„Jest tylko jeden zakątek wszechświata,
co do, którego
możesz mieć pewność, że się poprawi
— Twój własny”. — Aldous Huxley
Proszę o wyrozumiałość czytelniku, gdyż jestem początkującym pisarzem i mogą pojawić się błędy stylistyczne lub interpunkcyjne, jednak myśle, że nie zaburzają one sensu przekazu fabuły, miłego czytania!!!!!
— -WELCOME TO CONTROLSPHERE — —
WITAMY W CONTROLSPHERE
MAMY 4 ZASADY
BĘDZIEMY CIĘ SZANOWAĆ, JEŚLI TY USZANUJESZ NAS.
NASZYM HASŁEM „Każdy jest dla każdego i nikt dla nikogo”
[1]W Controlsphere były poszczególne okresy czasu, gdzie ludzie mogli, a nawet musieli się ze sobą integrować co głosi hasło „każdy dla każdego” i okresy samotności dla utrzymania równowagi w społeczeństwie zorganizowanym „nikt dla nikogo” wywodzi się z filozofii nihilizmu.
1. ŻADNEJ PRYWATNOŚCI NA RZECZ WSPÓLNOŚCI
[1] Koncepcja zaczerpnięta z „Nowego Wspaniałego Świata” Aldousa Huxleya nazwana terminem „ciało społeczne” jednak w owej książce jest to inaczej nazwane, żeby nie było, że ściągam żywcem jakieś frazy
2. ŻADNYCH DZIECI, BO ICH OBECNOŚĆ WIDOK SZPECI
[1] W „Nowym Wspaniałym Świecie” padło stwierdzenie „Pan nasz Ford kochał dzieci…[…]” Lecz w przeciwieństwie do „Witamy w Controlsphere” dzieci szpecą krajobraz, gdyż Kyber Axelord źle pamięta swoje lata dzieciństwa, dlatego by nie szkodzić nowym pokoleniom całkowicie usunął dzieciństwo, a nowe osobniki, które rodzą się przez sztuczną modyfikację genetyczną rodzą się domniemanie jako noworodki i oczywiście dorastają, ale proces jest ten przyspieszony i pozbawiony dziecięcej beztroski.
3.TOLERANCJA NAJWYŻSZĄ WARTOŚCIĄ
[1] W społeczeństwie Controlsphere tak w zasadzie nie ma stałych wartości i zasad, są one jedynie umowną propagandą, bo obywatele i tak nie głosują w wyborach, gdyż Axelord jest postacią niemalże nieśmiertelną co oznacza, że jego rządy będą wieczne.
4. ŻADNEJ RELIGII, JEDYNĄ RELIGIĄ JEST KULT JEDNOSTKI KYBERA AXELORD’A
[1] Nihilizm jest wszechobecny w świecie Controlsphere, ludzie mimo hedonistycznego stylu życia czują pustkę o której, nie wypada mówić.
Dedykuję tę książkę moim najlepszym przyjaciołom; OLI B., MELI K., NATI SZ., JUSTYNIE. Ś,,
WIKTORII T. I PIOTRKOWI. M.
♡♡♡
PROLOG ♡
Świat nigdy nie był tak odmienny jak w chwili obecnej.
Rzeczywistość diametralnie ewoluowała na oczach wszystkich żyjących.
Rok 2093 zdawałby się być rokiem świetlistej przyszłości, w której to możliwe jest osiągnięcie nieskazitelnie idealnego społeczeństwa, a świat wciąż tkwił w betonowych murach kontroli i cenzury, które narzuciła potężna firma Controlsphere.
W samym sercu miasta, na podwyższeniu torów kolejowych, pędził pociąg.
Gigantyczna maszyna z odrzutowymi silnikami, które wydawały głuchy ryk, ślizgała się po futurystycznym torowisku. Powierzchnia pociągu pokryta była wyświetlaczami, które wyświetlały dynamiczne obrazy, tworząc iluzję, że to pędzący mural zmierzający przez miasto.
