Sekret przemiany jest prosty —
skup całą swoją energię
nie na walce z tym, co jest stare,
lecz na tworzeniu nowego..
— Sokrates
Książkę dedykuję Rodzicom
— to od nas zaczyna się prawdziwa zmiana w Edukacji
.
Zamiast wstępu
Bardzo cieszę się, że tu jesteś i że mogę towarzyszyć ci w decyzji, którą już podjęłaś lub zastanawiasz się nad nią. Możliwe, że jesteś na takim etapie swego życia, że unschooling jawi ci się jako coś niesamowitego, a sam pomysł życia kompletnie bez szkoły przyciąga cię jak magnez. Być może jest tak, że termin unschooling jest dla ciebie nowy, niejasny i dziwny.
Dla kogo stworzyłam ten przewodnik? Dla wszystkich rodziców zainteresowanych tematem wolności w edukacji. Dla tych, którzy poszukują dla swoich dzieci i siebie innych dróg niż tylko ta jedna utarta — szkoła systemowa. Nie chcę definiować czego kto potrzebuje — absurdem byłoby twierdzić, że jedna miarka pasuje do wszystkich. Tak różni jak jesteśmy, różnimy się też pod względem potrzeb edukacyjnych i stylów uczenia się.
Dlatego ta książka nie jest wskazaniem jednej — jedynie słusznej opcji — jest zachętą do spojrzenia na coś mało jeszcze znanego w Polsce, do poznania i przyjrzenia się czy jest to coś, co z tobą rezonuje. A jeśli tak — inspiracją do czerpania z tego nurtu tyle, ile uważasz za stosowne, właściwe i słuszne. Głęboko wierzę w wewnętrzną Mądrość rodziców oraz to, że każdy rodzic stojąc we własnej Mocy i świadomości wybiera jak najlepiej dla swoich dzieci i dla swojej rodziny. Nikt z nas nie jest bardziej czy mniej „oświecony” — jesteśmy różni i mamy różnie.
Poruszam tu najważniejsze, moim zdaniem, zagadnienia związane z unschoolingiem — obejmujące kilka ważnych obszarów życia: priorytety, dom i rodzina, dzieci i to jak i gdzie się uczą, kompetencje rodziców w domowym nauczaniu, socjalizacja, to jak rodzic może zadbać o siebie, jak również dotykam tematu odszkolnienia. Nie wyczerpuję jednak tych tematów — będą one także przedmiotem rozważań w innych moich publikacjach.
Unschooling (czy jak kto woli — edukacja naturalna) w tym najprostszym rozumieniu to życie bez szkoły — czyli życie po prostu. A życie każdy z nas kształtuje i kreuje po swojemu. I o ile osobiście daleka jestem od stwierdzenia, że unschooling to jedynie „stan umysłu”, to wiem, że wszystko, absolutnie wszystko, zaczyna się w naszych myślach i pragnieniach oraz emocjach jakie wzbudzają te myśli i pragnienia. A więc to, że w tej chwili jedynie myślisz o tej opcji, ale nie widzisz realnych możliwości urzeczywistnienia jej, nie oznacza, że powinnaś z niej rezygnować całkowicie. Oznacza jedynie, że teraz zapoznajesz się z tą opcją, a możliwości mogą się pojawić za jakiś czas.
Nie ma czegoś takiego jak jeden model unschoolingu czy edukacji domowej. Prawdziwy unschooling polega na zindywidualizowanym uczeniu się w indywidualnym środowisku, przy wsparciu jakie tylko ty — jako rodzic tego konkretnego dziecka/dzieci — możesz zapewnić. Nie ma takiego samego modelu unschoolingu dla wszystkich. Nie chodzi o to, by nakłaniać rodziców do jednej słusznej opcji i modelu edukacji, ale żeby ci rodzice mieli wybór. A żeby ten wybór był świadomy, warto by poznali różne opcje alternatywnej edukacji. Tutaj skupiam się na unschoolingu.
Chcę, żebyś wiedziała, że unschooling ma różne oblicza — jest tak wyjątkowy w każdej rodzinie jak wyjątkowa jest każda rodzina. Nie musisz się zatem martwić tym, że będziesz zmuszona dostosowywać się do jakichś norm, standardów, zasad i odgórnie ustalonych prawd. Możesz po prostu wziąć te elementy, które z tobą rezonują, a resztę zostawić.
