E-book
15.75
drukowana A5
81.23
Watch Me

Bezpłatny fragment - Watch Me


Objętość:
433 str.
ISBN:
978-83-8414-283-7
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 81.23

WATCH ME — JULIA ALEXANDROWICZ

PLAYLISTA

“wrześniowe pomarańcze” — Kukon, Julia Mikuła.

“KOCHASZ?” — Sobel.

“Work Song” — Hozier.

“Souvenir” — supwel.

“Feel It” — Michaele Morrone.

“Beautiful” — Michaele Morrone.

“miss pleasure” — kukon.

“matrioszki” — kukon.

“miło mi cie poznać” — Kukon, Julia Mikuła.

“deszcz pada na namiot” — Kukon, Julia Mikuła.

“MAZZY STAR” — Julia Pośnik.

“niepoprawny numer” — Julia Pośnik.

“Not About Angels” — Birdy.

“watch” — billie eilish.

“You Don’t Own Me” — SAYGRACE, G-EAZY.

“Missed You” — The Weeknd.

“if u think I’m pretty” — Artemas.

“All The Right Moves” — OneRepublic.

“Art Deco” — Lana Del Rey.

“Angel Numbers / Ten Toes” — Chris Brown.

“lonely road” — Naits.

Niespełnionym marzeniom które każdy z nas posiada.

Czas wsiąść sprawy w swoje ręce i pokazać prawdziwego siebie.

PROLOG

Mogą się teraz nienawidzić. Ale przeciwieństwem miłości wcale nie jest nienawiść. Tylko obojętność.

On traktuje ją jak obcą, jakby całkowicie nic się między nimi nie wydarzyło te parę miesięcy temu.

A Ona? Nie nazwałabym tego tęsknotą. Choć być może, gdzieś w sercu tęskni. Tęskni za tym, jakiego go miała.

Z chęcią przeżyłaby jeszcze raz ten czerwcowy dzień, w którym spojrzeli sobie w oczy o jedną chwilę za długo.

To wystarczyło by odwrócić wszystko i nadać jej życiu nowy sens.

Ⅰ. KSIĘGA PIERWSZA

Vuoto

ZNACZENIE: Pustka to uczucie ogólnej nudy, wyalienowania, stan apatii. Zazwyczaj współistnieje z dystymią, depresją, samotnością, rozpaczą lub innymi zaburzeniami psychicznymi/emocjonalnymi, np. psychoza, czy zaburzenie osobowości borderline.


Pustka, jest pojęciem bardzo ogólnym. Każdy człowiek, interpretuje ją na swój sposób. Niektórzy się jej boją a gdy tylko przychodzi uciekają w ciemny kąt. Jest również druga grupa. Tych, którzy są na nią przygotowani i czekają aż nadejdzie.

To pokazuje nam, by nie czekać na inny, lepszy dzień. Bo tak naprawdę, może on nigdy nie nadejść.


1

NOWY ETAP ŻYCIA
VALERIA SMITH

Gdyby ktoś, kilka miesięcy temu powiedział mi że aktualnie będę znajdowała się w samolocie, który zmierza do Mediolanu, zwyczajnie w świecie bym go wyśmiała. Sądziłam że do końca życia, uwięziona będę w rodzinnym, pełnym chłodu domu i to tam się zestarzeje, ale jak widać, los miał na mnie inne plany.

Ostatni rok szkoły, miałam ukończyć w nowym kraju u boku brata, który był już pełnoletni. Czułam, że i tak będę miała mało swobody, a wieczorne wyjścia będę musiała wykreślić, ze swojego grafiku. Był wobec mnie bardzo zaborczy, ale wiedziałam doskonale, że w taki sposób okazywał troskę w stosunku do mnie. Nie miałam mu tego za złe, po części nawet go rozumiałam.

Ale on również, musiał zrozumieć pewną istotną rzecz. Nie byłam już małą dziewczyną. Stawałam się kobietą, na którą niedługo nikt, nie będzie miał wpływu. Będę o sobie decydować sama, niezależnie od zdania innych.

Lot, który miał potrwać niecałą godzinę, właśnie dobiegał końca. Cieszyło mnie to, ponieważ długie podróże były totalnie nie dla mnie. Po kwadransie, opuściłam już pokład samolotu i w końcu mogłam rozprostować nogi, które były uwięzione, w niewygodniej pozycji przez całą podróż. Wzięłam do ręki swoją czarną walizkę firmy LV, i udałam się w stronę wyjścia z lotniska. Kiedy drzwi się rozsunęły, wiatr rozwiał moje brązowe włosy na boki, i otulił ciepłym podmuchem ciało. Ruszyłam przed siebie, szukając jakiejś wolnej taksówki, która zawiezie mnie pod wskazany adres. Szukając wzrokiem pojazdu, w końcu dostrzegłam jedno, więc nie czekając dłużej, uniosłam dłoń do, góry dając tym samym znak kiero, wcy że chce skorzystać z transportu.

— Dzień dobry — przywitał się z delikatnym uśmiechem na twarzy, na co skinęłam głową. Przejął ode mnie bagaż, który po chwili wsadził do bagażnika. Sama otworzyłam tylne drzwi, i zajęłam miejsce po lewej stronie.

— Będzie pod ten adres — pokazałam mu dokładną lokalizację na telefonie, i usiadłam tak jak wcześniej dopiero w momencie, kiedy ustawił na swoim smartfonie trasę. Wyjęłam z czarnej torebki Chanel swoje słuchawki, i włożyłam je do uszu, rozkoszując się dźwiękiem muzyki.

Od dziecka, moje serce podbijały kawałki Adele, która idealnie potrafiła odwzorować to, jak czułam się w środku. Melodia to jedno, natomiast słowa były dla mnie szczególnie ważne. To w nie, wsłuchiwałam się z pełną pasją, i taką jakąś nadzieją, której nie potrafiłam wytłumaczyć.

Po kwadransie podróż, podjechaliśmy pod bogate osiedle. Dziwiłam się, że zajęło nam to tak mało czasu, ponieważ zwykle droga która prowadziła przez sam środek miasta, potrafiła się ciągnąć nawet, do kilku godzin. Podziękowałam za podróż, i z walizką w ręce popatrzyłam na ogromny, szary budynek.

To tutaj, miałam spędzić ostatni rok swojej edukacji. W zupełnie nowym, obcym dla mnie miejscu, u boku zaborczego jak diabli brata. Z jednej strony ta perspektywa była świetna, lecz pamiętam, jak Nick mieszkał jeszcze z nami wszystkimi. Ciągłe sprzeczki i awantury, czasem dosłownie o nic. Z czasem, zaczęło mi tego brakować, jego ciężkiego charakteru i humorku. W końcu, jesteśmy rodzeństwem z krwi i kości.

Odetchnęłam głęboko, i postawiłam pierwszy krok przed siebie, a potem kolejny i kolejny. W taki oto sposób, dotarłam do klatki schodowej, a następnie podeszłam do windy na którą czekałam maksymalnie, kilka minut. Weszłam do środka, i nacisnęłam przycisk z numerem pięć, czekając aż metalowe drzwi, się zasuną. W ostatnim momencie, między małym otworem, pojawiła się czyjaś dłoń, a po chwili po drugiej stronie, pojawił się młody chłopak.

Na oko, był mojego wieku, lub rok starszy. Włosy delikatnie przydługawe, w kolorze złocistym. Oczy koloru zielonego, jak dopiero co skoszona trawa a nos, oraz policzki, przyozdabiały niewielkich rozmiarów, pojedyncze piegi. Wyglądał niczym mały chłopiec, który zgubił mamę i chciał ją znaleźć. Uśmiechnął się na mój widok ciepło.

— Jednak zdążyłem. Mogę się zabrać z tobą? — Spytał, jakby moja odpowiedź zależała od tego, czy jego podróż będzie trwała kilka sekund, czy kilka minut.

— Jasne, jestem tylko ja, a nie zajmuje całej przestrzeni. — Pokiwał głową, i postawił krok w moją stronę, stając po chwili obok. Ponownie wcisnęłam ten sam przycisk, czekając aż ruszymy.

