Drugi tom moich wierszy dedykuję wszystkim tym,
którzy codziennie przeżywają uniesienia i rozczarowania.
Jeśli pytacie, czy warto,
niech ta poezja pomoże Wam znaleźć odpowiedź.
Ja swoją odnalazłam:
„Miłość nie wprawia w ruch karuzeli świata.
Sprawia jednak, że przejażdżka nią warta jest zachodu”.
Pytania
— Mistrzu
dokąd iść
gdy nogi strudzone wieczną wędrówką
nie wiedzą już
czyja jest droga
Mistrzu
co robić
gdy serce rozorane strachem i smutkiem
nie wie już
czy nadal tłoczyć życie
Mistrzu
w co wierzyć
gdy wszystkie słowa rozsypały się
jak ziarenka ze strąconej makówki
i nikt ani nic
— Zanurz dłonie w Dobru.
Przecinek
śmierć jest jak znak zapytania
to linia kierująca się łagodne w górę
a potem gwałtownie w dół
krótkie zawahanie
przerwa
i kropka
wierzę, że przecinek
Sens
usiadł nad strumieniem Czas
zdjął wytarte buty
i zanurzył stopy w chłodnej wodzie
zamknął oczy
i usłyszał
panta rhei
carpe diem
ora et labora
per aspera ad astra
jego śmiech odbijał się głośnym echem
od pobliskich niewzruszonych gór
a strumyk szumiał cicho
Liczby
od kiedy
litery nie układały się w coś znaczącego
ani nawet w kogoś
postanowił skupić się na liczbach
dzielił na procenty dobro i zło
mnożył wątpliwości
sumował porażki
potęgował strach
wyciągał pierwiastki z obłędu
rozliczał czas
ostatecznie wyszło mu zero
jakby nigdy się nie narodził
a przecież żył
rany, które zadał sobie były tak realne
jak zimne światło gwiazd
które świecą, ale nie ogrzewają
jak Twoja miłość, mamo
Modlitwa
w grudniowe poranki
życie przecieka przez palce
jak woda sącząca się ze skały
która orzeźwia
lecz pragnienia nie gasi
nawet aromat kawy
nie rozpala jak dawniej
gdy
razem zanurzaliśmy usta
w strumieniu marzeń rozbłysłych
niczym promień słońca
który zwyciężył ołowianą groźbę chmur
znane słowa
już nie są w stanie
zaczarować świata jeszcze raz
bo czas bezlitośnie wymierzył policzka
po którym czerwony ślad na długo
rozpalił żal czający się w oczach
niech mnie już nie pali
smak tego wina
proszę cię Boże
oddal ode mnie ten głód
Żal
zawsze gdy mnie widzisz
zastanawiam się, czy mnie dostrzegasz
gdy wyłaniam się z mglistych pocałunków
otwierasz szeroko oczy
na całą rzeczywistość stworzoną za mną
nie muszę odkręcać głowy
by wiedzieć, że tam nic nie ma
wybierasz nic
a mogłaś mnie
Ironia
życie rozdziela role
ale ma do zaoferowania tylko tragikomizm
więc człowiek nie nadąża zmieniać masek
w chwili śmierci jest już odsłonięty cały
i wie
wie to na pewno
że nie musiał być głupcem
i wie, wie to na pewno
że nie on zdecydował
ironia ma to do siebie
że rozumiemy ją za późno
lub wcale
Nocą
męczą mnie
zdania, które nic nie znaczą
ludzie, którzy przychodzą za późno
listy, które nie dochodzą na czas
przekreślam słowa czerwonym długopisem
zamykam drzwi i wtapiam się w nieobecność
palę listy przed wysłaniem
rozumiesz?