Nasza własna unschoolingowa ścieżka ewoluuje w czasie. To, co wydawało mi się ważne na początku tej drogi, zmieniło się pod wpływem naszych osobistych doświadczeń. Swoje podejście musiałam dostosować do stylu nauki jaki wybrało moje dziecko, do konkretnych potrzeb mojej rodziny, do unikalnego temperamentu każdego z domowników. Ponieważ w unchoolingu zawsze wychodzimy od konkretnego dziecka i tej konkretnej rodziny, w której ono funkcjonuje.
Dlatego nie martw się, że nie jesteś „w pełni” unschoolersem (cokolwiek w mniemaniu innych to oznacza). Zaufaj sobie, swojej rodzicielskiej intuicji i dzieciom oraz waszej wspólnej drodze — ona na pewno zaprowadzi was tam, gdzie macie być.
To, co przynosi ze sobą przełączenie swego życia na tryb życia bez szkoły — to przede wszystkim pozbycie się stresu i większości tych sytuacji, które do tej pory były generowane przez stres. Dlatego stworzyłam ten mini-przewodnik, aby pomógł ci rozpocząć edukacyjną podróż, która nie będzie oparta na przymusie i stresie. Taką, która będzie dopasowana do potrzeb twoich i twoich dzieci, ich unikalnych predyspozycji, potrzeb, talentów, zainteresowań, pasji i marzeń. Możesz czerpać z tego, co ci odpowiada i co cię zainspiruje.
Kiedy zagłębiasz się w jakiś temat, pojawiają się nowe pytania — to naturalne i potrzebne w procesie poznawania siebie. Te pytania są bardzo cenne, one wskazują co jest dla ciebie ważne, prowadzą do odkrycia własnych motywacji, pomysłów i przemyśleń na różne tematy. Wiodą do odpowiedzi, które są już w tobie, do rozwiązań problemów, o których myślałaś, że są nie do rozwiązania.
Pamiętaj przy tym, że nie musisz się nigdzie spieszyć. Nie obawiaj się podążać za sobą tą ścieżką, która ukazuje ci się za kolejnymi zakrętami. Ona jest wyjątkowa — tak jak ty i twoja rodzina.
Oczywiście, wybór tej ścieżki obejmuje również twój zasób wiedzy na temat unschoolingu / edukacji domowej czy innych form edukacji alternatywnej, przydatnych informacji oraz wsparcia jakie możesz uzyskać. Tak, byś mogła świadomie wybierać najlepiej w każdej sytuacji
Osobiście obserwuję, że rodzice, których dzieci nie uczęszczają do placówek i uczą się w domu (a raczej w świecie), z czasem stają się ekspertami od szukania okazji i możliwości do nauki i odkrywania świata. To ty jesteś ekspertem od swoich dzieci — masz moc, aby sprawić, by ich droga edukacji była radosną, szczęśliwą i pełną entuzjazmu podróżą. Masz także niezbywalne prawo i przywilej, by im w tej podróży towarzyszyć.
Ufaj sobie — Żyj cudnie
Teresa Sadowska
.
Początki unschoolingu — John Holt i trochę historii
Przyciśnięty do muru, definiuję unschooling jako pozwolenie dzieciom na taką wolność uczenia się w świecie, jaką ich rodzice mogą swobodnie znieść.
— John Holt
Unschooling ma swój początek w homeschoolingu, który jako ruch rozpoczął się w USA w latach 70-tych. Wtedy to pedagog i edukator John Holt, rozczarowany procesem szkolnych reform, zaczął publicznie propagować edukację domową. Holt uważał, że reformy edukacyjne, które uznał za niezbędne dla dziecka, nie mogłyby zaistnieć w ramach obowiązkowej edukacji szkolnej. W tym sensie szkoła była (i jest) niereformowalna.
