E-book
14.7
drukowana A5
33.69
Ukryty

Bezpłatny fragment - Ukryty


5
Objętość:
152 str.
ISBN:
978-83-8221-778-0
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 33.69

Prolog

Strach przed nicością. Jestem sama. Nie ma nikogo, i słyszę tylko swój oddech.


Nie mogę.


Nie wrócę.


Nie do niego.


A jednak…

Nie wiedzieć czemu wykręciłam po raz kolejny jego numer, chociaż obiecałam sobie że wtedy był ostatni raz. Już miałam się rozłączyć kiedy…


— A jednak… Zadzwoniłaś. Wiedziałem że zbyt długo nie wytrzymasz.


— Jesteś taki…


— Jaki? Arogancki? Pewny siebie? Tak jestem. I dlatego nie możesz się ode mnie uwolnić.


— Przestań. Przecież wiesz jak na mnie działasz… Jestem sama. Nie umiem sobie z tym poradzić.


— Adres znasz. Czekam.


Mimowolnie ubrałam na siebie komplet bielizny przygotowany właśnie na takie okazje. Czarna koronka w towarzystwie szpilek była niezawodna, i zawsze go rozbrajała. Wiedziałam dobrze czego ode mnie oczekuje, i to właśnie zapragnęłam mu w tym momencie dać. Mimo że gdy spotykaliśmy się w tym celu przestawał być sobą, i przywdziewał swoje drugie ja, to i tak uwielbiałam jego stanowczość i nieustępliwość.


Wiedziałam co mnie czeka.


Stanęłam przed jego drzwiami i w jednej chwili moje ciało opętały słodkie dreszcze. Otworzył zanim zdążyłam zapukać.

Rozdział 1

Kolejny zwykły dzień. Praca, dom, i niekończąca się monotonia. Tak bardzo bolało mnie moje życie, i to że go nie mogę zmienić. Że nie daję rady. Mój cichy krzyk…

Proszę… Znam cię… Proszę przyjdź i zabierz mnie…

Kiedy po raz kolejny okrutny budzik zdjął moje zwłoki z łóżka o 4 rano, byłam gotowa zrobić wszystko żeby tylko do tej pracy nie iść. Jestem korpo-szczurem który od rana do późnego popołudnia wrzucony w sztywne ramy biznespolityki firmy klepie wyuczone regułki w dziale HR. Moja firma to sektor raczej handlowy, chociaż szefowa usilnie próbuje nam wmówić że wpływamy na psychikę narodu, który ma zaufać nam i naszym produktom. Że mamy misję.


Praca z ludźmi — marzenie. Tylko dlaczego poznawanie ludzi w firmie nie sprawia mi kłopotu, a na gruncie prywatnym nie jestem w stanie wydukać nic, bo za każdym razem mimowolnie przywdziewam maskę desperatki erotycznej, która tak bardzo jest spragniona faceta, że za chwile go sobie kupi. I nie — nie są mi obce zabawki erotyczne, bo w internetowym sexshopie robię zakupy średnio raz w miesiącu, ale po co to wszystko skoro ja chcę żywego, oddychającego, NORMALNEGO przede wszystkim faceta. Moje koleżanki z pracy wielokrotnie mi radziły założenie sobie aplikacji randkowej, ale uważałam że nie ma sensu robić z siebie debila, skoro i tak nikt mi nie odpowie, bo moja twarz aż krzyczy z desperacji.


Sobota wieczór — wolne. Młoda (moja siostra z którą mieszkam) znów wyciąga mnie do klubu. Generalnie i planów, i chęci na coś innego brak, więc przystaję na propozycję i staram się zrobić wszystko żeby wyglądać jak najlepiej, i nie przynieść wstydu ani sobie, ani jej. Ubieram na siebie krótką czerwoną sukienkę i czarne długie kozaki. Włosy świeżo po umyciu układam na żel, bo loki jak zawsze ciężko okiełznać. Maluję kreskę na górnej powiece, doklejam dyskretne rzęsy, i jestem gotowa. Zarzucam marynarkę, i mogę isć.


— Młoda dzwoń po taxę. Ja jestem gotowa.


— Czekaj staruchu, zakładam te nowe buty. Mam nadzieję że się nie zabiję.


— Dobra ja zadzwonię. Halo, tak poproszę taxi pod stały adres. Płatność kartą. Dziękuję.


Młoda jak zwykle była ostatnia. Ją zawsze trzeba było poganiać. Ale dzięki temu szybkiemu wyjściu czuję że dziś coś się wydarzy. Czuję to w kościach. Młoda cudem nie połamała sobie nóg kiedy wchodziła do taksówki, ale przyznać jej trzeba było że wyglądała świetnie. No i miałyśmy nadzieję że nic nie stanie na przeszkodzie naszym dobrym humorom.


Kiedy pod klubem płaciłam za podwózkę, młoda już dawno poleciała zaklepać stolik. Jak to ona powtarzała Damy nigdy nie stoją byle gdzie. Wchodząc do klubu już przy wejściu zobaczyłam gdzie jest — zajęła lożę zaraz przy parkiecie. Frustracja level hard, no ale cóż jej poradzić, niech już będzie. Oddałam kurtkę do szatni, weszłam, i ugięły się pode mną nogi. W drugim końcu klubu zobaczyłam tak nieziemsko przystojnego faceta, że od razu poczułam dreszcze, które zwykły mnie ogarniać zawsze kiedy ktoś mi się podobał już na pierwszy rzut oka.


Od razu wrzucił mi się tryb podryw, więc kocim posuwistym ruchem udałam się do baru po drinka. Zauważył. Punkt dla mnie. Idzie w moją stronę.


