***
Nic nie widzisz
To miłość zasłoniła Ci… Oczy
***
Twoje bogactwo, kłuje cię w oczy,
Zaślepia twą miłość.
Która, by odejść, blaskiem złota się zasłoniła
***
Choćbyś i miała,
Górę diamentów,
Pamiętaj, że nigdy
Miłości złotem nie kupisz
***
Chcesz przestać więc skończ i nie płacz,
i spójrz w gwiazdy,
i poszukaj tej jedynej
styczeń 1984
Miłość
Jestem nędznym człowiekiem,
Takim prostym i szczerym.
Serce moje, wybija rytm,
Podobny do tego przed wiekiem.
A gdyby miłości nie było,
Byłoby strasznie.
Odbicia straciłyby lustra,
A świat ogarnęłaby nudność.
Chcę, więc przezwyciężyć siebie,
Dla kogo to robię? Dla Ciebie
Bo bardzo kocham cię, i nie przestanę, nie
styczeń 1984
Ona
Zakochać się można raz
ale tak do głębi
na całkiem wieczny czas
i zapomnieć o tym co gnębi
Spojrzałeś na nią
myślisz czy to człowiek
a może jednak anioł
i mózg twój inna myśl mogła obiec
Bogini Atena mrówką jest
tak blisko przy niej
Walczysz by mieć,
Choć małą cząstkę jej
i ręki dotknąć
I wzrokiem do jej wzroku przylgnąć
Spojrzenia jak drogi
Gdzieś na skrzyżowaniu życia
Łączą się
Kochasz ją do przesady
I co masz zrobić
Na miłość przecież nie ma rady
A bez niej tylko można się rozbić
maj 1984
Co się ze mną dzieje …?
Teraz, gdy początek drogi wytycza
Zniszczony drogowskaz
I tak jak ty wszystko przelicza
Ty na życie a on na mile
Chodzę po ziemi bosy i nagi
I całkowicie bez odwagi
By powiedzieć Ci
Od życia dostać kosza
To najstraszliwsza rzecz
Lecz kto mi powie — no proszę
Że może pokochasz mnie
Mój styl innego życia
Przy jednostkach i masach
Mamy chęć przeżycia
Wszystkiego od nowa raz jeszcze
Odkąd cię pokochałem
Świat w oczach pięknieje
Nienawiść nie istnieje
A o śmierci zapomniałem
A jest to miłość taka prosta
niewinna nie tak jak sen zmienna
i nie chcę by coś się stało
maj 1984
Burza
Pada ciągle deszcz
W tej ciemności tak dziwnie jest
Niekiedy Zeus ciska rozszalałymi piorunami
a mały piorun tak jak iskra rozprawia się z ziemianami.
Spadają krople życiodajnej wody
Ziemia-matka pije ją
odżywają nowe cząstki przyrody
a ty mi podajesz swoją dłoń
kapią małe cząstki życia
z ta wielką chęcią przebicia do sedna ludzkości
do najdziwniejszej rozmaitości.
Deszcz wybija ten sam rytm
O twą przezroczystą szybę
i przez ten deszczowy dym wciąż do ciebie idę.
Rozbłyski tak rażące
Zwykłemu śmiertelnikowi grożące
Jakby nas omijają
a innym cząstkę siebie dają
po upływie kilku godzin
jakby natura powstała
doszło do nowych narodzin
i takiego końca burza nie miała
maj 1984
Rozmowa z tobą
Rozmawiamy a nic się nie dzieje
Tobie nawet przez myśl nie przechodzi
Że ten, z którym mówisz
we krwi brodzi
We własnej i się z tego śmieje.
Różne myśli przechodzą mnie
Przez całe moje ciało
Tak jak iskry te ładunki miłości
Tak szybko, że nie wiesz, co się stało.
Czekam aż powiesz to jedno słowo
Lecz słuch mnie zawodzi
I czekanie jak sen się rozchodzi
A ty szepczesz to i owo
Lecz pamiętaj u życia kresu
Jak tej książki marginesu
Początek naszej drogi
I jakby początek rozmowy
maj 1984
***
Czy mnie kochasz?
Czy nienawidzisz?
Czy po nocach szlochasz?
A może inny głos słyszysz?
Głos, który zabić potrafi
A czy to zrobi
A jak nie
To, co i gdzie sprawi?
Czy rozumiesz mnie?
Ależ tak a kto mówi nie?
Słowa są tylko słowami
A ty nie jesteś moja
I zawsze tymi chwilami
nasycam się do końca
maj 1984
Sen
Sny są prawdą
a ty jesteś moim snem
śnić jest pięknie
więc będę spał przez wieki
A jak ktoś obudzi mnie
ja powiem prawdą jest
i tak jakbym nie spał
znów ujrzę ciebie.
Och jakbym chciał śnić
I wtedy żyć
Żyć, ale wcale nie żyć
Śmiać się drwić
A jak zasnę na wieki
I ty przyjdziesz
A będziesz tu przed kimś
Do nieba zabiorę cię
maj 1984
Rozstanie
Wakacji nadszedł kres
To nagły rozłąki czas
W oddali widać nas
Splecionych słodko dłońmi
Bez żalu, bólu
Rozstańmy się jak ludzie
Otrzyj łzy nie trzeba
Płakać tak bez powodu
Może tak po latach
Ujrzę twą twarz rumianą
I przypomnisz sobie wtedy
Jak to dobrze być kochaną
sierpień 1984
Powroty
Tak jak ptaki wiosną
Wracające do swych gniazd
Tak powraca miłość
Naszych szczęśliwych gwiazd
Znów te same, tak cicho szeptane,
Słowa wieczorami we dwoje
Znów połączeni rękami
Obok siebie we dwoje
Powrócił ten czas
Czas wieczornych przechadzek
Powróciła przyjaźń, co łączy nas
I proszę kochajmy się zawsze?
wrzesień 1984
Szaleństwa nasze
Życie jest zwykłym zagmatwaniem
Więc trudno jest żyć na tej ziemi
Miłość ciągłym rozstaniem
Więc kochajmy się jak szaleni
A cóż nam przyjdzie z miłości szalonej
Gdy wiemy o niej tylko oboje
A oczy świata nie dostrzegają
Szaleństwa naszego wielkiego
Latamy jak ptaki w powietrzu
Jak wiatr w czasie burzy
A całe to szaleństwo
Jest przecież dla ludzi dużych
październik 1984
Mój poemat, czyli największa dziwność
Mijają lata, długi czas
Wciąż tyka zegar
Rosną problemy
Ale dlaczego nie ma tam nas
Ty mówisz, że nie dasz rady
Pokonać wszelkich przeciwności
Każdy chce mieć to, co ty
I wydostać się z rozmaitości
Jesteśmy zwykłymi ludźmi
Ty kochasz mnie — dlaczego
Ja kocham inną
Ludzie mówią, że jest czarownicą
Zakochani po uszy
W uczuciach bezdusznych
Ulotni jak wiatr
Nie wierzą nam
Zamienimy swe głowy
Przestaniemy myśleć
Ja tobą ty mną
Patrzyłem w oczy twoje
I widziałem dwa węgliki
Przestałem cieszyć się
Gdy spadła łza
Z twego oka
Dotykam twojej ręki