POCZĄTEK
*
Czekam na z Tobą spotkanie
A jeśli się nie spotkamy
co się z nami stanie
Czy świat się zawali
widząc nasze nieme pożegnanie
Zastanawiam się, czy iść na spotkanie
A jeśli nie pójdę
czy bez Ciebie będę żyła
czy na zawsze sama pozostanę
i do końca będę tęskniła
Chciałabym, żeby odbyło się spotkanie
A jeśli się nie odbędzie
czy to oznacza rozstanie
Co się w mym życiu zdarzy
Ja to wieczne wahanie
**
Nie powiem
A mogłoby być tak pięknie, tak cudownie
Nie powiem
Choć staram się nie unikać szczerości
Nie powiem
Oto paradoks miłości
NAMIĘTNOŚĆ
*
Mam dobre intencje
Nie mogę nie mówić
Nie dotykać
Moje ręce same się wyciągają
Powinnam je trzymać przy sobie
Powinnam zamilczeć
Powinnam nie kochać
Lub kochać inaczej
Opanować wszystko
Kontrolować
Nie zaprzepaszczać
Zaczekać
Wykazać mniej zainteresowania
I więcej cierpliwości
Zrozumieć, pomóc
Więcej dać niż wziąć
Uspokoić się
Nie zranić
Tymczasem chce mi się krzyczeć
Słyszysz mój krzyk
Mam wyjść?
Taka jestem
Jestem zmęczona
Moje ręce są silne
Nie słuchają się
Chcę
Chcę
Tylko to się liczy
Podobnie moje usta
I całe moje ciało
I mój mózg
Nie znoszą sprzeciwu
Pustki
Czekania na próżno
Idę
Już idę
Wiem
Powinnam
**
Dlaczego gdy przychodzę odnaleźć do Ciebie
Ty mi w zamian wielką kulę pustą w środku
Nie chcę krzywdzić tymi oskarżeniami
Nie kieruję się czuciem, lecz wrażeniami
Bowiem gdy ono w grę wchodzi
Wyrywam samą z siebie rozpalonymi obcęgami
I rzucam na pastwę losu, już nie wiem, co biorę
A widzę to, co bym chciała zobaczyć
Więc jeśli zechcę wszystko do mnie przyjdzie
Lecz tak naprawdę Ty byś wiedział tylko
Trudno się wyzbyć podejrzliwości uprzedzenia
Łudzę się, rozwiążesz zagadkę mego istnienia
Nie powiem rozbij kulę, nie powiem daj mi słońce
Lecz pragnę trwać w złudzeniach aż do samego końca
ODRZUCENIE
*
Moja miłość zmęczona
Dotychczas niewyzwolona
Dlaczego nie mogę już kochać?
Czy kocham miłością, do której nie mam prawa?
Moja dusza zmęczona
W ciele uwięziona
To tak jakby ktoś ci podarował żaglówkę
Lecz zabronił nią pływać
Gdy kocham na siłę
Wszystko zmienia się w ruinę
Gdy nie kocham
Wszystko pięknie się układa
Ale również sens zatraca
Moja miłość stracona
To miłość nieodwzajemniona
To miłość nieokazana
To miłość uwięziona
Na pastwę losu zostawiona
Sztucznie podtrzymywana
Zupełnie niezrozumiana
Ja chcę móc kochać w spokoju
Lecz czego Ty chcesz?
Ucieczka jest niemożliwa
Bo ja się tej miłości kurczowo trzymam
Ty za karę nie pozwalasz mi kochać
Stwarzasz dystans
Trzymasz się od miłości z daleka
Może czekasz, aż się skończy
Cierpliwość drugiego człowieka
Ja zaś patrzę, jak czas nam ucieka
I się boję tego czasu
Wszystko mija raz na zawsze
Wierzę tylko w jedno życie
Które trzeba wykorzystać
Ty zaś nie chcesz wiedzieć, co ja myślę
Idziesz swoją własną drogą
Tu nie ma niesprawiedliwości
Nie można zmuszać do miłości
Lecz to nie tylko brak tej Twojej
Wprawia mnie w stan rozpaczy
Dla mnie bowiem sama miłość bardzo wiele znaczy
Ale nie mogę odnaleźć miłości do świata
Pozostaje mi miłość do Ciebie
Ty wzruszasz ramionami
Masz ważniejsze sprawy
Każesz mi wracać do siebie
ZAZDROŚĆ
*
Chciałabym, żebyś miał serce z kamienia
Wtedy byś nie mógł mnie kochać
Nie czułabym zazdrości
Nie możesz kochać nikogo
Ale Ty nie kochasz właśnie mnie
I właśnie mnie opuszczasz
To dla mnie nie masz czasu
Mnie lekceważysz
Mnie nie potrzebujesz
Ze mnie się śmiejesz
Leniwie odpowiadasz
Od biedy całujesz
POŻEGNANIE
*
Żegnaj
Mam łzy w oczach
Ale to Ty odchodzisz
Więc mam do nich prawo
Dlaczego
takie jest życie
Nie jestem tym, czego pragniesz
Żałuję
Chciałam Cię kochać
Szukałam na to sposobu
Wiem dopiero teraz, że kochałam
Bo inaczej nie byłoby tyle
Pustki
Bólu
Tęsknoty
Po Twoim odejściu
TĘSKNOTA
*
Patrzysz czasem w moje oczy
Szukasz jakiejś tajemnicy
Może szukasz odpowiedzi
Szukasz znaku życia
Moje oczy jak lustra
Odbijają wszystko wokół
Moje oczy są puste
Wiem o tym dobrze
Nie ujrzysz w nich duszy
Radości lub smutku
Moje oczy są bez wyrazu
Szeroko rozwarte, jakby przestraszone
Albo może wiecznie zdziwione
Ja nie ze zmieszania wzrok odwracam
Lecz ze strachu
Że dojrzysz tę matową taflę spokojną