Kiedy pociąg przyspieszał, widać było jak drgają szyby wieżowców, przez które przechodził. Z każdym przystankiem wiatr przeszywał miasto, a deszcz rozpryskiwał się w błyskawiczny sposób pod wpływem prędkości. Mijane budynki, jakby w płomieniach, przesuwały się jak mgławice, tworząc surrealistyczną podróż przez skomplikowaną sieć miasta.
Z zewnątrz, pociąg wyglądał niczym opancerzony gigant. Jego powierzchnię pokrywały panele zasłaniające wrażliwe na działanie środowiska technologie. Kształt maszyny był ostro zarysowany, bez zbędnych elementów, doskonała kombinacja estetyki i funkcjonalności.
Wewnątrz pociągu panowała jeszcze większa futurystyczna wizja. Kabiny pasażerskie były podzielone przez szklane przegrody, za którymi widoczne były cyfrowe wizje przelatujących krajobrazów. Pasażerowie siedzieli w wygodnych fotelach, wpatrując się w swoje urządzenia elektroniczne lub korzystając z wirtualnej rzeczywistości, która stwarzała pozornie nierealne doznania.
Dźwięk pociągu był charakterystyczny — zgrzyty metalu, trzaski drzwi i sygnały elektroniczne, które wyostrzały zmysły. Głosy pasażerów mieszały się z dźwiękiem i tworzyły symfonię chaosu, która była odzwierciedleniem tego miejsca — miasta kontrolowanego i uwikłanego w sieci technologicznych więzów.
Jednakże, nawet w tym technologicznym labiryncie, wśród twardej stali i cyfrowych fal, można było wyczuć ducha buntu. W spojrzeniach niektórych pasażerów tkwiło coś więcej niż bierność. Pociąg był też miejscem spotkań tajnych grup, gdzie zakazane treści i informacje przekazywane były z rąk do rąk, w ukrytych przestrzeniach sieci.
Kiedy pociąg przeszedł przez most wiszący, miasto odbiło się na ciemnym niebie, a refleksyjne powierzchnie maszyny zaczęły odbijać światła miasta. Wszystko to sprawiło, że pociąg, z swoją potężną prędkością, wyglądał jak gwiazda spadająca z kosmosu, zmierzająca w przyszłość pełną niewiadomych i możliwości.
Pędzący pociąg przez nowoczesne miasto w stolicy Controlsphere w stylu cyberpunkowym był jak manifestacja samej epoki — połączenie potęgi technologii i ludzkiej ambicji, w którym tkwiły nadzieje i tęsknoty, a także pragnienie wolności, które było zawsze gotowe wyrwać się spod pancerza opresji. Uspokajające było to, że dzisiaj jeszcze nastał nowy dzień, jest jeszcze szansa by o coś walczyć!
Nieubłaganie zbliżał się dzień osiemnastych urodzin Nairana, długo wyczekiwany, ale też niosący ze sobą wiele znaków zapytania. Według prawa nałożonego przez Controlsphere, każda osoba ukończywszy osiemnasty rok życia zostaje włączona do kontrolowanej społeczności, za odrzucenie tejże decyzji rodzina zostaje obarczona karą grzywny. Nairan był nie był pewny czy jest gotowy do akcesu w nową społeczność, ale wtedy by zobowiązał się do porzucenia dotychczasowego życia, wymagało to opuszczenia domu rodzinnego i zerwania więzi z rodziną. Istniały oczywiście pewne odstępstwa, w których więzi mogły zostać zachowane, ale to wszystko kosztowało.
Lada dzień przyjdzie pewnie zawiadomienie, ładnie ubrane w słowa, ładnie zapieczętowane w ozdobnej kopercie z blado-bordową pieczęcią „wezwanie do uroczystego włączenia w system wielkiej rodziny Controlsphere”. To wszystko coraz bardziej napawało Nairana niepokojem i frustracją. Starał się nie myśleć o nadchodzącym nieszczęściu i sięgnął ręką po pierwszy lepszy album ze zdjęciami.
