E-book
7.88
drukowana A5
45.62
drukowana A5
Kolorowa
71.96
Wierszykowe Pomagajki

Bezpłatny fragment - Wierszykowe Pomagajki

Wierszykowa Mama


5
Objętość:
259 str.
ISBN:
978-83-8104-656-5
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 45.62
drukowana A5
Kolorowa
za 71.96

Ta książanka należy do:

Poznajmy się lepiej. Pokoloruj mnie :)

Od czego zacząć?

Od czego zacząć… czyli instrukcje od autora, jak wykorzystać tę książkę w pełni:


1. Książkę powinno się czytać z dzieckiem w spokojnym, cichym miejscu. Można ją czytać również rodzicom i opiekunom. Dla nich też znajdzie się coś ciekawego.


2. Książki pod żadnym pozorem nie wolno czytać w stanie zestresowanym, gniewie, smutku czy pośpiechu.


3. Książka, choć oferuje mądre rady, to nie jest magiczną różdżką — i sama z siebie, bez odpowiedniej pracy nad problemem, nie wywoła żadnej zmiany w zachowaniu.


4. Książkę można czytać na różne sposoby:

· od deski do deski;

· od wierszyka do wierszyka;

· od kolorowanki do kolorowanki;

· od Stron Złości do Balonów Spokoju;

· do góry nogami — opcja polecana jedynie jeśli jesteś nietoperzem albo masz jego zdolności.


5. Książkę należy czytać powoli, a także zatrzymywać się zawsze, gdy dziecko będzie miało jakieś pytanie.


6. Żeby w pełni wykorzystać możliwości tej książki, potrzebne Ci będą:

· kredki (najlepiej świecowe, odradzam pisaki),

· nożyczki,

· balon do dmuchania,

· długopis lub ołówek.


Do pracy z książką przygotuj też torbę cierpliwości, garnek dobrego humoru i butelkę empatii.

Mam dla Ciebie prezent

Dziękuję Ci!

Dziękuję Ci, że mi zaufałeś, drogi czytelniku.

Dziękuję Ci, że z tysięcy książek dla dzieci to właśnie Ta, którą teraz trzymasz w ręku, znalazła się w Twoim koszyku.


Za powierzone mi zaufanie mam dla Ciebie prezent.


Gdy wyślesz do mnie na adres info@bajkowytata.com zdjęcie lub skan dowodu zakupu tej książki (rachunek, faktura, potwierdzenie, które sklep wysyła na email), dodatkowo otrzymasz za darmo:


· E-book tej książki w formacie epub lub pdf;

· Audiobook;

oraz

· 5 złotych zniżki na zakup kolejnej pozycji literackiej, którą właśnie przygotowuję.


Jeśli w Twoim koszyku znalazł się e-book, a nie książka drukowana, otrzymasz wszystkie pozostałe dodatki, czyli audiobook i zniżkę.


Po lekturze zapraszam na mojego bloga:


www.bajkowytata.com


Pozdrawiam bajkowo

Bajkowy Tata

Początek

Cześć,


Na imię mi Antoś. Antoś Wyjątkowski. Miło mi Cię poznać. Opowiem dziś Tobie o mojej mamie. Jest ona bardzo mądra. Dla mnie to najmądrzejsza osoba na całym świecie. Zawsze, gdy mam z czymś problem, wymyśla dla mnie wierszyk i rozwiązanie pojawia się, jak przez machnięcie magiczną różdżką.


Z tej historii i mądrych wierszyków dowiesz się:

— Jak bez nerwów zrezygnowałem z pieluch i nocnika;

— Dlaczego owoce i warzywa stały się dla mnie ważne;

— Co zrobiłem, gdy miałem zatwardziały problem w brzuszku;

— Po co nauczyłem się dbać o czystość i higienę;

— Dlaczego lenistwo jest przereklamowane;

— W jaki sposób poradziłem sobie, gdy koledzy się ze mnie śmiali;

— Jak bez krzyków i wrzasków chodzić z rodzicami na zakupy;

— Że pewne słowa i zachowania mają iście magiczną moc;

oraz

— Czemu polubiłem się uczyć i chodzić do szkoły.


