================ wersja poprawiona ================
Echo wspomnień
Przemawiam zawile z dna
Puch życia bezwietrzny zgniatam
Ból drzazg ulotnych chwil
Skrzętnie w pamięci zatracam
W lustrze kadr czasu odbija
Dusz naszych asymetryczność
Wspomnienia lemoniadą popijam
Chcąc odświeżyć rzeczywistość
Eksplozja kobiecości
Niczym róża rozkwita
Tuląc resztki niewinności
Płatki ogarniają
Jej drobną duszę
Barwią na kolory myśli
Warstwami kobiecości
Podstępna godzina
Zawinione <wczoraj> uleciało zgliszczem
Żar żalu podstępnej godziny
Dusze olśnioną pięknem chwili
Zawstydził wyrzut adrenaliny
Czas pędził delikatnie do przodu
Gnany obowiązkiem mijania
Szczęście zalśniło łzą w oczach
Lecz dzień minął bez pożegnania
Namiętność gaszona przyzwoitością
Ogarniała nasze niespokojne ciała
Dreszcz niepokoju kradł nas powoli
Uciekłam… choć uciec nie chciałam
Serce przepełnione gorącem tętna
Drgawki oszołomienia
Ty i ja, cudowna sceneria
Za wachlarzem zaprzeczenia
<Dziś> dzieli nas już tylko czas
Cierpliwość z miłością się gania
Twoje usta i moje wciąż cierpią
Gdyż chcą poznać też nasze ciała
Pęd pragnień
Przemijają bezkresy pragnień wieczności
Z egzystencjalnym nurtem myślenia
Mijają sny odkrytej nieprzyzwoitości
Nieustannie krzyżując nasze pragnienia
Zarys twej twarzy krainą niezdobytą
Wilgoć poranku skrytym marzeniem
W natłoku emocji połączeni tęsknotą
Żal serca otulamy westchnieniem
Inicjatywę gasi wciąż głosu rozsądek
Pozostawiając w nieładzie odczucia
Ostudza rozpalający zmysły wrzątek
Entuzjazm zastyga u progu wyklucia
Rozwiane nadzieje doznań eskalacji
Brak proporcjonalności naszych uczuć
Pragniemy dusz i ciał synchronizacji
Złoża fizyczności maksymalnie poczuć
Wciąż ostrożni w swej spontaniczności
W hierarchii potrzeb ziemskiego istnienia
Pragniemy zatrzymać czas dla miłości
Bez słodko-gorzkich wyrzutów sumienia
Ekspresja uniesienia
Zarys osobliwej i doskonałej miernoty
Przyjemność użyteczności emocjonalnej
Zdobywcy w całej krasie wzajemnej cnoty
Zburzyliśmy mury etykiety moralnej
To co nas złączyło, nigdy już nie minie
Zalegając na dnie tajemnicą zostanie
Brak poczucia winy w zadowoleniu ginie
Kochaliśmy się — w krainy snu bramie
Zażegnany strach co szczypał nas w oczy
Urodzona łza, która świadkiem zostanie
W księżycowej księdze wpisany wśród nocy
Niewidzialny napis ~pragnę cię kochanie~
Sen niegrzeczny
Wczoraj
Dotknął mnie
Musnął
Dziką
Delikatnością
Zaraził
Szczęściem
Upoił
Miłością
Cielesną
I umysłową
Wczoraj był
Tylko mój
Pełen świętości
I grzeszny
W swej doskonałości
Sen
Niedokończony
Amplituda bliskości
Przywiał wiatr pieszczące mnie wonności twojej skóry
Ciepły dotyk warg przegonił wątpliwości chmury
Wilgotne muśnięcie na plecach twojego języka
Jeszcze nikt przedtem mnie tak nie dotykał
Rozchylam wargi, udami wokół twych bioder się wiję
Zatracam w czułości czując, że tej nocy nie przeżyję
Rozpływam w doznań mroku, endorfiny chłonę
Nie wiem w którą świata uciec ciałem stronę
Oślepiona łuną rozkoszy ma dusza zadrżała
Zagłuszona biciem serc oddałam ci się dziś cała
I zastał ranek szczęśliwą w twe ramiona wtuloną
Wykorzystał promyk pocałunkami czujność zmąconą
Wśliznął się pod kołdrę, osuszył strugę potu z czoła
Chcę uciec z twych objęć, na brzeg łóżka się schować
Lecz uciec nie mogę targana sprzecznymi emocjami
Kochamy się, kochamy … >noc bez końca i granic<
Drżenie serca
Zawinęłam resztkę słodyczy mej ostatniej miłości
W szeleszczące złotko po czekoladowym cukierku
Rzuciłam w kąt skomplikowanej rzeczywistości
I nastały dni puste, bez treści, szeptów i dźwięku
Pamiętasz?.. Byłeś przy mnie tamtej długiej nocy
W tle szampan, cicha muzyka, rozmowy do rana
Dziś otchłań wspomnień oblepia łzami moje oczy
Dusza tęskni, drży serce, a ja znów jestem sama
Jutro daleko będę, u siebie w Trójmieście
Może zapomnę w końcu o tobie kochanie
Tak marzę mieć cię dla siebie lat dwieście
