Rozdział 1 Dywagacje nad sobą i życiem
Wierszowanie
Bo myślę czasem sobie
W sumie po co ja to robię
Piszę wierszem w naszych czasach
Zamiast chodzić na obcasach
Ale może Was to wzruszy
Daję upust mojej duszy
Idąc drogą życia
Idąc boso drogą życia
W dłonie chwytam wiatr emocji
Wciąż jest tyle do odkrycia
Mogłabym tak iść do Szkocji
Tyle w mojej głowie marzeń
Ile życzeń nie spełnionych
Dzisiaj kroczę drogą zdarzeń
Przyszłych tych nieodgadnionych
Nie oglądam się za siebie
Cóż, że czasem bolą nogi
I choć życie nie jest niebem
Idę szukam swojej drogi
Poranek
Czasem przewrotne bywa to życie
Kiedy spoglądasz na nie o świcie
Budząc się rano przeciągasz ciało
Ciekawe co dziś będzie się działo?
Myślisz sobie… Jestem szczęśliwa
choć wiesz, że czasem różnie z tym bywa
Uśmiechem witasz poranek płowy
Lecz duszę leczysz pisząc wiersz nowy
O sobie
Czasem w mej głowie tyle myśli się snuje
Że frrrrr … odlatuję
Wtedy na chwilkę
Zamykam się w sobie odrobinkę
W tył zwrot robię na pięcie
i to wszystko w jednym momencie
I chociaż to tylko chwila
która dosyć szybko mija
Przybijam ze złością piątkę
wskakując z jedynki na dziesiątkę
Czuję się jakby osa mnie usiekła
I wtedy zwyczajnie bywam wściekła
Monotonia życia
Czym tu można się zachwycać
Czując monotonię życia
Kiedy czując chwil ulotność
Gdy w sens życia i samotność
Wkrada się jak złodziej skrycie
Niemoc smutek żal w niebycie
Karmiąc swe ubolewanie
Drażni wnętrza odczuwanie
Jednak tą nadzieją żyję
Że ta gorycz się rozmyje
W blasku słońca cudnym rankiem
Budząc myśli me z kochankiem
Jestem
Jestem emocją z emocji stworzona
Emocja w każdym moim oddechu
Czasem jak fala morska wzburzona
Czasem jak Anioł pełna uśmiechu
Jestem emocją bez niej mnie nie ma
Bez niej puste moje istnienie
Czasem ciepłem gorącem dotyku
Otwieram Tobie niebiańskie sklepienie
Jestem emocją ona mym bytem
Chociaż mnie czasem diabeł podburzy
Jestem emocją Twoim zachwytem
I dopełnieniem życiowej podróży
Definicja szczęścia
Szczęście nie polega na ilości posiadania
Szczęście to zdolność odczuwania
Bo w życiu trzeba umieć
Tą prostą zasadę zrozumieć
Że nie rzeczy materialne
I nie to co namacalne
Nie te, o które możesz się potknąć
Ale te, których nie możesz dotknąć
Takie rzeczy radość dają
Takie oddech zapierają
Od nich w życiu swoim fruwasz
Kiedy szczęście swe odczuwasz
Nie wiem tylko jak to było
Że w mym życiu się rozmyło
Szczęście wobec posiadania
Niszcząc zdolność odczuwania
Łzy
Myślę sobie dzisiaj rano
Po co Łzy nam darowano?
Po co te kropelki słone
Są nam w oczach zaszczepione?
Oczu mycie oczyszczanie
Jest jedynym ich zadaniem?
Jak nas dotąd nauczano
Ten jedyny cel im dano?
Ja nie wierze moje Panie
W takie łez zastosowanie
Taka w głowie myśl mi świta
Tego uczyć się nie muszę
Łzy oczyszczą oko Twoje
Przy okazji też i duszę
Na prawym boku
A może by tak poleżeć nie wstawać
Przecież ranek musi nam siłę dawać
Niech świat jeszcze sobie poczeka
Bo odpoczynek jest dobrem dla człowieka
Niech świat zatrzyma się na godzinkę
Dając sennych uniesień chwilkę
Poleżę jeszcze pomarzę sobie
O tym co jeszcze dzisiaj zrobię
Bo poranne przeciąganie
Jest lepsze niż wczesne wstawianie
Lek na żale
Bo od dziada i pradziada
Taka jedna stara rada
Śmiej się smutkom i zmartwieniom
W twarz niech sobie drzemią
Niech odejdą w świat daleki
Nie pomogą żadne leki
Na strapienia, chandry, żale
Uśmiech działa doskonale
Żadna łezka nie poleci
Wiedzą o tym nawet dzieci
Gdy śmiech gości na Twej twarzy
Samo dobro się wydarzy
A więc śmiej się głośno
Zdrowo żyj radośnie kolorowo!