Wierszyki zaczęły się od dnia moich drugich urodzin. Pamiętam ten dzień dokładnie. Mama postanowiła, że zacznie mnie przekonywać do porzucenia pieluch i nocnika. W zamian proponowała duży, zimny i wysoki tron — jak mówił na niego tata, — w łazience. Sam jego widok, z wielką dziurą w środku, do której można z łatwością wpaść, wzbudził we mnie przerażenie. Pomijam fakt, że nawet nie mogłem się na niego wspiąć, a co dopiero usiąść wygodnie. Strasznie się wtedy denerwowałem. Łzy płynęły mi nieprzerwanie jak wodospad. Usłyszałem wtedy ten wierszyk i wszystko się zmieniło. Czytaliśmy go z mamą codziennie, próbując jednocześnie zaprzyjaźnić się z białym, dziurawym siedziskiem w łazience. Zdarzyło się nieraz zasikać dywan, ale kto nie próbuje — ten nie zyskuje. Teraz nie wyobrażam już sobie noszenia wszędzie ze sobą pieluchy między nogami czy nocnika pod pachą. Zamiast tego mogę do plecaka zabrać więcej zabawek.

Nocniku, nocniku

W jakim kolorze był Twój nocnik? A może jeszcze jest w użyciu? Pokoloruj.

Nocniku, nocniku, mój Ty pomocniku,

Gdy się poznaliśmy, nie było mi do śmiechu,

Mamusia sadzała mnie na Ciebie, pełna ciepłego uśmiechu,

Ja jednak płakałem, wyrywałem się i kopałem,

Z wygodnych, jednorazowych pieluszek zrezygnować nie chciałem.

Nocniku, nocniku, mój Ty pomocniku,

Całe życie robiłem pisiu i kupkę w pieluszki,

Nagle rodzice zmuszają mnie, żebym przed tym ściągnął ciuszki,

Nie wiedziałem najpierw, co w tym jest fajnego,

Przecież robiąc w pieluchę, mogę równocześnie bawić się z kolegą.

Nocniku, nocniku, mój Ty pomocniku,

Mamusia raz, dla odmiany, założyła mi majciochy,

Od razu zauważyłem, ile dzięki temu mam radochy,

Nic mnie między nogami nie uwierało,

Wygodniej i szybciej też mi się biegało.

Nocniku, nocniku, mój Ty pomocniku,

Gdyby nie Ty, bawiłbym się z kupką w gatkach,

Gdyby nie Ty, roznosiłbym smrodek po wszystkich sąsiadkach,

Dzięki Tobie umiem już siusiać na dworze,

Czasem jedynie jeszcze Tata mi trochę pomoże.

Nocniku, nocniku, mój Ty pomocniku,

Przeżyliśmy wspólnie wspaniałe chwile,

Na pewno będę Cię wspominał długo i mile,

Przyszedł jednak czas naszego rozstania,

Bo umiem już siusiać bez z Ciebie korzystania.

Nocniku, nocniku, mój Ty pomocniku,

Toalety są dla mnie o wiele wygodniejsze,

Nocniki są odpowiednie dla dzieci mniejszych,

Żegnaj więc, mój drogi przyjacielu,

Na pewno pomożesz jeszcze dzieciom wielu.

Poniższe miejsce wykorzystaj na notatki, wyklejanki i rysowanki. To jest Twoja książka. Po niej TRZEBA rysować, szkicować i ją kolorować.

A tak wygląda szczęśliwe dziecko bez pieluszki. Pokoloruj jego spodenki na jakiś ładny kolor.

Pytania do nocnika

Pytania i zadania do wykonania wspólnie:


1. Pamiętasz, kiedy nocnik przestał Ci być potrzebny? Wpisz chociaż rok poniżej:


»


2. Co przekonało Cię do zaprzyjaźnienia się z toaletą?


»


3. Jeśli jeszcze nocnik jest Twoim najlepszym kompanem, kiedy zaczniesz korzystać z toalety? Wpisz chociaż miesiąc i zaznacz go na swoim kalendarzu.


»


4. Co pomoże/pomogłoby Ci zacząć korzystać z toalety?


»


5. Narysuj poniżej lub na kolejnej pustej stronie siebie (najlepiej jak umiesz), jak korzystasz z toalety:

Puf i Pufinka

To jest Pan Zdrowoząb — pokoloruj go na jakiś zdrowy kolor

Przygoda z ceramicznym łazienkowym tronem to jeszcze nic.


Kiedy pierwszy raz w życiu, w wieku czterech lat, babcia poczęstowała mnie domowej roboty pachnącym cynamonem i rozpływającym się po wszystkich zębach czekoladowym batonikiem, nie chciałem już jeść nic innego.


„Żegnajcie, warzywa, do widzenia, owoce!” — mówiłem.


Dobrze pamiętam, że mogłem wtedy obejrzeć aż trzy długie bajki w telewizji. Tak długo mamcia dyskutowała z babcią na ten temat. Mama była wtedy bardzo niezadowolona i niezwykle zmartwiona. Denerwowała się, kiedy przez długie tygodnie nie chciałem jeść nic poza słodyczami.