— Wracasz z wakacji? — Zagadnął. Szczerze powiedziawszy, to kompletnie nie miałam ochoty na rozmowy. Potrzebowałam odpoczynku, długiej ciepłej kąpieli i snu, którego zawsze mi brakowało, nie ważne w jakim momencie. Przełknęłam ślinę.

— Przyleciałam do brata. Będę tutaj się uczyła, przez najbliższy rok — nie spojrzałam w jego stronę, bo po prostu nie miałam ochoty. Był uroczy, owszem natomiast teraz, miałam inne, ważniejsze priorytety.

— Oo no to super — mruknęłam, zaciskając usta w wąska linie. Małą przestrzeń, opuściłam jako pierwsza, udając się pod wskazane drzwi. Nie wiedziałam jednak, że blondyn, zmierza w tą samą stronę. — Jeśli mogę wiedzieć, to kto jest twoim bratem? — Przymknęłam powieki, zatrzymując się na jego głos. Odwróciłam się do niego przodem, nie wiedząc, że znajdujemy się bardzo blisko siebie. Nasze ciała, dzieliło kilka centymetrów, ale było to tak niewiele, że poczułam w pewnym momencie dyskomfort.

— A dlaczego tak bardzo cię to interesuje? — Spytałam. Nie miałam obowiązku się przed nim tłumaczyć, ani odpowiadać na pytania.

— Po prostu, jestem ciekaw. Mieszkam na tym samym piętrze, więc chciałem wiedzieć. Przepraszam, jeśli cię uraziłem.

— Nie uraziłeś mnie, lecz póki co nie chciałbym o tym mówić. Jesteś dla mnie obcym człowiekiem, więc nie jestem w stanie ci zaufać.

— Masz rację, wybacz — odpowiedział z wyczuwalną skruchą w głosie. — W takim razie, do zobaczenia, nieznajoma dziewczyno — pożegnał się, po czym wszedł do jednego z mieszkań.

Wyjęłam klucz podchodząc do numeru 21, i przekręciłam w zamku dwa razy, by po chwili ujrzeć czarne, śmierdzące pomieszczenie. Wyszczerzyłam oczy, wkraczając do środka i próbując znaleźć dłonią na ścianę, włącznik światła. W końcu go odnalazłam, i pstryknęłam a gdy sztuczna jasność rozświetliła pomieszczenie, zamarłam. Opakowania po pizzy, walały się nie tylko po stole, ale również po podłodze. Puste puszki po coli i ciuchy, które już dawno powinny znaleźć się w praniu. Zrobiło mi się aż niedobrze, więc dotknęłam dłonią swoje usta, powstrzymując organizm przed tym.

W życiu nienawidziałam wielu rzeczy, a jedną z nich był bałagan. Jeśli nie było wystarczającego porządku, to relaks nie mógł się udać. Zdjęłam więc szarą bluzę, pozostając w białym topie z krótkim rękawem, i związałam włosy w niedbałego koka, przygotowując się do pracy. Pierw, zajęłam się wyniesieniem śmieci, oraz zrobieniem prania. Następnie starłam kurze, odkurzyłam całe mieszkanie, i pozmywałam podłogi. Po godzinie ciągłego ogarniania miejsca, usiadłam na kanapie, rozglądając się po wnętrzu.

Teraz wszystko wyglądało idealnie, i było na swoim miejscu. Oparłam głowę o tył, po czym przymknęłam powiek, chcąc jak najszybciej unormować oddech, i złapać potrzebne mi teraz powietrze.

— Już jesteś? — Na dźwięk męskiego głosu, który był mi dobrze znany, spojrzałam w stronę dębowych drzwi, widząc swojego brata w nienajlepszym stanie. Widać że był na kacu.

— Jak widać — odparłam, wyrzucając z siebie. Chłopak zaczął zmierzać w moim kierunku, przysiadając w następnej chwili tuż obok. — Jeśli taki bałagan się powtórzy, to przysięgam, że wywalę cię stąd na zbity pysk — zagroziłam mu palcem.

— Po pierwsze, kochana siostrzyczko, to moje mieszkanie. Jestem jego prawowitym właścicielem, więc nie masz tutaj nic do gadania. A jeśli coś ci nie pasuje, to droga wolna, zawsze możesz wrócić do rodziców — wykrzywił usta w zadziornym uśmieszku, który zawsze sprawiał, że moje tętno wzrastało. Walnęłam go w ramię, na co teatralnie złapał się za serce. — No wiesz co, ranisz moje uczucia — parsknęłam, udając że dławię się powietrzem. — Zmieniając temat...jesteś gotowa na jutrzejszy dzień?

— A nie widać?

— Ani trochę — stwierdził, śmiejąc się przy tym. Oparłam swoją głowę o jego ramię tak, jak to zwykle robiłam gdy byliśmy mali. — Dziś wieczorem, będę poza domem. Nie czekaj na mnie.

— Nawet nie zamierzam. I mam nadzieję, że mnie nie obudzisz.

— To się okaże — spojrzałam na niego z dołu.

— Nick, mógłbyś tam ze mną jutro pojechać? — Spytałam z nadzieją. — Z tobą będzie mi raźniej, i nie będę się czuła aż tak samotnie. — Westchnął ciężko, podnosząc swoje ręce do góry, i założył je za głową.

— Nie wiem, mała czy dam radę. Jutro, praktycznie cały dzień spędzę na uczelni, i na zaliczaniu testów. — pokiwałam głową, w geście zrozumienia. Miałam skrytą nadzieję, że się zgodzi, ponieważ przydałoby mi się wsparcie kogoś ważnego, w takim dniu. Rozumiałam jednak jego niepewność, bo studia dziennikarskie, wymagały od niego nie tylko poświęcenia, ale również czasu.

— Jesteś głodny? — Przerwałam, panującą między nami ciszę.

— Zbytnio nie. Jadłem godzinę temu, ale jeśli ty jesteś, to śmiało, coś sobie zamów.

— Potrafię gotować — odpowiedziałam dumnie, na co wyszczerzył oczy.

— Co? — Zapytał pewien, że sobie z niego żartuje.

— Kiedy rodzice wyjeżdżali w delegację, i zostawałam sama w domu, nie chciałam zbytnio wydawać pieniędzy. W taki oto sposób, nauczyłam się gotować i wychodzi mi to, całkiem nieźle.

— Wow, z tej strony cię nie znałem, karzełku — śmieje się, a ja rzucam w niego poduszką. Niestety łapie ją w ostatniej sekundzie, i dostaje prosto w twarz.

— Nienawidzę cię — wyrzucam z siebie oburzona, zakładając kosmyk włosów za ucho.

— Ja ciebie też.

***

— W życiu, nie oglądałam nudniejszego filmu — powiedziałam sama do siebie, przerywając seans, i zamykając laptopa. Odłożyłam go obok siebie, układając się wygodniej na materacu.

Nie wiem, czy tylko ja tak miałam, ale ilekroć nocowałam w zupełnie dla mnie obcym miejscu, to nigdy nie wysypiałam się tak, jak we własnym domu. Tam po prostu, czułam się bardziej swobodnie i komfortowo, nie zwracając już dłużej uwagi na rodziców.

Miałam rok, na zaprzyjaźnienie się z tym miejscem, i poczuciem się tutaj dobrze. Czy to się uda? Nie wiem. Mam nadzieję. Z cichych rozmyślań, wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Zgarnęłam go z szafki nocnej obok, i spojrzałam na wyświetlacz, gdzie pisało imię mojej przyjaciółki oraz jej głupkowate zdjęcie mojego autorstwa. Uśmiechnęłam się, odbierając.

— No dzień dobry, ślicznotko — przywitała się ze mną.

— Hejka — odpowiedziałam ciepło. — Co słychać? — Zapytałam.

— To raczej ja, powinnam zapytać o to ciebie. Jak lot? — Westchnęłam, przekręcając się na bok.

— Dobrze, ale trochę męczący. Jutro mój pierwszy dzień, w nowym liceum.

