**
ledwo narodzone
a już pod gruzami
jak płatki maków
jeden powiew — i nie ma
na zatracenie tylu, tylu, tylu
Boże, spraw, by zmienić-
zatracenie
— na ocalenie
**
kiedy się depcze
kamienne tablice
i piąte przykazanie
budzi tylko
szyderczy śmiech
wtedy
idą ludzie jak
liście na wietrze
— na zatracenie
**
ludzie jak wiersze
na spalenie
wiele zdań a potem
języki ognia i nie ma
gasną świece
gasną gwiazdy
zapada noc
przychodzi śmiertelna
cisza
**
kiedy rozpętają
piekło na ziemi
wtedy nawet
niebo zamilknie
kiedy wybiorą
antychrysta
wtedy już tylko
drogi jak
brunatne rzeki
**
wiatr — tu się nic nie zmieniło
po drzewach tylko widać —
poobrywane gałęzie
po domach —
puste oczodoły okien
po ludziach —
krew na gruzach
życie nie ma teraz znaczenia
pożegnałem się i wiem
że mogę już nikogo
nikogo nikogo
nie zobaczyć-
jestem gotowy
**
wysadzili w powietrze niebo
spadło na głowy ludzi
roztrzaskali kamienne tablice
dla nich piąte przykazanie
nic nie znaczy
zapadła noc
ale nie ma ciszy
trwa wrzask bomb
kanonada ostrzału
głucho bije moje serce
kołacze się
strach mnie
nie opuszcza
kiedy zamknę oczy
widzę minione dni
znowu całujesz mnie
w usta
przytulasz się
może jeszcze
kiedyś cię
zobaczę
a jeśli nie
będę na ciebie czekać
w niebie czy w piekle
nie wiem
bylebyś tylko znowu
była ze mną
**
rozkroili życie
przecięli nagle
i ot, tak po prostu
jak podcina się
żyły
popłynęła z nich
śmierć —
potoki krwi
normalność została
w snach
marzeniach
w bezdennie
długich nocach
kiedy
każdy jest sam
i czeka na wysłuchanie
modlitwy
**
myśleli —
zdążą wyjechać z Kijowa
5-letni Siemion zabrał
pluszowego misia
tata nagle pochylił się nad
kierownicą gdy pękła szyba
mama nie zdążyła nawet
spojrzeć do tyłu
a tam pomiędzy siostrami
siedział Siemion
chcieli tylko
wyjechać z Kijowa
chcieli tylko
żyć
to była jedna
chwila
grad kul
a potem tylko —
cisza
martwa cisza
wieczna cisza
…