doskonale zna w świecie fizycznym.

Rozmowy i pisanie na chacie były codziennie takie same. Odpowiedzi Tiferet były każdego dnia identyczne i trwały kilkanaście godzin dziennie. „Pani Jasiu Waldek mocno Panią kocha, marzy o Pani i pragnie bliskości z Panią…”. To była Jasia, a w realnym świecie Alek, czyli mężczyzna, którego Tiferet bardzo pragnęła za męża.

Jasia mieszkała w Krakowie i pracowała jako asystentka stomatologiczna. Szaleńczo była zakochana w Waldku, który dostał pracę jako kierowca autobusu. Jasia na początku była zachwycona pracą Waldka, uważała że jest wyjątkowy skoro firma powierzyła jemu tak odpowiedzialną pracę jak obsługiwanie drogiego autokaru. Miała jednak dosyć spotkań wśród tłumu pasażerów i pytała bardzo konkretnie, ale czasami także ironicznie kiedy spotka Waldka, ale nie w autobusie…

Tiferet przyciągnęła do siebie także panią Irenkę z Pomorza, która wywalczyła razem z wróżką swojego Rafała. Tiferet doskonale znała myśli Rafała, jego sposób myślenia i zachowanie, ponieważ w jej realu był to mężczyzna, z którym od wielu lat pracowała i przeżyła przygodę miłosną. Niestety lub stety nie zakończyła się happy endem… Długo ze sobą walczyli spalając się na wzajem.

Była też Basia z Gdańska, która chciała popełnić samobójstwo, ponieważ jej uczucie zostało odtrącone przez Dariusza, bogatego biznesmena, który wyjeżdżał na wakacje do Meksyku, by wyleczyć depresję i złamane przez inną kobietę serce- miłość jego życia. Pani Basia pragnęła dziecka z Dariuszem, zabiegała o niego i zachęcała go swoimi seksownymi zdjęciami, którymi oczywiście także dzieliła się z wróżką i prosiła o opinię jak na nich wygląda…

Tiferet poznała też Jagienkę, która przysyłała bardzo długie maile, na które Tiferet wcale nie chciała odpowiadać, ponieważ samo przeczytanie jednego maila zajmowało jej dużą ilość czasu. Tym bardziej, że Jagna była bardzo skrupulatna i oczekiwała od wróżki precyzyjnej odpowiedzi na każde z jej pytań postawionych między obszernymi wypowiedziami i opowieściami z jej życia. Były to szczegółowe relacje z każdej jej myśli, analiza spotkań, przemyśleń i spostrzeżeń. Rodzaj wewnętrznego monologu Jagny.

Tiferet grzecznie, ale stanowczo odmówiła Jagnie kontaktu, jednak ta twierdziła, że przecież doskonale się znają i jest wierną klientką Tiferet.

Wróżka więc uległa Jagience, każdego dnia wspierała ją, oddając ogromną ilość swojej energii i czasu, oczywiście otrzymywała w zamian zapłatę.

Za namową i wsparciem Tiferet Jagna wyjechała do ukochanego Diablo do Los Angeles w USA. Początkowo zamieszkała u niego w domku, który znajdował się w jej raju na Ziemi w pięknej dzielnicy Venice Beach, w dzielnicy w której koszmary budzą się do życia. Jagna była bardzo zakochana w Diablo, który na początku znajomości, gdy jeszcze mieszkała w Warszawie zachwycał się nią i jej młodzieńczą świeżością porównując jej urodę do Merylin Monroe, a Ona Jego do Clarka Gable.

Tiferet doskonale znała przyszłość Jagny i Diablo, ponieważ w realu był to Maciej, mężczyzna, do którego miała sentyment, nawet swojego czasu ogromne uczucie jak jej się wówczas wydawało. To była ta sama dusza, która przyszła w postaci Rafała spod Gdańska- miłość pani Ireny, Rafała w relacji z Ireną…

Jagna prawie każdego dnia przysyłała wróżce swoje zdjęcia ze Stanów. Tiferet miała wrażenie, że widzi w Jagnie grzechy jej samej ze swojego życia.

Przysyłała także zdjęcia Diablo, jego kolegów, m.in. Christophera, z którym był w bardzo bliskiej relacji, a także zdjęcia mamy Diablo, która nie żyła od wielu lat, a jej uroda, przypominała urodę Merylin Monroe, do której często się porównywała Jagna.

Była także Wiktoria, która pytała jak dzisiaj odebrał ją Władysław… Zosia, która nie rozumiała dlaczego Kuba ją zostawił i wyrzucił z mieszkania, zerwał związek, a mimo wszystko nadal podtrzymywał kontakt.

Pojawiła się także pani Aniela, która mówiła, że Tiferet jest z Madagaskaru, z Czarnego Lądu. Było jednak między nimi porozumienie i poczucie więzi i bliskości emocjonalnej.

Na prośbę wróżki pani Aniela przesunęła jej drogę życia, film- program do przodu, aby skrócić to okropne rażenie jej prądem. Podczas rozmów nie tylko z panią Anielą słychać było wyraźnie dźwięki pochodzące jakby z lochów, przerażającej przestrzeni, otchłani.

