WIERSZE MOJE

Bezpłatny fragment - WIERSZE MOJE

prosto z bloga


Proza współpczesna
Polski
Objętość:
71 str.
ISBN:
978-83-65236-67-8

Dziecko na wagarach

Gdzieś nad rzeczką z pełną teczką,

dziecko przykucnęło.

Co nie w szkole dziś matole,

sumienie go pyta?


Gdybym później się narodził,

to do szkoły bym nie chodził,

— dziecko odpowiada.

Miło tak czasami z sobą,

troszeczkę pogadać.


Zajrzę sobie do swej teczki,

troszeczkę zgłodniałem.

Myślę będą dziś bułeczki,

i gęsi kawałek.


Znowu wielka niespodzianka,

z margaryną chlebek.

Sąsiad gęsi nie wypuścił,

choć słonko na niebie.


Wczoraj pani nam mówiła,

że pięć stów dostanę.

Mamie o tym nie wspomniałem,

no bo przyszedł Janek.


Janek synem jest proboszcza,

i się gnój pochwalił,

u nich księża na probostwie

wszyscy już dostali.


Gdybym zrodził się w komunie,

wyżywienie było.

Bułka z masłem i kakao,

w szkole było miło.


Ale teraz mamy lepiej,

mama ma zasiłek.

Na dwa dni to nam wystarczy,

potem za seks żyje.


A z sąsiad, kawał chama,

wczoraj z mamą bywał.

Dzisiaj gęsi nie wypuścił,

taka z niego gnida.


Może powiem o tym tacie,

to mu mordę złoi?

Ale wtedy płot postawi

i na złość nam zrobi.


Fajnie dziś się rozmawiało

czas do domu wracać.

I pamiętać o tym muszę,

że tata ma kaca.


PS.


Szkoły zbytnio ja nie lubię,

tak jak inne dzieci.

Chociaż, szczerzę muszę wyznać,

religia obleci.


Optymizmem mnie napawa,

lubię wierzyć w cuda.

Myślę, kiedy będę już dorosłym,

mnie też coś się uda.


No na przykład takie wino,

z wody zamienione.

Posiąść taką umiejętność,

lepiej niż mieć żonę.


Tata tego też próbował,

lecz się nie udało.

Mama daje mu jabola,

zawsze krzyczy — mało.


Kiedy będę już dorosłym,

to sobie poradzę.

Wygram w totka jakiś milion,

lub otrzymam spadek.


dzień drugi:


Dzisiaj w szkole też nie byłem,

grypa mnie dopadła.

Pewnie to jest ptasia grypa,

od gęsiego sadła.


Sąsiad też był dzisiaj miły,

kupił mi rogala.

Teraz z mamą na tapczanie,

ćwiczenia odwala.


Mama piwo mu kupiła,

on mi pół darował.

Nie tak całkiem za darmochę,

bym rączek nie chował.

Fan Club

Dziś poczułem się jak król,

bo zagrałem główną z ról.

W klubie fana moi mili,

taką rolę przydzielili.


Koleżanka to zrobiła,

wiem, że była bardzo miła.

Ja poczułem się dwuznacznie,

coś nowego znów się zacznie.


Z jednej strony dobra sonda,

widzisz wszystko jak wygląda.

Z drugiej, trochę to nie skromnie,

ten club przecież mówi o mnie.


Więc dziś proszę moi mili,

byście głów swych nie chylili.

Lecz traktujcie na wesoło,

wszystko dla was, co w około.

Habibi — Dla Karoliny

Niedawno dziewczynę poznałem,

Co piękną ma buzie i duszę.

Nie kocham jej bynajmniej,

Choć myśląc — zawsze się wzruszę.


Uśmiech i język na wierzchu,

Urody jej zdjęciu dodają.

I wtedy myślę tak sobie,

Wygląda jak Anioł w raju.


Lecz kiedy już między mami,

Rozmowa zaczyna się toczyć.

Tak myślę sobie po cichu,

To dziewczę przecudne ma oczy.


I tak bym mógł długo prawić,

Wychwalać jej ciało i duszę.

Lecz kiedy o tym pomyślę,

Tak zawsze dziwnie się wzruszę.


Winne są upały

Upał tego sierpnia, był ogromny moi mili,

co niektórzy nawet się potomstwa dorobili.

W pewnym biurze pracowali Magda, Grześ,

o tym będzie opowieści dalsza treść.


Grześ nad wyraz dbał o zdrowie swoje,

w upał chętnie więc spożywał on napoje.

Cóż, napoi była czasem różna treść,

często wiec wydalić musiał siku gdzieś.


Grześ po prostu w kubek Magdy sikał,

tak mu kazał pęcherz, nie żadna logika.

Magda chociaż kubek bardzo często myła,

jak Sąd widzi, ciąża i tak… się pojawiła.


I bez grzechu nastąpiło przecież to poczęcie,

od sikania, przez zwykłe, niechcące połknięcie.

I nie użyta była też tabletka po, bo kto wiedział,

że do kubka wpadło tych nasionek chyba sto.


I tak można by opowieść o tym dalej pleść,

bo nie ważne czy w nią wierzy Magda, Grześ.

Czy zeznaniom owym wiarę dał mąż, żona, sąd.

Morał jednak bardzo prosty się wywodzi stąd.


Kiedyś książkę ktoś taką napisał,

w baszcie była żona, rycerza dziewica.

Gdy z krzyżowych wypraw wrócił mąż,

Ona oraz dziatek przywitał go rząd.


Od dużego do małego zawołały tato.

Rycerz pyta żony, skąd to, tłumacz -jak to?