— Chciałabym być teraz przy tobie, i cię wesprzeć ale niestety nie mogę. — Odpowiedziała.

Kiedy wyjeżdżałam z Zurych’a, czyli mojego rodzinnego miasta w Szwajcarii właśnie tutaj, wiedziałam, że będzie mi brakowało moich znajomych. Ciężko było mi po prostu, tak ich zostawić za sobą, jakby byli moją przyszłością.

Najciężej jednak, było dla mnie to, że moje codzienne spotkania z Chloe, zostały definitywnie zakończone. Oczywiście, mogłyśmy do siebie dzwonić nawet na kamerce, lecz ekran smartfona bądź innego urządzenia, nie zastąpi rzeczywistości. Tego niezapomnianego klimatu, którego nic, ani nikt nie mógł podrobić.

— Wiem, Chloe, ale wierzę w to, że niedługo uda nam się spotkać i wyjść, wspólnie na jakąś imprezę — uśmiechnęłam się na wspomnienia, które razem stworzyłyśmy. Byłyśmy jak siostry od innych rodziców, żadna nie zostawiła drugiej w potrzebie.

— Trzymam cię za słowo, ślicznotko — zażartowała. — U mnie też wszystko dobrze, po staremu. Jedyne co się zmieniło, to to, że cholernie za tobą tęsknię, ale wiem, że ten wyjazd dobrze na ciebie wpłynie. Nie tylk, na twoją edukację — wiedziałam, że miała na myśli, moje relacje z rodzicami.

To było bardzo skomplikowane, do wyjaśnienia. Nieważne co bym nie zrobiła, to zawsze byli ze mnie niezadowoleni. Nie chodziło tutaj tylko o naukę, ale o moje zachowanie wśród ich znajomych. Takim momentemm były urodziny mojej mamy, na których to poznałam mojego przyszłego męża.

Był synem jej dobrej przyjaciółki, typowy chłoptaś, który miał większe ego, niż własny wzrost. Od początku, nie przypadł mi do gustu, a gdy odmówiłam tańca z nim, ojciec wpadł wręcz w szał. Oberwało mi się za to, parę godzin później, płakałam wtedy jak nigdy, zaciskając zęby na własnej pięści. Własny ból, dawał mi wewnętrzną ulgę od dziecka.

Im byliśmy starsi z moim bratem, to bardziej rozumieliśmy niektóre rzeczy. Często stawał w mojej obronie, ale gdy wyjechał, musiałam radzić sobie sama. Nie mówiłam o swoich problemach nikomu, po prostu nie chciałam się użalać, nad swoją osobą.

Wiedziałam, że sobie poradzę, w końcu musiałam. A teraz, czułam że te problemy zostały w przeszłości. Że nie wrócą już do mnie, i będę w końcu wolna jak nigdy.

— Mam nadzieję — odezwałam się, po krótkiej przerwie. — Wiesz co, będę kończyć. Zadzwonię jutro, jak tylko znajdę czas.

— Dobrze, dobranoc moja przyszywana siostro. — Pożegnałyśmy się, po czym zakończyłam połączenie. Nie chciałam teraz myśleć o moich problemach, więc zdecydowałam się na przyrządzenie sobie długiej, ciepłej kąpieli. Rozstawiłam świeczki, które oczywiście uprzednio podpaliłam, dodałam olejki do wody oraz morską sól, po czym weszłam do środka, zanurzając się w pianie. Boże, nawet nie wiedziałam, że tak bardzo tego potrzebowałam.

Po godzinie, wypielęgnowana, udałam się z powrotem do swojej sypialni, i weszłam pod kołdrę, przykrywając się nią. Ustawiłam budzik, założyłam opaskę na oczy, i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Ⅱ. KSIĘGA DRUGA

Menzogna

ZNACZENIE: Kłamstwo — wypowiedź zawierająca informacje niezgodne z przekonaniem o stanie faktycznym. Kłamca przekazuje informacje niezgodne z jego przekonaniem o rzeczywistości.


Dla każdego definicja tego słowa jest inna. Zazwyczaj kłamstwo, kojarzy nam się z zakochanymi parami, które ukrywają przed sobą jakieś sekrety. Lecz nie zawsze każda droga, sprowadza się do jednego. I trzeba o tym pamiętać.


2

— JESTEŚ SIOSTRĄ NICK’A?
VALERIA SMITH

Nie sądziłam, że poranek okaże się tak trudny, jak nigdy wcześniej. Ledwo uchyliłam swoje powieki, które zdecydowanie wolały zostać przymknięte. Wyłączyłam budzik, który ustawiłam sobie wczorajszego wieczoru, i usiadłam na materacu, opierając się o tył łóżka. Przetarłam twarz dłońmi, ziewając przy tym niemiłosiernie. Pierwszy dzień w nowej szkole, właśnie się rozpoczął. Świetnie.

— Dzień dobry, karzełku — do mojej sypialni, niczym bomba, wszedł mój brat. Twarz przyozdabiał mu uśmiech, od ucha do ucha, natomiast w lewej ręce, trzymał filiżankę jak zapewne mniemam z kawą.

Ja w przeciwieństwie do niego, miałam zupełnie inne nastawienie.

— Dla kogo dobry, dla tego dobry — wyrzuciłam z siebie od niechcenia.

— No weź, nie załamuj się — usiadł obok, wysuwając w moją stronę, aromatyczny napój. Przyjęłam go, ogrzewając dłonie ciepłem, a po chwili zanurzyłam w nim wargi.

— Tego mi było właśnie trzeba — zmieniłam temat. Pokiwał głową, ale nie skomentował.

— Jak nastawienie? — Spytał.

— Zajebiście, powiem ci — uśmiechnęłam się fałszywo. — Ostatni raz, byłam tak podniecona, gdy oglądałam Pamiętniki Wampirów. — Zaśmiał się. — Mówił ci ktoś, ze śmiechem dorównujesz samej wiedźmie?

— Nie przeginaj, mała — zagroził palcem, ale miałam to kompletnie gdzieś. — Ty za to, swoim obecnym wyglądem, dorównujesz bezdomnemu — uderzyłam go w mięsień, na ramieniu. — Kurwa Mać! — Zaklnął, wydzierając się przy tym na całe mieszkanie.

— Czyli to prawda, że faceci mają niski próg bólu — nie potrafiłam opanować śmiechu.

— Bardzo śmieszne — odparł zły, masując obolałe miejsce. — Lepiej zacznij się szykować, jeśli nie chcesz spóźnić się, już pierwszego dnia. Ja uciekam na uczelnię — pokiwałam głową. Miałam nadzieję do ostatniej sekundy, że jednak uda mu się towarzyszyć mi w drodze do placówki.

— W porządku, leć — ponagliłam go. Przed wyjściem, złożył jeszcze na moim czole czuły pocałunek, i zniknął za drzwiami, pozostawiając mnie samą. Osunęłam się niżej, jęcząc przy tym z niezadowolenia. Już czas.

***

— Dasz radę, Valeria. Wszystko będzie dobrze — powiedziałam sama do siebie, patrząc na swoje odbicie, w ogromnym lustrze. Nie chciałam przegiąć ze stylizacją, więc zdecydowałam się na wysokie czarne kozaki, na szpilce, sukienkę, na długi rękaw z dekoltem w kwadrat, oraz skórzaną kurtkę, tego samego koloru, co pozostałe części garderoby. Włosy jedynie rozczesałam, ponieważ naturalnie, miałam bardzo proste. Ogromnie mnie to cieszyło, bo gdy tylko pomyślałam czasem, o tym, że musiałabym wstawać pół godziny wcześniej, by wyprostować je idealnie, to chyba bym zwariowała.

Na twarz, nałożyłam delikatny makijaż, który wyróżniały czerwone usta. Uśmiechnęłam się, sama do siebie. Kiedy dostrzegłam taksówkę, którą zamówiłam chwilę temu, pospiesznie zabrałam torebkę, i opuściłam mieszkanie, zamykając je na klucz. Zbiegłam po schodach, wciskając przycisk na windzie, i czekałam na jej przyjazd.

