E-book
7.35
drukowana A5
23.68
drukowana A5
Kolorowa
45.68
Wiersze zebrane cz. I Człowiek

Bezpłatny fragment - Wiersze zebrane cz. I Człowiek

I Człowiek/ II Miłość/ III Zwątpienie


5
Objętość:
81 str.
ISBN:
978-83-8221-338-6
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 23.68
drukowana A5
Kolorowa
za 45.68

Szczęście twoje

Siedzisz wśród kwiatów

Tak tu pięknie jest

I wiosna skłania się ku latu

I nic nie zmienia się

Pijesz wodę z fontanny radości

Patrzysz w błękit przestworza

Zapomniałeś o nicości

a myślisz o zorzach

Pomyśl człowieku jak pięknie jest żyć

I nie chcesz umierać

w twym życiu zawsze było nijak

a do ogrodu w przestworzach nie masz się, co wybierać

U króla świtu byłeś też

Płakałeś, bo chcesz by było tak pięknie

By nikt nie mówił to my to wy

Siedziałeś wśród lilii pachnących

Wśród kwiatów i bicia serc

Wśród rajskich ptaków szepczących

Do ucha ta słodką pieśń

Pieśń o szczęściu twym

Tak bliskim i tak jasnym

O tym, co naprawdę piękne

kwiecień 1984

Prawda

Tak to prawdą jest

Że żyjesz

Że jak każdy człowiek pijesz

I ciągle krzyczysz NIE!

Prawdą jest to

Że jak długo będziesz żyć

Tak długo będziesz śnić

Snem prawdy


Lecz wkradł się znienacka

Do świata twego

Jeden błąd kłamstwa


I zniszczył dorobek życia

Kłamstwo wrogiem prawdy jest

A przecież mogło być inaczej

Dlatego nie pozwól nie

By wszystko straciło sens

maj 1984

Spojrzenia

Nie każdy człowiek

Wiem tego nie powie

Wierzy w to, w co ja wierzę

W siłę spojrzeń.


A spoglądać można różnie

Pięknie z całym brzmieniem

Inaczej z własnym cieniem

A także spoglądać dziwnie.


Wszystko wydaje się piękne

Aż do chwili końca

Wszystko takie ładne

I nagle błysk słońca


Spoglądasz i co?

Tak nic

Zimno i ciemno

Tak jakby bez wyrazu.


My ludzie nie widzimy ciemności

Jakbyśmy nie czuli

Mówimy o namiętności

I jesteśmy szorstko źli

maj 1984

Krzysiek

Żyłeś wśród nas

Ale nie byłeś taki jak my

Wyróżniałeś się z mas

A nie chciałeś być okrutnym.


Uwielbiałeś życie

Życie pełne różowych snów

A ludzie mówili to ten ów

Człowiek jest jak bicie

Bicie zniszczonego z bólu serca

Serca, które skamlało

Nad głupotą waszej ludzkości

Płakało aż kiedyś opadło z sił


I kiedyś dnia pewnego

Prysły marzenia, dziecięce dni

I stojąc nad grobem tego jednego

Nie zapomnimy o nim my

październik 1984

Ten pierwszy raz

Elektroniczny show ogarnia świat

Tranzystory i kwarcowy dźwięk

Zimna jak gwiazdy gandzia

I przerażający przed końcem lęk


Młodość już kończy się

Czy pamiętasz ten pierwszy raz

Gdy zimna noc ogarniała sen

Wtedy pamiętasz to był ten pierwszy raz

Płakać bym chciał lecz nie umiem

Czeka mnie „zemsta po latach”

