E-book
14.7
drukowana A5
38.97
W zagłębieniu zbłąkanego umysłu

Bezpłatny fragment - W zagłębieniu zbłąkanego umysłu


Objętość:
83 str.
ISBN:
978-83-8155-962-1
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 38.97

Nie wiem, jakie zadanie mam,

Co mam do powiedzenia wam,

Niosę ze sobą tylko ciszę

I swoje bycie, co to jest za życie.


Czynności dzienne czekają i narzekają,

Dlaczego nie przepadają…

A ty się nie ruszasz ani twoja dusza.

— Zadanie


Jak przez mgłę widzę i znów tworzę.

Energia potęguje, moja istota wręcz faluje,

Czuję, że w końcu nad czymś mam władzę,

Lecz wam jej nie pokażę.


Światło jarzy się niczym fajerwerki

jak we śnie donikąd,

Uciekam stąd i obiecuję sobie,

że nieczęsto zaglądnę tu.

— Władza


Znowu minął kolejny dzień niewarty zamieszania.

Sztucznego uśmiechu, pewnego kroku,

ale nie jest tego wart.

Najlepiej pójść spać i zapomnieć,

że był z tobą przez 24 h.

Pewnie chcesz zapytać mnie, dlaczego tak myślę,

Posłuchaj więc mnie.

Ludzie wszędzie otaczają cię,

Za to oni bezkarnie uprzykrzają życie twe,

więc czemu mam znosić je,

Miewam myśli, że już nie mogę,

lecz piękne obrazy mi w głowie.

— Słabość


Czuję jedno wielkie zamieszanie,

czas cofa się nieustannie,

a ja już nie pamiętam, co robię

i skupić się nie mogę.

Czynności mam do zrobienia,

lecz ich nie robię, nie są nawet w mojej głowie,

w której niczym zgęstniały budyń,

który się nie rozrzedzi,

więc czegokolwiek próbuję się nauczyć,

to w budyniu bez dna ląduje,

a gdy budyń masz w głowie,

snu i chęci ci brakuje.

— Budyń


Wyszłam dziś z mojej nory,

Może jest to pomysł nowy

Na liczenie czasu nie do wytrzymania

I całości utrzymania,

Więc chodź i ze mną spędź czas,

Chętnie się z tobą poprzechadzam,

Gdy na ulicach mrok,

A lamp ulicznych jasny prąd

Oświetla swój lont,

Proszę cię, ucieknij ze mną stąd,

Albowiem czas płynie powoli u mych stóp,

Nie pomyl dróg.

— Wyjdź


Gdy nie wiesz, co dziś za dzień,

Nie czujesz czasu, chodzi za tobą cień,

Wiedz, że nie jest źle.


Kiedy wstajesz, to przed oczami maże ci się,

A ty do ziemi zbliżasz się,

Pamiętaj, że nic takiego nie dzieje się,

Nawet jeśli kolory widzisz jasno,

wiedz, że to za mało.

Być może niski poziom glukozy masz

Albo kofeiny ci brak,

Lecz dowody mówią wspak.

Co ty opowiadasz?

Myślę, że bezsens mnie dopada,

A ja przepadam.

— Przepadanie


Słońce się chwieje,

Wiatr sobie wieje,

A ja nic kompletnie nie wiem,

Biało na dworze, a ja w niehumorze,

Sens mój znika, więc niech będzie wolna

ta chwila.

— Znikanie


Coś od środka mnie zjada,

Przez co moja osoba marna

I nic całkowicie niewarta.

Wszyscy rozkładają przez ciebie ręce,

A przecież nic nie działają,

Ty za to próbujesz, ale czas marnujesz.

— Pusta w środku


Znowu widzę przez mgłę,

Wszechświat pochłania mnie,

Nie wiem, co tu robię,

Może na przykład jutro mnie tu nie być…

Z dala od prawd banalnie łatwych

I tych dla mnie koszmarnych,

Pełnych głosów i przesadzeń,

Wyjawiają się one za ściany,

Spróbuj przecisnąć się

przez rzeczywistości szpary.

