Nie planowałam Cię poznać
Nie wiem, kto mi Cię zesłał
Ale spróbuję Cię zdefiniować
Anioł dorastający w piekle
Więc jeśli chcesz zostać w piekle
To pójdę z Tobą do jego bram
Lecz jeśli wolisz powrócić
Chcę stać się Twoim aniołem
*
szukaj mnie również jako tinues
#tinuespoetry
Przedmowa
Podzieliłam wszystkie wiersze na rozdziały, gdyż chcialam je odpowiednio pogrupować. Książka ta zawiera wiersze, które pisałam na przestrzeni czasu, zaczynając od młodzieńczego wieku dwudziestu lat. Dlatego też początki mogą być nieco chaotyczne, zwłaszcza biorąc pod uwagę wydarzenia, jakich doświadczyłam. Co również charakteryzuje te pierwsze wiersze to typowa dla mnie niezrozumiałość.
Chciałabym, żebyście nie zrażali się chaotycznością tych pierwszych wierszy. Jest tak ponieważ chciałam w tej książce pokazać prawdziwą siebie, a na początku moich lat dwudziestych byłam naprawdę zagubiona. Odnajdywanie siebie to proces, który w moim przypadku możecie oglądać na kartkach tej książki. Późniejsze wiersze stają się bardziej zrozumiałe, literacko dopieszczone — obiecuję. Wciąż uczę się poezji i nie jest to łatwą rzeczą.
Wybaczcie również nieregularność, brak rymów czy rytmiczności — kto mnie zna ten wie, że nie należę do osób poukładanych, regularnych czy systematycznych, dlatego też nie znajdziecie tego w mojej poezji. Marika Adamczyk to nieregularność, zmienność, porzucenie reguł dla idei wyrażenia siebie bez względu na ramy poezji.
Uważam siebie za poetkę nowoczesną, dlatego nie trzymam się żadnych reguł. Jeśli dla niektórych będzie to rozczarowaniem — przepraszam. Mam jednak nadzieję, że się nie zawiedziecie i zafascynuje was podróż w której poznaje siebie i otwieram się na innych, wyrażając wszystko co do tej pory było zamknięte głęboko we mnie.
Niewinność
Ukryte
Nowy etap
Pozostaje coraz mniej
Przychodzi więcej
Rozdwojony umysł
Uszczęśliwiając innych
Ranisz pozostałych
Tęsknota jest silna
Dusza ulega pokusie
Jak Ewa
Przywrócone do życia serce
Dobrze mieć Cię z powrotem
Kazałeś mi zdać się na Ciebie
Bezgraniczne zaufanie
Ten, który nigdy nie zawodzi
Ten, który pojawił się znikąd
Wszechmoc
Obłęd
Ten, który pokłada we mnie nadzieję
Ten, który roznieca osobisty pożar
Jak biel i czerń
Wzajemność, która zaskakuje
Twoja fizyczność
Jako dopełnienie mojej duchowości
Teraz jestem kompletna
Brzeźniak, lipiec 2017
Marnotrawna
[powrót do wcześniejszych przekonań]
Znów w Ciebie wierzę
Powróciło wszystko, co skrywane przez lata
Bezwzględnie uznaje to, co było
Modyfikacje są nie dla mnie
Możesz oddać się czemuś kompletnie
Albo wyprzeć się tego całym sobą
Ale nie próbuj zmieniać oczywistości
Dostosuj się lub zapomnij
Mam nadzieję, że na mnie czekałeś
I że przywitasz mnie z radością
Pamiętaj, że mnie się nie lekceważy
Możesz być wdzięczny, bo powróciłam
Nie miałam niczego złego na celu
Szukałam tylko własnej drogi
Dziękuję, za to, że byłeś przy mnie
Teraz wiem, że możesz wszystko
Oto wracam, bardziej pokorna
Skłonna uczynić dla Ciebie więcej
Wiedz, że nigdy nie zwątpiłam
Proszę, otocz mnie opieką
Glasgow, sierpień 2017
Pożądanie
Zza okna wygląda ciemność
A moje ciało ogarnia chłód
Sądzę, że to doskonała chwila
By oddać się mrocznym fantazjom
Dokładnie pamiętam smak Twoich ust
Nie mogę zapomnieć dotyku dłoni
Przeszywający bez skrupułów wzrok
Ciarki na ciele, jak Ty to robisz
Każdego dnia czuję Cię mocniej
Choć dzieli nas ocean
Myślę, że mam Cię przy sobie
Bo co noc sprawiasz mi przyjemność
Odczuwam Ciebie całą sobą
I choć nie zdajesz sobie sprawy
To usuwasz moje bariery
I dzięki Tobie przekraczam granicę
Pragnę powtórzyć to, za czym tęsknię
Wiem, że byś tego nie żałował
Kotku, oddaj się w moje ręce
Chcę poczuć na sobie Twoją rozkosz
Glasgow, sierpień 2017
Głębiej
Przechodzę z czerni na głębszą czerń
Odświeżam to, co zaczynało blaknąć
Patrząc głębiej, czuję więcej
Pozwalam sobie płynąć
Stabilizacja
Obowiązek, który uspokaja
Pragnienie, które było koniecznością
Zmusili Cię, byś o tym marzył
Mam wizję własnej przestrzeni
Dokładnie widzę wszystkie detale
Brak możliwości podjęcia decyzji
Czyż nie o to prosiłam?