I tam za następnym rogiem

Me życie z twym się splata

wrzesień 1983

***

Hej wy czy rozumiecie mój głos ptaka

Choć wasza mowa nie jest taka

I wiem, co znaczy zrozumie was

A jednak chcę poznać, bo czas


Ja mam swoje własne życie

I własne w lustrze odbicie

Oni kochają mnie

A wy nie chcecie kocha mnie


Moi przyjaciele są piękni

A wrogowie bardzo chętni

By zniszczyć mnie

I przerwać me życie


Lecz gdybym zginął

I czar nagle by się rozpłynął

Powróciłbym do podświadomości

I do początków mojej ludzkości


Dałem wam swoją miłość

A dostałem, co — nienawiść

I przez te kilka chwil

Już się nie zmieni nic


Wszystko zawodzi nas

I boję się — stracę was

Straciłem już wszystko

I ty bądź przy mnie blisko


Krzyczysz — nie

Lecz proszę zrozum mnie

Wejdź w tą sytuację

Tą przeklętą życia wibrację

październik 1983

W ciągłym rytmie życia

Pusty śmiech jak bicie serc

My napojeni miłością

Zerkamy za podświadomością

I jest zupełna nicość


To właśnie tamto

I tak jak to nie jest tym

I nagle wchodzimy w gęsty dym

I cóż widzimy ……. Nic


Na skraju ludzkości

Myślę wrócę tam

Do cichej skrytości

Będę cicho bez ran


Wśród zgrzytów i pisków

Napełnię cię tą nutą

Całkowitego zapomnienia

I błogosławionego roztkliwienia


Płacz niewinnego dziecka

I krzyk umierających ludzi

To mnie całkiem dobija

A może i z czasem nudzi


Surrealizm i parapsychologia

To myśli całkiem święte

Dla innych niepojęte

A dla mnie nie obojętne


Ten głos z daleka

Który od cywilizacji ucieka

Jest tak jakby z zaświatów

Lecz i on z wolna gaśnie


Wypala się jak zwykła świeca

Odchodzi i już nie podnieca

Gaśnie jak czyjeś życie

Znika jak w lustrze odbicie


I znów zegary ruszą w szalonym tempie

Znowu cywilizacja powoli dobije nas

I chociaż ta miłość zagaśnie

My jesteśmy dla siebie jak zieleń, las


I choć nawzajem nie wymyśliliśmy siebie

Ty lubisz mnie ja tęsknię do ciebie


Bo znowu zegary biją i dom stawiają

A przecież nic się nie dzieje

I tylko ludzie pytają

Kim jesteśmy?

A nikt nie wie

I choć wszystko jest proste

Jak na bezludnej wyspie

Listopad 1983

Czułość

I może przyjdzie taki dzień

Że wszystko zmieni się

Pięknie wtedy będzie

I ta mgła się rozejdzie


Ujrzysz wtedy słońce

Tak piękne gorące

Będziesz kochał cały świat

Może przybędzie ci lat


Na pewno będzie taki dzień

Ja ci to mówię twój cień

Będą na łąkach rosły kwiaty

Będziemy się śmiali chcieli prawdy


Och jak będzie pięknie

Będziesz widział

Ludzi idących z daleka

Tam wypocząć nad rzekę


Nigdy nie czułeś tego

I niecierpliwisz się

Chcesz dotknąć mego ciała

I co czujesz

NIC tak zupełnie NIC

Czy nie czułaś mojej bliskości

I nie czułaś czułości twych NIC

listopad 1983

Moje wiersze

Jest cisza

Jest cisza a ja piszę

Piszę z niechęci

A od liter w głowie się kręci

Piszę o życiu

O czerni i bieli

Piszę, że ktoś się weseli

O rzeźby wyryciu

Widziałem siebie inaczej

I o tym też napisałem

Byłem wtedy w zamęcie

A o tym tez myślałem

Chciałem by oni wiedzieli

Co jest w życiu piękne

Nieliczni to zrozumieli

I odpowiadali wdzięcznie


To on mówili wszędzie

Ten, co to wiersze pisze

I szarość na papier przelewa

I niektórych to zdumiewa

listopad 1983

Droga

Szedł pielgrzym szczęścia

Do świątyni radości

Choć padał ze zmęczenia

To i z wielkiej chciwości

Spotkał po drodze

Wynędzniałą postać

Pomyślał, dlaczego? Po co?

To ją właśnie musiał spotkać

Poszli, więc razem dalej

W milczeniu gdzie tylko oni wiedzą

Pragną czegoś a jak pragną to jedzą

Wielkie okruchy szczęścia i radości

Słodkie, pulchne okruchy miłości

Bez których naprawdę trudno żyć

czerwiec 1984

Taka sobie myśl

Widzisz siebie

W lustrzanym odbiciu

I myślisz, co jest warte życie?

— ja wiem ty chcesz być w niebie

Zniszczono twój świat

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 23.68
drukowana A5
Kolorowa
za 45.68