— Znów się spotykamy — odwróciłam głowę za siebie, widząc tego samego blondyna, co wczoraj. Uśmiechał się do mnie ciepło.

— Albo, jest to zbieg okoliczność… albo mnie śledzisz — odparłam. W tym samym momencie, metalowe drzwi się rozsunęły więc zajęłam stojące miejsce przy ścianie. Chłopak dołączył do mnie, wciskając przycisk z numerem.

— A nie pomyślałaś, że może jesteśmy sobie pisani? — Zapytał. Przewróciłam oczami.

— Wybacz, ale nie wierzę w takie cuda. Poza tym, to, że wpadliśmy na siebie drugi raz nic nie oznacza — skwitowałam, i wyjęłam Iphona z torebki, mając nadzieję, że dam tym samym znak, że nie mam ochoty prowadzić tej jakże bezsensownej konwersacji.

— Jestem Oliver — przerwał, panującą pomiędzy nami ciszę. Przymknęłam na chwilę powieki, wiedząc, że będę musiała uczestniczyć w tej rozmowie.

— Valeria — odpowiedziałam, rzucając mu kilkusekundowe spojrzenie.

— Unikatowe imię.

— Nie lubię go — powiedziałam, zgodnie z prawdą. Moi rodzice, w ogóle nie mieli drygu do nadawania imion swoim dzieciom.

Kogo bym nie poznała, to zawsze ekscytował się tym imieniem. Dla mnie, było ono średnie, w ogóle nie pasowało do mojej osoby. Valeria to imię dla jakieś księżniczki, dobrej dziewczyny.

A nie dla kogoś, kto od dnia narodzin był postrzegany jako błąd, przez najbliższych. Po ciągnących się w nieskończoność minutach, dotarliśmy na dół. Opuściłam małą przestrzeń, jako pierwsza, ruszając przed siebie i opuszczając klatkę schodową. Pozwoliłam wiatru, wepchnąć się do moich nozdrzy, i przymknęłam delikatnie powieki, wystawiając twarz w stronę słońca.


— Piękna dziś pogoda — zaczynałam się denerwować. Jeśli zaraz, się ode mnie nie odczepi, to powiem mu o kilka słów za dużo.

— Owszem. — Potwierdziłam. — Musze już lecieć, do widzenia — pożegnałam się, mając nadzieję że więcej już się nie spotkamy.

— Do zobaczenia, Valerio — przełknęłam ślinę, otwierając drzwi taksówki, by po chwili do niej wsiąść.

— Będzie pod Liceum Snake — podałam mu adres, po czym wygodnie rozsiadłam się na fotelu w celu minimalnego odprężenia. Nie było łatwo ani trochę.

***

— Do widzenia — pożegnałam się z kierowcą, i poczekałam aż odjedzie. Dopiero wtedy, spojrzałam na budynek przed sobą. Był ogromny, i robił niesamowite wrażenie.

Stres, znacznie się zwiększył, a ręce, były całe spocone. Miałam ochotę stąd uciec, i rzucić to wszystko w pizdu. Taki plan, natomiast nie wchodził w grę. Nie mogłam pozwolić sobie na takie wybryki, jeśli chciałam tutaj zostać. Odetchnęłam głęboko, i ruszyłam powoli przed siebie. Przed liceum, czyli w małym ogrodzie siedziało kilka uczniów. Wszyscy patrzyli na mnie, jak na najciekawszą rzecz. Weszłam do środka, mając nadzieję że już nikt nie poświęci mi swojej uwagi, ale cholera jasna… jak bardzo się myliłam.

— Valeria? — Odwróciłam się do tyłu, odnajdując wzrokiem starszą kobietę, która jak miewam, zapewne była nauczycielką.

— Tak to ja — uśmiechnęłam się delikatnie. Nienawidziłam tego robić, więc powinna docenić ten gest z mojej strony.

— Anna Mark. Dyrektorka szkoły — wyciągnęła w moim kierunku dłoń, którą oczywiście uścisnęłam. — Miło mi cię poznać.

— Mi panią również — przeniosłam ciężar ciała, na lewą nogę.

— Pewnie się stresujesz.

— Trochę, ale to normalne — kiwa głową.

— Zaprowadzę Cię do twojej klasy, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko.

— Oczywiście, będzie mi bardzo miło — dyrektorka ruszyła przed siebie, więc dołączyłam do niej.

— Nasze liceum, jest wyjątkowym miejscem które przyjmuje tylko najlepszych uczniów. Nie jest tutaj się łatwo dostać, mimo że zgłoszeń co roku jest mnóstwo, to musimy wybrać najlepszą setkę. — Mówiła to tak dumnie, że nie potrafiłam jej nie słuchać.

Z drugiej strony natomiast, uważałam to za zbędne, i niepotrzebne. Informacja, która nie przyda mi się do niczego.

W końcu, dotarliśmy pod drzwi jednej z sal.

— Chodź, przedstawimy cię reszcie — popchnęła mnie delikatnie, przez co wpadłam do pomieszczenia, sprowadzając tym samym wzrok ciekawskich osób.

Na oko, mogłam powiedzieć, że znajduje się tutaj ponad dwadzieścia osób. Głównie, przeważała płeć żeńska. Podeszłam do drugiej kobiety, która zapewne była wychowawcą klasy, i popatrzyłam przed siebie.

— W nowym roku szkolnym, do naszej klasy, dołączyła nowa osoba — zabrała głos. Każdy, uważnie ją słuchał, jakby dosłownie byli zaczarowani. Ten widok był dla mnie nowy, ponieważ w Szwajcarii, każdy zajmował się sobą i miał totalnie wywalone na edukację. — Mam nadzieję, że przyjmiecie ją miło i sprawicie, by czuła się tutaj komfortowo — zakończyła swoją wypowiedź, i z uśmiechem na twarzy spojrzała na mnie, oznajmiając tym samym, że teraz miałam się przedstawić.

— Jestem Valeria Smith — kiedy tylko się przedstawiłam, po sali, zaczęły roznosić się szepty rozmów. Zignorowałam to, i postanowiłam kontynuować. — Mam siedemnaście lat, i postanowiłam właśnie tutaj, ukończyć ostatni rok swojej nauki. — Nie wiedząc, co mogę jeszcze opowiedzieć, zakończyłam monolog.

— Jesteś siostrą Nick’a? — Spytał, jeden z chłopaków. Przełknęłam ślinę.

— Tak, to mój brat — i po tych słowach, widziałam, jak znacząco pobledł. Kompletnie nie miałam pojęcia, o co może chodzić, ale chciałam się tego jak najszybciej dowiedzieć.

— Czyli to ona — usłyszałam szept. Miałam się już odezwać, by zapytać o co im do cholery jasnej chodzi, ale przeszkodził mi w tym głos nauczycielki.

— Dobrze, w takim razie zapraszam, Valerio. Usiądź z kimś — ułożyła delikatnie swoją dłoń, na moich plecach, co wcale mi nie pomogło. Rozejrzałam się, w poszukiwaniu ławki z kimś, kto chociaż w miarę, jest normalny. Szybko, odnalazłam swoim wzrokiem, chłopaka z windy.

Powiedzieć że byłam zszokowana, to ogromne niedopowiedzenie. Japierdole. Ruszyłam przed siebie, krocząc w jego stronę. Po chwili usiadłam na krześle, kładąc torebkę na ławce.

— Tak coś przeczuwałem, że jesteś jego siostrą — nachylił się, szepcząc mi do ucha. Spojrzałam na niego, zdając sobie sprawę, że jedyne co nas dzieliło, to puste, nie do zobaczenia powietrze. No i przede wszystkim, coraz bardziej gęstniejąca atmosfera.

— A ja, nie spodziewałam się że będziemy chodzić wspólnie, do jednej szkoły — odezwałam się. Jego uśmiech się powiększył.

Następne minuty, minęły nam na uważnym słuchaniu o tym, co czeka nas w czwartej klasie. Powiem szczerze, że nie sądziłam, że to będzie aż tak nudne. Mimo wyspania, czułam jak zaczynam przysypiać.