Na szczęście, relacje z babcią, moje zdrowie i myślenie o słodyczach, uratowała taka opowieść:

Cukierkowa kraina, mlekiem i miodem płynąca,

A w niej para włochatych kuleczek mieszkająca,

Mają na imię Puf i Pufinka,

I bardzo wesoła jest z nich rodzinka.

Mieszkają w miejscu, którego każde dziecko im zazdrości,

Gdzie na śniadanie, obiad i kolacje je się tylko słodkości,

Mama zębów później myć nie każe,

A czasu na kąpiel i spanie nie ma na ich zegarze.

Wszystkie drzewa i rośliny zrobione są z cukrowej masy,

Jeziora i rzeki to mleko miodowe, w której pływają ananasy,

Nikt nie zmusza tu dzieci do jedzenia tłustej kiełbasy,

Bo co dzień można wybierać zupełnie inne, pyszne, słodkie frykasy.

Puf i Pufinka to małe niebieskie kuleczki,

Na co dzień wymyślają ciągle to nowe po słodycze wycieczki

Znaleźli ostatnio, na polu Ptasiego Mleczki,

Puchate, sztuczne, z waty cukrowej owieczki.

Jedzą cukierki bez pamiętania,

Aż brzuchy ich bolą od tego objadania,

Niedługo będą potrzebować pomocy do wstawania,

Bo brzuchy staną się za ciężkie od tego niezdrowego cukru zajadania.

Puf ma już tylko dwa zęby zdrowe,

Pufinka ma ich więcej, za to są połamane i dziwnie brązowe,

Do dentysty nie pójdą nawet za dwa czekoladowe dęby,

Wolą, aby wyrwał im pozostałe, Świstak Krzywozęby.

Jak się wprowadzili do tej krainy cukierkowości,

Myśleli, że nie ma na świecie większej przyjemności,

Jedzenie słodyczy sprawiało im przecież tyle radości,

Nikt nie powiedział im jednak o cukru szkodliwości.

Warzyw też nikt tu nigdy nie widział,

Gdyż regulamin krainy tego nie przewidział,

Plotkę jednak biała mewa roznosi,

Że w puszystych chmurach, mieszka para, co cukru nie znosi.

Krainę zbudowali tylko ze zdrowej żywności,

Bo warzywa i owoce służą naszej zdrowotności,

Poprawiają humor i wzmacniają nasze kości,

Dbają o wzrok, słuch i tworzenie w mózgu mądrości,

Witamin i Minerał, tak się nazywają,

Przepisów na pyszne warzywa bez liku posiadają,

Cukierków i batonów w swoje kuchni nie mają,

Pomimo tego, jeść bez przerwy uwielbiają.

Puf i Pufinka zmęczeni już byli smakiem cukierków,

Brzuchy ich bardzo bolały na samą myśl o zjedzeniu kolejnych żelków,

Postanowili poznać nowych z chmur kolegów,

I nie być już częścią mieszkańców cukierkowej krainy szeregów.

Po miesiącu przebywania w Minerała i Witamina krainie,

Odzyskali energię i radość jaka z jedzenia płynie,

Puf z odporności i zdrowia teraz słynie,

A brzydki zapach z ust Pufinki od słodyczy już na zawsze zginie.

Zrzucają teraz co dzień na cukierkową krainę,

Do gotowania zdrowych posiłków maszynę,

Aby każdy mógł skorzystać i o zdrowotności warzyw się dowiedzieć,

Następnie, polecić przyjaciołom i tę historię im opowiedzieć.

Bo gdy pysznej, pomarańczowej marchewki dostawę do brzucha się zrobi,

Wzrok nam się poprawi, a skóra ładnie odnowi,

Bo gdy smacznemu Panu Brokułowi otworzy się ust naszych bramy,

Każdemu wysiłkowi fizycznemu z łatwością radę damy,

Jeśli zamiast batonów, winogron słodkich i soczystych się najesz,

Zobaczysz z jaką energią, zamiast bólu brzucha, z kanapy wstajesz,

Jeśli w gorący dzień, zamiast szkodliwych napojów kolorowych, zjesz arbuza zdrowego,

Stwierdzisz, że na pragnienie nie ma już, poza czystą wodą, nic bardziej ożywczego.

Nie znaczy to jednak, że całkowicie z ciastek trzeba zrezygnować,

Należy jedynie nauczyć się nad cukrowym głodem panować,

Raz dziennie, mały batonik to jeszcze nie tragedia,

Byle ilość zjedzony w ciągu dnia warzyw była odpowiednia.


