E-book
23.63
Wiersze Margo

Bezpłatny fragment - Wiersze Margo

Objętość:
108 str.
ISBN:
978-83-8384-877-8

Rozdział 1 Dywagacje nad sobą i życiem

Wierszowanie

Bo myślę czasem sobie

W sumie po co ja to robię

Piszę wierszem w naszych czasach

Zamiast chodzić na obcasach

Ale może Was to wzruszy

Daję upust mojej duszy

Idąc drogą życia

Idąc boso drogą życia

W dłonie chwytam wiatr emocji

Wciąż jest tyle do odkrycia

Mogłabym tak iść do Szkocji


Tyle w mojej głowie marzeń

Ile życzeń nie spełnionych

Dzisiaj kroczę drogą zdarzeń

Przyszłych tych nieodgadnionych


Nie oglądam się za siebie

Cóż, że czasem bolą nogi

I choć życie nie jest niebem

Idę szukam swojej drogi

Poranek

Czasem przewrotne bywa to życie

Kiedy spoglądasz na nie o świcie

Budząc się rano przeciągasz ciało

Ciekawe co dziś będzie się działo?

Myślisz sobie… Jestem szczęśliwa

choć wiesz, że czasem różnie z tym bywa

Uśmiechem witasz poranek płowy

Lecz duszę leczysz pisząc wiersz nowy

O sobie

Czasem w mej głowie tyle myśli się snuje

Że frrrrr … odlatuję

Wtedy na chwilkę

Zamykam się w sobie odrobinkę

W tył zwrot robię na pięcie

i to wszystko w jednym momencie

I chociaż to tylko chwila

która dosyć szybko mija

Przybijam ze złością piątkę

wskakując z jedynki na dziesiątkę

Czuję się jakby osa mnie usiekła

I wtedy zwyczajnie bywam wściekła

Monotonia życia

Czym tu można się zachwycać

Czując monotonię życia

Kiedy czując chwil ulotność

Gdy w sens życia i samotność

Wkrada się jak złodziej skrycie

Niemoc smutek żal w niebycie

Karmiąc swe ubolewanie

Drażni wnętrza odczuwanie

Jednak tą nadzieją żyję

Że ta gorycz się rozmyje

W blasku słońca cudnym rankiem

Budząc myśli me z kochankiem

Jestem

Jestem emocją z emocji stworzona

Emocja w każdym moim oddechu

Czasem jak fala morska wzburzona

Czasem jak Anioł pełna uśmiechu

Jestem emocją bez niej mnie nie ma

Bez niej puste moje istnienie

Czasem ciepłem gorącem dotyku

Otwieram Tobie niebiańskie sklepienie

Jestem emocją ona mym bytem

Chociaż mnie czasem diabeł podburzy

Jestem emocją Twoim zachwytem

I dopełnieniem życiowej podróży

Definicja szczęścia

Szczęście nie polega na ilości posiadania

Szczęście to zdolność odczuwania

Bo w życiu trzeba umieć

Tą prostą zasadę zrozumieć

Że nie rzeczy materialne

I nie to co namacalne

Nie te, o które możesz się potknąć

Ale te, których nie możesz dotknąć

Takie rzeczy radość dają

Takie oddech zapierają

Od nich w życiu swoim fruwasz

Kiedy szczęście swe odczuwasz

Nie wiem tylko jak to było

Że w mym życiu się rozmyło

Szczęście wobec posiadania

Niszcząc zdolność odczuwania

Łzy

Myślę sobie dzisiaj rano

Po co Łzy nam darowano?

Po co te kropelki słone

Są nam w oczach zaszczepione?

Oczu mycie oczyszczanie

Jest jedynym ich zadaniem?

Jak nas dotąd nauczano

Ten jedyny cel im dano?

Ja nie wierze moje Panie

W takie łez zastosowanie

Taka w głowie myśl mi świta

Tego uczyć się nie muszę

Łzy oczyszczą oko Twoje

Przy okazji też i duszę

Na prawym boku

A może by tak poleżeć nie wstawać

Przecież ranek musi nam siłę dawać

Niech świat jeszcze sobie poczeka

Bo odpoczynek jest dobrem dla człowieka

Niech świat zatrzyma się na godzinkę

Dając sennych uniesień chwilkę

Poleżę jeszcze pomarzę sobie

O tym co jeszcze dzisiaj zrobię

Bo poranne przeciąganie

Jest lepsze niż wczesne wstawianie

Lek na żale

Bo od dziada i pradziada

Taka jedna stara rada

Śmiej się smutkom i zmartwieniom

W twarz niech sobie drzemią

Niech odejdą w świat daleki

Nie pomogą żadne leki

Na strapienia, chandry, żale

Uśmiech działa doskonale

Żadna łezka nie poleci

Wiedzą o tym nawet dzieci

Gdy śmiech gości na Twej twarzy

Samo dobro się wydarzy

A więc śmiej się głośno

Zdrowo żyj radośnie kolorowo!