— Witam piękną panią — zagaił chrapliwym głosem


— Witam… Pana — no przecież nie zdradzę się od razu. No way


— Czy mogę Pani postawić drinka?


— Właśnie sobie kupiłam, ale następna kolejka należy do Ciebie. Zgłoszę się.


Odeszłam w stronę mojego stolika, zostawiając go przy barze w osłupieniu. Jednak tego wieczora więcej do niego nie podeszłam. Kiedy zobaczyłam jak klei się do każdej panienki która ma cycki i nie wybiega z klubu na jego widok, zrezygnowałam. Wyszłam na parkiet kiedy leciała po raz kolejny tego wieczora moja piosenka High Dua Lipy, i zaczęłam tańczyć. Poczułam że ktoś podchodzi do mnie od tyłu, i bez skrupułów łapie mnie za tyłek i podciąga sukienkę do góry. Jak normalnie nie bywam brutalna, tak gość dostał w nos. Chyba mu go złamałam, bo chwilę później całego zakrwawionego wywozili sanitariusze.

Oczywiście mój wieczór w tym klubie również dobiegł końca. Kiedy stojąc przed klubem jarałam już kolejną fajkę, podszedł do mnie niepozorny chłopaczek prosząc o ogień.


— Przepraszam, masz może ognia?


— Skoro palę, to raczej oczywiste — odpowiedziałam podając mu zapalniczkę


— Dziękuję — podając mi ją lekko dotknął swoją dłonią mojej, i przeszył mnie dziwny ale przyjemny dreszcz.


Nie, chwila. Niskie to takie, niepozorne, nerda określenie wręcz bym mu nadała. Typowy komputerowiec, a tu takie coś. Ale przecież to tylko ogień. Uśmiechnęłam się do siebie i zniknęłam w mroku nocy, by po chwili znaleźć się w domu.


Zasnęłam mając w głowie cały czas tamtego gościa.

Rozdział 2

Dzień jak co dzień. Zwlekam się z łóżka o 4, żeby ogarnąć swoje Ja i na czas zdążyć do biura. Po drodze zawsze kupuje sobie jeszcze sojowe latte, bo domowy ekspres wysiadł, a jakoś nie miałam ostatnio melodii do zakupów. Kiedy o godzinie 6.45 weszłam do siebie na box, czułam tą ciężką atmosferę w pracy. Obok mnie siedziała Martha, którą poprosiłam od razu o ploteczki, bo kto jak kto, ale Martha jako jedna ze starszych stażem w tej firmie, wiedziała wszystko i o wszystkich.


— Martha, co tu się dzieje? Co się kroi? Wiesz coś?


— Szefowej nie poszło na zebraniu zarządu, i mają ją zdegradować. Ale nikt nic nie wie oficjalnie, i wszyscy gadają między sobą, a diablica jak zwykle przychodziła po 10, tak dzisiaj od 6 jest w biurze — zreferowała prawie jednym tchem


— O kurczę, to nieciekawie. Ciekawe kogo przydzielą. Oby to był ktoś normalny.


— Wiesz co, pracuję tu już tyle lat, i jeszcze nikt normalny kto z miejsca wchodził na fotel szefa nie był normalny. Więc ja się już nawet nie łudzę.


— Dobra Marti, popracujmy trochę, bo póki to ona jeszcze tu rządzi, może nas powyrzucać.


Zabrałam się do swojej stałej roboty, i nawet nie zauważyłam kiedy zleciał mi czas do lunchu. Postanowiłam zjeść w naszej firmowej stołówce, bo wiadomo że nigdzie się nie dowiem tyle co tam.


— Marti, a gdzie nasza najukochańsza szefowa? — zagadałam dosiadając się do mojego niezawodnego źródła informacji — Coś jej nie widać


— Oho. O wilku mowa — Skinęła głową w stronę wejścia na stołówkę


Nasza szefowa była zła, i naburmuszona jak nigdy. Zaklaskała w dłonie jak to miała w zwyczaju kiedy prosiła o ciszę, i zakomunikowała:


— Smacznego wszystkim. Po lunchu, tak powiedzmy za 15 minut, zapraszam wszystkich do konferencyjnej. Obecność obowiązkowa — zebranie z przedstawicielem zarządu. — Wyszła bez słowa, a wszyscy w ciszy i osłupieniu wrócili do posiłku


W drodze do sali konferencyjnej można było usłyszeć szepty wszystkich na temat tego, co właściwie mamy usłyszeć na zebraniu. Wszyscy trochę jakby się bali, ale w większości byli raczej pewni że chodzi o pozycję naszej szefowej. Podejrzewałam podobnie, dlatego po prostu usiadłam tam, gdzie było wolne, i czekałam. Punktualnie jak zawsze do sali weszła szefowa, z jakimś gościem w garniturze, przyjęła swoją posągową pozycję, i zaczęła:


— Witam wszystkich, dziękuję za przybycie. Zebranie będzie krótkie, tak żeby produktywność oczywiście nie spadła, dlatego do rzeczy. Jest z nami przedstawiciel zarządu, który ma do Was kilka słów. Oddaję głos.


Gość w garniaku napuszył się jak paw, i zaczął bełkotać do tłumu:


— Witam państwa. Większość z Was kojarzy mnie pewnie z prezentacji członków zarządu na parterze budynku, ale na wszelki wypadek się przedstawię. Nazywam się James Fox, i dziś mam dla Was bardzo ważny komunikat. W związku z roszadami na wyższych stanowiskach, wasza dotychczasowa szefowa zostaje przeniesiona do filii naszej firmy w Bostonie, a nad Wami pieczę będzie teraz sprawował nowy szef, który od jutra oficjalnie przejmie stanowisko. Niestety nie mógł być dzisiaj z nami, więc poznacie go jutro, ale mam nadzieję że współpraca będzie owocna, a wyniki nie spadną, ale wywindują się w górę. Ode mnie to tyle, Helen chcesz coś dodać?


