E-book
11.03
drukowana A5
43.88
W.A.P. Oego

Bezpłatny fragment - W.A.P. Oego

cz. V


Objętość:
203 str.
ISBN:
978-83-8104-569-8
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 43.88

CZ. V

W POKOJU

w którymś pokoju domu

z widokiem na mrocznie

piękne góry

trzymam ciebie za ręke

wszystko wydaje się takie

oczywiste

nawet kiedy zaczynaliśmy

przyjaźni drogę


budzę się wokół twoich

oczu

nie zaprzeczam jestem szczęśliwy

każdego dnia

więcej

czując że zagmatwany los

wreszcie odpuścił

nam

na zawsze


wyczuwam twój uśmiech

przeplatany znanym mi

zapachem

radości

w tym pokoju domu

gdzie budzimy się codziennie

słońcem i słowami

kocham ciebie wariacie

kocham ciebie piękności

tylko moja

na zawsze

**

CHCĘ ZJEŚĆ

chcę zjeść

twoje serce

jestem głodny tobą

przekopując kolejny dzień

bez oznak twoich rąk

błądzę wspomnieniami

niczym niewidomy na środku

pustyni


czy jest jakikolwiek lek

mogący znieść ten ból

rozłąki

naszej

życie pędzi dalej

bez ciebie to tylko cień

dręczący coraz silniej

czarnowidztwem


może przesadzam

wyjdę na spacer świeże powietrze

jednak

bez ciebie to kolejne minuty

samotności


kochanie

tęsknię nie tylko sercem

nienawidząc każdą sekundę

bez tych oczu

muszę przetrwać wszystkie

upokorzenia losu

zaszywając się gdzieś w ciemnym

kącie

niecierpliwością wzmagany

w oczekiwaniu twoich

ust

słów

piersi

uśmiechu…

**

SZUKAŁEM

spoglądając ku tobie

widzę tę samą dziewczynę

jaką los zesłał mi dawno temu

którą tak długo szukałem

w świata ciemności


słysząc twój głos czuję

dotyk ust pieszczących się

moim ciałem

nie wzbraniam się

niech chwila wiecznie trwa

unosząc mnie do bram nieba

jak ciebie

gdy delikatnie stąpałem ustami

między twoimi piersiami

czując każdy kształt

zaznaczający się wyraźną rozkoszą

słowa mojego

przepełnione smakiem jakiego

nigdy nie zaznałem


głosząc światu twoją urodę

którą widziałem w blasku moich

zachłannie szukających ciebie

oczu

z każdym dotknięciem ust szyi

składając się poprzez piersi do…

wiem że serce wybrało słusznie

**

OSTATNI WIERSZ…

złamane obietnice

gdzieś błąkają się wśród

zimnych wzgórz niedopowiedzianych

zdarzeń


z każdym dniem zakochuję się

w tobie bardziej

wiem brzmi jak szaleństwo

lecz czy życie takie nie jest

czyż nie możemy zanurzyć się

w szaleńczej miłości

trzymając głowę nad nią

razem


w snach nic nie widzę

nie przeraża to mnie

bo wiem że gdzieś tam jesteś

na tym moja siła polega

tylko nie wygadaj się moim słabościom

gotowe zwietrzyć szanse

ataku

na ciebie


wszystkie wspomnienia stłoczone

napierają na mnie

nie boję się dawno już

tak puste

cały świat podporządkuję

tylko tobie

nie zatracając sensu

mojego istnienia


za wielką górą gdzieś spoczywają

nasze marzenia przykryte

dzisiejszym dniem

nikt ich nie skradnie

poczekają jak tylko

do pociągu wsiądziemy

by na końcowej stacji

z walizkami przyjść do tego

domu pod górą gdzie

już niecierpliwić się

będą

naszych marzeń nadzieje

mimo tych lat… oczekiwań

**

NOCNA RUBASZKA

zakradając się do

sypialni

widząc w jedwabnej rubaszce

której nigdy nie zakładasz

do snu

podchodzę wzrokiem

głaszcząc ciebie wzdłuż

pleców zatrzymując

się każdym pocałunkiem

na pośladkach

tak namiętnie obserwowanych

całe dnie

delikatnie składam się

rękoma między twoje uda

widząc uśmiech

skierowany w moją stronę