Nairan patrzył na każde zdjęcie z rozżaleniem i nostalgią, bo przecież już niedługo to wszystko, co stanowiło podstawę jego bezpieczeństwa, miało mu zostać odebrane i to bezpowrotnie. W propagandowej telewizji nie wspominano nic o odbieraniu rodzicom ich dzieci, które według prawa są już dorosłe, ale dobry słuchacz mógł się doszukać pewnych podpowiedzi pomiędzy wierszami. Wszystko wskazywało na to, że świat, jaki ukazywali na ekranach telewizorów, był piękny i przejrzysty, w którym było miejsce dla każdego, a każdy był szczęśliwy. Głównym hasłem przewodnim było „rzeczywistość może być jaka tylko chcesz, tylko musisz się dostosować”. Naprawdę to brzmiało bardzo nieprofesjonalnie, mogliby się pokusić o coś bardziej chwytliwego. Kto uwierzy w ten bełkot? Bełkot czy nie bełkot, trzeba będzie się zmierzyć z tym i jeśli będzie trzeba, podjąć trudną decyzję wymagającą poświęcenia. Nairan nie wyobrażał sobie życia bez swoich rodziców, w świecie, w którym miałby zapomnieć, ile im zawdzięcza, ile wspólnych chwil razem spędzili…
Desperacko szukał w głowie wyjścia z tej sytuacji. Może uciec stąd, zabrać rodzinę tam, gdzie prawo go nie będzie obowiązywać? Ale przecież tu nie było dokąd uciec. Zewsząd rozciągało się terytorium Controlsphere, gdzie nie spojrzeć, tam byłeś inwigilowany.
Nairan właśnie jadł w nerwach śniadanie, gdy po chwili usłyszał, jak jego rodzicielka odbiera koperty od listonosza. Już wiedział, że wszystkie jego nadzieje prysły. Już nie było odwrotu, klamka zapadła, ale lepiej było otworzyć kopertę od razu, jak zerwanie plastra.
Koperta była błyszcząca i zaopatrzona w ozdobną pieczęć. Jakie to dziwne, że papierowe dokumenty dotrwały do obecnych czasów. Przejdźmy do sedna. Dokument zawierał dzisiejszą datę, trochę biurokratycznego bełkotu z nutką utopijnej propagandy i tydzień na przyjęcie „zaproszenia” podpisanego mniejszym drukiem w stylu kaligraficznym. Cała lista benefitów, które przysługiwały po zaakceptowaniu i wstąpieniu w tę jakże cudowną społeczność. W całej tej plejadzie korzyści znajdowały się obietnice takie jak:
— pokrycie przez państwo wszelkich kosztów utrzymania zarówno osoby do której wezwanie zostało wysłane, jak i jej rodziny,
— darmowe wejścia do wszelkich dostępnych form rozrywki,
— otrzymanie specjalnej soczewki w wybranym przez siebie kolorze świadczącym o statusie społecznym i pozycji w społeczeństwie, oraz otrzymanie tatuażu identyfikacyjnego dla podwyższenia jakości życia i bezpieczeństwa, i jeszcze tak z dwie strony ciągnęła się ta „przyjemna” lista. No, ładnie, to zwyczajna próba przekupstwa ubrana w ładne słowa.
Matka Nairana, Caria, była kobietą prostą, ale o dobrym sercu. Za nic nie chciałaby krzywdy swojego syna, ale nastały ciężkie czasy. W dodatku Caria nie chciała słyszeć, ani interesować się technologicznymi nowinkami, mimo obecnych realiów. Dłuższą chwilę zajęło mu ułożenie w głowie sensownie brzmiącej odpowiedzi na pytanie matki. Zastanawiał się, która opcja będzie lepsza i mniej bolesna. Nie wiedział, jak zniesie, którąkolwiek z opcji, które miał ułożone w głowie.
Nie wiedział też, jak sam zniesie tę wiadomość, wypowiadając ją na głos.
Źródło: zbiory autorki
(piramida kolorów w hierarchii świata Controlsphere)
1.Próba przekupstwa w ładne słowa ubrana
Najprościej byłoby skłamać dla jej dobra i powiedzieć coś w stylu „nie martw się Mamo, to tylko zaległy rachunek” ale… ja nie należałem do tych co idą na łatwiznę, trzeba wziąć byka za rogi.