Helen tylko skinęła głową przecząco, i wszyscy zaczęli wychodzić. Nie powiem — niepewność dało się wyczuć w powietrzu, ale jedno było pewne. Nowy szef. Mam nadzieję że to ktoś normalny. Mimo pesymizmu Marti ze względu na naszych dotychczasowych przełożonych, przeczuwałam że będzie po prostu dobrze.


Po pracy wpakowałam się do swojego Suva i pojechałam na siłownię. Trzy razy w tygodniu miałam tam treningi z trenerem personalnym, który czuwał nade mną i nad moimi ruchami. Pamiętam nasze początki, kiedy nawet mi się trochę podobał. Ale niedługo później okazało się że jest gejem, w związku z czym tę furtkę mogłam sobie od razu zamknąć przed nosem. Wzięłam się do roboty, i nie wiedzieć kiedy nasze planowe dwie godziny zleciały. Przebrałam się dość szybko, i wyszłam na parking, żeby jeszcze sobie zapalić. Usłyszałam znajomy głos:


— Przepraszam że py… Ooo my się chyba znamy. Masz może ognia? — to był ten niepozorny spod klubu


— O matko, czy to twój sposób na podryw, czy jesteś tak niezdarny i zapominalski że nie nosisz ze sobą zapalniczki? — wypaliłam


— Nie, to tak jakoś samo, ja… Jestem Mike — podał mi swoją rękę, a mnie znów przeszył dreszcz.


— Sara. Miło Cię poznać. Pracujesz tu gdzieś?


— Nie, przyjechałem na zakupy, jutro zaczynam nową pracę, i tak właściwie nawet nie jestem z tego miasta, ale mam nadzieję że zadomowię się tu na dłużej — recytował jednym tchem jakby go ktoś gonił


— A no to powodzenia w nowej pracy, i mam nadzieję do zobaczenia kiedyś. Muszę lecieć, pa! — pomachałam na odchodne, i udałam się do auta.


Usiadłam w środku, i dłuższą chwilę tylko oddychałam. Zamknęłam oczy, i wspomniałam jego dotyk. Znów ten sam dreszcz. Co to za człowiek, i dlaczego tak na mnie działa. Bałam się swoich myśli, bo jak dotąd umawiałam się z facetami postawnymi, napakowanymi, i raczej wyższymi ode mnie, a on był… Zwyczajny. I chyba ta jego tajemniczość tak działała.


A może ja sobie coś tylko wmawiam?

Rozdział 3

Przyszedł dzień, kiedy poznam nowego szefa. Postanowiłam tego dnia wyszykować się bardziej niż zwykle, bo nigdy nie wiadomo kto to taki, i co u niego zaprocentuje. Ubrałam na siebie mój niezawodny komplet mocy który dodawał mi pewności siebie, a składał się z czarnej koronkowej bielizny, pasa i pończoch. Na to narzuciłam sukienkę w śliwkowym kolorze zapinaną z przodu. Wyprostowałam włosy, umalowałam się, i jak co dzień podjechałam na McDrive po moją sojową Latte. Gdy wchodziłam do biura, parę męskich spojrzeń przywitało mnie przychylniej niż zwykle. Było mi miło — nie powiem, ale zastanowiło mnie jedno. Czy kobieta jak pokaże kawałek cycka, i ubierze się troszeczkę odważniej niż zwykle, faceci od razu wariują?


Weszłam do swojego boxu, gdzie czekała już Marti.


— Ulala, laska, nowy szef, a Ty od razu tak szalejesz — uśmiechnęła się


— Przestań, nic nadzwyczajnego, ale skoro nowy szef, trzeba się pokazać z jak najlepszej strony — odpowiedziałam bez emocji zasiadając przed komputer


Popracowałam dłuższą chwilę, kiedy wszedł na salę gość w garniaku — ten z zarządu, z wczoraj.


— Zapraszam wszystkich za 5 minut do konferencyjnej — i nie czekając na odpowiedź, wyszedł


Musiałam skończyć to co zaczęłam, więc na zebranie weszłam jako ostatnia. Starałam się być niezauważalna, ale od progu stanęłam jak wryta. Matko boska. To był Mike. Ten nerd od zapalniczki. No way, on miał być moim nowym szefem? Że jak… Ah tak, nowa praca, i… Nie. Chwila. Stop. To nie może być…


— Zapraszamy Panią do przodu, tu jest wolne miejsce — zawołał mnie gość z zarządu, a ja spalona jak burak, poszłam do przodu na wskazane przez przełożonego miejsce. Przechodząc obok Mika ukradkiem zauważyłam że się do mnie uśmiechnął, ale wolałam nie zdradzać mojej reakcji na jego obecność.


— A więc możemy zaczynać — powiedział Mike, którego wersja Biznes była zupełnie niezgodnia z wersją Pana od zapalniczki — Jestem waszym nowym szefem, chociaż strasznie nie lubię tych słów. Więc może od początku. Nazywam się Mike Parker, i będę tym gościem który siedzi w osobnym gabinecie, i ma przed sobą tabliczkę SZEF, ale spokojnie, nie zwykłem wykorzystywać swojej pozycji, w związku z tym traktujcie mnie jak równego sobie. Z każdym problemem możecie przyjść. Chciałbym wprowadzić cykliczne, comiesięczne zebrania działów, tutaj w konferencyjnej, ale umówmy się że dokładne info kiedy i o której będziecie dostawać na firmowe maile. A teraz, jeśli mogę, chciałbym każdego z Was poprosić na krótką rozmowę w cztery oczy. Na początek dział HR, i może Pani? — wskazał na Marti — zapraszam do mojego gabinetu, a resztę zespołu proszę o powrót do swoich zadań, i ustalenie kolejności między sobą.


