Szczęście twoje
Siedzisz wśród kwiatów
Tak tu pięknie jest
I wiosna skłania się ku latu
I nic nie zmienia się
Pijesz wodę z fontanny radości
Patrzysz w błękit przestworza
Zapomniałeś o nicości
a myślisz o zorzach
Pomyśl człowieku jak pięknie jest żyć
I nie chcesz umierać
w twym życiu zawsze było nijak
a do ogrodu w przestworzach nie masz się, co wybierać
U króla świtu byłeś też
Płakałeś, bo chcesz by było tak pięknie
By nikt nie mówił to my to wy
Siedziałeś wśród lilii pachnących
Wśród kwiatów i bicia serc
Wśród rajskich ptaków szepczących
Do ucha ta słodką pieśń
Pieśń o szczęściu twym
Tak bliskim i tak jasnym
O tym, co naprawdę piękne
kwiecień 1984
Prawda
Tak to prawdą jest
Że żyjesz
Że jak każdy człowiek pijesz
I ciągle krzyczysz NIE!
Prawdą jest to
Że jak długo będziesz żyć
Tak długo będziesz śnić
Snem prawdy
Lecz wkradł się znienacka
Do świata twego
Jeden błąd kłamstwa
I zniszczył dorobek życia
Kłamstwo wrogiem prawdy jest
A przecież mogło być inaczej
Dlatego nie pozwól nie
By wszystko straciło sens
maj 1984
Spojrzenia
Nie każdy człowiek
Wiem tego nie powie
Wierzy w to, w co ja wierzę
W siłę spojrzeń.
A spoglądać można różnie
Pięknie z całym brzmieniem
Inaczej z własnym cieniem
A także spoglądać dziwnie.
Wszystko wydaje się piękne
Aż do chwili końca
Wszystko takie ładne
I nagle błysk słońca
Spoglądasz i co?
Tak nic
Zimno i ciemno
Tak jakby bez wyrazu.
My ludzie nie widzimy ciemności
Jakbyśmy nie czuli
Mówimy o namiętności
I jesteśmy szorstko źli
maj 1984
Krzysiek
Żyłeś wśród nas
Ale nie byłeś taki jak my
Wyróżniałeś się z mas
A nie chciałeś być okrutnym.
Uwielbiałeś życie
Życie pełne różowych snów
A ludzie mówili to ten ów
Człowiek jest jak bicie
Bicie zniszczonego z bólu serca
Serca, które skamlało
Nad głupotą waszej ludzkości
Płakało aż kiedyś opadło z sił
I kiedyś dnia pewnego
Prysły marzenia, dziecięce dni
I stojąc nad grobem tego jednego
Nie zapomnimy o nim my
październik 1984
Ten pierwszy raz
Elektroniczny show ogarnia świat
Tranzystory i kwarcowy dźwięk
Zimna jak gwiazdy gandzia
I przerażający przed końcem lęk
Młodość już kończy się
Czy pamiętasz ten pierwszy raz
Gdy zimna noc ogarniała sen
Wtedy pamiętasz to był ten pierwszy raz
Płakać bym chciał lecz nie umiem
Czeka mnie „zemsta po latach”
I tam za następnym rogiem
Me życie z twym się splata
wrzesień 1983
***
Hej wy czy rozumiecie mój głos ptaka
Choć wasza mowa nie jest taka
I wiem, co znaczy zrozumie was
A jednak chcę poznać, bo czas
Ja mam swoje własne życie
I własne w lustrze odbicie
Oni kochają mnie
A wy nie chcecie kocha mnie
Moi przyjaciele są piękni
A wrogowie bardzo chętni
By zniszczyć mnie
I przerwać me życie
Lecz gdybym zginął
I czar nagle by się rozpłynął
Powróciłbym do podświadomości
I do początków mojej ludzkości
Dałem wam swoją miłość
A dostałem, co — nienawiść
I przez te kilka chwil
Już się nie zmieni nic
Wszystko zawodzi nas
I boję się — stracę was
Straciłem już wszystko