To kochanie wszystko, przez te czułe listy,

W myślach z tobą seks był metafizyczno-czysty…


No cóż, tamte czasy znowu powróciły,

i poczęcie bez udziału seksu potępiły.

Średniowiecznych doświadczeniach test,

mówi, gdzie jest dziecię, zawsze musi być i seks.


I na koniec chciałbym jeszcze zwrotkę dodać.

osobiście ta in Viatro — bardzo fajna, to metoda.

Nie koniecznie musi być na fundusz NFZ,

tak społecznie, jak krwiodawca daje innym krew..

Stany Twoje

Niedosyt, emocje, niepewność strach,

Stany te w tobie kształtują JA.

Czy dobrze ci z nimi tak zwykle żyć?

Tej odpowiedzi nie zgadnie nikt.


Miłość szalona, coś co ty znasz,

przybiera całkiem, dziś inną twarz.

Staje się stanem na szare dni,

czy jest tam miejsce na słowo MY?


Czy to jest nuda, czy inny stan?

Wolisz być ze mną, czy po co ja?

Nie wiem co sądzić, przychodzi myśl,

Tak byłem wczoraj, czy jestem dziś?


Takie normalne, że coś tam jest,

Tak jak w pokoju kotek lub pies.

Znowu tęsknota, smutek czy żal,

było coś wielkie — odeszło w dal? …

Marzenia

Marzenia zawsze gdzieś tam są,

świat nie potrafił ich zniszczyć.

Są one z pragnień, jak z dni jest rok,

i jest tam ktoś najbliższy.


I wtedy czujesz jak płynie krew,

jak sumieniami płynie…

To serca twego dziki śpiew,

paproci kwiat w gęstwinie.


Wtedy świat staje inny się,

znów czujesz jego piękno.

Tęsknota bliska robi się,

przestaje być udręką.


Widzisz jak malowany wóz,

kołami sięga nieba..

a uskrzydlona uczuć nic,

mówi mam wszystko i nic nie trzeba.


Wiec nie wyrzekaj nigdy się

swych marzeń co są piękne,

usłyszysz wtedy miłości pieśń,

nie zwykłych dni udrękę.

Krótki wiersz o Witalij

Kto widział piekło, ten normalność ceni,

A dany jej uśmiech, uzna jako raj na ziemi.

Słów miłych, za nieba przychylny dostatek,

Za brylant wspaniały — darowany kwiatek.


Bo kiedy z Gradów ostrzelano niebo,

Pisała do mnie — wiesz czego mi trzeba?

Normalnych relacji, zbrodni zapomnienia,

Żyć w takim świecie, gdzie przemocy niema.


Lecz dzielnie ze schronu wychodziła co ranka,

Pisała mi potem, tam jedzie furmanka…,

a obok na ziemi jakiś truposz leży…,

pewnie ubity z rosyjskich moździerzy.


Dalej tam w tle samolot znów leci…

Na pewno zabijać ukraińskie dzieci…

Wtem świst donośny, głosił o ostrzale…

.. ja tu żyć już nie chcę, zabiją mnie Paweł…


Jej wtedy mówiłem, nie bój się i schowaj,

Od pędu rakiety oberwie się głowa..

Chciałem tą jej grozę w prosty żart obrócić,

Żeby się mniej bała i jej strach ukrócić.


Potem wyjechała, bo tam republika,

Dziwna jakaś i obca- prorosyjska klika.

Czas jakiś z dziewczyną nie było kontaktu,

Potem znów pisała, znowu pełna taktu.


I kiedy w Sylwestra nocy tak gwarzyli,

Spytałem się Witali, o coś w pewnej chwili.

Dlaczego wtenczas narażała życie…

wychodzą ze schronu, nie miłe Ci życie?


Czy może w tobie patriotyzm wielki,

By zdać mi relację, dla świata co wielki?

Lecz ona zamilkła, łzą pokryła oczy,

Nie dla tego Pawle, tyś mnie zauroczył…


Po chwili znów rzekła, to ja ci coś opowiem,

Już od dawien dawna kochałam się w tobie.

Twoje ciepłe słowa, dużo tu zrobiły

W chwilach tych najcięższych dodawały siły.


A twoja normalność, szacunek i troska,

Kobiecość mi wracały, niechaj Matka Boska,

Za świadka mi będzie… tak bym Ciebie chciała…

Wojtku bywać z tobą wszędzie… ziemia wtedy mała.

I znowu łza mokra pokryła jej lico,

A szeptem mówiła, jesteś moje wszystko.

I sama do ciebie kochany przyjadę,

Na zawsze, chcesz tego… damy sobie radę…

Rozum i serce

Choć mamy rozum, są serca dwa,

Jedno u Ciebie, drugie mam ja.

Wiesz dobrze kiedy bliskości brak,

Robi się ze mnie i z Ciebie wrak.


Czy tak być musi, myślę, że nie,

Przestać się ranić i zmieniać się.

Ale do tego musisz i Ty,

Drzwi stare zamknąć i mówić My.

Dla Swietlany

Kolorowych pięknych snów,

I spotkamy się tu znów.

Miło z Tobą czas mi płynie,

Jak godzina po godzinie.


Zobacz, prawie się nie znamy,

I tak szczerze rozmawiamy

Tak, jak gdyby ze sto lat,

Albo z siostrą gadał brat.


I ten wierszyk dzisiaj piszę,

Jeszcze w uszach słowa słyszę

I radosny głośny śmiech,

Szum za oknem wiatru, drzew.


Dobrej nocy Tobie życzę,

Niech Morfeusz da Ci sny,

A raniutko piękne słońce

Da Ci radość, a nie łzy.

Dla Natalii

Dla Natalii piszę piszę wierszyk,

Czynię to dziś po raz pierwszy.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.