Przesadziłem z cukrem — w jakim kolorze pomalujesz teraz moje zębiska?

Pytania od Pufa i Pufinki

1. Policz, ile masz już zębów. Zapytaj też kogoś dorosłego, ile jeszcze w ciągu całego życia Ci wyrośnie. Wpisz odpowiedzi poniżej:


»


»


2. Wymień lub narysuj 5 zdrowych rzeczy, które lubisz jeść:


»


»


»


»


»


3. Jak często i jak długo trzeba myć zęby, aby były zdrowe? Wpisz poniżej:


»


4. Ile razy dziennie powinniśmy jeść warzywa i owoce, żeby mieć zdrowy organizm?


5. Kiedy ostatnio Twoje zęby rozdrabniały jakiś owoc? Narysuj, co to było:

Król Leon

Król Leon — uwielbiam purpurę i złoto, ale to Ty decydujesz, jak mnie pokolorujesz.

Całkowicie ze słodyczy nie zrezygnowałem. Zrozumiałem jednak, że nie są one dla mnie dobre, zwłaszcza niektóre. Podjąłem z mamą decyzję, że jak bez marudzenia zjem warzywa z obiadu, do tego trzy razy dziennie przekąszę jakiś owoc, to jeden przygotowany przez mamę batonik czy cukierek dostąpi zaszczytu rozpuszczenia się w moich ustach.


Wiecie, że dużo zdrowsze i bardziej pożywne od sklepowych słodyczy są domowe wypieki?! Dlatego teraz, z mamą, raz w tygodniu przygotowujemy nasze własne słodkie, zdrowe przekąski. Napisz do mnie, to prześlę Ci przepis na super-czekoladowo-orzechowe Kulki Mocy.


Zła dieta, w tym jedzenie słodyczy w nadmiarze, wywołuje nie tylko brzydki zapach z buzi czy oponkę na brzuchu. Wiesz, czym skończy się nadmierne jedzenie słodkości i unikanie owoców oraz warzyw? Zaraz zrozumiesz, o co w tym wszystkim chodzi! Dbaj o to, co jesz. Później mi podziękujesz. Sposób, który chłopiec o niebieskich oczach przekazał Królowi, sprawdziłem już na sobie. Czyni cuda. Słuchaj teraz uważnie:

Król Leon mieszkał w ogromnym królestwie,

Tron objął, gdy miał 5 lat, czyli jeszcze w dzieciństwie,

Poprzednio rządziły tu same mądre głowy:

Król Stefan Wielki, Król Wodzisław Wspaniały

oraz Król Leon Senior — ale tylko do swego życia połowy.

Królestwo Owocówko, tak zostało przez pierwszego władcę nazwane,

Skąd na całą rozległą krainę różne owoce były co dzień zrywane,

Przy zamku rosły najlepsze owocowe drzewa,

Oferowały soczystość, miękkość i co tylko do zdrowia potrzeba.

Wszyscy mieszkańcy korzystali z dobrodziejstw urodzaju,

Pracując ciężko i jedząc do woli, jak to było w zwyczaju,

Tylko Król Zatwardziały nie korzystał ze skarbów natury,

Nie był jednak z tego powodu zły czy ponury.

Bardzo lubił przechadzać się po okolicznych sadach,

Uwielbiał tam raczyć swych gości na wystawnych obiadach,

Nie oszczędzał wtedy na tłustych mięs wyborze,

Gdyby polować nie umiał, to byłaby dopiero plama na honorze.

Król natomiast nie widział sensu w owoców jedzeniu,

Lubił tylko po sutym obiedzie odpoczywać w drzewach cieniu,

Tak też robili jego przodkowie, wielcy przecież Królowie,

Nie mógł przecież zmienić tradycji jedzenia, bo jeszcze ktoś się dowie?!

Leon miał jednak małą tajemnicę, o której nie mówił nikomu,

Trzymał ją w sobie i strasznie się męczył w swoim własnym domu,

Wszędzie, gdzie się udał, był albo noszony, albo na koniu wieziony,

Tylko w jedno miejsce Król chodził piechotą i nie zabierał korony.

Męczył się tam przeogromnie, cierpiąc straszne katusze,

— Chyba w końcu komuś o tym problemie powiedzieć muszę,

Brzuch mi rozpiera strasznie od środka,

Mam tę przypadłość od najstarszego przodka.

