Lubię używać prostych słów
Lubię używać prostych słów
bo przecież w życiu od X lat jest tak samo
i mimo
że nauczyliśmy się milion nowych innych
tak samo budzę się co rano.
Na śniadanie wystarczy mi uśmiech
i miłość w twoich oczach obok
i wiem że zaczynam dzień
po coś
i dla kogoś.
Na obiad kolejne spojrzenie
bym czuła że ten dzień
i każdy następny
jest prawdziwym spełnieniem.
A przy kolacji i tuż przed snem
zazwyczaj moje oczy pytają
Czy nadal kochasz mnie?
A później…
później
pojawia się nowy dzień…
Mój przyjacielu
Niech łzy nie płyną z tych smutnych oczu
niech wilgoć nie rosi liców po zmroku
bo już za chwilę taką maleńką
zawita szczęście tęczową panienką
zaszczepi radość słonecznym wejrzeniem
swym ciepłem odsłoni z Twych oczu zwątpienie
Niech łzy nie kuszą złowrogiej swej myśli
co kształtnie żyje gdy nocą się wyśni
niech raczej wierzy że szczęście zawita
soczystym wiosennym kolorem ją wita
nienaruszalnym jutrem silniejszym
by wygrać ze smutkiem niegdysiejszym
Niech łzy nie płyną z tych smutnych oczu…
Skra
W czarnym lesie
gdzie nawet echo się nie niesie
a nagie nasiona schną dojrzałe
zaś niebo popiołu barwy całe
gdzie nicość kamiennym sapie wdechem
niosąc po głuszy ciężkość swym grzechem
gdzie nie rozkwita ni witka nadziei
zduszona wszelakim życiem tej kniei
gdzie szarość wśród zgiętych półżywych konarów
cisza co nie zna ptasich gniazd swarów
w zastygłej lawie zgniłej jesieni
zbutwiałych odrodzeń
z pajęczyn korzeni
w czerni strwożeni
przedziera się nagle smuga strumieni
tak obcej bieli niechciana wśród cieni
oplata drżąco ból suchych pieni
druzgocąc opokę świat nocy mieni
A któż to tak burzy spokój tej sieni
cóż to za światło w balecie promieni
bez zaproszenia w złocie odcieni
iskrą do aury brutalnie rozpleni
radość co zbudzi pąki zieleni
Któż to tak skromnie dotyka korzeni
by skruszyć ten lód nad morzem kamieni
Któż to tak wielce się prawem ceni
by wejść w tę nicość na złość
Kto?
Miłość..
Miłość…
Zza siebie
Na szerokiej fali
pośród zmysłów burzy
jak żeś my są mali
w ciągłej swej podróży
życie w naszej dłoni
wraz z półmiskiem menu
oddech wiatru w skroni
jakby po staremu
biegnę dziś przed siebie
z myślą absolutu
jestem prawie w niebie
spokój od wyrzutów
wolna choć kamienna
życiem przesiąknięta
pamięć ma brzemienna
tak się zwie zachęta
Na odwiecznej toni..
jasność blaskiem słoni
spójrz ziemska duszyczko
czy też biegniesz do niej?
Wspomnienie
Dla wszystkich oczekujących…
Wieczorem…
Wieczorem gdy samotnie siadam przy kominku
i skrami odliczam minuty spoczynku
tak czekam
wypatrując w mglistej czerni za szybą
gdy powrócisz
z mą miłością jedyną.
Amen
Kochajmy się…
Niech się tak stanie
pustka szarości
niech nicość nastanie
w to miejsce
gdzie było Twoje przesłanie..
Niech się tak stanie
niech rozpacz nastanie
niech oczy utoną w morskiej tęsknocie
a serce pęknie w ludzkiej głupocie..
Amen
więc to już dziś
nie ujrzy mój obraz Twych znanych rys
nie znajdzie mój zmysł
ni dotyk ni smak
znanych kochanych bliskich mi wad
nie znajdzie
nie dotknie
nie ujrzy Cię
dobranoc..
niech Ci się wyśni
Twój piękny sen…
My
Twarze
ludzkie twarze
pełne dziennych racji wrażeń
w deszczu mokre makijażem
słońcem błyszczą jak ołtarze
Twarze
ludzkie twarze
każda inna idzie w parze
tysiąc milion detal wskaże
tak sposobią nam się twarze
Twarze
ludzkie twarze
okupują ciało w darze
oszukują
prowokują
zawsze szczodrze i w nadmiarze
Twarze
tylko twarze
są obrazem małych zdarzeń
wielkich pragnień ognia rażeń
funkcję pełnią życia straże
Twarze
nasze twarze
co potrafią być witrażem
diagnozować jak lekarze
nie zmieniajmy ich w potwarze
Nasze twarze!
Smutek
Smutek
zagląda w nocy
smutek
smutki jednoczy
smutek
powiększył zasób żalu mego
smutek
smutkowi na dnie serca swego
smutek
smutek ma wielkie oczy
smutek
delikatnie wciąż we mnie kroczy
smutek
stara się być moim przyjacielem
smutek
on zna mą samotność on jej dziełem
smutek
towarzysz życia doli
smutek
czy ktoś mnie z niego wyzwoli?
Takie sobie myśli
Myślę
choć wątki sensu nie mają
błądzą ciężkością
słów opadając