— Dobrze, na dziś to wszystko — rozbudziłam się — mam nadzieję, że ze wszystkimi się jutro, ponownie zobaczę — uczniowie zaczęli wychodzić, więc i ja postanowiłam się zbierać. Kiedy podniosłam się na równe nogi, dłoń chłopaka, chwyciła moją. Zdziwiłam się na ten gest, z jego strony, więc posłałam mu zdezorientowane spojrzenie.

— Chciałabyś może pospacerować ze mną? — Spytał, a ja doskonale znałam odpowiedź na to pytanie.

— Nie mam na to ochoty. Wrócę do mieszkania — wyjaśniłam, wyjmując nadgarstek z uścisku.

— Proszę? — Wiedziałam, że tak szybko nie odpuści.

Z jednej strony, nie miałam kompletnie ochoty chodzić po Mediolanie, z zupełnie obcą dla mnie osobą, lecz gdyby Chloe teraz tu była, to zmusiłaby mnie bym się zgodziła.

Zawsze byłam słaba, w podejmowaniu decyzji. Zwykle inni to za mnie robili, a ja, jedynie przystosowywałam się do tego.

Skoro jednak, chcę zacząć swoje życie od nowa, z zupełnie czystą kartą, to zmiany, muszę zacząć od siebie. Od najcięższego.

— Dobrze, niech będzie.

***

— Więc, dlaczego Włochy? — Szliśmy ramię w ramię, przez pięknie zazieleniony park.

— Szczerze? Sama nie wiem — spuściłam na chwilę wzrok, na swoje buty. — Po prostu potrzebowałam, czegoś innego. Takiego oderwania się, od rzeczywistości. Chciałam zacząć, wszystko od nowa. Zostawić za sobą przeszłość, i żyć tak, jak na to zasługuję.

— Jesteś jakąś poetką? — Spytał totalnie nie w kontekście, naszej rozmowy. Zmarszczyłam brwi.

— Nie. Dlaczego niby miałabym nią być? — Spytałam. Blondyn, zatrzymał się przodem do mnie więc i ja przystałam.

— Bo mówisz pięknym, dawnym językiem. Byłabyś świetną pisarką — prychnęłam.

— Ja i książki? To się nie łączy — pokiwałam zrezygnowana głową.

— Musisz w siebie uwierzyć. W swój talent.

— Jedyny talent jaki posiadam, to spanie. Uwierz, jestem w tym mistrzynią — zaśmiał się, przez co moje kąciki ust, uniósł się ku górze. Szczerze powiedziawszy, to zaczynałam czuć się swobodnie, w jego towarzystwie. Mimo że na początku, nie byłam co do niego przekonana, to jednak ten spacer dużo zmienił. — No nic, będę już wracać. Dziękuję za rozmowę, i za przechadzkę. Było bardzo miło — pokiwał głową.

— W takim razie, do zobaczenia — pożegnawszy się, każdy z nas, rozszedł się w swoje strony. — Valeria? — Odwróciłam się do tyłu, na wydźwięk własnego imienia.

— Tak?

— Może chciałabyś wspólnie wrócić?

— Pewnie, czemu nie — uśmiechnęłam się, i dołączyłam do niego.

— Chciałem cię przeprosić — zdziwiłam się, i zerknęłam na niego.

— Za co? Przecież, nic nie zrobiłeś.

— Byłem trochę nachalny, w stosunku do ciebie w windzie, podczas naszego pierwszego spotkania. Chciałem być miły, ale ty mogłaś to odebrać inaczej, lub poczuć się niekomfortowo, więc przepraszam.

— Nie szkodzi, chociaż fakt, czułam się wtedy dziwnie. — Odpowiedziałam. Taksówkę, którą zamówiliśmy około kwadrans temu, właśnie podjechała. Chłopak, otworzył mi drzwi, za co podziękowałam skinieniem głowy. Zapięłam pas, i wyjęłam telefon, by sprawdzić czy nikt, przez ten czas przypadkiem się do mnie nie dobijał. Kiedy nie dostrzegłam żadnych powiadomień, schowałam urządzenie, z powrotem do torebki.

Oliver, podał taksówkarzowi adres, pod który mieliśmy się udać, a po chwili ruszyliśmy drogą na osiedle.

— Wiesz już, co chcesz robić w przyszłości, po skończeniu edukacji? — Zawiesiłam na chwilę wzrok, za szybą.

— Prawdopodobnie pójdę na studia. Planuje zostać prawnikiem, albo lekarzem.

— A taki jest twój plan, czy innych?

— Co?

— Naprawdę chcesz skończyć któreś z tych studiów, z własnej woli, czy spełniasz oczekiwania innych? — Nie kłamiąc, zadziwił mnie tym pytaniem. Pierwszy raz w życiu, nie potrafiłam odpowiedzieć. Nie wiedziałam, czy robię to dla siebie, czy dla innych. Po prostu, to była dla mnie zagadka. — Widzisz, nie potrafisz odpowiedzieć.

— Po prostu, nie sądziłam że zadasz takie pytanie — próbowałam się tłumaczyć, ale cholernie średnio mi to wychodziło.

— Zastanów się nad tym — dotknął mojego ramienia. — Nie musisz mi odpowiadać teraz, ani później. Odpowiedz sobie, czego tak naprawdę chcesz — jego słowa, dały mi dużo do myślenia. I w taki sposób, pogrążona w szukaniu odpowiedzi, nie zorientowałam się w którym momencie, dotarliśmy do celu. Opuściliśmy nasz transport, i weszliśmy na klatkę schodową, czekając na windę. Telefon chłopaka zadzwonił. — Muszę odebrać. Do zobaczenia jutro — pożegnaliśmy się, a kiedy metalowe drzwi się zasunęły, westchnęłam ciężko.

To był dopiero pierwszy dzień, a ja już pragnę, by był to ostatni.

Ⅲ. KSIĘGA TRZECIA

Demoni

ZNACZENIE: Pierwotnie słowo-pojęcie demon oznaczało wyższą, nadnaturalną, bezosobową siłę, pewną moc identyfikowaną zwykle ze złym duchem. Siła ta wywierała wpływ, zazwyczaj negatywny, na człowieka i jego losy.


Czasem naszym prywatnym demonem, staje się osoba najważniejsza w naszym życiu. A my do końća o tym nie wiemy. Głónie dlatego, że jesteśmy w niej obsesyjnie zaślepieni.


3

DEMONY PRZESZŁOŚCI
VALERIA SMITH

Wchodząc do mieszkania, liczyłam na to że w środku, zastanę swojego brata. Potrzebowałam go, teraz, jego obecności bardziej, niż kiedykolwiek.

Niestety, jeszcze nie wrócił. Musiałam pogodzić się z tym, że tak teraz, będzie wyglądało moje życie. Dniami, będę siedziała w czterech ścianach, nie mając ochoty, zupełnie na nic.

Rzuciłam klucze na wyspę w kuchni, zdjęłam buty, i usiadłam na kanapie. Powiedzieć że byłam wykończona, to jakby nic nie powiedzieć. Chciałam zakopać się teraz w łóżku, i mieć gdzieś, wszystko oraz wszystkich. Nie chciałam jednak się lenić, więc postanowiłam przygotować obiad.

Podeszłam do lodówki i ją otworzyłam, ale jedyne co było w środku, to puszki coli oraz alkohol, różnego rodzaju. Westchnęłam głośno wiedząc, że to pora zrobić porządne zakupy.

Przebrałam się szybko, w wygodne szare dresy, oraz czarny top na cienkich szelkach. Postanowiłam, że drogę dzielącą mnie od celu, pokonam pieszo. Włożyłam słuchawki do uszu, załączając swoją playlistę na Spotify, i pogrążona w moich ulubionych nutach, kroczyłam chodnikiem.