Usilnie walczę o własną kontrole
To jednoosobowe kłótnie
Z dnia na dzień pogłębiam samoświadomość
Wszędzie dobrze tam, gdzie jestem
Nieidealna w perfekcji
Perfekcyjna w codzienności
Sama ustalam kolejne etapy
Już czas podarować sobie złoto
Glasgow, sierpień 2017
Rachunek sumienia
Niezliczone kłamstwa
Lecz często ze słusznych powodów
Ucieczka od pomocy
Gdy brakło sił na cierpliwość
Zabronione słowa
Lecz kto właściwie ich zabronił?
Uleganie przyjemności
Głupota nazywać to grzechem
Każą przepraszać za człowieczeństwo
Jedno złamane serce
Życzę mu jak najlepiej
Ale bez niego czuję się lepsza
Czy będziesz mnie karać za chęć bycia wolną?
Premedytacja
Wychodzi z wcześniejszych przekonań
Z bólu jaki narasta w środku
Jak niesłuszna zemsta
Karać niewinnych za grzechy grzesznych
Przepraszam
Przyczyna zakryta przez skutek
Nie będziesz moim spowiednikiem
Nie wiesz, czego on wymaga
Robię to częściej niż myślisz
Dekalog boskich praw
Towarzyszy od zawsze
Jak własne imię
Odwieczne prawa nie wymagają odświeżenia
Dlatego znając własną duszę
Ofiarowuję sobie rozgrzeszenie
Glasgow, wrzesień 2017
Przewinienie
Jedna z opcji
A gdyby tak po prostu skoczyć
Poczuć na chwilę, że potrafię latać
Skoczyć w lepszy wymiar
Zakończyć wszystko w moment
Jeden skok załatwiłby wszystko
Nie musiałabym podejmować decyzji
Nigdy więcej nie byłabym sobą rozczarowana
Nie czułabym bólu porażki
Nie bałabym się przegrać
Nie musiałabym nic zmieniać
Ani zastanawiać się, czy należy to w ogóle zrobić
Nie czułabym porannego chłodu
Nie potrzebowała niczyjej porady
Nie komplikowałabym innym życia
Może zaoszczędziłabym cierpienia
Albo przysporzyła więcej trosk
Po prostu odejść
Skończyć
Przerwać wszystko w połowie
Nie czekać na lepsze życie
Nie wariować
Opuścić ten świat
Wyzdrowieć
Tylko czy woda potrafi leczyć?
Glasgow, październik 2017
Zapalona świeca
Ostatnio zaczynam się bać
Zasypiam przy zapalonej świecy
Mocno przykrywam ciało pościelą
Zasłaniam rolety
Zamykam okno
Boję się
Choć sama nie wiem czego
Ciemności
Braku prywatności
Samotności
Zbyt wiele opcji
Jestem przerażona
Przebywam w bezpiecznym miejscu
Lecz jestem w nim sama
Nie mogę spędzić tu wieczności
Osobista forteca
Znów staram się obejść życie bokiem
Pewna część mnie chce dorosnąć
Czuję konsekwencje podejmowanych decyzji
Mieć wybór i wybrać źle
Nie mieć wyboru i być nieszczęśliwym
Tak wiele dróg
Tak mało drogowskazów
Znowu błądzę
I nie wiem, kogo zapytać o drogę
Glasgow, październik 2017
Wyparcie
Kilka drobnych łez
I znów przestaje Ci zależeć
Powracasz do poprzedniego stanu
Głębsza kontrola
Którą ostatnio tak często tracisz
Znów chce wstąpić na tron
Bo serce podejmuje głupie decyzje
Coś karze Ci oprzytomnieć
To chyba wystarczający sygnał
Tylko przed czym Cię ostrzega?
