Tu pośród jezior
Tu pośród jezior jestem zrodzony
Chociaż gdzie indziej moje korzenie
Dlatego najmilsze mi są te strony
Dlatego kocham tę mazurską ziemię
Czasem gdy stoję na starej brukówce
Wioski jak dawnej biednej i cichej
Niezmiennej, kochanej, też starej Gierówce
Zagłębiam się nagle w marzenia ciche
Mimo pozoru uroku tu wiele
Choć marne dróżki i stare zagrody
Kamienne mury zdobi dzikie ziele
I bez czarny dodaje uroku
Stoję i myślę jak niegdyś tu życie
Kwitło, gdy mnie na świecie nie było
Sentyment ukrywam pieczołowicie
Do tych Mazurów co ich ubyło
Słyszę po bruku stukają koła
I wóz jak skrzyp, parskanie konia
Z pobliskiej wioski ze starego kościoła
Dzwon na nabożeństwo dzwoni
Nie ma Karola i nie ma Marty
Po karczmie przydrożnej walają się cegły
Tylko bruk trzyma się chociaż wytrwały
Dumny, posępny i nieuległy
Ach i jak ten czas tu szybko leci
Co raz tu ludzi po cichu wymienia
I nie wiem czy znajdą się jacyś poeci
By wiersze ułożyć z naszego istnienia.
Mazury me
Wam czas
Stanął jakby w miejscu
Całą duszą
Wchłaniam Was co dzień
A Wy
Jak stare mogiły
Wciągacie mnie
W nowe cmentarze
Czy po mnie zostanie
Gotykiem pisane życie?
Nie mam kiedy
Utrwalić potomnych
To czym me oko
Nasycić się nie może
Czas ucieka
A tu
Pozostają czerwone dachy
Kamienne zagrody
Też omszone
Jak stare dęby
Co nieraz szeptają
Marzenia Kajki
Dzisiaj prawdziwe
Bo słowo stało się ciałem
On nie doczekał
Jak świerk
Co go wichura zwaliła
Ja, nowy ziomek
Będę mu śpiewać
Jak kamerat
Nową pieśń mazurską
Taka jak chciał
O was Mazury.
Żołnierze wyklęci
Friedrichsheide dziś Gajrowskie
Skrwawione krwią ku pamięci
Tutaj za naszą wolną Polskę
Polegli Żołnierze Wyklęci
Zagoiły się powojenne blizny
Kraj odnowił się po zrywach
A Was walczących o wolność ojczyzny
Ziemia Mazurska przykrywa
Za wolność tą dla Polaków
Okrzyknięto Was bandą
Zbrojąc przedwojennych biedaków
Karmiono fałszywą propagandą
W każdym domu czekano ze łzami
Na mężów, synów i braci
A wróg czaił się pod oknami
Zacierali ręce kaci
Znaliście wroga tajemnice
Zwyciężyć nie dało się rady
Za to przed Boga Obliczem
Brygadą staniecie do defilady
Baczność! Powstańcie bataliony
My dziś Wam honor przywracamy
Historia odkryła nowe strony
Zmyła z Was krwawe, brudne plamy.
Szczęśliwym bądź
Odwiedź krainę
Wielkich Jezior
Niepowtarzalny
Odnajdzij szlak
Daj pokłon drzewom
Zaśpiewaj ptakom
W kniei usłysz
Zwierzęcia ryk
W tafli jeziora
Obmyj stopy
Wiatru daj
Osuszyć twarz
Za orłem
Pod niebiosa
Ponad świerki
Wzrokiem leć
Daj upust myślom
I fantazji
Odejdź od szarych
Trudnych spraw
Przykryj zielenią
Zmęczone oczy
I ciesz się
Ile masz w sobie tchu
A potem
Leć, leć, leć
Marzenia goń
I kolorowym
Daj ponieść się snom
Szczęśliwym bądź.
Deszczowa sonata
Na parapecie deszcz mi wygrywa
Niczym na werblu swoją melodie
Trochę inaczej stukają klawisze
Mojej starej wysłużonej maszyny
Jedna, druga filiżanka kawy
Wypita ze smakiem w taką pogodę
Odrywa na chwilę od błędnych myśli
Kolejny papieros nie załatwia sprawy
Czasem dym przyćmi na krótko pesymizm
Do okna podchodzę lekko z radością
Na dworze zimno, okropna szaruga
Tutaj mi dobrze więc lżej na sercu
Zapada wieczór, marzę i marzę
Jak nastolatka w sobie zakochana
Bym pisał powieść, kto zechce czytać?
A do psalmów talentu nie mam
Włączyłem radio, ciągle muzyka
Zmieniam programy, wszędzie to samo
Po co to wszystko? Lepiej posłucham
Deszczowej sonaty z zamkniętymi oczami.
Obrazy
Chłop w siermiędze
Z podniesionym czołem
Spogląda w niebo
Odlatują bociany
Za chwilę jesień
Stanie w opłotkach
Z przymrużonym okiem
Spoglądam w górę
I widzę to samo
Bo tło
Na mym obrazie
Zostało nie zmienione
Malarz czas
Zmienia obrazy
Co rok inne stroje
Nie ma konia
Obok tarktora
Transformator stoi
Urodzą się po nas
Nowi ludzie
Powstaną zapewne
Nowe widoki
Jednak ten pierwszy
Z chłopem z konikiem
Będzie symbolem
Swoistej epoki.
Dla Elizy
Połowa słońca
Utonęła w jeziorze
On stanął w trzcinach
I gra na trąbce
Stary samouk
Nawet nie wie
Że gra “Dla Elizy”
Srebrne fale jeziora
Jak srebrna trąbka
Pobłyskują w słońcu
Pluskiem próbują
Grać do taktu
On tłumi palcami
Niepotrzebne dźwięki
Wie w samotności
Że gra dla Ewy
Jasnowłosej dziewczyny
Z rozwalonej piwnicy
W starym Königsbergu
Która nuciła
Jemu tę piosenkę
By zagłuszyć bomby.
Z żalu twardy ustnik
Do ust drżących przycisnął
Zagrał i usłyszał
Inną melodie
Zamiast “Dla Elizy”
Zawyły syreny
Ogłaszając alarm przeciwlotniczy
I bicie serca Ewy.
Chłopcy z lasu
Topił w krwi naszej wróg sztandary
Podrywał narodu korzenie
Odważni chłopcy, pełni wiary
Wstąpili w Zbrojne Zjednoczenie
Krzyże znaczyły bitwy szlak
Nikt nie znał godzin ani chwili
Codziennie było kogoś brak
Po to żebyśmy wolni byli
Słońce na zachód się skłoniło
Las się otoczył gęstym mrokiem
Nie widać, tylko słychać było
Jak szły oddziały równym krokiem
Księżyc na niebie wyszedł z chmur
Partyzancki ucichł już śpiew
Chłopcy zasnęli, szumiał im bór
Nazajutrz szli przelewać krew.
Weteran
Zgorzkniały weteran
Podpalał świece
Na pięcioramiennym świeczniku
Nie żydowskim
Znaleziony w rupieciarni
Po wojnie na strychu
Teraz przydatnym
Bo śnieżna wichura
Zerwała linię
I prądu nie ma
Kominka blask
Świeci za słabo
By mógł poczytać
Zdjęcia pooglądać
Nie jest semitą
Lecz miło wspomina
Tu w samotności