E-book
4.41
drukowana A5
25.99
drukowana A5
Kolorowa
51.04
W cieniu motyli

Bezpłatny fragment - W cieniu motyli

wiersze wybrane


5
Objętość:
124 str.
ISBN:
978-83-8155-438-1
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 25.99
drukowana A5
Kolorowa
za 51.04

W CIENIU MOTYLI

Małgorzata Marcinkowska

Gdy nocna cisza mgłą otula

rozrzucając na niebie iskierki

a sen daleki bym dotknąć go mogła

moja dłoń jak pająk snuje drogę ku poezji…


Niczym motyl

Jak motyl w ogrodzie rozkłada skrzydła

spijając nektar z róż czerwonych

ja biorę pióro, maluje słowem

by wydobyć z nich całe piękn\o.


Na białej karcie utrwalam ciągle

błękit twych oczu którego nie znam

jak morze wyrzuca na brzeg bursztyny

ja łowię diamenty twojej duszy,

wtedy żyjesz ze mną przez chwilę

grając na strunach moich myśli.


W ulotnym trzepocie porywasz serce

delikatnie jak motyl muskasz skrzydłami,

kołysząc lekko ciało na wietrze

myśli zabierasz do swego królestwa

wabiąc swym pięknem — jesteś mym wierszem

w którym odnajduję ciebie i siebie.

Przy(jaźń) — sonet

Milcząc spaceruję brakuje mi sił

i świat oglądam przez krople słonych łez

ty stoisz obok — tęsknotą płaczesz też

ciągle czekamy na swoich aniołów.


Znowu płyną łzy choć mają różny smak

bezlitosna noc łamie kruche skrzydła

sen o przyjaźni już na dobre zmyła

gdzie ukojenie? Gdzie teraz jest mój szlak?!


Przyjdź! Poczuj w piersi dwa serca skrzywdzone

gniewnie rozbite na milion kawałków

jedno łzy miało dla wszystkich zielone.


Odnaleźć możesz tamto zagubione

nad tamtą rzeką wśród wielu żywiołów

dzisiaj ku słońcu nieśmiało zwrócone.

Wolny ptak

Dziś jak młody ptak wciąż fruwać się uczę,

czy kiedykolwiek sens życia zrozumiem?

Nie pozwól odejść póki kochać umiem

bo gdy odlecę nie wiem czy powrócę.


I choć po burzy następuje cisza

ty nie powrócisz gdy noc obudzi dzień

rozsądnie będzie serce zmienić w kamień

dzisiaj tylko wiatr z oczu łzy osusza.


Nie mniej skrupułów i zepchnij ze skały

nie rozbiję się gdy będę spadać w dół

lecz nie powrócę gdy będziesz tęsknił znów

gdy będę wolna od Amora strzały.

gorzka cisza

w chaosie i ciszy

każdej bezsennej nocy

zatapiam w tobie myśli


gwiazdy płyną

po ciemnym niebie —

upływa czas w akordzie muzyki


jestem echem

wołającej ciszy


wciąż słyszę jeden powtarzający się głos

tik — tak

tik — tak


nie ten chcę słyszeć


ciemna noc

blask księżyca —

dajcie ustom poczuć rozkosz słodyczy


już nie chcę pić

gorzkiej czekolady

Anioł

Będę twoim aniołem

nie obiecuję, że będę blisko

nie cofnę straconych dni

lecz mogę wywołać uśmiech

na twojej twarzy

w trudnych chwilach

wesprę dobrym słowem.


I gdy zobaczysz motyla

/może będzie miał zmoczone skrzydła/

pozwól mu przysiąść na ramieniu

naciesz swój wzrok

jego widokiem

w nim zobaczysz moją duszę.


Gdy rankiem deszcz

będzie padał

spróbuj schwytać wszystkie krople

to kryształowe łzy mojego szczęścia.


Nocą gdy Morfeusz będzie do snu wzywał

oddaj się jemu —

ja w nim przyjdę.


Lecz jeśli kiedyś zobaczysz usychającą różę

pielęgnuj ją starannie

to może być moje serce.

I gdy ujrzysz nagie drzewo

przytul bym z zimna nie drżała

bo niosąc pomoc

wszystkie pióra oddałam.

W kroplach deszczu

W jesiennym deszczu dziś tańczę i moknę

a każda kropla wspomnieniem odurza

letniej miłości subtelnej jak róża

splątała umysł — czy jeszcze jej dotknę?.