Po dziesięciu minutach, dotarłam pod Super Market, i weszłam przez rozsuwane drzwi. W środku, było czuć chłód, ale przy takich temperaturach, jakie panowały w Mediolanie, było to wspaniałą ochłodą. Wzięłam wózek na kółkach, i ruszyłam do pierwszej alejki, z makaronami. Wybrałam klasyczny, czyli nitki. W głowie zrodził mi się pomysł na spaghetti, więc postanowiłam że to to danie, przygotuję do jedzenia. Wybrałam odpowiedni sos, oraz mięso, po czym weszłam jeszcze do rzędu, ze słodyczami. Wrzuciłam dwie białe czekolady, oraz babeczki, które były szybkie w przygotowaniu, a do tego przepysznie smakowały.

Ze wszystkimi rzeczami, ruszyłam do kasy. Zapłaciłam, a następnie opuściłam budynek, z dwoma, niewielkimi białymi siatkami.

Od razu po powrocie, zabrałam się do roboty. Nastawiłam garnek z wodą, na kuchence, a w tym samym czasie, umyłam mięso które pokroiłam, w drobną kostkę. Wrzuciłam makaron i teraz, czekałam tylko aż się ugotuję. W czasie oczekiwania, postanowiłam zadzwonić do Chloe. Odebrała, po jednym sygnale.

— Hejka — przywitałam się. W tle, słyszałam jakieś rozmowy.

— O, cześć. Nie sądziłam, że tak wcześnie zadzwonisz — odpowiedziała, na co uniosłam jeden kącik ust. — Jak po pierwszym dniu szkoły?

— Całkiem znośnie, aczkolwiek nie jestem za bardzo przekonana, co do tego miejsca. Wolałabym chyba wrócić… — te słowa, ledwo przeszły mi przez gardło, bo powrót w tym momencie, byłyby dla mnie definitywnym końcem.

— Val, nawet o tym nie myśl — skarciła mnie. — Nie możesz się teraz poddać. Nie w momencie, kiedy zdecydowałaś się na podjęcie walki, o swoją przyszłość.

— Tylko że ja nie wiem, czy sobie z tym wszystkim poradzę — wyjaśniłam, mieszając sos. — Zawsze to inni w moim otoczeniu, podejmowali za mnie decyzje a teraz, sama muszę się tego nauczyć. To nie jest takie proste Chloe, jak może się wydawać.

— Wiem, słońce ale pamiętaj, że masz mnie. Ja zawsze, będę obok, będę cię wspierać, i dopingować, bez względu na wszystko.

— Dziękuję — odpowiedziałam, wzdychając. — Zdzwonimy się później, dobrze? — Spytałam.

— Jasne, dzwoń kiedy tylko będziesz chciała. I pamiętaj, bez względu na to, jaką decyzję podejmiesz, ja zawsze będę cię wspierać. — Uśmiechnęłam się, pożegnałyśmy się, po czym połączenie zostało przerwane.

Boże, dlaczego to wszystko wydawało się tak cholernie ciężkie? Dlaczego wszystko, nie mogło układać się tak, jakbyśmy tego chcieli? Odpędzając od siebie, te natrętne myśli, dokończyłam posiłek, i nałożyłam sobie skromną porcję na talerz.

Mając zaburzenia odżywiania, każdy posiłek był dla mnie ciężki. Nawet zwykła kanapka, była utrapieniem. Usiadłam przy wyspie, i nawinęłam makaron na widelec, biorąc pierwszy kęs, do ust. Wyszło mi całkiem nieźle, sądząc po tym, że nie jestem najlepszą kucharką świata.

Odpaliłam Iphona, który zawsze towarzyszył mi podczas posiłku. Nie wiem nawet, w którym momencie, naczynie zostało puste. Wstałam na równe nogi, po czym włożyłam wszystko do zmywarki, ustawiając odpowiedni program mycia.

Nie miałam kompletnie pomysłu co robić, więc resztę dnia, postanowiłam spędzić w swoim pokoju, na oglądaniu ulubionego serialu, czyli „Pamiętniku Wampirów”. Wzięłam laptopa, i załączyłam szósty sezon, który oglądałam już chyba po raz piąty. Wzięłam z lodówki puszkę schłodzonej coli, i usiadłam po turecku, zagłębiając się w seans.

***

Czas, leciał nieubłaganie szybko. Nim się obejrzałam, za oknem już zaczynał robić się wieczór, co oznaczało, że niedługo do mieszkania wróci mój brat.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a w następnej sekundzie, głośnie rozmowy. Zdziwiłam się, więc nie czekając dłużej, postanowiłam wyjść. Gdy tylko dotarłam do salonu, dostrzegłam nie tylko Nick’a, ale również kilku innych chłopaków, których jeszcze nigdy wcześniej, nie widziałam na oczy. W szczególności, moją uwagę przykuł jeden. Szatyn, z ciemnymi jak noc tęczówkami, tatuażami, które pokrywały praktycznie całą powierzchnię jego ciała. Był wysoki, na oko, mogłam stwierdzić że miał niecałe dwa metry.

Siedząc na kanapie, nie odrywał ode mnie wzroku. Patrzył na mnie, jak na coś niezwykłego, ciekawego.

— Stary, nie mówiłeś że masz tak ładną dziewczynę — odezwał się jeden z nich. Mój brat, walnął go w ramię.

— To moja siostra, debilu — wyjaśnił, co jeszcze bardziej sprawiło, że skupili się na mojej osobie.

— To ty masz siostrę?! I do tego tak ładną? — Spytał, niedowierzając kolejny. Pokiwał głową, na potwierdzenie.

Odchrząknęłam, dosyć głośno.

— Jesteście może głodni? Nick i tak nic nie zje, ugotowanego przeze mnie, więc szkoda by było gdyby produkty się zmarnowały.

— A co dobrego przyrządziłaś?

— Spaghetti — po tym słowie, wszyscy, w jednym momencie zawyli. Lecz oprócz niego, tego, który się nie odzywał, a jedynie obserwował.

— Kobieto i ty jeszcze pytasz?! No pewnie że zjemy. Jesteśmy głodni jak wilki. — Pokiwałam głową, i udałam się do kuchni. Zapytałam jeszcze kto chce porcję, a gdy dostałam jasną odpowiedź, zaczęłam nakładać jedzenie. Po kilku minutach, praktycznie każdy z nich, zajadał się makaronem z sosem.

— Nick, nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli pożyczę sobie twoją siostrę, na kilka dni?

— To nie wypożyczalnia — odezwałam się, i podeszłam bliżej, nie spuszczając wzroku z rozmówcy. — A jeśli już chcesz, to powinieneś mnie, najpierw o to zapytać. Tylko ja mogę o sobie decydować — moje słowa, zabrzmiały tak poważnie, że sama aż wystraszyłam się siebie.

— Okej, przepraszam — odparł natychmiast, unosząc obydwie dłonie ku górze. Postawiłam krok w tył, dając sobie bezpieczną przestrzeń.

— Już Cię polubiłem. Nie dajesz sobą pomiatać, to się ceni.

— Zbyt wiele przeszłam w życiu, by dalej na to pozwalać. Na złe traktowanie przez ludzi — przelotnie spojrzałam na brata, którą zaciskał pięści. Widziałam, że był zły. Nie wiem tylko czy ze względu na to, że powiedziałam kawałek naszego prywatnego życia, przed jego znajomymi, czy może był wkurwiony, że nie zawsze mógł mnie ochronić, przed gniewem rodziców.

Tylko jak on to mógłby zrobić, skoro ja nie potrafiłam chronić siebie? Pozwalałam na wszystkie złe rzeczy, robione mi przez bliskie osoby. Nie potrafiłam powiedzieć nie, nawet, jeśli w środku chciałam się przeciwstawić.

Byłam jak piękny ptak, ze zniszczonym wnętrzem, zamknięty w złotej klatce. Nie mogłam zaznać wolności, być może, na to nie zasługiwałam. Pragnęłam tego z całego serca, jak niczego bardziej.

Lecz czasem, musieliśmy pogodzić się z tym, co planuje na nas los. Nie mamy wyjścia, nie mamy możliwości zawalczenia o siebie jeśli, nie zostawimy przeszłości za sobą.