— Mamo ....nie wiem jak ci to przekazać w sposób możliwie najłagodniejszy, może poprostu sama to zobacz. — podał matce dokument i zaciskał nerwowo pięści w oczekiwaniu na odpowiedź. Chłopak patrzył na swoją matkę przez dłuższy czas w ciszy jakby trochę zmieszany całą sytuacją, obaj byli zmieszani.
— Skoro mamy na to tydzień to pomyślę co z tym fantem zrobić, teraz nie ma co sobie tym głowy zaprzątać, lepiej pomóż mi wstawić pranie Nairanku — odezwał się głos matki jak zwykle spokojny i opanowany jakby wiedząc z tyłu głowy, że co ma być to będzie.
Tydzień później
Czy chciał czy nie chciał, ten dzień musiał w końcu nadejść, razem z mamą stwierdził że zignorują to „zaproszenie” i jeśli przyjdzie jakiś urzędnik to spróbują coś wynegocjować.
Słoneczny piękny poranek, właśnie leżał w hamaku, przed domem patrząc na korony drzew i ciężko wzdychając. Wiatr lekko muskał jego skórę, przyjemnie otulając go i jakby trochę łagodził jego wewnętrzny ból.
Obłoczki leniwie przesuwały się po bladoniebieskim niebie i co jakiś czas mknęły szybciej smagane podmuchem wiatru, tworzyły kształty piórek, serc lub statków kosmicznych, fajnie móc tak się rozmarzyć patrząc na zwykłe chmury.
Młodzieniec spojrzał kątem oka na grządkę cyber truskawek, które rosły sobie spokojnie na holograficznych mini plantacjach, a każdy krzaczek był oddzielony futurystyczną neonową szklaną ścianką. Owoce te nie bez powodu były cyber truskawkami, posiadały one bowiem bio- luminujące światło, które reagowało z otoczeniem emitując jaskrawoczerwonym światłem w dzień i zielonkawym w nocy, dodatkowo ich smak i kształt można było zmienić za pomocą aplikacji, truskawki te w swoich liściach miały nano- przewody, które same pamiętały o tym, żeby dostarczyć sobie wody bez interakcji człowieka przy użyciu tradycyjnej konewki. Teraz używa się inteligentnych zraszaczy bądź wybudowanych w liście rośliny specjalnych przycisków ułatwiających pielęgnowanie roślin. Wpatrywał się z rozmarzeniem w te owoce, gdy usłyszał pukanie w metalową bramkę wejściową. Podniósł wzrok i ocenił sytuację, czy wymaga ona podnoszenia się z wygodnej pozycji w której obecnie leżał.
— Słucham w czym mogę pomóc? Rzucił szybko i trochę ospale nie patrząc już na osobę za bramką.
Była to młoda kobieta, jej popielate włosy lekko wpadające w stalowy odcień niebieskiego były upięte nisko w luźny postrzępiony koczek, zbytnio nie przyglądał się jej wyglądowi, ale wyglądała dosyć futurystycznie i nowocześnie, co nie było dziwne w obecnych czasach.
— Nie da rady sobie Pani sama otworzyć bramki? — padło pytanie, gdy przy poprzednim nie usłyszał odzewu.
— Oczywiście, że mogę, zwyczajnie nie chciałam się wpraszać. — usłyszał zwięzłą odpowiedź kobiety po czym ona weszła na teren posesji i stanęła przy hamaku.
— Ponowie pytanie, w czym mogę pomóc? — buntownik starał się okazywać życzliwość nieznajomej, bo zasługuje na szacunek jak każdy inny.
— Jestem specjalistą ds. kontroli tożsamości i przychodzę w sprawie dotyczącej pańskiej decyzji związanej z wcześniej otrzymanym wezwaniem do społeczności Controlsphere, jestem tu po to by zapewnić i przekonać Pana, jeśli ma Pan jakieś wątpliwości co do podjęcia decyzji, termin decyzji minął dokładnie wczoraj, ale jesteśmy wyrozumiali, że ktoś może się wahać.
— Rozumiem, że jeśli się nie zgodzę to zastrzeli mnie Pani tu i teraz? Zerknął na broń którą miała przewieszoną przez ramię pewnie nie bez powodu.
— Myślę, że nie dojdzie do takiej ostateczności, zaprowadzi mnie Pan do środka? Z pewnością jest ktoś w domu jeszcze.