jestem zmęczona
Tobą
sobą
powietrzem ciężkim od samotności
nikt nie wpisze dziś recepty
witaj wódko
moja urocza towarzyszko
lej
lej się we mnie dziś
Przebaczenie
dziś
nie zapaliłeś żadnej gwiazdy
nie rozsupłałeś czyichś ust
nie odczarowałeś mrocznych wspomnień
roztrwoniłeś siebie
rozgrzeszenia nie będzie
przyjdź jutro
gdy doznasz łaski zrozumienia
gdy wybaczysz
wiem
najtrudniej wybaczyć sobie
spróbuj
zejdź z krzyża swoich nocy i dni
Łatwiej
kiedy czas łaskocze wnętrze moich oczekiwań
a ja pochylona
nad zlewem wypełnionym cudzymi marzeniami
próbuję zapomnieć o tym, że kiedyś latałam
wtedy
słońce chowa się w ciągłym zaćmieniu
i mogę udawać
że wieczna jest noc
że dobry jest sen
że gwiazda ma lśni
tak łatwiej
spojrzeć życiu prosto w oczy
Arytmia
zaszeptani
zasłuchani
zakochani
słuchamy wiatru który smaga drzewa
noc zdaje się nie mieć końca
jak pocałunki wydobyte na powierzchnię życia
wskazówki zegara
równo odmierzają szczęście
z rozsądkiem dawkując porcje złudzeń
tak dobrze
tak cicho
tylko w moim sercu
diagnoza zapisana czerwonym długopisem: arytmia
Smak życia
Pamiętasz, ten wieczór, ten czas?
Otwierałaś nową wina butelkę.
Było zimno, jak dziś, więc dodałaś
dla rozgrzania niepewności kropelkę.
Potem lizałem ją na twych ustach
tak najczulej i dosyć nieśmiało,
a twój język wibrował przy moim
i szeptałaś, że mało, że mało.
Mrużyliśmy oczy, rozchylałaś wargi
jakby świat się kończył w tym całowaniu
Tchu brakło. To dziwne, bo przecież
wprawieni byliśmy w kochaniu.
Do dziś pamiętam smak wina
ten pierwszy raz z ciebie spijany.
To drżenie w twym czułym głosie,
gdy szeptałaś do ucha: kochany…
Dzisiaj szukam tamtego wspomnienia
tego wieczoru i butelki wina.
Jeśli czytasz, wznieś toast, kochana,
gdyż coś się kończy, a coś zaczyna.
Złożę cię z dawnych słów
Gdy w alkowie gdzieś o świcie
zatrzymałem niegdyś czas,
piersi nabrzmiałe tęsknotą
unosiłaś raz po raz.
Szeleściło podówczas
giezło zdjęte, rozsupłane,
otwierało ciało się
ciepłą dłonią dotykane.
Zawżdy zagryzałaś palce:
czuła była ta rozpusta,
przymykałaś oczy swe,
a jam patrzył na twe usta.
Fidrygałki wstydu znikły,
byłaś moja calusieńka,
usnęłaś cicho w ramionach
moja mała, Maluteńka…
Imię
czasami brakuje słów
epika wbija się w umysł jak cierń w zbolałe ciało
ale wystarczy
jedno spojrzenie, by rozniecić wiersz
jeden zapach, by wzbudzić falę metafor
jeden dotyk, by zadrżały filary poezji
dlatego moje natchnienia
jak powódź ognia
nigdy nie wiadomo, co wyrzucą na brzeg
ale zawsze będzie tam twoje imię
Rocznica
podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać
ale próbuję:
promień światła przebijający się w zimowe popołudnia
prawo do zmiany siebie wpisane w świat
roztargnienie wywołane aksamitem skóry
słowa nabierające mocy nazywania nieznanego
wieczory osnute mgłą wspomnień
spojrzenie czyste szukające okruchów radości
jesteś i będziesz
zaiste
przecież magia nie ma początku ani końca
ona rozlewa się strumieniem
i obmywa nasze splecione oddechy
w słońcu i w mroku
już rok
Nocne niebo
gdy mija czas
fotografie blakną
nie rozświetla ich czuły pocałunek
ani pieszczotliwie spojrzenie
zaciera się granica
między tym co było
a tym, co mogłoby się wydarzyć
czuję ulgę gdy patrzę na Księżyc
który znika
by za chwilę przyoblec się w pełnię
towarzyszy mu Wenus
kochanka z przeszłości
która błyszczy i trzyma dystans
niezmiennie od lat
przecież między spojrzeniem w gwiazdy
a spojrzeniem w twoje oczy
minęło już tyle czasu
więc stawiam tezę
(a jestem dobra w stawianiu tez)
że może to się nie wydarzyło
niestety
argumentów mi brak
Jaskółczy niepokój
gdy zniknie już ten jaskółczy niepokój
ta wieczna gonitwa myśli
które galopują po stepie duszy
gdy zniknie już ta niepewność
ta wieczna nostalgia wspomnień
które tkwią niczym cierń w skórze
zatęsknię znów
O nas
jest tak błogo
gdy smakujesz moje usta
wszechświat otwiera się
gdy zamykam oczy
światło zamiera by za chwilę
roziskrzyć się trzepotem rzęs