Trzeba postawić, pierwszy krok do przodu, zacząć z nową kartą życiową. Zapomnieć o wszystkim, i wszystkich, którzy ściągali nas na dno.

— Nie będę wam przeszkadzać. Miłego wieczoru — pożegnałam się, i wróciłam do siebie. Oparłam się o drzwi, i przymknęłam powieki czując, jak gorące łzy, zaczną za chwilę sunąć po moich policzkach. Nie potrafiłam, po prostu, byłam za słaba. Zamknęłam drzwi na klucz, i podeszłam do swojej walizki, w której znajdowała się kosmetyczka. Otworzyłam ją, i wyjęłam że środka żyletkę. Jedną, pojedynczą, cholerną żyletkę.

Podeszłam do łóżka, na które usiadłam, i przybliżyłam ostrze, do skóry na nodze. Nie chciałam tego robić, czułam że jestem słaba.

Ale to chociaż na chwilę, pozwalało mi zapomnieć o codzienności, i problemach. Uspokajało moją głowę, nawet ciało.

Lecz gdy już to zrobiłam, czułam poczucie wstydu, nie do określenia. Wstydziłam się spojrzeć na swoje odbicie w lustrze, które odzwierciedlało zepsutą istotę, niezdolną do życia.

Obiecałam bratu, że więcej tego nie zrobię. Że nie skrzywdzę się przez wspomnienia młodzieńczych lat. Złamałam jednak, tą przysięgę.

Przycisnęłam zimy metal do rozgrzanej skóry, i zrobiłam pierwszą kreskę. Była głęboka, ale właśnie o taką mi chodziło. Potem, poszło już gładko. Jedna za jedną, aż w końcu cała noga, była zakrwawiona. Kiedy nie potrafiłam już nawet ruszyć ciałem, przestałam. Ostry przedmiot wypadł mi z dłoni, na beżowy dywan, a ja sama opadłam na materac, wpatrując się w sufit. Chciałam zniknąć, zapomnieć. Przymknęłam mokre powieki, mając nadzieję że zasnę, i się nie obudzę. Boże jak bardzo tego pragnęłam.

***

Otworzyłam powieki, w momencie, kiedy krwawiąca rana, zaczęła mnie potężnie piec. Usiadłam na kraju materaca, próbując stanąć na nogi, co nie było łatwe. Musiałam się wykąpać, i to opatrzyć. Kąpiel nie potrwała długo, maksymalnie, dziesięć minut. Umyłam również włosy, i wróciłam do pomieszczenia.

W pierwszej chwili nie zarejestrowałam tego, że w środku jest mój brat. Dopiero, gdy chwyciłam do dłoni plastry, nasze spojrzenia, się ze sobą spotkały. Od razu, spojrzał na moją ranę. Nic jednak nie powiedział, nie odezwał się, ani słowem. Przełknęłam głośno ślinę.

— Znajomi już poszli? — Spytałam, beznamiętnie. Chłopak wstał, i podszedł do mnie. Spojrzał na mnie wzrokiem, który wyrażał, zbyt wiele. Ból, cierpienie, współczucie, poczucie winy.

— Znów to zrobiłaś — wyszeptał, i za nim zdążyłabym zabrać głos, przytulił moje ciało, do swojego, głaskając mnie po włosach.

Łzy znów, popłynęły po moich policzkach. Objęłam go ramionami, pozwalając sobie na tą chwilę słabości. On mógł, mnie widzieć w takim stanie. Tylko on.

Nick, był dla mnie nie tylko bratem, ale również osobą, która zawsze była obok. Nawet, gdy mieszkałam w Szwajcarii, a on tutaj, to czułam jego wsparcie, w każdym momencie.

Był człowiekiem, któremu bezgranicznie ufałam, i byłam z nim stu procentowo szczera.

— No już, spokojnie, karzełku — prychnęłam. Wiedział, jak chociaż w małym stopniu, poprawić mi humor. Oderwałam się od niego, spoglądając wprost w oczy. — Miałem wyjść z tymi deklami, ale zostanę z tobą. Spędzimy wspólnie wieczór.

— Nie, idź. Będę czuła się źle, jeśli to przeze mnie zmienisz swoje plany, a ja i tak nie będę robiła nic, poza spaniem, i objadaniem się lodami.

— Jesteś pewna? Napewno nie chcesz bym został? — Spytał, spokojnie czekając na moją reakcję.

— Jestem pewna. No już, zbieraj się — ponagliłam go. Przed wyjściem, pstryknął mnie w nos. Gdy usłyszałam dziwięk zamykanych drzwi, westchnęłam głośno, i postanowiłam opatrzeć tą ranę, która powstała przez moją chwilę słabości.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Niemal od razu, pomyślałam o Nick’u który mógł czegoś zapomnieć, więc pospiesznie podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz w zamku.

Moim oczom, ukazał się Oliver. Stał uśmiechnięty, od ucha do ucha, a w ramionach trzymał jedzenie, zapakowane w plastikowych pudełkach.

— Hej, postanowiłem że wpadnę — przywitał się.

— Hej, miło z twojej strony. Nie wiem jednak, czy będę dobrą towarzyszką, na dzisiejszy wieczór. — Odparłam, na co zmarszczył brwi.

— No coś ty. Nawet jeśli jesteś smutna, to spróbuję cię rozweselić. Akurat w tym, jestem dobry — uśmiechnęłam się, i zrobiłam mu miejsce, oznajmiając tym samym by wszedł do środka. — Kupiłem chińszczyznę, którą wspólnie zjemy. Pozwolę ci wybrać film — udałam zszokowaną.

— Wow. Dziękuję bardzo — ukłoniłam się, jak dama. Zdjął kurtkę, a następnie buty. Zaprowadziłam go do sypialni, w której nie zdążyłam jeszcze posprzątać. Blondyn, spojrzał na łóżko, gdzie leżało kilka plastrów, oraz zakrwawiona chusteczka.

— Zacięłam się przy goleniu — skłamałam gładko, ale uwierzył. Nie chciałam wyznawać mu prawdy. Nie znaliśmy się jeszcze na tyle, bym mogła aż tak, mu zaufać.

Szybko ogarnęłam pomieszczenie, i usiedliśmy na materacu, opierając się o poduszki z tyłu. — To co, może jakiś horror? — Spytałam.

— A nie będziesz się bała? — Uniósł brew, rozbawiony.

— Na codzień oglądam takie filmy, ale nie wiem jak z tobą. Mam nadzieję, że nie popuścisz podczas seansu, bo musiałabym zmieniać pościel — popatrzył na mnie, poważnie. — Żartuje przecież — przewróciłam oczami, i załączyłam „Obecność”.

Po pół godzinie, poczułam jak zaczynam przysypiać. Powieki stawały się z każdą minutą, coraz cięższe, ale nie chciałam jeszcze odpływać, do krainy Morfeusza. Nie teraz, kiedy naprawdę czułam się dobrze, w towarzystwie nowo, poznanego chłopaka.

— Jeśli chcesz, to możemy zakończyć oglądanie na dziś — szepnął, do mojego ucha, przez co gęsia skórka otuliła moje ciało.

— Nie ma takiej potrzeby, dam radę — po tych słowach, w całości swoją uwagę, poświęciłam filmowi. Skupiłam się tylko na nim, ignorując wszystko w okół.

***

— Szkoda, że to już koniec — odezwał się Oliver. Seans filmowy, dobiegł właśnie końca, na ekranie laptopa, pojawiły się napisy końcowe. Skończyliśmy również jeść.

— To prawda. Fajnie było spędzić wieczór, właśnie w ten sposób — pokiwał głową. Między nami, nastała trochę, niekomfortowa cisza.

— Dobra, będę się już zbierał — podniósł się na równe nogi, i zaczął iść w stronę wyjścia. Oczywiście, poszłam za nim, odprowadzając go pod same drzwi. Przed opuszczeniem mieszkania, zatrzymał się na chwilę. — Do zobaczenia jutro — i złożył całusa, na moim policzku, szybko się ulatniając.

Pokiwałam głową roześmiana i przekręciłam zamek. Z każdym kolejnym dniem, coraz bardziej przekonywałam się do tego, specyficznego chłopaka.