nie tylko dłońmi

twoimi

dostrzegającymi mnie

czuję każdy krok palców

zmierzających tam gdzie

moje

w tobie już dawno…

**

ZIMNO

pomimo zimna grasującego

niekiedy w moich myślach

to tylko myśli

prawdziwa walka rozgrywa się

gdzieś w czeluściach serca

nawet nie rozumu

chociaż też chce mieć coś

do powiedzenia


pomimo wątpliwości niszczących

mury

niekiedy

idę drogą usłaną przez ciernie

twoje

kalecząc każdą nadzieją

zmierzam pewnie do ciebie

jeśli tylko pozwolisz otworzyć

furtkę do twojego ogródka

nawet jak wieje zimnem


pomimo rozczarowań samym sobą

dokładam starań by

nie dosięgły ciebie

nigdy

układankę moją naprawię

będzie świecić tobą

jednak wzór będzie

mój

wszakże jestem autorem

słów

do M.

**

PIASKI

pomimo burz piasku skowytu

nieznajomy nadal przy

asyście córki setha

wszędobylskiej nocami

podróżuje

rozsmakowany w śladzie

pięknej znajomej tancerki

balansującej na granicach

marzeń i życia wedle pustyni

zagrań


podróżuje pomimo zacierania

istnienia przez samą piękność

ujrzaną nie raz nie tylko w śnie

kiedy powiew oddechu wzbijał

w nim uczucie bliskości

pisanej nie tylko sercem


sykliwe skorpiony upiornie

posłuszne mu zaprzęgają

w kolejny dzień pełne toboły

nadziei że kiedyś bramy

zaginionego miasta ujrzą

wśród zawieruchy setha

otwarte bramy…

**

POCAŁUNKI

pocałunków roje wyległy

z jego ust otulając jej nagie

piersi

w taniec niekończących

się dotyków rozgrzanych warg

jej ciała tak doskonale skrywanego


bliskość skinień ich ciał

nie jednego widza wprawi w poruszenie

gdy w czułych dotykach

ich rąk szeptających rozkoszne

słowa

wyczuwają siebie w magicznym tańcu

kochania nie tylko serc

gdy delikatne piersi obejmuje

pocałunkiem języka nie jeden

pewnie zawstydziłby się ileż w tym

miłosnej pasji

odkrywania siebie po raz wtóry

**

I TAK…

krzyżuje mnie kolejny raz

dokładniej pod prądem

związany mam serce

pastwi się każdym cierniem

celnie wbijając w serce

moje


zapakowane w pudełko

podpaliła ciesząc się ogniem

niczym pożarem wieżowca

piroman z lekkim upośledzeniem


sycząc słowa wlewa jad

niepewności w moje myśli

zatruwa każdy krok

śmiechem potępionej L.

sprawiającej coraz większą

moją słabość… aby powiedzieć

dość!


pozostaje tylko jedno wyjście

wykrzyczeć co tak słabo

starasz się

ciało łatwo zabić

serce nadal będzie bić

o tobie

póki będę tego chciał

na to jedynie nie masz

wpływu

**

ZIMA

kolejna zima

skrywa mnie z dala

od ciebie

kolejny mróz

dzieli moje serce na strzępy

kolejny lodowaty wiatr smaga

moje myśli

cisza zapada przeklętym skowyciem

nie ma ciebie


znów zapadam się w skorupy czeluście

niecierpliwie licząc czas

byś wyciągnęła niczym królika

z marnego kapelusza

znam twoje lęki obawy

swoje też

powtarzać się sensu brak

nadal będę rozbijał się

o ten mur

kolejną zimę też zniosę


może kiedyś otworzysz

bramy

i zabierzesz ledwo żywego

***

TO SERCE…

jeżeli opuścisz mnie

weź ze sobą serce moje

obiecuję nie będzie

uwierać

w wygodnym świecie

spocznie gdzieś w kącie

może zapomniane

umierające


im więcej kocham tym więcej

zadajesz ran

dla mnie już niepotrzebne

jest

paradoks życia brzmi

nigdy nie mów nigdy

być może

nie znam się

jedynie

wiem że bez ciebie

znów zamknę się

tym razem szczelniej

tym razem na zawsze

ostatecznie

żyjąc tylko wspomnieniami

o tobie

bez serca


zabierz je!

