E-book
15.75
drukowana A5
Kolorowa
61.94
Ulotne szepty

Bezpłatny fragment - Ulotne szepty

między sercem a rozumem


Objętość:
106 str.
ISBN:
978-83-8369-741-3
E-book
za 15.75
drukowana A5
Kolorowa
za 61.94
Nie określony jest rozmach moich wizji, odwaga i gotowość na napisanie swojej biografii z zupełnie niespodziewanej perspektywy… Wszystko to, prowadzi ku prywatnej rewolucji. Uwidaczniam siebie na nową modłę, zmieniam poglądy, powierzchowność, ale za to, odkrywam w sobie zaskakujące potencjały. To, o czym piszę nie istnieje samo w sobie, żyje między dwiema osobami… Jedna czyta, druga słucha...nieważne czy jestem sama, czy w tłumie ludzi...nie piszę do wielkiej pustki. Wybieram jakąś historię z życia, wyobrażam sobie kogoś, do kogo mogę pisać… Jeśli nie piszę do nikogo, to nic nie istnieje- ja, nie istnieję

Całe życie marzyłam o szczęściu… bo jest czymś najpiękniejszym, jednak mnie ono omijało z daleka…

Kiedy się je daje, wtedy się podwaja, ode mnie tylko brano, wysysano całą energię… Zaczęłam więc dostrzegać je w tym, co mnie otacza, w wietrze, w śmiechu, w deszczu, w drzewach…


Czas chwilowej niezdolności do pracy, ta niemoc radzenia sobie w codziennych obowiązkach, zmusił mnie do skupienia się na własnym wnętrzu, potrzebach i na tym, co jest ważne dla mnie. Najwyższy czas by uporządkować chaos myśli i ułożyć jakiś dobry plan na przyszłość.


Wiem, każdy kiedyś coś stracił i to cholernie boli, ale najgorszą rzeczą jest zamykanie się przed światem i odcięcie się od ludzi, grzebiąc tym swoje marzenia. To reakcja zagubionych osób, bo ich umysły i serca opanował lęk przed kolejną stratą.

Zaczynam więc każdego dnia kolejno wyrzucać poszarpane i zagubione myśli, niektóre niezdecydowane...A to jak wielki bałagan jest w głowie i w sercu przekonacie się sami, czytając " ulotne szepty - między sercem a rozumem"

***dzień pierwszy***

Dawno nic nie pisałam


Unikałam tego, a prawda jest taka, że tylko w taki sposób mogłam wyjawić wszystko… opisać myśli, uczucia…

Dzielę się tym, bo być może to, przez co ja przechodziłam mogło by być dla kogoś wskazówką, takim drogowskazem po mapie życia, może komuś otworzyło by oczy, aby nie popełnić mojego błędu.


Spełnianie marzeń jest bardzo trudne,

tak jak w tej właśnie chwili jest mi szczególnie ciężko.

Piszę i płaczę od kilku godzin, zmęczona, obolała, nie mogę porządnie wyprostować nóg… tęsknię za czymś, za kimś…

Może…

Za rodziną, przyjaciółmi…

Starałam się być twardą osobą, która wie czego chce, ale taka nie jestem. Nie zawsze czuję się dobrze i nie zawsze jestem nieustraszona. Często jestem przerażona, że sobie nie poradzę, wątpię w siebie i dużo myślę o poddaniu się…


To nic złego...prawda?


Tak musi być…


Są osoby od których odcięłam się całkowicie, mogą się gniewać, złościć, albo próbować zrozumieć. Każdego dnia byłam dla wszystkich, którzy potrzebowali mojej pomocy, wsparcia, żyłam jedynie ich życiem… Poświęcałam im cały swój czas i nie odmawiałam nigdy pomocy, czy wsparcia. Brałam na siebie mnóstwo problemów, a nawet tych ludzi, których nie znałam osobiście, zawsze gotowa byłam wysłuchać. Wszystko toczyło się wokół innych, swoje plany zmieniałam na rzecz innych, a przy tym całkiem zapomniałam o swoim życiu.

Nikt nie jest w stanie mi zwrócić mojego czasu, mojego życia, mojej młodości…


Przecież siła tkwi w byciu sobą, a to czasem tak trudne i potrzeba naprawdę odwagi, by być w stu procentach sobą, aby nie zostać wyeliminowanym przez społeczeństwo…

To wszystko jest tak trudne, zupełnie jak wspinaczka na szczyt górski.

***dzień drugi***

Kiedy pisałam wiersze wydawało mi się że to nic takiego, a ktoś kiedyś powiedział mi że to nie jest zajęcie dla typowej pani domu,

mimo to pisałam dalej.

