E-book
16.38
drukowana A5
Kolorowa
44.67
Wiersze Magią Dziergane

Bezpłatny fragment - Wiersze Magią Dziergane

Fot. G. Pietras


5
Objętość:
65 str.
ISBN:
978-83-8245-036-1
E-book
za 16.38
drukowana A5
Kolorowa
za 44.67

Arena Życia

Sunę,

po Drogi Mlecznej pagórkach,

gdzie w błękitach planet

księżyce w zamglonych wodach odbite,

na straży pływów stają.


Patrzę

jak wypiętrzone w płomieniach Słońce

przestrzeń wkoło opiłkami złota odżywia.

I wsłuchuję się w leniwe pomruki globu

co to czynami swych mieszkańców obciążone,

pobłyskuje po wieki,

od wieków.


I sunę dalej,

poprzez meteorytów mżawkę,

by na supernowej spektakl zdążyć,

co to eksplozją w kosmicznym amfiteatrze zagra.

I zachwytu pąkiem zakwitam,

gdzieś na nizinach gwiazdy

co to polarną się zowie.


Na tej arenie życia grawituję

na pajęczynie z nieziemskich chwil utkanej,

gdzie wszechświat w otoczkach gwiazd lewituje.

A wraz z nim my,

w strumieniu materii zaklęci,

wiatrem słonecznym oddychamy.

O świetlne lata od prawdy w sobie oddaleni,

w mgławicy pragnień zawieszeni.


I w galaktycznej kołysce

grzywą swych istnień migocemy,

dłoń od łez mokrą wystawiając prosimy

by nigdy próżni nie zaznać.

I sunę dalej …

Ród

Są tacy

co w rozmazanych konturach odwiecznego huraganu

ród człowieczy widzą,

jak ten w mozaice życia

pod prąd się unosi,

z wirami wiecznie walcząc.

I okiem piaszczystego cyklonu dostrzegają

jak księżyc w strugach łez srebrzy się

i skowyt człowieczych serc

w nawias skrzydłem nowiu zamyka.

I widzą

jak dusze na pasmach zmierzchu zawieszone,

w nostalgii barw topią się

do horyzontu zdarzeń nie dobiegając nigdy.


Są tacy

co w pęknięciu świtu słyszą

co w chaosie ludzkim rośnie,

to maciupkie tycie coś,

w śpiewie deszczów płatki tęczy wypuścić niezdolne.

I magicznym splotem burz czują

jak prężą się cienie,

jak drżą dymem

serca człowieczego aleje.


I tylko czekać aż anielskich brzóz pnącza

zamiotą gniewu pył,

zahuczą płaszczem gór

i płonąc pistacjowych łąk zielenią

obudzą ród

co to snem w klepsydrze czasu przesypuje się.

Czy zdążą

zanim ten na stuleci skrzyżowaniu

w noc z gwiazd odartą odejdzie

i w mit obróci się …

Terra

Gdzieś na galaktyki piórach

co to mgławicami asteroid brzęczą,

w żelaznym uścisku Gwiazdy i Księżyca,

dryfuje Terra.

Ta trzecia od Słońca,

już gotowa by Rzeźbiarz nieomylny

z kłębowiska pary

delty oceanów wysupłał,

by z powietrza puchu

mrowie drzew wydziergał

co to strugami kontynentów,

przekornie,

kwiat Ziemi wypełnią,

tchnienie dając.


I od teraz istnienia ludzkie,

co to spod dłuta blasku wyjdą,

z roślinnym powietrzem jednym staną się,

we wspólnocie flory promieniejąc.

Wydech jednych oddechem drugich wskrzeszony.


Gałąź dłoń ludzką spowija,

węzłem wspólnoty drgając.


Ludzie, te wszechżywoty tycie

w dywan lądów wplecione.

Pod nimi puchar rzek pieniących bucha.

Nad nimi bławatkowy nieba lazur perli się,

nadziemsko,

rajskim chabrem dusze przyprószając.


Nie straszne im zgryzoty,

żywota bolączki.

A droga ciernista w żywicy drzew

bursztynową łuną zastygnie

by tych co niebytu powieki zamknęli upamiętnić.

By dla przyszłych pionierów obeliskiem stać się.

I drgać miodową obfitością okrzepłych doświadczeń,

w złotawych próbach ognia mądrością pulsować.


Oto lekcja pokory.

Lekcja życia.


I ród wiekuisty,

miniony,

prastarym zębem czasu nadszarpnięty.

Gasnący

acz nieprzemijalny.

Fraktale

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 16.38
drukowana A5
Kolorowa
za 44.67