może kiedyś zwrócisz

nie ważne w jakim stanie

wtedy wyjdę przywitać ciebie

mam nadzieję że wejdziesz z nim

do tej skorupy

**

NADAL TĘSKNIĘ

tysiące chwil minęło

odkąd widziałem twój

głos gdzieś

na linii słuchawki

wyczuwając ciebie całym ciałem

z lekka drżącym podnieceniem


dni płyną zbyt wolno

bez ciebie dręcząc stęsknione

serce

setkami rozmyślań

wyczekując z niecierpliwością

kolejnych spotkań

zabijam chłód samotności

wspomnieniami

naszych pocałunków skradanych

całymi sekundami

gdy pieściłem twoje piersi

niczym młody bóg swoją wybrankę

w pełnej rozpusty pożądania

grze

między dwoma spragnionymi siebie

ciałami


móc wrócić do każdego poranku

niekoniecznie śniąc

dotykiem znów przypomnieć

zapach twojego oddechu

głaszcząc szyję powoli

wyzbywając ciebie z przymusu

noszenia ubrań

siegając nie tylko wzrokiem

na twoje uda

tak rozkosznie smakującą

między nimi

z każdym uniesieniem

też języka


może to nadal zasłyszany

banał przez ciebie

dalej tęsknie chcąc

żyć z tobą w tobie

na zawsze


poczekam kochanie

jak zwykle

nieco niecierpliwie

**

ZNÓW WOJNA

gdy noc zachodzi swoim panowaniem

gdy ciemności spowiją świat

budzą się demony

uzbrojone w lęki i obawy

stając kolejny raz

do śmiertelnego pojedynku

wydając dzikie ryki szarżując

na moje myśli tnąc serce

orając toporami mury nadziei


biedne wojsko nie wiedzące

że mam ciebie

klęska

tak oczywista już wlewa się

w ich dusze

kolejna noc z niezliczoną

ilością trupa z demoniczną twarzą


i nawet gdy uciekniesz

każdym słowem z całą

nadzieją

przebijąjąc się przez zasieki

dojdą do sali tronowej trzaskając

go na drobne kawałki

powstanę niczym biedny feniks

karmiąc się nadal wspomnieniami

bliskości naszych serc ciał marzeń

każdej chwili spędzonej razem

a potem wyjdę poza zgliszcza

szukając twoich śladów życia


kiedy noc zaplata swoje warkocze

w twoim świecie budząc twoje

upiory

zapytaj czy znów chcą doświadczyć

porażki smaku

z miecza mojego serca…

**

PORANNA PIOSENKA

zbudzony niemym tłokiem

spraw mało ważnych

szukam twojego ciepła

wśród obcej ci pościeli

kolejna noc spędzona na rozmowach

z bezsenności czasem

stawia mnie pierwszego

w jednoosobowej kolejce

po cudną kawę


papierowe ludziki nie wiadomo skąd

zmierzają posłusznie do swego celu

chyba pracować muszą

niezbyt bogaci nadal pozostając


włączę znów radio z nadawanymi

audycjami o naszych spotkaniach

głowa pęką mi od myśli

z wczorajszej niezbyt śpiącej nocy

na szczęście zażyję ciebie

kolejnym wspomnieniem


życie to dziwny twór

niby chce pomóc a równie ochoczo

kopie każdą nadzieję

nie chcę poddać się

serce nie pozwala nawet

umysł już tak podpowiada

nadal śpiewam słowa tej

piosenki

nawet jak już spotkam

w naszej pościeli objęcia

twoich rąk

**

DELIKATNIE

delikatnym powiewiem

opuszków palców prześlignę się

wokół twoich piersi

wzbudzając ich ożywienie

rozkołyszę się wokół sutków językiem

zaznaczając każdy kęs

pocałunków ust coraz

większymi pragnieniami

bycia z tobą


nie tylko w śnie


przebędę tysiące chwil

twojego ciała niczym spragniony

wędrowiec

wargami delektując się

zapachem nieprzytomnie zmierzając

do ukrytego skarbu jaki

jeszcze skrywają

biodra twoje wywołujące

we mnie podniecenie

dręczące każdą samotną chwilą

bez twoich ust smaganych pocałunkami

tak łapczywie zachłannymi

że nawet kupidyn zawstydzony

widząc nas we wspólnym

