Kochanym rodzicom za to,
że jestem tym, kim jestem…
— Ania
gdybym mogła…
gdybym mogła
cię zatrzymać
w kilku klatkach
zwykłego oddechu
zapachu twoich ubrań
niebieskości twoich oczu
i gdybym mogła
te parę westchnień
schować
w ładnym pudełeczku
do jednej ze swoich szuflad
wiedziałabym
jak zatrzymać parę sekund
szczęścia
bo mianem tym
właśnie Ciebie
określam
zamknij oczy swoje
i zamknij oczy swoje
na mnie
i zamknij usta swoje
na dotyk ust moich
i nie czuj nic
na dotyk mój
a mimo to
ja otworzę się
na ciebie
walka
przebiła moje serce
przeszyła żołądek
wzrokiem nienawiści
myślałam przez moment
że da mi więcej
tymczasem
to jej plan się ziści
i co ja zrobię
sama pośród ciszy?
związała mi usta
skleiła mi serce
i nikt mnie nie usłyszy.
muszę być zbudzona
bo piekło nie weźmie
dzisiaj żadnego z więźniów.
a ona?
uderza mnie pięścią.
spaliła już moją duszę.
kim się stałam?
o nie kochaniu
Mówię jak regułkę
parę ładnych słów
“Dobranoc.”
“Wyśpij się.”
“Tęsknię.”
A potem zamykam się
w swojej podświadomości
nie tęskniąc wcale
o zakochaniu
poczułam
jak fale w jego oczach
uderzają o moje
poczułam
jak miliony wygasłych gwiazd
zaczynają na nowo błyszczeć
o wypaleniu
wypłakałam już
wszystkie chmury dymu
wykrztusiłam
tysiące wspomnień
i połknęłam twoją miłość
lecz zabiłam w sobie
jej ogień.
lubię kiedy on
Lubie kiedy on…
zatapia ręce w moich włosach
mówiąc “kocham”
Lubię kiedy…
okrywa moją nagość swoimi rękoma
licząc pojedyncze znamiona
ukryte na mojej skórze
Lubię…
gdy oblewa mnie oceanem swoich oczu
dotykając moich ust tak dokładnie
jakby tylko to miało za zadanie
przywrócić mnie do życia
Lubię kiedy on…
jest obok
oddycha
istnieje…
czy nie możesz przestać?
zapomniałam jak oddychać
gubię oddech
zachorowałam na Ciebie
utopiłam się w morzu życia
zepsułam swoją duszę
a ty sprawiasz że jestem wariatką
krew kapie z moich powiek
moje źrenice są czarne
jak trucizna którą mi podałeś
czy nie możesz torturować głowy kogoś innego?
czy nie możesz przestać nawiedzać mnie
w moich najgorszych koszmarach?
gdybym mogła udusiłabym
wszystkie wspomnienia z Tobą
twój zapach którego nie mogę zapomnieć
twoją szarą osobę bez wartości
a ty śmiejesz mi się w podświadomość
odbierasz sens mojego życia
i ciągle Cię nie ma.
pijana serenada
Rozbijam wino
o krawędź chodnika.
Szkło wszystkie moje
emocje przecina.
I czuję się tak jakby
nikogo nie było poza mną
i czerwoną krwią z butelki.
Nie wiem jak mam na imię,
ani która z dusz
tańczących przede mną
jest moja.
Chwytam jedną
i wciągam nosem.
Nie mam pojęcia
co sprawiło
że ją wyplułam,
że wypłakałam ją tysiącem ran.
On.
dotknęłam jego ramienia.
było gładkie
opalone
i miało w sobie coś z cudowności.
swoim palcem
zjechałam w dół jego skóry
i otworzyłam usta
i spojrzałam mu w oczy
on w moje nie patrzył.
i pomyślałam że może
nie jestem warta
że może tak naprawdę
zaspokaja mnie sobą
w ten wyjątkowo
niegrzeczny sposób.
i chwyciłam go
za ramię
i masowałam jego usta
swoimi
a kiedy zapytał
co robię
odpowiedziałam że dbam
o niego
o siebie
o duszę.
…
na jego twarzy pojawił się grymas
zmarszczył czoło
uśmiechnął się do mnie
a moje serce znów zaczęło bić.
a gdy ponownie zapytał
o co mi chodzi
nie odpowiedziałam
zostawiając go
z garścią pytań
bez odpowiedzi
bo kochałam
nie wiedząc czy on też.
Aleksandra
Imię zaczęte na takie same litery a.
Bez wątpienia,
piękna to dusza.
Poetycko-prozaiczna kobieta
o barwnym głosie
i niebieskich oczach.
Myślałam o niej długo.
Nie mogłam nacieszyć się
jej obecnością.
A kiedy spojrzała w moją stronę
odwróciłam wzrok,
potem uśmiechem wypełniłam duszę.
Dużo dla mnie znaczy.
Myślę że czasem więcej
niż ja sama znaczyłabym dla Boga.
Bo czy w ogóle znaczę?
kilka słów o mnie
sztuka to nie to co ja tworzę.
to co kreuję to chaos.
ten sam, który nazywa się
moim życiem.
lubię umierać
i rodzić się na nowo.
on nie wie co to znaczy,
ale to on sprawił
że taka jestem.
jestem huraganem
w mojej duszy jest burza.
jestem nocą gwiaździstą
lecz niektórzy zamknęli
na mnie zmysły.
posadził kwiaty w najsmutniejszych częściach mnie
a ja dałam mu coś czego nigdy nie mógł mi oddać.
myślałam o tym żeby się zabić
ale kocham go
a on nie ma temu nic przeciwko.
tylko Bóg o tym wie
nigdy nie chciałam go opuścić.
a on wziął pistolet i przyłożył mi do skroni.
Dla Edyty
i jej brązowe oczy
spojrzały na mnie
w sposób tak bogaty
jak gdyby posiadały
miliony gwiazd
i najszlachetniejszych kamieni
ukrytych w tęczówkach
powieki co moment
zabierały te szkiełka
i znów na nowo ukazywały
ich blask
i zrozumiałam
że to właśnie oczy