Kłamstwo
Bo o kłamstwie dzisiaj mowa
Od którego boli głowa
Jak już wpadniesz w jego sidła
Musisz trwać w jego prawidłach
I z cygaństwem i z krętactwem
Będziesz gonić za matactwem
A ja nie chce, chcę inaczej
Jak to kłamstwo tu zobaczę
To bezsprzecznie daję słowo
Chcę żyć zacząć dziś na nowo
Bo zepsuciem grozi łgarstwo
Kiedy kłamstwo goni kłamstwo
I Cię trzyma i nie puści
Dusi, dusi … pcha w czeluści
Takie moje przemyślenie
Żyć bez kłamstwa to pragnienie
Ścieżki życia
Wiem już dzisiaj znakomicie
Każdy sam układa swoje życie
Każdy ścieżki swe wyznacza
Tworzy to co go otacza
Czemu zatem w mojej głowie
Myśl mi taka prześwituje
Że przypadek tak to powiem
Moje życie dziś kształtuje?
Brzemię tego przemyślenia
W głowie siedzi przekonuje
Wbrew ogromu doświadczenia
Że jednak… przypadek moimi ścieżkami kieruje
Przemijanie bez emocji
Znasz to uczucie w życiu człowieka
Kiedy wszystko Tobie ucieka
Kiedy ulotne jak iskry ognia
Są życia okruchy jak dni tygodnia
Które mijają nam bezpowrotnie
Człowiek czasem działa przewrotnie
I nie chce mówić i nie chce robić
Bez emocji trwa, jak wiór, to może dobić
Wtedy pokryta kurzem mowa niczyja
Obojętnością swoją zabija
Pada
Pada, krople deszczu stukają za oknem
Pada, nic się dzisiaj nie stanie jak zmoknę
Pada, lecz wcale mnie to nie smuci
Pada, deszcz wspomnienia moje przywrócił
Pada, życie krąg zatoczyło
Pada, deszcz sprawił, że „tamto” się rozmyło
Pada, deszcz daje nadzieję na jutro
Pada, kropelki sprawiły, że nie jest mi smutno
Nadzieja na jutro
Zastanawiam się czasem nad życiem
Dumając nad każdego dnia odkryciem
Czasem jednak mam pustkę w głowie
Trudno wtedy Wam to powiem
Zebrać myśli i się zatrzymać
Wziąć oddech i jakoś przetrzymać
Czas trudny, który mi się zdaje
W mojej głowie złe fale nadaje
Wtedy czekam uśmiechu mojego
Żywiąc nadzieję dnia następnego
Karmiąc swoich marzeń cień,
Że jutro będzie lepszy dzień
Strach
Strach jak mówią starzy drwale
Przecina nas wskroś doskonale
Jednak o tym wnet nie wiedzą
Siedząc sobie za swą miedzą
Strach w nas siedzi w naszej głowie
Co Ty gadasz, każdy powie
Tak, ja prawię dziś Wam o tym
Że ze strachem mam kłopoty
Strach w mej głowie robi zamęt
Odkąd wzięłam dziś atrament
Chcę napisać tu Wam szczerze
Że w ten strach nie bardzo wierzę
Strach to jedna wielka ściema
Strachu tak naprawdę nie ma
Jest wytworem wyobraźni
Co mnie w nim tak bardzo drażni
Leżę
Leżę sobie, czyszczę duszę
Leżę, choć leżeć nie muszę
Leżę, widzę błękit nieba
Leżę, i nic mi więcej nie potrzeba
Leżę, myśli próbuję oswoić
Leżę, morze potrafi mnie ukoić
Leżę, w szum fal wsłuchana
Leżę i mogę tak leżeć do rana
I chociaż niebawem będzie ciemno
Leżę, a Ty zawsze możesz poleżeć ze mną
Kawałek siebie
Cóż z tego, że chciałam złapać wiatr we włosy
Dzisiaj zostały już mi tylko suche kłosy
Lecz czasem gdy głos w mej głowie cichutko rozbrzmiewa
Słucham i wierzę że wróciła wena
Tymczasem okruszki myśli jak senne marzenia
Pozwijam skrzętnie w swoje wspomnienia
Pozbieram po troszku mając nadzieję
Że może kiedyś je wszystkie wyleję
Na kartkach papieru i kiedyś to sprawię
Kawałek siebie dla innych zostawię…
Nie oceniaj mnie
Nie oceniaj mnie swą miarą nie wiesz jak ja czuję
Nie masz pojęcia czego potrzebuję
Nie znasz moich lęków, które mnie dołują
Nie wiesz za czym tęsknię czego mi brakuje
Patrzysz z boku jeśli chcesz zrozumieć
Załóż moje buty, przywdziej moją skórę
Wtedy być może poczujesz
Czego tak naprawdę w życiu mi brakuje
Nie oceniaj chociaż Twoja wola
każe mnie osądzać to nie Twoja rola
Nie oceniaj póki sam nie doznasz
Tego stanu w którym swych tęsknot nie poznasz
Morze zdarzeń
Porwał mnie prąd życia
Wciągnął w głębię zdarzeń
Wplątał w wir iluzji
doznań nieodkrytych
Spławił w mętnych wodach
Zimnych niespowitych
W wodną otchłań uniósł
Na ocean marzeń
Szukałam szalupy
Brodząc w morzu wrażeń