Dziś, odnoszę wrażenie jakby ludzie są zahipnotyzowani czytając moją poezję, moje tomiki to taka nagroda dla mnie, najpiękniejsza, bo wtedy czuję że mam jakby łączność z ludźmi, którzy w większości upodabniają się do pewnych sytuacji.


Wszystko to, o czym piszę to nie tylko dany moment, to moje uczucia i pomysły na moją przyszłość i wreszcie marzenia i wszystko to, co czyni mnie tą kim jestem, jaką jestem, dlatego dzielę się tym wszystkim z każdym, kto czyta moje książki.


Nie robię tego dla nagród czy rywalizacji, bo moją nagrodą jest właśnie ta łączność z drugim człowiekiem

*** dzień trzeci***

Zapytano mnie, dlaczego nie chcę udzielać wywiadu na temat moich książek, jedyne co mogę odpowiedzieć to to, że to moja historia, moje rany i nie chcę dać ludziom się poznać aż tak.


Moją historią mogłabym podzielić się z tymi, którzy są dla mnie ważni, a innym musi wystarczyć interpretacja i domysły. Poza tym, cała historia zawarta jest w moich wierszach, listach i prozach, a to w zupełności powinno wystarczyć.


Pomimo sławnego nazwiska i tak udaje mi się pozostać anonimową, dla niewielu jestem tajemnicą, ci którzy nie chodzą na targi książek, czy też, na wieczorki poetyckie nie znają mnie, to dla tych właśnie jestem tylko zwykłym nazwiskiem.

*** dzień czwarty***

Nigdy nie odzyskam tych minionych lat, czasami myślę, że je zmarnowałam.


Dziś stoję tu gdzie stoję i myślę, że chce żyć po swojemu,


to co kochałam dawno straciłam, została pustka.


Kiedy byłam młoda robiłam wszystko, wkładałam tyle wysiłku by jak najdalej uciec od rodziców, ale w dorosłości kiedy pojawia się okazja stwierdzam, że jednak nie chce uciekać.


Przed każdym otwierałam serce


Ależ to było trudne…


Miałam gdzieś co myśleli o mnie inni

Najważniejsze było zaufanie…


Moja miłość była jak częsta przeprowadzka do innego kraju. Próbowałam budować ją tam, gdzie wcześniej nigdy jej nie było…


wytrzymuje…

nie odpuszczam…

no trudno…

wszystko to jest jak prawdziwy akt wiary

***dzień piąty***

Dorastałam w małej wiosce, więc zawsze byłam blisko z przyrodą. Praktycznie mieszkałam na samym końcu, gdzie wokół rozciągały się lasy i pola, w domu nie mieliśmy dużo, ale mieliśmy siebie, choć było ciasno to dzieciństwo było szczęśliwsze, szalone…

Wieczorami babcia opowiadała najczęściej o czasach wojny, o przeżyciach, ucieczkach z tobołkami…

Za oknem szumiał wiatr, który najczęściej kołysał nas do snu.

Często uciekałam w pola i lasy, albo jakieś skały i nigdy nie zapomnę mojej pierwszej ucieczki takiej samodzielnej. Były to miejsca pełne ekscytacji, coś niesamowitego…

Obcowanie z przyrodą i ten wiatr we włosach… wtedy czułam że świat stoi przede mną otworem.

Słyszałam tylko jak przyroda woła moje imię, uczyłam się jej krok po kroku dotykać, poznawać i słuchałam tego co ona ma mi do powiedzenia.

Miałam wtedy jakieś 7 lub 8 lat… dziś mam 46

A chęć zwiedzania i odkrywania nowych miejsc stało się taką obsesją, więc próbuję swoich sił i każdy wolny czas staram się spędzać na łonie natury…

Całe życie oszczędzałam pieniądze, bo wierzyłam, że któregoś dnia przemierzę cały świat w poszukiwaniu sensu życia, szczęścia, a może nawet i miłości…

Czy to się udało?


Nadal oszczędzam

***dzień szósty***

Od dawna w podróże wybieram się sama, one bardzo mnie odmieniają, więc wyrzucam przewodniki do śmieci, bo nie są mi już potrzebne.

Staram się być zachwycona tym, co mnie czeka po drugiej stronie brzegu.

Postanowiłam, że nie będę nic planować…

choć bez przesady


Jestem dumna, bo zaczęłam dostrzegać zalety spontaniczności odrzucenia planu na rzecz pójścia za głosem serca…

To jest ten jedyny rozsądny krok do przyszłości

*** dzień siódmy***

W ucieczce od życia nie ma nic ciekawego, bo tam mieści się tylko pustka, samotność i ta cisza…


Lepiej nie uciekać od niego

Trzeba starać się je przeżywać całą sobą, zaświadczać coraz to nowszych wrażeń, chwil, a nawet sekund…


To one właśnie bywają piękniejsze niż cała wieczność…


Uciekałam od miejsc, gdzie bywały największe skupiska ludzi, bo miałam wrażenie, że każdy patrzy na mnie jak na dziwoląga.

