E-book
10.29
drukowana A5
19.5
Wiersze różne

Bezpłatny fragment - Wiersze różne

Objętość:
30 str.
ISBN:
978-83-8324-499-0
E-book
za 10.29
drukowana A5
za 19.5

Abnegacja II

Abnegacja, taka mała życiowa frustracja.

Udzielasz jej w życiu — nurkujesz,

A przy tym żadnej polucji nie czujesz.

Zamiast tego kolego — zostajesz abnegatem,

Takim małym naiwnym chwatem.

Abstrahując od stanu tego, wpadasz w stan zawieszenia —

Dlaczego?

Tego nie wie nikt — ani ty, ani on, ani ona; nawet —

Ta matrona lub metresa ta, przy której wiecznie pusta kiesa.

Arogancja za to się przedstawia, wpław płynie,

Ręce gładko w dupę wkłada — cóż to za zabawa?

Przez chwilkę robi się nawet wesoło, bezpiecznie —

Nic jednak proszę Państwa, nie trwa wiecznie.

Po chwili przychodzi moment powagi,

Dupa już dłoni w sobie nie trawi.

I tak w jednym momencie, bez ręki w dupie — jak małe prosie;

Stoisz z palcem w nosie, niczego się nie boisz.

Po zachwycie zostało już tylko westchnienie,

Abnegata — absolucji utracone wspomnienie.

Bezsilność

Myśl tęsknoty dopada mnie z rana,

Klęknąć przed nią na kolana?

I kiedy już naprawdę nie mogę,

Popadam wtedy w wielką trwogę.


A gdybym mógł zobaczyć jej drogę?

Tak bardzo chciałbym — lecz nie mogę.

I po cóż czynie przy tym tyle hałasu,

I tak przecież — nigdy nie zatrzymam czasu.

Tylko Ty

To zawsze Ty, we włosach rozlane czerwcowe mgły.

Bo zawsze Ty, promienie słońca łapiące sny.

Na zawsze Ty, w dotyku dłoni — radośnie „My”.

I zawsze Ty, szczęścia płynące niezmiennie kry.


Nie tylko Ty, wówczas gdy ciemne są nocą sny.

A tylko Ty, we włosach plączą się moje dłonie.

Cóż — na zawsze Ty, czas wspólny nasz uśmiech chłonie.

A właśnie Ty, w smutku mym wspólnie łamiąca łzy

— bo tylko Ty.

Zdarzenie

Zdarzyć się może — spotkać słońce w ferworze dnia,

Czy patrząc na tęcze — chcieć można więcej?

Mnie się przytrafiło, ujęło serce — zaniemówiło,

Dusze obudziło, wiarę w miłość wskrzesiło.

A tylko czekać poranku następnego,

Gdzie miłości nigdy brak a wszystko na „Tak”

I tak tu pozostanę w uśmiechu dnia i ciepłym wieczorze,

W tym swoim nowym miłości ferworze.

Człowiek

Człowiek — stworzenie na pozór będące wszystkim,

Jest jak cień pozbawiony właściciela.

To on zniszczył to, co miał —

Już nie ma nic — dlatego umiera.

Do dna

Do dna! Póki życie da.

Gdy tylko pozwoli,

Jak trzeba do woli.

A potem będzie umieranie,

Światła dnia — szukanie.

I może przyjdzie tęsknota,

Może nowa ochota.

Do dna! Póki życie da.

Tylko smaku dotrzymać,

Przy kieliszku wina.

Zapamiętać błękit nieba,

Niczego więcej nie trzeba.

Choć życzenie jedno rodzę,

Tutaj z Tobą na tej drodze.

Do dna! Póki życie da.

Spróbuj wreszcie — bo odchodzę…

Mój Dzień

Mój jest ten dzień,

Moja ta łza —

Płynąca każdego dnia.

Świt blady,

I te wieczorne mady.

Popołudniowe wymioty,

I te na podwieczorek —

Kłopoty.

Moja ta asceza,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 10.29
drukowana A5
za 19.5