Mokra sukienka przylega do ciała

dawne uczucie wciąż serce rozgrzewa

choć wokół sterczą prawie nagie drzewa

zimny wiatr tulił, w deszczu kochać chciałam.


Ciągle powracam — choć deszczem skąpana

do serca twego ciągle furtki szukam

bo tam mój azyl, tam moja nirwana.


Czemu więc jestem w tęsknotę ubrana

w swej dłoni nie dłoń twoją lecz klucz trzymam?

Zabierz aniele bo żyć nie chcę sama.

Pożegnanie lata

Trochę mi szkoda promieni słońca

szkoda listeczków co wiatr postrąca

i śpiewu ptaków wśród drzew zielonych

kolorów bratków, i róż czerwonych.


Brakować będzie tęczy na niebie

w morzu kąpieli, spotkań przy wierzbie.

Twych pocałunków ciepłych jak słońce

bosych wędrówek po barwnej łące.


W wspomnieniach oczy pokryte łzami

choć wiem, że za rok wszystko przed nami,

w dłoniach zamykam promienie lata

ciepłe uroki całego świata.


Trochę mi tęskno — lato odchodzi

w słojach przetwory życie osłodzi

lecz melancholia ogarnia myśli

może jesienią lato się przyśni.

Historia dwóch serc

Ludzie tak często zawodzą,

że tracisz wiarę w człowieka

jak ślepcy bawią się

i grają znaczonymi kartami.


W mojej duszy pozostaje łza

w sercu pustka mieszka

jednak w głębi tli się nadzieja

i gdzieś ku tobie wyciągnięta ręka…


Dziś tej iskierki nie dostrzegasz

w smutku swe oczy podlewasz

twoje serce takie jak moje

przez kogoś wcześniej zranione.


Otwórz drzwi i więcej nie płacz

gdy cierpisz moje serce pęka

podaj rękę — to ci pokażę

serce co tkwi na dnie jeziora.


Tak wiele razy ranione

często oddychać nie mogło

jednak umrzeć nie umiało

i choć coraz bardziej ostrożne

kochać z wzajemnością chciało.


Wciąż drzwi zamknięte a rany otwarte

Proszę, drzwi otwórz

ktoś przyniósł ciszę

ty wygraj dźwięki

jakich wcześniej nie słyszałam.

Samotność

W milczeniu siedziała

dokuczało jej osamotnienie,

krzyczała…

więc czemu echo milczało?

Nigdy nie skończyła zdania

może się bała…


Długimi wieczorami

łzy same napływały do oczu

gdy w gwiazdy patrzyła.


Dobro w człowieku widziała — ufała

potem cieszyła się gdy padało

z deszczem płakała.


Wciąż uśmiechem dzielić się chciała —

pod nim dawne blizny…


Wtedy przyszła ona

nie pytając buty zdjęła

w jej świat wkroczyła

syjamska siostra — była szczęśliwa.


W połowie kochała

czekała —

wszystko w połowie miała…

w duszy dwa słowa żyły

siostra i ja — moja samotność.

pragnienie nocy

ludzie tęsknią za miłością

a ja zawsze obok

krok od marzeń i tęsknoty

ciepłych westchnień


gdy się kończy długi dzień

czasem spłyną krople łez


jednak moim słowom wiarę daj

że nie szukam już miłości


więc dlaczego

na skrzydłach ciemnej nocy

gdy na niebie gwiazdy lśnią

ty jak księżyc morską wodę

onieśmielasz i przyciągasz wciąż


wśród tańczących złotych iskier

bierzesz w ręce moje serce —

zagubione na rozstaju dróg

i porywasz aż do gwiazd

zagubioną duszę —

by zabłysła w jasności

Miły

Jesteś mi wiatrem często łzy osuszasz

rozplatasz warkocz skrywanej tęsknoty,

wiedz, że twe serce droższe niż klejnoty

którym poruszasz.


W tobie najdroższy ma bezpieczna przystań

bogate wnętrze, uskrzydlona dusza

chwytasz za rękę i w podróż wyruszam

bez zbędnych pytań.


Co dzień na nowo świat odkrywam z tobą

magią miłości dusze przepełnione

dwa serca w jedno na zawsze złączone

— tyś moją drogą.