Wyszłam z konferencyjnej osłupiała, i zastanawiałam się właściwie co się do cholery przed chwilą wydarzyło. To był Mike. Ten który mnie prosił o zapalniczkę, i którego uważałam za melepetę. Miał być moim szefem. Ale spokojnie kobieto, to nic nie znaczyło, i wcale nie musi do niczego dojść. Siedziałam na boxie dobre pół godziny, kiedy z jego gabinetu wyszła Marti.


— Teraz ty laska. Idź. Fajny gość — puściła mi oczko, a ja stanęłam przed drzwiami jego gabinetu i zapukałam


— Proszę, proszę, bez pukania — uśmiechnął się, i podał mi rękę — Tak, to ja. Mike. A Ty? Sara? Dobrze pamiętam? — zapytał wskazując miejsce na fotelu naprzeciw siebie


— Tak szefie, Sara — powiedziałam sztywno, obezwładniona po raz kolejny przez dreszcze spowodowane jego dotykiem


— Oj już przestań z tym szefem. Macie mówić do mnie po imieniu. Po prostu Mike. Powiedz, długo tu pracujesz?


— Jakieś 3 lata. Byłam prawie asystentką poprzedniej szefowej


— Prawie? Jak to?


— Robiłam wszystko co robi asystentka, z tym że na niższym stanowisku i za niższe pieniądze. Powiedz, jakie teraz mam mieć obowiązki? Mam Ci coś powiedzieć, nie wiem, pokazać, cokolwiek?


— Wiesz co, dziękuję Ci, ale dostałem Vademecum od poprzedniczki, i tu akurat przyznać jej trzeba że była bardzo dokładna


— Tak to prawda, akurat tego jej zarzucić nie można, była bardzo skrupulatna — uśmiechnęłam się do niego


— Ale skoro byłaś prawą ręką szefowej, to może i mi będziesz teraz pomagać? Na razie tak jak jest, ale od przyszłego miesiąca postaram się załatwić ten awans tak formalnie.


— Jestem w szoku, ale.. Tak, oczywiście, pomogę, tylko musieli byśmy się spotkać żeby omówić to wszystko. — nie wiem skąd mi się wzięła ta propozycja — Oczywiście w godzinach pracy. — dodałam szybko


— Nie no bez przesady, co powiesz na kawę dziś po pracy? Tu po drugiej stronie ulicy jest Starbucks z tego co zdążyłem się zorientować


— Nie ma sprawy, w takim razie wracam do pracy, i powodzenia Szefie — uśmiechnęłam się podając mu rękę. Policzki paliły mnie tak jak nigdy, dlatego wyszłam czym prędzej wołając następną osobę, i udałam się od razu do toalety żeby się ochłodzić.


Kawa. Po pracy. Z szefem. Stara co się z Tobą dzieje? — gadałam bezgłośnie do swojego odbicia w lustrze. Opłukałam twarz zimną wodą, i wróciłam do pracy.


Z niecierpliwością czekałam na koniec, i kiedy wszyscy już wyszli z biura, zaglądnęłam do Mika.


— To co Mike, jak z tą kawą? — zapytałam najzwyczajniej jak umiałam


— Wiesz co, daj mi maks 15 minut, już kończę, może spotkajmy się już na miejscu?


— Okej, co Ci zamówić?


— Dużą białą kawę, i jakieś ciacho. Dziękuję — uśmiechnął się


Zajęłam stolik w Starbucksie, i zaczytałam się w jakiejś gazecie. Po chwili przyszedł Mike. Usiadł na przeciw mnie, a ja jeszcze przed dobre 5 minut nie zauważyłam jego obecności.


— O matko, przepraszam, zaczytałam się, to od czego zaczynamy? — otworzyłam laptopa


— Daj spokój, praca to praca, opowiedz mi coś o sobie. Muszę znać swoją asystentkę — zagaił


— Ummm… No więc imię już znasz, wiek pewnie widziałeś, więc co więcej chciałbyś wiedzieć?


— Czym się interesujesz?


— Wiesz co, no trzy razy w tygodniu trenuje na siłowni, trochę tańczę. Lubię mecze żużlowe i dobrą muzykę. Czasem kino.


— Serio? Też lubię żużel. A co do muzyki, ostatnio byłem na dobrym koncercie Metalica


— Zazdroooszczę. Szefowa nie dała mi wtedy wolnego. Byłam tak zła… Pewnie robi wrażenie, co?


— No powiem Ci organizacja wydarzenia dużo daje, a sam koncert był naprawdę dobry.


— To na pewno…


Gadaliśmy tak dobrą godzinę. Kurczę, gość jest niesamowity. Tak bardzo pozory mnie zmyliły, że uważałam że nie będzie z nim wspólnych tematów, a tymczasem zaskakiwał mnie z każdym wypowiedzianym słowem.


— To co, zbieramy się? Auta na parkingu, a zaraz mogą nas nie wypuścić — powiedziałam


— Jasne, tylko zapłacę i lecimy — wstaliśmy i wyszliśmy w stronę firmy


Dotarliśmy po chwili na firmowy parking, i okazało się że stoimy obok siebie. Wsiadłam do auta, ale ono nie odpaliło.


— Może pomogę? — otworzył moje drzwi Mike


— Wiesz co, nie mogę odpalić. Nie wiem co się dzieje.


— Otwórz maskę. Zobaczymy co da się zrobić — powiedział pewien siebie


Jak powiedział, tak zrobiłam, ale niestety nie byliśmy w stanie tego naprawić na miejscu.