— Pewnie, w domu jest tylko mama, bo ojciec wyjechał na parę dni w sprawach służbowych.
Poderwał się z hamaka i ruszył w kierunku drzwi wejściowych by po chwili otworzyć drzwi młodej kobiecie jak kultura tego wymaga by puścić ją przodem. Caria siedziała w salonie i oglądała program o uprawie nowych gatunków roślin. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w ekran płaskiego telewizora.
— Mamo, przyszła Pani z urzędu jak mniemam.
Blondwłosa kobieta odwróciła oderwała dopiero wzrok od ekranu gdy usłyszała znajomy głos syna. — Już idę kochanie do was.
Kobieta usiadła przy kuchennym stole gdzie było najwięcej miejsca do siedzenia. Chwilę później Nairan i urzędniczka dołączyli do niej.
— Wie Pani co, zanim Pani zacznie mnie przekonywać i cokolwiek mówić to ja chcę zaznaczyć, że nie za bardzo podoba mi się ten pomysł z włączaniem mnie w społeczność.
— Rozumiem pańskie obawy, jednakże dołożymy wszelkich starań by start w tą nową drogę był w miarę możliwości dogodny i bezstresowy, zapewne czytał pan listę korzyści płynących z posiadania soczewki? — Neria mówiła spokojnie, ale trochę jakby mechanicznie.
— tak, rzuciłem na nią okiem, ale szczerze mówiąc lista była za długa i nie chciało mi się jej czytać do końca, a teraz zamieniam się w słuch i czekam na Pani wykład.
— Rozumiem, przejdę od razu do rzeczy. Posiadamy niezwykle rozbudowany system prawie w każdej dziedzinie życia, poziom naszej sztucznej inteligencji jest na najwyższym poziomie, posiadanie soczewki ułatwia komunikację, dostęp do wielu informacji oraz rozrywki, zapewnia też długowieczność i młody wygląd, trzeba też wspomnieć, że w tym celu potrzebny jest proces transcendencji czyli właśnie osiągnięcie stanu poza swoją naturalną kondycją, stając się czymś więcej niż tylko człowiekiem… Nairan słuchał uważnie tego pewnie niezbędnego bełkotu, układając już w głowie kolejne pytania. — Przepraszam, że przerwę na moment, ale czy wasz system uwzględnia możliwość odwiedzania bliskich po otrzymaniu soczewki?
— Nie wspomniałam nic o rozłące z najbliższymi. — to pytanie było niewygodne dla Nerii, która miała pełnić tylko funkcje łącznika.
— W wezwaniu widocznie jest zaznaczone, że każda osoba ukończywszy osiemnasty rok życia zobowiązana jest porzucić dotychczasowe życie i…
— Rozumiem, rzeczywiście coś takiego było napomknięte, ale jeśli to Pana jakoś uraziło to postaram się to jakoś naprostować. W tym celu skontaktuje się z Panem Axelord’em, nie jestem w stanie samodzielnie podjąć tak ważnej decyzji. Umówię Pana na spotkanie.
— Mam nadzieję, że będę miał prawo wyrażenia swoich przekonań i uda się nam dojść do konsensusu. — chłopak o monochromatycznych włosach już miał w głowę ułożony cały szereg zarzutów i obelg skierowanych w kierunku tego całego systemu, ale pomyślał sobie, że przecież ta urzędniczka nie jest niczemu winna, żeby teraz ją bezpodstawnie wyzywać, skoro spełnia tylko swój obowiązek, nie miał na myśli poddać się prawu, ale jeśli w ten sposób zapewni lepszy byt rodzinie to zgodzi się na pewne ustępstwa.
— Oczywiście, proszę się nie martwić, dołożę wszelkich starań by rozmowa przebiegła w miłej atmosferze.
— Nie potrzebuje miłej atmosfery choć była by miłe widziana, a raczej wiarygodnych obietnic i konkretów.