Kiedy coś zjem i próbuję kupkę później z siebie wyrzucić,

Zaczynam płakać i się ogromnie smucić,

Wyginam się, pierdzę, pcham z sił całych,

A nawet nie mogę wydusić bobeczków małych.

Postanowione, ogłoszę dziś w Królestwie, co następuje:

„Kto swego Króla kocha i szanuje,

Problemu wagę poważa i pojmuje,

Tego na rycerza ostatecznie pasuję,

Jeśli lekarstwo skuteczne dla Króla przygotuje!”

Zjawił się pierwszy, skośnooki śmiałek z Przedmorza,

Zarzekał się, że na każdą przypadłość jest jego proszek z węgorza,

Król wypróbował lekarstwo nowe,

I tak się zaczął krztusić, dławić, że aż upadł na swe schody diamentowe.

Drugim śmiałkiem był wysoki, dobrze zbudowany blondyn z Portu,

Obiecywał, że na pewno Królowi pomoże talerz jego z wodorostów tortu,

Leon niechętnie zjadł cały cuchnący kawałek

I widzieliśmy już tylko lecący za uciekającym blondynem wałek.

Ostatnim chętnym, który odważył się u Króla zjawić,

Był mały chłopiec o niebieskich oczach, co lubił w sadzie przypałacowym się bawić,

Przyniósł on Królowi koszyk jabłek z drzew po wschodniej zamku stronie

Oraz koszyk śliwek z jaskini, gdzie ogromny smok wielkim ogniem zionie.

Król tylko spojrzał zmęczonym okiem, grymas zrobił na twarzy,

— Jak to mi pomoże, — powiedział, zanosząc się śmiechem, — możesz żądać co tylko Ci się wymarzy,

— Jedz, mój Królu kochany, śliwki trzy razy dziennie i jedno jabłko po każdym posiłku,

A zarzekam się na zdrowie swoje, że pozbawi Cię to długiego i męczącego wysiłku.

Król Leon, już po dwóch dniach stosowania kuracji,

Nie mógł zaprzeczyć chłopca o niebieskich oczach racji,

Posłał więc szybko po niego

Swojego jedynego, najwierniejszego giermka zaufanego.

— Czego zatem — mówi Leon, jak się już spotkali, — pragniesz, chłopcze drogi?

Może Ci pomóc, jak ktoś jest Ci wrogi?

Może rycerzem chcesz stać się i wstąpić w Armii Królewskiej progi?

Może wystarczą Ci najlepsze w tej krainie ruskie pierogi?

— Mam już kota, — mówi chłopiec, — z którym bawić się mogę,

Mam rodziców, co wspierają mnie, gdy zaniemogę,

Mam też zdrowie, więc i w polu rodzicom pomogę,

Może tylko kucyka, abym mógł szybciej pokonywać do domu drogę?

Król tylko szeroko się uśmiechnął,

Ręką znacząco na giermka machnął

I w kilka minut przed chłopcem kucyk stanął,

Wywołując w niebieskich oczkach szczęścia łezkę małą.

Od tego pamiętnego dnia, tam gdzie Król chodzi piechotą,

Kto miał rozpierający w brzuszku problem, chodzi już z ochotą,

Bo kuracja małego chłopca była robotą wspaniałą,

Która uratowała krainę Zatwardziałego Króla całą.


Połącz kreski w jeden zamek i pokoloruj zamek dla Króla

Pytania od Króla

1. Czy Ty też kiedyś czułeś się jak ja? Co Ci pomogło? Napisz poniżej:


»


2. Jak jeszcze można było mi pomóc? Napisz chociaż dwa pomysły:


»


»


3. Jak nazywa się moja magiczna królewska kraina? Napisz i narysuj poniżej, jak ją widzisz oczami wyobraźni:

Tadeuszek

Cześć. Jestem Tadeuszek i nie znoszę mieć brudnej buzi czy uszek. Lubię za to puszczać bańki mydlane w wannie. Pokoloruj mnie, proszę.

Zmieńmy teraz temat na coś mniej śmierdzącego.


Przyznaj się, jak często nie masz ochoty myć zębów? Albo ile razy mama musi ganiać się z Tobą po całym domu, aby tylko wsadzić Cię do wanny?


„Co w tym przyjemnego?!” — zapytasz.


Rozumiem Cię. Też przez długi czas robiłem wszystko, aby tych czynności unikać. Udawało mi się to raz na jakiś czas, gdy mama, dysząc ciężko, siadała na podłodze z rękami na głowie i mówiła:


— A rób, co chcesz.


Do tej pory nie wiem, po co tak się dziwnie zachowywała. Ja już teraz żałuję mojego ówczesnego zachowania. Ominęło mnie sporo zabawy.