— Chyba czeka Cię laweta, ale o tej godzinie nic już nie załatwisz. Chodź podwiozę Cię, a jutro najwyżej po Ciebie przyjadę i załatwisz sprawę auta — stanął przede mną na wyciągnięcie ręki, a ja czułam że za chwilę się rozpłynę. Jego obezwładniający zapach, i sama obecność doprowadzały mnie do odcięcia zmysłów.


Staliśmy tak chwilę, kiedy zaproponował mi jeszcze szybkiego drinka u siebie. Nie wiem czemu, ale zgodziłam się. Wsiadłam do jego auta, i odjechaliśmy.


Kiedy podjechaliśmy pod jego dom, wysiadłam jako pierwsza, bo musiał zaparkować. Poczekałam grzecznie pod drzwiami

.


Kiedy weszliśmy do środka, nie wiedzieć czemu rzuciliśmy się na siebie. Zaczął mnie całować, rozbierać, a ja wcale nie chciałam się temu opierać. Jego słodki zapach, a jednocześnie nieustępliwość rozbrajały mnie totalnie. Zdejmował ze mnie kolejne części garderoby, a ja rozpadałam się pod każdym jego dotykiem. Nie pozostawałam mu dłużna, i również ściągałam z niego po drodze koszulę, spodnie, i wszystko inne. Kiedy podniósł mnie łapiąc za pośladki, i trwając ze mną w pocałunku zaniósł do sypialni, drapałam go po szyi, i czułam że bardzo to lubi. Był stanowczy, i to mi bardzo pasowało. Jego ręce wędrowały wszędzie. Czułam jego pocałunki na całym ciele, i gdy schodził nimi coraz niżej, wariowałam. Zaczął od słodkich i czułych pocałunków na szyi, i schodził coraz niżej… Kiedy pieścił moje piersi czułam się jak bogini. Robił to cudownie. Kiedy jednocześnie penetrował mnie swoimi zwinnymi palcami, czułam że zaraz osiągnę szczyt. On chyba też to poczuł, bo nagle na chwilę przestał, i szepnął chrapliwie i cholernie seksownie:


— Nie tak szybko moja droga…


Niedługo później schodził pocałunkami coraz niżej, i poczułam jego język w sobie. To co nim wyprawiał, doprowadziło mnie do rozkoszy takiej, że miałam ochotę krzyczeć. Zamknęłam oczy, i oddałam się temu co właśnie mnie ogarniało. To był pierwszy orgazm.


I coś mi mówiło że nie jedyny tej nocy…

Rozdział 4

Budzę się obolała. Patrzę na zegarek — jest 3.30. Ból ogarniający moje ciało jest tak słodki i przenikliwy, że mam ochotę nie podnosić się i pozostać u jego boku. Śpi obok mnie, nagi, pachnący, i choć przez chwilę tylko mój. Ubrałam jego koszulę, i poleciałam do kuchni zrobić kawę. Kiedy odstawiałam już czajnik, poczułam jego dotyk na sobie.


— Środek nocy, ale mógłbym Cię tak witać codziennie. Mmm jak pachnie… — powiedział sięgając po kubek z kawą


— Tak, to dla ciebie, ale poczekaj jeszcze coś… — sięgnęłam bitą śmietanę z lodówki, i nałożyłam mu na górę kawy, oczywiście się przy tym brudząc, ale on bardzo szybko to zauważył, i oblizał moje palce


Nie wytrzymałam, i w jednej chwili byłam już cała gotowa. A on odstawił nasze kubki, i odchylił koszulę, i polał mnie bitą śmietaną. Kiedy zaczął ją zlizywać, oszalałam. To był kolejny już raz kiedy w ciągu paru chwil osiągnęłam szczyt. Niedługo później wszedł we mnie z całą swoją stanowczością, i wystarczyło kilka pchnięć żebym po raz kolejny się rozpadła z rozkoszy.


— Wiesz że musimy iść do pracy, a ja muszę się jeszcze przebrać? — powiedziałam chrapliwym głosem


— Wiem, ale nic się chyba nie stanie jeśli się spóźnimy?


— A co jeśli mam jeszcze pewne plany co do ciebie?


— Ale jakie? — zapytał, chodź miałam wrażenie że doskonale wie o co mi chodzi


Złapałam go za rękę, i zaprowadziłam do łazienki. Pod prysznicem puściłam wodę, która zaczęła spływać po moim ciele, i każdą kolejną kroplą budziła we mnie demona. Mike podał mi żel pod prysznic, którego zapach doskonale znałam z jego nagiego torsu, i jednym gestem kazał mi go wysmarować. CAŁEGO. Czułam jak cudownie budzi się pod moim dotykiem, i wiedziałam już co za chwilę zrobię. Musiałam, i chciałam mu się odwdzięczyć. Pocałowałam go namiętnie, i zaczęłam całować go coraz niżej po nagim torsie, aż klękłam by zająć się tym, co jeszcze kilka godzin temu sprawiało mi nieziemską rozkosz wielokrotnie pod rząd. Przyznać trzeba było że ma się czym pochwalić, i ma czym władać. Na oko to jakieś 15 centymetrów w pełnym naprężeniu, i pewna jestem że to wszystko co nim robi zaciera granice międzyludzkie. Kiedy ujęłam go w dłoń, spojrzałam się Mike’owi prosto w oczy, i widziałam już ten płomień pożądania. Wzięłam go więc do ust, i robiłam wszystko co potrafiłam, żeby sprawić mu przyjemność. Oblizując go całego czułam słodki smak, który sprawiał że mam ochotę na więcej. Wyssać go chciałam do ostatniej kropli, tak jakby miał mi gdzieś uciec. Czułam jak bardzo mu się to podoba, bo trzymał mnie cały czas za głowę, ale w pewnym momencie zakręcił wodę, kazał wstać, i powiedział:


— Odwróć się. Teraz moja kolej. — wszedł we mnie nagle.