uniesieniu dwojga ciał

dotykających się

nadal z fascynacją

niezbadanych chwil


zagłębiając się w tobie

niczym w życiodajnym eliksirze

graniczę z obłędem uniesienia

czując każdy pomruk twoich

ust czerpiących ze mnie coraz

większą radość czucia każdego

ruchu przyspieszającego

z mijającymi sekundami

minutami…

**

NOC II

znów noc skrada się

stadem wygłodniałych

lęków

kąsając niemiłosiernie długo


nie śpię każdej słysząc

pomruki ciemnych stworzeń

dręczących nie jedną duszę


wlewają do myśli

słowa o których nawet upadłe

anioły nie chciałby słyszeć

wzywając mojego demona

uciekaj lilith póki jeszcze

nie wybudził się

nie zapanuję nad nim

gdy nie ma ciebie

kiedy zasypiam

kiedy słońce krzyczy by powrócić

z marzeń wojaży


noc zwycięża

szepta o poddaniu się

skazuje na odrętwienie

niebytu serce

nadal żyjące tobą

piękne marzenia

szkoda że

na karcie wyblakłego

papieru

mogą tylko żyć

swobodnie…

**

ZIMNO TWOJE

czuję opuszczasz mnie

skazujesz na wieczny sen

wypełniony zimnem obojętności

załamująca się fala nadziei

zderzając się z tobą

znikła szybko

jak twoje obietnice

wypełniasz mnie znów

obojętnością


czuję się tak zmęczony

umieram

znów chowając się w mój świat

upokorzony sercem

że odważyłem się tobie

dać coś co kiedyś już widziałaś


powoli zabijasz mnie

nie dbam

co z tobą staje się

mam większy bagaż od ciebie

i to przeraża nas

że jestem w stanie podpalić się

dla ciebie

a ty w swojej klatce będziesz

nadal bawić się

lecz na końcu tej drogi

każdy z nas zapłaci

przykro mi

ja już zaczynam…

**

POWRÓĆ PROSZĘ

nie zapominaj mnie

znów ciebie potrzebuję

tak zimno zapanowało

wokół moich myśli

że odważyłem się zakochać

bez zgody logiki życia

w mojej M

nadal walczącej ze sobą


potrzebuję ciebie

proszę przyjdź i nie

opuszczaj

tak dawno nie rozmawiałem

z tobą proszę nie odchodź

wróć


wiem to moja wina

za bardzo szczęśliwy

chciałem być z moją M

za bardzo kochałem

ale to już zmieni się

nie odwrócę się już

od ciebie


proszę wróć mój

smutku

zamknijmy się przed tym światem

obroń mnie bym nie musiał

cierpieć

bardziej zdając sobie

sprawę że nigdy nie przestanę

myśleć o mojej M

**

MÓJ PANIE

jestem zmęczony

byciem tu

sobą

dlaczego znów doświadczasz

mnie udrękami

cóż znów uczyniłem

że grzebiesz mnie w popiele

rozpaczy i smutku

czy słowo kocham stawia

mnie w równym szeregu

z każdym mordercą


mój panie


czy tym razem nie możesz

odpuścić mi

i pozwolić żyć z różą

jak moglibyśmy

gdybyś tylko odrobinę

chciał


mój panie


zwracam się do ciebie

byś pomógł mi losem

kartami wyroczniami sybilli

czy dziwnymi pytiami

proroctwami może znakami

na niebie

móc z moją różą

żyć tak jak zasługuje

obsypana moją miłością

i poczuciem że jej

nie opuszczę w najciemniejszych

chwilach

życia gdy śmierć

zajrzy w oczy


mój panie


czy o dużo proszę…

**

DO WIDZENIA

znów zatracam się

własnymi słowami

zimnymi w swej pustce


okrutny los jaki ustaliłaś

wreszcie odnióśł sukces

odchodzę umierając

coraz bardziej


przepraszam

że doważyłem się zburzyć

twój złoty spokój

głupim słowem

kocham

odejdę w cień

jedynie mając dziwne

serce nadal bijące

dla ciebie


pozwól mi pogrążyć się

w smutku zasypiając

wspomnieniami nadal

o tobie


żyj tym co tak bronisz

obyś była szczęśliwa

w pełni blasku złotej

przyszłości

jaką ponoć los

spisał tobie


do widzenia

kochanie…