Proste rozwiązania często są najlepsze. Teraz chodzimy z mamą razem do sklepu, jak muszę wymienić szczoteczkę do zębów czy dokupić nowe zabawki do kąpieli. Straszną mam z tego frajdę. Gdybym tylko wcześniej poznał historię Tadeuszka…


Posłuchaj teraz jego historii:

Był raz sobie Tadeuszek,

Bardzo nie lubił on myć swych uszek,

Odganiał ciągle stada latających wokół niego muszek,

Bo od kąpieli również stronił — uparciuszek.

Mama najpierw była miła i ładnie go prosiła:

— Tadzik, kochanie, wykąp się dzisiaj! — mówiła,

Potem przekupić go próbowała,

Za umycie główki cukierki oferowała.

Słodkości metoda czasem skutkowała,

Później jednak nerwy mamy na próbę wystawiała.

Mama w końcu krzykiem zagonić Tadeuszka do wanny próbowała,

Jednak i ta metoda nic nie rozwiązywała.

Mamie już tylko pozostały kary i ograniczenia:

— Jak się zaraz nie umyjesz, nie będzie dzisiaj nic do jedzenia!

— Jak zobaczę wieczorem brudne uszy i zęby, będziesz dostawał tylko otręby!

— Jak nie umyjesz rąk od błocka, czeka Cię nieprzespana, bez bajki, nocka!

Tadeuszek nic jednak sobie z tego nie robił,

Nawet fort, z brudnych, śmierdzących po tygodniu skarpetek i gatek sobie zrobił.

O praniu jego rzeczy też nie było mowy,

Bo przecież woda z płynem może spowodować w nich niewyobrażalne szkody.

Mamie już ręce z bezsilności opadały,

Wszystkie sąsiadki na osiedlu się z niej śmiały,

Koledzy Tadeuszka robili mu niemiłe żarty,

Ale co tu począć, skoro synek był taki uparty.

W końcu, w swojej ulubionej gazecie mama przeczytała:

„Upartość dziecka to stan przejściowy,

Wystarczy wdrożyć poniższy schemat domowy,

Udać się na zakupy po niezbędny sprzęt nowy,

A dobre nawyki same wejdą dziecku do głowy”.

I do pracy czym prędzej się zabrała.

Po szkole z Tadeuszkiem udali się do sklepu osiedlowego,

Aby poszukać dla niego nowego zestawu łazienkowego.

Chłopiec stanął przed ścianą pełną wspaniałych, kolorowych różności,

Czuł się jak w fabryce zabawek, łazienkowych wspaniałości.

Były tam szczoteczki do zębów, w najróżniejszych kształtach i kolorach,

Były tam, ręczniki i gąbki w przeróżnych interesujących wzorach,

Były również zabawki do wanny, jakich jego koledzy bardzo chcieli,

Były też mydełka i żele do kąpieli, jakich nigdy nie widzieli.

— Mamy dzisiaj — mówi mama, — małe święto, kochanie,

Czas na Twoje w tych pułkach buszowanie,

Możesz wybrać stąd, co tylko Ci się podoba,

Jeśli między nami podczas mycia będzie od dzisiaj zgoda.

Tadeuszek ogromnie był tym wszystkim uradowany,

Po pierwsze, bo sam mógł kupić, na co jest zdecydowany,

Po drugie, bo od teraz proces mycia się nie będzie już taki zagmatwany,

Będzie to robił sam, z przyjemnością, bez denerwowania mamy.

Mama w sklepie kupiła też do mycia specjalny zegar kolorowy,

Był on niebiesko-żółty, ze słoneczkiem i księżycem w rogach, kwadratowy,

Zaznaczyli tam z Tadeuszkiem, kiedy jest na mycie pora,

Aby już więcej nie otwierać krzyku, kłótni i nerwowości wora.

Dodatkowo, Tadeuszek pożyczył od kolegi okulary do pływania,

Aby nie było już potrzeby przy myciu główki ciągłego oczek zamykania,

Podobno, do mycia głowy istnieje też magiczne rondo kąpielowe,

Które powstrzymuje wodę od spadania na buzię i mycie jest wtedy naprawdę ekspresowe,

Od teraz Tadeuszek myje się z wielką radością,

Bo ma zabawki, szczoteczki i ręczniki, które sam wybrał z przyjemnością.

Mama nawet pranie jego brudnych rzeczy zrobić już może,

A Tadeuszek, wybrawszy nawet płyn do prania, czasem jej w tym pomoże.