— Oczywiście, już łączę się z zarządcą. Kobieta wykonała dziwny gest ręką jakby wpisywała jakiś kod w powietrzu i po chwili pojawił się przed nią cybernetyczny jaskrawo niebieski pulpit z listą numerów, odczekała chwilę zanim usłyszała niski męski głos o czym świadczyły białe kreseczki unoszące się i opadające co chwilę widoczne na pulpicie. Kobieta zapytała się o parę rzeczy w sposób dyplomatyczny i ustaliła termin spotkania bez najmniejszego uwzględnienia planów osobistych Nairana.
Chłopak starał się prze krzyczeć specjalistkę, ale ta miała jakieś specjalne funkcje wbudowane w pulpit, które tłumiły wszelkie niepożądane dźwięki.
Gdy się rozłączyła, chłopak wpadł w furię i obrzucił czerownooką morderczym spojrzeniem, nie mógł się pohamować i wyrzucił z siebie słowotok wyzwisk, na co Neria nie bardzo zareagowała, polecając jedynie, by ten pohamował się gdyż ona nie jest jego koleżanką tylko wysoko postawionym urzędnikiem i przysługuje jej prawo do wezwania ochrony lub zgłoszenia naruszenia przepisów o których Nairan nie miał pojęcia.
— Pójdę już skoro wywołuje w Panu tyle negatywnych emocji, proszę przemyśleć wszystko co dzisiaj przekazałam, resztę dowie się Pan jutro, najmocniej przepraszam za tak niedogodny termin spotkania, niestety to był jedyny możliwy termin w tym momencie, jutro o godzinie 9:30 przyjadę po Pana własnym samochodem, proszę o punktualność, to chyba wszystko do widzenia.- Trzeba było przyznać kobieta miała gadane i jej postawa była bardzo formalna, po chwili kobieta opuściła teren posesji i rozpłynęła się gdzieś w mgle. Najdziwniejsze było to, że Caria nie powiedziała ani słowa, ciężko tylko wzdychała i co jakiś czas sięgała po chusteczki by otrzeć łzy rozpaczy. Być może ta sytuacja ją przerastała. Nikt nie wiedział co pokaże jutro.
2.Dobro ludzkości
Wczorajszego dnia Nairan wcześnie zasnął chcąc się zregenerować przed jutrzejszą rozmową, ale miał wrażenie, że szykuje się bardziej na rozprawę sądową. Gdy tylko chłopak otworzył oczy, ku jego zdziwieniu była wczesna pora, dokładnie 5:30, więc mógł na spokojnie się przygotować zarówno fizycznie jak i mentalnie. Nairan nie dbał o elegancki służbowy strój, poza tym skoro państwo nie narzucało dress code’u to nie miał zamiaru się ograniczać, postawił na wygodny outfit, chciał tym samym pokazać swoją indywidualność i by został zapamiętany.
Szybkie śniadanie i później rozmowa z matką dla rozluźnienia sytuacji. Nairan prowadził monolog, przytulając się do matki, jakby miała go ona obronić przed tym co miało nastąpić.
— Nairan. — odezwał się niepewny głos Carii. — Pamiętaj dziecko, że jestem z ciebie dumna, ale jeśliby to miało być nasze ostatnie spotkanie to chcę żebyś wiedział, że…
— Nie, mamo to ty posłuchaj, nie zostawię cię samej, obiecuję, że jeszcze się spotkamy i to nie raz.
— Nairanku, wiesz, że bardzo cię kocham, jesteś moim jedynym dzieckiem
— Mamo, ja wiem i również cię kocham, ale mówiąc takie słowa tylko uświadamiasz mi o zaistniałej sytuacji, żyjmy tą chwilą dopóki jeszcze możemy nacieszyć się sobą.
— Masz rację synku, zjesz trochę cyber truskawek? Specjalnie dla ciebie je rano zerwałam, są w kształcie serc tym razem.
— Pewnie, to najlepsze co mogłaś teraz zaproponować — młodzieniec uśmiechnął się nieznacznie unosząc kącik ust, to był niepewny uśmiech tłumiony przez narastające obawy.
Zabrał się od razu za pałaszowanie owoców, gdy rodzicielka postawiła je przed nim ładnie ułożone w rodzaj mandali choć owoce te nie różniły się od siebie niczym oprócz wielkości. Wszystkie połyskiwały jakby były pomalowane holograficznym lakierem, lecz w rzeczywistości był ich to naturalny połysk, bo tak zostały wyhodowane by nie tylko dobrze smakowały, ale i równie dobrze się prezentowały.