W głowie Tiferet pojawiały się myśli — głosy podsyłane przez Iluminati, że po tamtej stronie życia ludzie są jedynie mózgiem w kadzi podłączonym do aparatury, do prądu.

Musiała więc mentalnie podjąć decyzję czy chce obudzić się w nowej rzeczywistości czy zawrócić do fizycznej namacalnej materii i tym samym powrócić do kołowrotu życia.

W realnym życiu Tiferet nie mogła w ogóle zrozumieć co się dzieje i o co z tym wszystkim chodzi… Nie rozumiała dlaczego rozmawia z ludźmi tak jakby z dwóch lub nawet kilku rzeczywistości… Zaczęła się niepokoić i mieć przebłyski, że to nie jest życie jakie dotychczas znała i jakiego doświadczała.

Zaczęła więc znów szukać pomocy i zrozumienia tego, co przeżywa.

Pojechała do znajomego księdza Romana, a On odpowiedział jakby głosem nie z tego świata, a ze świata bajek, że Tiferet przekroczyła granicę. Ona nie wiedziała o jakiej granicy mówi Roman… Nic więcej jednak nie chciał powiedzieć, nie chciał jej wyspowiadać, lecz zalecił by spotkała się z lekarzem, najlepiej psychologiem, psychiatrą lub ewentualnie z egzorcystą..

Tiferet zignorowała jego słowa, ponieważ miała świadomość, że dobrze odbiera rzeczywistość jakiej doświadcza.

W codziennym życiu mąż Tiferet nadal zachowywał się w sposób niezwykle zagadkowy, aczkolwiek mocno przykry. Wcześniej był pracowitym człowiekiem, a teraz nagle z człowieka cichego i spokojnego, takiego którego uważała że jej słucha i chce dla niej dobrze, zobaczyła kogoś kto krzyczy na nią, nie stara się o pracę ani o to, żeby Tiferet była zadowolona. W niesamowitych emocjach mówił słowa nie z tego świata…

Z matką Tiferet miała średni kontakt, nie uważała jej także za osobę która jest religijna, pomimo, że ona chodziła do kościoła. Matka widząc, że Tiferet spędza większość dnia na płaczu i nie radzi sobie z postawą męża, postanowiła wyświęcić córkę wodą świeconą. Kazała jej więc klęknąć przed obrazem mówiąc w tym czasie z jakimiś dziwacznym przerażeniem w głosie, że Chrystus uratuje ją po tamtej stronie życia, czyli po śmierci. Po raz kolejny przeżyła ogromny szok.

Podczas porannych sporadycznych spotkań z mężem w kuchni, odczuwała ból fizyczny, całe ciało bolało ją, a ręce zaczęły palić żywym ogniem.. Dłonie piekły ją po wewnętrznej stronie i miały mocno czerwony kolor.

Mąż natomiast wykręcał swoje ręce i mówił, że czuje to samo, mówił że nie może wytrzymać z bólu. Tiferet czuła to samo, ból uderzał w serce, miała wrażenie, że dłużej już tego nie wytrzyma.

Podczas kąpieli pod prysznicem odczuwała, że woda pali jej ciało. Z czasem zrozumiała, że było to symboliczne morze siarki, lecz ból był rzeczywisty i niesamowity, najbardziej piekły ją dłonie…

Ze ściany spadł jedyny święty obraz jaki jeszcze miała w domu, obraz Jezusa spadł na ziemię ustawiwszy się do góry nogami. Podobnie jak jej codzienny i mistyczny, mentalny świat jakiego doświadczała.

Tiferet wiedziała już, że idzie drogą Tarota. To była karta Wisielec, XII karta Wielkich Arkanów, czyli tajemnic.

Z upływem czasu Tiferet zaczęła kontaktować się mentalnie z istotami nie z tego świata i otrzymywała od nich przekazy. Dowiedziała się, że to co odczuwała w głowie były to impulsy elektryczne, prąd elektryczny, którym była rażona. To symboliczne piekło, o którym jest mowa w Biblii. Teraz zrozumiała, że piekło istnieje naprawdę. Emocje jakich w nim się doświadcza są prawdziwe i fizycznie bardzo bolesne.

Panowie karmy jak ich wówczas nazwała wrzucali Tiferet te impulsy elektryczne do głowy, czyli do mózgu. To same piekło o jakim mówi Biblia czy piekło Dantego z „Nie boskiej komedii”. Odczucia były prawdziwe, a ból niesamowity. Doświadczenia i przeżycia o jakich mówią i piszą osoby, które uważają się za doświadczane energią Jezusa Chrystusa, itp. zaznają takiego samego piekła, doznają stygmatów i uważani są za świętych.

Tiferet zrozumiała także, że jest to program, film z naszego życia wgrywany do głowy- mózgu przez panów karmy… Widzimy na nim wszystko to, w co wierzymy lub pozwalamy nam wmówić, że wierzymy.

Tiferet usłyszała w myślach, że powołano ją powtórnie do życia, ponieważ jej dusza błąkała się po bagnach, a ona zebrała grupę jej demonów- grzechów i powstała do życia by przepracować karmę i spłacić długi karmiczne.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 29.4
drukowana A5
za 60.41