A Ty jak wyglądasz w kąpieli? Pokoloruj Słonia Czyściocha.

Pytania od Tadeuszka

1. Dlaczego musimy się myć? Wpisz chociażby dwie odpowiedzi poniżej:


»


»


2. Jak często należy myć zęby i po co w ogóle trzeba to robić? Wpisz odpowiedzi poniżej:


»


»


»


3. Lubisz się myć/kapać? Napisz, co lubisz najbardziej oraz czego nie lubisz, a co bardzo chcesz zmienić:


»


»


»


4. Narysuj siebie, najlepiej jak umiesz, w dobrym humorze podczas kąpieli:

Smok Obibok

A w jakim kolorze jest Twój Obibok? Pokoloruj smoka.

Jak już minął czas słodkiej, nieskrępowanej młodości, zacząłem chodzić do szkoły. Doszło mi dużo nowych obowiązków. Musiałem odrabiać zadania domowe, czytać lektur, y a do tego pomagać w domu.


— Jesteś już na tyle duży, Fryderyku, że czas wyznaczyć Ci jakieś obowiązki domowe, — mówiła mamcia.


Gdzie tu jeszcze wcisnąć czas na zabawę z kolegami na podwórku? Strasznie mnie to dorastanie i szkoła męczyły. Stwierdziłem, że nie będę już robił nic. Kompletnie nic. Przechodzę na emeryturę — jak ciągle powtarzał dziadek. Chciałem tylko leżeć na łóżku i patrzeć się w sufit.


— Protestuję! — powiedziałem mamie.


Mamcia, zamiast na mnie nakrzyczeć czy wyznaczyć karę, za każdym razem, jak nie chciałem pomóc w domu czy odrobić zadania domowego, opowiadała mi historię Smoka Obiboka..


Pomogło mi to zrozumieć, że lenistwo tu w niczym nie pomoże.

Smok Obibok w wielkiej jaskini mieszka,

Podobno fajny był z niego kiedyś koleżka,

Jak był jeszcze małym bez łusek smoczątkiem,

Mama nauczyła go, że ciężka praca jest dobrego początkiem.

Jak się uczył chodzić, ciężko mu było stawiać pierwsze kroki,

Przewracał się ciągle na opuchnięte już tułowia boki,

Próbował w nerwach naśladować starsze w rodzinie smoki.

„Takie są jednak, — mówiła mama. — trudne nauki uroki”.

Gdy jego skrzydła łuskami w końcu obrosły,

A głos stał się głośny i doniosły,

Przyszedł czas na naukę latania,

Co też skończyło się dużą dozą lamentowania.

Nie wspomnę nawet o pierwszych próbach ogniowych,

Gdzie nie było już biletów ulgowych,

Gdzie każda pomyłka powodowała stratę łusek nowych

Albo na nauczyciela konieczność zakładania ochraniaczy metalowych.

Wszystkie te pierwsze losu przeciwności,

Wysiłek i porażki w nauki trudności,

Spowodowały, że Smok stracił do wszystkiego ochotę,

Uważał się też za najgorszą miernotę.

Pomimo że nie jest już małym smoczątkiem,

Pomimo że umie już świetnie chodzić, z trudnym początkiem,

Pomimo że lata najlepiej z całej rodziny,

To nadal, jak musi coś zrobić nowego, robi kwaśne miny.

Każda czynność i każde polecenie,

Kiedy ktoś Smoka prosi o czegoś zrobienie,

Czy to tylko śmieci wyniesienie,

Czy to ogonem szybkie podłogi zmiecenie,

Czy to choremu koledze obiadu zaniesienie,

Czy zakupów na obiad zrobienie,

Czy już nawet samo na kanapie leżenie

Było dla Obiboka tak bardzo trudne, męczące,

Wymagające niewyobrażalnej pracy wydarzenie.

Leniwcem się stał, bądź co bądź, bardzo dobrym,

Do pomocy nikomu niestety nie skorym,

Każda czynność była dlań uciążliwa jak nieskończony rym,

W nicnierobieniu i na nakanapieleżeniu wiódł prym.

Smok Obibok mimo wszystko był bardzo pracowity i zdolny,

Jednak czasem, jak coś robił, stawał się trochę nieudolny,

Co pomimo jaskini pełnej dobrych chęci,

Spowodowało, że nawet ktoś tak duży jak Smok w końcu się zniechęci.

Leżał więc dnie całe tłuszczykiem obrastając,

Nawet na dwór do kolegów nigdy nie wstając,

Wszyscy już zrezygnowali z proszenia go o cokolwiek,

Nikt się nie interesował jak ruszał się gdziekolwiek.