John Holt był absolwentem Uniwersytetu Yale i pracując jako nauczyciel zaczął zastanawiać się dlaczego małe dzieci i dzieci w wieku przedszkolnym tak dobrze się bawiły, ćwicząc swoją ciekawość i uwielbiały naukę, a potem, jako dziesięciolatkowie sprawiali wrażenie znudzonych nią. Zdał sobie sprawę, że dodanie do modelu uczenia się elementu przymusu wyłącza miłość do nauki, a uczniowie po prostu starają się radzić sobie w szkole, podejmując jak najmniejszy wysiłek. Rozwiązaniem, według Holta, było zrobienie czegoś przeciwnego niż to, co robi szkoła. Zamiast wymagać udziału w zajęciach, należy sprawić, by był on dobrowolny. Zamiast zmieniać tematy co godzinę, pozwolić dziecku kontynuować naukę w interesującym go obszarze, dopóki jego zainteresowania będą się utrzymywać. Niech przestanie, gdy straci zainteresowanie, niech jego zainteresowania „prowadzą” jego naukę. Czy nie tak uczą się dorośli?
Holt uważał, że samokształcenie jest najgłębszym, najbardziej znaczącym i trwałym rodzajem uczenia się. Coś po prostu wzbudza nasze zainteresowanie konkretnym tematem lub umiejętnościami i wtedy w sposób naturalny podejmujemy niezbędne kroki, aby dowiedzieć i nauczyć się więcej.
W 1977 roku Holt zaczął wydawać cztero stronnicowy newsletter „Growing Without Schooling”, przeznaczony dla rodzin, które chciały edukować swoje dzieci poza szkołą. W tamtym czasie Holt był nieoficjalnym liderem raczkującego wówczas ruchu edukacji domowej, wspierał rodziców pragnących zabrać swoje dzieci ze szkoły jeszcze zanim praktyka ta została prawnie uznana we wszystkich stanach USA do 1993 roku. On także ukuł termin „unschooling”, odróżniając tym samym edukację (która dzieje się w sposób naturalny) od szkolnictwa. Podkreślał, że istnieje wiele metod uczenia się bez konieczności uczęszczania do szkoły. Holt bardzo wierzył w to, iż każdy człowiek posiada wrodzoną zdolność do samokształcenia, nie wyłączając małych dzieci. Jako nauczyciel w prywatnych szkołach w Colorado i Massachusetts widział na własne oczy, w jaki sposób kształcenie instytucjonalne, nawet w rzekomo „dobrych” szkołach, hamuje naturalny proces uczenia się.
Holt był szczególnie zaniepokojony niezliczonymi sposobami, w jakie nauczanie szkolne tłumi naturalne skłonności dziecka do uczenia się, zmuszając dziecko, poprzez program nauczania i odgórne instrukcje, do nauczenia się tego, czego nauczyciel chce, aby się nauczyło. Był zdania, że rodzice i edukatorzy powinni wspierać naturalne uczenie się dziecka, a nie je kontrolować. Zamiast po prostu powielać program nauczania, system ocenianie i oczekiwania, które nakłada szkoła, którą zdecydowali się opuścić, rodzice powinni całkowicie oderwać się od wyuczonego sposobu myślenia (czyli odszkolnić się).
Idee Holta uderzyły w akord wielu rodziców, którzy myśleli podobnie. W ciągu sześciu miesięcy GWS osiągnął blisko 500 subskrybentów. Pojawienie się Holta w „The Phil Donahue Show” w 1981 roku (który to show można obejrzeć na YouTube — film pt. „John Holt on The Phil Donahue Show discussing homeschooling 1981”), zaowocowało prawie dziesięcioma tysiącami listów z prośbą o udzielenie obszerniejszych informacji.
Termin unschooling został wymyślony przez Johna Holta, który w wywiadzie dla BBC w roku 1983 powiedział:
„Nie chodzi o to, iż uważam, że szkoła jest dobrym pomysłem, z którym coś z czasem poszło nie tak. Sądzę, że idea szkoły od samego początku była błędna. To szalony pomysł, że możemy uczyć się w miejscu przeznaczonym wyłącznie na naukę, odcięci od całej reszty życia.”
Pierwotnie Holt używał słowa unschooling na opisanie aktu usunięcia dziecka ze szkoły, ale szybko słowo to stało się synonimem słowa homeschooling. W ciągu następnych dwudziestu lat znaczenie tego terminu ewoluowało i zawężało się tak, że obecnie unschooling odnosi się do specyficznego stylu nauczania w domu, który propagował Holt, opartego na uczeniu skoncentrowanym na dziecku jako osobie kierującej swoją edukacji. Stąd także inna nazwa, która zyskała na popularności w ostatnich czasach — self-directed education. Oznacza ono także styl życia na jaki decydują się rodziny unschoolersów. W języku polskim funkcjonuje od jakiegoś czasu nazwa edukacja naturalna, choć nie kojarzy się ona tak jednoznacznie z tym, co niesie ze sobą, przejęty i zakonotowany już w społeczeństwie polskim, termin unschooling.
