Rozdział 1: Mars czeka!
Centrum kosmiczne pulsowało życiem niczym serce olbrzyma, przygotowującego się do wielkiego wysiłku. Inżynierowie i technicy, niczym pracowite mrówki, krzątali się wokół monumentalnej rakiety. Oddech startu stawał się coraz bliższy, a okienko komunikacyjne z Marsem, niczym wrota do innego świata, miało zamknąć się już niebawem. Kolejna taka szansa, kolejna taka wyprawa, mogłaby nadejść dopiero za długie lata. Mia i Axel, po intensywnym treningu, znaleźli chwilę wytchnienia w pokoju dla załogi. Tym razem nie była to rutynowa podróż na Księżyc, a wyprawa, której ciężar zdawał się ciążyć na ich barkach. Miesiące przygotowań, niczym mozolne wspinanie się na szczyt góry, miały wkrótce znaleźć swój punkt kulminacyjny.
Mia spojrzała na Axela, a w jej oczach malowało się skupienie.
— Czujesz to, Axel? — zapytała cicho. — To nie jest zwykła misja. To wyprawa w nieznane, skok w przepaść. — Axel uśmiechnął się lekko.
— Wiem, Mia. Ale pamiętaj, że ta przepaść jest pełna gwiazd. A my mamy skrzydła, żeby do nich dolecieć.
W jego głosie pobrzmiewała pewność, ale Mia dostrzegła w jego oczach cień niepokoju, ukryty za maską optymizmu.
— Mam nadzieję, że jesteśmy gotowi na to, co nas czeka — dodała Mia, a jej dłoń mimowolnie powędrowała do małego naszyjnika z gwiazdką, prezentu od jej brata, Toma, który zawsze nosiła przy sobie jako talizman.
W pokoju zapadła cisza, przerywana jedynie cichym szumem wentylacji. Mia i Axel, niczym dwaj wędrowcy u progu nieznanej krainy, siedzieli obok siebie, zamyśleni, każdy pogrążony we własnych myślach. Wkrótce mieli stać się pionierami, którzy odważą się przekroczyć granice znanego świata i postawić stopę na Czerwonej Planecie. Czy byli gotowi na spotkanie z tajemnicami Marsa? Odpowiedź na to pytanie miały przynieść im najbliższe miesiące, spędzone w podróży przez bezkres kosmosu.
Ich misja była wyjątkową misją pionierską. Celem nie było powtórzenie utartych schematów, lecz wkroczenie w dziewicze, nieeksplorowane rejony Marsa. Mia, Axel i ich robot REX mieli za zadanie zebrać dane o tajemniczych strukturach, które niczym zagadkowe hieroglify, wyłoniły się z czerwonego pyłu podczas jednej z rutynowych misji bezzałogowych łazika marsjańskiego. Wcześniejsze bezzałogowe misje, niczym niemi świadkowie, nie przyniosły żadnych przełomowych odkryć, a Czerwona Planeta skrywała swoje sekrety głęboko, czekając na odważnych odkrywców. Teraz nadszedł ich czas. Rakieta, potężny Statek Odkrywczy, niczym stalowy ptak, była wyposażona w najnowocześniejsze systemy nawigacji, zaawansowane sensory, które miały stać się oczami i uszami załogi na obcej planecie, Na szczycie rakiety umiejscowiony był lądownik, będący kulminacją inżynieryjnego geniuszu, zdolny do pracy w ekstremalnych warunkach marsjańskiego krajobrazu.
W sali odpraw, gdzie panowała atmosfera skupienia, niczym w centrum dowodzenia przed wielką bitwą, na dużym ekranie wyświetlono trajektorię lotu, jak ślad prowadzący do nieznanego, oraz szczegóły techniczne, które dla niewtajemniczonych mogłyby przypominać skomplikowany labirynt. Doktor Stern, kierownik misji, niczym dyrygent orkiestry, przesuwał palcem po interaktywnych schematach, objaśniając ostatnie detale.
— Pamiętajcie, załogo — mówił, a jego głos, choć spokojny, niósł ze sobą powagę chwili — to nie jest zwykła wyprawa. To misja, która po raz kolejny może na zawsze zmienić nasze postrzeganie wszechświata.
Mia i Axel słuchali z uwagą, a REX, stojący obok, cicho zapisywał dane, gotów w każdej chwili służyć pomocą.
Mia spojrzała na Axela, a w jej oczach błysnęła determinacja.