— Odnaleźć się


Moje niemocy usta powiedziały, co miały,

Głowa poszła w ich ślady,

Iskry widzę na twojej oniemiałej twarzy,

Kto wie, czy zrobię dalszy krok,

Czy umknę w bok, dalej sunąć w swoim świecie,

Sięgnę widokiem przez ramy,

Otworzę okiem pozostałe światy.

— Zagubiona


Wszystko, co otacza mnie, zaczyna pływać,

Poruszać się, w swoim tempie grać,

Już mnie to nie wykańcza ani nie smuci wcale,

Nawet jakoś sobie radzę,

Nawet ten świat zaczyna bawić mnie,

W dzień poprzedni postać w uszach brzmiała,

Ze mną rozmawiała i żartowała,

Samotności zamknęła drzwi.

Ale czy na stałe?

Nie jest to dla mnie zrozumiałe.

— Ułuda


Ten świat wcale nie jest taki,

za jaki każdy go uważa,

Bez przekonania woła i wraca,

to rzecz nieustanna

I dla mnie nieprzyjazna,

lecz dziś staram się sobie przypomnieć

Chmury w kolorze Magenty…

A ty nie wiesz, czy to zachód słońca,

Czy zanieczyszczony horyzont?

Mimo to chodzę ulicami przez miasto,

Wdychając i wydychając te brudne szare opary.

— Szare opary


Jak każdy dzień ten dłużył mi się,

Nie mógł zakończyć go nawet drobny gest

czy śmiech,

Bo jeśli coś wychodzi źle, to nie chce kończyć się.

Nie licz na pomoc ludzi w pobliżu ciebie,

Bo jesteś dla nich cieniem,

Do tego znowu robisz sobie wyrzuty, problemy.

Jaki masz plan?

Zadając pytania, dajesz tylko dowody

Na to, że może bywasz zagubiona.

— Czas twój niesypki


Nie sposób wszystkiego ogarnąć,

Nie myśl, lecz działania pokażą,

Chociaż i tak pewnie znikome efekty pokażą,

Czy się one opłacą,

Tylko na swojej wartości stracą.

To, co robię, bo jeszcze mam w sobie

Niezupełnie chęć, niezupełnie dar,

to nie mój czar,

Jedynie rezygnacja, która pływa ze mną na dnie,

I myśl, że jutro będzie lepiej, że ktoś posłucha,

nie będzie się odsuwał.

— Trud


Iskry na papierze, w nic ci nie wierzę,

Mgła na dworze, nikt, egoista ci nie pomoże,

Pytania, na które nie umiesz odpowiadać,

Znowu ze smutku więcej zjadłaś,

Siostra manipuluje tobą, chociaż ty na uwięzi,

Której nawet nie załatwią pięści.

— Manipulacja


Nadal słyszę, lecz nie wasze słowa,

emocje spłycone —

Miewam zobojętnione —

prawdy ukryte, słowa nieczyste,

Wasze reakcje są dziwne…

Śmiech z rzeczy, których nie pojmujesz,

ale ja ujmuję

I mój mózg je maluje, a ja to czuję,

Śmiechem mym nagłym sprawiam,

że macie ciarki, to rzecz normalna,

Ale nagła, do sytuacji mej trafna.

— Obłęd


Dobrze się mam, udając nieumyślnie inną twarz,

z naszyjnikiem młodej damy na mej szyi,

która dodaje prawdziwego wyrazu,

razem z matową szminką to dobry zestaw,

sprawia, że nie wyglądam na chorą.

Za to na dziewczynę nową,

niczym wiktoriańska, tajemnicza dama,

czekająca na swój czas,

by pokazać, co w jej duszy gra,

chociaż serca nie ma.

— Dama


Jestem od środka prawie cała zwiędła,

Bo ma dusza umiera —

I jednym z tych powodów jest pustka,

Co w oczach gubi blask,

Głosów obcych szept,

Stary, wytarty, ciepły sweter,

Zamknięcie swoich drzwi i niemówienie nic.

— Więdnięcie


Bo w samotności wolę żyć,

Nawet nie lubię iść prosto, ruszać się,

W lustrze za to widzę kogoś z ponurą twarzą,

Jasną, lecz ze szklanymi oczami,

Nieobecność bije z nich na metr,

Uważaj, bo pękną i posypią się

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 38.97