E-book
18.9
drukowana A5
Kolorowa
43.79
Wiersze Magią Dziergane

Bezpłatny fragment - Wiersze Magią Dziergane

Fot. G. Pietras


5
Objętość:
65 str.
ISBN:
978-83-8245-036-1
E-book
za 18.9
drukowana A5
Kolorowa
za 43.79

Arena Życia

Sunę

po Drogi Mlecznej pagórkach

gdzie w błękitach planet

księżyce w zamglonych wodach odbite

na straży pływów stają.


Patrzę

jak wypiętrzone w płomieniach Słońce

przestrzeń wkoło opiłkami złota odżywia.


I wsłuchuję się w leniwe pomruki globu

co to czynami swych mieszkańców obciążone

pobłyskuje po wieki

od wieków.


I sunę dalej

poprzez meteorytów mżawkę

by na supernowej spektakl zdążyć

gdy eksplozją w kosmicznym amfiteatrze zagra.


Zachwytu pąkiem zakwitam

gdzieś na nizinach gwiazdy

co polarną się zowie.


Na tej arenie życia grawituję

na pajęczynie z nieziemskich chwil utkanej

gdzie wszechświat w otoczkach gwiazd lewituje.


A wraz z nim my

w strumieniu materii zaklęci

wiatrem słonecznym oddychamy.


O świetlne lata od prawdy w sobie oddaleni

w mgławicy pragnień zawieszeni.


I w galaktycznej kołysce

grzywą swych istnień migocemy

dłoń od łez mokrą wystawiając prosimy

by nigdy próżni nie zaznać.

Pół-objawiony

W pozłociu gwiazd polnych

wzruszeniem sypki

kotarę nocy zrywasz


bym wolna

w koronie nieba

magią kosmosu pachniała


pośród chmur popiersi płyniesz

miękkim pulsem drżący


gdy ja

w lądach i rzekach zakrzepła

do snu kołyszę


i proszę

zerwij purpurę z kwiatów morza

gorejącym krzewem uświęć

to co bazyliką we mnie

na wzór roślin żywych tuli


omdlewam tajemnicą twą opita

gdy za księżyca granią

srebrem ciepłych chwil zalewasz


pół widzialny.

Ród

Są tacy

co w rozmazanych konturach

odwiecznego huraganu

ród człowieczy widzą


jak ten w mozaice życia

pod prąd się unosi

z wirami wiecznie walcząc.


I okiem piaszczystego cyklonu dostrzegają

jak księżyc w strugach łez srebrzy się

i skowyt człowieczych serc

w nawias skrzydłem nowiu zamyka.


I widzą

jak dusze na pasmach zmierzchu zawieszone

w nostalgii barw topią się

do horyzontu zdarzeń nie dobiegając nigdy.


Są tacy

co w pęknięciu świtu słyszą

co w chaosie ludzkim rośnie


to maciupkie tycie coś

w śpiewie deszczów płatki tęczy

wypuścić niezdolne.


I magicznym splotem burz czują

jak prężą się cienie

jak drżą dymem

serca człowieczego aleje.


I tylko czekać aż anielskich brzóz pnącza

zamiotą gniewu pył

zahuczą płaszczem gór


i płonąc pistacjowych łąk zielenią

obudzą ród

co to snem w klepsydrze czasu przesypuje się.


Czy zdążą

zanim ten na stuleci skrzyżowaniu

w noc z gwiazd odartą odejdzie

i w mit obróci się …

Terra

Gdzieś na galaktyki piórach

co to mgławicami asteroid brzęczą

w żelaznym uścisku Gwiazdy i Księżyca

dryfuje Terra


ta trzecia od Słońca

już gotowa by Rzeźbiarz nieomylny

z kłębowiska pary

delty oceanów wysupłał


by z powietrza puchu

mrowie drzew wydziergał

co strugami kontynentów

przekornie

kwiat Ziemi wypełnią

tchnienie dając.


I od teraz istnienia ludzkie

spod dłuta blasku wyjdą

z roślinnym powietrzem jednym staną się

we wspólnocie flory promieniejąc


wydech jednych oddechem drugich wskrzeszony


gałąź dłoń ludzką spowija

węzłem wspólnoty drgając


i ludzie

te wszechżywoty tycie

w dywan lądów wplecione


pod nimi puchar rzek pieniących bucha

nad nimi bławatkowy nieba lazur perli się

nadziemsko

rajskim chabrem dusze przyprószając.


Nie straszne im zgryzoty

żywota bolączki

a droga ciernista w żywicy drzew

bursztynową łuną zastygnie


by tych co niebytu powieki zamknęli upamiętnić

by dla przyszłych pionierów obeliskiem stać się


i drgać miodową obfitością okrzepłych doświadczeń

w złotawych próbach ognia mądrością pulsować


oto lekcja pokory

lekcja życia


i ród wiekuisty

miniony

prastarym zębem czasu nadszarpnięty


gasnący

acz nieprzemijalny.

Arcyłotr

Światłem

mrok owijam

pod powieką srebrem szumię


gdy ty

niemą smugą w źrenicy zawisłą

tykasz


jak noc co strzępem

po mym śnie się stoczy


kroplą gwiazdy polarnej osiadam

w kaskadzie milczenia twego


zanim umrzesz

w krajobrazie trwóg tonący

winy ci odpuszczam


dzbanem nektaru

co niebo skrywa

kuszę


czy zdążę

gdy w szarówce półcienia

pękniesz

haftem krwi zjeżony


i w duszy mowie

własny głos zagubisz.

Obraz: Dorota Kalita „Dorri”

Fraktale

Cóż jest więcej ponad chaos

co za regułami kroczy

ponad przypadek

co zgodnie ze wzorem

geometrię światów tworzy.


Błyskawic pręgi elektryczną plazmą

na nieba łukach wzbierają

po to by w liścia wiotkich żył zieleni szklić się

i pobłyskiwać w kanionu zaułkach

przebitych rzeką co to od dziejów zarania powraca.


Gdy w obłoków jasnej toni

spiralną muszlę dostrzegasz

jakże blisko cudu jesteś!


Gdyś rozkochany w pajęczej nici włóknach

którymi miriady galaktyk mrugają

to smutku ubywa!


I pokornieje gorycz


gdy pasm górskich dotkniesz

co na Ziemskiej łupinie lawinami migocą

to tektonicznych sił potęgą serce zagrzmi twe


i poczujesz, że planety lico deltą rzek mokre

na twym obliczu powielone

bezprzecznie skrzy się


to kłębowisko cudów w mgławicy serca twego


w wirze łez oceanu

słonawym deszczem spływa po duszy witrażu.


No cóż jest więcej

ponad tych mini kosmosów zatrzęsienie.

Iluzji taniec

I rozpina się blask piór złotych

na plecach tej co to wędruje

po krainie upadłych.

I walczy, światłem swym miłuje.


Świeżo zakrzepłe skrzydła trzepoczą miękko

gdy po rozdrożach sunie

w tym królestwie

gdzie noc szarością w serce wsiąka

gdzie Syzyfami i Prometeuszami mrok oddycha.


Wygnani, w bezczasie zaklęci

z każdym tańcem zmierzchu i brzasku

swe nieszczęścia odtwarzając.


I sięga swym skrzydłem po księżyc

co to cieniem słońce im zasnuwa

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 18.9
drukowana A5
Kolorowa
za 43.79