Ⅳ. KSIĘGA CZWARTA

Dolore

ZNACZENIE: Ból psychiczny odnosi się do poczucia krzywdy, udręki, ucisku, uciążliwości, cierpienia o podłożu psychologicznym w psyche, w umyśle. Jest nieodłącznie związany z owym podłożem — to ból związany z poczuciem wstydu, winy, poniżenia, samotności, lękiem, obawą czy strachem przed starością lub tragiczną śmiercią.


4

SŁOWA KTÓRE RANIĄ
VALERIA SMITH

Poranek, drugiego dnia nie należał do najlepszych. Czułam, jak dosłownie każda komórka w ciele, mnie boli, jakbym przez sen, robiła coś ekstremalnego. Wyłączyłam budzik, i przekręciłam się na prawą stronę. Dawno, aż tak bardzo, nie chciało mi się wstawać.

Pierwsze co, to oczywiście wykonałam poranną rutynę a następnie w szlafroku z Victoria Secret, udałam się do kuchni. Przechodząc przez salon, dostrzegłam na kanapie, śpiącego brata. Pokręciłam zrezygnowana głową, i podeszłam do ekspresu, przygotowując dwie, czarne kawy. Z parującymi kubkami, usiadłam obok niego, dotykając jego ramienia.

— Nick, obudź się — szepnęłam, ale tylko coś wymamrotał. Postanowiłam więc uderzyć go poduszką, i dopiero ten gest poskutkował.

— Zwariowałaś, kurwa?! — Oburzył się, co mnie rozśmieszyło.

— Wybacz, ale ja w przeciwieństwie do ciebie, nie upijam się w ciągu tygodnia, gdy wiem, że drugiego dnia, mam szkołę — wyszczerzyłam zęby, i przysunęłam w jego stronę kawę. — Wypij, może chociaż trochę, cię rozbudzi — nic więcej nie mówiąc, zanurzył wargi w aromatycznym napoju, przymykając powieki, i ogrzewając dłonie ciepłem. Tak jak ja, będąc tu, pierwszy dzień.

— Wiesz, czasem jesteś przydatna.

— Uważaj, bo się zarumienię — udałam zawstydzoną. W następnej sekundzie, wybuchneliśmy gromki śmiechem. — Lecę się ogarniać, tobie też bym to radziła — posłałam mu ostatnie spojrzenie, ponieważ zniknęłam, za drzwiami pokoju. Usiadłam przy toaletce, zabierając się za zrobienie makijażu. Był on prosty, mało skomplikowany. Włosy rozczesałam, i zostawiłam rozpuszczone.

Dokładnie, zostało mi jeszcze pół godziny, zanim będę musiała opuścić mieszkanie. Podeszłam więc do szafy, szukając w niej czegoś, co mogłabym założyć. Nikogo chyba nie zdziwi, że postawiłam na szerokie jasne jeansy oraz czarny top, z długim rękawem. Spakowałam plecak, i nim wyszłam, obejrzałam się po raz ostatni w lustrze. Nie było tragedii.

— Podwiesić cię, do szkoły? — Odwróciłam się do tyłu. Nick, zmierzał w moim kierunku, ubierając po drodze buty.

— Nie trzeba, dam sobie radę — odparłam, i chwyciłam za klamkę.

— Dobra, ale potem nie miej do mnie o to pretensji — uniósł ręce do góry.

— Zawsze mam, i będę miała — posłałam mu buziaka w powietrzu. Wyszłam na klatkę schodową, ale nim zaczęłam iść w stronę windy, poczułam kopa w pośladek. — Uważaj lepiej na to, co robisz — zagroziłam mu placem. Nacisnęłam przycisk, a w czasie oczekiwania, postanowiłam sprawdzić telefon. Pogrążyłam się w oglądaniu Instagrama, na którym spędzałam praktycznie, większość wolnego czasu.

Weszliśmy oboje do środka. Mój brat, nacisnął przycisk, ale w momencie kiedy winda miała się już zasunąć, pomiędzy drzwiami, pojawiła się czyjaś dłoń. Miałam deja vu.

— Jeszcze ja — doszczegłam Olivera. Posłał mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam. — Gotowa, na dzisiejszy dzień? — Szepnął, zniżając się do mnie.

— Nie bardzo ale trzeba być dobrej myśli — westchnęłam. — Widzę jednak, że ty pałasz niesamowitą energią. Mógłbyś się podzielić.

— Z przyjemnością — zachichotał, delikatnie. Schowałam urządzenie do tylnej kieszeni spodni, i oparłam głowę o ścianę za mną. We trójkę, opuściliśmy małe pomieszczenie.

— Do później, karzełku — Nick, złożył na moim czole delikatny pocałunek, i pogrążony w smartfonie, zniknął z mojego pola widzenia.

— Może chciałabyś drogę do szkoły, pokonać pieszo? — Spytał entuzjastycznie.

— W sumie, to czemu nie — wzruszyłam ramionami. Nie spieszyliśmy się, szliśmy swoim powolnym, jak ślimak tempem. Postanowiłam przerwać, panującą pomiędzy nami ciszę.- Chciałam ci podziękować, za wczorajszy wieczór. Miło że przyszedłeś — odpowiedziałam.

— Postanowiłem się trochę podlizać — zażartował, na co prychnęłam. W akompaniamencie śmiechów, oraz rozmów, kontynuowaliśmy, dalszą drogę.

***

— Wszystkie lekcje, mamy wspólnie — Oliver zmienił temat, przebiegającej pomiędzy nami rozmowy. Pokiwałam jedynie głową, jakby słowa, które dotychczas wypowiadałam, ugrzęzły mi w gardle. Podeszliśmy do swoich szafek, które dziwnym trafem, były obok siebie. — Nie widać entuzjazmu, na twojej twarzy — skomentował.

— Bo zniknął on w momencie, kiedy się jeszcze nie zdążył pojawić. — Wyjaśniłam, markotnie. Spakowałam potrzebne zeszyty, oraz książki do plecaka, a resztę zostawiłam. Przekręciłam mały kluczyk, i wrzuciłam go do kieszeni spodni. — Co mamy pierwsze? — Spytałam.

— Matematykę.

— Ten dzień, nie mógł się zacząć lepiej — parsknęłam. — No nic, chodzimy w takim razie. — Z każdym kolejnym krokiem, czułam się dziwnie przytłoczona. Szczególnie, kiedy uczniowie, posyłali mi dziwne spojrzenia, oraz gdy coś pomiędzy sobą szeptali. — Mam wrażenie że jestem ich głównym tematem, do rozmów — powiedziałam.

— Bo tak jest — spojrzałam na blondyna, który bacznie mnie obserwował.

— Ale dlaczego? Przecież jeszcze nic nie zrobiłam, jestem tu dopiero drugi dzień.

— Twoim bratem jest Nick Smith. Nie dziw się — zmarszczyłam brwi.

— No i, co z tego? — Spytałam, mając nadzieję, że dostanę odpowiedź. Chłopak westchnął ciężko, a z jego twarzy, uśmiech powoli zaczął znikać.

— Lepiej będzie, gdy sama go o to zapytasz. On… nie lubi, gdy ktoś opowiada o nim za plecami — kiedy miałam już odpowiedzieć, dzwonek zadzwonił. W ciszy, skierowaliśmy się pod klasę.

Wiedziałam że i tak, prawda w końcu wyjdzie na jaw. Nawet jeśli, nie zapytam o to mojego brata. Wszyscy o tym gadają, więc to niemożliwe bym czegoś nie usłyszała.

Na lekcji, nie potrafiłam się skupić. W głowie wciąż, miałam słowa Oliver’a, które jeszcze bardziej mnie zaintrygowały. „On… nie lubi gdy ktoś opowiada o nim za plecami”. Tylko że tutaj, każdy rozmawiał tylko o tym. Miałam wrażenie, że wraz z moim pojawieniem się tutaj, coś, o czym inni zdążyli już zapomnieć, ponownie wróciło.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 81.23