Upadasz
Lecz tam na dole jest tak przyjemnie
Nie chcesz, by ktokolwiek Cię podnosił
Niech pozwolą Ci upaść
Zamykasz oczy
Bo męczy Cię ciągły wysiłek
Pozwalasz ponieść się intuicji
Przecież powinnaś na siebie uważać
Na własne życzenie
Pozbawiasz kogoś wyjątkowości
Zbyt dużo bólu
Nie miałaś wyboru
Dajesz kolejne szanse
Które pozostają niezauważone
Marnotrawstwo uczuć
Zbyt wiele przeciwieństw
Pech chciał, że jesteś oszczędna
Glasgow, listopad 2017
Reset
Modyfikacja myślenia
Zaktualizowane wartości
Poprawione błędy
Myśli ulegają filtracji
Oczyszczone przechodzą dalej
Brakuje czasu na błędne wnioski
Tylko najlepsi dobiegają do mety
Segregacja emocji
Aktualizacja uczuć
Coraz więcej priorytetów
Wydajniejsze porcjowanie miłości
Programowanie własnego systemu
Z osobistym instruktarzem zachowań
Czysta w środku
Otoczona bielą
Resetuje swój umysł
By dzisiejszej nocy zasnąć spokojnie
Glasgow, listopad 2017
*
Za tępe noże mogłabym zabić, choć nie mogłabym zabić tępym nożem
Bałagan
Próbując zebrać myśli
Czekam na pomoc
Zgubiłam swój klucz
Nie wiem, jak dostać się do domu
Ten, na którego liczyłam
Nagle wyjechał z Glasgow
Duma nie pozwala prosić o pomoc
Głodna więc zła
Zapomina o głodzie
Dla własnego dobra
Nie odmówiłaby pomocy
Błaga o pomoc
Wstydzi się przyznać
Przed samą sobą
Że tylko udaje twardą
W środku sieję panikę
Glasgow, listopad 2017
Omdlenia
Fizycznie
Pozwolić na upadek
Pozwolić samej sobie
Huśtawka emocjonalna
Drabina
Wspinasz się po niej wieczność
Upadasz w sekundę
Wiesz, że to ułatwiłoby wszystko
Położyło kres bezsilności
Ale nie chcesz nikogo obudzić
Cisza
Przyspieszone bicie serca
Obawa, że to powróci
Ekscytacja połączona ze strachem
Zakończenie czy początek?
Glasgow, luty 2018
Język ojczysty
Przebywając w obcym kraju
Tracę pamięć
Niegdyś tak niezawodna
Dziś jest już tylko wspomnieniem
Bycie dwujęzyczną osobą
Przysparza problemów
Ludzie nie wiedzą, kim jesteś
A Ty sama się w tym gubisz
Dialekty
Slangi
Języki urzędowe
Pragnę kiedyś być w podręcznikach
Glasgow, kwiecień 2018
Trauma
[próbując wrócić do normalności]
Zrobili z Ciebie ćpunkę
Uderzyli za coś, czego nie zrobiłaś
Straszyli aresztem
Siłą wepchnęli w autobus
Kajdanki
Byłaś o krok, by mieć je na rękach
Pozbawiona niewinności
Pokochać siebie na nowo
Wyzwanie
Misja nie do wykonania
Pragnę w końcu usłyszeć muzykę
Glasgow, kwiecień 2018
Bałagan
Pałac z drewna
Jaki to zaszczyt i wyróżnienie
By każdej nocy zasypiać w Edenie
W biblijnym ogrodzie nie mieli zegarków
Więc ja zrezygnuje przynajmniej z komórki
Zamknięta w czterech ścianach
Pokłócona z całym światem
Ciekawe, czy Ty również próbujesz teraz pisać
Zamknięta księga otwierana przez wiatr
Nie mogę znaleźć kłódki
Kilkukrotnie czytam ten sam tekst
Sortuje własne myśli
Potrzebuję oczyszczenia
Lecz nie ma mowy o żadnym haju
Wszystkie foldery mieszają się w całość
Ręczne sortowanie nie daje efektów