Od lat 70-tych ruch homeschoolingowy ogromnie wzrósł. Niektóre źródła podają, że w USA liczba uczniów w edukacji domowej wacha się od 1.5 do 2 milionów (dane za rok 1998). W Wikipedii można przeczytać, że w roku 2014 liczba ta przekroczyła 2 miliony. W Polsce liczba rodzin, które zdecydowały się na nauczanie dzieci w edukacji domowej z roku na rok wzrasta i na dzień dzisiejszy sięga już ponad 31 tysięcy (dane statystyczne MEN z października 2022).
Ponieważ przepisy prawne regulujące nauczanie w domu — a zatem także definicję prawną terminu homeschooling — różnią się znacznie w poszczególnych stanach, dokładne dane są trudne do zdobycia. Szufladkowanie tego ruchu na kategorie w oparciu o style nauczania w domu jest jeszcze trudniejsze, a oszacowanie liczby homeschoolersów, którzy uważają się za unschoolersów różni się w zależności od tego, kogo o to pytasz.
Tradycyjni homeschoolersi, którzy stosują dość konwencjonalne podejście do edukacji, używając mniej lub bardziej formalnych programów nauczania (niektórzy z nich wprost odtwarzają szkołę w domu), mają tendencję do marszczenia brwi na unschooling i do publicznego krytykowania unschoolersów. Ale nawet tacy zagorzali tradycjonaliści często zbliżają się do mniej formalnego podejścia, kiedy odkrywają niewątpliwe zalety i benefity unschoolingu dla swoich rodzin.
John Holt definitywnie nie był radykałem, choć jego poglądy na temat edukacji z pewnością były i są poczytywane jako takie. Bardzo znamienne, że Holt podkreślał znaczenie wolnej woli w edukacji i zaufania — nie tylko do dzieci, ale również do ich rodziców. Wiedział doskonale, że od rodziców zaczyna się wszystko, od ich świadomości i patrzenia na świat oraz na cały proces edukacji. Tak naprawdę wszystko zależy od nas — rodziców — czy mamy w sobie zgodę i pozwolimy naszym dzieciom na wolność uczenia się tego, co chcą, wtedy, kiedy chcą, ile czasu chcą, z kim i gdzie.
John Holt jest autorem wielu książek o tym, w jaki sposób dzieci (i nie tylko dzieci) uczą się i jakie przeszkody stoją na naturalnej drodze pozyskiwania przez nie wiedzy i umiejętności. Pokazywał też konkretne rozwiązania i pomysły na to, jak można skuteczniej i lepiej uczyć się w prawdziwym świecie (o czym przeczytasz dalej w rozdziale „Zasoby ludzi aktywnych”). Największą popularność zdobyły jego dwie książki: „How Children Learn” (napisana w 1967 r.) i i nieco wcześniejsza „How Childen Fail” (z 1964 r.) oraz kontrowersyjna „Escape from Childhood” (z 1974 r.)
Na język polski do tej pory przetłumaczono jedną z jego książek „Zamiast Edukacji. Warunki do uczenia się przez działanie” (tytuł oryginalny: „Instead of Education: Ways to Help People Do Things Better”, wydana po raz pierwszy w 1976 r.).
To, co naprawdę ma znaczenie
W niniejszej publikacji nie będę zbytnio rozpisywać się o definicji unschoolingu — czym jest a czym nie jest. Dla jednych unschooling jest odmianą homeshoolingu (czyli edukacji domowej) dla innych — bardziej radykalnych form (radical unschooling) — nie ma nic a nic wspólnego z edukacją domową. Dla jeszcze innych unschooling to po prostu „stan umysłu”. Elementy unschoolingu wdrażane są w szkołach demokratycznych i przedszkolach leśnych.