Smok swym lenistwem cieszył się jakiś czas,

Lecz pewnego deszczowego dnia, kiedy leżał na kapanie jak dotychczas,

Usłyszał z dużej, wspólnej, jaskini swej smoczej rodziny,

Jak wszyscy śpiewają „sto lat” i obchodzą czyjeś urodziny.

Poszedł, ukradkiem, zobaczyć, dla kogo śpiewanie się w jaskini roznosi

I dlaczego nikt nie przyjdzie i jego też nie zaprosi,

Może i spędzał na swej kanapie cały czas bezwładnie,

Ale w brzuchu, tak jak innym, też mu burczy na dnie.

Okazało się, że jego młodszy brat ma setne urodziny,

Wszedł do pokoju, gdzie wszyscy stali, i zaczyna robić wściekłe miny,

— Czemu nikt mi nie powiedział, nie zaprosił mnie ładnie,

Przecież wiecie, że na jedzenie jestem zawsze na czas, dokładnie.

Wszyscy spojrzeli na niego i oniemieli,

Tygodniami ogrom pracy przy przygotowaniach tej imprezy mieli,

Każdy go prosił o pomoc i z kanapy swej wstanie,

Jednak on nikogo nie słuchał i tylko urządzał konkursy na najgłośniejsze bekanie.

Dlatego pewnego słonecznego dnia rodzina urządziła naradę,

Poszli też do najstarszego w osadzie Czarnego Smoka prosić o poradę,

Zdecydowali wszyscy jednym rykiem ogniowym,

Że Smok Obibok za swoje lenistwo nie będzie w tym roku gościem honorowym.

Smok, gdy to usłyszał, posmutniał ogromnie,

Bez słowa, pofrunął na swą kanapę i zaniósł się łzami skromnie,

Płakał tak przez dnie, tygodnie, miesiąc cały,

Aż jego rodzeństwo dobre rady mu dało:

„Gdybyś, Obiboczku, we wszystkim poddawał się na starcie,

Gdybyś nie próbował nowych rzeczy uparcie,

Gdybyś jako dziecko nie dążył do pewnych rzeczy otwarcie,

Gdybyś z lenistwa ominął z życiem pierwsze najważniejsze starcie.

Nie umiałbyś teraz latać jak rakieta w przestworzach,

Nie umiałbyś buchać na zawołanie płomieniami w nozdrzach,

Nie umiałbyś biegać na swych dwóch kończynach,

I z pewnością nie umiałbyś mówić o nowych smoczych dziewczynach.

Każdy z nas, Smoku drogi, ma w głowie małego stworka — Lenia,

Co nam podpowiada same bezproduktywne stwierdzenia,

Dobrze, jak się go od czasu do czasu posłucha,

I na kanapie zrobi „do góry brzucha”.

Mamy też w naszych głowach Pana Pracusia,

Co nigdy nie podnosi do góry brzusia,

Zawsze ma różne prace do wykonania,

Nigdy nie odpuszcza żadnego zadania.

Nie można słuchać całkowicie ani jednego, ani drugiego,

Trzeba nauczyć się ciężko pracować, ale i odpoczywać, kolego,

Pomoc innym, wypełni Twoje serce radością i szczęściem,

A czas dla siebie, po ciężkiej pracy, będzie bardzo produktywnym zajęciem.

Smok Obibok słuchał rodzeństwa bardzo uważnie,

Zrozumiał, że trzeba postąpić teraz rozważnie,

Najpierw przeprosić wszystkich musi,

Potem paskudne lenistwo w sobie zdusi.

Nie wszystkie obowiązki robimy z przyjemnością,

Nowe zadania często wykonujemy z trudnością,

Jednak dzięki pomocy innych ładujemy nasze akumulatory radością,

A później zebraną energię możemy wykorzystać, aby dzielić się miłością.


Gdzie zniknął Obibok? Pokoloruj jego kanapę, póki go nie ma.

Pytania od Smoka

1. Wymień chociaż dwie rzeczy z kategorii „obowiązków domowych” i zapisz je poniżej:


»


»


»


2. Pomyśl, co z obowiązków domowych możesz już w swoim wieku wykonywać… i zacznij to robić. Napisz poniżej, co to będzie:


»


3. Jak myślisz, dlaczego musimy robić przerwy w pracy? Nic tu nie wpisuj, tylko pomyśl.


4. Narysuj lub napisz poniżej, jak najbardziej lubisz odpoczywać:

Muchomorek Maurycy

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 45.62
drukowana A5
Kolorowa
za 71.96