Ażeby po nas zostały jedynie ślady na piasku i kręgi na wodzie.
Leopold Staff
Wstęp
Temat ulotności jest dosyć często poruszany w mojej twórczości. W wierszach zawartych w niniejszym tomiku nie brakuje refleksji, przemyśleń, prób uchwycenia tego, co ulotne.
Musimy pamiętać, że każda chwila, każdy moment naszego życia przeminą. Nic nie jest na stałe, nic nie jest na zawsze. Żyjemy od do. Dzisiaj jesteśmy i tylko to jest pewne. Dlatego dbajmy o każdy dzień i starajmy się przeżywać go w pełni, tak jakby miał być naszym ostatnim.
Drogi Czytelniku zapraszam Cię do swojego świata, zatrzymaj się na chwilę, usiądź wygodnie, otwórz serce i zanurz się w świecie poezji.
Marianna Góralska
Ulotność
a tymczasem
zjawiam się w tobie tylko znanej
chwili — nie chwili
perle w chłodny poranek
już niebo przybrało barwę twoich oczu
i trawy źdźbła pochyliły
nad ulotnością momentów
dalekich
patrz — dmuchawce jak sukienki baletnic
podchwyć je więc w dłonie — czym prędzej
nim znów przyjdzie ranek
i szczęście — nasze małe szczęście
w czterech ścianach
a milczenie?
wiesz można je polubić…
Cisza
cisza
jak dym z komina
przecina szare niebo
przymknięte powieki poranka
układa w drżące krople rosy
na barkach świtu
kołysze żółtymi liśćmi
przenika przez palce
zbyt szybko by ją zatrzymać
o oddech
westchnienie
uderzenie serca w rytm kroków
ocalić tę chwilę
ten moment
jak dym przecina szare niebo
zniknę
zostanie tylko cisza
Wieczór
zachodzi słońcem
mieni się w złocie
ciszą powlekając nocne niebo
błogi spokój na piaszczyste pola
od jeziora po park
między echami niknącego dnia
krótka chwila tęsknoty
zsyła sen
W miłość
tylko
prawdziwa miłość
w poukładany świat
wchodzi oknem
a jeśli
chcesz tak jak ja
być skałą i ptakiem
to spójrz bez lęku
oddech w jeden złącz
z dłonią w dłoni
chodź ze mną
w miłość
Nieuchwytne
zamykam oczy
samotne palce szukają oparcia
wieczorna cisza
oplata każdy skrawek przestrzeni
za oknem przysnął świerszcz
w kominku ogień
oczekiwanie przeciąga się leniwie
mruży oczy jak kot
życie wymyka mi się z rąk
nieuchwytnie
zamykam oczy
tylko wtedy czuję jeszcze twoją obecność
zapach, który pozostał
a ty
jesteś już wiatrem
kwiatem, drzewem i liściem
a ja
milczę wymownie
została mi tylko cisza
cisza…
Nim znikniesz
Ulotna jesteś chwilo
jak kamfora się rozpływasz
piękno twoje przemija
trwasz chwilo
i znikasz
zbyt szybko
zachowam cię w sercu
w nadziei, że może nie całkiem
przeminiesz
Zostawić
jest takie miejsce
gdzie nigdy nas nie było
i śladów naszych uczuć
los nie zostawił
z wyjątkiem momentu
który był słowem i światłem
ledwie mgnieniem
zachowanym pod powiekami
w jasnych barwach jesieni
w promieniach słońca
utrwalił się jak cień
by tęsknotę w sercu zostawić
Niebo płonie
Pod płaszczem samotności
wieczór w wieczór
latarni światło
w ciszy zachodzącego słońca
krzyk mew
tykanie zegara
szum morskich fal
tęsknota
pokrywa powieki cienką warstwą wilgoci
niebo płonie
Wspomnienia
Pamięć zachowana w starych listach
na pocztówkach pachnących latem
zostawiła pożółkłe ślady miłości
uschnięte płatki róż
pamiętają tamto uczucie
serce płonące namiętnością
bladość cery, heban włosów
błyszczące tkliwością oczy
kilka chwil wyrwanych losowi
zachowane we wspomnieniach
dni wypełnione szczęściem
wciąż żywe w kurzem pokrytych wersach
— nigdy nie umrą, będą żyć wiecznie.
Przezroczysta
przezroczysta nić przemijania
unosi się wyżej niż górskie szczyty
ponad bezkresem pól
po linie czasu jak linoskoczek
wdzięcznie i giętko
po smukłych cieniach dni
skrapla się na szybach
jesienną niepogodą
Skałą
od kiedy ptaki opuściły moje sny
i słowa obumarły
nie wiem jak przyznać się
do samotności
patrzę na drzewa za oknem
one na mnie
bezradnie wyciągam ramiona
szepczę słowa bezładne
umierając z tęsknoty
łzy rozsypuję na policzkach
a świat przemija, przemija
drzewa zrzucają liście, liście
smutek wypełnia żyły
krąży po ciele
staję się skałą
a chciałam być ptakiem
skrzydła wznieść wysoko
i latać
upadałam długo
za długo
za miłość
za śmierć
za szczęście
Płoną
wszystkie gwiazdy
kiedy niebo o północy
ma kolor palonej kawy
i twoich włosów
spójrz
na wypełnione ciszą drzewa
na kwiaty w ogrodzie
park
w blasku księżyca
przyjdź
i zamknij w dwóch słowach
cały mój świat
sevgilim
Znajdę cię
chwilo ulotna
wspomnienie dawnej miłości
nawet gdy mnie już nie będzie
zapach zachowa się w drzewach
w kwiatach
a słowa — ulotne ptaki
wyrwane na wolność
powrócą
czas zatoczy koło
będzie jak kiedyś
Byliśmy
dwoma połówkami
tego samego jabłka
szukałam cię i odnajdywałam
w przyrodzie
a ty
byłeś ptakiem i skałą
i słońcem i wiatrem
słowem w moich ustach
krwią w żyłach
początkiem i końcem
byłeś
a ja kochałam życie