Ich smak przetrwał próbę czasu, nie zmienił się, lecz był bardziej wyrazisty, a każda truskawka choć była twarda, rozpływała się w ustach przypominając „dawne czasy” gdzie lato miało zapach truskawek, zbieranych w pocie czoła w spiekocie przez parę godzin, nie to co teraz. Chłopak nie chciał wyjść na zacofnańca mówiąc słowa niegdyś popularne „za moich czasów” lub „kiedyś to były czasy”, bo uważał, że każde czasy niosą coś dobrego zarówno jak i złego, choć zależy jak na to spojrzeć, bo, każdy zobaczy to co chce zobaczyć, poza tym w jego przekonaniu nie ma i nigdy nie będzie na tyle dobrych czasów by wszystkim dogodzić.
Nieubłaganie zbliżała się godzina umówionego spotkania, chłopak był wciąż niepocieszony, ale jak powiedział kiedyś minister propagandy Joseph Goebells „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą” Nairan wciąż starał się to wypierać, ale w końcu zaczynał podłamywać się i zacząć wierzyć momentami, że Controlsphere robi przecież to wszystko dla dobra ogółu.
Minuty mijały, a godzina 9:30 zbliżała się nieubłaganie. Neria Fennell, specjalistka ds. kontroli tożsamości w firmie Controlsphere, z niecierpliwością spoglądała na zegar w swoim futurystycznym biurze. Dziś miała wyjątkowe zadanie — miała zawieźć Nairana Voidreavera, do biura Kybera Axelorda, założyciela i autorytarnego przywódcy Controlsphere. Jak przystało na nią, szczyciła się ona punktualnością, więc wyjechała nieco po 9 żeby być równo o 9:30 pod jego domostwem.
Jechała przez główną, zatłoczoną autostradę przez mroczne uliczki neonowego megalopolis. Silnik pracował niczym serce sztucznej bestii — napęd plazmowy dostarczał niewyobrażalnej mocy, dając mu przyspieszenie, które pozwalało w mgnieniu oka znikać z pola widzenia.
Hyperion X-7 płynął po twardym asfalcie, zostawiając za sobą krótkotrwałe smugi, jakby samochód był złączony z elektrycznymi żyłami miasta.
Kobieta jechała płynnie i przy dozwolonej prędkości była już po chwili na miejscu i to 10 minut przed czasem, postanowiła jednak, że zaczeka gdyż chłopak może być zaskoczony, bo umówieni byli na 9:30,a nie przewidywała żadnych odstępstw od tej konkretnej godziny.
Chłopak w tym czasie zbierał ważne dokumenty i inne potrzebne drobiazgi do płóciennej torby, której nadruk sam zaprojektował. Przedstawiał on orła na tle koniczyn co w tym zestawieniu miało oznaczać siłę, dominację dobra nad złem i odwagę, a także siłę życiową i moc do pokonywania przeciwności losu, co symbolizują koniczyny w tle, wyglądały dosyć klimatycznie bo były w neonowych kolorach, co dodawało grafice cyberpunkowego charakteru.
Był już pewniejszy siebie i żegnając się z matką wyruszył z domu przed siebie, widząc już z okna fragment futurystycznej karoserii samochodu należącego zapewne do Nerii, raczej nikt z jego znajomych nie miał takie bryki.
Zbliżył się do drzwi chcąc chwycić za klamkę, gdy nagle skrzydło drzwiowe z impetem uderzyło w niego otwierając się samoistnie przed czym nie uprzedziła go urzędniczka. Chłopak wyleciał z powrotem na teren swojej posesji cały poobijany twierdząc, że kobieta zrobiła to celowo by go poniżyć. Nie zraził się tym jednak i z zadziornym uśmieszkiem wsiadł do pojazdu na przednie siedzenie obok kierowcy.
— Nawet nie pytam dlaczego to zrobiłaś, ale chyba najwidoczniej lubisz prowokować i stwarzać problemy tam gdzie ich nie ma-
Zaśmiał się cynicznie Nairan nic sobie nie robiąc z tego, że jest poobijany i posiniaczony. Niech Axelord wie, jak jego pracownica traktuje nowego.