Nie pamiętam zbytnio tego co ogarnęło mnie później, ale wiem że było mi nieziemsko dobrze. Był w tamtym momencie moim bogiem. Z każdym pchnięciem, z każdym składanym pocałunkiem, tak bardzo czułam że jest mój, że nie jest mi obojętny…


Kiedy skończyliśmy nasze ekscesy, ubrałam na siebie wczorajszą sukienkę, i poprosiłam Mika o podwózkę do domu. Powiedziałam że podjadę do pracy taxi, tak żebyśmy nie budzili podejrzeń.


— Dobrze, tak chyba będzie najlepiej. Wiesz co, mam dla Ciebie zadanie. Przez cały dzień udawaj że nic się nie wydarzyło. Jeśli Ci się uda, spotka Cię wieczorem nagroda. Jeśli nie, spotka Cię kara — w momencie kiedy to mówił, składał pocałunek na mojej szyi


Wróciłam do domu, i pomimo bardzo zawężonego obszaru czasowego pozostałego do rozpoczęcia pracy, usiadłam na swoim fotelu, zamknęłam oczy, i myślałam tylko o jednym. Co się do cholery ze mną dzieje?


Weszłam do biura lekko spóźniona. Marti od razu mnie zgarnęła do wc.


— Hej, co się z Tobą działo? Dzwoniłam do Ciebie pół wieczoru, i żadnej odpowiedzi. Co ty dzisiaj taka promienna? — uśmiechnęła się szczerze


— Ummm byłam u koleżanki i padł mi telefon, przepraszam nie zauważyłam. Trochę się u niej zasiedziałam i jakoś tak wyszło…


— Dobra dobra, tylko powiedz tej koleżance, że jak już Cię tak zajmuje, to niech chociaż czasu pilnuje, bo wiesz nie wiadomo jak długo nowy szef będzie cierpliwy


Kiedy to powiedziała zrobiłam się cała czerwona, ale ona chyba nic nie zauważyła, bo wyszła z toalety. Ja opłukałam twarz zimną wodą, i wróciłam do pracy. Dostałam smsa:


Podejdź proszę do mnie na chwilę, M.


Odpisałam: Już pędzę szefie. S.


Weszłam do jego gabinetu lekko niepewna, bo przecież dostałam zadanie, ale on zapytał tylko ze znanym mi uśmiechem na ustach:


— Jak tam? Wytrzymasz?


— Tak jak w zadaniu. Masz moje słowo.


Ciężko mi było nie dać po sobie poznać, ale zadanie to zadanie, a ja byłam bardzo skrupulatnym pracownikiem, tak więc przez resztę dnia nie pisnęłam do niego ani słowa, i nie dałam po sobie poznać, że miałam z nim jakikolwiek kontakt.


Po pracy musiałam zająć się odholowaniem auta do warsztatu, więc zapomniałam całkowicie o Miku, i mojej nagrodzie lub karze. Jednak on sam nie dał mi zapomnieć. Kiedy tylko weszłam ponownie do domu, młoda zaczęła mnie męczyć tysiącem pytań o dzień poprzedni, kiedy to podobnie jak Marti próbowała się do mnie dodzwonić. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, bo na samą myśl płonęłam.


— Byłam zajęta. Nie patrz tak na mnie. — powiedziałam sucho, i zniknęłam w swoim pokoju, by ponownie rozmarzyć się nad tym wszystkim co się stało w ciągu ostatnich 24 godzin.

Rozdział 5

*około dwa tygodnie później*


Tak bardzo podziwiałam jego umiejętność zmiany zachowania. Tak bardzo kręciło mnie to, że w pracy potrafił nie pokazywać nic, i nie zdradzić się nawet jednym gestem, że cokolwiek się zdarzyło. Na początku naszej tajemnicy bałam się, że to po prostu jego arogancja, i jestem tylko sztuką, ale jego z pozoru łagodne i nieśmiałe usposobienie nijak się miało do tej wersji którą znałam ja. Tak bardzo podniecało mnie to, że tylko ja wiem jaki jest po godzinach.


Kiedy kolejnego dnia pracy Mike wszedł do biura, poczułam ten znajomy, obezwładniający zapach. To zapach mężczyzny który robił ze mną to co chciał. Byłam w stanie oddać mu się cała. Tak mało wystarczyło żebym stanęła na szczycie, a jednocześnie tak bardzo celebrowałam w sobie każdą spędzoną z nim chwilę, że nie byłam w stanie myśleć o nim inaczej.


Z mojego rozmyślania wyrwała mnie Marti:


— Halo, tu ziemia. Sara co się z Tobą dzieje ostatnio? Mam wrażenie że czegoś mi nie mówisz, a jednocześnie bardzo byś chciała — jak zawsze dociekliwie drążyła temat


— Nie wszystko mogę Ci powiedzieć, ale jedyne co mogę, opowiem Ci po pracy. Może jakiś drink? — zapytałam z nadzieją na pogaduchy na neutralnym gruncie


— Wiesz co, ja bardzo chętnie, właściwie nie mam żadnych planów, więc po pracy można skoczyć


Cieszyłam się, że z kimś będę mogła o tym wszystkim pogadać. Jednego tylko nie będę mogła jej zdradzić. Że chodzi o naszego szefa. A jeśli już o nim mowa… Właśnie zawibrował mój służbowy telefon, ale jak się okazało nie tylko mój — to mail od szefa:


„Jako nowy przełożony chciałbym Was wszystkich poznać bliżej, więc zapraszam na imprezę integracyjną w tę sobotę, o godzinie 21 w klubie Shadow. O nic się nie musicie martwić, ale obecność jest obowiązkowa — powiedzmy że to polecenie służbowe”


Uśmiechnęłam się na tę wiadomość, bo wiedziałam że będzie to okazja do świetnej zabawy. Marti widać że też się ucieszyła, bo od razu skomentowała głośno:


— No to czekają nas zakupy. Chyba ten drink z dzisiaj musi poczekać. Co ty na to? — zapytała patrząc w moją stronę


— No ja bardzo chętnie, tyle że auto w warsztacie. Chyba że podwieziesz mnie później do domu? Młodej nie ma, więc jak chcesz możesz u mnie zostać na noc, żeby później nie wracać po nocy do domu — zaproponowałam jednym tchem


— Okej, w takim razie umówione?


— Umówione — uśmiechnęłam się


Był czwartek, więc jak to było w zwyczaju firmy, dziś mieliśmy dużo więcej pracy, a jednocześnie wypadło nam dziś comiesięczne spotkanie z szefem. O wyznaczonej godzinie udaliśmy się więc do konferencyjnej, a ja jako jedna z pilniejszych pracownic razem z Marti usiadłam z przodu stawki.


— Witam Was moi drodzy, dzisiaj postaram się jak najkrócej, bo gonią nas terminy, dlatego tak czysto organizacyjnie powtórzę, w sobotę o 21 klub Shadow, impreza firmowa, obowiązkowa — ta informacja spotkała się z aplauzem, i oklaskami ze strony zespołu — no już już, proszę o spokój, jest jedna bardzo ważna dla mnie i dla Was kwestia. Jak wszyscy wiecie rozglądałem się w zespole za kandydatką na stanowisko asystentki. Wybrałem na nie panią Sarę, i to ona od dziś będzie moją prawą ręką. Zajmie miejsce również w moim gabinecie, ale myślę że nie będzie mieć nic przeciwko, jeśli w razie problemów i do niej będziecie się zgłaszać.

Saro, zabierzesz głos na chwilę? — zapytał patrząc na mnie, i miałam w tamtym momencie dziką ochotę zwyczajnie go zabić, że nic mi o tym nie powiedział


Wstałam pełna obaw, i zupełnie nieprzygotowana. Spoglądając na Marti wydukałam parę słów:


— Dziękuję szefie za zaufanie, i obiecuję swoją pomoc w każdej firmowej kwestii. Jak już Mike powiedział, również do mnie możecie się zgłaszać jak będziecie mieć jakikolwiek problem. Firmowe maile są ogólnodostępne, a i ja jestem tam gdzie wszyscy wiecie że jestem. Pewnie zdarzą się sytuacje, kiedy szefa w pracy nie będzie, wtedy wszystko co do niego macie, zostawiajcie mnie. Przekażę wszystko, i postaram się pomóc. To tyle ode mnie.


Zebranie dobiegło końca, a ja z palącymi policzkami wróciłam na swoje jeszcze biurko. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy dostałam wiadomość od Mike’a:


Czekam w gabinecie. Przyjdź. M.


Już pędzę szefie. S — odpowiedziałam


Kiedy szłam do jego gabinetu, czułam że mogę nie wytrzymać tych emocji. Tak bardzo miałam w tym momencie ochotę żeby zatopił się we mnie, że z trudem i niekrytą trudnością wzięłam oddech, i weszłam do gabinetu od progu zaczynając:


— Mogłeś mnie przynajmniej ostrzec że będę przemawiać, przecież wiesz jak mi trudno…


— Mówić w mojej obecności? Hej, mała, przecież wiesz że w pracy nawet nie śmiał bym… — dotknął dyskretnie pod biurkiem mojego kolana, a ja w jednej sekundzie zrobiłam się cała mokra


— Ummmm nie o to chodzi. Zwyczajnie chciała bym nie być tym zaskakiwana. A poza tym my, tutaj, w jednym gabinecie, jak ty to widzisz? Jak mamy na siebie nie działać, i nie budzić podejrzeń? Myślałam że takie rzeczy się konsultuje.


— Przepraszam, jakoś tak wyszło, zarząd prosił o jednoznaczną decyzję, inaczej człowieka na to stanowisko wybrali by sami. Musiałem, chciałem tego uniknąć. — uśmiechnął się do mnie


— Nie ma sprawy, jutro się przeniosę. A tak nawiasem… Idę dziś na zakupy, tak więc jakieś wytyczne co do dresscode? — zapytałam zawadiacko


— Po imprezie zabieram Cię do siebie, więc liczę na Twoją inwencję twórczą. Pamiętaj — lubię czarny — dodał, a ja czym prędzej wyszłam z gabinetu czerwona jak burak, bo na samą myśl o nim robiło mi się gorąco


Tego dnia nie działo się już nic szczególnego, więc od razu po pracy zabrałyśmy się z Marti do Galerii, żeby kupić coś sensownego. Po drodze trochę gadałyśmy o tym co się ostatnio dzieje, i wyjawiłam jej swoją tajemnicę, chociaż sekretem nadal pozostało imię tego osobnika.