Choć wiem doskonale, że to się nie stanie
~
Pamiętam. Kiedyś bardzo mnie lubił
Dziś już nie jestem aż tak roześmiana
Czasami pragnę, by znów się upił
I wziął mnie na swoje kolana […]
Zachłanna noc
Ująłeś moją twarz w swoje silne dłonie
Wędrując oczami po nagim mym ciele
Wzrok mój w twoim zaraz utonie
Zostało nam czasu dla siebie tak niewiele
Usta za twym spojrzeniem podążają
Chcą muskać powieki i dotknąć policzka
Miękkich twych warg pełnych pożądają
Smakować aż zabraknie nam powietrza
Uwięzione me palce pomiędzy twoimi
Usta kontynuujące rytuał miłosny
Żegnają się z wargami moimi
Wygięły plecy w łuk żałosny
Ukryłam twarz w twej klatce piersiowej
Czując drgania ciałem potrząsające
Upływający czas bardzo mnie niepokoił
Pieściły me policzki łzy napływające
Moje ręce zwisały na twej szyi bezwładnie
Oczy śledziły męskie twarzy kontury
Skrzywione usta milczały bezradnie
Próbując zburzyć dzielące nas mury
Objęłam twoją szyję i ścisnęłam czule
Głęboko westchnęłam wtulona w twe ciało
Zabłyszczały się oczy przez serca bóle
Zostało nam czasu dla siebie tak mało
Spuszczone oczy w zupełnej rezygnacji
Zgryzione wargi do uśmiechu zmuszone
Zaczerpnęły powietrza i przełknęły ślinę
Widząc minuty przez czas gonione
Już wyjechałeś, w łóżko się zapadłam
Bezmyślnie wygładzając wzory narzuty
Patrzę w przestrzeń, łez się najadłam
Mój świat jest obsesją ciebie zatruty
Ręka wygładza wszystkie zagniecenia
Pozostałe po miłości, która wyjechała
Ostatnie łzie krzyknęłam: ~do widzenia
Poskromić tęsknotę za tobą próbowałam
Talerze na stole wzrok mój przyciągnęły
Przypominając co było kilka godzin temu
Narzutę me dłonie gwałtownie ścisnęły
Pomogły pająkowi w swą sieć zaplątanemu
W tej głębokiej ciszy jaka nagle zapadła
Słyszę bicie serca w rytmie niezgodnym
Pieprzona rzeczywistość ciebie mi ukradła
Oddalając się ode mnie krokiem swobodnym
Zacisnęłam usta walcząc z potężną falą
Która kilka godzin temu twarz mi zalała
Potrząsnęłam głową w gwałtownym geście
Jakaś część mnie samej dziko zadrżała
Oderwała się ode mnie i uciekła
Niszcząc kobietę, którą dotąd byłam
Robiąc dla innej kobiety miejsce
Że żyć tak nie chcę — odkryłam
Serce podeszło do gardła, zawrzała krew
Deszczową muzykę czuję w nocnej ciszy
Szmer szumu w liściach mokrych drzew
Monotonne pluskanie tych kropel słyszę
Jakbym nie spotkała cie dnia pewnego
I beznadziejnie się tak zakochała
Całkiem inne byłoby moje życie
Lecz cofnąć czasu bym nie chciała
Uczucie nadziei spiralą ciało me objęło
Uśmiechnęłam się, umyłam talerze
Pieprzone życie ciebie nie zabrało
Bo wrócisz, prawda? Ja w to wierzę …
Dialog z sobą
Co czuję siedząc tak w środku nocy
Patrząc przed siebie w szarość ścian?
Brak we mnie sił, agonii pełnia mocy
Radość i uśmiech przepadły w otchłań
Co czuję siedząc tak w czterech ścianach
Patrząc do góry w aksamit bieli sufitu?
Brak we mnie wiary, klęczę na kolanach
Samotność boli, byle dotrwać do świtu
Co czuję siedząc tak z wzrokiem w oknie
Patrząc na gwiazdy i czarne sklepienie?
Brak we mnie celu, od łez twarz moknie
Wrażliwe me ciało przytula cierpienie
Co czuję siedząc tak sama w pokoju
Patrząc na puste miejsce w pościeli?
Brak sensu życia, stagnacja w rozwoju
(Był naturalnym źródłem energii)
Lęk czuję przed stratą mojego szczęścia
Patrząc na mokre od łez prześcieradło
Wyczekuję mężczyzny mojego nadejścia
Monotonnie czas pcha podwójne wahadło
Tu i teraz
Uległe spojrzenie lodowego błękitu
Taneczne ruchy czerwonych warg
Rozkołysana delikatność dłoni
Myśli głaszczą kuszący nagi kark
Blask złota puszystych włosów
Upiętych niedbale w skromny kok
Taką mnie widzisz i pragniesz
Posiąść w tę gwiaździstą noc
Więc przyjdź do mnie, proszę
Rozkołysz mnie uściskiem
Niech przytulą się nasze serca
Bijące rytmem zgodności
Więc przyjdź tu i teraz, proszę
Uspokój mnie swoim ciepłem
Dotknij i obejmij spojrzeniem
Pięścią rozkrusz wątpliwości
Deszczowa kłótnia
Wczoraj
Grzmiała burza