(…) w każdym z nas jest ktoś, kogo nie znamy. Przemawia do nas w snach i tłumaczy, że widzi nas zupełnie inaczej, niż my — siebie.
Carl Gustav Jung
I
Narkotyk.
Jak też chciałam, by ktoś zrobił mi zastrzyk jak Barbarze Rosiek,
Wszystko zrzucić na to, że to przez to, iż nie było się kochanym.
Chciałabym wszystko zrzucić na pierwsze lata życia,
Że coś poszło nie tak i jątrzyło się jak rana,
Że to ktoś przypadkiem wbił mi w żyłę pierwszy zastrzyk
zjednoczenia wyklętych… komunia.
Ja też chciałam być człowiekiem
Bezdomnym,
Nosić w sobie niebo
jak w kieszeni złożoną chusteczkę
na cztery strony samotności obecności.
Rzecz w intymności.
Też chciałam się wyzwolić,
Chodzić ścieżkami tajemnicy,
Wydobywać siebie przez narkotyk jak w terapii
eksperymentalnej,
Grać czule na swojej świadomości
jesienne walce niemijającej czystości,
świeżej, mistycznej rozpaczy żałoby,
By rodziła ona sama najpiękniejsze sny przez siebie
zintegrowaną,
Aby nigdy się nie zestarzeć i schować w grobie młode,
Naznaczone tylko wskazówką czasu ciało
i obłędem…
Ścięte jak świeży kwiat przed południem
znienacka, niemal bezboleśnie.
Nie chciałam, by było spenetrowane,
Wyprute,
A najbardziej
Skruszone jak opłatek na stole ulicy,
potulne w jedności, nawet jak radosnej,
by dusza wyłaziła ze mnie na wierzch, nie chciałam,
a cierpienie stało się wspólne, nie chciałam.
Nie chciałam się pokruszyć
Na kawałki, aby się zjednoczyć wreszcie
Ze swoją rozgorączkowaną świadomością.
Nie chciałam, by dotknął mnie mężczyzna,
By zagrał na mojej strunie wieczności,
Aby złamano mój bunt.
Chciałam umierać światu ciągle na rękach każdego poranka,
W przejęciu zmysłów
Chciałam czekać na nową burzę
na dachu rodzinnego domu,
By odczuć spokój.
Chciałam umierać, aby czuć życie.
Chciałam wam umrzeć do reszty,
Pestki nie zostawić po sobie.
Nie chciałam przystosować się do reguł życia.
Nie będę matką.
Nie chcę mieć nic wspólnego z boginią płodności,
nie jesteśmy spokrewnione. Wyrzekam się ciebie.
Chciałam wyjść stąd jak przyszłam.
Z duszą dziecka na ramieniu,
Ale życie trwa, prowadzi mnie,
Zmusza do pełni.
Staję nocą na pustym Rynku Krakowa
i patrzę długo w blady księżyc.
Boję się czasu, przekroczyć granicę,
Ingerencji w siebie.
Boję się skruszyć ułomnie, wyrzec hardości.
Nie chcę zejść z tonu… Mieć seksualne więzienie duszy,
zmysłowe.
Położyć się jak cisza na rosie bezwiednie,
Na polanie, udawać wymuszoną niemoc,
Dać się oderwać od siebie,
Powierzyć
Ciało,
Wejść w ogród,
Który może wystraszyć.
Penetracja musi być
Jak kraina lodu, gdzie można spotkać węża.
Zawsze boli.
Budzi wstręt i ciekawość.
Ból też uzależnia.
Wierzę, że to Adam przegrał raj, był hazardzistą.
Mogło być gorzej, mógł stworzyć w niebie swoją sektę
I zostać alfonsem.
Nie dziwię się, że Bóg miał dosyć.
Ale po co wysłał za nim Ewy…
By opiekowały się nim i były prostytutkami.
Zniszczono majestat matki
Przez to, że Bóg zobaczył myśli Adama —
Stworzył Ewę, aby zdolna do każdego poświęcenia
Ofiary ciała
Opiekowała się nim,
Dawała mu pieniądze na życie
Z handlu własnym ciałem.
Ewa wzięła na siebie winę,
piękno i grzech.
Nie chciała, by Adam kłócił się z Bogiem.
Poszli na swoje, na ziemię,
Zrównani ze zwierzętami
Próbowali ogrzać się wśród siebie,
Rozpalili pierwszy ogień.
Ewa oddała się ludzkości
już pierwszej nocy
w blasku wilgotnych cieni.
To musiało być w domu ziemi.
Adam był szczęśliwy.
Wszedł w Ewę mocno, pewnie,
czekał na to, pragnął, nim ona zaistniała,
nie miał nic z niewinności, to on był winą
samą w sobie, płodzący dzieci —
Aż otworzyły się wszystkie pokolenia
Z ciemną gwiazdą w oczach. Bóg też tego pragnął.
Wątpię, że jest kobietą.
Penetrował ją do rana,
Aż zalały ją wody,
Potoki,
Pot,
Urodziła ludzi.
Od kobiety wymagano więcej,
została obdarzona misją
jak Judasz,
aby dokonało się.
Kobieta stworzyła historię ludzkości,
Chciała przyjąć ten los.
Nic dziwnego, że młode kobiety
Nie chcą być Ewami,
Ale kobieta ma w sobie ofiarność,
Jak jest zbrukana przez instynkty,
Umie oddawać się ideom,
dlatego bywa prostytutką,
ale nie musi.
Próbuje stworzyć raj
w każdym domu.
Mężczyzna jak prostytutka
Chodzi i zapładnia
Świat.
To nie tylko było wyrzeczenie Ewy,
By mieć dzieci,
Wykarmić je,
Móc się kochać,
Płodzić.
Mężczyzna też pozwolił sobie
Być na użytek tego świata.
Świat stoi na prostytucji
i niewoli ludzi przez ludzi.
Ciemne zmysły pożądliwości
Prowadzą nas w nową, mroczną epokę,
Niedostatku.
Ale człowiek wciąż woli niż wrócić do raju
Rodzić się od nowa na ziemi,
Którą orze
Jak kobietę,
By wydobyć z niej życie,
Rozpruć ją do głębi,
Uczynić uległą
Jak Bóg Adama,
Ojca
Uległego sobie.
Adamowi gwałcono duszę,
Ewa oddała tylko ciało.
On był pierwszy w tym pochodzie.