Dla coraz większego grona rodziców (również w Polsce), którzy chcą czegoś innego dla swoich dzieci niż oferowany im tradycyjny system szkolny, unschooling jest pociągający, a przynajmniej brzmi intrygująco, choć uszkolnione do szpiku kości społeczeństwo wcale nie zachęca ludzi do odchodzenia od głównego nurtu i robienia czegokolwiek na własną rękę. To naturalne, że szukamy grupy, do której moglibyśmy przynależeć.
Esencją unschoolingu jest to, że nie ma tu żadnej magicznej formuły, nie ma jednego prostego rozwiązania dla każdego dziecka, którego edukacyjne potrzeby są przecież bardzo indywidualne. Unschooling to po prostu sposób na dostosowanie nauki do specyficznych potrzeb każdego dziecka i każdej rodziny. Nie ma dwóch rodzin uschoolingowych, które podążałyby tą samą ścieżką, ani nawet dwójki dzieci z tej samej unschoolingowej rodziny, które dokładnie podążałyby w tym samym kierunku. Z tej prostej przyczyny, iż każdy nas jest niepowtarzalną indywidualnością, kimś o unikalnym charakterze i temperamencie, z unikalnym zestawem zdolności, zainteresowań i pasji.
A więc, jak już wspomniałam i co będę podkreślać, unschooling jest tak różny jak różni są ludzie i jak różne są rodziny. Dlatego nie skupiam się na idei, a na tym, co ważne w tym podejściu i stylu życia. Jeśli pozwolimy, by idea przysłoniła nam człowieka, by stała się ważniejsza niż to k o n k r e t n e dziecko i ta k o n k r e t n a rodzina — na nic się zda głoszenie wolności. Najpierw musimy przyznać, że każdy z nas ma inaczej — a to, że obiera inną drogę, nie znaczy, że się myli czy się zagubił.
Każdy z nas jest w jakimś procesie — dotyczy to też miejsca, w którym jesteśmy jeśli chodzi o edukację naszych dzieci i swoją. To, że jesteś w tym konkretnym miejscu nie znaczy, że jesteś lepsza czy gorsza od innych, że jesteś mniej lub bardziej „oświecona”. Znaczy tylko i aż tyle, że jesteś tam, gdzie powinnaś być w tym właśnie momencie.
Dlatego nie przekonuję nikogo do naszych racji i stylu życia, a jedynie pokazuję jak to wygląda u nas, w naszej uschoolingowej rodzinie, co — mam nadzieję, może zainspirować ciebie i innych rodziców.
A zatem co ma dla nas prawdziwe znaczenie, co tak naprawdę się liczy?
Poznanie własnego dziecka/dzieci. Co sprawia, że ich oczy iskrzą? Co lubią robić? O czym mogą rozprawiać godzinami lub słuchać z otwartą buzią? Co je pociąga i czym się interesują? Czym się inspirują i o czym marzą? Jakie aktywności i zabawy wybierają w sposób naturalny — same z siebie?
Uczenie się, odkrywanie i eksplorowanie świata razem z dziećmi. Odkrywanie nowych miejsc. Czytanie map. Wspólna przygoda — w domu lub w świecie. Planowanie wyjść, wycieczek, wyjazdów. Zwiedzanie ciekawych miejsc. Spotkania w drodze. Spotkania z różnymi ludźmi.
Budowanie przytulnego gniazda, w którym wszyscy domownicy czują się otoczeni opieką. Stworzenie domowego środowiska pełnego tych rzeczy, które sami uważacie za ciekawe, piękne i potrzebne. Książki, dzieła sztuki, rękodzieło, obrazy tworzone przez dzieci, muzyka, gry, zabawki, rośliny, zwierzaki, dobre jedzenie itp. Dom nigdy nie powinien przypominać szkoły.
Indywidualne podejście do każdego dziecka. Nasze dzieci mają swoje własne drogi, swoje wybory, nie są „przedłużeniem” ani kopią nas — swoich rodziców. Są odrębnymi istotami ludzkimi. Nie są nikomu nic winne ani nie powinny zasługiwać na naszą miłość i szacunek. Naszym zadaniem nie jest kształtowanie ich na swój wzór i podobieństwo. Są równe dorosłym pod względem godności. Naszym zadaniem jest przede wszystkim nie przeszkadzanie im w ich naturalnym wzroście.