I ty bądź przy mnie blisko
Krzyczysz — nie
Lecz proszę zrozum mnie
Wejdź w tą sytuację
Tą przeklętą życia wibrację
październik 1983
W ciągłym rytmie życia
Pusty śmiech jak bicie serc
My napojeni miłością
Zerkamy za podświadomością
I jest zupełna nicość
To właśnie tamto
I tak jak to nie jest tym
I nagle wchodzimy w gęsty dym
I cóż widzimy ……. Nic
Na skraju ludzkości
Myślę wrócę tam
Do cichej skrytości
Będę cicho bez ran
Wśród zgrzytów i pisków
Napełnię cię tą nutą
Całkowitego zapomnienia
I błogosławionego roztkliwienia
Płacz niewinnego dziecka
I krzyk umierających ludzi
To mnie całkiem dobija
A może i z czasem nudzi
Surrealizm i parapsychologia
To myśli całkiem święte
Dla innych niepojęte
A dla mnie nie obojętne
Ten głos z daleka
Który od cywilizacji ucieka
Jest tak jakby z zaświatów
Lecz i on z wolna gaśnie
Wypala się jak zwykła świeca
Odchodzi i już nie podnieca
Gaśnie jak czyjeś życie
Znika jak w lustrze odbicie
I znów zegary ruszą w szalonym tempie
Znowu cywilizacja powoli dobije nas
I chociaż ta miłość zagaśnie
My jesteśmy dla siebie jak zieleń, las
I choć nawzajem nie wymyśliliśmy siebie
Ty lubisz mnie ja tęsknię do ciebie
Bo znowu zegary biją i dom stawiają
A przecież nic się nie dzieje
I tylko ludzie pytają
Kim jesteśmy?
A nikt nie wie
I choć wszystko jest proste
Jak na bezludnej wyspie
Listopad 1983
Czułość
I może przyjdzie taki dzień
Że wszystko zmieni się
Pięknie wtedy będzie
I ta mgła się rozejdzie
Ujrzysz wtedy słońce
Tak piękne gorące
Będziesz kochał cały świat
Może przybędzie ci lat
Na pewno będzie taki dzień
Ja ci to mówię twój cień
Będą na łąkach rosły kwiaty
Będziemy się śmiali chcieli prawdy
Och jak będzie pięknie
Będziesz widział
Ludzi idących z daleka
Tam wypocząć nad rzekę
Nigdy nie czułeś tego
I niecierpliwisz się
Chcesz dotknąć mego ciała
I co czujesz
NIC tak zupełnie NIC
Czy nie czułaś mojej bliskości
I nie czułaś czułości twych NIC
listopad 1983
Moje wiersze
Jest cisza
Jest cisza a ja piszę
Piszę z niechęci
A od liter w głowie się kręci
Piszę o życiu
O czerni i bieli
Piszę, że ktoś się weseli
O rzeźby wyryciu
Widziałem siebie inaczej
I o tym też napisałem
Byłem wtedy w zamęcie
A o tym tez myślałem
Chciałem by oni wiedzieli
Co jest w życiu piękne
Nieliczni to zrozumieli
I odpowiadali wdzięcznie
To on mówili wszędzie
Ten, co to wiersze pisze
I szarość na papier przelewa
I niektórych to zdumiewa
listopad 1983
Droga
Szedł pielgrzym szczęścia
Do świątyni radości
Choć padał ze zmęczenia
To i z wielkiej chciwości
Spotkał po drodze
Wynędzniałą postać
Pomyślał, dlaczego? Po co?
To ją właśnie musiał spotkać
Poszli, więc razem dalej
W milczeniu gdzie tylko oni wiedzą
Pragną czegoś a jak pragną to jedzą
Wielkie okruchy szczęścia i radości
Słodkie, pulchne okruchy miłości
Bez których naprawdę trudno żyć
czerwiec 1984
Taka sobie myśl
Widzisz siebie
W lustrzanym odbiciu
I myślisz, co jest warte życie?
— ja wiem ty chcesz być w niebie
Zniszczono twój świat