**

ZMYSŁÓW EREKCJĘ…

erekcją moich zmysłów

zacznę powoli schodzić

z twoimi ustami gorącymi

niczym myśli popychające

...mnie do tego ciała

w dół

zwiedzając wargami delikatne

zakola szyi by bez ogródek

zanurzyć się w każdej z nich

pachnących nieustannie znanym

dotykiem opuszków palców

wprawiających się w podniecający

taniec wokół ich wzgórzy

w asyście języka tak uwielbiającego

pieścić sutki


i tak blisko i tak daleko

do ciebie wokół zgrabnie kuszących

nóg

gdy lekko rozchylone wzbijają wszystkim

co jeszcze nie wędrowało po

twoim ciele


i nawet gdyby ból zamknął

usta w żelaznym uścisku

życia paskudnej choroby

i nawet gdyby nie jednego

sutka skalpel zmiótł

nadal opuszki przebiegać będą

wzdłuż pięknego TWOJEGO ciała


bo tak natura chciała

pożądać ciebie nawet w nie pełni

kobiecości

przeze mnie

**

BAR II

chcę zapytać mojej choroby

czy warto już umierać

milczy jednak pośród baru oparów

kolejnych zaciągnieć się

pijanych oczu

z życia tak strudzenie bronionego

czym tylko da się i duszami

bo przecież ich nie widać


tajemniczy cień zerka mi

przez ramię ciągnąć

z kieliszka ile tylko się da

czuję obrzydzenie tym

miejscem

ale to przecież nazywam domem

w tłumie tych pijanych trupów

taki sam siedzę bez twojej ręki

wędrującej gdzieś daleko

szkoda że nie po moim ciele

tak wytęsknionego każdego

odechu zamiast fetoru wyczekiwania

w tym tłumie twoich oczu


dopijam kolejny kieliszek czegoś tam

pamiętając że pijanym łatwiej

pozostaje na topie iścia pod rzekę

by nie skończyć z zimnymi sercami

jak reszta

tak mną gardząca że nadal

mam czelność patrzeć na ciebie

a nie pieścić bar...manki

**

WYCZUWAM CIEBIE

wyczuwam ciebie

w porannym łyku świtu

w oddechu nadziei

przeżycia kolejnego dnia

z twoim imieniem na ustach


wyczuwam ciebie

w śpiewie ptaków

tuż na gzymsie budynku

przywołujące twój głos


wyczuwam ciebie

w roztargnieniu pościeli

wspominającą zapach tobą

gdy dotykiem

pośród blasku nocy

poszukiwałem ciebie

pochłaniając nie tylko

wargami


wyczuwam

wszystko powiązane

z twoją osobą tak

wdzięcznie zapraszającą mnie

do wspólnego tańca

wzmaganego

pożądaniem nas

każdej sekundy

naszego życia

**

GŁOS

podążając ulicą

wyblakłą tysiącami twarzy

przemycającymi nadzieje

na lepsze jutro


podziwiam koloryt twojego

głosu

słyszanego z każdym krokiem

wprowadzającego

mnie w stan najpiękniejszej

ekstazy

przy której czyny amora

blędną niczym niesmaczny żart


głosu zwiastującego nadzieję

horror cierpienie

głosu podniecającego każdym

powiewem sylab

przynoszącego ukojenie

głosu…

zresztą cóż tu rozpisywać się

będę

sama wiesz co dla mnie

oznacza i niesie

**

BLISKOŚĆ

czy to los naznaczył nas

przekleństwem

czy głód naszych dusz

doprowadził nasze spojrzenia

gdzieś na tej ulicy życia

tak dziwnie innego od

dotychczasowych starań

bycia szczęśliwymi


czasem miłość to za mało

weź mnie z pocałunkiem ust

odkryj we mnie demona

niech zatroszczy się o twoje

usta uginające się jak kolana

od milionów uścisków moich warg


niech twój opór z każdym

dotykiem moich rąk przesuwających się

po twoim aksamitnym ciele

powoli pęka

zagryziony dotykiem

rozgrzanego języka smakującego

każdą kroplę uniesień

twoich piersi

wspomaganych moją obecnością

w tobie

nie pozwól mi zapomnieć ciebie

w całym szaleństwie kochania

skonajmy z wycieńczenia

naszych ciał serc dusz

w tym życiu