— Jesteśmy gotowi, doktorze — powiedziała z pewnością w głosie. — Odkryjemy tajemnice Marsa.
Axel skinął głową, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
— To będzie przygoda życia — dodał, a w jego oczach malowała się ekscytacja. W sali odpraw zapanowała cisza, przerywana jedynie cichym szumem urządzeń. Wszyscy obecni czuli, że są świadkami historycznego momentu, początku nowej ery w eksploracji kosmosu.
***
— Załogo, wszystkie systemy sprawne, gotowi do startu. Rakieta w pełni gotowa. Macie pełne wsparcie z centrum dowodzenia. Rozpoczynamy odliczanie — powiedział głos z głośnika, a doktor Stern, kierownik misji, spojrzał na Mię i Axela zza szklanej ściany centrum dowodzenia. Jego wzrok, choć pełen powagi, zdradzał cień dumy. Mia, siedząc w fotelu pilota, poczuła dreszcz ekscytacji, podobny do tego, który towarzyszył jej podczas startu Statku Odkrywczego w drodze na Księżyc.
— Potwierdzam — odpowiedziała pewnym głosem, a jej dłoń, spoczywająca na panelu sterowania, ani na moment nie zadrżała. W jej oczach malowała się determinacja, odziedziczona po wielu pokoleniach astronautów.
Na ekranie, niczym w lustrze przeszłości, wyświetlono wnętrze kapsuły załogowej, wypełnione skomplikowanymi panelami sterowania, migającymi kontrolkami i rzędami przełączników. Axel, siedzący obok Mii, przyglądał się szczegółowo układowi awaryjnemu. Chciał mieć pewność, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, że żaden detal nie umknie jego uwadze. Jego doświadczenie, zdobyte podczas licznych misji, podpowiadało mu, że nawet najmniejszy błąd może mieć ogromne konsekwencje. W jego skupieniu było coś z precyzji zegarmistrza, który z troską dba o każdy element skomplikowanego mechanizmu.
— Załogo, zaczynamy procedurę startową. Odliczanie rozpoczęte — rozległ się głos doktora Sterna, kierownika misji, z głośników w kapsule. Jego słowa, choć spokojne, niosły ze sobą ciężar odpowiedzialności i powagę chwili. Mia i Axel wymienili spojrzenia. W oczach Mii błysnęła iskra podniecenia, zmieszana z nutą skupienia. Axel skinął głową, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, zdradzający ukryty nerw.
W miarę jak cyfry na ekranie malały, odmierzając sekundy do startu, napięcie w kapsule rosło, gęstniejąc niczym atmosfera przed burzą. Mia poczuła, jak serce zaczyna bić jej szybciej, a oddech staje się płytszy. Spojrzała na Axela, szukając w jego oczach potwierdzenia, że oboje są gotowi na to, co miało nadejść. Axel, doświadczony weteran kosmicznych podróży, dostrzegł jej niepokój.
— Wszystko będzie dobrze, Mia — powiedział cicho, a jego głos, choć stłumiony przez hełm, niósł ze sobą pewność i spokój. — Jesteśmy na to gotowi.
Gdy odliczanie dobiegło końca, rakieta zadrżała w posadach, a potężne silniki zapłonęły z ogłuszającym rykiem, rozświetlając okolicę jasnym blaskiem. Axel poczuł, jak ogromna siła wciska go w fotel, a jego ciało staje się ciężkie i bezwładne. Mia, wytrenowana przez długie miesiące, utrzymała ręce pewnie na drążku sterowniczym, monitorując z precyzją każdy parametr lotu. Wskaźniki na panelach migotały, a alarmy rozbrzmiewały cicho, informując o kolejnych etapach procedury startowej.
— Wszystko idzie zgodnie z planem — powiedziała Mia, a jej głos, choć spokojny, zdradzał narastającą adrenalinę, pulsującą w jej żyłach. Czuła, jak moc rakiety przenika przez jej ciało, a każdy mięsień napina się w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń.
W centrum dowodzenia doktor Stern i jego zespół, niczym dyrygenci orkiestry, śledzili każdy szczegół lotu, analizując dane telemetryczne i monitorując pracę systemów rakiety. — Jesteście na dobrej drodze. Przygotować się do separacji pierwszego stopnia rakiety — poinformował Stern, a jego głos, choć pozbawiony emocji, niósł ze sobą napięcie i skupienie. Mia nacisnęła przycisk, a na ekranach wyświetlił się obraz odrzucanego dopalacza.