Kłamstwo

Bo o kłamstwie dzisiaj mowa

Od którego boli głowa

Jak już wpadniesz w jego sidła

Musisz trwać w jego prawidłach

I z cygaństwem i z krętactwem

Będziesz gonić za matactwem

A ja nie chce, chcę inaczej

Jak to kłamstwo tu zobaczę

To bezsprzecznie daję słowo

Chcę żyć zacząć dziś na nowo

Bo zepsuciem grozi łgarstwo

Kiedy kłamstwo goni kłamstwo

I Cię trzyma i nie puści

Dusi, dusi … pcha w czeluści

Takie moje przemyślenie

Żyć bez kłamstwa to pragnienie

Ścieżki życia

Wiem już dzisiaj znakomicie

Każdy sam układa swoje życie

Każdy ścieżki swe wyznacza

Tworzy to co go otacza


Czemu zatem w mojej głowie

Myśl mi taka prześwituje

Że przypadek tak to powiem

Moje życie dziś kształtuje?


Brzemię tego przemyślenia

W głowie siedzi przekonuje

Wbrew ogromu doświadczenia

Że jednak… przypadek moimi ścieżkami kieruje

Przemijanie bez emocji

Znasz to uczucie w życiu człowieka

Kiedy wszystko Tobie ucieka

Kiedy ulotne jak iskry ognia

Są życia okruchy jak dni tygodnia

Które mijają nam bezpowrotnie

Człowiek czasem działa przewrotnie

I nie chce mówić i nie chce robić

Bez emocji trwa, jak wiór, to może dobić

Wtedy pokryta kurzem mowa niczyja

Obojętnością swoją zabija

Pada

Pada, krople deszczu stukają za oknem

Pada, nic się dzisiaj nie stanie jak zmoknę

Pada, lecz wcale mnie to nie smuci

Pada, deszcz wspomnienia moje przywrócił

Pada, życie krąg zatoczyło

Pada, deszcz sprawił, że „tamto” się rozmyło

Pada, deszcz daje nadzieję na jutro

Pada, kropelki sprawiły, że nie jest mi smutno

Nadzieja na jutro

Zastanawiam się czasem nad życiem

Dumając nad każdego dnia odkryciem

Czasem jednak mam pustkę w głowie

Trudno wtedy Wam to powiem

Zebrać myśli i się zatrzymać

Wziąć oddech i jakoś przetrzymać

Czas trudny, który mi się zdaje

W mojej głowie złe fale nadaje

Wtedy czekam uśmiechu mojego

Żywiąc nadzieję dnia następnego

Karmiąc swoich marzeń cień,

Że jutro będzie lepszy dzień

Strach

Strach jak mówią starzy drwale

Przecina nas wskroś doskonale

Jednak o tym wnet nie wiedzą

Siedząc sobie za swą miedzą

Strach w nas siedzi w naszej głowie

Co Ty gadasz, każdy powie

Tak, ja prawię dziś Wam o tym

Że ze strachem mam kłopoty

Strach w mej głowie robi zamęt

Odkąd wzięłam dziś atrament

Chcę napisać tu Wam szczerze

Że w ten strach nie bardzo wierzę

Strach to jedna wielka ściema

Strachu tak naprawdę nie ma

Jest wytworem wyobraźni

Co mnie w nim tak bardzo drażni

Leżę

Leżę sobie, czyszczę duszę

Leżę, choć leżeć nie muszę

Leżę, widzę błękit nieba

Leżę, i nic mi więcej nie potrzeba

Leżę, myśli próbuję oswoić

Leżę, morze potrafi mnie ukoić

Leżę, w szum fal wsłuchana

Leżę i mogę tak leżeć do rana

I chociaż niebawem będzie ciemno

Leżę, a Ty zawsze możesz poleżeć ze mną

Kawałek siebie

Cóż z tego, że chciałam złapać wiatr we włosy

Dzisiaj zostały już mi tylko suche kłosy

Lecz czasem gdy głos w mej głowie cichutko rozbrzmiewa

Słucham i wierzę że wróciła wena

Tymczasem okruszki myśli jak senne marzenia

Pozwijam skrzętnie w swoje wspomnienia

Pozbieram po troszku mając nadzieję

Że może kiedyś je wszystkie wyleję

Na kartkach papieru i kiedyś to sprawię

Kawałek siebie dla innych zostawię…

Nie oceniaj mnie

Nie oceniaj mnie swą miarą nie wiesz jak ja czuję

Nie masz pojęcia czego potrzebuję

Nie znasz moich lęków, które mnie dołują

Nie wiesz za czym tęsknię czego mi brakuje

Patrzysz z boku jeśli chcesz zrozumieć

Załóż moje buty, przywdziej moją skórę

Wtedy być może poczujesz

Czego tak naprawdę w życiu mi brakuje

Nie oceniaj chociaż Twoja wola

każe mnie osądzać to nie Twoja rola

Nie oceniaj póki sam nie doznasz

Tego stanu w którym swych tęsknot nie poznasz

Morze zdarzeń

Porwał mnie prąd życia

Wciągnął w głębię zdarzeń

Wplątał w wir iluzji

doznań nieodkrytych

Spławił w mętnych wodach

Zimnych niespowitych

W wodną otchłań uniósł

Na ocean marzeń

Szukałam szalupy

Brodząc w morzu wrażeń

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.