zatraćmy się sobą

w magicznym tańcu

dotyków twojego ciała

wzdłuż moich…

**

WYŁĄCZ

wyłącz myśli

wyłącz serce

po co kołatać mają

czy ktokolwiek mnie

słysząc widzi

czy tylko wzrok kałuż

obserwuje mnie

z zaciekawieniem godnym niejednego

dziwaka toczącego swoje nogi

gdzieś przed losu wyzwania

nie rozumiejąc scenariusza odezwie się

w kolejny piątek bawiąc się

swoim nieszczęściem niczym pokrętłem

radia nadającego szczególnie nudne

audycje wspmagane szumami wzniosłych

słów chwał i sukcesów minionych

wieków

i cóż z tego jak nikt mnie nie widzi

na to decydując się udzielam

pozwolenia losowi

niech ktoś mnie odkryje

ja w dziurze pozostanę

moich słów

z tobą u boku

**

NIEBIESKIE SPODNIE

niebieskie spodnie

oplatając twoje pośladki

strzegą zazdrośnie

wszystkiego czego pragnę

całymi dniami

bez przerwy łaknąc

nocy gdy uwolnisz się

od tej niebieskiej zmowy

bym mógł dotykiem podziwiać

ciebie wzdłuż pięknego

ciała


kiedy

przekleństwo niebieskich spodni

drażni mnie zwłaszcza jak

ocierając się o mnie

wzrastające emocje

szczytują zwiększoną uwagą

twoich bioder tak szczelnie

zamkniętych pośród niebieskich pasm

niepotrzebnej tkaniny…


zdejmę krępujące kajdany

przemykając kolejnymi pocałunkami

zmierzając do wielkiego skarbu

rozbudzę ciebie

z każdego snu

rozpłynę się niczym słodycz

w nektarze napoju

wędrując nie tylko

w tobie

będę młodym bogiem w raju

obiecanym z moją nimfą

**

JEDYNIE

jedynie czego chcę

byś zapukała do

moich drzwi

tak zmoczona życiem

przyszła się ogrzać


czekam całe dnie

przy drzwiach niczym pies

kiedy ten dźwięk rozlegnie się

by gotowym być na powitanie

ciebie


pytali jaki w tym sens

odpowiadałem zawsze uśmiechnięty

kochany

powód jeśli wiecie co

moje myśli przekazać chcą


a może…

a może dać tobie klucze

sama zdecydujesz kiedy zajrzeć

lecz mógłbym ten najważniejszy

moment przespać


poczekam

najpewniej długo lecz

poczekam

wiem

warto

**

ZACHODNI BRZEG

stoję na zachodnim brzegu

własnych życzeń

wschód nadal daleki

gdzieś mi nie po drodze

z nim

trudno nadal idę

w cieniu martwych życzeń

tak idealnie niedopasowanych

do

życia


jednak czy to mnie obchodzi

raczej nie

bo to mój świat

i udowodnię że

mam rację wierząc w cuda

naznaczone moim niedowiarstwem

że wyjdzie każdy ruch

tak pieczołowicie zaplanowany

w odmęcie tego życia


kwiczy ktoś przez sen

to nie mój lęk

mam zupełnie mi obce

kiedy podnoszę przyłbice wszelkiej

nadziei

krocząc dumnie po uszy

w moim świecie

na zachodnim brzegu…

**

O NIC

o nic nie proszę

niczego nie wymagam

do niczego nie zmuszam

tylko chcę tobie podarować

to co najcenniejszego

mam

czego nikt mi nie może

zabrać

jedno takie małe

serce

zakochane w tobie

najpiękniejszym podarunku

jaki niebiosa mogły zesłać

śmiertelnej duszy


nawet wredny los

tak ochoczo piszący

różne role

nie ma nic do

skłócenia

musi milczeć


gdy zakochane serce

nie pyta o pozwolenie

z całą siłą poddaje się

uczuciu jakie wybuchło między

nami

nieokiełznanego pożaru

pożerającego myśli

dusze


**

TO TYLKO NASZE

cienką strugą zastygłej krwi

ulatniają sie słowa niedawno

wypowiedziane po ciężkiej

wymianie ciosów na każdej

chwili dnia


nie śpię zbytnio długo

karmiąc się nadzieją

pozostania samemu bez

koszmarów

podejmowania decyzji

czy białe czy czarne

kości wybrać do dzisiejszej gry

z życiem

w nocy