— Za to ty zgrywasz cwaniaczka, któremu się zdaje, że uda mu się obejść prawo — odgryzła się Neria, nie dażąc sympatią pasażera.
— przynajmniej mam ciekawsze życie-
Ten komentarz chyba nie był na miejscu, widać było na twarzy Nerii, że widocznie się zbulwersowała, mimo to odpowiedziała mu dyplomatycznie.
— Dość gadania, muszę się skupić nie rozpraszaj mnie.
Kolejne minuty mijały w sztywnej ciszy, aż do momentu gdy wjechali w tunel, w którym iskrzyły się drobniutkie ale bardzo mocno świecące diody imitujące gwiazdy na niebie.
Po wyjechaniu z tunelu byli już u celu podróży, Nairan czuł przypływ energii, czuł, że może może zmienić wszystko na lepsze i może Axelord nie jest taki straszny jak go opisują.
Neria była przemyślną i sumienną osobą. Jej czerwona soczewka oznaczała status urzędniczki, której zadaniem było pilnowanie rygorystycznych reguł kontroli tożsamości obywateli.
W końcu Neria zaparkowała pod wielkim gmachem na którego ostatnim piętrze znajdowało się biuro Kybera Axelord’a.
— Tu nasza znajomość się kończy, być może jeszcze kiedyś się spotkamy gdzieś nieformalnie, ale na chwilę obecną tu moja pomoc się kończy, musisz iść sam i dać sobie z tym radę, powodzenia. — wypowiedziała ostatnie słowa jakby od niechcenia, ale być może nie miała złych intencji, z resztą kto wie.
— A na które mam iść piętro? — dopytał czując, że tylko pogarsza sytuację.
— Ostatnie piętro, jak twoja ostatnia nadzieja na lepsze jutro-
Prychnęła pod nosem olewając go po wypowiedzeniu tych słów.
Nairan dzielnie ruszył w drogę.
przemierzał długie korytarze, przystawiając swoje kroki do metalicznych dźwięków, które rozbrzmiewały wśród surowych ścian. Jego spojrzenie unosiło się ku górze, gdy wchodził na kolejne piętra, świadomy, że biuro Kybera Axelord’a znajdowało się na najwyższym poziomie tego monumentalnego gmachu. Winda była przeznaczona tylko dla pracowników, więc nasz antagonista zmuszony był do przemierzenia drogi o własnych siłach.
Korytarze były ciche, prawie puste. Obrazy przedstawiające sukcesy i wizerunki kontrolowanej społeczności zdobiły ściany, jednak ich wyrazistość i barwy wyblakły, podobnie jak atmosfera panująca wokół. Nairan mijał różne działy i oddziały, przemykając obok drzwi zamkniętych na klucz, które strzegły tajemnic społeczności Controlsphere.
W końcu dotarł do końca korytarza, gdzie znajdowały się drzwi wyjątkowo okazałe i solidne. Symbol w kształcie spadającej gwiazdy wypełnionej cyfrowymi znakami zdobił centralne drzwi. To było miejsce, gdzie Kyber Axelord prowadził swoje rządy.
Nairan wziął głęboki oddech i powoli otworzył drzwi. Przed nim rozciągał się widok ogromnego biura z panoramicznymi oknami, które ukazywały widoki miasta. Biurko Kybera znajdowało się na samym końcu pokoju, a na ścianach wisieli przeróżni eksponenci mocy i luksusu, które tylko wskazywały na potęgę i władzę Axelorda. Na ścianach wisiały oszklone gabloty w których były przechowywane najróżniejsze sztylety i inne bronie. Pierwsze wrażenie, które ogarnęło Nairana, to poczucie małej istoty, stojącej w obliczu ogromu. Nairan, wciąż zszokowany tym, co go otaczało, miał jedno wyraźne przeznaczenie — znaleźć miejsce swojego przyszłego spotkania z Kyberem Axelordem. Przeszukując wzrokiem pomieszczenie, wreszcie dostrzegł elegancki stół z informacjami dotyczącymi umówionego spotkania.