— Wiesz, to jest tak że działa na mnie nawet sam jego wzrok. To jest czysta magia. Ja nie mogę się od niego opędzić. Kiedy mnie dotyka, wariuję w ciągu sekundy. — mówiąc to staję się czerwona


— Kurczę, aż jestem ciekawa kto to taki. Ale widać że jesteś szczęśliwa, i że jest Ci dobrze…


— Nawet nie wiesz jak bardzo… — uśmiechnęłam się, i ustawiłam zimny nawiew na maksa, bo nie byłam w stanie dłużej wytrzymać tego co się ze mną dzieje


Weszłyśmy do mojego ulubionego sklepu z bielizną, bo musiałam kupić coś specjalnie na tę okazję, skoro zaraz po imprezie czekała mnie rozmowa z szefem. Marta doradziła mi czarne koronkowe body, pas i pończochy zakończone koronkowym haftem. Było to idealne zestawienie, i wiedziałam że Mike oszaleje. Następnie weszłyśmy do sklepu gdzie znalazłyśmy dla siebie coś na ten wieczór. Marti wybrała szaro czarny kombinezon, który na jej wysportowanym ciele pomimo prawie 50 lat w dowodzie wyglądał nieziemsko. Ja przymierzyłam chyba 4 sukienki, ale żadna nie była dobra. Wreszcie Marti wyszukała coś, co przykuło moją uwagę. Sukienka w kolorze cielistym, opinająca ciało, ze wzorkiem przypominającym hinduskie tatuaże. Biorę. Do tego czarna marynarka, szpilki, i będę gotowa na podbój :)


Marti została u mnie na noc, więc miałyśmy bardzo dużo czasu na pogaduchy.


— Kobieto, błagam powiedz kto to jest — prosiła po raz kolejny Marti


— Nie mogę, naprawdę, jedyne co mogę Ci powiedzieć, ale tak między nami, znasz go całkiem dobrze — pozostawiłam cień tajemnicy, i tego wieczora nie powiedziałam już nic więcej.

Rozdział 6

Nadszedł dzień firmowej imprezy. Około 17 byłam umówiona już z Marti, że przyjedzie, i wspólnie się przygotujemy. Starannie przygotowałam mój ubiór, i gdy wybiła 17, byłam gotowa, czekając na Marti ze schłodzonym Jackiem Danielsem.


— Jak zawsze punktualnie — powiedziałam, całując Marti w policzek zaraz za progiem mojego mieszkania


— Nie może być inaczej laska — odpowiedziała promiennie


Kochana, i niezawodna, pomimo różnicy wieku, zawsze dobrze się rozumiałyśmy. Była jedną z niewielu osób na którą mogłam z całą pewnością i gwarancją liczyć w tej firmie. A niewiele było osób które potrafiły bezinteresownie pomagać innym, nie czerpiąc przy tym jakichkolwiek satysfakcji i korzyści.


— To co, Jack, lód, cola, i startujemy? — zapytałam


— Jeśli istnieją rzeczy których nie odmawiam, to modlitwa i Jack Daniels. Polewaj.


Po upiciu mniej więcej połowy drinka, zrobiło mi się delikatnie gorąco. Przypływ alkoholu, i świadomość co mnie dzisiaj czeka, była słodko obezwładniającym uczuciem powodującym lekki ścisk w brzuchu.


— To zaczynamy od twoich włosków. Wyprostujemy je chyba, tak będzie najlepiej? Masz je długie i piękne, więc po co kombinować — mówiła jak rasowy fryzjer


— Też o tym myślałam. Zróbmy tak. — skinęłam potwierdzająco głową


Moje włosy wymagały mniej więcej godziny czasu, więc trochę musiałyśmy się pośpieszyć. Stwierdziłam że umaluję się sama, bo miałam w zanadrzu niecny plan. Kiedy wciągnęłam na siebie bieliznę, i pończochy, zrobiłam zdjęcie, i wysłałam Mikowi z dopiskiem


„To taki mały przedsmak tego, co Cię dziś czeka”.


Długo na odpowiedź nie musiałam czekać, bo po mniej więcej minucie odpowiedział


„Uważaj dzisiaj na siebie, bo jak wszystkich będziesz tak w klubie kusić, nie zostanie nic dla mnie, a tego bym nie chciał. Jesteś moja”.


Znów lekko ścisnęło mnie w brzuchu, ale wiedziałam że ma wobec mnie ciekawe plany, więc tylko uśmiechnęłam się do telefonu powtarzając w myślach Jeszcze zobaczymy kto będzie dziś górą.


— Sara, żyjesz? Ja jestem już gotowa, mamy pół godziny. Wołam taxi. — powiedziała Marti pukając w drzwi


— Tak, tak, już idę, daj mi 5 minut — Krzyknęłam przez drzwi, wkładając na nogi szpilki


— O matko, i córko, Sara jak ty wyglądasz. — powiedziała z niekłamanym zachwytem Marti, kiedy zeszłam po schodach na dół


— Dzięki, starałam się, myślisz że zrobię wrażenie?


— Mówisz, tak jakby on miał tam być, zaraz, zaraz, ON TAM BĘDZIE? — szczerze zdziwiona ubierała kurtkę


— Może będzie, może nie, nie ciągnij mnie za język, bo i tak Ci nic nie powiem. To gdzie ta taksówka? — zapytałam zmieniając szybko temat


— Już podjechała. Damy przodem — powiedziała wskazując na drzwi, i zamknęła zaraz za mną, wrzucając klucze do mojej torebki


Kiedy podjechałyśmy pod klub, byłyśmy spóźnione jakieś 10 minut. Klub był wynajęty tylko na naszą imprezę, więc miałyśmy pewność że wszyscy po prostu na Nas czekają. Marti poszła jako pierwsza, bo ja płaciłam za transport, i byłam na nią trochę zła, bo nie chciałam tam wchodzić sama. Wiedziałam że wszyscy będą się gapić.


Kiedy wchodziłam, leciała akurat jedna z moich ulubionych piosenek Chantaje Shakiry. Weszłam więc tanecznym krokiem witając się ze wszystkimi. Mike zauważył mnie od razu, i widziałam jak zamyka oczy, i bierze głęboki wdech. Chyba mu się spodobało.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 33.69