Tęsknota skrzypiec

mkną do lądu morskie fale

o miłości szumi wiatr

a marynarz stawia żagle

by wyruszyć dalej w świat


stoi dziewczę tuż nad klifem

jakże smutna jest jej twarz

modre oczy patrzą z żalem

jak odpływa miły w dal


gdy na dobre zmrok zapadnie

na skrzypcach balladę gra

wiatr tęsknotę tylko zgadnie

zakochane serce zna


upłynęło całe lato

jej przyjaciel ciepły wiatr

wróć do domu dziś Beato

zima idzie już od Tatr

bezdomny wędrowiec

alkohol długi

przysłoniły wartości życia


z dnia na dzień

utraciłem dom i swoją miłość

zostając bezdomnym wędrowcem

nie potrafiłem odejść daleko

jak pies bezpański siedziałem blisko

żebrząc o chleb

z sercem na dłoni

w biegu często mijałaś — nie zauważałaś —

a może nie chciałaś


drżącymi rękoma zapalałem naftową lampę

patrząc szklanymi oczyma

jak płomień gaśnie —

goryczą tęsknoty spowita ma dusza


po kilku latach bezdomnej tułaczki

w pędzie życia ofiarowałaś uśmiech

dając nadzieję

dziś pogodzony z możliwością upadku

chwytam za ster życia

by móc latać —

czyste ubranie

praca

dawna miłość

miłość i róża

jedna miłość — dwa czasy

dwa serca w różnych miejscach

szliśmy

młodzi

zakochani

lecz każde osobno


tak długo powietrze pachniało miłością —

wciąż kochałam inaczej


pamiętam jak

przyszedłeś we śnie

dotknąłeś — odtąd stałam się białym kwiatem

niewinnie rozkwitały płatki

mój widok cieszył twoje oko

a mimo to powiedziałeś

że przeszkadzają tobie kolce — płakałam


znowu przychodzisz

mówisz pięknie o miłości —

dziś inna róża zakwitła w ogrodzie

a ty tęskniąc

w swych dłoniach

trzymasz uschnięte płatki

— niedostrzegalnego dawniej piękna

mamo

pod sercem swoim nosiłaś

marząc o chwili kiedy przytulisz

opowiadając bajki głaskałaś po głowie


a teraz w modlitwie

często do mnie dzwonisz

Ze łzami w błękitnych oczach


tęsknię za ciepłym spojrzeniem

— trudno patrzeć jak cierpisz


słysząc- nie ma takiego numeru


— zamierasz na chwilę

i z drżącym sercem


wysyłasz telegram do nieba


to nie tak mamo

ja kocham — czekam

kiedyś znowu przytulisz

gdy nadejdzie odpowiednia chwila

ale dzisiaj mamo — proszę


bądź szczęśliwa

Noc Kupały

Noc Świętojańska

najkrótsza w roku

święto słońca i księżyca,

radości i miłości.


Tańczące rusałki

wabią swą urodą

tej nocy ogień łączy się z wodą.


Piękne dziewczęta

wrzucają swe wianki

utkane z marzeń,

tęsknoty i pragnień.


I ja nieśmiało

na lustrze wody

kładę swój wianek,

z drżącym sercem śledzę ogień

w modlitwie szepcząc —

niech nie zatonie.


Ty pójdziesz do lasu

za kwiatem paproci,

który dostatek i szczęście przynosi

i może u kresu lata

nie będziesz samotny

i ja sama.

szum serca

w zamyśleniu spoglądam na horyzont

ostatnie promienie zabierają nadzieję

smutek spływa z ciemnego nieba

ptaki nie śpiewają miłosnej pieśni

przysiadły na pergoli i tylko patrzą

na umierające z miłości serce


wśród tysięcy iskierek

szumią liście na wietrze

niosąc nocną tęsknotę


stoczyło się uczucie

i kwiaty uwiędły od ciebie


odchodzisz i wracasz

znów czułość przeplata się z rozumem

powiedz

czy to wierzba szumi smutkiem

czy moje serce

w chaosie myśli

zagubione serce motorem kruchego życia

dziś zamykam ostatnie wspomnienia

które nie przetrwały łagodnej zimy


odmieniona nie dźwigam bagażu przeszłości


odpływam by zbudzić się na nowo

w promieniach nowego losu

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 4.41
drukowana A5
za 25.99
drukowana A5
Kolorowa
za 51.04