z klasy podstawowej wypuścili

kolejny rocznik podżegaczy

kąsających bez słów

moje grzechy

głupcy nie wiedzący że

już odebrałem swoją karę

w postaci mnie samego


wystukuję rytm ćwiczeń

cierpliwości o blat stołu

na którym kiedyś jedliśmy

nasz chleb

obecnie w muzeum czerstwy

spoczywa z kurzem


korowód osądów towarzyszyć

będzie nam

póki serca bić będą dla nas

skłócić stargać

zabijać nadzieję gotowy

w imię swojego etosu

nie wiedząc że na naszej łące

wśród promieni naszego słońca

toczy się naszym rytmem

nasze życie

na naszych zasadach…

przykro mi tłumie

**

CHCĘ

chcę ująć twoją rękę

mocno

we wspólnej podróży

jaka może odbyć się

już niebawem lub kiedyś


ktoś strzela słowami

w moje serce

znów chybił

nadal ty potrafisz zadać

celny cios


każdym wieczorem zanurzam się

w toni wspomnień o

tobie

rysując na tle czarnej nocy

czerwone płatki mojej róży

rozbierane jeden po drugim

bym mógł nasycić się delikatnym zapachem

kształtnych piersi

wypijanym kolejnym dotykiem

palców spacerujących bezkarnie

po jej szyi tuż za pocałunkami

jakimi rozpalam zmysły nie tylko

moje

sącząc się wzdłuż linii bioder

z końcem w błogim raju

na uniesienie języka

niejednokrotnie rozsmakowanego

w twoim orgaźmie


i pomimo szaleństw powodowanych

twoim bosko podniecającym

mnie

ciałem

nadal obejmuję ciebie

wieczorem gdy tuląc się

w moje ramiona zasypiasz

tak bezpiecznie...naturalnie

jakbyś była do tego przyzwyczajona

że tylko one niosą ulgę wsparcie

słowem

w życia zmaganiach

**

ZNÓW PRZEPROSINY

muszę znów przeprosić

za mnie

inaczej nie potrafię jak

kochać ciebie

nadmiarem siebie

nie wiem czy to dobrze

czy źle

dla ciebie

ale kocham


w przededniu przyszłych

wydarzeń tak mocno

nie znanych

nam

nic nie słabnie wręcz przeciwnie

rosnąc w siłę odkrywam się

ze wszystkim co posiadam

chociaż niewiele

ale zawsze coś

choćby serce czerwony diabeł

szalejący za twoim

tobą


i gdy znów wszystko

ściąga się w dół

ja nadal przepraszam

że tak kocham

i wszystkiego nadużywam

ale mały książe ze mnie

zawsze będziesz różą

jedyną w moim ogrodzie

jedyną w całym świecie


po cóż mi inna

inne

jak mam ciebie

tak daleko

a zarazem najbliżej

nie tylko sercem…

**

POSĄG

wyglądasz niczym

idealny posąg

dla takiego obserwatora jak

ja

przemycającego ukradkiem

przed resztą gapiów

pocałunki gorącym ustom

zaklętym w magiczności

może marmuru może szafiru

lecz raczej w tobie

gdy głaszcząc twoje biodra

zdaje się wyczuwam

ich ruch

w akcie błogosławionego

podniecenia

sięgając między nimi

dostrzegam rumieniec

na twojej jakże niedostępnej

twarzy dla reszty

amantów wszelkich


śledząc ustami bicie

serca

zataczam się piersiami

dłońmi wyczulonymi

na ich zapach tak mnie

w stan uniesienia wprowadzający

gdy błędnym wzrokiem odprowadzam

nas

w krainę orgastycznych ruchów

tak obcych nawet amorom

z każdych opowieści

snutych przez zboków

literatury


i poprzez chwilę gdy dotykając

czuję ciebie wydaję się

że wyciągając rękę będziesz

dalej kusić mnie

a może to ja ciebie…


tak chyba działa serc wzywanie

zwane kochaniem

nie koniecznie się

**

W PAMIĘTNIKU

w pamiętniku zapisanych

słów

wciąż poszukuję sposobu

by sprostać

wyzwaniu jakie niesiesz

ze sobą


nie wiem co będzie za

sekund kilka

co dopiero lat

plany mam na wszelki

wypadek

lecz to tylko plany

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 43.88