A ja, wydawałoby się byłam normalna, z czasem polubiłam miejskie targowiska,

Wiecie dlaczego?

Bo tam można kupić prawie wszystko, od staroci po jakieś przeróżne przedmioty, które mogłyby wzbudzić spokojne emocje…


no tak!


Jak można doświadczyć czegoś pięknego, czy osobistego na targach…


Nigdy nie wiem, kogo spotkam w tłumie,

a co spotka mnie poza nim…

*** dzień ósmy***

Przeżywanie czegoś to zwykła oznaka słabości, brak radzenia sobie w codziennym życiu, choć staram się wyznaczać cele konsekwentnie i szybko je realizować, to jednak nie radzę sobie ze wszystkim.

Powinnam tak jak większość kobiet perfekcyjnie wypełniać role rodzinne, zawodowe i prowadzić bogate życie towarzyskie.

Realizować swoje hobby

Niestety, te wszystkie oczekiwania od siebie zaczynają mi się zlewać z wewnętrznym systemem własnej wartości.

Wszystko to powoduje we mnie napięcia, w rezultacie następuje kumulacja i wycinam po kolei klatka po klatce wyznaczone cele bez konfrontacji ze sobą

*** dzień dziewiąty***

W dzieciństwie nie dostrzegałam wielu wartości, nie wybiegałam przed siebie, nie patrzyłam na przeszkody, na sytuacje, na to, co się wydarzy…

Dzisiaj żałuję

Nie przysłuchiwałam się bacznie temu, co świat chciał mi pokazać

Teraz wiem, że wielkość ma liczne odcienie, które rozróżniam powoli…


Wstyd mi, bo czasem znałam prawdę, ale jej nie akceptowałam i to nie pośpiech sprawia, że jestem odważna, to bohaterstwo i wewnętrzna siła, wtedy mogę stać się tą, jaką chcę być, ale potrzebuję do tego czasu i muszę być gotowa, a przede wszystkim muszę wiedzieć co mam robić

*** dzień dziesiąty***

Miłość jest jak wiatr,

nie widzisz jej, ale ją czujesz…


Tak właśnie… moje myśli są pełne metafor…

Muszę przyznać, że związane są z ogrodnictwem…

Sieję ziarno, a potem starannie podlewam i nawożę


Moje wysiłki starałam się bronić z całych sił przed szkodnikami, marzyłam, by zapuścić korzenie w jednym miejscu skupiając się na konkretnym projekcie mojego życia.

Podejmowałam praktyczne kroki w kierunku jego realizacji

Ale jak widać… nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem czy projektem.

Zawsze znajdzie się po drodze jakiś błąd, który sprawia że cały projekt bierze w łeb…

Czuję się wtedy zupełnie tak, jak umarłe drzewo, nie ma nic na nim, żadnych oznak życia, ale jeszcze twardo stoi na ziemi…

Musi mieć mocne korzenie, a przede wszystkim siłę do walki, dla choćby jednego maleńkiego listka…

*** dzień jedenasty***

W relacjach ważne były sygnały ciała i praktyczne aspekty życia…

Należy jednak pamiętać o równowadze, by móc stworzyć żyzny grunt

Należy starannie pielęgnować swój ogród uczuć, by zapewnić mu wzrost i kwitnienie.

Cieszyć się obecną chwilą, tu i teraz,

Jak kwiat, który powoli rozwija się w blasku słońca

Trzeba zanurzyć się w korzeniach własnej sytuacji, aby zrozumieć, co tak naprawdę napędza działanie i odżywia prawidłowo duszę…

Oczywiście, ja ciągle czułam się zepchnięta w niewłaściwy kierunek,

Jak mogłam na to pozwolić?

Aby to mnie zatrzymało…

Mając tak mocne korzenie, pozwoliłam by jakakolwiek burza przetoczyła się nade mną

*** dzień dwunasty***

W życiu zrobiłam tyle głupstw, że dziś trudno by było pomieścić wszystko w jedno pudełko.


Ratowanie świata było bardziej ważniejsze niż własne szczęście, przyznam, że na dobre mi to nie wyszło.


Choć wszyscy cierpimy wtedy najbardziej, nikt nie jest w stanie uleczyć tego bólu, tego cierpienia… Nikt nie jest w stanie zwrócić mi mojego czasu, tego, który zmarnowałam na nieodpowiednie osoby.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
Kolorowa
za 61.94